-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant18
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2019-02-16
2019-01-03
Dzięki uprzejmości autorki, Magdaleny Witkiewicz, miałam szansę przeczytać już najnowszą powieść, która powstała we współudziale ze Stefanem Dardą. Kompilacja tych dwóch nazwisk może oznaczać jedno, tak myślałam, mieszankę grozy i napięcia okraszone nutą subtelności. I pomyliłam się tylko odnośnie erotyki. Bo ta też była tu obecna.
Faktem jest, że każde z nas ma jakieś oczekiwania wobec osoby, z którą się wiąże. Małżeństwo to instytucja, która ma za zadanie łączyć, jednakowoż zdarza się, że jest zupełnie inaczej. Nasze oczekiwania, nadzieje i przekonania muszą zostać skonfrontowane z rzeczywistością. I nie zawsze tę konfrontację wytrzymują… Cóż, życie nie jest usłane różami… Ale tu już przez druk przeziera Anna Kasiuk 😉
Maciek jest prawnikiem, Monika pracownikiem korporacji. Każde z nich ma zupełnie inne spojrzenie na związek, relacje małżeńskie. Różni ich sposób spędzania wolnego czasu, podejście do pracy, różni ich bardzo wiele… A miało być tak pięknie. Dopiero, kiedy otrzymują voucher na wspólne wakacje, zaczyna się ich przygoda…. Nagle Monice przypomina się jej wielka miłość a w Maćku budzi się potrzeba bliskości. Gdyby tylko powstrzymali się przed zabawą, która doprowadzić mogła do tragedii… Nie będę opowiadała treści. Nawet nie posilę się o jej streszczenie, bo tę historię należy przeczytać a każde moje słowo będzie pociągało za sobą kolejne i następne. W przypadku tej powieści jednak ważne jest, by zagłębić się w niej bez reszty.
Zdradzę tylko, że czasami wystarczy naprawdę niewiele, by rozsypane puzzle zaczęły nagle do siebie pasować, a chwila roztargnienia może popchnąć człowieka do podjęcia naprawdę głupich i opłakanych w skutkach decyzji.
Powieść stanowi świetną mieszankę grozy, do jakiej przyzwyczaił nas Stefan Darda swoją twórczością, z subtelnością i niebanalnością ludzkich doświadczeń, o których piszę Magdalena Witkiewicz. Tu nic nie dzieje się bez powodu, jedna decyzja pociąga natychmiast kolejną a pętla zaskakujących motywów zacieśnia się na szyi czytelnika, zapierając dech w piersiach.
Macie ochotę na przeczytanie czegoś zupełnie innego? Ten duet stanął, według mnie, na zaszczytnym poziomie a efekt zaskoczy wielbicieli twórczości zarówno Magdaleny Witkiewicz jak i Stefana Dardy.
Ja polecam serdecznie!
Dzięki uprzejmości autorki, Magdaleny Witkiewicz, miałam szansę przeczytać już najnowszą powieść, która powstała we współudziale ze Stefanem Dardą. Kompilacja tych dwóch nazwisk może oznaczać jedno, tak myślałam, mieszankę grozy i napięcia okraszone nutą subtelności. I pomyliłam się tylko odnośnie erotyki. Bo ta też była tu obecna.
Faktem jest, że każde z nas ma jakieś...
2019-01-01
Z twórczością Zuzanny Arczyńskiej spotkałam się już wcześniej, czytając najpierw Jak spadek, a potem Odzyskane dzieciństwo. Ale to nie wszystko, co w swoim dorobku ma ta autorka. Moją przygodę z literaturą tworzoną przez Zuzannę zaczęłam od opowiadań publikowanych na blogu- W sieci słów, do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam!
Dziewczyna bez makijażu to historia, która może się rozegrać w rzeczywistości i to mnie w niej urzekło, już na początku. Zaraz potem zachwyciłam się językiem, jakim posługuje się autorka. W prosty, nieskomplikowany, ale bardzo treściwy sposób opowiada najpierw o losach Kaliny, która w skrajnej biedzie, z prześladującym ją mężem alkoholikiem wychowuje czwórkę dziewczynek. Obraz patologicznej rodziny, przemocy i psychicznego znęcania się nad bliskimi, został w tej powieści ukazany z niewyobrażalną wręcz dbałością o szczegóły. Czytając o tym co przeżywa matka dzieci, która musi liczyć tylko i wyłącznie na siebie czułam ogromny ciężar. Zupełnie, jakbym to ja musiała borykać się z przerażającą rzeczywistością Kaliny. I nagle, jedna z córek wraca ze szkoły i oznajmia, że wychodzi za mąż.
Nie będę opowiadała treści, nie posilę się nawet o krótkie streszczenie, bo ta książka stanowi wyjątkowo spójną całość i każda decyzja bohaterów związana jest z kolejnymi. Musicie mi uwierzyć na słowo, że Zuzanna Arczyńska nie zawiedzie i tym razem ciekawości czytelnika. Poruszy tematy, które znamy, ale w sposób, w jaki nie patrzyliśmy dotąd na rozgrywające się obok nas sceny. Podkreśli- czerwonym pisakiem- takie zachowania, na które każdy powinien reagować, bo czasami wystarczy naprawdę niewiele, by pomóc. A w końcu rzuci czytelników w toń ich wyobraźni i będzie manipulowała naszymi wrażeniami. Jesteście na to gotowi?
Akcja powieści rozgrywa się dynamicznie, jest do tego nieprzewidywalna i mistrzowsko przemyślana, co wywołuje w czytelniku ogromny głód poznania całości książki. W życiu podejmujemy nierzadko bardzo trudne decyzje. Niektóre z nich doprowadzają do konfliktu, odbijają się ciążącym echem przez wiele długich lat. Inne zaś pozwalają rozsmakować się w dobrobycie nie tylko materialnym, ale i psychicznym poczuciu komfortu, którego przecież potrzebujemy.
Ta książka to studium nad reakcjami człowieka na zaskakujące go zmiany. Analiza jego postępowania wobec nadarzających się w życiu okazji, ale w oparciu o wartości, które wpajają nam rodzice. Tu miłość i oddanie nabierają naprawdę głębokiego znaczenia. Nienawiść bardzo destruktywnie odbija się na człowieku a pielęgnowanie starych waśni prowadzi do tragedii.
To nie jest książka na jeden wieczór. Tę pozycję należy przeczytać w skupieniu i pozwolić sobie na docenienie sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Bo człowiek czasami upada naprawdę nisko, ale kiedy dostanie szansę, by się podnieść i skorzysta z niej, jego życie nabiera zupełnie innych kształtów. Wystarczy mocno tego chcieć. I zdradzę Wam, że to dopiero początek 😊
Bardzo gorąco polecam.
Z twórczością Zuzanny Arczyńskiej spotkałam się już wcześniej, czytając najpierw Jak spadek, a potem Odzyskane dzieciństwo. Ale to nie wszystko, co w swoim dorobku ma ta autorka. Moją przygodę z literaturą tworzoną przez Zuzannę zaczęłam od opowiadań publikowanych na blogu- W sieci słów, do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam!
Dziewczyna bez makijażu to historia,...
2018-04-23
Zupełnie nie tak dawno, bo 23 kwietnia 2018 roku swoją premierę miała książka Zuzanny Arczyńskiej zatytułowana Odzyskane dzieciństwo. Jest to nie tylko premiera, ale i debiut „ papierowy” Zuzy. Jej pierwsza powieść ukazała się bowiem tylko w wersji ebook, choć słyszałam, że to nie jest ostatnie słowo autorki względem tamtej historii. A to wieść bardzo dobra, bo historia, nosząca tytuł Jak spadek, wzbudza naprawdę niemałe emocje. Wiem, miałam tę możliwość, by książkę przeczytać.
