rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Oczywiście jestem ewenementem. Nie mogło być tak, że wzięłam się za serię od początku, tylko od kontynuacji, gdzie jak się domyślacie, brakuje mi wiadomości. Niemniej jednak nie zamierzałam się tym przejmować i śmiało zabrałam się za lekturę. Co mnie spotkało w powieści? Same dobre rzeczy, póki co wykręcę się z tego pytania umiejętnie.

Hermina dochodzi do siebie po trudnych sytuacji w pracy. Nie jest już policjantką, a żeby stanąć na nogi, musi przyjmować cały czas leki. Traf sprawia, że godzi się na przeprowadzenie śledztwa dla twórców popularnego podcastu. Jeszcze nie wie, ze to zmieni całkowicie jej życie.

Książka jest drugim tomem serii; nie ukrywam, że sporą przeszkodą było brak znajomości początku, chwilami niestety gubiłam się w tym, co czytałam. Nie chcę jednak umniejszać powieści, bo Autorka ma świetny warsztat, z fabułą się płynie i naprawdę przyjemnie było spędzić czas z tym tytułem. Podobało mi się, że kwestia chorób psychicznych, które tutaj były poruszone konkretnie i prawdziwie, zrobiła na mnie wrażenie, właśnie tym, że to nie była „macosza” robota, liźnięcie tematu – tylko konkretne obeznanie i podejście do tematu.

Fabuła jest porywająca, z przyjemnością śledziłam losy Herminy (tak, w ogóle uwielbiam jej imię), historia jest dynamiczna i cały czas coś się dzieje. Ten fakt sprawia, że chcemy tylko więcej i więcej. Teoretycznie miała być prosta sprawa, która jest szybka do rozwiązania, jednak w ostatecznym rozrachunku, okazuje się, że im dalej w las, tym więcej niewiadomych i więcej zagmatwania. Czytałam z zapartym tchem i zdecydowanie będę nadrabiać wcześniejszy tom, bo uważam, że nadrobienie luk, będzie idealnym sposobem na dobre popołudnie.

Podoba mi się, że pani Magdalena, połączyła wątek kryminalny z obyczajowym, nie mamy biegu przez śledztwo tylko dodatki normalnego życia, które zdecydowanie uderzają w mój gust literacki. Z pewnością sięgnę po inne powieści Autorki, bo mimo że to nasze pierwsze spotkanie, chętnie sięgnę po inne historie spod pióra powieściopisarki.

Oczywiście jestem ewenementem. Nie mogło być tak, że wzięłam się za serię od początku, tylko od kontynuacji, gdzie jak się domyślacie, brakuje mi wiadomości. Niemniej jednak nie zamierzałam się tym przejmować i śmiało zabrałam się za lekturę. Co mnie spotkało w powieści? Same dobre rzeczy, póki co wykręcę się z tego pytania umiejętnie.

Hermina dochodzi do siebie po...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Frankie Jochen Gutsch, Maxim Leo
Ocena 8,0
Frankie Jochen Gutsch, Maxi...

Na półkach:

Wielokrotnie nie mówi się o chorobach psychicznych, że są chorobami. Uważam, że to bardzo krzywdzące, bo przecież nie tylko ciało ma prawo chorować, w końcu duch to tez ważna rzecz, szczególnie jeśli główne skrzypce gra głowa. Kilka opinii o książce, jako powieści z humorem i jajem przewinęło mi się w internecie. Ale czy na pewno tylko z pełnym asortymentem śmiechu? Odniosłam wrażenie, że coś mnie ominęło?

Richard po stracie żony, po prostu pogrążył się w depresji. Traf sprawia, że w jego życia wprasza się Frankie – kot, z którym znajomość nie była od początku sielankowa. Jednak tych dwoje połączyła przyjaźń, której nie da się opisać inaczej, jak tą jedyną na całe życie. Oczywiście cała powieść, mimo że krótka jeśli mówimy o ilości stron, jest oparta na humorystycznej stronie pisarstwa. Jednakże... Ktoś, kto miał styczność z problemami, jakie dotyczą głowy, od ręki rozpozna tutaj problemy natury depresyjnej, samotność, ostrożność i inne schorzenia.

Podobało mi się ogromnie, że w taki odważny sposób nasz główny bohater jest spersonifikowany. Kocur, który mówi, raczej nie należy do częstych zjawisk, wyłączając oczywiście fantastyczne powieści z historią opartą na magii. Relacja tych dwoje, rozwija się na naszych oczach, ze wzruszeniem śledzimy, co zachodzi między bohaterami, którzy są perfekcyjnie dopasowani do zaistniałych sytuacji w opowieści. Głównym narratorem fabuły jest właśnie Frankie i spojrzenie na wszystko obserwujemy z kociej perspektywy – uwierzcie mi, taki zabieg wypadł genialnie!

Całościowo cieszy mnie, ze to nie tylko książka z humorem, a dotyka wielu ważnych aspektów życia. Język, jakim posługuje się ten duet, jest przyjemny i przede wszystkim bardzo lekki, co sprawia, że cały przekaz urzeka nas od pierwszych słów. Nie oczekujcie, że Frankie będzie super psychologiem, jakiego można spotkać w roli człowieka. Koczur nadal jest zwierzęciem – takie ma myślenie i sposób bycia, ale jednak możemy poczuć jego terapeutyczną moc.

I tak, jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, powiadam – to prawda, że kot, mimo że chadza swoimi ścieżkami, przywiązuje się do człowieka, poprawia nam humor – nie jesteśmy tylko właścicielami, ale przede wszystkim jesteśmy rodziną. I tak, działania lecznicze też ma, mój Pan Kot ma zwyczaj wygrzewania mi kręgosłupa, który od kilka lat mam zoperowany :)

Wielokrotnie nie mówi się o chorobach psychicznych, że są chorobami. Uważam, że to bardzo krzywdzące, bo przecież nie tylko ciało ma prawo chorować, w końcu duch to tez ważna rzecz, szczególnie jeśli główne skrzypce gra głowa. Kilka opinii o książce, jako powieści z humorem i jajem przewinęło mi się w internecie. Ale czy na pewno tylko z pełnym asortymentem śmiechu?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy w swojej pracy odnajdzie coś ciężkiego. Połowę życia przepracowałam w handlu, więc doskonale wiem, z czym się łączy obsługa klienta. W sklepach najczęściej to ekspedientka jest „opluwana” za obsługę, mimo że zawalił ktoś inny. Na różnych infoliniach jest podobnie – to pani konsultanta zbiera bluzgi za to, że nawalił np. informatyk. Ale czy faktycznie każdy z nas powinien takie ochrzany dostawać? Przecież zawsze jest wyjście z sytuacji, a każdy daje z siebie (przeważnie) wszystko! Pracowałam również w biurówce – dofinansowaniach europejskich – także nie jest to łatwe zadanie – masa przepisów, rozliczeń, tabelek, na wszystko musi być dokument.

Autorka przytacza nam historię młodej Japonki, która znużona pracą od lat w jednym miejscu, postanawia zmienić zatrudnienie. Dziewczynę w nowe rejony kariery, popycha przede wszystkim nieustający stres, wypalenie zawodowe, a także przewlekłe zmęczenie. Na przestrzeni poszukiwań, dochodzi do wniosku, że lekka praca nie istnieje – w każdej firmie czy w każdym zajęciu potrzeba, chociaż krztyny zaangażowania do tego co się robi, a nasza bohatera za wszelaką cenę nie chciała tej angażacji dać.

Pod oprawą żartu i sporej ilości humoru, kryje się mocno przygnębiający obraz tego, co w każdym kraju się pojawia – zatarcie granicy między pracą, a koleżeństwem; mobbing czy brak różnorodności na rynku pracy. Oferty pracy niestety głównie kręcą się za najniższą krajową w sklepach, na ochronie, sprzątaniu czy innych pozycjach, za które nie można oczekiwać wypłaty takiej, jakby się chciało.

