-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2019-01-01
2019-04-19
Jestem świeżo po lekturze książki Anety Krasińskiej Gdy opadły emocje. Cóż, moje będą jeszcze opadały przez jakiś czas. Przeczytałam bowiem historię, która uderzyła w odpowiednie nuty i poruszyła znowu nurtujące mnie tematy bezsilności człowieka wobec niektórych kwestii, takich jak przemijanie, potrzeba pokazania się z jak najlepszej strony.
Świat się zmienił.
Ludzie się zmienili.
Za szybko.
Za bardzo.
I zastanawiam się właśnie, że w pewnym okresie życia wszystko wygląda inaczej. Zieleń jest zieleńsza, czas płynie wolniej a nas aż ciągnie do poznawania, czerpania z życia tyle, ile można. Tak postrzegam młodość i zachowania, które ją cechują. Potem pojawiają się obowiązki, marzenia schodzą na plan dalszy, zieleń blednie, albo… nabiera innego wyrazu, jej odcienie stają się głębsze, wyraźniejsze. I zaczynamy patrzeć na życie nieco bardziej dojrzale, odpowiedzialnie. Kiedyś moja koleżanka porównała młodość do różowego balona, którego sznureczek mocno ściskamy w dłoni. Z czasem ten sznureczek wydłuża się i balon oddala się od nas.
I choć brzmi to przygnębiająco, wcale nie należy tego tak odbierać. Z wiekiem nabieramy przecież doświadczenia, na więcej rzeczy możemy sobie pozwolić, jesteśmy odważniejsi, ale i bardziej świadomi stawianych kroków, co sprowadza się bezsprzecznie do mianownika wspólnego dla każdego okresu życia. Mianowicie- Życie jest piękne!
Główna bohaterka powieści Marcelina wiedzie spokojne, rzekłabym nawet pozbawione porywających wzlotów życie. Ma rodzinę- męża i bliźnięta. Jest nieco znudzona mało interesującą pracą, jej mąż pracuje z dala od domu a więc wszystkie obowiązki spoczywają na ramionach kobiety. I wtedy na horyzoncie jej monotonnego życia pojawia się możliwość spotkania z kolegami i koleżankami z liceum. Odżywają stare, zapomniane emocje. Jak wulkan wybucha złość, żal a także coś, co w tamtym okresie jej życia mogło się przerodzić w głębokie uczucie.
Nagle jej codzienność wydaje się jeszcze bardziej przygnębiająca i nudna, miłość męża nie porywa a wciąż kłócący się nastolatkowie wydają się bardzo irytujący. Czy nie nachodzi Was czasami refleksja, że wtedy, w momencie, kiedy zdecydowaliście inaczej, wystarczyło wybrać zupełnie inną drogę, by Wasze losy potoczyły się innymi torami? A Wasze życie mogłoby okazać się zdecydowanie ciekawsze a doświadczenia bogatsze? Takie właśnie dylematy dopadły bohaterkę powieści Anety Krasińskiej podczas spotkania ze starą klasą. Wystarczyła jedna noc, by jej życie uległo diametralnej metamorfozie…
Nagle nic nie wyglądało jak dawniej, jak wtedy gdy kończyli szkołę i nie mieli żadnych zobowiązań. Życie nie stało w miejscu, a dzisiaj nie pozostawiało żadnego wyboru.
Bardzo lubię książki, które dostarczają mi takich przeżyć. Wspominam wtedy dokonane wcześniej wybory i cieszę się, bo nie muszę niczego przed sobą samą ukrywać. A jak jest z Wami?
Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Napisana została prostym i bardzo przejrzystym językiem. Pozornie banalna historia zawiera głębszy przekaz i zmusza do zastanowienia. Bardzo serdecznie polecam i życzę wrażeń podczas lektury.
Jestem świeżo po lekturze książki Anety Krasińskiej Gdy opadły emocje. Cóż, moje będą jeszcze opadały przez jakiś czas. Przeczytałam bowiem historię, która uderzyła w odpowiednie nuty i poruszyła znowu nurtujące mnie tematy bezsilności człowieka wobec niektórych kwestii, takich jak przemijanie, potrzeba pokazania się z jak najlepszej strony.
Świat się zmienił.
Ludzie się...
2019-02-16
O tym, że lubuję się w historiach nie stroniących od życiowego realizmu wiedzą ci, który czytają moje powieści. Chyba dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie pozycja Magdy Skubisz zatytułowana Chałturnik.
Jest to powieść dla młodzieży. Ale tylko teoretycznie. Bo każdy czytelnik, bez względu na wiek, znajdzie w niej coś dla siebie. Historia opowiada o losach grupy licealistów z jednej ze szkół mieszczących się w pięknym Przemyślu. Uczniowie, chcący dorobić, albo zarobić, grają do kotleta w miejscu, które wszystkim kojarzy się z domem publicznym. Przez wzgląd na reputację, przebywanie tam nastolatków nie jest mile widziane przez kadrę pedagogiczną. Jednak praca ta stanowi barwne tło dla rozgrywających się w życiu młodzieży zdarzeń. W takim miejscu można poznać wiele różnych osób, niektórym z nich należy schodzić z drogi, innym zaś należy tę drogę przestępować.
Historia opowiada o walce z ciężką rodzinną sytuacją, niedostatku, który szczególnie w wieku szkolnym potrafi niejednokrotnie pokrzyżować plany. Opowiada o pragnieniu bycia kochanym, o seksie i życiu na krawędzi. Jest to powieść, która przypomni starszym czytelnikom o ich drodze przez nastoletnie życie, a tym młodszym przybliży los rówieśników żyjących w mieście pogranicza.
Młodzi bohaterowie tej powieści z doskonała wręcz precyzją popełniają błędy, wkraczają w dorosłość z hukiem, cieszą się i walczą o zaznaczenie swojej pozycji w grupie. A wszystko to rozgrywa się pod bacznym okiem ignoranckiej kadry pedagogicznej.
To świetna historia opowiedziana w tak niewyobrażalnie dosadny sposób, z polotem, dowcipem a mimo to poruszająca bardzo istotne kwestie drążące nastolatków, kształtowanych przez środowisko, w którym dojrzewają i z którego czerpią wzorce. To nie jest opowieść o powierzchowności. Magda Skubisz opowiada o rzeczywistym świecie i wyborach, jakich dokonują młodzi ludzie.
Jeśli zatem jesteście gotowi zdjąć różowe okulary i stawić czoło powieści napisanej w doskonałym stylu, z wyobraźnią i odwagą, serdecznie polecam tę właśnie książkę.
Chałturnik jest jednym z tomów tworzących historię opisującą losy barwnej polskiej młodzieży. Można przeczytać ją jako osobną powieść, ale zapewniam, że w przypadku tej autorki, warto sięgnąć po pozostałe tomy.
