-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2020-12-29
Remigiusz Mróz w świecie hip-hopu? Dlaczego nie!
Akcja książki zabiera nas na początek lat dwutysięcznych, kiedy to większość z nas była nastolatkami. Klimat blokowiska - osiedle RZNiW, ciężki dym jointów i papierosów, a w słuchawkach dźwięki hip-hopu.
Znajdziemy tutaj grupę młodych ludzi, którzy próbują rozwiązać zagadkę zniknięcia koleżanki z klasy. Deso, czyli jeden z głównych bohaterów dostaje w nocy tajemniczego smsa. W tym momencie zaczyna się cała historia i on wraz z dziewczyną zwaną Żabą wplątują się w coraz bardziej zawiłe akcje. Chłopak nieświadomie zostaje zamieszany w skomplikowaną intrygę. Żaba, przyjaciółka zaginionej - dobra, poukładana dziewczyna, dla której nauka i dobre stopnie to priorytet. Jednak kiedy świat Desa i Żaby się spotykają, dostajemy na tacy mieszankę wybuchową, która w efekcie końcowym tworzy świetny duet. Jak zakończy się pełna niewiadomych historia? Czy dziewczyna się odnajdzie? To, co mogę zdradzić, to powalające zakończenie :)
Tą pozycją miałam okazję powrócić do czasów, kiedy Gadu-Gadu, czy Nasza-Klasa były głównymi środkami komunikacji, a teksty utworów Pezeta, Eldo, czy K44 spędzały sen z powiek.
Cała historia wciąga i to bardzo. Czyta się niesamowicie szybko. Klimat moich młodzieńczych lat (może nie dosłownie w takim wydaniu :)). Dodatkowo w tym wszystkim młodzi ONI z marzeniami i planami na przyszłość. Niezły mix kryminału, dramatu, ale także obyczajówki.
Remigiusz Mróz w świecie hip-hopu? Dlaczego nie!
Akcja książki zabiera nas na początek lat dwutysięcznych, kiedy to większość z nas była nastolatkami. Klimat blokowiska - osiedle RZNiW, ciężki dym jointów i papierosów, a w słuchawkach dźwięki hip-hopu.
Znajdziemy tutaj grupę młodych ludzi, którzy próbują rozwiązać zagadkę zniknięcia koleżanki z klasy. Deso, czyli jeden...
Niezależnie od moich poglądów, lubię tego Pana ;)
Tego, w jaki sposób dzieli się swoimi przemyśleniami i że mówi to, co ślina niesie mu na język - tak przynajmniej mi się wydaje.
Książka bardzo lekka w odbiorze, pełna specyficznego humoru i ciętych ripost. Mamy okazję zapoznać się z tym, co dzieje się za kulisami kampanii wyborczej i jak od zera zacząć robić "coś".
Przeczytamy też o ludziach, z ludźmi i o tym, co dla ludzi. Dla mnie, pokazuje też, jak szybko zmienia się otoczenie, jak to ujął autor "I oto mgła zasnuwa polityczną scenę Polski po raz kolejny. Znowu nie mamy pojęcia, gdzie jesteśmy". Tutaj bym powiedziała, że od dawna nie wiemy, gdzie jesteśmy.
Padły też słowa, że niezależnie, jakie mamy poglądy, aby na koniec móc zawsze wypić razem herbatę - tutaj patrząc na wydarzenia mam ogromne wątpliwości, czy wszyscy potrafiliby się tak poświęcić.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak.
Niezależnie od moich poglądów, lubię tego Pana ;)
Tego, w jaki sposób dzieli się swoimi przemyśleniami i że mówi to, co ślina niesie mu na język - tak przynajmniej mi się wydaje.
Książka bardzo lekka w odbiorze, pełna specyficznego humoru i ciętych ripost. Mamy okazję zapoznać się z tym, co dzieje się za kulisami kampanii wyborczej i jak od zera zacząć robić "coś"....
Często i gęsto zastanawiam się, co człowiekowi w głowie siedzi, a już takiemu, który ma problemy ze zdrowiem psychicznym, to już w ogóle. Psychiatria na przełomie lat mogłaby jedynie przerażać – metody, jakimi byli leczeni pacjenci, czy samo zachowanie chorujących. Nic, tylko porównać do wspaniałej siostry Ratched :D i jej niosących pomoc metodom (np. zabieg lobotomii).
Książka ma bardzo fajną formę wywiadu, który prowadzi Ewa Pągowska i przez piętnaście rozdziałów prowadzi nas od tematu, do tematu. Pojawiają się choroby u dzieci, psychogeriatria, uzależnienia czy szpital psychiatryczny. Co dla mnie ważne nie jest to obrzucanie czytelnika coraz to bardziej skomplikowanym słownictwem, a zwyczajna rozmowa dziennikarki z lekarzami.
