rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przeczytałam Ambitną Emilkę i pomyślałam, że napiszę Wam o przemyśleniach po lekturze. A mam ich całkiem sporo. Bohaterka reprezentuje ten szczebel społeczny, którego egzystencji pojąć nigdy nie potrafiłam. Młoda, ograniczona, roszczeniowa i egoistyczna. Choć na tle pozostałej rodziny wypada i tak dość przyzwoicie. Przypomniał mi się pewien incydent, który wzbudził we mnie dawno temu wściekłość. Osoba, która z założenia powinna być mi bliska, wskazała siedzącego na ulicy człowieka. Ten, widząc zainteresowanie odparował nieśmiertelną regułkę: paniusia kopsnie ma piwko. Mój towarzysz skinął głową oczekując, że kopsnę. Widząc jednak, że nawet mi w głowie daru czynienie skwitował: że powinien mnie pokory nauczyć. I właśnie po przeczytaniu Emilki przypomniało mi się tamto zdarzenie. Niektórzy ludzie żyją w zupełnie innym uniwersum. Im się należy i tyle. Degrengolada na najwyższym poziomie. Ambitna Emilka od Zuzanny Arczyńskiej to majstersztyk w tej kategorii. Przez cały czas czytania czułam niechęć, odrazę i niedowierzanie licząc równocześnie, że zdołam wczuć się w charakter idealnie wykreowanych bohaterów, zrozumiem pokrętność ich plugawych osobowości. Ale nie zdołałam. I bynajmniej nie dlatego, że jestem próżna, bo daleko mi do takiej postawy. Ja po prostu nie umiem pojąć, jak można podchodzić do życia w tak powierzchowny i banalny sposób.
Zuzce należą się wielkie brawa za oddanie prawdziwych Januszy i Halin. A Wy, jeśli tylko macie życzenie na solidne cardio, łapcie tę historię, bo warto.

Przeczytałam Ambitną Emilkę i pomyślałam, że napiszę Wam o przemyśleniach po lekturze. A mam ich całkiem sporo. Bohaterka reprezentuje ten szczebel społeczny, którego egzystencji pojąć nigdy nie potrafiłam. Młoda, ograniczona, roszczeniowa i egoistyczna. Choć na tle pozostałej rodziny wypada i tak dość przyzwoicie. Przypomniał mi się pewien incydent, który wzbudził we mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z twórczością Zuzanny Arczyńskiej spotkałam się już wcześniej, czytając najpierw Jak spadek, a potem Odzyskane dzieciństwo. Ale to nie wszystko, co w swoim dorobku ma ta autorka. Moją przygodę z literaturą tworzoną przez Zuzannę zaczęłam od opowiadań publikowanych na blogu- W sieci słów, do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam!

Dziewczyna bez makijażu to historia, która może się rozegrać w rzeczywistości i to mnie w niej urzekło, już na początku. Zaraz potem zachwyciłam się językiem, jakim posługuje się autorka. W prosty, nieskomplikowany, ale bardzo treściwy sposób opowiada najpierw o losach Kaliny, która w skrajnej biedzie, z prześladującym ją mężem alkoholikiem wychowuje czwórkę dziewczynek. Obraz patologicznej rodziny, przemocy i psychicznego znęcania się nad bliskimi, został w tej powieści ukazany z niewyobrażalną wręcz dbałością o szczegóły. Czytając o tym co przeżywa matka dzieci, która musi liczyć tylko i wyłącznie na siebie czułam ogromny ciężar. Zupełnie, jakbym to ja musiała borykać się z przerażającą rzeczywistością Kaliny. I nagle, jedna z córek wraca ze szkoły i oznajmia, że wychodzi za mąż.
Nie będę opowiadała treści, nie posilę się nawet o krótkie streszczenie, bo ta książka stanowi wyjątkowo spójną całość i każda decyzja bohaterów związana jest z kolejnymi. Musicie mi uwierzyć na słowo, że Zuzanna Arczyńska nie zawiedzie i tym razem ciekawości czytelnika. Poruszy tematy, które znamy, ale w sposób, w jaki nie patrzyliśmy dotąd na rozgrywające się obok nas sceny. Podkreśli- czerwonym pisakiem- takie zachowania, na które każdy powinien reagować, bo czasami wystarczy naprawdę niewiele, by pomóc. A w końcu rzuci czytelników w toń ich wyobraźni i będzie manipulowała naszymi wrażeniami. Jesteście na to gotowi?
Akcja powieści rozgrywa się dynamicznie, jest do tego nieprzewidywalna i mistrzowsko przemyślana, co wywołuje w czytelniku ogromny głód poznania całości książki. W życiu podejmujemy nierzadko bardzo trudne decyzje. Niektóre z nich doprowadzają do konfliktu, odbijają się ciążącym echem przez wiele długich lat. Inne zaś pozwalają rozsmakować się w dobrobycie nie tylko materialnym, ale i psychicznym poczuciu komfortu, którego przecież potrzebujemy.
Ta książka to studium nad reakcjami człowieka na zaskakujące go zmiany. Analiza jego postępowania wobec nadarzających się w życiu okazji, ale w oparciu o wartości, które wpajają nam rodzice. Tu miłość i oddanie nabierają naprawdę głębokiego znaczenia. Nienawiść bardzo destruktywnie odbija się na człowieku a pielęgnowanie starych waśni prowadzi do tragedii.
To nie jest książka na jeden wieczór. Tę pozycję należy przeczytać w skupieniu i pozwolić sobie na docenienie sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Bo człowiek czasami upada naprawdę nisko, ale kiedy dostanie szansę, by się podnieść i skorzysta z niej, jego życie nabiera zupełnie innych kształtów. Wystarczy mocno tego chcieć. I zdradzę Wam, że to dopiero początek 😊
Bardzo gorąco polecam.

Z twórczością Zuzanny Arczyńskiej spotkałam się już wcześniej, czytając najpierw Jak spadek, a potem Odzyskane dzieciństwo. Ale to nie wszystko, co w swoim dorobku ma ta autorka. Moją przygodę z literaturą tworzoną przez Zuzannę zaczęłam od opowiadań publikowanych na blogu- W sieci słów, do odwiedzenia którego serdecznie zapraszam!

Dziewczyna bez makijażu to historia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem świeżo po lekturze książki Anety Krasińskiej Gdy opadły emocje. Cóż, moje będą jeszcze opadały przez jakiś czas. Przeczytałam bowiem historię, która uderzyła w odpowiednie nuty i poruszyła znowu nurtujące mnie tematy bezsilności człowieka wobec niektórych kwestii, takich jak przemijanie, potrzeba pokazania się z jak najlepszej strony.
Świat się zmienił.
Ludzie się zmienili.
Za szybko.
Za bardzo.
I zastanawiam się właśnie, że w pewnym okresie życia wszystko wygląda inaczej. Zieleń jest zieleńsza, czas płynie wolniej a nas aż ciągnie do poznawania, czerpania z życia tyle, ile można. Tak postrzegam młodość i zachowania, które ją cechują. Potem pojawiają się obowiązki, marzenia schodzą na plan dalszy, zieleń blednie, albo… nabiera innego wyrazu, jej odcienie stają się głębsze, wyraźniejsze. I zaczynamy patrzeć na życie nieco bardziej dojrzale, odpowiedzialnie. Kiedyś moja koleżanka porównała młodość do różowego balona, którego sznureczek mocno ściskamy w dłoni. Z czasem ten sznureczek wydłuża się i balon oddala się od nas.
I choć brzmi to przygnębiająco, wcale nie należy tego tak odbierać. Z wiekiem nabieramy przecież doświadczenia, na więcej rzeczy możemy sobie pozwolić, jesteśmy odważniejsi, ale i bardziej świadomi stawianych kroków, co sprowadza się bezsprzecznie do mianownika wspólnego dla każdego okresu życia. Mianowicie- Życie jest piękne!
Główna bohaterka powieści Marcelina wiedzie spokojne, rzekłabym nawet pozbawione porywających wzlotów życie. Ma rodzinę- męża i bliźnięta. Jest nieco znudzona mało interesującą pracą, jej mąż pracuje z dala od domu a więc wszystkie obowiązki spoczywają na ramionach kobiety. I wtedy na horyzoncie jej monotonnego życia pojawia się możliwość spotkania z kolegami i koleżankami z liceum. Odżywają stare, zapomniane emocje. Jak wulkan wybucha złość, żal a także coś, co w tamtym okresie jej życia mogło się przerodzić w głębokie uczucie.
Nagle jej codzienność wydaje się jeszcze bardziej przygnębiająca i nudna, miłość męża nie porywa a wciąż kłócący się nastolatkowie wydają się bardzo irytujący. Czy nie nachodzi Was czasami refleksja, że wtedy, w momencie, kiedy zdecydowaliście inaczej, wystarczyło wybrać zupełnie inną drogę, by Wasze losy potoczyły się innymi torami? A Wasze życie mogłoby okazać się zdecydowanie ciekawsze a doświadczenia bogatsze? Takie właśnie dylematy dopadły bohaterkę powieści Anety Krasińskiej podczas spotkania ze starą klasą. Wystarczyła jedna noc, by jej życie uległo diametralnej metamorfozie…
Nagle nic nie wyglądało jak dawniej, jak wtedy gdy kończyli szkołę i nie mieli żadnych zobowiązań. Życie nie stało w miejscu, a dzisiaj nie pozostawiało żadnego wyboru.
Bardzo lubię książki, które dostarczają mi takich przeżyć. Wspominam wtedy dokonane wcześniej wybory i cieszę się, bo nie muszę niczego przed sobą samą ukrywać. A jak jest z Wami?
Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Napisana została prostym i bardzo przejrzystym językiem. Pozornie banalna historia zawiera głębszy przekaz i zmusza do zastanowienia. Bardzo serdecznie polecam i życzę wrażeń podczas lektury.