O tym, że lubuję się w historiach nie stroniących od życiowego realizmu wiedzą ci, który czytają moje powieści. Chyba dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie pozycja Magdy Skubisz zatytułowana Chałturnik.
Jest to powieść dla młodzieży. Ale tylko teoretycznie. Bo każdy czytelnik, bez względu na wiek, znajdzie w niej coś dla siebie. Historia opowiada o losach grupy...
2018-04-23
Zupełnie nie tak dawno, bo 23 kwietnia 2018 roku swoją premierę miała książka Zuzanny Arczyńskiej zatytułowana Odzyskane dzieciństwo. Jest to nie tylko premiera, ale i debiut „ papierowy” Zuzy. Jej pierwsza powieść ukazała się bowiem tylko w wersji ebook, choć słyszałam, że to nie jest ostatnie słowo autorki względem tamtej historii. A to wieść bardzo dobra, bo historia, nosząca tytuł Jak spadek, wzbudza naprawdę niemałe emocje. Wiem, miałam tę możliwość, by książkę przeczytać.
Ale do rzeczy. Moja rekomendacja znalazła się na okładce powieści Odzyskane dzieciństwo, a co za tym idzie, miałam przyjemność przeczytania powieści Zuzanny jeszcze przed pojawieniem się jej na rynku. Byłam przygotowana na skrajne emocje, bo znam pióro autorki, nie przewidziałam jednak, że w naszym społeczeństwie ma miejsce tak wiele zjawisk, które wciąż mogą mnie zaskoczyć. I tak też się stało. Zuzanna przedstawiła rzeczywistość różnych środowisk polskiego społeczeństwa. Bez owijania w bawełnę, zrzucając całkiem tę grubą otoczkę, która czyni zachodzące w nich zjawiska nieco łatwiejszymi do przyswojenia. Wytykała palcami niedociągnięcia systemu, luki prawne i zaangażowanie tych, których zależy na przedarciu się przez chwiejną zaporę przyzwoitości, która przyświecać powinna każdemu człowiekowi. Wartości, takie jak miłość, delikatność, zaufanie, szacunek przeciwstawiła z bezwzględnością marginalnym społecznym przypadłościom. Wytknęła okrucieństwo, brutalność, bezmyślność i inne. I to mnie zdruzgotało.
Już od najmłodszych lat rodzice wpajają nam potrzebę szacunku i miłości. Są to wartości nadrzędne, pozwalające na zachowanie człowieczeństwa wobec otoczenia. Wyobraźcie sobie jednak, że nie każdy dostępuje normalnego dzieciństwa. Niektóre dzieciaki pozbawione są pozytywnych wzorców postępowania, a te, które obserwują, sprowadzają je na złą drogę. A wtedy od tragedii dzieli je już tylko cienka nić.
W przypadku bohaterów powieści Odzyskane dzieciństwo tą cienką nicią okazali się maman i papa, czyli zastępczy rodzice dla zdruzgotanej doświadczeniami młodzieży i dzieci. To oni, krok po kroku uczyli dzieciaki normalności, ratowali ich od utonięcia we współczesnym świecie kłamstwa, obłudy i nadużyć. Wbrew przeżyciom i doświadczeniom, dzieciaki z Odzyskanego dzieciństwa, wychowane w domu tej rodziny zastępczej, były pełne optymizmu i wiary w drugiego człowieka. Święte wartości, które czynią nas człowiekiem w oczach innych ludzi, w przypadku tych dzieci nabrały całkiem innego, głębszego znaczenia. To kwintesencja tej historii.
Ogromnie podobało mi się zakończenie powieści. Szczerze przyznam, że marzę, by moje dzieci z takim sentymentem wracały do mnie, do domu, by świętować, czy odpoczywać. A to właśnie pokazała Zuzanna. Dom jest centrum wszechświata, miejscem, które kojarzy się z bezpieczeństwem i spokojem, do którego chce się wracać. Mimo, że życie potrafi rozrzucić jego członków po całym świecie.
Jestem pewna, że każdy znajdzie w tej powieści coś, co go poruszy. To nie jest historia, którą można zapomnieć zaraz po przeczytaniu. To coś głębszego, co pozostanie w człowieku.
Serdecznie gratuluję pomysłu i podjęcia się poruszenia niewygodnych tematów. Gratuluję premiery i trzymam kciuki za kolejne. A Czytelnikom gorąco polecam.
Zupełnie nie tak dawno, bo 23 kwietnia 2018 roku swoją premierę miała książka Zuzanny Arczyńskiej zatytułowana Odzyskane dzieciństwo. Jest to nie tylko premiera, ale i debiut „ papierowy” Zuzy. Jej pierwsza powieść ukazała się bowiem tylko w wersji ebook, choć słyszałam, że to nie jest ostatnie słowo autorki względem tamtej historii. A to wieść bardzo dobra, bo historia,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-31
Dziewiętnastowieczny chłodny Londyn, albo lepka od piachu i upału Luizjana. Przepych, biedota. Uwielbienie, dwulicowość. Kontrasty, z którymi wiąże się i wiązać powinien świat tamtego okresu przedstawiany w literaturze. A jeśli to do Was nie przemawia, możemy posilić się jeszcze o okraszenie całości namiętnością, pożądaniem, zakazaną miłością, rozpustą i przekraczaniem granic ponad wszelką możliwość.
Takie atrakcje zaserwowała nam w swojej powieści Agata Suchocka. Powieść nosi tytuł Woła mnie ciemność. Daję ci wieczność- akt I.
Młody Armagnac pochodzi z zamożnego rodu amerykańskich plantatorów. Życie tego młodzieńca zdaje się niekończącą sielanką, którą przerywa wojna secesyjna. Mężczyzna w bardzo krótkim czasie z bogatego człowieka doświadcza skrajnej biedy. Wojna pochłania nie tylko życie jego najbliższych, ale i wszystkie dobra, które go otaczały. Sam bohater trafia do domu bardzo starej ciotki. Jego świat legnie w gruzach.
Jedynymi, które ratują go od śmierci są talenty, które częściowo zaszczepił w nim ojciec i pielęgnowała matka, a więc władanie kilkoma językami, zamiłowanie do muzyki, umiejętność gry na fortepianie i znajomość ekonomii.
Mężczyzna, pogodzony z losem, który okazuje się być równią pochyłą na drodze jego upadku, spotyka Lothara, który niczym płomień w tunelu, pojawia się w barze, w którym gra Armagnac…. I tu zaczyna się opowieść.