Uważam ten tytuł za świetną powieść, dobitną i prawdziwą, dodatkowo myślę, że można było stworzyć pięć odrębnych książek. Jako całość przedstawia, że czego by człowiek nie robił odpowiedzialność, nawet jeśli minimalna – jest, była i zawsze będzie. Język Autorki podobał mi się od początku, fabuła prowadzona jest pierwosobowo, więc dokładnie wiemy, co bohaterka chce przekazać odbiorcy. Towarzyszymy kobiecie, w jej poszukiwaniach jak i rozterkach szargających jej umysłem. Jednak nie powiem Wam, czego próbowała – tego musicie dowiedzieć się sami!

Bardzo mi ta powieść odpowiadała. Jej lekkość pozwoliła odpocząć, jej treść pozwoliła na przemyślenia i refleksje. Całościowo przysporzyła mi kolejnego tytułu, który wpasował się w moje literackie upodobania.

Każdy w swojej pracy odnajdzie coś ciężkiego. Połowę życia przepracowałam w handlu, więc doskonale wiem, z czym się łączy obsługa klienta. W sklepach najczęściej to ekspedientka jest „opluwana” za obsługę, mimo że zawalił ktoś inny. Na różnych infoliniach jest podobnie – to pani konsultanta zbiera bluzgi za to, że nawalił np. informatyk. Ale czy faktycznie każdy z nas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki obyczajowe. Niby są to zwykłe historie o ludzkim życiu, ale mają to coś, co zawsze przepełnia mnie spokojem i sprawia, że z przyjemnością przy nich odpoczywam. Są też tacy, którzy specjalizują się w powieściach życia codziennego i sięgam po nich z radością. Jedną z nich jest właśnie pani Jolanta Kossowska, która za każdym razem serwuje nam emocjonalny czas z książką.

Madera to miejsce, które skrywa miłość Julii i Filipa. Ich cudowne dni i namiętne noce. To właśnie na wyspie doszło do ich zaręczyn. Młodzi po powrocie do Polski, oddają się przygotowaniom do ślubu oraz codzienności. Po wieczorze kawalerskim Filip wysyła ukochanej wiadomość, a następnie znika bez śladu… To wielowątkowa i wielopokoleniowa opowieść o miłości. Takiej zwykłej, acz prawdziwej! Nie ukrywam, że początkowo założyłam, iż fabuła będzie przypominać nowoczesne wydanie „Romea I Julii”, ale chwała niebiosom pomyliłam się ogromnie.

Pani Jolanta uraczyła nas masą uczuć w tej powieści – od radości z powodu małżeństwa, poprzez strach, ból, rozczarowanie, stratę, wiele tajemnic i drastyczne kroki. W czym? To pozostawię Wam do okrycia, bo nie chodzi o to, by spolerować, a po prostu zachęcić Was do dobrego czytadła. Podobało mi się bardzo, że mogłam wybrać się na Maderę, bez wychodzenia z domu, siedząc pod kocem z kubkiem gorącej herbaty, z przytulonym kotem. Wielokulturowość też odgrywa tutaj swoją rolę, dzięki czemu przyjemniej towarzyszy się Julii.

Jak to na kartach książek pani Kosowskiej bywa, historia skłania nas do refleksji o życiu i umieraniu, a i również o rodzinnych więzach, relacjach, negatywnych sprawach. Bohaterowie są autentyczni, normalni, chociaż mam problem z Julią, ale nie każdego bohatera musimy od razu rzucać sobie w ramiona. Mimo wszystko przez fabułę się płynie, a tytuł pozwala się rozczulić i odpocząć, przy wydarzeniach, które właśnie najlepiej smakują, czytając w fotelu.

Całościowo – przyjemnie było być zabraną przez Autorkę w kolejną podróż po świecie; zacnie spędziłam czas z Julią (mimo mojej niespecjalnej sympatii do dziewczyny) i dobrze było odkrywać z nią to, co przygotował dla niej los.

Lubię książki obyczajowe. Niby są to zwykłe historie o ludzkim życiu, ale mają to coś, co zawsze przepełnia mnie spokojem i sprawia, że z przyjemnością przy nich odpoczywam. Są też tacy, którzy specjalizują się w powieściach życia codziennego i sięgam po nich z radością. Jedną z nich jest właśnie pani Jolanta Kossowska, która za każdym razem serwuje nam emocjonalny czas z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje w innych krajach? Ot tak, po prostu? Nie ukrywam, że rzadkością jest, bym miała takie przemyślenia. Trafia się, bo nie jestem zupełnie ignorantką, ale jednak nie często zaprzątam sobie takimi sprawami głowę. Szczególnie, że nie posiadam TV i nie jestem na bieżąco z informacjami światowymi. Oczywiście, że co ważniejsze rzeczy i tak do mnie docierają, ale są też takie, które zupełnie nie mają prawa bytu w mojej codzienności. Czy to błąd? Możliwe, ale na pewne rzeczy nawet ja nie mam wpływu.

Książka z pozoru opowiada o dwóch czarnoskórych dziewczynkach i ich życiu. Wydawałoby się, że to nic nadzwyczajnego, ale to potrafi być błędne myślenie. W trakcie lektury oddajemy się w pełni ich codzienności i odkrywamy, że ta historia ma drugie dno. Zobaczymy niewolnictwo, „niesprawiedliwość społeczną”, rasizm, przemoc domową i nie tylko. To bolesny obraz, jak błahe rzeczy potrafią zróżnicować podejście jednego człowieka do drugiego, a przecież każdy z nas zasługuje na szacunek i godne życie.

To bardzo trudna powieść, nie dla każdego. Wydawałoby się, że wszystkie negatywne rzeczy zostały już napisane, opowiedziane, przytoczone. Odnoszę wrażenie, że za każdym razem, gdy trzymam taką historię w dłoniach, daje mi ona coś nowego; coś innego; coś, czego jeszcze nie miałam okazji odkryć. Miałam wrażenie, że fabuła rozrywa mnie na pół. Jest napisana z ogromnym współczuciem, ale zarazem nagą brutalnością, która wyrywa nam ogromną ranę na duszy, którą nie łatwo będzie zaleczyć.

Całościowo tytuł urzeka, łapie za serce, pokazuje inną stronę życia, takiej, której nie znamy, której nie zasmakowaliśmy w pełnej krasie, gdzie możemy cieszyć się, że jesteśmy tam, gdzie jesteśmy. Surowa rzeczywistość dotyka nas bardzo cierpko. Nie pozostawia złudzeń, obnaża przed nami prawdę, że to, co napisał Autor, jest zwyczajnie w świecie prawdą i takie historie, mają możliwość istnieć; opowiadają o życiu realnych ludzi. Myślę, że ten tytuł się kosztuje, analizuje, docenia i zostawia w głowie na długo. I tak właśnie powinno być…

Czy zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje w innych krajach? Ot tak, po prostu? Nie ukrywam, że rzadkością jest, bym miała takie przemyślenia. Trafia się, bo nie jestem zupełnie ignorantką, ale jednak nie często zaprzątam sobie takimi sprawami głowę. Szczególnie, że nie posiadam TV i nie jestem na bieżąco z informacjami światowymi. Oczywiście, że co ważniejsze rzeczy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ile razy bym się nie zarzekała, że więcej nie czytam mafii, tak zza rogu wychyla się dobry tytuł od Autorki, którą znam. No i jak ja mam sobie odmówić? Absolutnie, nie wolno! Wcześniejsze powieści Pisarki były doskonałe, więc i tym razem nastawiłam się na rewelacyjną lekturę. Może trochę na wyrost, bo przecież każdemu może się noga powinąć. Czy jednak pani Agnieszka mnie zawiodła, kolejnym tomem? Nie ma takiej możliwości!