Jestem świeżo po lekturze książki Anety Krasińskiej Gdy opadły emocje. Cóż, moje będą jeszcze opadały przez jakiś czas. Przeczytałam bowiem historię, która uderzyła w odpowiednie nuty i poruszyła znowu nurtujące mnie tematy bezsilności człowieka wobec niektórych kwestii, takich jak przemijanie, potrzeba pokazania się z jak najlepszej strony.
Świat się zmienił.
Ludzie się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O tym, że lubuję się w historiach nie stroniących od życiowego realizmu wiedzą ci, który czytają moje powieści. Chyba dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie pozycja Magdy Skubisz zatytułowana Chałturnik.
Jest to powieść dla młodzieży. Ale tylko teoretycznie. Bo każdy czytelnik, bez względu na wiek, znajdzie w niej coś dla siebie. Historia opowiada o losach grupy licealistów z jednej ze szkół mieszczących się w pięknym Przemyślu. Uczniowie, chcący dorobić, albo zarobić, grają do kotleta w miejscu, które wszystkim kojarzy się z domem publicznym. Przez wzgląd na reputację, przebywanie tam nastolatków nie jest mile widziane przez kadrę pedagogiczną. Jednak praca ta stanowi barwne tło dla rozgrywających się w życiu młodzieży zdarzeń. W takim miejscu można poznać wiele różnych osób, niektórym z nich należy schodzić z drogi, innym zaś należy tę drogę przestępować.
Historia opowiada o walce z ciężką rodzinną sytuacją, niedostatku, który szczególnie w wieku szkolnym potrafi niejednokrotnie pokrzyżować plany. Opowiada o pragnieniu bycia kochanym, o seksie i życiu na krawędzi. Jest to powieść, która przypomni starszym czytelnikom o ich drodze przez nastoletnie życie, a tym młodszym przybliży los rówieśników żyjących w mieście pogranicza.
Młodzi bohaterowie tej powieści z doskonała wręcz precyzją popełniają błędy, wkraczają w dorosłość z hukiem, cieszą się i walczą o zaznaczenie swojej pozycji w grupie. A wszystko to rozgrywa się pod bacznym okiem ignoranckiej kadry pedagogicznej.
To świetna historia opowiedziana w tak niewyobrażalnie dosadny sposób, z polotem, dowcipem a mimo to poruszająca bardzo istotne kwestie drążące nastolatków, kształtowanych przez środowisko, w którym dojrzewają i z którego czerpią wzorce. To nie jest opowieść o powierzchowności. Magda Skubisz opowiada o rzeczywistym świecie i wyborach, jakich dokonują młodzi ludzie.
Jeśli zatem jesteście gotowi zdjąć różowe okulary i stawić czoło powieści napisanej w doskonałym stylu, z wyobraźnią i odwagą, serdecznie polecam tę właśnie książkę.
Chałturnik jest jednym z tomów tworzących historię opisującą losy barwnej polskiej młodzieży. Można przeczytać ją jako osobną powieść, ale zapewniam, że w przypadku tej autorki, warto sięgnąć po pozostałe tomy.

O tym, że lubuję się w historiach nie stroniących od życiowego realizmu wiedzą ci, który czytają moje powieści. Chyba dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie pozycja Magdy Skubisz zatytułowana Chałturnik.
Jest to powieść dla młodzieży. Ale tylko teoretycznie. Bo każdy czytelnik, bez względu na wiek, znajdzie w niej coś dla siebie. Historia opowiada o losach grupy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Cymanowski Młyn Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz
Ocena 6,5
Cymanowski Młyn Stefan Darda, Magda...

Na półkach:

Dzięki uprzejmości autorki, Magdaleny Witkiewicz, miałam szansę przeczytać już najnowszą powieść, która powstała we współudziale ze Stefanem Dardą. Kompilacja tych dwóch nazwisk może oznaczać jedno, tak myślałam, mieszankę grozy i napięcia okraszone nutą subtelności. I pomyliłam się tylko odnośnie erotyki. Bo ta też była tu obecna.
Faktem jest, że każde z nas ma jakieś oczekiwania wobec osoby, z którą się wiąże. Małżeństwo to instytucja, która ma za zadanie łączyć, jednakowoż zdarza się, że jest zupełnie inaczej. Nasze oczekiwania, nadzieje i przekonania muszą zostać skonfrontowane z rzeczywistością. I nie zawsze tę konfrontację wytrzymują… Cóż, życie nie jest usłane różami… Ale tu już przez druk przeziera Anna Kasiuk 😉
Maciek jest prawnikiem, Monika pracownikiem korporacji. Każde z nich ma zupełnie inne spojrzenie na związek, relacje małżeńskie. Różni ich sposób spędzania wolnego czasu, podejście do pracy, różni ich bardzo wiele… A miało być tak pięknie. Dopiero, kiedy otrzymują voucher na wspólne wakacje, zaczyna się ich przygoda…. Nagle Monice przypomina się jej wielka miłość a w Maćku budzi się potrzeba bliskości. Gdyby tylko powstrzymali się przed zabawą, która doprowadzić mogła do tragedii… Nie będę opowiadała treści. Nawet nie posilę się o jej streszczenie, bo tę historię należy przeczytać a każde moje słowo będzie pociągało za sobą kolejne i następne. W przypadku tej powieści jednak ważne jest, by zagłębić się w niej bez reszty.
Zdradzę tylko, że czasami wystarczy naprawdę niewiele, by rozsypane puzzle zaczęły nagle do siebie pasować, a chwila roztargnienia może popchnąć człowieka do podjęcia naprawdę głupich i opłakanych w skutkach decyzji.
Powieść stanowi świetną mieszankę grozy, do jakiej przyzwyczaił nas Stefan Darda swoją twórczością, z subtelnością i niebanalnością ludzkich doświadczeń, o których piszę Magdalena Witkiewicz. Tu nic nie dzieje się bez powodu, jedna decyzja pociąga natychmiast kolejną a pętla zaskakujących motywów zacieśnia się na szyi czytelnika, zapierając dech w piersiach.
Macie ochotę na przeczytanie czegoś zupełnie innego? Ten duet stanął, według mnie, na zaszczytnym poziomie a efekt zaskoczy wielbicieli twórczości zarówno Magdaleny Witkiewicz jak i Stefana Dardy.
Ja polecam serdecznie!