Uwielbiam literaturę, która pokazuje świat XIX wieku. Fascynuje mnie łatwość z jaką ludzie tamtego czasu przesuwali granice, nieświadomi wiążących się z tym konsekwencji. Prekursorką, która zdobyła moje dozgonne uwielbienie wobec sposobu przedstawiania tych skrajności jest Anne Rice. A w tej chwili z zadowoleniem i dumą sięgam po literaturę prezentowaną przez Agatę Suchocką.
Fascynację tematem wieczności i potrzebą miłości zauważyć możemy w każdym okresie literackim, z mniejszym, bądź większym natężeniem. To zależy od przesłanek, jakie niesie dana epoka. Zawsze jednak te tematy budziły kontrowersje i ogromną ciekawość. Agata w bardzo plastyczny sposób pokazuje, że w parze z wielkimi możliwościami bogacenia się, spełniania w wieczności, którą zyskują przedstawieni przez nią bohaterowie, odczuwaniem w sposób zdecydowanie przekraczającym możliwości zwykłego śmiertelnika, idą również konsekwencje takie jak obłuda, szaleństwo i kruchość takiego istnienia. Pragnienie miłości i paląca namiętność stanowią całość z niespełnieniem i ulotnością. Mawia się, apetyt rośnie w miarę jedzenia, ja dla podkreślenia tych wartości dodam, że łapczywość może prowadzić do zachłyśnięcia. Bardzo łatwo zagubić się w świecie pragnień a raz przekroczona granica zwieść nas może ścieżkami, do kroczenia którymi nie jesteśmy przygotowani.
Książka rewelacyjna, pełna kontrastów. Argumenty użyte przez autorkę prezentują otwartą przestrzeń do przeanalizowania przedstawianych wartości. Jeśli życie to wieczne, miłość ponadczasowa a namiętność nieograniczona. Tylko jaka jest cena?
Powieść polecam gorąco, nie tylko fanom fantastyki, ale również czytelnikom, którzy cenią w literaturze odwagę. Ja nie mogę doczekać się kolejnych tomów!
Dziewiętnastowieczny chłodny Londyn, albo lepka od piachu i upału Luizjana. Przepych, biedota. Uwielbienie, dwulicowość. Kontrasty, z którymi wiąże się i wiązać powinien świat tamtego okresu przedstawiany w literaturze. A jeśli to do Was nie przemawia, możemy posilić się jeszcze o okraszenie całości namiętnością, pożądaniem, zakazaną miłością, rozpustą i przekraczaniem...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-20
(…) Małżeństwo to nowe życie. Teraz już nie będziesz panienką. Będziesz musiała stworzyć swoją rodzinę. Dbać o dom, męża i dzieci. To ty będziesz głową domu. Decyzje, które podejmiesz z mężem, będą twoimi błędami i twoją chwałą. Poznasz, czym jest pić ocet na przemian z miodem. (…)
Właśnie tak. W taki sposób brzmiały kiedyś słowa, którymi moja babcia opisywała małżeństwo. To było bardzo dawno temu, jednak pewne wartości nie zmieniają się przez lata. Podobnie jest z pewnymi zachowaniami.
Stefania, bohaterka powieści Anny Szafrańskiej jest młodą, zdolną i piękną kobietą. Czyli ma właściwie wszystko, czego potrzeba w naszych czasach do osiągnięcia zarówno satysfakcjonującej pozycji w życiu służbowym jak i statusu w życiu społecznym u boku atrakcyjnego mężczyzny. Sielanka!
Nic w życiu jednak nie przychodzi aż tak łatwo. Właśnie tak, młoda bohaterka doświadczyła w przeszłości traumatycznych przeżyć, które odbiły się na niej i utrudniają osiągnięcie harmonii. A to przecież jest najważniejsze. Co więcej, jej zdaniem, jedynie zapomnienie i odcięcie się od rodziny i przywołującej wspomnienia miejscowości, w której się urodziła i wychowała, pomogą w zbudowaniu wymarzonego życia.
Niestety zamiatanie pod dywan prędzej czy później, obróci się przeciwko. I tak też dzieje się w przypadku Stefanii…. Z jakim efektem, krnąbrna i pewna siebie istota będzie walczyła z przeciwnościami losu, czy zdoła stawić czoło koszmarom dzieciństwa, dowiecie się już z książki.
Ja ją polecam. Przeczytałam tę pozycję niezwykle szybko, bo ciekawość nie pozwalała mi na zajmowanie się niczym innym. Poza tym okoliczności, w jakich sięgnęłam po pozycję Właśnie tak, sprzyjały lekturze. Wakacyjny klimat i rozleniwienie nie służą mi, więc bez problemu przenosiłam się do świata i zagmatwanego życia Stefanii.
Niezwykle podobała mi się świeżość, z jaką Ania opisuje przeżycia swojej bohaterki. Bez zbędnych frazesów, w sposób naiwny i niemal dziecięcy opisuje pierwszy raz swojej bohaterki. Wrażenia i emocje zajmują w tej powieści nadrzędne miejsce. I kontrasty. Jak ja uwielbiam kontrasty a tych znalazłam tu naprawdę sporo! Dwa światy, różne pokolenia, ludzie o odmiennym statusie i sposobie na życie, wieś i miasto, przepych i skromność… Z przyjemnością czytałam tę powieść i tego życzę Wam.
(…) Małżeństwo to nowe życie. Teraz już nie będziesz panienką. Będziesz musiała stworzyć swoją rodzinę. Dbać o dom, męża i dzieci. To ty będziesz głową domu. Decyzje, które podejmiesz z mężem, będą twoimi błędami i twoją chwałą. Poznasz, czym jest pić ocet na przemian z miodem. (…)
Właśnie tak. W taki sposób brzmiały kiedyś słowa, którymi moja babcia opisywała małżeństwo....
2018-07-08
Chwilę temu, dzięki wspaniałomyślności Magdaleny Witkiewicz, trafiła w moje ręce książka zatytułowana GPS Szczęścia czyli jak wydostać się z Czarnej D. Właściwie nie lubię czytać poradników. Nie wierzę, że ktoś, lepiej niż ja sama, może wiedzieć co powinnam robić, by moje życie było niekończącym się pasmem sukcesów, zadowolenia, bym była piękna, szczupła i wiecznie zadowolona a moja rodzina z przyklejonym do twarzy uśmiechem budziła zazdrość otoczenia. Nie, nie lubię poradników.