Nie ma tutaj jakiś wybitnych przypadków, czy łakomych kąsków i brudów wyciągniętych z gabinetów. Rozmowa o codzienności pracy psychiatry i o tym, w jakiej kondycji znajdują się Polacy. Jednak dając tytuł książce, w którym pada słowo „sekrety” liczyłam na więcej szczegółów i nie pogardziłabym studium jakiegoś ciężkiego przypadku na dany rozdział, z którym poradziłby sobie nawet szpital w Leśnej Górze. Ot, takie moje małe życzonko.
Czytało się bardzo szybko i całkiem przyjemnie (biorąc uwagę tematykę). Pozycja dla każdego, aby uświadomić i przestrzec, przed ładowaniem każdego chorego do jednego worka i co ważne, nie skreślać go.
Często i gęsto zastanawiam się, co człowiekowi w głowie siedzi, a już takiemu, który ma problemy ze zdrowiem psychicznym, to już w ogóle. Psychiatria na przełomie lat mogłaby jedynie przerażać – metody, jakimi byli leczeni pacjenci, czy samo zachowanie chorujących. Nic, tylko porównać do wspaniałej siostry Ratched :D i jej niosących pomoc metodom (np. zabieg lobotomii)....
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwszy raz od dawna dałam się zaskoczyć thrillerowi psychologicznemu. Po przeczytaniu opisu miałam obawy, że znowu będzie to samo. Zaginione dziecko i rozterki rodziców. Nic bardziej mylnego. Owszem znika dziecko, ale to tylko drobne ziarenko w całej fabule.
Małżeństwo, które stara się uporać ze zniknięciem syna. Każde na swój sposób, każde ma swoje tajemnice, które prowadzą do kolejnych tajemniczek. No, bo wiadomo - szczerość przede wszystkim! W małżeństwo wplątuje się "delikatny" friendzone (eh), który też miesza jak się da.
Nie ukrywam, że emocje przy czytaniu były, gdybym obgryzała paznokcie, to pewnie bym się ich pozbyła. Cały czas zastanawiałam się: kto? Akcja kręci się płynnie wokół wszystkich bohaterów, nie ma monotonii i nudy. Kartki przerzucają się same. Ostatnie sto stron, kiedy wpadłam, co tutaj się odstawiło przemknęło mi przed oczyma, jak pstryknięcie palcem.
Czy poleje się krew? Czy dziecko się odnajdzie? Dla tych, co lubią, kiedy coś się dzieje i jest skomplikowanie, godna uwagi :)
Pierwszy raz od dawna dałam się zaskoczyć thrillerowi psychologicznemu. Po przeczytaniu opisu miałam obawy, że znowu będzie to samo. Zaginione dziecko i rozterki rodziców. Nic bardziej mylnego. Owszem znika dziecko, ale to tylko drobne ziarenko w całej fabule.
Małżeństwo, które stara się uporać ze zniknięciem syna. Każde na swój sposób, każde ma swoje tajemnice, które...
Słyszałam, że podobno wyczekane lepiej smakuje. Prawda to? Ja czekałam na tę książkę i się przejechałam. Nie wiem, czy szczerość mi tutaj popłaci, ale spróbuję. Zapowiedź - fajna okładka, chwytliwy tytuł, ktoś rzucił, że podobna do książki o babci Zofii @Jacka Galińskiego (wg. mnie nie umywa się do Zofii, ba nie dorasta jej do poziomu wózka).
Będzie super! Nie było. Chyba jedynie z lekturami potrafiłam się tak męczyć (niektórymi). Zaczynając czytać, czekałam aż coś się zacznie dziać. Sto stron, niezliczona ilość drzemek. Kolejne sto stron - patrz wyżej. Potem coś drgnęło. Nie wiem jednak, czy to ze mną, czy z książką coś jest nie tak, ale czytając po chwili myślami byłam już gdzie indziej i kompletnie nie wiedziałam, co czytam. Cierpię na ADD? Może.
Historia rozgrywa się w wiosce dla seniorów. Grupka przyjaciół tworzy Czwartkowy Klub Zbrodni. Dochodzi do morderstw, które detektywi z zamiłowania próbują rozwiązać. Sam pomysł na książkę jak najbardziej, ale coś tu Panu Osmanowi nie wyszło. Do tego niezliczona ilość pojawiających się znikąd imion i nazwisk bohaterów, z których utkałabym pewnie niezłą siatkę powiązań, gdybym tylko je ogarnęła.
Rozdziały składające się z jednej strony? Coś tu poszło nie tak. Parę razy drgnęły mi kąciki ust, ale jak na zapowiadaną komedię kryminalną, trochę mało. Było drętwo. Gdyby nie moja mania, że jak już się za coś biorę, to kończę, nie dotrwałabym do ostatnich stron. Niestety niewykorzystany potencjał.
Dziękuję Wydawnictwu Muza, za egzemplarz.