Gemma od lat była chowana pod kloszem rodziny, jednak brat uznał, że ostatni rok studiów może dokończyć na normalnej, pospolitej uczelni. Jak możemy się już domyślić Cristiano to brat z syndromem, w którym za wszelką cenę ma chronić młodszą siostrę, chociażby za cenę życia. Jednak dziewczyna uprosiła o trochę normalności. Tak właśnie trafia na podium i zostaje nagrodą w zakładzie trzech chłopaków, którzy stawiają sobie za cel uwiedzenie jej.

Wstępnie martwiłam się, że pani Bruckner nie do końca pójdzie w kierunku, który wcześniej pozwoliła nam posmakować. Obawiałam się mafijno – szkolnej historyjki, która może mnie zniesmaczyć, ale kurczę, przecież to AGNIESZKA BRUCKNER! Nie może mnie zawieść i oczywiście mnie nie zawiodła. Podobało mi się przede wszystkim to, że jak zawsze postacie są charakterne, a Gemma jest dziewczyną, która nie chce być oceniana przez pryzmat nazwiska czy kasy. Pierwszy pokłon zaliczony. To kobietka, która jest niesamowicie temperamentna, może trochę wyrywna, ale jest świetna i bardzo ją lubię.

O dziwo, również polubiłam jej brata, który naprawdę nie chciał dopuścić do jej krzywdy. To równy gość, sama mogłabym mieć takiego członka rodziny! Elliot początkowo nie zdobył mojej sympatii i chociaż później pokazał, że ma jednak co nieco w głowie, mam wrażenie, że już było za późno, by go polubić. Pierwsze wrażenie zasiało się we mnie tak mocno, że już po ptokach. Nie zmienia to faktu, że z całego serca dopingowałam tej parce, bo przecież każdy chce być szczęśliwy i zasługuje na happy end. Tutaj mamy pokłon drugi, bo Autorka nie poszła na łatwiznę i postanowiła chyba jeszcze więcej kłód i przeszkód rzucić pod nogi bohaterom, w sumie już na samym starcie.

Fabuła oczywiście kręci się wokoło młodszej dwójki, jednak nie mamy tutaj słodkiego romansidła z tłem mafijnym, tylko zderzenie się dwóch różnych światów. Świetnie, że mamy tutaj nie tylko miłość, ale i właśnie klimacik gangsterki oraz emocjonalny wór, który jak otworzymy, to nie ma opcji, żeby książkę odłożyć wcześniej niżeli na ostatniej stronie. Historia ma swoje tempo, nie pędzi na złamanie karku, za co oczywiście należy się pokłon trzeci.

Całościowo mogłabym nie wstawać z kolan od pokłonów, które chciałabym powierzyć Autorce, ale wiem, że ile razy będę sięgać, po jej powieści, nie zawiodę się. Agnieszka dba o uczucia, o efekt, który powala nas na kolana, o różne zawiłości na drodze swoich postaci i o to, byśmy mieli czas na swoiste przemyślenia. Polecam gorąco, no i nie oszukujmy się, czekam na kolejną książkę!

Ile razy bym się nie zarzekała, że więcej nie czytam mafii, tak zza rogu wychyla się dobry tytuł od Autorki, którą znam. No i jak ja mam sobie odmówić? Absolutnie, nie wolno! Wcześniejsze powieści Pisarki były doskonałe, więc i tym razem nastawiłam się na rewelacyjną lekturę. Może trochę na wyrost, bo przecież każdemu może się noga powinąć. Czy jednak pani Agnieszka mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety, w realnym świecie duża różnica roku między ludźmi, zawsze sprzyja krzywym spojrzeniom i plotkom. Znam kilka par, które mimo 15 – 20 lat różnicy wieku, są wspaniałymi małżeństwami i doskonale się dogadują. Złe oko jednak zawsze patrzy i nie omieszka wieszać psów. A czy nie chodzi o to, by się kochać? By być dla siebie dobrymi? Chyba nigdy tak naprawdę tego nie zrozumiem…

Aleksander jest zajęty tropieniem zwolenników człowieka, który zabił mu matkę i siostrę. Nie zawraca sobie głowy szukaniem żony, ma zupełnie inne priorytety. Wszystko się jednak zmienia, gdy najlepszy przyjaciel prosi go o pomoc w znalezieniu męża dla córki. Sprawa jest o tyle trudna, że Annika od dawna żywi uczucia do niego… Aleksander to trochę mężczyzna jak ze snu. Trochę taki mój książkowy małżonek. A uwierzcie mi na słowo nie mam ich wielu =D Początkowo jest wykreowany na zimnego drania, ale mimo wszystko sukcesywnie (oczywiście wraz z naszą młodą bohaterką) odkrywamy, że Aleks ma jednak serce. Nie mówiąc o tym, że jest dojrzały, stanowczy i jednak potrafi zawalczyć o swoje!

Annika jest idealnie wykreowana – ma perfekcyjnie dopasowane zachowania do wieku, w końcu chyba każdy z nas pamięta pierwsze uczucie i to jak bardzo, chciało się być starszym, niżeli pokazuje rubryka. Amelia oczywiście podarowała nam pomysłową fabułę, której ni cholery nie da się przewidzieć! Po prostu sprawia, że nie idzie się od książki oderwać, od przemiany bohaterów, od walki o uczucie, które teoretycznie nie ma prawa bytu.

Obok tej serii nie można przejść obojętnie. Wcześniejsze tomy były świetne, a ten podbił moje serce i duszę w stu procentach! Przecież tu nie tylko się dopinguje bohaterom, tutaj się ich wspiera i walczy o mało nie z nimi! Emocji nie brakuje, akcji również, nie ma co zwlekać – trzeba czytać! Bardzo się cieszę, że pani Sowińska pozwoliła mi się cieszyć szczęśliwym zakończeniem, bo nie oszukujmy się, ale to chyba w tym wszystkim sprawia, że łezka radości zakręciła się w oku. Czekam na kolejne tomy. Seria „Krwawy Obowiązek” od dawna utrzymuje się na moim podium!

Niestety, w realnym świecie duża różnica roku między ludźmi, zawsze sprzyja krzywym spojrzeniom i plotkom. Znam kilka par, które mimo 15 – 20 lat różnicy wieku, są wspaniałymi małżeństwami i doskonale się dogadują. Złe oko jednak zawsze patrzy i nie omieszka wieszać psów. A czy nie chodzi o to, by się kochać? By być dla siebie dobrymi? Chyba nigdy tak naprawdę tego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książek o złodziejach nie znam żadnych. Jednakże czyż to nie ciekawe, co takiej osobie dzieje się w głowie? Czy zawsze kradziej jest tym złym? Co kieruje jego postępowaniem? A może za tym kryje się jakaś historia z dzieciństwa? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi! A jednak! To właśnie Julia Brylewska odważyła się na krok w stronę złodziejskiego świata, żeby pokazać nam, że i taki temat jest doskonałym materiałem na świetną książkę.

Tytułowy Vincent jest złodziejem. Kradnie biżuterię, by mieć na swoje przyjemności, ale i życie. Robi to z niesamowitą łatwością, a jego umiejętność owijania ludzi wokół palca, śmiało mogę nazwać mistrzowską. Jednak po latach mężczyzna czuje znużenie, tymi samymi sztuczkami, które stosuje, tymi samymi łupami. Traf sprawia, że w zasięgu jego ręki pojawia się niezwykły klejnot, zwany czarnym diamentem.

