-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2016
2017
Co ucieszy steampunkowców, to uwielbienie z jakim pisarz – zawodowy naukowiec – opisuje najdrobniejsze szczególiki wymyślonych przez siebie mechanizmów, zgodnie z założeniem, że nawet jeśli jego pomysł nie istnieje, to i tak trzeba udowodnić, że w tym świecie ma prawo zadziałać. Ta techno-upartość przywodzi na myśl Harrisona i jego „Tunel transatlantycki”, z tą różnicą, że Tregillis faktycznie chce przedstawić coś więcej niż inżynierskie fantazje.
Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/wojny-alchemiczne-tregillisa-zebatkowe-szalenstwo-calego/
Co ucieszy steampunkowców, to uwielbienie z jakim pisarz – zawodowy naukowiec – opisuje najdrobniejsze szczególiki wymyślonych przez siebie mechanizmów, zgodnie z założeniem, że nawet jeśli jego pomysł nie istnieje, to i tak trzeba udowodnić, że w tym świecie ma prawo zadziałać. Ta techno-upartość przywodzi na myśl Harrisona i jego „Tunel transatlantycki”, z tą różnicą, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2017
„Wojny mechaniczne” to ciekawy przykład historii alternatywnej, zawieszony gdzieś pomiędzy magitekiem a steampunkiem, z widoczną przewagą tego pierwszego. Pokrewieństwo ze steampunkiem jest dosyć powierzchowne, z czego zresztą żartuje sam autor, wplatając w fabułę odniesienia do niepraktycznego charakteru parowej broni, używanej przez Francuzów. Akcja rozgrywa się w świecie, w którym pod koniec XVII stulecia stworzono inteligentne maszyny. Te, nie potrzebując odpoczynku, a nawet źródła mocy, stały się podstawową siłą roboczą dla swoich ludzkich panów, jednocześnie cierpiąc katusze z powodu podtrzymywanego magicznie posłuszeństwa.
Recenzja: http://steampunk.info.pl/wojny-alchemiczne-tregillisa-zebatkowe-szalenstwo-calego/
„Wojny mechaniczne” to ciekawy przykład historii alternatywnej, zawieszony gdzieś pomiędzy magitekiem a steampunkiem, z widoczną przewagą tego pierwszego. Pokrewieństwo ze steampunkiem jest dosyć powierzchowne, z czego zresztą żartuje sam autor, wplatając w fabułę odniesienia do niepraktycznego charakteru parowej broni, używanej przez Francuzów. Akcja rozgrywa się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017
Steampunk, piraci, okręty parowe. Czy może być coś fajniejszego? Ten chłopięcy entuzjazm gasi jedynie fakt, że piraci z Niezatapialnej nie pływają po morzach i oceanach, a po rzekach i jeziorach. Ale przynajmniej rozbojów dokonują z pokładu parowca, a to podnosi współczynnik fajności wyżej, niż sięgnął którykolwiek z bohaterów Stevensona.
Niestandardowy dla pirackiego kanonu jest nie tylko napęd łajby, ale także jej załoga, złożona niemal wyłącznie z płci pięknej. Przewodzi jej kapitan (kapitanica?) o swojsko-obco brzmiącym nazwisku Jollienesse Rożnowski (dla przyjaciół Nes), która staje przed poważnym wyzwaniem. Otóż, pirackie wybryki zaczęły coraz bardziej ciążyć możnym i postanawiają zrobić co tylko mogą, by ograniczyć ich swobodę oraz zyski. A! Jeszcze gdzieś po drodze sprawy utrudnia wątek romansowy, bez którego powieść awanturnicza byłaby niekompletna.
Recenzja: http://steampunk.info.pl/steampunk-krainie-tysiaca-jezior-recenzja-zatopic-niezatapialna/
Steampunk, piraci, okręty parowe. Czy może być coś fajniejszego? Ten chłopięcy entuzjazm gasi jedynie fakt, że piraci z Niezatapialnej nie pływają po morzach i oceanach, a po rzekach i jeziorach. Ale przynajmniej rozbojów dokonują z pokładu parowca, a to podnosi współczynnik fajności wyżej, niż sięgnął którykolwiek z bohaterów Stevensona.
Niestandardowy dla pirackiego...