Słyszałam, że podobno wyczekane lepiej smakuje. Prawda to? Ja czekałam na tę książkę i się przejechałam. Nie wiem, czy szczerość mi tutaj popłaci, ale spróbuję. Zapowiedź - fajna okładka, chwytliwy tytuł, ktoś rzucił, że podobna do książki o babci Zofii @Jacka Galińskiego (wg. mnie nie umywa się do Zofii, ba nie dorasta jej do poziomu wózka).
Będzie super! Nie było. Chyba...
Bywają takie książki, których nie da się tak po prostu odłożyć przed skończeniem. Patrzą na ciebie i wzbudzają wyrzuty sumienia (o co u mnie akurat nie jest ciężko). Do takich pozycji należy "Miała umrzeć".
Historia pisana z perspektywy dwóch kobiet, które na pierwszy rzut oka nie łączy nic. Jedna opisuje wydarzenia, które mają miejsce w życiu Ady, w 1998 roku. Druga historia toczy się w 2019 roku i dotyczy Leny. Wszystkie okoliczności mają wspólny mianownik. Jaki? To już pozostawiam czytającemu :)
Obie dziewczyny są zagubione, testują swoje granice możliwości psychicznych, ale też fizycznych. W obu przypadkach mają coś do rozwiązania, postawiły sobie za cel dojście do prawdy. Tylko jak to się skończy?
Dla mnie, to był dobrze skonstruowany thriller. Dodatkowo z tym, co lubię, czyli motywem psychologicznym. Zagłębia się głęboko w umysł obu bohaterek, sterując tym samym czytającym. Kiedy czytałam, łapałam się kilka razy na tym, że już wiem, jak to się skończy, po to aby autorka dała mi pstryczka w nos i uświadomiła, że to wcale nie tak jak myślisz :D
Pod koniec książki stwierdziłam, że mogłabym nawet przybić sobie piątkę z Leną, bo charakter mamy podobny :)
"O wiele bezpieczniej jest budzić strach niż miłość."
Dziękuję za możliwość przeczytania Wydawnictwu Muza.
Bywają takie książki, których nie da się tak po prostu odłożyć przed skończeniem. Patrzą na ciebie i wzbudzają wyrzuty sumienia (o co u mnie akurat nie jest ciężko). Do takich pozycji należy "Miała umrzeć".
Historia pisana z perspektywy dwóch kobiet, które na pierwszy rzut oka nie łączy nic. Jedna opisuje wydarzenia, które mają miejsce w życiu Ady, w 1998 roku. Druga...
Chaos. Brak komunikacji. Brak logiki.
Te trzy elementy niestety stanowią od samego początku podstawy epidemii covid w Polsce. Reportaż napisany przez Marcina Wyrwała i Małgorzatę Żmudkę jest napisany w taki sposób, że czyta się go bardzo szybko. Gorzej jest z przyswajaniem treści. Mimo lekkiego pióra, musiałam co kilkanaście stron robić sobie przerwę, bo krew mnie zalewała od bolesnych faktów. Podobnie działają słowa "nie wierzę w covid". A czy to jest kwestia wiary? Panika też nie jest tutaj wskazana, bo i po co?
Nikt na początku roku nie spodziewał się, że większość społeczeństwa wyląduje na lockdownie, którego nikt nie chce powtarzać.
Reportaż przedstawiają medycy z pierwszej linii frontu na przełomie marca - kwietnia. Sytuacje w DPS-ach, czy szpitalach - to, z czym musieli stawić czoło nie mieści się w głowie.
Nie byłoby takiego chaosu, gdyby władze komunikowały się z placówkami, odpowiadały na potrzeby medyków. Logika mogłaby wystąpić, gdyby rząd konsultował swoje postępowanie z lekarzami.
Polska nie była i nie jest przygotowana na walkę z wirusem, ale na pewno zostaną nam sprzedane kolorowe obietnice.
Chaos. Brak komunikacji. Brak logiki.
Te trzy elementy niestety stanowią od samego początku podstawy epidemii covid w Polsce. Reportaż napisany przez Marcina Wyrwała i Małgorzatę Żmudkę jest napisany w taki sposób, że czyta się go bardzo szybko. Gorzej jest z przyswajaniem treści. Mimo lekkiego pióra, musiałam co kilkanaście stron robić sobie przerwę, bo krew mnie zalewała...
Nie sądziłam, że w tym roku uda mi się zawędrować tak daleko. A tu proszę, Garopaba - Brazylia (wygooglowane, pasuje). Główny bohater, triatlonista, pływak - o nieznanym imieniu, wyrusza do małego miasta w poszukiwaniu dziadka. Wydawałoby się, że jedna z wielu opowieści. Książka napisana w dziwny, ciężki sposób, który wymaga sporo skupienia. Dałam się lekko przekupić budowie zdań, które wkręciły w historię. Dialogi, które nie są w żaden sposób oznaczone. Na samym początku ciężko było odróżnić co, kto, z kim. Każde wydarzenie ciągnie za sobą kolejne, mimo że akcja do szalonych nie należy. Główny bohater dodatkowo cierpi na chorobę, która uniemożliwia mu rozpoznawanie twarzy. I to jak dla mnie był ten punkt zaczepienia, że człowieka nie sztuka zapamiętać z twarzy, ale z tego, co robi 😉
A za opiekę nad psem wlepiam temu panu 💚
"Kiedy się najmniej spodziewasz, coś się pojawia."