Ta historia to nie tylko opowieść o tym jak szemrany typ, chciał zrobić akcję niczym w „Ocean’s Eleven”. To również historia o tym jak pokaźny styl życia i pieniądze potrafią przysłonić uczucia między dwojgiem ludzi. Oczywiście nie ma co kryć, że tytuł jest okraszony namiętnymi scenami, ale Autorka jak zawsze, napisała je ze smakiem, a nie jak z taniego pornola. W ogóle jestem od dawna oczarowana książkami pani Brylewskiej, operuje słowem tak, że nie sposób oderwać się od jej powieści. Po fabule się płynie z ogromną lekkością, cieszyłam się, gdy grzeszki narzeczonego Eleanor wyszły na jaw i jaką decyzję podjęła w dalszych krokach – mogę określić to jako wisienka na torcie, bo jednak Pisarka nie zrobiła z tego uroczej słodko – pierdzącej historii. Bohaterowie mają ikrę, pokazują, jak można wstać z kolan i jednak coś osiągnąć.

Całościowo polecam bardzo, bo pani Julia daje do pieca za każdym kolejnym tytułem. Nie wyobrażałam sobie, że można napisać książkę z takim motywem, która będzie interesująca, a jednak Autorka to zrobiła. Nie spodziewałam się, że tak bardzo będę dopingować Vincentowi w jego postanowieniu – a jednak! Trochę mi smutno, że nie dowiemy się, jakie plany może dalej mieć para, ale z ogromną chęcią czytałabym ich dalsze losy! Może jednak Pisarka pozwoli sobie na popchnięcie tych bohaterów w inną stronę? Będę żyła z nutką takiej nadziei…

Książek o złodziejach nie znam żadnych. Jednakże czyż to nie ciekawe, co takiej osobie dzieje się w głowie? Czy zawsze kradziej jest tym złym? Co kieruje jego postępowaniem? A może za tym kryje się jakaś historia z dzieciństwa? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi! A jednak! To właśnie Julia Brylewska odważyła się na krok w stronę złodziejskiego świata, żeby pokazać nam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Literatura, którą czytam, zaskakuje mnie samą. Od dawna zarzekam się, że nie wezmę więcej się za gangsterkę, a zaraz potem na warsztat wyjeżdża mi taka właśnie powieść (a kolejną mam w zanadrzu!). Chociaż tym razem Autorka oddała w moje – nasze dłonie, trochę inny motyw przewodni. I to właśnie sprawiło, że nie mogłam się oprzeć i uznałam, że nawet jeśli spłonę w piekle od moich zarzekań, to MUSZĘ przeczytać ten tytuł!

Anny życie zmienia się po tym, jak w jej osiemnastkę jest świadkiem śmierci ukochanego brata. W tamtej chwili traci marzenia, cele i radosne życie. Do przetrwania codzienności napędza ją tylko siła zemsty i walki o sprawiedliwość. Dziewczyna po latach spotyka Alexandra, jednego z najniebezpieczniejszych gansusów w mieście i odzyskuje wiarę w to, że dopadnie mordercę. Jednak nie zdaje sobie sprawy, że mężczyzna wie o niej więcej niż ona sama…

Co to była za historia! O żesz Ty w mordę! Przeważnie książki, które mam okazję czytać, opierają się o męskim „Donie”, na którego widok, wszystkie kobiety mdleją w przedbiegach. Tutaj tą mocną, mroczną stroną okazuje się kobieta, a tego w literaturze jest ogromnie mało! Pokuszę się o stwierdzenie, że to chyba moja pierwsza taka książka, gdzie to kobieta rozdaje karty. Przyznaję, jestem przyjemnie oczarowana tym tytułem. W worku krętactw, tajemnic i intryg, Autorka zadbała, by postacie był prawdziwe, nienaciągane niczym w filmach. Zemsta gra tutaj pierwsze skrzypce, a wola walki o prawdę i sprawiedliwość, nie pozwala odłożyć książki na bok.

I chociaż mafia i gansterka czasy świetności poniekąd ma za sobą, nadal za każdym razem czuję się zaskoczona czymś nowym. Przecież chyba właśnie o to chodzi, żeby oklepane stereotypy miały tytuły, za które możemy spokojnie się złapać, wiedząc, że nas ani nie zawiodą, ani nie zanudzą. Pani Gabriela stworzyła naturalne postacie, uwydatniła kobiecość i to jak właśnie „słaba płeć” potrafi być nieokrzesana, niebezpieczna i zatwardziała w swojej nienawiści. Autorka do tego pisze lekko i sprawnie posługuje się surowym językiem przestępczego półświatka. Polecam, bo to zupełnie inna liga, jeśli chodzi o kryminalno – mafijny temat 🙂

Literatura, którą czytam, zaskakuje mnie samą. Od dawna zarzekam się, że nie wezmę więcej się za gangsterkę, a zaraz potem na warsztat wyjeżdża mi taka właśnie powieść (a kolejną mam w zanadrzu!). Chociaż tym razem Autorka oddała w moje – nasze dłonie, trochę inny motyw przewodni. I to właśnie sprawiło, że nie mogłam się oprzeć i uznałam, że nawet jeśli spłonę w piekle od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mówi się, że pierwszą miłość pamięta się do końca życia. Agnieszka pochodzi z dobrego domu, ma kochającą rodzinę i talent muzyczny. Kajtek to chłopak z rozbitej rodziny, a to właśnie on jest powodem pierwszych motyli w brzuchu u dziewczyny. Jednak kiedy pojawiają się pierwsze zgrzyty między młodymi, dziewczyna przymyka oko na coraz gorsze wybryki ukochanego...

Łamało mi się serce i łamała mi się dusza, gdy młoda kobietka po kolei rezygnowała z różnych, ważnych dla niej spraw, na rzecz miłości; na rzecz takiego.... człowieka. To takie smutne, przykre, że jej pierwsza wielka miłość, zamiast być fantastycznym wspomnieniem, okazuje się być tak bardzo bolesna i skazana na wyrzekanie się siebie. W końcu to pierwsze zakochanie się powinno opływać kwiatkami, pszczółkami i właśnie motylkami... Nie dziwię się, że Agnieszka gasła w oczach z dnia na dzień. To była toksyczna relacja w każdym calu... Mówi się też, że każdy uczy się na błędach, a mimo to płakałam nad losem Agi.

Pani Karolina pięknie uwydatniła prawdę, jak łatwo zatracić siebie, zapomnieć o sobie i uzależnić się od drugiego człowieka. Historia poprowadzona jest z perspektywy samej dziewczyny, jednak przyjemny styl pisania i dosadna opowieść robi robotę. To nie jest cukierkowa, młodzieńcza historia o zakochaniu się, jakie nie jedno z nas miało w swoim życiu. To nie oklepany schemat tęczowej miłostki. To świetna książka o miłości, którą warto znać nie tylko z racji tytułu, ale z racji faktu, że jest ona mroczna, jak już wspomniałam toksyczna i bolesna jak to właśnie w życiu bywa.

Całokształtem polecam nie tylko nastoletniemu czytelnikowi. Uważam, że to również świetna pozycja dla dorosłych czytelników. Podoba mi się przede wszystkim fakt, że pisarka pokazała to negatywne, prawdziwe, mroczne oblicze tak pięknego uczucia jak miłość. Oczywiście nie jest powiedziane, że takie uczucie trafia się tylko sportowcom i szkolnym myszkom, bo przecież zakochanie nie zna ani dnia, ani godziny, ani wybranków, w których uderza. Polecam, świetna surowa powieść dla każdego czytacza!

Mówi się, że pierwszą miłość pamięta się do końca życia. Agnieszka pochodzi z dobrego domu, ma kochającą rodzinę i talent muzyczny. Kajtek to chłopak z rozbitej rodziny, a to właśnie on jest powodem pierwszych motyli w brzuchu u dziewczyny. Jednak kiedy pojawiają się pierwsze zgrzyty między młodymi, dziewczyna przymyka oko na coraz gorsze wybryki ukochanego...