2017
Nie wiem co gorsze. To, że przekroczywszy trzydziestkę sięgam po powieści skierowane do młodszych nastolatków, czy to, że ich lektura czasami sprawia mi więcej frajdy niż czytanie tych wszystkich mądrych książek, skierowanych do ludzi w moim wieku. Naprawdę nie wiem, ale niezależnie od tego, dziś bez cienia wstydu polecam wam pierwszy tom serii, którą w założeniu mieli czytać dwunastolatkowie. To „Kosmiczny dom Larklight”, pod którym podpisał się znany steampunkowcom Philip Reeve (to jemu zawdzięczamy ekranizowane przez Petera Jacksona ‘Żywe maszyny”).
[b]Recenzja[/b]: http://steampunk.info.pl/larklight/
Nie wiem co gorsze. To, że przekroczywszy trzydziestkę sięgam po powieści skierowane do młodszych nastolatków, czy to, że ich lektura czasami sprawia mi więcej frajdy niż czytanie tych wszystkich mądrych książek, skierowanych do ludzi w moim wieku. Naprawdę nie wiem, ale niezależnie od tego, dziś bez cienia wstydu polecam wam pierwszy tom serii, którą w założeniu mieli...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Na pierwszy rzut oka, książka Cherie Priest zapowiada się jak ostre, technologiczne porno w stylu ”Tunelu transatlantyckiego” Harrisona, gdzie bohaterowie ustępują miejsca dokładnym opisom technologii i zdumiewających wynalazków. W końcu cykl nazywa się „Stulecie machin” a do tytułu wepchnięto nazwę górniczego świdra. To jednak tylko pozory.
Steampunkowe mechanizmy rzecz jasna są obecne, ale w samej historii odkrywają niewielką rolę, zaś sama autorka po umieszczeniu ich w fabule zaraz ucieka do problemów swoich postaci. Dużo bardziej niż zębatkami, Priest lubi bawić się konwencją horroru w surwiwalowym wydaniu, z niekrytym uwielbieniem opisując wszechobecne hordy nieumarłych, oraz malejącą liczbę pocisków w magazynku.
To bardzo poprawna powieść, zbudowana wokół przemyślanej osi. Chociaż z początku steampunk wydaje się być pretekstowy, a historia oparta na najbardziej ogranych schematach gatunku, to w miarę lektury okazuje się, że za powstaniem książki stała nie tylko chwilowa moda na zębatki. Mimo to, czyta się bez zachwytów. Poza plastycznymi opisami skażonego miasta, Priest zabrakło po prostu iskry bożej. Czyta się w porządku, ale zachwytu nie ma. Skrzydła autorka rozwinęła dopiero w kolejnych tomach, tylko że…
Recenzja: http://steampunk.info.pl/kosciotrzep-cherrie-priest-steampunk-odmierzony-linijki/
Na pierwszy rzut oka, książka Cherie Priest zapowiada się jak ostre, technologiczne porno w stylu ”Tunelu transatlantyckiego” Harrisona, gdzie bohaterowie ustępują miejsca dokładnym opisom technologii i zdumiewających wynalazków. W końcu cykl nazywa się „Stulecie machin” a do tytułu wepchnięto nazwę górniczego świdra. To jednak tylko pozory.
Steampunkowe mechanizmy rzecz...
2017
„Czterdzieści i Cztery” to dokładnie ten rodzaj polskiego steampunku, na który czekaliśmy od… w zasadzie od zawsze. Z jednej strony to błyskotliwa zabawa z czytelnikiem, opierająca się na historii, narodowych mitach i fundamentach literackich, a więc dokładnie to, co nie wyszło w „Alkaloidzie” i co Janicz przerwał w połowie w „Pierwszej brygadzie”. Z drugiej to solidna literatura przygodowa, która broni się jako indywidualne dzieło.
