jak każda antologia dość nierówna - są opowiadania świetne, są zdecydowanie gorsze (nota bene dzieło G.R.R. Martina, którego nazwisko miało zachęcać do czytania, należy raczej do tych drugich),ale chyba właśnie o to chodziło;
mamy szansę zapoznać się z twórczością dotychczas nieznanych nam autorów, i zdecydować, czy sięgnąć po ich poważniejsze dzieła, czy też raczej omijać szerokim łukiem ich twórczość;
Lubię zbory opowiadań czytane z doskosku, pomiędzy większymi lekturami. Są "jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz na co trafisz". W tym wypadku część czekoladek okazuje się brukselką zapakowaną w sreberko, a ja zachodzę w głowę jakie prądy galaktyczne spowodowały, że panowie "redaktorzy" zdecydowali się umieścić w tym zbiorze takie perły jak np opowiadanie o gangu kradnącym tuby (dobra - suzafony) z orkiestr dętych i przemycające je do Meksyku (sic!). Ogólnie są lepsze i gorsze, trafi się cukierasek z orzechem laskowym i z krochmalem. Na sam koniec mamy wisienkę od Martina: opowiadanie fundacyjne dla nowego serialu HBO (cały sezon na 32 stronach). Jest to o tyle ciekawe, że wygląda ono jak streszczenie lektury pisane przez czwartoklasistę dla facetki od poldona. Ogólnie - mocno bez szału!