Ale do rzeczy. Moja rekomendacja znalazła się na okładce powieści Odzyskane dzieciństwo, a co za tym idzie, miałam przyjemność przeczytania powieści Zuzanny jeszcze przed pojawieniem się jej na rynku. Byłam przygotowana na skrajne emocje, bo znam pióro autorki, nie przewidziałam jednak, że w naszym społeczeństwie ma miejsce tak wiele zjawisk, które wciąż mogą mnie zaskoczyć. I tak też się stało. Zuzanna przedstawiła rzeczywistość różnych środowisk polskiego społeczeństwa. Bez owijania w bawełnę, zrzucając całkiem tę grubą otoczkę, która czyni zachodzące w nich zjawiska nieco łatwiejszymi do przyswojenia. Wytykała palcami niedociągnięcia systemu, luki prawne i zaangażowanie tych, których zależy na przedarciu się przez chwiejną zaporę przyzwoitości, która przyświecać powinna każdemu człowiekowi. Wartości, takie jak miłość, delikatność, zaufanie, szacunek przeciwstawiła z bezwzględnością marginalnym społecznym przypadłościom. Wytknęła okrucieństwo, brutalność, bezmyślność i inne. I to mnie zdruzgotało.
Już od najmłodszych lat rodzice wpajają nam potrzebę szacunku i miłości. Są to wartości nadrzędne, pozwalające na zachowanie człowieczeństwa wobec otoczenia. Wyobraźcie sobie jednak, że nie każdy dostępuje normalnego dzieciństwa. Niektóre dzieciaki pozbawione są pozytywnych wzorców postępowania, a te, które obserwują, sprowadzają je na złą drogę. A wtedy od tragedii dzieli je już tylko cienka nić.
W przypadku bohaterów powieści Odzyskane dzieciństwo tą cienką nicią okazali się maman i papa, czyli zastępczy rodzice dla zdruzgotanej doświadczeniami młodzieży i dzieci. To oni, krok po kroku uczyli dzieciaki normalności, ratowali ich od utonięcia we współczesnym świecie kłamstwa, obłudy i nadużyć. Wbrew przeżyciom i doświadczeniom, dzieciaki z Odzyskanego dzieciństwa, wychowane w domu tej rodziny zastępczej, były pełne optymizmu i wiary w drugiego człowieka. Święte wartości, które czynią nas człowiekiem w oczach innych ludzi, w przypadku tych dzieci nabrały całkiem innego, głębszego znaczenia. To kwintesencja tej historii.
Ogromnie podobało mi się zakończenie powieści. Szczerze przyznam, że marzę, by moje dzieci z takim sentymentem wracały do mnie, do domu, by świętować, czy odpoczywać. A to właśnie pokazała Zuzanna. Dom jest centrum wszechświata, miejscem, które kojarzy się z bezpieczeństwem i spokojem, do którego chce się wracać. Mimo, że życie potrafi rozrzucić jego członków po całym świecie.
Jestem pewna, że każdy znajdzie w tej powieści coś, co go poruszy. To nie jest historia, którą można zapomnieć zaraz po przeczytaniu. To coś głębszego, co pozostanie w człowieku.
Serdecznie gratuluję pomysłu i podjęcia się poruszenia niewygodnych tematów. Gratuluję premiery i trzymam kciuki za kolejne. A Czytelnikom gorąco polecam.
Zupełnie nie tak dawno, bo 23 kwietnia 2018 roku swoją premierę miała książka Zuzanny Arczyńskiej zatytułowana Odzyskane dzieciństwo. Jest to nie tylko premiera, ale i debiut „ papierowy” Zuzy. Jej pierwsza powieść ukazała się bowiem tylko w wersji ebook, choć słyszałam, że to nie jest ostatnie słowo autorki względem tamtej historii. A to wieść bardzo dobra, bo historia,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-10-31
Dziewiętnastowieczny chłodny Londyn, albo lepka od piachu i upału Luizjana. Przepych, biedota. Uwielbienie, dwulicowość. Kontrasty, z którymi wiąże się i wiązać powinien świat tamtego okresu przedstawiany w literaturze. A jeśli to do Was nie przemawia, możemy posilić się jeszcze o okraszenie całości namiętnością, pożądaniem, zakazaną miłością, rozpustą i przekraczaniem granic ponad wszelką możliwość.
Takie atrakcje zaserwowała nam w swojej powieści Agata Suchocka. Powieść nosi tytuł Woła mnie ciemność. Daję ci wieczność- akt I.
Młody Armagnac pochodzi z zamożnego rodu amerykańskich plantatorów. Życie tego młodzieńca zdaje się niekończącą sielanką, którą przerywa wojna secesyjna. Mężczyzna w bardzo krótkim czasie z bogatego człowieka doświadcza skrajnej biedy. Wojna pochłania nie tylko życie jego najbliższych, ale i wszystkie dobra, które go otaczały. Sam bohater trafia do domu bardzo starej ciotki. Jego świat legnie w gruzach.
Jedynymi, które ratują go od śmierci są talenty, które częściowo zaszczepił w nim ojciec i pielęgnowała matka, a więc władanie kilkoma językami, zamiłowanie do muzyki, umiejętność gry na fortepianie i znajomość ekonomii.
Mężczyzna, pogodzony z losem, który okazuje się być równią pochyłą na drodze jego upadku, spotyka Lothara, który niczym płomień w tunelu, pojawia się w barze, w którym gra Armagnac…. I tu zaczyna się opowieść.
Uwielbiam literaturę, która pokazuje świat XIX wieku. Fascynuje mnie łatwość z jaką ludzie tamtego czasu przesuwali granice, nieświadomi wiążących się z tym konsekwencji. Prekursorką, która zdobyła moje dozgonne uwielbienie wobec sposobu przedstawiania tych skrajności jest Anne Rice. A w tej chwili z zadowoleniem i dumą sięgam po literaturę prezentowaną przez Agatę Suchocką.
Fascynację tematem wieczności i potrzebą miłości zauważyć możemy w każdym okresie literackim, z mniejszym, bądź większym natężeniem. To zależy od przesłanek, jakie niesie dana epoka. Zawsze jednak te tematy budziły kontrowersje i ogromną ciekawość. Agata w bardzo plastyczny sposób pokazuje, że w parze z wielkimi możliwościami bogacenia się, spełniania w wieczności, którą zyskują przedstawieni przez nią bohaterowie, odczuwaniem w sposób zdecydowanie przekraczającym możliwości zwykłego śmiertelnika, idą również konsekwencje takie jak obłuda, szaleństwo i kruchość takiego istnienia. Pragnienie miłości i paląca namiętność stanowią całość z niespełnieniem i ulotnością. Mawia się, apetyt rośnie w miarę jedzenia, ja dla podkreślenia tych wartości dodam, że łapczywość może prowadzić do zachłyśnięcia. Bardzo łatwo zagubić się w świecie pragnień a raz przekroczona granica zwieść nas może ścieżkami, do kroczenia którymi nie jesteśmy przygotowani.
Książka rewelacyjna, pełna kontrastów. Argumenty użyte przez autorkę prezentują otwartą przestrzeń do przeanalizowania przedstawianych wartości. Jeśli życie to wieczne, miłość ponadczasowa a namiętność nieograniczona. Tylko jaka jest cena?
Powieść polecam gorąco, nie tylko fanom fantastyki, ale również czytelnikom, którzy cenią w literaturze odwagę. Ja nie mogę doczekać się kolejnych tomów!
Dziewiętnastowieczny chłodny Londyn, albo lepka od piachu i upału Luizjana. Przepych, biedota. Uwielbienie, dwulicowość. Kontrasty, z którymi wiąże się i wiązać powinien świat tamtego okresu przedstawiany w literaturze. A jeśli to do Was nie przemawia, możemy posilić się jeszcze o okraszenie całości namiętnością, pożądaniem, zakazaną miłością, rozpustą i przekraczaniem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-26
Jeśli szukacie książki, która w żartobliwy sposób obnaży słabości człowieka, to trafiliście w samo sedno.
…- To- powiedział Darek głosem, w którym zdziwienie mieszało się z rezygnacją- nie jest żadna cyrkówka. To jest moja teściowa. Basieńka.
Diana spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Jest poszkodowana na umyśle?- zapytała.- Czy niewidoma?
- Nie. Jest …oryginalna- wyjaśnił Darek.- Lubi się wyróżniać. I kocha kolory…
- Kocha też nimi oślepiać- zawyrokowała Diana.- Jest chyba równie widoczna z kosmosu co Mur Chiński, a może nawet lepiej. Przecież od samego patrzenia na nią można dostać oczopląsu i obłędu.