Recenzja: http://steampunk.info.pl/krzysztof-piskorski-czterdziesci-recenzja-polski-steampunk/
„Czterdzieści i Cztery” to dokładnie ten rodzaj polskiego steampunku, na który czekaliśmy od… w zasadzie od zawsze. Z jednej strony to błyskotliwa zabawa z czytelnikiem, opierająca się na historii, narodowych mitach i fundamentach literackich, a więc dokładnie to, co nie wyszło w „Alkaloidzie” i co Janicz przerwał w połowie w „Pierwszej brygadzie”. Z drugiej to solidna...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
Napędzane parą dorożki, zębatkowe roboty i w pełni rozwinięte, sterowcowe lotnictwo. Witajcie w wiktoriańskim Londynie, takim jaki powinien być, gdybyśmy urodzili się we właściwej rzeczywistości. Marsz automatonów to jedna z tych powieści, które celowo i bez skrępowania wykorzystują dojrzałe, steampunkowe motywy.
Jak przystało na powieść czerpiącą z XIX-wiecznych wzorców, jest to kryminał, który rozpoczyna się od wrzucenia czytelnika w feerię schematów. Kiedy rzeczony czytelnik jest już przekonany, że wszystko dobrze zna i nic go nie zaskoczy – Mann przystępuje do wywracania wszystkiego do góry nogami.
Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/newbury-hobbes-marsz-automatonow-steampunkowy-spadkobierca-sherlocka/
Napędzane parą dorożki, zębatkowe roboty i w pełni rozwinięte, sterowcowe lotnictwo. Witajcie w wiktoriańskim Londynie, takim jaki powinien być, gdybyśmy urodzili się we właściwej rzeczywistości. Marsz automatonów to jedna z tych powieści, które celowo i bez skrępowania wykorzystują dojrzałe, steampunkowe motywy.
Jak przystało na powieść czerpiącą z XIX-wiecznych wzorców,...
2016
Nigdy nie ukrywałem, że najbardziej do steampunku ciągnie mnie ze względu na nieograniczone pokłady eskapizmu. To echo tej Verne’owskiej przygody, droga w nieznane, przez białe plamy na mapach i nieskrępowana wiara w to, że w równikowym gąszczu kryją się ruiny i zapomniane cywilizacje czekające na odkrycie. Pod tym względem Wilson osiąga mistrzostwo, tworząc wyszukany hołd dla klasyczne powieści przygodowej spod znaku Haggarda i Burroughsa, wzbogacony o współczesne spostrzeżenia. Wraz z Guilfordem zapuszczamy się poza granice kolonii, wraz z bohaterem dopisując kolejne rozdziały do reportażu ze spotkania z miejscem, na którym wcześniej nie postawił stopy żaden człowiek.
Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/darwinia-robert-charles-wilson/
Nigdy nie ukrywałem, że najbardziej do steampunku ciągnie mnie ze względu na nieograniczone pokłady eskapizmu. To echo tej Verne’owskiej przygody, droga w nieznane, przez białe plamy na mapach i nieskrępowana wiara w to, że w równikowym gąszczu kryją się ruiny i zapomniane cywilizacje czekające na odkrycie. Pod tym względem Wilson osiąga mistrzostwo, tworząc wyszukany hołd...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
„Szklane księgi porywaczy snów” Gordona Dahlquista to jakieś wielopiętrowe kuriozum. Ta stosunkowo często polecana na polskich forach powieść, życie zaczęła od wielomilionowej zaliczki, którą z niejasnych przyczyn wydawnictwo zapłaciło autorowi. Z tych pieniędzy nic się nie zwróciło, ale zachęcone takim budżetem zagraniczne wydawnictwa rzuciły się na licencje i tak tłumaczenie ukazało się nad Wisłą, a egzemplarz w końcu trafił w moje ręce. Słowo daję: nigdy wcześniej tak się nie wymęczyłem nad lekturą. Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/szklane-ksiegi-porywaczy-snow-najgorsza-ksiazka-czytalem/
„Szklane księgi porywaczy snów” Gordona Dahlquista to jakieś wielopiętrowe kuriozum. Ta stosunkowo często polecana na polskich forach powieść, życie zaczęła od wielomilionowej zaliczki, którą z niejasnych przyczyn wydawnictwo zapłaciło autorowi. Z tych pieniędzy nic się nie zwróciło, ale zachęcone takim budżetem zagraniczne wydawnictwa rzuciły się na licencje i tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
Każdy wieczór wygląda tak samo. Budzę się z krzykiem. Nad głową widzę znajome kontury sufitu sypialni. Czy to był tylko sen? Zrywam się z łóżka i biegnę do pracowni. Zrzucam z biurka stosy papierów. Drżącymi rękoma sięgam po gazetę. Nie! Ten koszmar dzieje się naprawdę. Zack Snyder nakręcił „Batman v Superman: Dawn of Justice”. Załamany siadam na fotelu i łapię się za głowę. Łapczywe łyki whisky nie zagłuszają kołatających się w głowie myśli: „Jak? Czemu? Co teraz?”. Nieświadomie wzrok kierują w stronę kolekcji rewolwerów, ale zanim sięgnę po nie w akcie ostatecznej desperacji zauważam pod nimi biblioteczkę, a na niej kilka zakurzonych tomiszczy z tytułem „Batman” na grzbiecie. Dopóki ktoś nie uruchomi wehikułu czasu i nie powstrzyma szaleńców przed stworzeniem tej abominacji, pozostaje zagłębić się w lekturze i poznać te historie, które okazały się zbyt dobre, by przenieść je na ekran.
Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/steampunkowy-batman-gotham-swietle-lamp-gazowych-master-of-the-future/
Każdy wieczór wygląda tak samo. Budzę się z krzykiem. Nad głową widzę znajome kontury sufitu sypialni. Czy to był tylko sen? Zrywam się z łóżka i biegnę do pracowni. Zrzucam z biurka stosy papierów. Drżącymi rękoma sięgam po gazetę. Nie! Ten koszmar dzieje się naprawdę. Zack Snyder nakręcił „Batman v Superman: Dawn of Justice”. Załamany siadam na fotelu i łapię się za...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
Gorące uczucia, podłe spiski i machinacje polityczne. Wbrew pozorom, te wątki również są tu obecne i wystarczyłoby ich na serial HBO. Problem w tym, że kiedy Harrison zaczyna je już rysować przed czytelnikiem, po chwili kompletnie je porzuca, by opisać kolejny element fantastycznej technologii.
Mi wystarczyło to, abym był zachwycony lekturą. Normalny czytelnik prawdopodobnie rzuciłby książką w kąt i poszukał na półce czegoś ciekawszego. I tu tkwi zarówno piękno, jak i przekleństwo „Tunelu transatlantyckiego”.
Poziom hermetyczności tej książki jest niewyobrażalna, dopóki się w nią nie wczytamy. To powieść, której z czystym sumieniem wystawiam najwyższą notę, ale jednocześnie nie mogę jej nikomu polecić. Mogę jednak zachęcić do samodzielnego przekonania się czy taka treść przypadnie wam do gustu.
Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/recenzja-tunel-transatlantycki-nareszcie-harry-harrison/
Gorące uczucia, podłe spiski i machinacje polityczne. Wbrew pozorom, te wątki również są tu obecne i wystarczyłoby ich na serial HBO. Problem w tym, że kiedy Harrison zaczyna je już rysować przed czytelnikiem, po chwili kompletnie je porzuca, by opisać kolejny element fantastycznej technologii.
Mi wystarczyło to, abym był zachwycony lekturą. Normalny czytelnik...
2015
Wiktoriański Londyn, XIX-wieczni podróżnicy w czasie, H.G. Wells jako jeden bohaterów i nawet zębatki wylewające się z okładki… Pierwsze wrażenie sprawia, że „Mapa czasu Felixa J. Palmy wydaj się zawierać samą esencję steampunku. W rzeczywistości jednak autor zakpił sobie ze wszystkich, którzy z takim nastawieniem rozpoczęli lekturę. A potem zakpił z tych, którzy zrozumieli ten żart. Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/mapa-czasu-filip-j-palma-steampunk-ksiazka-recenzja/
Wiktoriański Londyn, XIX-wieczni podróżnicy w czasie, H.G. Wells jako jeden bohaterów i nawet zębatki wylewające się z okładki… Pierwsze wrażenie sprawia, że „Mapa czasu Felixa J. Palmy wydaj się zawierać samą esencję steampunku. W rzeczywistości jednak autor zakpił sobie ze wszystkich, którzy z takim nastawieniem rozpoczęli lekturę. A potem zakpił z tych, którzy zrozumieli...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06
Tytułowy golem powinien zachęcić do lektury większość steampunkowców. Żydowski folklor bardzo dobrze przyjął się w retrofantastyce, czego znakomitym przykładem są „Siedemdziesiąt dwie litery” Teda Chianga. Problem w tym, że żaden stwór z gliny na kartach tej powieści się nie pojawia. Nie ma też żadnych sterowców, parowych robotów, nie wspominając nawet o goglach. Peter Ackroyd nie celował w fantastykę, zamiast tego skupił się na wdzięcznej tradycji wiktoriańskiego kryminału, wzbogacając go o współczesną dosłowność. Tytułowy golem to przydomek jakim prasa określa sadystycznego i bezlitosnego mordercę, pozbawiającego życia całe rodziny.