Nie sądziłam, że w tym roku uda mi się zawędrować tak daleko. A tu proszę, Garopaba - Brazylia (wygooglowane, pasuje). Główny bohater, triatlonista, pływak - o nieznanym imieniu, wyrusza do małego miasta w poszukiwaniu dziadka. Wydawałoby się, że jedna z wielu opowieści. Książka napisana w dziwny, ciężki sposób, który wymaga sporo skupienia. Dałam się lekko przekupić...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sztuka, jak to sztuka – wyższa, niższa. Autor bardzo skutecznie przykuwa uwagę tytułem, ale trochę daje pstryczka w nos. W końcu „Twoje oczekiwania nie są moimi obietnicami” 😊
Nie czytam ebooków, bo nie lubię. Nie czytam poradników, bo nie lubię. A tu bach! Nie dość, że ebook, to jeszcze poradnik… Jednak nie taki suchy, teoretyczny i nudny. Jest psychologicznie, czyli tak jak lubię. Panowie odwalili kawał dobrej roboty. Napisana przystępnie, interesująco i co istotne z dużą dawką humoru. Bardzo lekka rozmowa dwóch panów, o tym, co istotne w życiu, o męskiej psychice. No i ten motyw Bieszczad :D
Uważam, że jest bardzo potrzebna, kierowana głównie do mężczyzn, ale i kobiet. Edukacja w tym zakresie niestety leży i kwiczy. I to, co jest podstawą dosłownie wszystkiego, na to kładziony jest nacisk – komunikacja. Rozmawiajcie ludzie ze sobą, bo Wam się wszystko… położy.
Sztuka, jak to sztuka – wyższa, niższa. Autor bardzo skutecznie przykuwa uwagę tytułem, ale trochę daje pstryczka w nos. W końcu „Twoje oczekiwania nie są moimi obietnicami” 😊
Nie czytam ebooków, bo nie lubię. Nie czytam poradników, bo nie lubię. A tu bach! Nie dość, że ebook, to jeszcze poradnik… Jednak nie taki suchy, teoretyczny i nudny. Jest psychologicznie, czyli tak...
Miało być lekko i przyjemnie, i tak też było. Przyznam się, że zwyczajnie nie chce/chciało mi się ostatnio nic czytać. A że urlop, to może się przełamię... No i pojechała ze mną "Osaczona".
Spodziewałam się tandetnego romansidła, który i tak nie ma racji bytu, i jest naszpikowany przerostem fantazji autorki. Troszkę się pomyliłam.
Główna bohaterka po 30-stce, z kredytem, z mężem (którego po pierwszych stronach odesłałabym na księżyc), kotem i problemami w pracy. W sumie można uznać, że stereotypowe życie. Jednak stopniowo wszystko zaczyna się psuć i wydarzenia przyjmują obrót, którego się nie spodziewałam.
Jest humor, cięta riposta, sensacja, momentami nawet kryminał. Historia ma też dużo motywów bajkowych, no ale :) Lekko i szybko się czytało, tak też szybko o niej zapomnę.
Miało być lekko i przyjemnie, i tak też było. Przyznam się, że zwyczajnie nie chce/chciało mi się ostatnio nic czytać. A że urlop, to może się przełamię... No i pojechała ze mną "Osaczona".
Spodziewałam się tandetnego romansidła, który i tak nie ma racji bytu, i jest naszpikowany przerostem fantazji autorki. Troszkę się pomyliłam.
Główna bohaterka po 30-stce, z...
Troszeczkę odwlekło mi się przeczytanie tej części, za co powinnam się wstydzić. Wchłonęłam w dwa dni, ale ale może nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może teraz będę krócej czekała na kolejną część? Bo chyba będzie p. Remigiuszu?
No przecież i bez żartów ta historia tak się nie może skończyć...
Jest napięcie, jest ciągła akcja wszystko idealnie - tak jak lubię. Poczucie humoru Zaorskiego <3 skrada moje serce (takiego męża szukam - no może nie dosłownie).
Poruszona ciężka tematyka gwałtu, choroby psychicznej, oscylowanie na granicy prawa. Zagadka goni zagadkę, mimo tony przeczytanych kryminałów - no takiego obrotu spraw się nie spodziewałam i to najbardziej mi się podoba. Element zaskoczenia, to coś co bardzo cenię, w sedno.
Troszeczkę odwlekło mi się przeczytanie tej części, za co powinnam się wstydzić. Wchłonęłam w dwa dni, ale ale może nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może teraz będę krócej czekała na kolejną część? Bo chyba będzie p. Remigiuszu?