Pieniądze szczęścia nie dają, zwykle powtarza moja mama, a ja uparcie, kręcąc głową, kończę jej myśl- ale szczęściu pomagają…
Bo któż nie wolałby po prostu żyć, kosztując wielu przyjemności oferowanych przez to właśnie życie, zamiast walecznie zrywać się każdego ranka i gnać do pracy w pogoni za środkami, które zapewnić mają nam egzystencję? Tak myślałam, każdy wolałby. Tak też wygląda życie państwa Donków. Rutyna i codzienność nadszarpnęła uczucie, które łączyło tych dwoje a pogoń za komfortem życia, pchnęła Darka Donka w stronę szemranego towarzystwa i jego zasobnego portfela. Ale to nie wszystkie problemy, jakie spadły na tę chybotliwą rodzinę. Gdzieś nad nimi wisi, niczym klątwa widmo spadku. Wbrew pozorom taki spadek może okazać się poważnym kłopotem, kiedy na przykład nie jesteśmy w stanie sprostać warunkom, jakie zostały nam postawione, by otrzymać ów spadek. Ale powoli…
Zamożna babcia tuż przed śmiercią spisuje swoją wolę, wedle której jej wnuczka ma odziedziczyć pokaźny spadek. Jedynym warunkiem, jaki musi spełnić jest urodzenie potomka. Proste? Wcale nie! Aby utrudnić nieco sprostanie oczekiwaniom babci, w testamencie określono czas, do kiedy młodzi mają spłodzić owego potomka, a jak wiemy presja życia nie ułatwia. Nadal uważacie, że to wykonalne? Autor powieści postanowił dowieść, że coś, co wydaje się być proste, wcale takie nie jest. Jeśli bowiem o rzekomym spadku wie zbyt wiele osób, które na przykład mogą pretendować do jego otrzymania, jeśli tylko uniemożliwią owe pojawienie się dziecka na świecie, sprawa komplikuje się już wystarczająco mocno. Jeśli do tych osób trzecich dorzucić jeszcze samych zainteresowanych, którzy w celu zdobycia spadku gotowi są wyeliminować zagrożenie, czytaj, uśmiercić małżonka, mamy już do czynienia ze studium ludzkiej bezmyślności, porywczości a w końcu determinacji w dążeniu do zdobycia obiecanych pieniędzy.
Czytałam Jak cię zabić, kochanie? ogromnie zaintrygowana. W pewnym momencie nawet posiliłam się o pytanie, które zadałam mężowi- Słuchaj, czy ty byłbyś gotów mnie zabić, gdybyś mógł w rezultacie tego dostać ogromne pieniądze? Mąż mój najpierw zmierzył mnie zaskoczonym spojrzeniem, a w końcu odparł- A dużo tego byłoby? Powinienem, o czymś wiedzieć? Zrezygnowałam z dalszych dociekań. Chyba muszę zacząć go obserwować, choć na horyzoncie naszego życia nie widać żadnego zaskakującego spadku. Póki co, jednak…
Książka jest świetna. Nie czytałam dotąd żadnej komedii, a już na pewno kryminalnej i muszę przyznać, że nie będę już omijała półek z tym gatunkiem obojętnie, z pewnością, jeśli będą to powieści tego autora, przeczytam je. Pióro Aleksandra Rogozińskiego jest niebywale plastyczne, cechuje je wyważona uszczypliwość i dosadna szczerość. Dawno nie uśmiałam się tak z trafnych porównań, a że czytałam książkę głównie wieczorami, często rechotałam przykładając dłoń do ust, bo bałam się, że obudzę moich śpiących domowników.
Kto nie czytał książki Jak cię zabić, kochanie? powinien to zmienić. Jednak nie szukajcie na kartach tej powieści sposobów dokonania zbrodni doskonałej. Instrukcji na zdobycie spadku również tu nie znajdziecie, ale z pewnością dowiecie się, że miłość wszystko wybaczy a pieniądze szczęścia rzeczywiście nie dają. Choć ja w dalszym ciągu będę uważała, że jednak mu pomagają.
Gorąco polecam!
Jeśli szukacie książki, która w żartobliwy sposób obnaży słabości człowieka, to trafiliście w samo sedno.
…- To- powiedział Darek głosem, w którym zdziwienie mieszało się z rezygnacją- nie jest żadna cyrkówka. To jest moja teściowa. Basieńka.
Diana spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Jest poszkodowana na umyśle?- zapytała.- Czy niewidoma?
- Nie. Jest …oryginalna- wyjaśnił...
2017-12-25
Mroczna tajemnica Bieszczad mignęła mi gdzieś w sieci w okresie, kiedy sama pisałam powieść z Bieszczadami w tle. Jej zakup wydał mi się absolutnie uzasadniony, bo kocham Bieszczady, kocham Podkarpacie i ciekawa byłam kryminału rozgrywającego się w malowniczym Polańczyku, gdzie spędziłam czas podczas ostatnich wakacji. I przyznam, że sięgnięcie po tę powieść okazało się słuszną decyzją.
Po pierwsze, wątek kryminalny świetnie zazębia się z równolegle rozwijającym się wątkiem erotycznym. Bardzo dopingowałam Magdzie i Wojtkowi a ich rozterki były dla mnie absolutnym powiewem świeżości. Z takimi rozterkami bohaterów nie spotkałam się dotąd. Połączenie tych dwóch wątków, ciągłe ich ścieranie, okazało się, w moim mniemaniu, świetnym fortelem, który podtrzymuje toczącą się akcję na tym samym elektryzującym poziomie. Po drugie, poczucie humoru, które nigdy nie przekroczyło granicy dobrego smaku. Cóż, mamy w tej powieści do czynienia z morderstwem, zbyt duża dawka humoru mogłaby wydać się niesmaczna, a jednak autor doskonale wyważył proporcje. Po trzecie, bohaterowie tej powieści to ludzie z krwi i kości. Ich przynależność społeczna, poziom jaki reprezentują a czasem nawet zaściankowość i ograniczenia wydawały się tak oczywiste i przedstawione z taką naturalnością, że czytanie o ich rozterkach naprawdę wzruszało. Na przykład sposób przedstawienia sylwetki bieszczadzkiego zakapiora, oskarżonego o pobicie a przez społeczność małego miasteczka osądzonego za morderstwo wcale nie był jednoznaczny. Ja polubiłam Gorta. Właściwie chciałabym posiedzieć razem z nim przed rozsypującą się chatą, ot tak po prostu. Ta postać wyjątkowo wzbudziła moją sympatię.
Według mnie powieść została dokładnie przemyślana pod tym właśnie kątem. Autor nie osądza ani nie wskazuje kierunku. Pozwala, by to czytelnik poniekąd szukał mordercy i kierował się własnymi odczuciami wobec opisanych postaci. Bardzo mi się to podobało. Do końca powieści nie wiedziałam czym zwieńczy się romans Magdy i Wojtka, ale muszę przyznać, że ich pokręcona relacja rozegrała się chyba dokładnie tak, jak powinna. A morderca? W życiu nie spodziewałabym się takiego zakończenia!
I już na koniec wspomnę, bo inaczej być nie może, o opisach przyrody... Ci z Was, którzy czytają moje powieści, wiedzą, że lubuję się w tych fragmentach. I choć tych w powieści pana Ślusarczyka nie ma wiele, zaparły mi dech... Metafory i odnośniki obudziły moją tęsknotę za Bieszczadami już w grudniu, przed czym staram się bronić, bo odwiedzam te rejony zdecydowanie w okresie letnim. Na szczęście zaznaczyłam sobie kilka najciekawszych fragmentów i będę do nich wracała do czasu aż znowu zaświeci słońce a ja będę mogła ruszyć w Bieszczady. Gorąco polecam tę pozycję.
Mroczna tajemnica Bieszczad mignęła mi gdzieś w sieci w okresie, kiedy sama pisałam powieść z Bieszczadami w tle. Jej zakup wydał mi się absolutnie uzasadniony, bo kocham Bieszczady, kocham Podkarpacie i ciekawa byłam kryminału rozgrywającego się w malowniczym Polańczyku, gdzie spędziłam czas podczas ostatnich wakacji. I przyznam, że sięgnięcie po tę powieść okazało się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-27
Pozycja zrobiła na mnie duże wrażenie.Język,sposób obrazowania... coś wspaniałego. Uczta dla czytelnika.