Łamało mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Często trafia Wam się wrażenie, że powieść, którą czytacie, nie jest dla każdego? Zagadnienie przyjaźni od lat opiera się na wsparciu, zaufaniu i dobrym samopoczuciu. Tutaj przyjaźń ma zupełnie inną odmianę – mroczną, bolesną, niedomówioną, surową. To jawne ukazanie, że osoba, która nam jest bliska, może być również mocno toksyczna i agresywna w swoim postępowaniu. Od przyjaciela oczekuje się samych pozytywnych spraw, a przecież doskonale wiemy, że życie wcale nie jest tak proste i jeszcze wiele może nas zaskoczyć.

Sara i Lejla przez lata się przyjaźniły, a mimo to ich drogi się rozeszły. Jeden telefon jednak odmienia ich życie i dziewczyny wyruszają we wspólną podróż, poszukiwania brata jednej z nich. Mam przede wszystkim wrażenie, że ten tytuł nie jest dla każdego. Bardziej kierowana jest do koneserów ciemnej strony tego co znamy. Jak wspomniałam wcześniej, nie mamy tutaj słodkiej odsłony przyjaźni, tylko gorzki jej smak, surową odsłonę, która potrafi być destrukcyjna.

A mimo to nie spodziewałam się, że ta historia tak mocno mi podejdzie. Początkowo spodziewałam się kolorowej wycieczki przyjaciółek sprzed lat, a dostałam nasyconą emocjami powieść, w której żal, niedomówienia, oskarżenia grają pierwsze skrzypce. Pokusiłabym się nawet o określenie tej relacji jako mocno toksyczną, wyrywającą serce z piersi, odciskającą piętno, mimo wieloletniej znajomości. Autorka umiejętnie wplotła w fabułę poszukiwanie samego siebie, swojej osobowości. Nie poszła na łatwiznę i nie zrobiła cukierkowej historii, tylko postawiła na trudne emocje, gorzkie w smaku, bolesne i z tajemnicami.

Pani Bastasić idealnie manewruje słowem, by jak w krainie czarów, nie pozwolić nam odgadnąć jak potoczą się losy kobiet, zaskakuje nas i wodzi za nos jak biały królik, który skrzętnie unika wskoczenia do swojej nory i wyłożenia nam wszystkiego jak kawę na ławę. Całokształtem polecam każdemu, kto szuka powieści wymagającej skupienia i odkrycia drugiej strony medalu w uczuciach, to prawdziwe zetknięcie się z nie oczywistością i książką, której daleko do pospolitości. Ta fabuła to perfekcjonizm w pełnej krasie – urzeka, czaruje i zachwyca!

Często trafia Wam się wrażenie, że powieść, którą czytacie, nie jest dla każdego? Zagadnienie przyjaźni od lat opiera się na wsparciu, zaufaniu i dobrym samopoczuciu. Tutaj przyjaźń ma zupełnie inną odmianę – mroczną, bolesną, niedomówioną, surową. To jawne ukazanie, że osoba, która nam jest bliska, może być również mocno toksyczna i agresywna w swoim postępowaniu. Od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam książki, które mają jakiegoś zbrodniarza, nawet jeśli jest to erotyk. Jednak nie pamiętam powieści (wiele ich mam za sobą, mogłam zwyczajnie w świecie zapomnieć), w której kobieta odsiaduje wyrok. Jest to dla mnie ogromną petardą, bo kurczę, widzieliście babkę za kratami? Chyba jedynie nieletnie przestępczynie w serialu na Netflixie.

Maja zostaje skazana na odsiadkę po tym, jak przyklepano jej morderstwo przyjaciela brata. Po wyjściu pragnie zacząć życie na nowo, więc przeprowadza się na wieś. Niestety, jak to w życiu bywa, przeszłość nie pozwoli jej o sobie zapomnieć – jej sąsiadem okazuje się być znany jej strażnik więzienny. Na domiar złego, w miejscowości, w której rozpoczyna nowe życie, dochodzi do zabójstwa i z automatu kobieta trafia na listę podejrzanych.

Jakie to było dobre! Nie spotkałam się z bohaterką, która jest recydywą, a powieść, która ostatecznie nie jest wielkich rozmiarów, rozwaliła mnie na łopaty! Brawo, wielkie, ogromne brawo dla pani Bielskiej, że od samego początku porwała nas w wir fabuły! Podoba mi się to, że „winnym” nie jest mężczyzna – Autorka nie pozwoliła sobie na przewidywalność, a uważam, że takie kroki są mocno odważne. To sprawia, że historia ma potężny pazur.

Nawet nie wiecie, jak bardzo złamało mi się serce, przez to wszystko, co spotkało Maję. Kobieta mimo niewinności, nie miała NIKOGO, kto by ją wsparł… Pozostawiona na pastwę losu przez rodzinę, samotna, rozczarowana, wrzucona w koszmar, który nie miał mieć końca… Płakałam. I to niejednokrotnie. Żal rozrywał mi serce. Podziwiam ją za wolę walki i podziwiam, że dała radę. Podziwiam, że nie poddała się pechowi, tylko z całych sił, jakie jej pozostały zawalczyła o swoje dobro i szczęście. To przykład babki, której nie poddaje, chociażby nie wiem co! Darek zaś wzbudzał we mnie sporo niepewności, chociaż chwała mu za to, że nie okazał się czarnym charakterem. Przyznaję się bez bicia, że chwilę mi zeszło, zanim zyskał moje zaufanie i przychylność. Nawet jeśli nic mi nie zrobił.

Strzałem w dziesiątkę jest intryga, w której za Chiny nie idzie odgadnąć, kto jest winowajcą i jakie zakończenie otrzymamy! Polecam gorąco każdemu! Ta książka jest perełeczką i warto do niej wracać, nawet kilka razy!

Uwielbiam książki, które mają jakiegoś zbrodniarza, nawet jeśli jest to erotyk. Jednak nie pamiętam powieści (wiele ich mam za sobą, mogłam zwyczajnie w świecie zapomnieć), w której kobieta odsiaduje wyrok. Jest to dla mnie ogromną petardą, bo kurczę, widzieliście babkę za kratami? Chyba jedynie nieletnie przestępczynie w serialu na Netflixie.

Maja zostaje skazana na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele razy spotkałam się z określeniem, że jestem za stara na młodzieżówki. Zastanawiałam się nad tym, czy faktycznie mnie to dotyczy, ale w ostatecznym rozrachunku, doszłam do wniosku, że to bzdura i każdy niech czyta to, co mu odpowiada. To też jeden z powodów, dla których nie mogłam przejść obojętnie obok wyżej wymienionego tytułu. Okładka nie sugeruje niczego konkretnego, a zawartość jest świetna, nie wbija w fotel, ale pokazuje prawdziwe relacje i wywraca spokojny wieczór przy książce na lewą stronę.

Weronika wcale nie ma z górki, mimo że ma zaledwie dziewiętnaście lat. Dziewczyna wychowuje się bez ojca, nie umie znaleźć porozumienia z matką, a psychopatyczny brat uprzykrza jej życie do granic możliwości. Jakby tego było za mało, jej najlepsza przyjaciółka popełnia samobójstwo. To właśnie ten moment, w którym nastolatka uznaje, że śmierć chyba jest najlepszym rozwiązaniem… Ogromnie trudny przypadek Weroniki, łapie nas za serce i sprawia, że chcemy do niej krzyczeć: „jestem tutaj, pomogę!”. Zestaw chusteczek jest obowiązkowym elementem przy czytaniu, ostrzegam!