No przecież i bez żartów ta historia tak się nie może skończyć...
Jest napięcie, jest ciągła akcja wszystko idealnie - tak jak...
Czytam i widzę pozerkę jakich mało. Styl pisania prosty, nad którym nie trzeba się za bardzo zastanawiać, co sprawia, że kartki uciekają same. Taka typowa dzisiejsza Warszawka, aż przebija się z każdej strony (co nie oznacza, że tylko stolica korzysta z aplikacji:)). Dużo rzucania mięsem, dużo partnerów i dużo mądrości światopoglądowych wymieszanych z polityką, a jak już ktoś się z bohaterką nie zgadza to tam są drzwi. Ciekawi mnie, czy autorka chciała tą książką zaleczyć swoje kompleksy z niej wypływające? Czy celem była prezentacja ilości swoich partnerów życiowych. Nie lubię manii wyższości.
Szkoda, że dopiero końcówka jest o czymś i można nawet odrobinę zastanowić się nad danymi słowami. Nie zawiodłam się, bo raczej większych oczekiwań po tym tytule nie miałam.
„Czasem krzyżujemy z kimś nasze samotności i wychodzą z tego związki, przyjaźnie, relacje. Z tych krzyżówek rodzą się mieszańce, mniejsze samotności, skundlone, bękarcie. Nie są ani samotnością, ani miłością. Ojciec miał rodowód, ale matka była kundlem parkingowego. Mieszanka jest zawsze niejednorodna. Jakaś relacja ma odstające uszy niczym rasowa samotność, ale sylwetkę miłości. I tak dalej.”
Czytam i widzę pozerkę jakich mało. Styl pisania prosty, nad którym nie trzeba się za bardzo zastanawiać, co sprawia, że kartki uciekają same. Taka typowa dzisiejsza Warszawka, aż przebija się z każdej strony (co nie oznacza, że tylko stolica korzysta z aplikacji:)). Dużo rzucania mięsem, dużo partnerów i dużo mądrości światopoglądowych wymieszanych z polityką, a jak już...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bałam się, tak bardzo bałam się tej książki. Mimo szczerych chęci - odskoczni - od moich ukochanych kryminałów, wzięłam pod swoje skrzydła "Niegrzecznego Idola" . I nie powiem, że żałuję, ale nie jest to totalnie mój gatunek albo już wyrosłam z takich bajek na dobranoc.
To, co było wielkim plusem to samoczytalność - cały dzień, cyk pyk i po bólu.
Historia jak wiele innych poznają się przypadkiem, ona jest zwykłą dziewczyną ze wsi, on popularną gwiazdą rocka. Przez "nienawiść" do miłości, jak widać krótka droga.
Do szaleństwa doprowadzały mnie zwroty głównego bohatera Killiana do Libby typu "laleczko" oł noł, co za dużo to niezdrowo. Słodycz do przesady.
Przewidywalność osiągnęła górną granicę w tej książce.
Bałam się, tak bardzo bałam się tej książki. Mimo szczerych chęci - odskoczni - od moich ukochanych kryminałów, wzięłam pod swoje skrzydła "Niegrzecznego Idola" . I nie powiem, że żałuję, ale nie jest to totalnie mój gatunek albo już wyrosłam z takich bajek na dobranoc.
To, co było wielkim plusem to samoczytalność - cały dzień, cyk pyk i po bólu.
Historia jak wiele...
2020-06-03
Dwie kobiety, dwie ucieczki - ale to już było, ja zacznę inaczej.
Prowadzisz Czytelniku w miarę normalne życie (dla każdego definicja normalności dowolna, wedle uznania) wraz ze swoją druga połową (żoną, mężem). Owe sielankowe życie trwa, do momentu, kiedy druga osoba pokazuje swoje oblicze i zaczyna się nad Tobą znęcać. Najpierw psychicznie, później również fizycznie. Tracisz grunt pod nogami, bo to co wcześniej było constans, teraz jest zachwiane. Nie chcesz się jednak stać jedną z wielu ofiar takiego terrorysty i wpadasz na pomysł ucieczki. Przez długie lata układasz misterny plan wyswobodzenia się z rąk potwora.
Wyobrażasz sobie coś takiego? Ja też nie.
Historia opisana w książce, a właściwie historie, są przedstawione z perspektywy dwóch kobiet. Claire, która zaplanowała ucieczkę przed wpływowym mężem oraz Evy, która boryka się z życiem, w jakie się wplątała, a także bolesną przeszłością.
Obie spotykają się w tym samym miejscu, w tym samym czasie. Dokonują wymiany biletami lotniczymi (moim zdaniem ten element jest troszeczkę naciągnięty i wręcz nieprawdopodobny, ale przymykam na to oko), która zmienia ich życie na zawsze. Bo "Wszystko, czego kiedykolwiek chciałaś, jest po drugiej stronie strachu".