Dzięki uprzejmości autorki, Magdaleny Witkiewicz, miałam szansę przeczytać już najnowszą powieść, która powstała we współudziale ze Stefanem Dardą. Kompilacja tych dwóch nazwisk może oznaczać jedno, tak myślałam, mieszankę grozy i napięcia okraszone nutą subtelności. I pomyliłam się tylko odnośnie erotyki. Bo ta też była tu obecna.
Faktem jest, że każde z nas ma jakieś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziewiętnastowieczny chłodny Londyn, albo lepka od piachu i upału Luizjana. Przepych, biedota. Uwielbienie, dwulicowość. Kontrasty, z którymi wiąże się i wiązać powinien świat tamtego okresu przedstawiany w literaturze. A jeśli to do Was nie przemawia, możemy posilić się jeszcze o okraszenie całości namiętnością, pożądaniem, zakazaną miłością, rozpustą i przekraczaniem granic ponad wszelką możliwość.
Takie atrakcje zaserwowała nam w swojej powieści Agata Suchocka. Powieść nosi tytuł Woła mnie ciemność. Daję ci wieczność- akt I.
Młody Armagnac pochodzi z zamożnego rodu amerykańskich plantatorów. Życie tego młodzieńca zdaje się niekończącą sielanką, którą przerywa wojna secesyjna. Mężczyzna w bardzo krótkim czasie z bogatego człowieka doświadcza skrajnej biedy. Wojna pochłania nie tylko życie jego najbliższych, ale i wszystkie dobra, które go otaczały. Sam bohater trafia do domu bardzo starej ciotki. Jego świat legnie w gruzach.
Jedynymi, które ratują go od śmierci są talenty, które częściowo zaszczepił w nim ojciec i pielęgnowała matka, a więc władanie kilkoma językami, zamiłowanie do muzyki, umiejętność gry na fortepianie i znajomość ekonomii.
Mężczyzna, pogodzony z losem, który okazuje się być równią pochyłą na drodze jego upadku, spotyka Lothara, który niczym płomień w tunelu, pojawia się w barze, w którym gra Armagnac…. I tu zaczyna się opowieść.

Uwielbiam literaturę, która pokazuje świat XIX wieku. Fascynuje mnie łatwość z jaką ludzie tamtego czasu przesuwali granice, nieświadomi wiążących się z tym konsekwencji. Prekursorką, która zdobyła moje dozgonne uwielbienie wobec sposobu przedstawiania tych skrajności jest Anne Rice. A w tej chwili z zadowoleniem i dumą sięgam po literaturę prezentowaną przez Agatę Suchocką.
Fascynację tematem wieczności i potrzebą miłości zauważyć możemy w każdym okresie literackim, z mniejszym, bądź większym natężeniem. To zależy od przesłanek, jakie niesie dana epoka. Zawsze jednak te tematy budziły kontrowersje i ogromną ciekawość. Agata w bardzo plastyczny sposób pokazuje, że w parze z wielkimi możliwościami bogacenia się, spełniania w wieczności, którą zyskują przedstawieni przez nią bohaterowie, odczuwaniem w sposób zdecydowanie przekraczającym możliwości zwykłego śmiertelnika, idą również konsekwencje takie jak obłuda, szaleństwo i kruchość takiego istnienia. Pragnienie miłości i paląca namiętność stanowią całość z niespełnieniem i ulotnością. Mawia się, apetyt rośnie w miarę jedzenia, ja dla podkreślenia tych wartości dodam, że łapczywość może prowadzić do zachłyśnięcia. Bardzo łatwo zagubić się w świecie pragnień a raz przekroczona granica zwieść nas może ścieżkami, do kroczenia którymi nie jesteśmy przygotowani.
Książka rewelacyjna, pełna kontrastów. Argumenty użyte przez autorkę prezentują otwartą przestrzeń do przeanalizowania przedstawianych wartości. Jeśli życie to wieczne, miłość ponadczasowa a namiętność nieograniczona. Tylko jaka jest cena?
Powieść polecam gorąco, nie tylko fanom fantastyki, ale również czytelnikom, którzy cenią w literaturze odwagę. Ja nie mogę doczekać się kolejnych tomów!

Dziewiętnastowieczny chłodny Londyn, albo lepka od piachu i upału Luizjana. Przepych, biedota. Uwielbienie, dwulicowość. Kontrasty, z którymi wiąże się i wiązać powinien świat tamtego okresu przedstawiany w literaturze. A jeśli to do Was nie przemawia, możemy posilić się jeszcze o okraszenie całości namiętnością, pożądaniem, zakazaną miłością, rozpustą i przekraczaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(…) Małżeństwo to nowe życie. Teraz już nie będziesz panienką. Będziesz musiała stworzyć swoją rodzinę. Dbać o dom, męża i dzieci. To ty będziesz głową domu. Decyzje, które podejmiesz z mężem, będą twoimi błędami i twoją chwałą. Poznasz, czym jest pić ocet na przemian z miodem. (…)
Właśnie tak. W taki sposób brzmiały kiedyś słowa, którymi moja babcia opisywała małżeństwo. To było bardzo dawno temu, jednak pewne wartości nie zmieniają się przez lata. Podobnie jest z pewnymi zachowaniami.
Stefania, bohaterka powieści Anny Szafrańskiej jest młodą, zdolną i piękną kobietą. Czyli ma właściwie wszystko, czego potrzeba w naszych czasach do osiągnięcia zarówno satysfakcjonującej pozycji w życiu służbowym jak i statusu w życiu społecznym u boku atrakcyjnego mężczyzny. Sielanka!
Nic w życiu jednak nie przychodzi aż tak łatwo. Właśnie tak, młoda bohaterka doświadczyła w przeszłości traumatycznych przeżyć, które odbiły się na niej i utrudniają osiągnięcie harmonii. A to przecież jest najważniejsze. Co więcej, jej zdaniem, jedynie zapomnienie i odcięcie się od rodziny i przywołującej wspomnienia miejscowości, w której się urodziła i wychowała, pomogą w zbudowaniu wymarzonego życia.
Niestety zamiatanie pod dywan prędzej czy później, obróci się przeciwko. I tak też dzieje się w przypadku Stefanii…. Z jakim efektem, krnąbrna i pewna siebie istota będzie walczyła z przeciwnościami losu, czy zdoła stawić czoło koszmarom dzieciństwa, dowiecie się już z książki.
Ja ją polecam. Przeczytałam tę pozycję niezwykle szybko, bo ciekawość nie pozwalała mi na zajmowanie się niczym innym. Poza tym okoliczności, w jakich sięgnęłam po pozycję Właśnie tak, sprzyjały lekturze. Wakacyjny klimat i rozleniwienie nie służą mi, więc bez problemu przenosiłam się do świata i zagmatwanego życia Stefanii.
Niezwykle podobała mi się świeżość, z jaką Ania opisuje przeżycia swojej bohaterki. Bez zbędnych frazesów, w sposób naiwny i niemal dziecięcy opisuje pierwszy raz swojej bohaterki. Wrażenia i emocje zajmują w tej powieści nadrzędne miejsce. I kontrasty. Jak ja uwielbiam kontrasty a tych znalazłam tu naprawdę sporo! Dwa światy, różne pokolenia, ludzie o odmiennym statusie i sposobie na życie, wieś i miasto, przepych i skromność… Z przyjemnością czytałam tę powieść i tego życzę Wam.

(…) Małżeństwo to nowe życie. Teraz już nie będziesz panienką. Będziesz musiała stworzyć swoją rodzinę. Dbać o dom, męża i dzieci. To ty będziesz głową domu. Decyzje, które podejmiesz z mężem, będą twoimi błędami i twoją chwałą. Poznasz, czym jest pić ocet na przemian z miodem. (…)
Właśnie tak. W taki sposób brzmiały kiedyś słowa, którymi moja babcia opisywała małżeństwo....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki GPS Szczęścia, czyli jak wydostać się z Czarnej D. Marzena Grochowska, Magdalena Witkiewicz, Joanna Zagner-Kołat
Ocena 6,8
GPS Szczęścia,... Marzena Grochowska,...