Nie dostajemy tutaj słodko – gorzkiej powieści o dziewczynie, która ma źle. To prawdziwy przypadek wielu domów, mówiąc pospolicie „na naszym podwórku”. Nie mamy tutaj wyidealizowanych nastolatków i rodzin niczym z seriali na Netflixie. Toksyczna rodzina i osamotnienie to nie jedyne problemy, które Autorka tutaj poruszyła. Większość powieści chciałam wesprzeć Weronikę, dać jej znać, że coś na to wszystko zaradzimy, że rozwiązanie można znaleźć, nawet w największych opałach. Fabuła jest sroga, surowa, gorzka do maksimum, pokazująca realia, jakimi żyje masa młodych ludzi.

Całościowo mogę powiedzieć, że ta historia jest młodzieżówką z krwi i kości, ale ilość wylanych przeze mnie łez, jest nie do opisania. Czy książka mi się podobała? Ujęła mnie za serce, tak po ludzku, po prostu. To mocna opowieść wykreowana na realistycznym świecie, o potrzebie bycia zauważonym i przynależności do środowiska. Wartościowy tytuł, który nie tylko jest przeznaczony dla młodych ludzi, to książka dla każdego, jest doskonała i chylę czoła za jej autentyczność!

Wiele razy spotkałam się z określeniem, że jestem za stara na młodzieżówki. Zastanawiałam się nad tym, czy faktycznie mnie to dotyczy, ale w ostatecznym rozrachunku, doszłam do wniosku, że to bzdura i każdy niech czyta to, co mu odpowiada. To też jeden z powodów, dla których nie mogłam przejść obojętnie obok wyżej wymienionego tytułu. Okładka nie sugeruje niczego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uważam, że nie ma nic lepszego na świecie niż dobre zakończenie w książce. Może to być szczęśliwa miłość, dobre ostatnie dni życia, pokonanie choroby, dogadanie się z dzieckiem, odnalezienie swojego miejsca na ziemi czy cokolwiek innego, z pozytywnym wydźwiękiem. Ale czy dobre zakończenie jest zawsze dobre? Czy to, co uważamy za dobre zakończenie, jest tym właściwym? Tego chyba nikt się nie dowiedział przez ostatnie stulecia, bo przecież co zakończenie to i indywidualny odbiór czytelnika.

Siedemnastoletnia Jessika ma zamieszkać z bratem, z powodu wyjazdu służbowego rodziców. To dla niej nowy początek, nowy dom i nowa szkoła. Początkowo wszystko zapowiada się idealnym życiem, jednakże już pierwszego dnia, dziewczyna oblewa wodą Ashtona Martina… Największego wroga jej brata. Oczekiwałam lekkiej, pozytywnej książki, która pozwoli mi odpocząć od życiowych zawirowań. Dostałam przyjemną młodzieżówkę, w którą wciągałam się od pierwszych słów. Zagadka konfliktu obu panów była aspektem, który zaiskrzył fabułę do czerwoności. Wątek uczuciowy nie był cukierkowo – jednorożcowy, co bardzo się chwali w takich książkach, nadmiar motylków i słodkości często sprawia odwrotne wrażenie, niżeli zamierzony cel.

Jednym z największych atutów tej powieści jest fakt, że Autorka w bardzo przyjazny sposób, wykreowała relację rodzice – Jessika. Pełne zrozumienie, sięganie po pomoc – tego dzisiaj w realnym świecie ogromnie brakuje. Bohaterowie są idealnie stworzeni. Nick mimo młodego wieku, ponosi ogromną odpowiedzialność za siostrę, pokazał, że jest STARSZYM bratem i za wszelką cenę chce chronić siostrę. Ashtona zamiarem było wykorzystanie dziewczyny, ale chwalę pana, że pani Weronika pokierowała tę fabułę na inne tory i nie pozwoliła, by wyszły mameje.

Było lekko, przyjemnie, młodzieżowo, życiowo – czy mogę chcieć czegoś więcej? Jestem ogromnie zadowolona z lektury, spełniła moje oczekiwania na czytadło do odpoczywania i podobało mi się to, co trzymałam w dłoniach. Książka nawet jeśli mogłaby być przewidywalna, nadal ma to „coś”, co nas przyciąga i chcemy cieszyć się zdarzeniami do samego końca.

Uważam, że nie ma nic lepszego na świecie niż dobre zakończenie w książce. Może to być szczęśliwa miłość, dobre ostatnie dni życia, pokonanie choroby, dogadanie się z dzieckiem, odnalezienie swojego miejsca na ziemi czy cokolwiek innego, z pozytywnym wydźwiękiem. Ale czy dobre zakończenie jest zawsze dobre? Czy to, co uważamy za dobre zakończenie, jest tym właściwym? Tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogromnie mnie boli, że na rynku jest tyle wspaniałych książek, a nadal tak mało o nich słychać w social mediach. Od niedawna znam wydawnictwo GlowBook, ale po tym jak przyjrzałam się ich repertuarowi, jestem oczarowana pozycjami, jakich się podejmują. To nie pierwszy tytuł spod ich dłoni i jestem kolejna raz oczarowana i pochłonięta lekturą. A przede wszystkim to pozycja, która budzi w nas refleksje, że chciałoby się naocznie zobaczyć, czy też poznać takie miejsce, gdzie nie społeczność nie skacze sobie do gardeł, tylko wyciąga pomocną dłoń, jeśli tego trzeba.

Tym razem przenosimy się do ormiańskiej wioski. Mała społeczność, z którą mamy do czynienia, nie jest tą, z którymi spotykamy się w historiach rodzimych Autorów. Tamte przeważnie są nie wielkie, milczące, zimne, złączone więzami, przez które nikt się nie przedrze. Poznajemy mieszkańców – różnych, głównie poważniejszych wiekiem, chorych i teoretycznie smutnych. Z decyzjami, które podjęli i które podejmą. Na samym początku dowiadujemy się, że jedna z kobiet mieszkających w Maran szykuje się do śmierci. Czy faktycznie kobieta niebawem zakończy swój żywot? Nie powiem Wam, bo wspaniałym uczuciem jest, dowiedzieć się co się wydarzy.

Tutaj w delikatny sposób nadzieja i łzy, dobro ze złem, cała gama emocji splata się niczym warkocz. Oddawałam się lekturze, ciesząc się, że mogłam się wybrać w odległą scenerię, gdzie sąsiedzi pomagają sobie wzajemnie, by móc nie prosić się nikogo spoza okolicy o pomoc. Humor tutaj nie wyłazi zza każdego rogu, jest subtelnie wpleciony w to, co stworzyła Autorka dla nas. Cała książka jest również podzielona na 3 działy: „Dla tego, kto widział”, „Dla tego, kto opowiedział” i „Dla tego, kto słuchał” - każdy z nich ma swoją głębię i jest ogromnie wart każdej chwili, z nim spędzonej!

Całościowo jestem urzeczona urokiem, jaki ta książka daje. Wszystko jest wyważone, pozytywne, porusza tematy poważne, ale nie przygniata nas negatywizmem. Te przypadki pokazują, że życie potrafi nas zaskoczyć, że możemy sobie poradzić, jeśli mamy empatię i bliskich obok siebie. Tutaj Autorka jasno sprawę postawiła, jeśli chodzi o postacie – Ci ludzie są świadomi swojego przemijania, ale nie zalewają się łżami, tylko czerpią z życia, ile mogą. Nawiązują relacje, dbają o te już stworzone, akceptują to, co ofiarował im los, nawet jeśli to ogromnie trudne.

Ogromnie mnie boli, że na rynku jest tyle wspaniałych książek, a nadal tak mało o nich słychać w social mediach. Od niedawna znam wydawnictwo GlowBook, ale po tym jak przyjrzałam się ich repertuarowi, jestem oczarowana pozycjami, jakich się podejmują. To nie pierwszy tytuł spod ich dłoni i jestem kolejna raz oczarowana i pochłonięta lekturą. A przede wszystkim to pozycja,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od dawien dawna boli mnie serce, że w Polsce fantastyka opiera się głównie na Wiedźminie. Nie udało mi się przebrnąć przez książki Sapkowskiego, więc szukam od zawsze alternatywy w innych Autorach. Zawsze chwalę niebiosa za Autorów, którzy podejmują się tego ryzyka i tworzą historie według swojego widzimisię. Dzięki temu moja wiara w to, że fantastyka jest nieskończona i ma szansę zabłysnąć jaśniej, nigdy nie umiera.