Ta książka jednak nie należy do tego typu pozycji. Tu nie ma jasnych wskazówek, co i jak, by osiągnąć szczyt szczęścia. W tej książce znajdziecie jednak historie, które wypisz wymaluj, przeżyliście! Bo, czy nie odnosicie czasami wrażenia, że sprostanie wyzwaniom przychodzi wam nad wyraz ciężko, wciąż tylko martwicie się, czy uda się wam pokonać nawarstwiające problemy? Ha! Każdy chyba miewa takie dni! I ta oto pozycja książkowa, stworzona przez rodzimą pisarkę, specjalistkę od szczęśliwych zakończeń, we współudziale z coachem od wychodzenia z czarnej D., już od pierwszych stron dowiedzie, że osiągnięcie szczęścia i harmonii wewnętrznej jest w zasięgu ręki każdego człowieka! Wystarczy uwierzyć! I zamiast martwić się o pokonanie problemów, należy troszczyć się o sprostanie wyzwaniom! Nic nie przychodzi nam ciężko, moi mili, musimy tylko intensywnie pracować i otwierać się na to, co nowe…
Po przeczytaniu tej pozycji, mogłabym tak bez końca! I wiecie co, dobra wola i wiara naprawdę potrafią zdziałać cuda!
Sięgnijcie po tę pozycję, warto mieć ją w zasięgu ręki 😉
Chwilę temu, dzięki wspaniałomyślności Magdaleny Witkiewicz, trafiła w moje ręce książka zatytułowana GPS Szczęścia czyli jak wydostać się z Czarnej D. Właściwie nie lubię czytać poradników. Nie wierzę, że ktoś, lepiej niż ja sama, może wiedzieć co powinnam robić, by moje życie było niekończącym się pasmem sukcesów, zadowolenia, bym była piękna, szczupła i wiecznie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-08
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie
Moje prawo to jest pańskie lewo
Pan widzi krzesło, ławkę, stół
A ja rozdarte drzewo.
Krystyna Janda „Na zakręcie”
Miłość, wsparcie a przede wszystkim zrozumienie. To są chyba najistotniejsze wartości, którymi kierować powinni się ludzie decydujący się na zawarcie bliskiej relacji. Ja w to wierzę i jestem przekonana, że wywiązuję się z ich, nazwijmy to, stosowania. Ale rzeczywistość nie jest płytka. Cechuje ją wielopłaszczyznowość, co znaczy, że umiejętność wartościowania odgrywa w związku niezwykle istotną rolę… I tu moja pewność traci na mocy…
Weronika, bohaterka powieści Zamek z piasku napisanej przez Magdalenę Witkiewicz, jest dwudziestodziewięcioletnią kobietą, żoną i jeszcze nie-matką. Ma swoje życiowe cele, dążenia a przede wszystkim pragnienia, które za wszelką cenę chce spełnić. Ma również wspaniałego męża, zakochanego w niej i szanującego ją. Ma więc Weronika wszystko, czego potrzeba kobiecie, by mogła uznać swoje życie i związek za udane. Ale Weronika pragnie dziecka, którego nie mogą się z mężem doczekać. I tu zaczynają się schody w postaci wartościowania. Miłość to za mało, co się okazuje. Wsparcie to zbyt duże oczekiwania, a zrozumienie, ono z reguły ulatnia się jako pierwsze. Wielka miłość nagle przestaje być tak wielka a codzienność w towarzystwie współmałżonka, który nie chce współpracować, przestaje cieszyć. Kiedy jeszcze dojdzie do tego sprowadzenie męża do roli dawcy nasienia, seks, odgrywający przecież bardzo istotną rolę w życiu kochających się ludzi, traci na znaczeniu. Dorzućmy do tego sztab doradców, ludzi chętnych do pomocy w rozwiązywaniu małżeńskich problemów, a związek zacznie się rozłazić w szwach jak sparciały sznurek. Za dużo tego.
Taki jednak los spotkał Weronikę i jej męża Marka. Ich pragnienie dziecka zamiast połączyć, poróżniło. Wspólni przyjaciele zamiast oczyszczać ciężką atmosferę, zagęszczali ją nieporozumieniami a potrzeba bliskości, kiedy w zasięgu wzroku nie ma tego, który jest w stanie uleczyć, zrobiła resztę.
Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Nie będę opowiadała Wam treści, bo tu, nawet poprzedzające każdy rozdział cytaty, odgrywają ogromną rolę. Wspaniałym rozwiązaniem są maile, które piszą do siebie główni bohaterowie. Ich treść jest tak wartościowa, że wielokrotnie sama zastanawiałam się nad poruszanymi tematami.
Nigdy nie czytałam powieści, która w tak bezpośredni sposób przedstawiałaby niesprzyjające małżonkom warunki. Od zdrady, poprzez brak akceptacji ze strony rodziców. W powieści tej, każda wartość, nawet te fundamentalne, które cementują związek dwojga ludzi, zostają wystawione na próbę. To bardzo refleksyjna treść. Zwraca uwagę na problemy, z którymi nie każda pragnąca dziecka rodzina musi się borykać. A jednak wszyscy powinni mieć świadomość ich istnienia. Bez względu na to, czy dzieci mają, czy też nie. Czy ich pragną, czy nie są one ich marzeniem.
Jest to historia dwojga ludzi na zakręcie ich związku. Znamy to wszyscy z własnego doświadczenia. Czasami potrafi być bardzo kolorowo, ale zdarzają się również chmury. I tylko to, o czym napisałam na wstępie- wartościowanie jest w stanie je rozegnać. Bo, co napisała autorka: „(…) Związek pomiędzy dwojgiem ludzi bywa kruchy. Dokładnie tak jak zamek z piasku. (…)Nieustannie trzeba dbać, by nie runął… I by nikt nie wszedł w niego butami…Nie można na chwilę spuścić go z oczu.(…)”
Pamiętajmy o tym.
A książkę stawiam w rzędzie z ulubionymi pozycjami. I polecam ją Wam serdecznie!
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie
Moje prawo to jest pańskie lewo
Pan widzi krzesło, ławkę, stół
A ja rozdarte drzewo.
Krystyna Janda „Na zakręcie”
Miłość, wsparcie a przede wszystkim zrozumienie. To są chyba najistotniejsze wartości, którymi kierować powinni się ludzie decydujący się na zawarcie bliskiej relacji. Ja w to wierzę i jestem przekonana, że wywiązuję się z...
2018-03-21
Życie to bardzo przewrotny stan. Czasami odnoszę wrażenie, że gdzieś tam, na górze siedzi ktoś, kto świadomie kieruje naszymi krokami tak, by mieć używanie, albo zadrwić z nas. W najgorszym wypadku, by dotknąć nas do żywego, ale tej klasyfikacji dowcipów nie będę zgłębiała.