Na półkach: ,

Chwilę temu, dzięki wspaniałomyślności Magdaleny Witkiewicz, trafiła w moje ręce książka zatytułowana GPS Szczęścia czyli jak wydostać się z Czarnej D. Właściwie nie lubię czytać poradników. Nie wierzę, że ktoś, lepiej niż ja sama, może wiedzieć co powinnam robić, by moje życie było niekończącym się pasmem sukcesów, zadowolenia, bym była piękna, szczupła i wiecznie zadowolona a moja rodzina z przyklejonym do twarzy uśmiechem budziła zazdrość otoczenia. Nie, nie lubię poradników.
Ta książka jednak nie należy do tego typu pozycji. Tu nie ma jasnych wskazówek, co i jak, by osiągnąć szczyt szczęścia. W tej książce znajdziecie jednak historie, które wypisz wymaluj, przeżyliście! Bo, czy nie odnosicie czasami wrażenia, że sprostanie wyzwaniom przychodzi wam nad wyraz ciężko, wciąż tylko martwicie się, czy uda się wam pokonać nawarstwiające problemy? Ha! Każdy chyba miewa takie dni! I ta oto pozycja książkowa, stworzona przez rodzimą pisarkę, specjalistkę od szczęśliwych zakończeń, we współudziale z coachem od wychodzenia z czarnej D., już od pierwszych stron dowiedzie, że osiągnięcie szczęścia i harmonii wewnętrznej jest w zasięgu ręki każdego człowieka! Wystarczy uwierzyć! I zamiast martwić się o pokonanie problemów, należy troszczyć się o sprostanie wyzwaniom! Nic nie przychodzi nam ciężko, moi mili, musimy tylko intensywnie pracować i otwierać się na to, co nowe…
Po przeczytaniu tej pozycji, mogłabym tak bez końca! I wiecie co, dobra wola i wiara naprawdę potrafią zdziałać cuda!
Sięgnijcie po tę pozycję, warto mieć ją w zasięgu ręki 😉

Chwilę temu, dzięki wspaniałomyślności Magdaleny Witkiewicz, trafiła w moje ręce książka zatytułowana GPS Szczęścia czyli jak wydostać się z Czarnej D. Właściwie nie lubię czytać poradników. Nie wierzę, że ktoś, lepiej niż ja sama, może wiedzieć co powinnam robić, by moje życie było niekończącym się pasmem sukcesów, zadowolenia, bym była piękna, szczupła i wiecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie
Moje prawo to jest pańskie lewo
Pan widzi krzesło, ławkę, stół
A ja rozdarte drzewo.
Krystyna Janda „Na zakręcie”

Miłość, wsparcie a przede wszystkim zrozumienie. To są chyba najistotniejsze wartości, którymi kierować powinni się ludzie decydujący się na zawarcie bliskiej relacji. Ja w to wierzę i jestem przekonana, że wywiązuję się z ich, nazwijmy to, stosowania. Ale rzeczywistość nie jest płytka. Cechuje ją wielopłaszczyznowość, co znaczy, że umiejętność wartościowania odgrywa w związku niezwykle istotną rolę… I tu moja pewność traci na mocy…

Weronika, bohaterka powieści Zamek z piasku napisanej przez Magdalenę Witkiewicz, jest dwudziestodziewięcioletnią kobietą, żoną i jeszcze nie-matką. Ma swoje życiowe cele, dążenia a przede wszystkim pragnienia, które za wszelką cenę chce spełnić. Ma również wspaniałego męża, zakochanego w niej i szanującego ją. Ma więc Weronika wszystko, czego potrzeba kobiecie, by mogła uznać swoje życie i związek za udane. Ale Weronika pragnie dziecka, którego nie mogą się z mężem doczekać. I tu zaczynają się schody w postaci wartościowania. Miłość to za mało, co się okazuje. Wsparcie to zbyt duże oczekiwania, a zrozumienie, ono z reguły ulatnia się jako pierwsze. Wielka miłość nagle przestaje być tak wielka a codzienność w towarzystwie współmałżonka, który nie chce współpracować, przestaje cieszyć. Kiedy jeszcze dojdzie do tego sprowadzenie męża do roli dawcy nasienia, seks, odgrywający przecież bardzo istotną rolę w życiu kochających się ludzi, traci na znaczeniu. Dorzućmy do tego sztab doradców, ludzi chętnych do pomocy w rozwiązywaniu małżeńskich problemów, a związek zacznie się rozłazić w szwach jak sparciały sznurek. Za dużo tego.
Taki jednak los spotkał Weronikę i jej męża Marka. Ich pragnienie dziecka zamiast połączyć, poróżniło. Wspólni przyjaciele zamiast oczyszczać ciężką atmosferę, zagęszczali ją nieporozumieniami a potrzeba bliskości, kiedy w zasięgu wzroku nie ma tego, który jest w stanie uleczyć, zrobiła resztę.

Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Nie będę opowiadała Wam treści, bo tu, nawet poprzedzające każdy rozdział cytaty, odgrywają ogromną rolę. Wspaniałym rozwiązaniem są maile, które piszą do siebie główni bohaterowie. Ich treść jest tak wartościowa, że wielokrotnie sama zastanawiałam się nad poruszanymi tematami.
Nigdy nie czytałam powieści, która w tak bezpośredni sposób przedstawiałaby niesprzyjające małżonkom warunki. Od zdrady, poprzez brak akceptacji ze strony rodziców. W powieści tej, każda wartość, nawet te fundamentalne, które cementują związek dwojga ludzi, zostają wystawione na próbę. To bardzo refleksyjna treść. Zwraca uwagę na problemy, z którymi nie każda pragnąca dziecka rodzina musi się borykać. A jednak wszyscy powinni mieć świadomość ich istnienia. Bez względu na to, czy dzieci mają, czy też nie. Czy ich pragną, czy nie są one ich marzeniem.
Jest to historia dwojga ludzi na zakręcie ich związku. Znamy to wszyscy z własnego doświadczenia. Czasami potrafi być bardzo kolorowo, ale zdarzają się również chmury. I tylko to, o czym napisałam na wstępie- wartościowanie jest w stanie je rozegnać. Bo, co napisała autorka: „(…) Związek pomiędzy dwojgiem ludzi bywa kruchy. Dokładnie tak jak zamek z piasku. (…)Nieustannie trzeba dbać, by nie runął… I by nikt nie wszedł w niego butami…Nie można na chwilę spuścić go z oczu.(…)”
Pamiętajmy o tym.

A książkę stawiam w rzędzie z ulubionymi pozycjami. I polecam ją Wam serdecznie!

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie
Moje prawo to jest pańskie lewo
Pan widzi krzesło, ławkę, stół
A ja rozdarte drzewo.
Krystyna Janda „Na zakręcie”

Miłość, wsparcie a przede wszystkim zrozumienie. To są chyba najistotniejsze wartości, którymi kierować powinni się ludzie decydujący się na zawarcie bliskiej relacji. Ja w to wierzę i jestem przekonana, że wywiązuję się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zupełnie nie tak dawno, bo 23 kwietnia 2018 roku swoją premierę miała książka Zuzanny Arczyńskiej zatytułowana Odzyskane dzieciństwo. Jest to nie tylko premiera, ale i debiut „ papierowy” Zuzy. Jej pierwsza powieść ukazała się bowiem tylko w wersji ebook, choć słyszałam, że to nie jest ostatnie słowo autorki względem tamtej historii. A to wieść bardzo dobra, bo historia, nosząca tytuł Jak spadek, wzbudza naprawdę niemałe emocje. Wiem, miałam tę możliwość, by książkę przeczytać.

Ale do rzeczy. Moja rekomendacja znalazła się na okładce powieści Odzyskane dzieciństwo, a co za tym idzie, miałam przyjemność przeczytania powieści Zuzanny jeszcze przed pojawieniem się jej na rynku. Byłam przygotowana na skrajne emocje, bo znam pióro autorki, nie przewidziałam jednak, że w naszym społeczeństwie ma miejsce tak wiele zjawisk, które wciąż mogą mnie zaskoczyć. I tak też się stało. Zuzanna przedstawiła rzeczywistość różnych środowisk polskiego społeczeństwa. Bez owijania w bawełnę, zrzucając całkiem tę grubą otoczkę, która czyni zachodzące w nich zjawiska nieco łatwiejszymi do przyswojenia. Wytykała palcami niedociągnięcia systemu, luki prawne i zaangażowanie tych, których zależy na przedarciu się przez chwiejną zaporę przyzwoitości, która przyświecać powinna każdemu człowiekowi. Wartości, takie jak miłość, delikatność, zaufanie, szacunek przeciwstawiła z bezwzględnością marginalnym społecznym przypadłościom. Wytknęła okrucieństwo, brutalność, bezmyślność i inne. I to mnie zdruzgotało.

Już od najmłodszych lat rodzice wpajają nam potrzebę szacunku i miłości. Są to wartości nadrzędne, pozwalające na zachowanie człowieczeństwa wobec otoczenia. Wyobraźcie sobie jednak, że nie każdy dostępuje normalnego dzieciństwa. Niektóre dzieciaki pozbawione są pozytywnych wzorców postępowania, a te, które obserwują, sprowadzają je na złą drogę. A wtedy od tragedii dzieli je już tylko cienka nić.