Jak się potoczą ich dalsze losy? Dlaczego obie tak zawzięcie pragną zmian w swoim życiu? Jakie tajemnice skrywają w tej powieści mężczyźni?
"Czy jesteśmy tymi osobami, za które się uważamy, czy też liczy się to, jak widzą nas inni? Czy oceniają nas przez pryzmat tego, co chcemy im pokazać, czy może raczej skupiają się na tym, co usilnie staramy się ukryć?"
W książce poznajemy dwie silne kobiece osobowości, zawzięte i skoncentrowane na swoim celu. Thriller psychologiczny, który prowadzony jest dwutorowo z perspektywy dwóch kobiet. Trzyma w napięciu do ostatniej strony, jednak dzięki swojej konstrukcji czyta się bardzo szybko i można powiedzieć, że "jeszcze tylko jeden rozdział" trwał aż do końca książki :)
Polecam i rekomenduję! Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Dwie kobiety, dwie ucieczki - ale to już było, ja zacznę inaczej.
Prowadzisz Czytelniku w miarę normalne życie (dla każdego definicja normalności dowolna, wedle uznania) wraz ze swoją druga połową (żoną, mężem). Owe sielankowe życie trwa, do momentu, kiedy druga osoba pokazuje swoje oblicze i zaczyna się nad Tobą znęcać. Najpierw psychicznie, później również fizycznie....
2020-05-21
Zaginięcia, morderstwa, rozlew krwi to coś, czego nie zabraknie w tej książce. Nie miałam okazji wcześniej spotkać się z tego typu reportażem, ani piórem Katarzyny Bondy. I żałuję, że to dopiero pierwszy raz! „Motyw ukryty” to pozycja dla kogoś, kogo interesują zagadki kryminalne, psychologia i wiktymologia.
Duet Katarzyny Bondy i Bogdana Lacha – najlepszego polskiego profilera mógł się okazać tylko wartą polecenia pozycją książkową. Każda z wykorzystanych historii brzmi tak, że nie chce się wierzyć, iż wydarzyło się to naprawdę.
Czytając tę książkę mamy okazję zapoznać się z osobami przejawiającymi objawy chorób psychicznych, czy psychoz na tle innych osób lub obsesji.
ażda z tych historii przeprowadza czytelnika przez profil zbrodniarzy, którzy potrafią z każdą zbrodnią doskonalić swoje „umiejętności” i podwyższają poprzeczkę kryminologom czy profilerom. Bogdan Lach przedstawia sprawy od strony zawodowca, który „ma okazję” na co dzień pracować przy niezbyt pozytywnych zdarzeniach.
Kiedy laik na miejscu zbrodni nie dostrzeże żadnego śladu, psycholog śledczy znajdzie coś, czego nikt inny nie dostrzeże. To, co nam wydaje się nie do rozwiązania, oni demaskują bez zawahania. Ktoś, kto wydawał się zwykłym człowiekiem potrafi okazać się największym zbrodniarzem. Profiler udowadnia, jak bardzo pozory mogą mylić.
Nie jest to pozycja naukowa, jest napisana przystępnym językiem i jest bardzo szybka do przyswojenia.
Mimo, że bardzo lubię taką tematykę (jakkolwiek dziwnie to brzmi) 😊 po przeczytaniu książki poczułam ulgę, że mogę się odciąć od tych historii. Są to wydarzenia, które miały miejsce i to summa summarum przeraża.
Za egzemplarz recenzencki dziękuje Wydawnictwu Muza.
Zaginięcia, morderstwa, rozlew krwi to coś, czego nie zabraknie w tej książce. Nie miałam okazji wcześniej spotkać się z tego typu reportażem, ani piórem Katarzyny Bondy. I żałuję, że to dopiero pierwszy raz! „Motyw ukryty” to pozycja dla kogoś, kogo interesują zagadki kryminalne, psychologia i wiktymologia.
Duet Katarzyny Bondy i Bogdana Lacha – najlepszego polskiego...
2020-05-10
Zdarzają się takie książki, kiedy po przeczytaniu prologu już wiesz, że będzie dobrze. Tak było tym razem.
Nika, po wielu ciężkich przejściach w swoim życiu stawia na ucieczkę do Gdyni, gdzie prowadzi swój pensjonat. Co robić, kiedy walczysz ze swoimi demonami przeszłości, a jesteś świadkiem morderstwa, które ma miejsce w wynajmowanym u Ciebie pokoju? Bohaterka nie ma pewności, czy to, co widziała wydarzyło się naprawdę, czy znowu popłynęła z lekami i alkoholem. Policja traktuje jej zeznania z przymrużeniem oka, ignorując sprawę.
I tutaj zaczyna się dopiero dziać. Nika bierze sprawy w swoje ręce i rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Stawia sobie za cel udowodnienie organom ścigania, że nie miała przywidzeń do tego, co widziała i nie jest to kolejny flashback.
Okazuje się, że kobieta, którą widziała nie żyje od dwóch lat. Tym samym wdeptujemy w świat show biznesu, gdzie główną rolę odgrywają pieniądze i przede wszystkim kłamstwo.