Główna bohaterka książki zatytułowanej Sukces rysowany szminką, której autorką jest Anita Scharmach, jest doskonałym przykładem potwierdzającym moją tezę. Julia, tytułowa bohaterka jest kobietą dobrze sytuowaną, inteligentną, choć odrobinę zagubioną. Ma świetną pracę, przyjaciół i zdawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie, by czerpała z życia garściami. Całkiem zwyczajny scenariusz, większość z nas, zjadaczy chleba, zaznało takiego życia. A teraz dorzucę kilka niespodzianek. Szczególnie kobiety będą w szczególny sposób odczuwały dotkliwość tych kilku dodatkowych życiowych atrakcji… Julka jest bowiem kobietą w średnim wieku, która w tragicznych okolicznościach straciła miłość swojego życia a przez to bezcenny komfort życia u boku ukochanego mężczyzny. Nic, nawet dostatek, w jakim opływa, nie są w stanie zrekompensować jej ogromnej straty, którą wciąż odczuwa. Gorzej, prawda?
Jednak, kolejny wniosek, jaki pozwolę sobie wysnuć, dowodzi, że życie nie tylko jest przewrotne, ale też bywa łaskawe. Zatem, kiedy marazm i stagnacja zdają się zawładnąć życiem bohaterki, nagle los postanawia się do niej uśmiechnąć.
I tu przestanę zdradzać perypetie naszej bohaterki, bo nie chcę zdradzić zbyt wiele. Podzielę się za to moimi subiektywnymi wrażeniami po przeczytaniu książki. Rzadko zdarza mi się, bym przeczytała książkę w tak krótkim czasie. Z reguły delektuję się lekturą, analizuję ją i odnoszę się do opisywanych przeżyć. W przypadku Sukcesu rysowanego szminką było jednak inaczej. I choć na początku wydawało mi się, że następujące po sobie zdarzenia nie mogłyby mieć racji bytu w rzeczywistości, tak zagłębiając się w fabule, powoli zmieniałam zdanie.
Anita Scharmach stworzyła powieść niezwykle życiową i realistyczną. Bardzo obrazowo przedstawiła życie niższych warstw polskiego społeczeństwa, wzbudziła we mnie złość i niechęć w reakcji na podłość i obojętność, z którą niestety stykamy się coraz częściej. Wzorowo oddała poziom życia karierowiczów i ludzi, którzy swoje życie przegrali. Bardzo mi się to podobało, bo lubię historie, które znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. W naszej, polskiej rzeczywistości. Nie są przekolorowane a przede wszystkim dowodzą, że, nawet z najgorszej sytuacji, zawsze jest jakieś wyjście.
Polecam tę książkę.
Życie to bardzo przewrotny stan. Czasami odnoszę wrażenie, że gdzieś tam, na górze siedzi ktoś, kto świadomie kieruje naszymi krokami tak, by mieć używanie, albo zadrwić z nas. W najgorszym wypadku, by dotknąć nas do żywego, ale tej klasyfikacji dowcipów nie będę zgłębiała.
Główna bohaterka książki zatytułowanej Sukces rysowany szminką, której autorką jest Anita Scharmach,...
2017-10-20
Słyszałam o tej pozycji kilkakrotnie, zanim trafiła w moje ręce. Wiele opinii, żadna nie była jednoznaczna, co tym bardziej intrygowało mnie. Chyba nie przeczytałam dotąd powieści erotycznej, która porwałaby mnie na wyżyny uniesienia a chętnie przeczytałabym taką i tym kierowałam się przy zakupie.
Pierwsze dobre wrażenie zrobił na mnie język powieści. Nie jest rzeczą prostą dobrać słowa opisujące seks i związane z nim czynności w sposób pobudzający zmysły, bezpruderyjny, ale nie perwersyjny a już pewnością nie wulgarny. Nasz język ojczysty nie dostarcza wielu możliwości obrazowania miłości, wszystko zależy od wyobraźni autora i jego odwagi. Bardzo podobały mi się porównania, jakich dokonywała autorka. Kolejnym atutem powieści jest studium psychologiczne odkrywającej swoją kobiecość młodej dziewczyny. Podobały mi się jej fantazje, dociekliwość i głód poznawania tajemnic, jakie skrywała przed bohaterką jej psychika. Początkowy lęk przed swoją cielesnością i dystans świetnie obrazowały dojrzewanie do beztroskiego cieszenia się seksem głównej bohaterki. Jej erotyzm rozkwitał a opory słabły, pierwsze fantazje stawały się coraz odważniejsze. Ten motyw został przedstawiony naprawdę ciekawie. Napięcie związane z ciekawością własnej seksualności narastało powoli, zupełnie jak gra wstępna, co wprowadzało mnie w przyjemny stan odprężenia. Podobał mi się pomysł przedstawienia fantazji i doświadczeń postaci pobocznych. To doskonałe tło całej powieści, wprowadzające dodatkowy dreszczyk emocji, zwracające uwagę na to, jak ważnym elementem w życiu człowieka jest sfera erotyki. Dzięki temu zabiegowi czułam pulsujące tętno powieści. Niestety w pewnym momencie główna bohaterka zaczęła mnie irytować. Jej fascynacja seksem zboczyła, zachwiała się odrobinę. Dziewczę, jakby chciało nadrobić stracony czas i powodowane zwierzeniami, dostarczanymi jej przez respondentów, przestało przetwarzać zdobytą wiedzę, wartościować ją i rzuciło się w wir cielesnych uciech, co zawiodło ją dokładnie w miejsce, w które powinna trafić. Cóż, zabawy z ogniem zwykle tak się kończą a dzieci nie powinny sięgać po zapałki. Powieść nie wzbudziła we mnie ekscytacji, nie spędziłam dzięki niej emocjonującego wieczoru, jeśli wiecie, co mam na myśli, ale przeczytałam ją z przyjemnością. I muszę przyznać, że zaliczam ją do przyjemniejszych lektur z tego gatunku. Powieść erotyczna nie jest gatunkiem prostym. To delikatny temat, gdzie łatwo o przesadę, zatracenie dobrego smaku. Dlatego trzeba traktować ten gatunek odrobinę ostrożniej. Książkę mam i będę ją polecała.
Słyszałam o tej pozycji kilkakrotnie, zanim trafiła w moje ręce. Wiele opinii, żadna nie była jednoznaczna, co tym bardziej intrygowało mnie. Chyba nie przeczytałam dotąd powieści erotycznej, która porwałaby mnie na wyżyny uniesienia a chętnie przeczytałabym taką i tym kierowałam się przy zakupie.
Pierwsze dobre wrażenie zrobił na mnie język powieści. Nie jest rzeczą...