W przypadku bohaterów powieści Odzyskane dzieciństwo tą cienką nicią okazali się maman i papa, czyli zastępczy rodzice dla zdruzgotanej doświadczeniami młodzieży i dzieci. To oni, krok po kroku uczyli dzieciaki normalności, ratowali ich od utonięcia we współczesnym świecie kłamstwa, obłudy i nadużyć. Wbrew przeżyciom i doświadczeniom, dzieciaki z Odzyskanego dzieciństwa, wychowane w domu tej rodziny zastępczej, były pełne optymizmu i wiary w drugiego człowieka. Święte wartości, które czynią nas człowiekiem w oczach innych ludzi, w przypadku tych dzieci nabrały całkiem innego, głębszego znaczenia. To kwintesencja tej historii.

Ogromnie podobało mi się zakończenie powieści. Szczerze przyznam, że marzę, by moje dzieci z takim sentymentem wracały do mnie, do domu, by świętować, czy odpoczywać. A to właśnie pokazała Zuzanna. Dom jest centrum wszechświata, miejscem, które kojarzy się z bezpieczeństwem i spokojem, do którego chce się wracać. Mimo, że życie potrafi rozrzucić jego członków po całym świecie.

Jestem pewna, że każdy znajdzie w tej powieści coś, co go poruszy. To nie jest historia, którą można zapomnieć zaraz po przeczytaniu. To coś głębszego, co pozostanie w człowieku.

Serdecznie gratuluję pomysłu i podjęcia się poruszenia niewygodnych tematów. Gratuluję premiery i trzymam kciuki za kolejne. A Czytelnikom gorąco polecam.

Zupełnie nie tak dawno, bo 23 kwietnia 2018 roku swoją premierę miała książka Zuzanny Arczyńskiej zatytułowana Odzyskane dzieciństwo. Jest to nie tylko premiera, ale i debiut „ papierowy” Zuzy. Jej pierwsza powieść ukazała się bowiem tylko w wersji ebook, choć słyszałam, że to nie jest ostatnie słowo autorki względem tamtej historii. A to wieść bardzo dobra, bo historia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Życie to bardzo przewrotny stan. Czasami odnoszę wrażenie, że gdzieś tam, na górze siedzi ktoś, kto świadomie kieruje naszymi krokami tak, by mieć używanie, albo zadrwić z nas. W najgorszym wypadku, by dotknąć nas do żywego, ale tej klasyfikacji dowcipów nie będę zgłębiała.

Główna bohaterka książki zatytułowanej Sukces rysowany szminką, której autorką jest Anita Scharmach, jest doskonałym przykładem potwierdzającym moją tezę. Julia, tytułowa bohaterka jest kobietą dobrze sytuowaną, inteligentną, choć odrobinę zagubioną. Ma świetną pracę, przyjaciół i zdawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie, by czerpała z życia garściami. Całkiem zwyczajny scenariusz, większość z nas, zjadaczy chleba, zaznało takiego życia. A teraz dorzucę kilka niespodzianek. Szczególnie kobiety będą w szczególny sposób odczuwały dotkliwość tych kilku dodatkowych życiowych atrakcji… Julka jest bowiem kobietą w średnim wieku, która w tragicznych okolicznościach straciła miłość swojego życia a przez to bezcenny komfort życia u boku ukochanego mężczyzny. Nic, nawet dostatek, w jakim opływa, nie są w stanie zrekompensować jej ogromnej straty, którą wciąż odczuwa. Gorzej, prawda?

Jednak, kolejny wniosek, jaki pozwolę sobie wysnuć, dowodzi, że życie nie tylko jest przewrotne, ale też bywa łaskawe. Zatem, kiedy marazm i stagnacja zdają się zawładnąć życiem bohaterki, nagle los postanawia się do niej uśmiechnąć.

I tu przestanę zdradzać perypetie naszej bohaterki, bo nie chcę zdradzić zbyt wiele. Podzielę się za to moimi subiektywnymi wrażeniami po przeczytaniu książki. Rzadko zdarza mi się, bym przeczytała książkę w tak krótkim czasie. Z reguły delektuję się lekturą, analizuję ją i odnoszę się do opisywanych przeżyć. W przypadku Sukcesu rysowanego szminką było jednak inaczej. I choć na początku wydawało mi się, że następujące po sobie zdarzenia nie mogłyby mieć racji bytu w rzeczywistości, tak zagłębiając się w fabule, powoli zmieniałam zdanie.

Anita Scharmach stworzyła powieść niezwykle życiową i realistyczną. Bardzo obrazowo przedstawiła życie niższych warstw polskiego społeczeństwa, wzbudziła we mnie złość i niechęć w reakcji na podłość i obojętność, z którą niestety stykamy się coraz częściej. Wzorowo oddała poziom życia karierowiczów i ludzi, którzy swoje życie przegrali. Bardzo mi się to podobało, bo lubię historie, które znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. W naszej, polskiej rzeczywistości. Nie są przekolorowane a przede wszystkim dowodzą, że, nawet z najgorszej sytuacji, zawsze jest jakieś wyjście.

Polecam tę książkę.

Życie to bardzo przewrotny stan. Czasami odnoszę wrażenie, że gdzieś tam, na górze siedzi ktoś, kto świadomie kieruje naszymi krokami tak, by mieć używanie, albo zadrwić z nas. W najgorszym wypadku, by dotknąć nas do żywego, ale tej klasyfikacji dowcipów nie będę zgłębiała.

Główna bohaterka książki zatytułowanej Sukces rysowany szminką, której autorką jest Anita Scharmach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słyszałam o tej pozycji kilkakrotnie, zanim trafiła w moje ręce. Wiele opinii, żadna nie była jednoznaczna, co tym bardziej intrygowało mnie. Chyba nie przeczytałam dotąd powieści erotycznej, która porwałaby mnie na wyżyny uniesienia a chętnie przeczytałabym taką i tym kierowałam się przy zakupie.
Pierwsze dobre wrażenie zrobił na mnie język powieści. Nie jest rzeczą prostą dobrać słowa opisujące seks i związane z nim czynności w sposób pobudzający zmysły, bezpruderyjny, ale nie perwersyjny a już pewnością nie wulgarny. Nasz język ojczysty nie dostarcza wielu możliwości obrazowania miłości, wszystko zależy od wyobraźni autora i jego odwagi. Bardzo podobały mi się porównania, jakich dokonywała autorka. Kolejnym atutem powieści jest studium psychologiczne odkrywającej swoją kobiecość młodej dziewczyny. Podobały mi się jej fantazje, dociekliwość i głód poznawania tajemnic, jakie skrywała przed bohaterką jej psychika. Początkowy lęk przed swoją cielesnością i dystans świetnie obrazowały dojrzewanie do beztroskiego cieszenia się seksem głównej bohaterki. Jej erotyzm rozkwitał a opory słabły, pierwsze fantazje stawały się coraz odważniejsze. Ten motyw został przedstawiony naprawdę ciekawie. Napięcie związane z ciekawością własnej seksualności narastało powoli, zupełnie jak gra wstępna, co wprowadzało mnie w przyjemny stan odprężenia. Podobał mi się pomysł przedstawienia fantazji i doświadczeń postaci pobocznych. To doskonałe tło całej powieści, wprowadzające dodatkowy dreszczyk emocji, zwracające uwagę na to, jak ważnym elementem w życiu człowieka jest sfera erotyki. Dzięki temu zabiegowi czułam pulsujące tętno powieści. Niestety w pewnym momencie główna bohaterka zaczęła mnie irytować. Jej fascynacja seksem zboczyła, zachwiała się odrobinę. Dziewczę, jakby chciało nadrobić stracony czas i powodowane zwierzeniami, dostarczanymi jej przez respondentów, przestało przetwarzać zdobytą wiedzę, wartościować ją i rzuciło się w wir cielesnych uciech, co zawiodło ją dokładnie w miejsce, w które powinna trafić. Cóż, zabawy z ogniem zwykle tak się kończą a dzieci nie powinny sięgać po zapałki. Powieść nie wzbudziła we mnie ekscytacji, nie spędziłam dzięki niej emocjonującego wieczoru, jeśli wiecie, co mam na myśli, ale przeczytałam ją z przyjemnością. I muszę przyznać, że zaliczam ją do przyjemniejszych lektur z tego gatunku. Powieść erotyczna nie jest gatunkiem prostym. To delikatny temat, gdzie łatwo o przesadę, zatracenie dobrego smaku. Dlatego trzeba traktować ten gatunek odrobinę ostrożniej. Książkę mam i będę ją polecała.

