-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
Tuż po przeczytaniu - natłok myśli wierszowanych, skierowanych jako H.H. do Dolores Haze. Mogłabym wierszem całą książkę opowiedzieć, lecz to będzie spojler. To dzieło jest, które nie doceniałam tyle razy: książka (po)rzucana w połowie, albo w 3/4, kilkakrotne podejście i ciągłe niezrozumienie; w końcu dorosłam. I sięgnęłam po nią, wróciłam do niej, z pewną, że tak to ujmę, ekscytacją. Znaczy się - dokładniej, tom po nią sięgnęła, bo chciałam sprawdzić wymiary 12-letniej Lo. A potem mnie wciągnęło i czułam to wszystko razem z nią i czułam też i H. i jego psychikę, słowem: zostałam wciągnięta. Moje wydanie starutkie, z piątką po-mową Nabokova załączoną.
Nie wiem, czy polecam. Wiem, że przeczytałam ją wtedy, gdy psychicznie nadszedł dla niej w końcu czas. Wystarczająco będąc w środku dzieckiem, wystarczająco będąc nieporadnym dorosłym.
Tuż po przeczytaniu - natłok myśli wierszowanych, skierowanych jako H.H. do Dolores Haze. Mogłabym wierszem całą książkę opowiedzieć, lecz to będzie spojler. To dzieło jest, które nie doceniałam tyle razy: książka (po)rzucana w połowie, albo w 3/4, kilkakrotne podejście i ciągłe niezrozumienie; w końcu dorosłam. I sięgnęłam po nią, wróciłam do niej, z pewną, że tak to ujmę,...
więcej mniej Pokaż mimo toPięknie tą sztukę zagrano w Teatrze Słowackiego w Krakowie.
Pięknie tą sztukę zagrano w Teatrze Słowackiego w Krakowie.
Pokaż mimo to
Niewyobrażalnie straszna chwała na wysokościach, niewyobrażalne na ziemi i pod ziemią.
Piekielnie piękne wydanie, prawdziwy skarb. Poezja przewyższająca każdy mały ziemski, ludzki koszmarek dusz.
Niewyobrażalnie straszna chwała na wysokościach, niewyobrażalne na ziemi i pod ziemią.
Piekielnie piękne wydanie, prawdziwy skarb. Poezja przewyższająca każdy mały ziemski, ludzki koszmarek dusz.
9/10, ponieważ czuję NIEDOSYT.
No i przede wszystkim - po przeczytaniu pierwszych stron już miałam ochotę kupić z 5 takich książek i każdą z nich zalaminować, ustawić z nich ołtarzyk. Warum? Ponieważ to jest prawie - dokładnie TO, co sama chciałabym o Burrougsie napisać. Mam nadzieję, ze kiedyś napiszę coś lepszego o nim, że przeskoczę samego Autora, którego chciałabym poznać osobiście, ponieważ wiem, że myśli o nim [W.S.B.] podobnie i że zauważył w nim geniusz, który mało kto zauważa (chyba, że został zainfekowany Wirusem 23 i że potrafi znaleźć wskazówki między wierszami, ukryte w każdej jego [W.S.B.] książce). Polecam każdemu fanowi Billa, warto! Warto cholernie.
A zawód, bo chciałam więcej i więcej, by ta książka nigdy się nie skończyła - jednocześnie kilka stron zajmują dokładne wypisy, gdzie można znaleźć Burroughsa w internecie, w tworzeniu czego uczestniczył, jakie płyty, książki, artykuły, wywiady et cetera. Książka piękna, napisana językiem zrozumiałym i jednocześnie pozwala osobom, które są już 'zburroughsowane' poznać Billa z jeszcze innej strony. Łączy elementy biograficzne z elementami zawartymi w jego książkach, tłumaczy okoliczności i pewne mechanizmy - rutyny, tłumaczy samego Burroughsa, nie narzuca jednocześnie ' jedynej prawdy ', daje pole dla czytelnika, dale pole do dyskusji czy rozmowy z książką, jest Drogowskazem, ale nie drogą. Gorąco, uparcie polecam.
A z przywiązania do niej nie pożyczyłam nawet swemu Lubemu, pozwoliłam jeno przez chwilę potrzymać, co jest dla mnie dość dziwnym zachowaniem, jednak ta książka ma w sobie To Coś, to coś co ja myślę i te myśli, które podzielam. Sprawiło mi wielką radość odkrycie, że ktoś może pojmować podobnie. Chciałabym móc uzupełnić i dokończyć tą książkę, chciałabym kiedyś napisać coś, co powali na kolana - tak jako i ja przed geniuszem Billa mam ochotę uklęknąć czasem.
9/10, ponieważ czuję NIEDOSYT.
No i przede wszystkim - po przeczytaniu pierwszych stron już miałam ochotę kupić z 5 takich książek i każdą z nich zalaminować, ustawić z nich ołtarzyk. Warum? Ponieważ to jest prawie - dokładnie TO, co sama chciałabym o Burrougsie napisać. Mam nadzieję, ze kiedyś napiszę coś lepszego o nim, że przeskoczę samego Autora, którego chciałabym...