2017-08-09
Pamiętam, że w pewnym okresie mojego życia, kiedy jeszcze wierzyłam, że naprawdę mam wpływ na wszystko, co mnie w życiu spotyka, myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Byłam przekonana, że życie polega na doskonałym planowaniu każdego zajęcia, ale i wydarzeń. Chcieć to móc, było moją dewizą. Ale to było dawno temu. Zdążyłam już, szczęśliwie, zmienić swoje podejście do życia i nauczyłam się akceptować to, co ono niesie. Choć w przypadki nie wierzę w dalszym ciągu.
Na wakacjach przeczytałam książkę Anity Scharmach zatytułowaną Mogę wszystko. Sam tytuł wywołał uśmiech na mojej twarzy, ale lektura szybko zweryfikowała pierwsze wrażenie.
Bohaterka powieści Tatiana jest typową Polką. Życie jakie wiedzie jest absolutnie chybotliwą amplitudą, co nie dziwi. Tak w sumie wygląda życie. I wydawać, by się mogło, że lektura jest obyczajową powiastką o tym, co nie jest nam obce, co jest typowe i z czym spotykamy się na co dzień.
Jednak nie taki był zamysł autorki. W opowiedzianej historii zwróciła uwagę na kilka, bardzo istotnych, barwnych i wzbogacających życie każdej kobiety wydarzeń…
A mianowicie, pokazała miłość dwojga ludzi, jej ogromne znaczenie widziane oczami rodziców, czyli Tatiany i Tymona, (swoją drogą skąd wytrzasnęła to piękne imię??), świeże, kipiące hormonami uczucie najstarszego syna Jasia a w końcu dopiero zaczynające gdzieś kiełkować zakochanie Stasia, młodszej latorośli. A że miłość wiele oblicz ma, Anita zwróciła również uwagę na miłość mamy głównej bohaterki, do jej dzieci, do zięcia… Fundament udanego związku, nieprawdaż? A w końcu spoiwo prawdziwej rodziny.
Nie stroniła również od pokazania zdarzeń, które potrafią zachwiać wiarą człowieka, które są potwornym ciosem dla każdej kobiety, dla matki. Poruszyła wrażliwe struny duszy na cierpienie po stracie dzieci i bliskich. W rezultacie tych zabiegów, zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem i doświadczeniami, które zgromadziłam do tej pory.
Czasami poświęcamy tak niewiele czasu na skupienie się nad okruchami życia, które budują przecież naszą codzienność. Nie zwracamy uwagi na czynności, które powtarzamy bez przerwy, choć bez nich, nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy. Prawda?
Jeśli zatem macie ochotę na przeżycie fragmentu życia Tatiany i jej rodziny, o którym bohaterka opowiada sama, zapraszam serdecznie. Lektura z pewnością dostarczy refleksji i będzie miłym zajęciem na letnie wieczory.
Pamiętam, że w pewnym okresie mojego życia, kiedy jeszcze wierzyłam, że naprawdę mam wpływ na wszystko, co mnie w życiu spotyka, myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Byłam przekonana, że życie polega na doskonałym planowaniu każdego zajęcia, ale i wydarzeń. Chcieć to móc, było moją dewizą. Ale to było dawno temu. Zdążyłam już, szczęśliwie, zmienić swoje...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-26
Jeśli szukacie książki, która w żartobliwy sposób obnaży słabości człowieka, to trafiliście w samo sedno.
…- To- powiedział Darek głosem, w którym zdziwienie mieszało się z rezygnacją- nie jest żadna cyrkówka. To jest moja teściowa. Basieńka.
Diana spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Jest poszkodowana na umyśle?- zapytała.- Czy niewidoma?
- Nie. Jest …oryginalna- wyjaśnił Darek.- Lubi się wyróżniać. I kocha kolory…
- Kocha też nimi oślepiać- zawyrokowała Diana.- Jest chyba równie widoczna z kosmosu co Mur Chiński, a może nawet lepiej. Przecież od samego patrzenia na nią można dostać oczopląsu i obłędu.
Pieniądze szczęścia nie dają, zwykle powtarza moja mama, a ja uparcie, kręcąc głową, kończę jej myśl- ale szczęściu pomagają…
Bo któż nie wolałby po prostu żyć, kosztując wielu przyjemności oferowanych przez to właśnie życie, zamiast walecznie zrywać się każdego ranka i gnać do pracy w pogoni za środkami, które zapewnić mają nam egzystencję? Tak myślałam, każdy wolałby. Tak też wygląda życie państwa Donków. Rutyna i codzienność nadszarpnęła uczucie, które łączyło tych dwoje a pogoń za komfortem życia, pchnęła Darka Donka w stronę szemranego towarzystwa i jego zasobnego portfela. Ale to nie wszystkie problemy, jakie spadły na tę chybotliwą rodzinę. Gdzieś nad nimi wisi, niczym klątwa widmo spadku. Wbrew pozorom taki spadek może okazać się poważnym kłopotem, kiedy na przykład nie jesteśmy w stanie sprostać warunkom, jakie zostały nam postawione, by otrzymać ów spadek. Ale powoli…
Zamożna babcia tuż przed śmiercią spisuje swoją wolę, wedle której jej wnuczka ma odziedziczyć pokaźny spadek. Jedynym warunkiem, jaki musi spełnić jest urodzenie potomka. Proste? Wcale nie! Aby utrudnić nieco sprostanie oczekiwaniom babci, w testamencie określono czas, do kiedy młodzi mają spłodzić owego potomka, a jak wiemy presja życia nie ułatwia. Nadal uważacie, że to wykonalne? Autor powieści postanowił dowieść, że coś, co wydaje się być proste, wcale takie nie jest. Jeśli bowiem o rzekomym spadku wie zbyt wiele osób, które na przykład mogą pretendować do jego otrzymania, jeśli tylko uniemożliwią owe pojawienie się dziecka na świecie, sprawa komplikuje się już wystarczająco mocno. Jeśli do tych osób trzecich dorzucić jeszcze samych zainteresowanych, którzy w celu zdobycia spadku gotowi są wyeliminować zagrożenie, czytaj, uśmiercić małżonka, mamy już do czynienia ze studium ludzkiej bezmyślności, porywczości a w końcu determinacji w dążeniu do zdobycia obiecanych pieniędzy.
Czytałam Jak cię zabić, kochanie? ogromnie zaintrygowana. W pewnym momencie nawet posiliłam się o pytanie, które zadałam mężowi- Słuchaj, czy ty byłbyś gotów mnie zabić, gdybyś mógł w rezultacie tego dostać ogromne pieniądze? Mąż mój najpierw zmierzył mnie zaskoczonym spojrzeniem, a w końcu odparł- A dużo tego byłoby? Powinienem, o czymś wiedzieć? Zrezygnowałam z dalszych dociekań. Chyba muszę zacząć go obserwować, choć na horyzoncie naszego życia nie widać żadnego zaskakującego spadku. Póki co, jednak…
Książka jest świetna. Nie czytałam dotąd żadnej komedii, a już na pewno kryminalnej i muszę przyznać, że nie będę już omijała półek z tym gatunkiem obojętnie, z pewnością, jeśli będą to powieści tego autora, przeczytam je. Pióro Aleksandra Rogozińskiego jest niebywale plastyczne, cechuje je wyważona uszczypliwość i dosadna szczerość. Dawno nie uśmiałam się tak z trafnych porównań, a że czytałam książkę głównie wieczorami, często rechotałam przykładając dłoń do ust, bo bałam się, że obudzę moich śpiących domowników.
