Studiowała grafikę i malarstwo na łódzkiej ASP. Ilustruje książki dla dzieci, komiksy i opowiadania w czasopiśmie „Bluszczyk”, współpracuje również ze „Świerszczykiem” oraz „Misiem”. Zdobyła wiele nagród, m.in. Małego i Dużego Donga 2007 za książkę Bery, gangster i góra kłopotów Małgorzaty Strękowskiej-Zaręby oraz główną nagrodę Media Trendy i KTR za projekt portalu www.kula.gov.pl. Przeprowadziła kilkadziesiąt warsztatów plastycznych dla dzieci w całej Polsce, a jej prace brały udział w licznych wystawach.
Swego czasu czytałem komiks „Samotny smakosz” autentycznie odczuwałem głód i absolutnie nie przeszkadzała mi niemal zupełny brak fabuły. Podobne odczucia miałem przy okazji lektury „Przepisu…”, ale tutaj już jest pewna fabuła.
Główna bohaterka przy okazji początku pandemii koronawirusa wspomina swoje dawne problemy ze zdrowiem. Przy okazji też wymienia pewne istotne fakty ze swojego życia.
Komiks przypomina bardziej poradnik zdrowego trybu życia niż pełnoprawną historię. Jest tutaj pobieżnie opisane co bohaterka zrobiła, aby poczuć się lepiej. Poza tym są tu też dokładne przepisy na różne zdrowe dania, które samemu z chęcią kiedyś wypróbuję. Przy tym jednak bohaterka podejmuje parę kontrowersyjnych decyzji jak zdecydowanie się na alternatywne metody leczenia, które są tutaj przedstawiane bezkrytycznie.
Sama fabuła to fragment biografii autorki. Jest tu parę zabawnych i poruszających momentów pokazujących rehabilitację bohaterki czy jej walkę o zachowanie zdrowia psychicznego. Ogólnie jednak jej życie jest bardzo typowe i raczej nie ma tutaj niczego nieoczekiwanego.
Kreska jest bardzo prosta. Rysunki przywodzą na myśl pracę dzieci i nie ma tu zbyt wielu szczegółów. Przy tym jednak ten styl rysowania pasuje do opowieści.
Nie jest to wybitny komiks, ale całkiem sympatyczny poradnik z elementami biografii. Można przeczytać na poprawę humoru.
Zabawne połączenie pełnych humoru opowiadań z poradnikiem psychologicznym.
Czyta się lekko, z przymrużeniem oka, na pewno zwraca uwagę na kilka zachowań jak uniknąć znalezienia się w tytułowej Czarnej D, ale gdyby to osoba na prawdę zmagająca się z depresją dorwała w swoje ręce raczej by jej nie pomogło. Dla zabicia czasu można, ale nie jest to żadna rewelacja.