Bardzo mi przypomina twórczość ukochanego Williama S. Burroughsa. Czuję się Piotrem Pusto, a mały palec Buddy jak kawałek lustra z Królowej Śniegu - tkwi we mnie i obnaża prawdziwą postać rzeczywistości. Rzeczywistości, która nie istnieje.
Recenzja zamieszczona w Ulvhel X:
""No wie pan, Piotrze - powiedział z uśmieszkiem Ungern - kiedy urządza pan, na przykład, rozróbę w jakiejś knajpie w rodzaju ''Muzycznej Tabakierki", to można przypuszczać, że i pan i pozostali goście widzicie mniej więcej to samo. Choć to też wielkie pytanie. Ale tam, gdzie dopiero co byliśmy, wszystko jest nader indywidualne. Nie ma tam nic, co istniałoby, jak to się mówi, w rzeczy samej. Wszystko zależy od tego, kto na to patrzy. Dla mnie, na przykład, wszystko wokół zalewa oślepiające światło. A dla moich chłopców (...) jest to samo, co pan widzi. A dokładniej, pan widzi wokół siebie to, co oni (...)"
Oto przypadkowo wylosowany cytat z książki "Mały palec Buddy". Autorem jest rosyjski pisarz Wiktor Pielewin, którego twórczość została wpisana na czarną listę książek "niesłusznych", utworzoną przez organizację popierająca Władimira Putina. W sumie nic dziwnego - słowa wyplute przez pióro moskiewskiego masakratora skutecznie rozwalają poukładaną i "poprawną" wizję świata wyznawaną przez ludzkość od zarania dziejów.
Już sama okładka "Małego palca Buddy" powoduje umysłowe turbulencje. Czerwona acz przezroczysta komunistyczna gwiazda, a za nią krzyż łaciński... a może to świątynia widziana z lotu ptaka... albo wielka kwadratowa brama, a za nią długi czerwony korytarz, na końcu którego można dostrzec nie wiadomo co. A wszystko to zawarte w okręgu orientalnych wielokolorowych wzorów. Małe symetryczne różowe słonie... a może to są jednak gołe baby... albo chmury... albo dalekowschodnie bóstwa. Podejrzewam, że czegokolwiek tu nie zobaczę - będę miała rację.
Przejdźmy do treści. Bohater, Piotr Pusto, żyje w dwóch równie nierealnych przestrzeniach. Jednocześnie jest komisarzem w dywizji Czapajewa w 1919 roku i pacjentem szpitala psychiatrycznego gdzieś w latach dziewięćdziesiątych. Obie (nie) rzeczywistości płynnie przeplatają się ze sobą, tworząc złudzenie budzenia się z jednego snu, by za chwilę znaleźć się w drugim. Jakby tego było mało - historie Piotra Pusto przeplatają się z historiami innych bohaterów, gdzie właściwie jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Każdy żyje we własnym świecie - i to nie jednym - i każdy z tych światów jest równie absurdalny.
Tłem dla całej powieści jest okrutny obraz sowieckiej Rosji - zatracającej się w wojnie domowej, tonącej w litrach wódki i zakopanej w kilogramach kokainy, a do tego przyprawionej magią. Tu wszyscy - Czapajew, Furmanow, Kotowski, Ungern von Sternberg, a nawet Arnold Schwarzeneger są tak samo fikcyjni jak sam Pusto.
Nihilizm, surrealizm i groteska na najwyższym poziomie. Po przeczytaniu "Małego palca Buddy" nie idzie pozbyć się wrażenia, że pojęcia takie jak "rzeczywistość", "prawda" czy "logika" są największym kłamstwem ludzkości. Pielewin mistrzowsko pokazuje, że wszystko co widzimy, słyszymy, mówimy, robimy i myślimy jest czystą iluzją. Tak jak i my sami.
Lektura obowiązkowa dla każdego Wątpiącego. Amen.
Eva Chersin"
Bardzo mi przypomina twórczość ukochanego Williama S. Burroughsa. Czuję się Piotrem Pusto, a mały palec Buddy jak kawałek lustra z Królowej Śniegu - tkwi we mnie i obnaża prawdziwą postać rzeczywistości. Rzeczywistości, która nie istnieje.
Recenzja zamieszczona w Ulvhel X:
""No wie pan, Piotrze - powiedział z uśmieszkiem Ungern - kiedy urządza pan, na przykład, rozróbę w...
Pierwsze czytanie na baczność, w stanie uniesienia ducha mocnym, bo czułam, jakbym stała przed samym Kierkegaardem, który z ogromnej ambony by w pustym pomieszczeniu właśnie do mnie to wszystko wygłaszał.
Pierwsze czytanie na baczność, w stanie uniesienia ducha mocnym, bo czułam, jakbym stała przed samym Kierkegaardem, który z ogromnej ambony by w pustym pomieszczeniu właśnie do mnie to wszystko wygłaszał.
Pokaż mimo to