Kto nie czytał książki Jak cię zabić, kochanie? powinien to zmienić. Jednak nie szukajcie na kartach tej powieści sposobów dokonania zbrodni doskonałej. Instrukcji na zdobycie spadku również tu nie znajdziecie, ale z pewnością dowiecie się, że miłość wszystko wybaczy a pieniądze szczęścia rzeczywiście nie dają. Choć ja w dalszym ciągu będę uważała, że jednak mu pomagają.
Gorąco polecam!
Jeśli szukacie książki, która w żartobliwy sposób obnaży słabości człowieka, to trafiliście w samo sedno.
…- To- powiedział Darek głosem, w którym zdziwienie mieszało się z rezygnacją- nie jest żadna cyrkówka. To jest moja teściowa. Basieńka.
Diana spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Jest poszkodowana na umyśle?- zapytała.- Czy niewidoma?
- Nie. Jest …oryginalna- wyjaśnił...
2016-07-30
Włoska symfonia…
Wybierając lekturę do czytania kierujemy się z reguły, jakimiś wytycznymi. Ważne, by książka dostarczyła nam emocji, porwała czymś… A jeśli, zupełnie przez przypadek poruszy tę nutę, na brzmienie której jesteśmy wyczuleni?
Jeszcze nie zdarzyło mi się, by w moje ręce trafiła pozycja, która rozczarowałaby mnie. Ale niewiele mam takich, które pozostawiają ślad swojej obecności w moim sercu na dłużej. Z pewnością taką pozycją jest Włoska symfonia Agnieszki Walczak-Chojeckiej. Od jej przeczytania minęło już kilka dni a ja wciąż słyszę w tle muzykę, ciepły wiatr rozwiewa włosy a słońce rozgrzewa ciało.
Melodia z łatwością skapywała na kartki, jakby mieszkała w niej od dawna i czaiła się w zakamarkach duszy.
Ogromnym sentymentem darzę historie, które opisują emocje nawiązując do pasji, do natury. Takie pozycje wzbudzają mój zachwyt. Tym bardziej, kiedy temat powieści jest tak delikatny. Miłość, seks, pożądanie, żądza, one nie zawsze idą w parze a pisanie o nich w sposób wyważony, harmonijny to prawdziwa sztuka. Autorka zatem, w moim odczuciu, dokonała wielkiej rzeczy.
Miasto rozsiadło się jak dostojna matrona na szczycie wzgórza i dzięki temu roztaczał się z niego niezapomniany widok na zielone doliny, morskie zatoki i poszarpane klify.
Jestem pod ogromnym wrażeniem sposobu obrazowania uczuć głównej bohaterki, niewinnej, delikatnej i trochę naiwnej Marianny. Emocje tej dziewczyny pokazane są w powieści w odniesieniu do muzyki, która w duszy tego dziewczęcia gra, jest ona bowiem flecistką. Dar, jaki otrzymała od losu, w postaci możliwości zagrania pod batutą maestro Balamonte przypomina nieco współczesną opowieść o Kopciuszku, ale to dodaje jedynie głębi tej bajecznej historii. Jestem pełna podziwu nad kunsztem, z jakim Agnieszka Walczak-Chojecka porusza się po świecie emocji rozedrganej Marianny, muzyki, którą mistrzowsko odnosi do tychże emocji oraz niepowtarzalnych krajobrazów Włoch. Pozycję polecam gorąco. Mnie dostarczyła niezapomnianych wrażeń.
Włoska symfonia…
Wybierając lekturę do czytania kierujemy się z reguły, jakimiś wytycznymi. Ważne, by książka dostarczyła nam emocji, porwała czymś… A jeśli, zupełnie przez przypadek poruszy tę nutę, na brzmienie której jesteśmy wyczuleni?
Jeszcze nie zdarzyło mi się, by w moje ręce trafiła pozycja, która rozczarowałaby mnie. Ale niewiele mam takich, które pozostawiają ślad...
2015-11-16
Skazani na ból….
Kupiłam tę książkę na Targach Książki w Krakowie. To był dla mnie wielki czas. Dziwnym trafem, właśnie tę książkę utożsamiałam z targami wyjątkowo mocno.
I choć osobiście uwielbiam klimaty wielu przeciwności, kłód rzucanym nam pod nogi przez życie, to miałam bardzo mieszane uczucia wobec tej właśnie książki.
Może dlatego, że główny bohater powieści Aleks jest przedstawicielem subkultury skinów, która cieszy się i chyba słusznie okropną sławą? Z góry założyłam, że postać ta będzie zła i będzie powodowała jedynie zgrzyty w całości historii. Z drugiej zaś strony rachityczna Amelia również nie wzbudzała mojego podziwu, właśnie z powodu swojego infantylnego podejścia do życia i niedojrzałej miłości, jaką obdarzyła skina. Ale tak było na początku i dość o tym.
Życie potrafi pisać nieziemsko okrutne scenariusze. Wydawać by się mogło, że ta siła, tam na górze doskonale bawi się ciskając nami i naszymi losami ze skrajności w skrajność. Amelia, licealistka z przeżyciami, które rzuciły się cieniem na jej młodość wiodła całkiem spokojne życie tocząc wewnętrzny bój ze swoimi zmorami.
Jednak, jako, że karma powraca a konsekwencje, z którymi puka do naszych drzwi potrafią zaskoczyć, dziewczyna spotyka na swojej drodze kogoś, kto mógł znaleźć się na niej absolutnie przez przypadek. W tym wypadku szczęśliwy jednakże. I to pierwszy paradoks, którymi nasze życie jest wybrukowane. Bohaterowie poznają smak miłości zakazanej, spotykają się z początku pod osłoną nocy, jakby kiełkujące w nich uczucie również musiało dojrzeć do pokazania go światu. Ścierają się ich przekonania, zgrzytają różnice, ale plastrem na rany jest zawsze miłość.