Vayenne nie chce się poddać i za wszelką cenę (nawet własnego życia!) chce ratować umierającego brata. Rusza do Ajterów, pięknych, zdrowych, ze wspaniałymi mocami, których ma zamiar błagać o ratunek. To właśnie tam, w idealnym świecie, rozgrywa się prawdziwa historia i życie dziewczyny, w którym odczuje mocny kontrast między dwoma światami. Podoba mi się, że Autorka zabiera nas do świata fantastyki, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Nawet jeśli motyw biednej dziewuszki trafiającej do bogatego miejsca już był, Pisarka nie pozwala nam odczuć tego swoim lekkim piórem, które czyta się przyjemnie.

Fabułą nie pędzi na łeb na szyje, jest stabilna tempem, wszystko następuje po sobie i ma swoje miejsce w historii. Bardzo lubię taki poukładany sposób przedstawienia opowieści, bo mam pewność, że niczego nie pominęłam i nie będę się głupio wracać kilka stron wcześniej, czy aby na pewno nic nie przeoczyłam. Jeśli chodzi o postacie, najlepiej dogaduje się z rodzeństwem, pozostałe persony robiły na mnie dziwne wrażenie, uważałam, że to ja muszę być ostrożna w tym komu ufam i traktować je z dozą niepewności czy ostrożnością.

Świat jest ciekawie wykreowany, mamy mocną linię między biedą, a szlachtą i tego jak jedni na drugich spoglądają. Historia jest mocno okraszona siatką kłamstw, mnogością tajemnic i odkrywaniem nieznanego, co sprawia, że książka jest naprawdę ciekawa i przyjemna w odbiorze. Ze strony na stronę, czujemy coraz więcej dreszczyku emocji, chcemy wiedzieć, czy główna tajemnica nie wypłynie przypadkiem na jaw, sprawdzamy komu Vayenne ufa i jak toczą się losy w świecie, o którym tak naprawdę nie ma pojęcia. Zdecydowanie jest to kawał dobrej książki, dla kogoś takiego ja – lubującego się w literaturze, gdzie każda ma magia ma swoje pięć minut sławy!

Od dawien dawna boli mnie serce, że w Polsce fantastyka opiera się głównie na Wiedźminie. Nie udało mi się przebrnąć przez książki Sapkowskiego, więc szukam od zawsze alternatywy w innych Autorach. Zawsze chwalę niebiosa za Autorów, którzy podejmują się tego ryzyka i tworzą historie według swojego widzimisię. Dzięki temu moja wiara w to, że fantastyka jest nieskończona i ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedną z moich największych czytelniczych wad i takich swoistych grzeszków jest fakt, że czytam opisy na książkach. Uwielbiam wiedzieć, co Autor ma dla mnie naszykowane, żeby później nie było niepotrzebnego nie porozumienia, o czym powieść ma być. Chociaż trafia się i tak, że zakochuję się w okładce i tak właśnie trafiam na historię, która potrafi wyrwać mnie z butów.

Justyna w końcu ma życie jak z bajki. Wymarzony domek, z ukochanym u boku i dzieciakami. Sielanka pełną parą. Do dnia, w którym kobieta spotyka człowieka, który zgwałcił ją przed laty. Na domiar złego to szanowany prawnik, na którym przysłowiowa „mucha nie siada”. Przede wszystkim i najważniejszym jest fakt, że podziwiam Autorkę za podjęcie się takiego tematu. Jest wiele powieści z przemocą, z problemami na podłożu psychicznym, ale spotkania ofiary z oprawcą jeszcze nie miałam okazji spotkać. Jeśli chodzi o naszą bohaterkę, miałam z nią zgrzyty w naszej relacji. Chwilami nie mogłyśmy się dogadać, ale ostatecznie zadawałam sobie pytanie: „co byś dziewczyno, zrobiła na jej miejscu?” – nie jestem w stanie sobie tego nawet wyobrazić…

Powieść mocno mnie poruszyła. Relacja kobiety z małżonkiem w sumie oparta była na kłamstwie, miała poważne zachwiania i spięcia, ale dialogi i sytuacje były ogromnie naturalne, za co należy się pokłon pani Katarzynie. Nie mieliliśmy drewna, tylko dochodzimy do wniosku, że przecież kilo soli zeżreć można, a i tak nie dowiemy się, co dzieje się u sąsiada za zamkniętymi drzwiami. Wzruszałam się, czułam nie pokój i dreszczyk na plecach. Wciągłam się w książkę od pierwszych słów, a przecież tajemnice, które w końcu ujrzą światło dzienne, zawahają mocno na jej codzienności.

Pani Misiołek idealnie oddaje uczucia, które kłębią się w ofierze, tak ogromnej traumy. Nie umiem nawet pomyśleć, co Justyna musiała przeżywać, mimo że pisarka oddaje emocje jeden do jednego. Podczas lektury naturalnie wychodzi nam zatapianie się w przemyśleniach. Podobała mi się ta historia – jej prawdziwość i naturalność. Nie ma tutaj specjalnego naciągania, by fabuła wyszła rzeczywista. Kłamstwo ma krótkie nóżki, demonów przeszłości nie można zatuszować nowym życiem, a milczenie niekoniecznie jest złotem. Ogromnie polecam!

Jedną z moich największych czytelniczych wad i takich swoistych grzeszków jest fakt, że czytam opisy na książkach. Uwielbiam wiedzieć, co Autor ma dla mnie naszykowane, żeby później nie było niepotrzebnego nie porozumienia, o czym powieść ma być. Chociaż trafia się i tak, że zakochuję się w okładce i tak właśnie trafiam na historię, która potrafi wyrwać mnie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oczywistością jest, że jak upatrzę sobie książkę i to z fantastyki – na bank będzie ona zakończeniem serii! To jest do przewidzenia, niczym to, że jak wstanę do pokopytuję do kuchni, w celu zrobienia sobie porannej kawy! Tak też było i w tym przypadku. Kiedy zobaczyłam w serwisie Nakanapie.pl dostępność „Mistrza Gry” – nie zastanawiałam się ani chwili, tylko zgłosiłam się po historię z piękną, delikatną okładką. Jednak wydawnictwo zrobiło mi niespodziankę, przewidziało, że pewnie nie znam wcześniejszych tomów i przekazało mi do recenzji również wcześniejsze części!

„Mistrz Gry” to czwarty tom serii o tym samym tytule. Wspaniałe uniwersum, jakie stworzyła pani Joanna, przede wszystkim rozkochuje w świecie, po którym podróżujemy i nie mamy ochoty porównywać go z innymi wybitnymi dziełami. Ten cykl po prostu jest rewelacyjny i zasługuje na to, by to inne tytuły były porównywane do niego. Staram się odnieść do całej historii, ale nie chcę Wam spoilerować, chcę namawiać do czytania, bo warto poznać Aline, przekonać się co zgotował dla niej los, jakie decyzje podjęła, kogo spotkała i jak ostatecznie zakończy swoje działania.