Zawiłe relacje, wracająca jak bumerang matka, której bohaterka nie chce znać składają się w całość, jako doskonały thriller psychologiczny. Dawno nie miałam okazji czytać tak dobrze napisanej powieści. Jest to dla mnie bardzo ważny element, bo jak coś się dobrze czyta, to wchodzi jak złoto!
Analiza psychologiczna bohaterów? W to mi graj! Momentami można było się zgubić, co jest prawdą, a co flashbackiem bohaterki. Książkę pochłonęłam w kilka dobrych godzin, a to o czymś świadczy :) Emocje wariują do ostatniej strony, w końcu "Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj".
Ewa Przydryga, poproszę o więcej!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Zdarzają się takie książki, kiedy po przeczytaniu prologu już wiesz, że będzie dobrze. Tak było tym razem.
Nika, po wielu ciężkich przejściach w swoim życiu stawia na ucieczkę do Gdyni, gdzie prowadzi swój pensjonat. Co robić, kiedy walczysz ze swoimi demonami przeszłości, a jesteś świadkiem morderstwa, które ma miejsce w wynajmowanym u Ciebie pokoju? Bohaterka nie ma...
2020-05-03
Londyn.
Fiona wraca z krótkiego wyjazdu do swojego domu. Jak się okazuje ten dom już nie jest jej. Spotyka tam nowych lokatorów. Po całym dobytku jej rodziny nie ma śladu. Mąż również przepadł bez wieści.
Miałam okazję poznać całą historię od podszewki, czyli od kłamstw, które gonią inne kłamstwa, niedopowiedzeń i nasilającej się niepewności, co dalej?
Jak wiadomo nie od dzisiaj kłamstwo ma krótki stópki i zawsze wyjdzie na jaw. Bram - mąż Fi mógłby napisać na ten temat esej. Od jednego wydarzenia ciągnie się cały łańcuch nieszczęść, które ciągną za sobą kolejne.
Przed rozpoczęciem książki czytałam mieszane opinie. Sama jednak zweryfikowałam i uważam, że jak najbardziej godna przeczytania. Nie jest to może thriller, ale dramat obyczajowy. Jeżeli ktoś liczy na szaloną akcję z zawrotnym tempem - może się trochę rozczarować. Nie ukrywam, że dałam się porwać tej historii mimo, że bohaterowie czasami wydawali się naiwniakami i myślałam sobie "serio?". No, ale każdy z nas popełnia jakieś gafy, po których stuka się w głowę albo chowa głowę w piasek :)
Całość podzielona była na opis historii widziany oczami Fi oraz Brama - który mimo swojej bogatej kartoteki policyjnej bardziej zwrócił moją uwagę.
Samo zakończenie jest dość... Specyficzne. Pozostawia czytelnikowi pole wyobraźni :) Jedno jest pewne, kłamstwa nigdy nie wróżą niczego dobrego!
Za egzemplarz dziękuję @wydawnictwomuza :)
Londyn.
Fiona wraca z krótkiego wyjazdu do swojego domu. Jak się okazuje ten dom już nie jest jej. Spotyka tam nowych lokatorów. Po całym dobytku jej rodziny nie ma śladu. Mąż również przepadł bez wieści.
Miałam okazję poznać całą historię od podszewki, czyli od kłamstw, które gonią inne kłamstwa, niedopowiedzeń i nasilającej się niepewności, co dalej?
Jak wiadomo nie...
2020-04-21
Wyspa Doggerland, na pierwszy rzut myślałam, że będzie tutaj powiązanie z psami, jednak się myliłam.
W moim przypadku miała miejsce (ponownie) ocena po okładce, która bardzo trafia w moje gusta - prosta, minimalistyczna i taka można powiedzieć typowo skandynawska, zdecydowany plus.
Treściowo. Nie czytałam wielu kryminałów skandynawskich, ale w tym się odnalazłam i ten klimat mi odpowiada. Początkowo próbowałam się wkręcić w treść i chciałam tu i teraz akcji. Jednak nie tym razem. Teraz już wiem, że w tego rodzaju książkach nie ma nic na tacy i na tę wisienkę na torcie trzeba poczekać.
Pani komisarz spędza noc ze swoim szefem, po której wszystko się tak naprawdę zaczyna. Morderstwo. Krok za krokiem dochodzenie do sedna sprawy, po nitce do kłębka. Kobieca intuicja nie zawiodła głównej bohaterki i nawet na moment nie straciła czujności w swoich działaniach - no może lekko pod koniec książki :)
Bardzo ciekawie utworzona fabuła, liczne wątki, postaci (których skandynawskie nazwiska na początku mi się myliły) jak dla mnie całość na ogromny plus. Akcja pod koniec przyspieszyła w takim tempie, że nawet nie wiem kiedy zastał mnie świt.
