-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Obarski to Schulz lasów. To opowieść o śnie szaleńca, który wydarzył się naprawdę. Obarski to poobijane kolana i włosy pachnące lasem, i ziemia we włosach, i siniaki i lizanie ran ze swoich pierwszych, okrutnych dziecięcych walk. To wiara w świat magiczny i baśniowy, to świat który dorośli w sobie zabili. To okrutnie realny świat dziecka i percepcja, której się wyrzekło - i przez to wyrzeczenie straciło się siebie. Oniryzm jest tu bardzo silny. A poza tym.. JEDNA KARTKA Z KSIĄŻKI M. OBARSKIEGO MOŻE OCALIĆ WIARĘ W JĘZYK POLSKI I ZOSTAWIA NIEZATARTY ŚLAD PIĘKNA I CUDU JĘZYKA. NIGDZIE INDZIEJ TEGO NIE ZNAJDZIECIE.
Jak to było w Wilku Stepowym? Acha..
'tylko dla obłąkanych'.
Obarski to Schulz lasów. To opowieść o śnie szaleńca, który wydarzył się naprawdę. Obarski to poobijane kolana i włosy pachnące lasem, i ziemia we włosach, i siniaki i lizanie ran ze swoich pierwszych, okrutnych dziecięcych walk. To wiara w świat magiczny i baśniowy, to świat który dorośli w sobie zabili. To okrutnie realny świat dziecka i percepcja, której się wyrzekło - i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo mi przypomina twórczość ukochanego Williama S. Burroughsa. Czuję się Piotrem Pusto, a mały palec Buddy jak kawałek lustra z Królowej Śniegu - tkwi we mnie i obnaża prawdziwą postać rzeczywistości. Rzeczywistości, która nie istnieje.
Recenzja zamieszczona w Ulvhel X:
""No wie pan, Piotrze - powiedział z uśmieszkiem Ungern - kiedy urządza pan, na przykład, rozróbę w jakiejś knajpie w rodzaju ''Muzycznej Tabakierki", to można przypuszczać, że i pan i pozostali goście widzicie mniej więcej to samo. Choć to też wielkie pytanie. Ale tam, gdzie dopiero co byliśmy, wszystko jest nader indywidualne. Nie ma tam nic, co istniałoby, jak to się mówi, w rzeczy samej. Wszystko zależy od tego, kto na to patrzy. Dla mnie, na przykład, wszystko wokół zalewa oślepiające światło. A dla moich chłopców (...) jest to samo, co pan widzi. A dokładniej, pan widzi wokół siebie to, co oni (...)"
Oto przypadkowo wylosowany cytat z książki "Mały palec Buddy". Autorem jest rosyjski pisarz Wiktor Pielewin, którego twórczość została wpisana na czarną listę książek "niesłusznych", utworzoną przez organizację popierająca Władimira Putina. W sumie nic dziwnego - słowa wyplute przez pióro moskiewskiego masakratora skutecznie rozwalają poukładaną i "poprawną" wizję świata wyznawaną przez ludzkość od zarania dziejów.
Już sama okładka "Małego palca Buddy" powoduje umysłowe turbulencje. Czerwona acz przezroczysta komunistyczna gwiazda, a za nią krzyż łaciński... a może to świątynia widziana z lotu ptaka... albo wielka kwadratowa brama, a za nią długi czerwony korytarz, na końcu którego można dostrzec nie wiadomo co. A wszystko to zawarte w okręgu orientalnych wielokolorowych wzorów. Małe symetryczne różowe słonie... a może to są jednak gołe baby... albo chmury... albo dalekowschodnie bóstwa. Podejrzewam, że czegokolwiek tu nie zobaczę - będę miała rację.
Przejdźmy do treści. Bohater, Piotr Pusto, żyje w dwóch równie nierealnych przestrzeniach. Jednocześnie jest komisarzem w dywizji Czapajewa w 1919 roku i pacjentem szpitala psychiatrycznego gdzieś w latach dziewięćdziesiątych. Obie (nie) rzeczywistości płynnie przeplatają się ze sobą, tworząc złudzenie budzenia się z jednego snu, by za chwilę znaleźć się w drugim. Jakby tego było mało - historie Piotra Pusto przeplatają się z historiami innych bohaterów, gdzie właściwie jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Każdy żyje we własnym świecie - i to nie jednym - i każdy z tych światów jest równie absurdalny.