Słyszałam o tej pozycji kilkakrotnie, zanim trafiła w moje ręce. Wiele opinii, żadna nie była jednoznaczna, co tym bardziej intrygowało mnie. Chyba nie przeczytałam dotąd powieści erotycznej, która porwałaby mnie na wyżyny uniesienia a chętnie przeczytałabym taką i tym kierowałam się przy zakupie.
Pierwsze dobre wrażenie zrobił na mnie język powieści. Nie jest rzeczą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mroczna tajemnica Bieszczad mignęła mi gdzieś w sieci w okresie, kiedy sama pisałam powieść z Bieszczadami w tle. Jej zakup wydał mi się absolutnie uzasadniony, bo kocham Bieszczady, kocham Podkarpacie i ciekawa byłam kryminału rozgrywającego się w malowniczym Polańczyku, gdzie spędziłam czas podczas ostatnich wakacji. I przyznam, że sięgnięcie po tę powieść okazało się słuszną decyzją.
Po pierwsze, wątek kryminalny świetnie zazębia się z równolegle rozwijającym się wątkiem erotycznym. Bardzo dopingowałam Magdzie i Wojtkowi a ich rozterki były dla mnie absolutnym powiewem świeżości. Z takimi rozterkami bohaterów nie spotkałam się dotąd. Połączenie tych dwóch wątków, ciągłe ich ścieranie, okazało się, w moim mniemaniu, świetnym fortelem, który podtrzymuje toczącą się akcję na tym samym elektryzującym poziomie. Po drugie, poczucie humoru, które nigdy nie przekroczyło granicy dobrego smaku. Cóż, mamy w tej powieści do czynienia z morderstwem, zbyt duża dawka humoru mogłaby wydać się niesmaczna, a jednak autor doskonale wyważył proporcje. Po trzecie, bohaterowie tej powieści to ludzie z krwi i kości. Ich przynależność społeczna, poziom jaki reprezentują a czasem nawet zaściankowość i ograniczenia wydawały się tak oczywiste i przedstawione z taką naturalnością, że czytanie o ich rozterkach naprawdę wzruszało. Na przykład sposób przedstawienia sylwetki bieszczadzkiego zakapiora, oskarżonego o pobicie a przez społeczność małego miasteczka osądzonego za morderstwo wcale nie był jednoznaczny. Ja polubiłam Gorta. Właściwie chciałabym posiedzieć razem z nim przed rozsypującą się chatą, ot tak po prostu. Ta postać wyjątkowo wzbudziła moją sympatię.
Według mnie powieść została dokładnie przemyślana pod tym właśnie kątem. Autor nie osądza ani nie wskazuje kierunku. Pozwala, by to czytelnik poniekąd szukał mordercy i kierował się własnymi odczuciami wobec opisanych postaci. Bardzo mi się to podobało. Do końca powieści nie wiedziałam czym zwieńczy się romans Magdy i Wojtka, ale muszę przyznać, że ich pokręcona relacja rozegrała się chyba dokładnie tak, jak powinna. A morderca? W życiu nie spodziewałabym się takiego zakończenia!
I już na koniec wspomnę, bo inaczej być nie może, o opisach przyrody... Ci z Was, którzy czytają moje powieści, wiedzą, że lubuję się w tych fragmentach. I choć tych w powieści pana Ślusarczyka nie ma wiele, zaparły mi dech... Metafory i odnośniki obudziły moją tęsknotę za Bieszczadami już w grudniu, przed czym staram się bronić, bo odwiedzam te rejony zdecydowanie w okresie letnim. Na szczęście zaznaczyłam sobie kilka najciekawszych fragmentów i będę do nich wracała do czasu aż znowu zaświeci słońce a ja będę mogła ruszyć w Bieszczady. Gorąco polecam tę pozycję.

Mroczna tajemnica Bieszczad mignęła mi gdzieś w sieci w okresie, kiedy sama pisałam powieść z Bieszczadami w tle. Jej zakup wydał mi się absolutnie uzasadniony, bo kocham Bieszczady, kocham Podkarpacie i ciekawa byłam kryminału rozgrywającego się w malowniczym Polańczyku, gdzie spędziłam czas podczas ostatnich wakacji. I przyznam, że sięgnięcie po tę powieść okazało się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamiętam, że w pewnym okresie mojego życia, kiedy jeszcze wierzyłam, że naprawdę mam wpływ na wszystko, co mnie w życiu spotyka, myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Byłam przekonana, że życie polega na doskonałym planowaniu każdego zajęcia, ale i wydarzeń. Chcieć to móc, było moją dewizą. Ale to było dawno temu. Zdążyłam już, szczęśliwie, zmienić swoje podejście do życia i nauczyłam się akceptować to, co ono niesie. Choć w przypadki nie wierzę w dalszym ciągu.
Na wakacjach przeczytałam książkę Anity Scharmach zatytułowaną Mogę wszystko. Sam tytuł wywołał uśmiech na mojej twarzy, ale lektura szybko zweryfikowała pierwsze wrażenie.
Bohaterka powieści Tatiana jest typową Polką. Życie jakie wiedzie jest absolutnie chybotliwą amplitudą, co nie dziwi. Tak w sumie wygląda życie. I wydawać, by się mogło, że lektura jest obyczajową powiastką o tym, co nie jest nam obce, co jest typowe i z czym spotykamy się na co dzień.
Jednak nie taki był zamysł autorki. W opowiedzianej historii zwróciła uwagę na kilka, bardzo istotnych, barwnych i wzbogacających życie każdej kobiety wydarzeń…
A mianowicie, pokazała miłość dwojga ludzi, jej ogromne znaczenie widziane oczami rodziców, czyli Tatiany i Tymona, (swoją drogą skąd wytrzasnęła to piękne imię??), świeże, kipiące hormonami uczucie najstarszego syna Jasia a w końcu dopiero zaczynające gdzieś kiełkować zakochanie Stasia, młodszej latorośli. A że miłość wiele oblicz ma, Anita zwróciła również uwagę na miłość mamy głównej bohaterki, do jej dzieci, do zięcia… Fundament udanego związku, nieprawdaż? A w końcu spoiwo prawdziwej rodziny.
Nie stroniła również od pokazania zdarzeń, które potrafią zachwiać wiarą człowieka, które są potwornym ciosem dla każdej kobiety, dla matki. Poruszyła wrażliwe struny duszy na cierpienie po stracie dzieci i bliskich. W rezultacie tych zabiegów, zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem i doświadczeniami, które zgromadziłam do tej pory.
Czasami poświęcamy tak niewiele czasu na skupienie się nad okruchami życia, które budują przecież naszą codzienność. Nie zwracamy uwagi na czynności, które powtarzamy bez przerwy, choć bez nich, nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy. Prawda?
Jeśli zatem macie ochotę na przeżycie fragmentu życia Tatiany i jej rodziny, o którym bohaterka opowiada sama, zapraszam serdecznie. Lektura z pewnością dostarczy refleksji i będzie miłym zajęciem na letnie wieczory.