Nie zostaniemy zasypani mnogością i ciężarem opisów. Są one wyważone i doskonale skonstruowane, by nie mieć poczucia znużenia, co od zawsze bardzo mocno sobie chwalę. Postacie są tak wykreowane, że możemy je albo kochać, albo nienawidzić – innej możliwości nie ma! Wątek uczuciowo – romansowy nie zakrywa głównej kwestii fabularnej, za co składam pokłon dla pani Lampki, bo ta granica jest ogromnie łatwa do przekroczenia. Często trafia się, że miłość zaślepia bohaterów i są nierozsądni do granic możliwości, co tylko wkurza nas do potęgi entej. Wojaczka też nie jest agresywna na maksa, nie latają nam flaki na lewo i na prawo, co sprawia, że ta historia nadaje się dla czytelnika młodszego.

Całość – chociaż zaznaczam, że warto znać wcześniejsze perypetie – układa się w płynną całość. Pragnie się więcej i więcej, nie ma mowy o odłożeniu książki na półkę. Zakochałam się w tym świecie, w bohaterach, w lekkości pióra Autorki i jej pomysłowości. Wszystkie intrygi i decyzje składają się w idealną harmonię, a wątki, które wstępnie można było uznać za porzucone, znajdują rozwiązanie właśnie w zakończeniu. Moje serce krwawi, bo to już koniec, chociaż po ciuchu liczę, że pani Joanna zrobi ukłon w naszą stronę i stworzy coś, co sprawi, że nadal poczujemy dreszczyk emocji z postaciami, które dla nas stworzyła.

Oczywistością jest, że jak upatrzę sobie książkę i to z fantastyki – na bank będzie ona zakończeniem serii! To jest do przewidzenia, niczym to, że jak wstanę do pokopytuję do kuchni, w celu zrobienia sobie porannej kawy! Tak też było i w tym przypadku. Kiedy zobaczyłam w serwisie Nakanapie.pl dostępność „Mistrza Gry” – nie zastanawiałam się ani chwili, tylko zgłosiłam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nawet nie wiecie, jak długo obiecywałam sobie, że powrócę do czytania fantastyki. W końcu nieżyjąca już Margit Sandemo podbiła moje serce wcześniej niż J.K. Rowling z serią o nastoletnim czarodzieju. Saga o Czarnoksiężniku to pierwsza seria fantasy, która odsłoniła przede mną świat magii, zaklęć, klątw, nadprzyrodzonych stworzeń, duchów i wszelakich skrzatów oraz elfów. Dzisiaj na nowo staram się złożyć serie w całość, chociaż zdobycie tomików nie jest łatwe. Jednakże nie chcąc się zamykać w starych tytułach, wielokrotnie wyglądam na nowości okraszone magią, w której ówcześnie się rozsmakowałam.

Alicja jest po rozwodzie, ma dość swojej pracy i wyścigu szczurów wielkiego miasta. Postanawia wrócić do miejsca, w którym ma dobre wspomnienia i pozytywną energię. Okazuje się, że już ktoś na nią czeka, a babcine opowieści z dzieciństwa, nie koniecznie są tylko bajkami… Ależ to była wyśmienita powieść! Jak bardzo brakowało mi tej szczypty magii w prawdziwym, realnym życiu! Pani Izabela wykazała się nie lada kreatywnością i rewelacyjnie wplotła wspomnianą magię do historii kobietki po przejściach. Historia jest lekka i nie leci z fabułą na złamanie karku. Ma swój delikatny i płynny tryb, a zarazem nie nudzi, tylko prowadzi nas przez wydarzenia, które ciekawią i otaczają nas oczekiwaniem na to, co się wydarzy.

Pani Izabela jako autor zrobiła na mnie ciepłe wrażenie, jak na artystyczną duszę przystało – miałam okazję kiedyś usłyszeć takie słowa względem siebie i teraz, patrząc na kogoś w ten sposób, zrozumiałam, jaki miał być przekaz. Tak po prostu i zwyczajnie, przyjemnie było śledzić losy Alicji, wyczekiwałam, czym pisarka zaskoczy mnie, ale i samą bohaterkę! Nie wiedzieć czemu od zawsze personifikowałam sobie Los, Czas czy grające poniekąd pierwsze skrzypce w książce – Przeznaczenie. Tutaj wszystko ma sens, a moje wyobrażenie otoczenia, person i tego, co stworzyła Autorka, po prostu było ciepłe, kolorowe, miłe, magiczne, wręcz trochę delikatne.

Książka mnie ujęła w zupełności. Bardzo udana historia, w dodatku debiut, który ma ręce i nogi. Czyta się przyjemnie, powieść jest jak kameleon – zmienia się z chwili na chwilę i sprawia, że wcale, a wcale nie chcemy jej odkładać. Na zakończenie spotkamy dopisek, że to koniec części pierwszej… A ja już chcę kontynuację!

Nawet nie wiecie, jak długo obiecywałam sobie, że powrócę do czytania fantastyki. W końcu nieżyjąca już Margit Sandemo podbiła moje serce wcześniej niż J.K. Rowling z serią o nastoletnim czarodzieju. Saga o Czarnoksiężniku to pierwsza seria fantasy, która odsłoniła przede mną świat magii, zaklęć, klątw, nadprzyrodzonych stworzeń, duchów i wszelakich skrzatów oraz elfów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie często trafia się, że czytałam ciąg dalszy serii, której pierwszy tom był tylko okey. W końcu zawsze boję się, że im dalej w las tym może być gorzej. Czy jednak nigdy nie ciekawiło Was, mimo wszystko, co wydarzyło się dalej z bohaterami? Czy udało Wam się z lekkością porzucić historię i jej towarzyszy? Właśnie dlatego nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie sięgnąć, po kolejną część serii „Friends” wiedząc, że kroi się tam kawał perypetii postaci, które już znamy.

Nellson i Veronica są parą, jednak chłopak nie traktuje tego poważnie. Kendall i Zane nadal są razem, ale i oni muszą zmierzyć się z dorosłością, która nie okazuje się taka łatwa. Przepadłam w „True Friends” bez opamiętania! Tak bardzo dopinguje Kendall, dziewczyna zdecydowanie jest moją faworytką, taką comfort person. Przyznaję się, że to właśnie jej i Zane’owi kibicowałam i wyczekiwałam jak ich relacja będzie się ukierunkowywać, nabierać kształtu i rozwijać. Małe tajemnice wychodzą na jaw, gama uczuć towarzyszy nam od pierwszych stron, a wszystko jest okraszone młodzieżowym, autentycznym językiem i problemami młodości, którą ja osobiście mam już dawno za sobą.

Autorka rozbudziła moją ciekawość do granic możliwości, związała mój los z Kendall i nie pozwoliła mi na odłożenie powieści przed ostatnim jej słowem. Pani Aleksandra poprowadziła fabułę tak umiejętnie, że o mało nie zapominałam oddychać. Historia nadal ma ostry, trochę wulgarny język, ale właśnie taki powinien być. W końcu nie takie słownictwo słyszy się po autobusach czy w sklepach.

Niesamowicie się cieszę, że pisarka nie porzuciła bohaterów – nie zakończyła serii – na końcówce szkoły średniej. Ogromny aplauz za to, że postanowiła pokazać nam, czy nastoletnie uczucia przetrwają, jak potoczą się kariery i czy mogą pojawić się problemy, z którymi postacie mogłyby sobie nie poradzić. Jestem rozkochana w tej serii obłędnie. W końcu młodzieżowe lata są dawno za mną, a tutaj jednak można zderzyć się właśnie z tą młodością i przede wszystkim nie jest ona ani sztuczna, ani na siłę naciągana, by wyglądała autentycznie. Polecam bardzo, bardzo!

Nie często trafia się, że czytałam ciąg dalszy serii, której pierwszy tom był tylko okey. W końcu zawsze boję się, że im dalej w las tym może być gorzej. Czy jednak nigdy nie ciekawiło Was, mimo wszystko, co wydarzyło się dalej z bohaterami? Czy udało Wam się z lekkością porzucić historię i jej towarzyszy? Właśnie dlatego nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie sięgnąć, po...

więcej Pokaż mimo to