Agnieszka Lingas- Łoniewska w sposób wyjątkowy przedstawia to uczucie. Jest jak wirtuoz, który grzebie w naszych wspomnieniach i wyciąga na światło dzienne te chwile z naszego życia, o których mieliśmy prawo dawno zapomnieć. Czytając o pierwszych spotkaniach Amelii i nieokrzesanego Aleksa widziałam siebie, kiedy jakiś czas temu stawiałam pierwsze nieporadne kroki w świecie dorosłych. Przypomniałam sobie emocje, które towarzyszyły mi w tamtym okresie i muszę przyznać, że dzięki fachowemu przedstawieniu towarzyszących młodym emocji, uczuć, długo będę pamiętała o tym, jak wyjątkowym czasem były chwile pierwszego zakochania. A może przez pryzmat moich wspomnień spojrzę inaczej na dojrzałe uczucie, którym darzę w tej chwili mojego mężczyznę?
Bohaterowie Skazanych na ból w całej swojej pozornej codzienności, stanowią doskonały przykład na to, że nie trzeba przeżyć całego życia, by dojrzeć do pewnych decyzji. Takich, które w obliczu zaskakujących wydarzeń kształtują charakter człowieka. Amelia, patrząc przez pryzmat uczucia, jakim obdarowuje Aleksa, gotowa jest podjąć próbę uratowania swojego ukochanego przed upadkiem, jaki z pewnością czekał na niego za jednym z kolejnych zakrętów. Aleks zaś, brutalny, zapatrzony w swoje bezwartościowe ideały, które wykreowało jego smutne, samotne i pozbawione wzorców życie, podejmuje rękawicę i pozwala, by miłość, której udało się przedrzeć do niedostępnego zmrożonego doświadczeniami dzieciństwa serca zagościła w nim na stałe.
I wszystko powinno skończyć się szczęśliwie, gdyby nie przewrotny los, który wystawia rachunek za błędy i przewinienia.
Postacie Agnieszki Lingas-Łoniewskiej aż kipią od naturalności. Czasem śmieszą dziecinnym widzeniem świata a za chwilę zaskakują dojrzałością podejmowanych decyzji. Ich miłość, ta ponad podziałami, zakazana jest w ich przypadku uczuciem nieznającym kompromisu i destruktywnym. W jej obliczu ideologia i wyznawane doktryny zdają się blednąć a ona, podobnie jak dobro, mimo ofiar tryumfuje za każdym razem.
Polecam tę pozycję. Z pewnością wzbudza ogromne emocje, przypomina o tym, że wszyscy byliśmy młodzi i daje nadzieję…
Skazani na ból….
Kupiłam tę książkę na Targach Książki w Krakowie. To był dla mnie wielki czas. Dziwnym trafem, właśnie tę książkę utożsamiałam z targami wyjątkowo mocno.
I choć osobiście uwielbiam klimaty wielu przeciwności, kłód rzucanym nam pod nogi przez życie, to miałam bardzo mieszane uczucia wobec tej właśnie książki.
Może dlatego, że główny bohater powieści Aleks...
Z twórczością Zuzanny Arczyńskiej spotkałam się już wcześniej, czytając najpierw Jak spadek, a potem Odzyskane dzieciństwo. Ale to nie wszystko, co w swoim dorobku ma ta autorka. Moją przygodę z literaturą tworzoną przez Zuzannę zaczęłam od opowiadań publikowanych na blogu- W sieci słów, do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam!
Dziewczyna bez makijażu to historia, która może się rozegrać w rzeczywistości i to mnie w niej urzekło, już na początku. Zaraz potem zachwyciłam się językiem, jakim posługuje się autorka. W prosty, nieskomplikowany, ale bardzo treściwy sposób opowiada najpierw o losach Kaliny, która w skrajnej biedzie, z prześladującym ją mężem alkoholikiem wychowuje czwórkę dziewczynek. Obraz patologicznej rodziny, przemocy i psychicznego znęcania się nad bliskimi, został w tej powieści ukazany z niewyobrażalną wręcz dbałością o szczegóły. Czytając o tym co przeżywa matka dzieci, która musi liczyć tylko i wyłącznie na siebie czułam ogromny ciężar. Zupełnie, jakbym to ja musiała borykać się z przerażającą rzeczywistością Kaliny. I nagle, jedna z córek wraca ze szkoły i oznajmia, że wychodzi za mąż.
Nie będę opowiadała treści, nie posilę się nawet o krótkie streszczenie, bo ta książka stanowi wyjątkowo spójną całość i każda decyzja bohaterów związana jest z kolejnymi. Musicie mi uwierzyć na słowo, że Zuzanna Arczyńska nie zawiedzie i tym razem ciekawości czytelnika. Poruszy tematy, które znamy, ale w sposób, w jaki nie patrzyliśmy dotąd na rozgrywające się obok nas sceny. Podkreśli- czerwonym pisakiem- takie zachowania, na które każdy powinien reagować, bo czasami wystarczy naprawdę niewiele, by pomóc. A w końcu rzuci czytelników w toń ich wyobraźni i będzie manipulowała naszymi wrażeniami. Jesteście na to gotowi?
Akcja powieści rozgrywa się dynamicznie, jest do tego nieprzewidywalna i mistrzowsko przemyślana, co wywołuje w czytelniku ogromny głód poznania całości książki. W życiu podejmujemy nierzadko bardzo trudne decyzje. Niektóre z nich doprowadzają do konfliktu, odbijają się ciążącym echem przez wiele długich lat. Inne zaś pozwalają rozsmakować się w dobrobycie nie tylko materialnym, ale i psychicznym poczuciu komfortu, którego przecież potrzebujemy.
Ta książka to studium nad reakcjami człowieka na zaskakujące go zmiany. Analiza jego postępowania wobec nadarzających się w życiu okazji, ale w oparciu o wartości, które wpajają nam rodzice. Tu miłość i oddanie nabierają naprawdę głębokiego znaczenia. Nienawiść bardzo destruktywnie odbija się na człowieku a pielęgnowanie starych waśni prowadzi do tragedii.
To nie jest książka na jeden wieczór. Tę pozycję należy przeczytać w skupieniu i pozwolić sobie na docenienie sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Bo człowiek czasami upada naprawdę nisko, ale kiedy dostanie szansę, by się podnieść i skorzysta z niej, jego życie nabiera zupełnie innych kształtów. Wystarczy mocno tego chcieć. I zdradzę Wam, że to dopiero początek 😊
Bardzo gorąco polecam.
Z twórczością Zuzanny Arczyńskiej spotkałam się już wcześniej, czytając najpierw Jak spadek, a potem Odzyskane dzieciństwo. Ale to nie wszystko, co w swoim dorobku ma ta autorka. Moją przygodę z literaturą tworzoną przez Zuzannę zaczęłam od opowiadań publikowanych na blogu- W sieci słów, do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam!
więcej Pokaż mimo toDziewczyna bez makijażu to historia,...