Pamiętam, że w pewnym okresie mojego życia, kiedy jeszcze wierzyłam, że naprawdę mam wpływ na wszystko, co mnie w życiu spotyka, myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Byłam przekonana, że życie polega na doskonałym planowaniu każdego zajęcia, ale i wydarzeń. Chcieć to móc, było moją dewizą. Ale to było dawno temu. Zdążyłam już, szczęśliwie, zmienić swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli szukacie książki, która w żartobliwy sposób obnaży słabości człowieka, to trafiliście w samo sedno.
…- To- powiedział Darek głosem, w którym zdziwienie mieszało się z rezygnacją- nie jest żadna cyrkówka. To jest moja teściowa. Basieńka.
Diana spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Jest poszkodowana na umyśle?- zapytała.- Czy niewidoma?
- Nie. Jest …oryginalna- wyjaśnił Darek.- Lubi się wyróżniać. I kocha kolory…
- Kocha też nimi oślepiać- zawyrokowała Diana.- Jest chyba równie widoczna z kosmosu co Mur Chiński, a może nawet lepiej. Przecież od samego patrzenia na nią można dostać oczopląsu i obłędu.
Pieniądze szczęścia nie dają, zwykle powtarza moja mama, a ja uparcie, kręcąc głową, kończę jej myśl- ale szczęściu pomagają…
Bo któż nie wolałby po prostu żyć, kosztując wielu przyjemności oferowanych przez to właśnie życie, zamiast walecznie zrywać się każdego ranka i gnać do pracy w pogoni za środkami, które zapewnić mają nam egzystencję? Tak myślałam, każdy wolałby. Tak też wygląda życie państwa Donków. Rutyna i codzienność nadszarpnęła uczucie, które łączyło tych dwoje a pogoń za komfortem życia, pchnęła Darka Donka w stronę szemranego towarzystwa i jego zasobnego portfela. Ale to nie wszystkie problemy, jakie spadły na tę chybotliwą rodzinę. Gdzieś nad nimi wisi, niczym klątwa widmo spadku. Wbrew pozorom taki spadek może okazać się poważnym kłopotem, kiedy na przykład nie jesteśmy w stanie sprostać warunkom, jakie zostały nam postawione, by otrzymać ów spadek. Ale powoli…
Zamożna babcia tuż przed śmiercią spisuje swoją wolę, wedle której jej wnuczka ma odziedziczyć pokaźny spadek. Jedynym warunkiem, jaki musi spełnić jest urodzenie potomka. Proste? Wcale nie! Aby utrudnić nieco sprostanie oczekiwaniom babci, w testamencie określono czas, do kiedy młodzi mają spłodzić owego potomka, a jak wiemy presja życia nie ułatwia. Nadal uważacie, że to wykonalne? Autor powieści postanowił dowieść, że coś, co wydaje się być proste, wcale takie nie jest. Jeśli bowiem o rzekomym spadku wie zbyt wiele osób, które na przykład mogą pretendować do jego otrzymania, jeśli tylko uniemożliwią owe pojawienie się dziecka na świecie, sprawa komplikuje się już wystarczająco mocno. Jeśli do tych osób trzecich dorzucić jeszcze samych zainteresowanych, którzy w celu zdobycia spadku gotowi są wyeliminować zagrożenie, czytaj, uśmiercić małżonka, mamy już do czynienia ze studium ludzkiej bezmyślności, porywczości a w końcu determinacji w dążeniu do zdobycia obiecanych pieniędzy.

Czytałam Jak cię zabić, kochanie? ogromnie zaintrygowana. W pewnym momencie nawet posiliłam się o pytanie, które zadałam mężowi- Słuchaj, czy ty byłbyś gotów mnie zabić, gdybyś mógł w rezultacie tego dostać ogromne pieniądze? Mąż mój najpierw zmierzył mnie zaskoczonym spojrzeniem, a w końcu odparł- A dużo tego byłoby? Powinienem, o czymś wiedzieć? Zrezygnowałam z dalszych dociekań. Chyba muszę zacząć go obserwować, choć na horyzoncie naszego życia nie widać żadnego zaskakującego spadku. Póki co, jednak…
Książka jest świetna. Nie czytałam dotąd żadnej komedii, a już na pewno kryminalnej i muszę przyznać, że nie będę już omijała półek z tym gatunkiem obojętnie, z pewnością, jeśli będą to powieści tego autora, przeczytam je. Pióro Aleksandra Rogozińskiego jest niebywale plastyczne, cechuje je wyważona uszczypliwość i dosadna szczerość. Dawno nie uśmiałam się tak z trafnych porównań, a że czytałam książkę głównie wieczorami, często rechotałam przykładając dłoń do ust, bo bałam się, że obudzę moich śpiących domowników.
Kto nie czytał książki Jak cię zabić, kochanie? powinien to zmienić. Jednak nie szukajcie na kartach tej powieści sposobów dokonania zbrodni doskonałej. Instrukcji na zdobycie spadku również tu nie znajdziecie, ale z pewnością dowiecie się, że miłość wszystko wybaczy a pieniądze szczęścia rzeczywiście nie dają. Choć ja w dalszym ciągu będę uważała, że jednak mu pomagają.
Gorąco polecam!

Jeśli szukacie książki, która w żartobliwy sposób obnaży słabości człowieka, to trafiliście w samo sedno.
…- To- powiedział Darek głosem, w którym zdziwienie mieszało się z rezygnacją- nie jest żadna cyrkówka. To jest moja teściowa. Basieńka.
Diana spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Jest poszkodowana na umyśle?- zapytała.- Czy niewidoma?
- Nie. Jest …oryginalna- wyjaśnił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Włoska symfonia…
Wybierając lekturę do czytania kierujemy się z reguły, jakimiś wytycznymi. Ważne, by książka dostarczyła nam emocji, porwała czymś… A jeśli, zupełnie przez przypadek poruszy tę nutę, na brzmienie której jesteśmy wyczuleni?
Jeszcze nie zdarzyło mi się, by w moje ręce trafiła pozycja, która rozczarowałaby mnie. Ale niewiele mam takich, które pozostawiają ślad swojej obecności w moim sercu na dłużej. Z pewnością taką pozycją jest Włoska symfonia Agnieszki Walczak-Chojeckiej. Od jej przeczytania minęło już kilka dni a ja wciąż słyszę w tle muzykę, ciepły wiatr rozwiewa włosy a słońce rozgrzewa ciało.

Melodia z łatwością skapywała na kartki, jakby mieszkała w niej od dawna i czaiła się w zakamarkach duszy.

Ogromnym sentymentem darzę historie, które opisują emocje nawiązując do pasji, do natury. Takie pozycje wzbudzają mój zachwyt. Tym bardziej, kiedy temat powieści jest tak delikatny. Miłość, seks, pożądanie, żądza, one nie zawsze idą w parze a pisanie o nich w sposób wyważony, harmonijny to prawdziwa sztuka. Autorka zatem, w moim odczuciu, dokonała wielkiej rzeczy.

Miasto rozsiadło się jak dostojna matrona na szczycie wzgórza i dzięki temu roztaczał się z niego niezapomniany widok na zielone doliny, morskie zatoki i poszarpane klify.

Jestem pod ogromnym wrażeniem sposobu obrazowania uczuć głównej bohaterki, niewinnej, delikatnej i trochę naiwnej Marianny. Emocje tej dziewczyny pokazane są w powieści w odniesieniu do muzyki, która w duszy tego dziewczęcia gra, jest ona bowiem flecistką. Dar, jaki otrzymała od losu, w postaci możliwości zagrania pod batutą maestro Balamonte przypomina nieco współczesną opowieść o Kopciuszku, ale to dodaje jedynie głębi tej bajecznej historii. Jestem pełna podziwu nad kunsztem, z jakim Agnieszka Walczak-Chojecka porusza się po świecie emocji rozedrganej Marianny, muzyki, którą mistrzowsko odnosi do tychże emocji oraz niepowtarzalnych krajobrazów Włoch. Pozycję polecam gorąco. Mnie dostarczyła niezapomnianych wrażeń.

Włoska symfonia…
Wybierając lekturę do czytania kierujemy się z reguły, jakimiś wytycznymi. Ważne, by książka dostarczyła nam emocji, porwała czymś… A jeśli, zupełnie przez przypadek poruszy tę nutę, na brzmienie której jesteśmy wyczuleni?
Jeszcze nie zdarzyło mi się, by w moje ręce trafiła pozycja, która rozczarowałaby mnie. Ale niewiele mam takich, które pozostawiają ślad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