Cała recenzja tutaj: http://steampunk.info.pl/recenzja-golem-z-limehouse/
Tytułowy golem powinien zachęcić do lektury większość steampunkowców. Żydowski folklor bardzo dobrze przyjął się w retrofantastyce, czego znakomitym przykładem są „Siedemdziesiąt dwie litery” Teda Chianga. Problem w tym, że żaden stwór z gliny na kartach tej powieści się nie pojawia. Nie ma też żadnych sterowców, parowych robotów, nie wspominając nawet o goglach. Peter...
więcej mniej Pokaż mimo to2013
Od ponad stulecia wiele osób wierzyło, że „Dracula” Brama Stokera nie jest zamkniętą powieścią, a autor nigdy nie dokończył pracy nad kontynuacją. Kiedy kilka lat temu potomek pisarza obwieścił, że zamierza dokończyć historię słynnego wampira wielu fanów myślało, że spełnia się ich marzenie. Niestety „Dracula: Nieumarły” to koszmar dla purystów Stokera.
Cała recenzja tutaj: http://steampunk.info.pl/dracula-nieumarly-stoker/
Od ponad stulecia wiele osób wierzyło, że „Dracula” Brama Stokera nie jest zamkniętą powieścią, a autor nigdy nie dokończył pracy nad kontynuacją. Kiedy kilka lat temu potomek pisarza obwieścił, że zamierza dokończyć historię słynnego wampira wielu fanów myślało, że spełnia się ich marzenie. Niestety „Dracula: Nieumarły” to koszmar dla purystów Stokera.
Cała recenzja...
2012
Ktoś kiedyś uznał „Shreka” za apogeum postmodernizmu. Wniosek taki wyciągnął dlatego, że w jednym filmie zobaczył postaci z różnych bajek, bezlitośnie wymieszane z różnymi współczesnymi motywami. Jakkolwiek słuszne myślenie by to nie było, tytuł nadano przedwcześnie, bo prawdziwe kulturowe szaleństwo pokazały dopiero powieści typu „mashup”, w tym opisana niżej, najlepsza do tej pory książka o wojnie secesyjnej.
Cała recenzja tutaj: http://steampunk.info.pl/recenzja-abraham-lincoln-lowca-wampirow/
Ktoś kiedyś uznał „Shreka” za apogeum postmodernizmu. Wniosek taki wyciągnął dlatego, że w jednym filmie zobaczył postaci z różnych bajek, bezlitośnie wymieszane z różnymi współczesnymi motywami. Jakkolwiek słuszne myślenie by to nie było, tytuł nadano przedwcześnie, bo prawdziwe kulturowe szaleństwo pokazały dopiero powieści typu „mashup”, w tym opisana niżej, najlepsza do...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-16
O jakości pracy Moore’a niech świadczy to, że odtworzenie wiktoriańskiej rzeczywistości nie dotyczy tylko daty, która się pojawia na początku opowieści. Motywy, które kierują postaciami, ich zachowania i podejmowane decyzje wynikają bezpośrednio z ówczesnej mentalności.A stąd już tylko krok do niepoprawnych dzisiaj koncepcji rasy i płci. Jest to krok, który Moore odważnie podejmuje, co może sprawić, że historyczny autentyzm niektórych wątków może u delikatnego, współczesnego czytelnika wywołać szok.