Tłem dla całej powieści jest okrutny obraz sowieckiej Rosji - zatracającej się w wojnie domowej, tonącej w litrach wódki i zakopanej w kilogramach kokainy, a do tego przyprawionej magią. Tu wszyscy - Czapajew, Furmanow, Kotowski, Ungern von Sternberg, a nawet Arnold Schwarzeneger są tak samo fikcyjni jak sam Pusto.
Nihilizm, surrealizm i groteska na najwyższym poziomie. Po przeczytaniu "Małego palca Buddy" nie idzie pozbyć się wrażenia, że pojęcia takie jak "rzeczywistość", "prawda" czy "logika" są największym kłamstwem ludzkości. Pielewin mistrzowsko pokazuje, że wszystko co widzimy, słyszymy, mówimy, robimy i myślimy jest czystą iluzją. Tak jak i my sami.
Lektura obowiązkowa dla każdego Wątpiącego. Amen.
Eva Chersin"
Bardzo mi przypomina twórczość ukochanego Williama S. Burroughsa. Czuję się Piotrem Pusto, a mały palec Buddy jak kawałek lustra z Królowej Śniegu - tkwi we mnie i obnaża prawdziwą postać rzeczywistości. Rzeczywistości, która nie istnieje.
Recenzja zamieszczona w Ulvhel X:
""No wie pan, Piotrze - powiedział z uśmieszkiem Ungern - kiedy urządza pan, na przykład, rozróbę w...
Mojego zakochania w panu Obarskim ciąg dalszy..
Już nie uważam, że Obarski to Schulz lasów! O nie! Próbowałam tuż po Tańczącym Gronostaju wziąć się na nowo za Schulza, ale nie mogłam! To niemożliwe. Schulzowi daleko do Obarskiego, oj daleko! I nie piszę tak dlatego, że nie lubię Schulza - uwielbiam go! Ale moje uwielbienie na nic; Obarski to geniusz, przebieglolisia zguba czyha na każdej karcie jego książki. Wiele rzeczy się nie zgadza: małemu meszuge ze 'Słomianego Olbrzyma' dziadek umarł pod kołami wozu, rozlewając swą żydowską krew na ulicę, jego ojciec odszedł do innej kobiety. 'Tańczący Gronostaj': dziadek się topi - ale gruźlica mamy się zgadza. Siostra popełnia samobójstwo z kazirodczym dzieckiem w łonie, kilka stron dalej mordując białą łasiczkę martwi się, że morduje Zieloną Mamę.. Choć i niektóre rzeczy się zgadzają, powtarzają się. Sen łączy się z jawą, jawa ze snem. Chłopiec jest genialnie wrażliwy, ale zwierzęco okrutny. Czyny nie pokrywają się z myślami, lecz baśnie pokrywają się ze snami i stają się rzeczywistością; a może to rzeczywistość zawsze byłą (JEST) snem? Okrucieństwo jest na porządku dziennym, zdarzają się co chwila rzeczy, które dziś sprawiłyby, że dziecko wylądowałoby u terapeuty z traumą. O włos od śmierci. Jak przetrwać w okrutnym świecie? Zamień go w sen, zamień go w baśń. Ucisz króliczy strach zamieniając go w kłusowniczą nienawiść. Walcz i gryź, ale nie bój się płakać nad niewinnością. Żyj, a będzie Ci wybaczone. Bój się rzeczy wymyślonych, gdyż ludzie to potwory - wymyśl bestie tysiąckroć gorsze, by zamienić swój strach w mały płaski kamyczek, który włożysz pod język by przeprowadził Cię na drugą stronę. W 'Tańczącym Gronostaju' ku swemu zaskoczeniu (ale i - jeszcze bardziej o dziwo - bo ku radości) znalazłam elementy onirycznej prawie- erotyki. I było to piękne, tak cudownie współgrało.
Panie Obarski, napisz Pan moje sny zza grobu.
Mojego zakochania w panu Obarskim ciąg dalszy..
więcej Pokaż mimo toJuż nie uważam, że Obarski to Schulz lasów! O nie! Próbowałam tuż po Tańczącym Gronostaju wziąć się na nowo za Schulza, ale nie mogłam! To niemożliwe. Schulzowi daleko do Obarskiego, oj daleko! I nie piszę tak dlatego, że nie lubię Schulza - uwielbiam go! Ale moje uwielbienie na nic; Obarski to geniusz, przebieglolisia zguba...