Pozycja zrobiła na mnie duże wrażenie.Język,sposób obrazowania... coś wspaniałego. Uczta dla czytelnika.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-16
Skazani na ból….
Kupiłam tę książkę na Targach Książki w Krakowie. To był dla mnie wielki czas. Dziwnym trafem, właśnie tę książkę utożsamiałam z targami wyjątkowo mocno.
I choć osobiście uwielbiam klimaty wielu przeciwności, kłód rzucanym nam pod nogi przez życie, to miałam bardzo mieszane uczucia wobec tej właśnie książki.
Może dlatego, że główny bohater powieści Aleks jest przedstawicielem subkultury skinów, która cieszy się i chyba słusznie okropną sławą? Z góry założyłam, że postać ta będzie zła i będzie powodowała jedynie zgrzyty w całości historii. Z drugiej zaś strony rachityczna Amelia również nie wzbudzała mojego podziwu, właśnie z powodu swojego infantylnego podejścia do życia i niedojrzałej miłości, jaką obdarzyła skina. Ale tak było na początku i dość o tym.
Życie potrafi pisać nieziemsko okrutne scenariusze. Wydawać by się mogło, że ta siła, tam na górze doskonale bawi się ciskając nami i naszymi losami ze skrajności w skrajność. Amelia, licealistka z przeżyciami, które rzuciły się cieniem na jej młodość wiodła całkiem spokojne życie tocząc wewnętrzny bój ze swoimi zmorami.
Jednak, jako, że karma powraca a konsekwencje, z którymi puka do naszych drzwi potrafią zaskoczyć, dziewczyna spotyka na swojej drodze kogoś, kto mógł znaleźć się na niej absolutnie przez przypadek. W tym wypadku szczęśliwy jednakże. I to pierwszy paradoks, którymi nasze życie jest wybrukowane. Bohaterowie poznają smak miłości zakazanej, spotykają się z początku pod osłoną nocy, jakby kiełkujące w nich uczucie również musiało dojrzeć do pokazania go światu. Ścierają się ich przekonania, zgrzytają różnice, ale plastrem na rany jest zawsze miłość.
Agnieszka Lingas- Łoniewska w sposób wyjątkowy przedstawia to uczucie. Jest jak wirtuoz, który grzebie w naszych wspomnieniach i wyciąga na światło dzienne te chwile z naszego życia, o których mieliśmy prawo dawno zapomnieć. Czytając o pierwszych spotkaniach Amelii i nieokrzesanego Aleksa widziałam siebie, kiedy jakiś czas temu stawiałam pierwsze nieporadne kroki w świecie dorosłych. Przypomniałam sobie emocje, które towarzyszyły mi w tamtym okresie i muszę przyznać, że dzięki fachowemu przedstawieniu towarzyszących młodym emocji, uczuć, długo będę pamiętała o tym, jak wyjątkowym czasem były chwile pierwszego zakochania. A może przez pryzmat moich wspomnień spojrzę inaczej na dojrzałe uczucie, którym darzę w tej chwili mojego mężczyznę?
Bohaterowie Skazanych na ból w całej swojej pozornej codzienności, stanowią doskonały przykład na to, że nie trzeba przeżyć całego życia, by dojrzeć do pewnych decyzji. Takich, które w obliczu zaskakujących wydarzeń kształtują charakter człowieka. Amelia, patrząc przez pryzmat uczucia, jakim obdarowuje Aleksa, gotowa jest podjąć próbę uratowania swojego ukochanego przed upadkiem, jaki z pewnością czekał na niego za jednym z kolejnych zakrętów. Aleks zaś, brutalny, zapatrzony w swoje bezwartościowe ideały, które wykreowało jego smutne, samotne i pozbawione wzorców życie, podejmuje rękawicę i pozwala, by miłość, której udało się przedrzeć do niedostępnego zmrożonego doświadczeniami dzieciństwa serca zagościła w nim na stałe.
I wszystko powinno skończyć się szczęśliwie, gdyby nie przewrotny los, który wystawia rachunek za błędy i przewinienia.
Postacie Agnieszki Lingas-Łoniewskiej aż kipią od naturalności. Czasem śmieszą dziecinnym widzeniem świata a za chwilę zaskakują dojrzałością podejmowanych decyzji. Ich miłość, ta ponad podziałami, zakazana jest w ich przypadku uczuciem nieznającym kompromisu i destruktywnym. W jej obliczu ideologia i wyznawane doktryny zdają się blednąć a ona, podobnie jak dobro, mimo ofiar tryumfuje za każdym razem.
Polecam tę pozycję. Z pewnością wzbudza ogromne emocje, przypomina o tym, że wszyscy byliśmy młodzi i daje nadzieję…
Skazani na ból….
Kupiłam tę książkę na Targach Książki w Krakowie. To był dla mnie wielki czas. Dziwnym trafem, właśnie tę książkę utożsamiałam z targami wyjątkowo mocno.
I choć osobiście uwielbiam klimaty wielu przeciwności, kłód rzucanym nam pod nogi przez życie, to miałam bardzo mieszane uczucia wobec tej właśnie książki.
Może dlatego, że główny bohater powieści Aleks...
2018-07-08
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie
Moje prawo to jest pańskie lewo
Pan widzi krzesło, ławkę, stół
A ja rozdarte drzewo.
Krystyna Janda „Na zakręcie”
Miłość, wsparcie a przede wszystkim zrozumienie. To są chyba najistotniejsze wartości, którymi kierować powinni się ludzie decydujący się na zawarcie bliskiej relacji. Ja w to wierzę i jestem przekonana, że wywiązuję się z ich, nazwijmy to, stosowania. Ale rzeczywistość nie jest płytka. Cechuje ją wielopłaszczyznowość, co znaczy, że umiejętność wartościowania odgrywa w związku niezwykle istotną rolę… I tu moja pewność traci na mocy…
Weronika, bohaterka powieści Zamek z piasku napisanej przez Magdalenę Witkiewicz, jest dwudziestodziewięcioletnią kobietą, żoną i jeszcze nie-matką. Ma swoje życiowe cele, dążenia a przede wszystkim pragnienia, które za wszelką cenę chce spełnić. Ma również wspaniałego męża, zakochanego w niej i szanującego ją. Ma więc Weronika wszystko, czego potrzeba kobiecie, by mogła uznać swoje życie i związek za udane. Ale Weronika pragnie dziecka, którego nie mogą się z mężem doczekać. I tu zaczynają się schody w postaci wartościowania. Miłość to za mało, co się okazuje. Wsparcie to zbyt duże oczekiwania, a zrozumienie, ono z reguły ulatnia się jako pierwsze. Wielka miłość nagle przestaje być tak wielka a codzienność w towarzystwie współmałżonka, który nie chce współpracować, przestaje cieszyć. Kiedy jeszcze dojdzie do tego sprowadzenie męża do roli dawcy nasienia, seks, odgrywający przecież bardzo istotną rolę w życiu kochających się ludzi, traci na znaczeniu. Dorzućmy do tego sztab doradców, ludzi chętnych do pomocy w rozwiązywaniu małżeńskich problemów, a związek zacznie się rozłazić w szwach jak sparciały sznurek. Za dużo tego.
Taki jednak los spotkał Weronikę i jej męża Marka. Ich pragnienie dziecka zamiast połączyć, poróżniło. Wspólni przyjaciele zamiast oczyszczać ciężką atmosferę, zagęszczali ją nieporozumieniami a potrzeba bliskości, kiedy w zasięgu wzroku nie ma tego, który jest w stanie uleczyć, zrobiła resztę.
Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Nie będę opowiadała Wam treści, bo tu, nawet poprzedzające każdy rozdział cytaty, odgrywają ogromną rolę. Wspaniałym rozwiązaniem są maile, które piszą do siebie główni bohaterowie. Ich treść jest tak wartościowa, że wielokrotnie sama zastanawiałam się nad poruszanymi tematami.