(…) – Wiesz, że masz delikatną skórę jak mała blada dziewczynka, ze ślicznymi piegami, które chciałbym zjeść?(…)
Czasem myślę, że czas to największy wróg człowieka. Wiele wydarzeń, które niegdyś wzbudzały ogromne emocje, dziś nie budzą we mnie żadnych reakcji. Czy ja jestem tak nieczuła, czy zgłębiając księgę życia zapominać zaczęłam o tym, co małe? Tak źle i tak nie dobrze…
Sięgnęłam ostatnio po kolejną książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej w nadziei, że jej treść uderzy w inną nutę niż już przeczytana Skazani na ból. I rzeczywiście tak się stało!
Młody Tolland to nieco rozpuszczony nastolatek. Zbuntowany, przekonany o swojej wartości, sile i oczywiście niezniszczalny. Bardzo często zdarza mu się wątpliwości innych rozwiewać w sposób, nazwijmy to manualny. Cóż, badass, którego należy omijać szerokim łukiem. Co jednak, jeśli niefortunnie stanie się na drodze takiemu człowiekowi i nie będzie odwrotu? To też przytrafiło się Natalii. Młodej dziewczynie, której los pokrzyżował życie zabierając jej mamę. I mamy gotową historię. Dobro przeciwko złu, nadpobudliwość kontra opanowanie, złość i tragedia. Wrzucając to wszystko do jednego naczynia, można otrzymać niezłą mieszankę, zwaną miłością… Historia mało skomplikowana, podobnych rozgrywa się bardzo wiele wokół nas. A jednak… Temat młodości, buntu okraszone kojącym nektarem młodzieńczej miłości wychodzące spod pióra Agnieszki aż podrywają serca.
To właśnie jestem ja.
I to właśnie jest ona.
Wbrew przeciwnościom losu…
Czy wspominałam już, że zapomniałam o emocjach towarzyszących zdarzeniom, które kiedyś mnie porywały, jednak z czasem, poznawszy smak dojrzałego owocu ich ulotność i piękno zbledły? Wycofuję się z tego! Poznając historię tych dwojga, zupełnie nie pasujących do siebie dzieciaków, znowu poczułam przyjemny dreszcz podekscytowania, przypomniałam sobie wrażenia nocnych spacerów po parku, czy kąpieli w rzecze, gdy jedynym światłem był blask księżyca.
Agnieszka Lingas- Łoniewska po raz kolejny otworzyła moją pamięć, obudziła wspomnienia. Jeśli macie ochotę poznać historię sprzecznych charakterów, które zostały rzucone sobie w ramiona a przy okazji doznać ponownej eksplozji swojej młodości, ta pozycja powinna zdecydowanie trafić do waszych rąk.
Gorąco polecam!

(…) – Wiesz, że masz delikatną skórę jak mała blada dziewczynka, ze ślicznymi piegami, które chciałbym zjeść?(…)
Czasem myślę, że czas to największy wróg człowieka. Wiele wydarzeń, które niegdyś wzbudzały ogromne emocje, dziś nie budzą we mnie żadnych reakcji. Czy ja jestem tak nieczuła, czy zgłębiając księgę życia zapominać zaczęłam o tym, co małe? Tak źle i tak nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam opowiadania. Dochodzę do tego wniosku już po raz drugi. Forma krótka, zwięzła i wyjątkowo dosadna. Lubię literaturę dosadną, to kolejny wniosek. Już czytając Zbieracza grzechów Krystyny Śmigielskiej nabrałam przekonania, że ta forma przekazu jest bardzo treściwa i zbiera najdrobniejsze, acz nie mające najmniejszego znaczenia szczegóły, które składają się na zagmatwany świat nas otaczający. Ba, powiem więcej kreuje świat zagmatwanej ludzkiej psychiki. Ian McEwan stworzył coś, co skupiło potężną dawkę człowieczeństwa, ale w tej skrajnej odsłonie. W zbiorze opowiadań Pierwsza miłość, ostatnie posługi, opisuje bardzo odważnie tematy, które na co dzień skrzętnie pomijamy w rozmowach, ukrywamy w szczelnie zamkniętych sypialniach, by świat nie odkrył naszych tajemnic, perwersji, czy zbrodni. W sposób bardzo śmiały opisuje człowieka, jego chęć odkrywania, poznawania zarówno siebie, swojego ciała, jak i pragnienie doznawania czegoś głębszego, zakazanego.
Bez żadnych ubarwień przedstawia zbrodnię, związek kazirodczy, czy gwałt. A może tylko uchyla drzwi do wyobraźni, która przesłonięta grubą teatralną zasłoną moralności, skrywa gdzieś w swoich czeluściach pragnienia poznania tak skrajnych uniesień?
Jeśli macie ochotę zmierzyć się z opowiadaniami i dostarczyć sobie skrajnych i mocnych wrażeń, ta pozycja będzie idealnym narzędziem. Polecam!

Uwielbiam opowiadania. Dochodzę do tego wniosku już po raz drugi. Forma krótka, zwięzła i wyjątkowo dosadna. Lubię literaturę dosadną, to kolejny wniosek. Już czytając Zbieracza grzechów Krystyny Śmigielskiej nabrałam przekonania, że ta forma przekazu jest bardzo treściwa i zbiera najdrobniejsze, acz nie mające najmniejszego znaczenia szczegóły, które składają się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo często dopatruję się w codziennych, drobnych czynnościach wskazówek. Zastanawiam się, jak wiele z rzeczy, czy też czynności które mnie otaczają stanowi drogowskazy w moim życiu.
Urok takich drobiazgów, czyni nasze życie bezcennym i niepowtarzalnym.
Ostatnio przeczytałam Zbieracza grzechów Krystyny Śmigielskiej. Jest to zbiór opowiadań, poruszających tematykę chwil ulotnych, sytuacji, które często pozostają niezauważone przez nas, ich znaczenie umyka naszej uwadze. Jakże niesłusznie.
„ Człowiek przyglądał się małym landszafcikom przyrody. Obrazy nakładały się, tworząc wspaniały kicz natury. (…) A jednak ogarniająca go cisza- przepuszczająca nikłe odgłosy tętniącego wokół życia, przejrzystość powietrza, zapach skoszonego zboża- przemieniła pejzaż w prawdziwe, namacalne piękno.” Czy zdarza wam się wyjść czasem na powietrze, zaraz po burzy tylko po to, by poczuć ten niesamowity zapach świeżości i oczyszczenia? Albo czy wstając rano wsłuchujecie się w poranne trele ptaków? Czy unosząca się tuż nad ziemią jesienna mgła wywołuje wilgotne dreszcze przemierzające wasze plecy?
Te krótkie formy, jakimi są opowiadania, w bardzo zwięzły i precyzyjny sposób zwracają uwagę na pojedyncze oddechy naszej codzienności. Drobiazgi, które wszak kreują nasze życie, ziarno do ziarna budują przyszłość i poszerzają naszą percepcję.
„Starsza, zgięta w pół kobieta omiatała z suchych igieł grób. (…)- Lubię pogadać ze swoimi zmarłymi- stwierdziła.” Życie. Prowadzi zawsze w jednym kierunku. Każdy z nas układa je według własnego widzimisię. A w gruncie rzeczy jesteśmy do siebie tak bardzo podobni, bez względu na wykształcenie, upodobania czy preferencje… Ja też lubię rozmawiać z moimi bliskimi, którzy już odeszli.
Autorka w bardzo dobitny, aczkolwiek nie brutalny sposób skupia uwagę na tym, co jest nam tak bliskie. Co jest spoiwem, oddechem w trudnej zabieganej codzienności. Każdy z nas zwraca uwagę na te same rzeczy, wschód słońca, przewrócony pod blokiem śmietnik, czy też dwoje nowych sąsiadów, którzy wprowadzili się do mieszkania naprzeciwko. Każdy z nas jednak przywiązuje więcej bądź mniej uwagi tym drobiazgom.
Jestem urzeczona formą, chłodną oceną i trafnością porównań, jakich dokonuje autorka. Dzięki Zbieraczowi grzechów zatrzymałam się na chwilę i ponownie, zwracając uwagę na te fragmenty minionych dni, które stanowią już zaledwie wspomnienia, drobiazgi, które przywoływane w świadomości podkręcają mój optymizm i te które motywują. Krystyna Śmigielska niczym ten zbieracz zwraca uwagę na to, co godne zapamiętania. Na mnie ten zbiór opowiadań zrobił ogromne wrażenie. Jestem zakochana w szczegółach, gestach i detalach. Kontempluję każdą zmianę, a przemijanie stanowi dla mnie nieskończone pasmo niesprawiedliwości i fascynacji zarazem. Gorąco polecam. Warto czasem przystanąć, choć na chwilę i posłuchać brzęczenia muchy, podziwiać wschód słońca albo delektować się widokiem spadającego liścia. Życie to przecież gra szczegółów.
„ To jest, kurwa, życie! Ambiwalencja doskonała prowadząca jedynie do piekła.”

Bardzo często dopatruję się w codziennych, drobnych czynnościach wskazówek. Zastanawiam się, jak wiele z rzeczy, czy też czynności które mnie otaczają stanowi drogowskazy w moim życiu.
Urok takich drobiazgów, czyni nasze życie bezcennym i niepowtarzalnym.
Ostatnio przeczytałam Zbieracza grzechów Krystyny Śmigielskiej. Jest to zbiór opowiadań, poruszających tematykę chwil...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozycja zrobiła na mnie duże wrażenie.Język,sposób obrazowania... coś wspaniałego. Uczta dla czytelnika.

Pozycja zrobiła na mnie duże wrażenie.Język,sposób obrazowania... coś wspaniałego. Uczta dla czytelnika.

Pokaż mimo to