Pozycja była dla mnie czymś nowym, na samą myśl o otrzymaniu książki przebierałam nogami i się nie zawiodłam. Bardzo polecam i czekam na kolejną część :)
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Wyspa Doggerland, na pierwszy rzut myślałam, że będzie tutaj powiązanie z psami, jednak się myliłam.
W moim przypadku miała miejsce (ponownie) ocena po okładce, która bardzo trafia w moje gusta - prosta, minimalistyczna i taka można powiedzieć typowo skandynawska, zdecydowany plus.
Treściowo. Nie czytałam wielu kryminałów skandynawskich, ale w tym się odnalazłam i ten...
2020-03-21
Długo się zastanawiałam, jak ująć treść tej książki w słowa.
Otrzymałam od Wydawnictwa książkę, która ma 200 stron, spodziewając się nie wiadomo dlaczego opasłego tomiszcza. Pierwsze zaskoczenie - pozytywne. Myślałam sobie raz dwa machnę tę pozycję, w końcu jest mega cieńka. Nic bardziej mylnego.
Pewnie przeczytałabym ją w jeden dzień, ale czy jej "wielkość" by mnie nie zgniotła?
Debiut, mała ilość stron, krótkie rozdziały, krótkie zdania. Treściowo bije z tej książki taka moc, że niektóre 500 stronicowe mogą jej pozazdrościć.
Historia opowiedziana oczami dziewczynki i już po zaledwie kilkunastu stronach dostajemy treściowo w twarz - dosłownie i w przenośni. Problemy, które się rodzą i te które już trwały, narastają. Czteroosobowa rodzina z problemami, z przemocą, próbą odreagowania. Pokój trupów. Matka nazywana amebą. Ojciec używający przemocy. Brat z robakami w głowie.
To się nie mogło skończyć dobrze. Pozory zachowane do końca, na tyle na ile się da. Normalna z zewnątrz rodzina, której nikt o nic by nie podejrzewał. Do momentu, kiedy czara goryczy zostaje przelana. Mocna, dająca do myślenia.
Długo się zastanawiałam, jak ująć treść tej książki w słowa.
Otrzymałam od Wydawnictwa książkę, która ma 200 stron, spodziewając się nie wiadomo dlaczego opasłego tomiszcza. Pierwsze zaskoczenie - pozytywne. Myślałam sobie raz dwa machnę tę pozycję, w końcu jest mega cieńka. Nic bardziej mylnego.
Pewnie przeczytałabym ją w jeden dzień, ale czy jej "wielkość" by mnie nie...
W tym dziwnym roku nie było mi dane wyjechać dalej - poza granice kraju, ale… na sam koniec wylądowałam w Grecji!
Mimo, że cała akcja książki dzieje się podczas wakacji, nie ujęłabym jej za stricte wakacyjną. Bohaterki Marta i Ala poradziłby sobie ze swoją energią i entuzjazmem, ze wszystkimi przeciwnościami równie dobrze na biegunie północnym, chociaż byłoby to mniej przyjemne niż w słońcu Kefalonii.
Na wstępie miałam okazję zapoznać się z początkami przyjaźni dziewcząt, z tym, jak wygląda ich życie na co dzień. Zaraz potem rodzi się pomysł wyjazdu na wakacje. Większość entuzjastów podróżniczych, o ile nie każdy wie, że w momencie pojawienia się planów na wyjazd zaczyna się wielkie odliczanie (albo skreślanie dni w kalendarzu). Tutaj również to poruszenie dało się zauważyć.
Sam wyjazd obfituje w pasmo mniej lub bardziej szczęśliwych wydarzeń i mogę powiedzieć, że przeszło mi przez myśl “a myślałam, że tylko ja jestem na wyjazdach chodzącym piątkiem trzynastego”. Jednak stawiają czoła kolejnym wyzwaniom, które mimo napiętych sytuacji summa summarum obracają w żart.
Mimo, że mieszkają w innych miastach, można wyczuć między nimi więź przyjaźni, która zakiełkowała w czasach studenckich, ale czy przetrwa ona ten wyjazd?
Pojawiają się też bardziej przyziemne problemy, z którymi większość trzydziestolatków się boryka, dodatkowo przemyślenia nad życiem.
Książkę wchłonęłam w kilka godzin. Przy okazji, dowiedziałam się, co jest tytułową Guruną :) Bardzo lekka, przyjemna i przepełniona żartami dziewczyn pozycja, dzięki której można oderwać się od rzeczywistości.
W tym dziwnym roku nie było mi dane wyjechać dalej - poza granice kraju, ale… na sam koniec wylądowałam w Grecji!
więcej Pokaż mimo toMimo, że cała akcja książki dzieje się podczas wakacji, nie ujęłabym jej za stricte wakacyjną. Bohaterki Marta i Ala poradziłby sobie ze swoją energią i entuzjazmem, ze wszystkimi przeciwnościami równie dobrze na biegunie północnym, chociaż byłoby to mniej...