Nigdy nie czytałam powieści, która w tak bezpośredni sposób przedstawiałaby niesprzyjające małżonkom warunki. Od zdrady, poprzez brak akceptacji ze strony rodziców. W powieści tej, każda wartość, nawet te fundamentalne, które cementują związek dwojga ludzi, zostają wystawione na próbę. To bardzo refleksyjna treść. Zwraca uwagę na problemy, z którymi nie każda pragnąca dziecka rodzina musi się borykać. A jednak wszyscy powinni mieć świadomość ich istnienia. Bez względu na to, czy dzieci mają, czy też nie. Czy ich pragną, czy nie są one ich marzeniem.
Jest to historia dwojga ludzi na zakręcie ich związku. Znamy to wszyscy z własnego doświadczenia. Czasami potrafi być bardzo kolorowo, ale zdarzają się również chmury. I tylko to, o czym napisałam na wstępie- wartościowanie jest w stanie je rozegnać. Bo, co napisała autorka: „(…) Związek pomiędzy dwojgiem ludzi bywa kruchy. Dokładnie tak jak zamek z piasku. (…)Nieustannie trzeba dbać, by nie runął… I by nikt nie wszedł w niego butami…Nie można na chwilę spuścić go z oczu.(…)”
Pamiętajmy o tym.
A książkę stawiam w rzędzie z ulubionymi pozycjami. I polecam ją Wam serdecznie!
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie
Moje prawo to jest pańskie lewo
Pan widzi krzesło, ławkę, stół
A ja rozdarte drzewo.
Krystyna Janda „Na zakręcie”
Miłość, wsparcie a przede wszystkim zrozumienie. To są chyba najistotniejsze wartości, którymi kierować powinni się ludzie decydujący się na zawarcie bliskiej relacji. Ja w to wierzę i jestem przekonana, że wywiązuję się z...
2016-04-08
Bardzo często dopatruję się w codziennych, drobnych czynnościach wskazówek. Zastanawiam się, jak wiele z rzeczy, czy też czynności które mnie otaczają stanowi drogowskazy w moim życiu.
Urok takich drobiazgów, czyni nasze życie bezcennym i niepowtarzalnym.
Ostatnio przeczytałam Zbieracza grzechów Krystyny Śmigielskiej. Jest to zbiór opowiadań, poruszających tematykę chwil ulotnych, sytuacji, które często pozostają niezauważone przez nas, ich znaczenie umyka naszej uwadze. Jakże niesłusznie.
„ Człowiek przyglądał się małym landszafcikom przyrody. Obrazy nakładały się, tworząc wspaniały kicz natury. (…) A jednak ogarniająca go cisza- przepuszczająca nikłe odgłosy tętniącego wokół życia, przejrzystość powietrza, zapach skoszonego zboża- przemieniła pejzaż w prawdziwe, namacalne piękno.” Czy zdarza wam się wyjść czasem na powietrze, zaraz po burzy tylko po to, by poczuć ten niesamowity zapach świeżości i oczyszczenia? Albo czy wstając rano wsłuchujecie się w poranne trele ptaków? Czy unosząca się tuż nad ziemią jesienna mgła wywołuje wilgotne dreszcze przemierzające wasze plecy?
Te krótkie formy, jakimi są opowiadania, w bardzo zwięzły i precyzyjny sposób zwracają uwagę na pojedyncze oddechy naszej codzienności. Drobiazgi, które wszak kreują nasze życie, ziarno do ziarna budują przyszłość i poszerzają naszą percepcję.
„Starsza, zgięta w pół kobieta omiatała z suchych igieł grób. (…)- Lubię pogadać ze swoimi zmarłymi- stwierdziła.” Życie. Prowadzi zawsze w jednym kierunku. Każdy z nas układa je według własnego widzimisię. A w gruncie rzeczy jesteśmy do siebie tak bardzo podobni, bez względu na wykształcenie, upodobania czy preferencje… Ja też lubię rozmawiać z moimi bliskimi, którzy już odeszli.
Autorka w bardzo dobitny, aczkolwiek nie brutalny sposób skupia uwagę na tym, co jest nam tak bliskie. Co jest spoiwem, oddechem w trudnej zabieganej codzienności. Każdy z nas zwraca uwagę na te same rzeczy, wschód słońca, przewrócony pod blokiem śmietnik, czy też dwoje nowych sąsiadów, którzy wprowadzili się do mieszkania naprzeciwko. Każdy z nas jednak przywiązuje więcej bądź mniej uwagi tym drobiazgom.
Jestem urzeczona formą, chłodną oceną i trafnością porównań, jakich dokonuje autorka. Dzięki Zbieraczowi grzechów zatrzymałam się na chwilę i ponownie, zwracając uwagę na te fragmenty minionych dni, które stanowią już zaledwie wspomnienia, drobiazgi, które przywoływane w świadomości podkręcają mój optymizm i te które motywują. Krystyna Śmigielska niczym ten zbieracz zwraca uwagę na to, co godne zapamiętania. Na mnie ten zbiór opowiadań zrobił ogromne wrażenie. Jestem zakochana w szczegółach, gestach i detalach. Kontempluję każdą zmianę, a przemijanie stanowi dla mnie nieskończone pasmo niesprawiedliwości i fascynacji zarazem. Gorąco polecam. Warto czasem przystanąć, choć na chwilę i posłuchać brzęczenia muchy, podziwiać wschód słońca albo delektować się widokiem spadającego liścia. Życie to przecież gra szczegółów.
„ To jest, kurwa, życie! Ambiwalencja doskonała prowadząca jedynie do piekła.”
Bardzo często dopatruję się w codziennych, drobnych czynnościach wskazówek. Zastanawiam się, jak wiele z rzeczy, czy też czynności które mnie otaczają stanowi drogowskazy w moim życiu.
Urok takich drobiazgów, czyni nasze życie bezcennym i niepowtarzalnym.
Ostatnio przeczytałam Zbieracza grzechów Krystyny Śmigielskiej. Jest to zbiór opowiadań, poruszających tematykę chwil...
2015-08-08
Na pewnym etapie życie każda z nas marzy o szczęśliwej rodzinie, kochającym mężu, ślicznych i koniecznie grzecznych dzieciach, które będą dawały radość i napawały dumą swoimi osiągnięciami. Każda z nas marzy również o spokojny i w miarę dostatnim życiu, pełnej lodówce, bezpieczeństwie we własnym bodaj małym mieszkaniu. Każda z nas marzy…
Nie zawsze jednak marzenia, nawet te wydawać by się mogło tak niezbędne do normalnego życia spełniają się.
Czasem trzeba przejść długą drogę, którą wystawi na próbę zarówno wielką miłość do tego jedynego mężczyzny, jak i cierpliwość do naszych, jakże kochanych, ale nieznośnych i uciążliwych dzieci. Czasem nie udaje nam się przejść tej próby bez szwanku. Miłość blednie a życie widziane dotąd przez różowe okulary młodości nabiera szarych barw.
Tak właśnie dzieje się w przypadku Anity, głównej bohaterki powieści Życie z drugiej ręki, autorstwa debiutującej w nowej roli Anny Grzyb.
Anita, młoda mężatka i matka w dosyć brutalny sposób zostaje zmuszona do skonfrontowania szarej rzeczywistości z wciąż przepełniającymi jej głowę marzeniami. Postawiona przed koniecznością opieki nad dziećmi i domem dzielnie stawia czoło niedostatkom, samotności i wciąż piętrzącym się w jej sercu wątpliwościom. Nie mogąc liczyć na wsparcie ze strony pracującego na drugim końcu kraju męża, pogrąża się w marazmie małomiasteczkowego życia, gdzie głównymi atrakcjami wydają się być świeże nowinki zasłyszane pod sklepem, czy też małostkowość zblazowanych podstarzałych sąsiadek, których życie przypomina niekończące się pasmo beznadziei.
Anita jednak ma w sobie więcej siły i woli walki o lepsze jutro dla siebie i swoich dzieci niż niejedna kobieta, której przyszło borykać się prozaicznością codzienności. Za wszelką cenę pragnie dać swoim dzieciom wszystko, czego nie dane jej było doświadczyć w dzieciństwie. Jej orężem jest uparte dążenie do celu, zagrzewające ją do tego słowa przyjaciół i pragnienie spojrzenia w oczy zmorom jej przeszłości. Czy uda jej się osiągnąć wymarzony spokój i zbudować dzieciom prawdziwy dom?