Całą recenzja tutaj: http://steampunk.info.pl/recenzja-liga-niezwyklych-dzentelmenow-tomy-1-i-2/
O jakości pracy Moore’a niech świadczy to, że odtworzenie wiktoriańskiej rzeczywistości nie dotyczy tylko daty, która się pojawia na początku opowieści. Motywy, które kierują postaciami, ich zachowania i podejmowane decyzje wynikają bezpośrednio z ówczesnej mentalności.A stąd już tylko krok do niepoprawnych dzisiaj koncepcji rasy i płci. Jest to krok, który Moore odważnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-16
Dziedzictwo epoki wiktoriańskiej odcisnęło się na zachodniej literaturze, a tym samym na popkulturze. Mimo upływu lat, postaci takie jak kapitan Nemo, czy Dracula nadal potrafią konkurować z współczesnymi bohaterami i łotrami. Nikt jednak nie potrafił wykorzystać tego potencjału… Dopóki nie przyszedł Alan Moore.
Cała recenzja tutaj: http://steampunk.info.pl/recenzja-liga-niezwyklych-dzentelmenow-tomy-1-i-2/
Dziedzictwo epoki wiktoriańskiej odcisnęło się na zachodniej literaturze, a tym samym na popkulturze. Mimo upływu lat, postaci takie jak kapitan Nemo, czy Dracula nadal potrafią konkurować z współczesnymi bohaterami i łotrami. Nikt jednak nie potrafił wykorzystać tego potencjału… Dopóki nie przyszedł Alan Moore.
Cała recenzja tutaj:...
2013
Wciśnięcie do jednego tekstu Ady Lovelace, Nikoli Tesli, Winstona Churchilla, Hrabiego de Saint-Germain i Adolfa Hitlera wydaje się pomysłem karkołomnym. Nasze spojrzenie raptownie zmienia się, kiedy zdajemy sobie sprawę, że w tej samej opowieści występują Marsjanie i zapomniane bóstwa, a autor wszelkie wątpliwości rozwiewa słowami: „U mnie wszystko jest w porządku, to historia się pomyliła!”
Czytaj całą recenzję: http://steampunk.info.pl/recenzja-dziewczyna-plaszczka-i-inne-nienaturalne-atrakcje/
Wciśnięcie do jednego tekstu Ady Lovelace, Nikoli Tesli, Winstona Churchilla, Hrabiego de Saint-Germain i Adolfa Hitlera wydaje się pomysłem karkołomnym. Nasze spojrzenie raptownie zmienia się, kiedy zdajemy sobie sprawę, że w tej samej opowieści występują Marsjanie i zapomniane bóstwa, a autor wszelkie wątpliwości rozwiewa słowami: „U mnie wszystko jest w porządku, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
Gdzie zaczyna się i kończy steampunk? Antologia małżeństwa VanderMeerów na to pytanie nie odpowiada, tłumacząc to rozległymi granicami gatunku. Zamiast tego pokazuje wszystko na co czytelnik może natknąć się po drodze. Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/recenzja-steampunk-antologia/
Gdzie zaczyna się i kończy steampunk? Antologia małżeństwa VanderMeerów na to pytanie nie odpowiada, tłumacząc to rozległymi granicami gatunku. Zamiast tego pokazuje wszystko na co czytelnik może natknąć się po drodze. Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/recenzja-steampunk-antologia/
Pokaż mimo to
„Alkaloid” to w gruncie rzeczy dwie książki. Pierwsza – steampunkowo-przygodowa, obfitująca w porywające przygody i polityczno-przemysłowe spiski. Druga – przedziwny traktat o chemii, nieograniczonej władzy i fizyce kwantowej (sic!). Może wydawać się, że autor nie mógł zdecydować się czy chciał stworzyć literaturę wysoką, czy rozrywkową, ale fabuła prowadzona jest tak konsekwentnie, że nie ma mowy o jakiejkolwiek niespójności.
Cała recenzja: http://steampunk.info.pl/alkaloid-steampunk-recenzja/
„Alkaloid” to w gruncie rzeczy dwie książki. Pierwsza – steampunkowo-przygodowa, obfitująca w porywające przygody i polityczno-przemysłowe spiski. Druga – przedziwny traktat o chemii, nieograniczonej władzy i fizyce kwantowej (sic!). Może wydawać się, że autor nie mógł zdecydować się czy chciał stworzyć literaturę wysoką, czy rozrywkową, ale fabuła prowadzona jest tak...
więcej Pokaż mimo to