Tego nie powiem, jednak pamiętajmy, że po każdej burzy przychodzi spokój.
Anna Grzyb w swojej debiutanckiej powieści przedstawiła świat, którego częścią jesteśmy, w sposób absolutnie pozbawiony złudzeń. Jej powieść odziera z obłudy, wskazuje rzeczy, które skrzętnie pomijamy pragnąc zachować tym samym pozory normalnego, niczym nieróżniącego się od innych życia. Wyraźnie pokazuje błędy, wady i niedoskonałości naszej egzystencji w sposób ironiczny a momentami nawet prześmiewczy. Która bowiem matka przyzna, że wychowanie dzieci sprawia jej problem, bądź najzwyczajniej w świecie potrafi przerosnąć? Grzyb bezceremonialnie otwiera drzwi do naszych domów i mieszkań a czyni to z wyjątkową precyzją i prostotą ukazując prawdziwe oblicze życia bez zasłon, ogródek. Bezwzględnie.
Książka, którą dane mi było przeczytać, napisana jest językiem prostym, nieskomplikowanym, czym autorka podkreśla szeroki zasięg odbiorców, do których kieruje swój przekaz. A czego on dotyczy?
Ja swoje wnioski wyciągnęłam.
Z pewnością powieść Anny Grzyb stanie na mojej półce wśród innych wartościowych pozycji, do których wracam.
Gorąco polecam lekturę tej powieści ze względu na świeży i niebanalny sposób, w jaki przedstawiono w niej rzeczy oczywiste i przyziemne.
Na pewnym etapie życie każda z nas marzy o szczęśliwej rodzinie, kochającym mężu, ślicznych i koniecznie grzecznych dzieciach, które będą dawały radość i napawały dumą swoimi osiągnięciami. Każda z nas marzy również o spokojny i w miarę dostatnim życiu, pełnej lodówce, bezpieczeństwie we własnym bodaj małym mieszkaniu. Każda z nas marzy…
Nie zawsze jednak marzenia, nawet te...
2015-04-19
Świetna, mocna i trzymająca w napięciu. Bardzo przypadła na mi do gustu!
Świetna, mocna i trzymająca w napięciu. Bardzo przypadła na mi do gustu!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-13
2015-10-27
Przeczytałam. Spłakałam się, jak bóbr. Chciałabym umieć opisać Pani powieść bez uczuć, z chłodem w wypracowanym spojrzeniu recenzenta, ale tak nie potrafię. Do wszystkiego podchodzę bowiem bardzo emocjonalnie.
Helena... Postać tragiczna powieści. Udało jej się wykraść losowi odrobinę przyjemności, tą odrobiną była miłość do Adama. Silna, mocna i nieugięta.(...)
Krucha i bardzo wrażliwa kobieta, delikatna i narażona na wieloletnie poniżanie, przywołuje przed oczy obraz wielu kobiet, które w zaciszu swoich domów, z rąk mężczyzn, którzy powinni stanowić ich oparcie i czcić je, znoszą podobne niegodziwe traktowanie w ciszy i z pokorą. Według mnie Helena okazałą się silną kobietą, która dzielnie stawiała czoła podłemu losowi, wciąż drwiącemu z jej uparcie zachowywanego milczenia. Ofiara którą poniosła, nie była potrzebna. Niestety Helena została napiętnowana dotykiem przeznaczenia, z którym mimo prób nie wygrała.
Powieść niesamowita. Miarkująca natężenie zdarzeń, skupiająca uwagę na szczegółach, które uwielbiam... Pogoda, wiatr, zasypane ulice. Uczucia bohaterów odzwierciedlane w bardzo harmonijny sposób przez zmieniającą się aurę, co według mnie dodawało im patosu.
Podobała mi się. Powiem więcej, trafiła całkowicie w moje przekonanie, że pewne rzeczy nie są od nas zależne. Bez względu jaką drogę wybierzemy, jej scenariusz do niej już powstał a my nie mieliśmy najmniejszego wpływu na to. Przeciwstawiając się, powodujemy jedynie powstawanie nowych zdarzeń, z których jednak będziemy musieli się wyplątać, by podążać dalej wyznaczoną nam drogą...
Przeczytałam. Spłakałam się, jak bóbr. Chciałabym umieć opisać Pani powieść bez uczuć, z chłodem w wypracowanym spojrzeniu recenzenta, ale tak nie potrafię. Do wszystkiego podchodzę bowiem bardzo emocjonalnie.
Helena... Postać tragiczna powieści. Udało jej się wykraść losowi odrobinę przyjemności, tą odrobiną była miłość do Adama. Silna, mocna i nieugięta.(...)
Krucha i...
2018-07-08
Chwilę temu, dzięki wspaniałomyślności Magdaleny Witkiewicz, trafiła w moje ręce książka zatytułowana GPS Szczęścia czyli jak wydostać się z Czarnej D. Właściwie nie lubię czytać poradników. Nie wierzę, że ktoś, lepiej niż ja sama, może wiedzieć co powinnam robić, by moje życie było niekończącym się pasmem sukcesów, zadowolenia, bym była piękna, szczupła i wiecznie zadowolona a moja rodzina z przyklejonym do twarzy uśmiechem budziła zazdrość otoczenia. Nie, nie lubię poradników.
Ta książka jednak nie należy do tego typu pozycji. Tu nie ma jasnych wskazówek, co i jak, by osiągnąć szczyt szczęścia. W tej książce znajdziecie jednak historie, które wypisz wymaluj, przeżyliście! Bo, czy nie odnosicie czasami wrażenia, że sprostanie wyzwaniom przychodzi wam nad wyraz ciężko, wciąż tylko martwicie się, czy uda się wam pokonać nawarstwiające problemy? Ha! Każdy chyba miewa takie dni! I ta oto pozycja książkowa, stworzona przez rodzimą pisarkę, specjalistkę od szczęśliwych zakończeń, we współudziale z coachem od wychodzenia z czarnej D., już od pierwszych stron dowiedzie, że osiągnięcie szczęścia i harmonii wewnętrznej jest w zasięgu ręki każdego człowieka! Wystarczy uwierzyć! I zamiast martwić się o pokonanie problemów, należy troszczyć się o sprostanie wyzwaniom! Nic nie przychodzi nam ciężko, moi mili, musimy tylko intensywnie pracować i otwierać się na to, co nowe…
Po przeczytaniu tej pozycji, mogłabym tak bez końca! I wiecie co, dobra wola i wiara naprawdę potrafią zdziałać cuda!
Sięgnijcie po tę pozycję, warto mieć ją w zasięgu ręki 😉
Chwilę temu, dzięki wspaniałomyślności Magdaleny Witkiewicz, trafiła w moje ręce książka zatytułowana GPS Szczęścia czyli jak wydostać się z Czarnej D. Właściwie nie lubię czytać poradników. Nie wierzę, że ktoś, lepiej niż ja sama, może wiedzieć co powinnam robić, by moje życie było niekończącym się pasmem sukcesów, zadowolenia, bym była piękna, szczupła i wiecznie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-19
Jestem świeżo po lekturze książki Anety Krasińskiej Gdy opadły emocje. Cóż, moje będą jeszcze opadały przez jakiś czas. Przeczytałam bowiem historię, która uderzyła w odpowiednie nuty i poruszyła znowu nurtujące mnie tematy bezsilności człowieka wobec niektórych kwestii, takich jak przemijanie, potrzeba pokazania się z jak najlepszej strony.
Świat się zmienił.
Ludzie się zmienili.
Za szybko.
Za bardzo.
I zastanawiam się właśnie, że w pewnym okresie życia wszystko wygląda inaczej. Zieleń jest zieleńsza, czas płynie wolniej a nas aż ciągnie do poznawania, czerpania z życia tyle, ile można. Tak postrzegam młodość i zachowania, które ją cechują. Potem pojawiają się obowiązki, marzenia schodzą na plan dalszy, zieleń blednie, albo… nabiera innego wyrazu, jej odcienie stają się głębsze, wyraźniejsze. I zaczynamy patrzeć na życie nieco bardziej dojrzale, odpowiedzialnie. Kiedyś moja koleżanka porównała młodość do różowego balona, którego sznureczek mocno ściskamy w dłoni. Z czasem ten sznureczek wydłuża się i balon oddala się od nas.
I choć brzmi to przygnębiająco, wcale nie należy tego tak odbierać. Z wiekiem nabieramy przecież doświadczenia, na więcej rzeczy możemy sobie pozwolić, jesteśmy odważniejsi, ale i bardziej świadomi stawianych kroków, co sprowadza się bezsprzecznie do mianownika wspólnego dla każdego okresu życia. Mianowicie- Życie jest piękne!
Główna bohaterka powieści Marcelina wiedzie spokojne, rzekłabym nawet pozbawione porywających wzlotów życie. Ma rodzinę- męża i bliźnięta. Jest nieco znudzona mało interesującą pracą, jej mąż pracuje z dala od domu a więc wszystkie obowiązki spoczywają na ramionach kobiety. I wtedy na horyzoncie jej monotonnego życia pojawia się możliwość spotkania z kolegami i koleżankami z liceum. Odżywają stare, zapomniane emocje. Jak wulkan wybucha złość, żal a także coś, co w tamtym okresie jej życia mogło się przerodzić w głębokie uczucie.
Nagle jej codzienność wydaje się jeszcze bardziej przygnębiająca i nudna, miłość męża nie porywa a wciąż kłócący się nastolatkowie wydają się bardzo irytujący. Czy nie nachodzi Was czasami refleksja, że wtedy, w momencie, kiedy zdecydowaliście inaczej, wystarczyło wybrać zupełnie inną drogę, by Wasze losy potoczyły się innymi torami? A Wasze życie mogłoby okazać się zdecydowanie ciekawsze a doświadczenia bogatsze? Takie właśnie dylematy dopadły bohaterkę powieści Anety Krasińskiej podczas spotkania ze starą klasą. Wystarczyła jedna noc, by jej życie uległo diametralnej metamorfozie…
Nagle nic nie wyglądało jak dawniej, jak wtedy gdy kończyli szkołę i nie mieli żadnych zobowiązań. Życie nie stało w miejscu, a dzisiaj nie pozostawiało żadnego wyboru.
Bardzo lubię książki, które dostarczają mi takich przeżyć. Wspominam wtedy dokonane wcześniej wybory i cieszę się, bo nie muszę niczego przed sobą samą ukrywać. A jak jest z Wami?
Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Napisana została prostym i bardzo przejrzystym językiem. Pozornie banalna historia zawiera głębszy przekaz i zmusza do zastanowienia. Bardzo serdecznie polecam i życzę wrażeń podczas lektury.
Jestem świeżo po lekturze książki Anety Krasińskiej Gdy opadły emocje. Cóż, moje będą jeszcze opadały przez jakiś czas. Przeczytałam bowiem historię, która uderzyła w odpowiednie nuty i poruszyła znowu nurtujące mnie tematy bezsilności człowieka wobec niektórych kwestii, takich jak przemijanie, potrzeba pokazania się z jak najlepszej strony.
Świat się zmienił.
Ludzie się...
2016-07-26
(…) – Wiesz, że masz delikatną skórę jak mała blada dziewczynka, ze ślicznymi piegami, które chciałbym zjeść?(…)
Czasem myślę, że czas to największy wróg człowieka. Wiele wydarzeń, które niegdyś wzbudzały ogromne emocje, dziś nie budzą we mnie żadnych reakcji. Czy ja jestem tak nieczuła, czy zgłębiając księgę życia zapominać zaczęłam o tym, co małe? Tak źle i tak nie dobrze…
Sięgnęłam ostatnio po kolejną książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej w nadziei, że jej treść uderzy w inną nutę niż już przeczytana Skazani na ból. I rzeczywiście tak się stało!
Młody Tolland to nieco rozpuszczony nastolatek. Zbuntowany, przekonany o swojej wartości, sile i oczywiście niezniszczalny. Bardzo często zdarza mu się wątpliwości innych rozwiewać w sposób, nazwijmy to manualny. Cóż, badass, którego należy omijać szerokim łukiem. Co jednak, jeśli niefortunnie stanie się na drodze takiemu człowiekowi i nie będzie odwrotu? To też przytrafiło się Natalii. Młodej dziewczynie, której los pokrzyżował życie zabierając jej mamę. I mamy gotową historię. Dobro przeciwko złu, nadpobudliwość kontra opanowanie, złość i tragedia. Wrzucając to wszystko do jednego naczynia, można otrzymać niezłą mieszankę, zwaną miłością… Historia mało skomplikowana, podobnych rozgrywa się bardzo wiele wokół nas. A jednak… Temat młodości, buntu okraszone kojącym nektarem młodzieńczej miłości wychodzące spod pióra Agnieszki aż podrywają serca.
To właśnie jestem ja.
I to właśnie jest ona.
Wbrew przeciwnościom losu…
Czy wspominałam już, że zapomniałam o emocjach towarzyszących zdarzeniom, które kiedyś mnie porywały, jednak z czasem, poznawszy smak dojrzałego owocu ich ulotność i piękno zbledły? Wycofuję się z tego! Poznając historię tych dwojga, zupełnie nie pasujących do siebie dzieciaków, znowu poczułam przyjemny dreszcz podekscytowania, przypomniałam sobie wrażenia nocnych spacerów po parku, czy kąpieli w rzecze, gdy jedynym światłem był blask księżyca.
Agnieszka Lingas- Łoniewska po raz kolejny otworzyła moją pamięć, obudziła wspomnienia. Jeśli macie ochotę poznać historię sprzecznych charakterów, które zostały rzucone sobie w ramiona a przy okazji doznać ponownej eksplozji swojej młodości, ta pozycja powinna zdecydowanie trafić do waszych rąk.
Gorąco polecam!
(…) – Wiesz, że masz delikatną skórę jak mała blada dziewczynka, ze ślicznymi piegami, które chciałbym zjeść?(…)
Czasem myślę, że czas to największy wróg człowieka. Wiele wydarzeń, które niegdyś wzbudzały ogromne emocje, dziś nie budzą we mnie żadnych reakcji. Czy ja jestem tak nieczuła, czy zgłębiając księgę życia zapominać zaczęłam o tym, co małe? Tak źle i tak nie...
2016-01-04
Wiktoria, Mara, Lea i Judith. Cztery najzwyklejsze w świecie kobiety. Absolutnie w wielu aspektach przypominają mi- mnie samą. No tak, podobno fakt, że odkurzam cztery razy dziennie, czyni mnie przesadnie pedantyczną, gotuję rzadko, ale zawsze to, czego oczekują moi najbliżsi, wszystko mam dopięte na ostatni guzik, jeśli tak nie jest robię się nerwowa… O nie… Jestem kurą domową? Tak! Jestem kurą domową!
Wspaniała, opowiedziana z wyjątkową obrazowością historia kobiet, które trochę na własne życzenie dostały po uszach od tych, którzy mieli troszczyć się o nie, kochać, wielbić i szanować. Czasem tragiczne obrazy przedstawione w powieści przygnębiały mnie swoim realizmem. Raz, czułam się tak, jakbym to ja dostała po twarzy od swojego faceta, ale za chwilę satysfakcja płynąca z przeciwstawienia się przemocy wręcz uskrzydlała mnie!
Rosół z kury domowej, to moja pierwsza książka Nataszy Sochy, ale z pewnością nie ostatnia. Podeszłam do niej z pewną rezerwą, akcja powieści rysowała się początkowo dość pochmurnie, sytuacja Wiktorii, głównej bohaterki przygnębiała mnie. Współczułam jej. Czułam jej frustrację i ból zgniatający poczucie wartości, które towarzyszą wieści, że w życiu męża pojawiła się inna kobieta… Jednakowoż rosła we mnie złość, bo kobieta, dzięki swojej wrodzonej skłonności do pomagania, wyręczania a nawet usługiwania ponosi poniekąd odpowiedzialność, za koleje swojego losu. Poza tym uparcie odnajdywałam w treści ukryte przesłanie, które bodło mnie swoją słusznością i obnażało moje błędy.. Choroba, każda z nas je popełnia!
Autorka stworzyła narzędzie, którym zeskrobała z kobiety porastające ją przez lata bycia kurą domową, przyzwyczajenia, uległość i bezwarunkową akceptację zależności.
Moje emocje szalały podczas czytania tej powieści. Perturbacje losowe czterech bohaterek stały się moim zmartwieniem i czekałam tylko chwili, by móc ponownie zanurzyć się w świat opisany przez Nataszę Sochę i przeżywać smutki i radości czterech kur domowych, czterech kobiet, w życiu, których i Wy znajdziecie po kawałeczku siebie.
Fenomenalna powieść, napisana językiem nieograniczenie klarownym, obrazowym trzaskająca, jak pejczem, kobiecym spojrzeniem na sprawy, które dzieją się za zamkniętymi drzwiami domów polskich, niemieckich, rosyjskich czy innych.
Drogie panie, jesteśmy piękne, jesteśmy seksowne i to bez względu na nasz wiek, czy powierzchnię erotyczną naszego ciała! Zatem głowy wysoko w górę, piersi do przodu i czytajmy Rosół z kury domowej!
Wiktoria, Mara, Lea i Judith. Cztery najzwyklejsze w świecie kobiety. Absolutnie w wielu aspektach przypominają mi- mnie samą. No tak, podobno fakt, że odkurzam cztery razy dziennie, czyni mnie przesadnie pedantyczną, gotuję rzadko, ale zawsze to, czego oczekują moi najbliżsi, wszystko mam dopięte na ostatni guzik, jeśli tak nie jest robię się nerwowa… O nie… Jestem kurą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-21
Życie to bardzo przewrotny stan. Czasami odnoszę wrażenie, że gdzieś tam, na górze siedzi ktoś, kto świadomie kieruje naszymi krokami tak, by mieć używanie, albo zadrwić z nas. W najgorszym wypadku, by dotknąć nas do żywego, ale tej klasyfikacji dowcipów nie będę zgłębiała.
Główna bohaterka książki zatytułowanej Sukces rysowany szminką, której autorką jest Anita Scharmach, jest doskonałym przykładem potwierdzającym moją tezę. Julia, tytułowa bohaterka jest kobietą dobrze sytuowaną, inteligentną, choć odrobinę zagubioną. Ma świetną pracę, przyjaciół i zdawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie, by czerpała z życia garściami. Całkiem zwyczajny scenariusz, większość z nas, zjadaczy chleba, zaznało takiego życia. A teraz dorzucę kilka niespodzianek. Szczególnie kobiety będą w szczególny sposób odczuwały dotkliwość tych kilku dodatkowych życiowych atrakcji… Julka jest bowiem kobietą w średnim wieku, która w tragicznych okolicznościach straciła miłość swojego życia a przez to bezcenny komfort życia u boku ukochanego mężczyzny. Nic, nawet dostatek, w jakim opływa, nie są w stanie zrekompensować jej ogromnej straty, którą wciąż odczuwa. Gorzej, prawda?
Jednak, kolejny wniosek, jaki pozwolę sobie wysnuć, dowodzi, że życie nie tylko jest przewrotne, ale też bywa łaskawe. Zatem, kiedy marazm i stagnacja zdają się zawładnąć życiem bohaterki, nagle los postanawia się do niej uśmiechnąć.
I tu przestanę zdradzać perypetie naszej bohaterki, bo nie chcę zdradzić zbyt wiele. Podzielę się za to moimi subiektywnymi wrażeniami po przeczytaniu książki. Rzadko zdarza mi się, bym przeczytała książkę w tak krótkim czasie. Z reguły delektuję się lekturą, analizuję ją i odnoszę się do opisywanych przeżyć. W przypadku Sukcesu rysowanego szminką było jednak inaczej. I choć na początku wydawało mi się, że następujące po sobie zdarzenia nie mogłyby mieć racji bytu w rzeczywistości, tak zagłębiając się w fabule, powoli zmieniałam zdanie.
Anita Scharmach stworzyła powieść niezwykle życiową i realistyczną. Bardzo obrazowo przedstawiła życie niższych warstw polskiego społeczeństwa, wzbudziła we mnie złość i niechęć w reakcji na podłość i obojętność, z którą niestety stykamy się coraz częściej. Wzorowo oddała poziom życia karierowiczów i ludzi, którzy swoje życie przegrali. Bardzo mi się to podobało, bo lubię historie, które znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. W naszej, polskiej rzeczywistości. Nie są przekolorowane a przede wszystkim dowodzą, że, nawet z najgorszej sytuacji, zawsze jest jakieś wyjście.
Polecam tę książkę.
Życie to bardzo przewrotny stan. Czasami odnoszę wrażenie, że gdzieś tam, na górze siedzi ktoś, kto świadomie kieruje naszymi krokami tak, by mieć używanie, albo zadrwić z nas. W najgorszym wypadku, by dotknąć nas do żywego, ale tej klasyfikacji dowcipów nie będę zgłębiała.
Główna bohaterka książki zatytułowanej Sukces rysowany szminką, której autorką jest Anita Scharmach,...
O tym, że lubuję się w historiach nie stroniących od życiowego realizmu wiedzą ci, który czytają moje powieści. Chyba dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie pozycja Magdy Skubisz zatytułowana Chałturnik.
Jest to powieść dla młodzieży. Ale tylko teoretycznie. Bo każdy czytelnik, bez względu na wiek, znajdzie w niej coś dla siebie. Historia opowiada o losach grupy licealistów z jednej ze szkół mieszczących się w pięknym Przemyślu. Uczniowie, chcący dorobić, albo zarobić, grają do kotleta w miejscu, które wszystkim kojarzy się z domem publicznym. Przez wzgląd na reputację, przebywanie tam nastolatków nie jest mile widziane przez kadrę pedagogiczną. Jednak praca ta stanowi barwne tło dla rozgrywających się w życiu młodzieży zdarzeń. W takim miejscu można poznać wiele różnych osób, niektórym z nich należy schodzić z drogi, innym zaś należy tę drogę przestępować.
Historia opowiada o walce z ciężką rodzinną sytuacją, niedostatku, który szczególnie w wieku szkolnym potrafi niejednokrotnie pokrzyżować plany. Opowiada o pragnieniu bycia kochanym, o seksie i życiu na krawędzi. Jest to powieść, która przypomni starszym czytelnikom o ich drodze przez nastoletnie życie, a tym młodszym przybliży los rówieśników żyjących w mieście pogranicza.
Młodzi bohaterowie tej powieści z doskonała wręcz precyzją popełniają błędy, wkraczają w dorosłość z hukiem, cieszą się i walczą o zaznaczenie swojej pozycji w grupie. A wszystko to rozgrywa się pod bacznym okiem ignoranckiej kadry pedagogicznej.
To świetna historia opowiedziana w tak niewyobrażalnie dosadny sposób, z polotem, dowcipem a mimo to poruszająca bardzo istotne kwestie drążące nastolatków, kształtowanych przez środowisko, w którym dojrzewają i z którego czerpią wzorce. To nie jest opowieść o powierzchowności. Magda Skubisz opowiada o rzeczywistym świecie i wyborach, jakich dokonują młodzi ludzie.
Jeśli zatem jesteście gotowi zdjąć różowe okulary i stawić czoło powieści napisanej w doskonałym stylu, z wyobraźnią i odwagą, serdecznie polecam tę właśnie książkę.
Chałturnik jest jednym z tomów tworzących historię opisującą losy barwnej polskiej młodzieży. Można przeczytać ją jako osobną powieść, ale zapewniam, że w przypadku tej autorki, warto sięgnąć po pozostałe tomy.
O tym, że lubuję się w historiach nie stroniących od życiowego realizmu wiedzą ci, który czytają moje powieści. Chyba dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie pozycja Magdy Skubisz zatytułowana Chałturnik.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJest to powieść dla młodzieży. Ale tylko teoretycznie. Bo każdy czytelnik, bez względu na wiek, znajdzie w niej coś dla siebie. Historia opowiada o losach grupy...