-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać61
Biblioteczka
"Fanfik" to... taki fanfik. ;) Przynajmniej podczas czytania czułam się, jakbym zgłębiała treść bardzo dobrze napisanego fanfika.
Co prawda coś mi w wątku transseksualizmu nie pasowało - dochodzenie do prawdy było gwałtowne, szybkie, nie wiem, czy tak się da i czy takie sytuacje faktycznie występują w rzeczywistości (innymi słowy - nie znam się), ale poza tym jednym aspektem wszystko inne było w porządku i lektura była dla mnie prawdziwą przyjemnością.
Wielkie brawa dla autorki za oddanie młodzieńczych rozterek i histerii. Aż sobie przypomniałam, jak wyglądało moje dorastanie :)
"Fanfik" to... taki fanfik. ;) Przynajmniej podczas czytania czułam się, jakbym zgłębiała treść bardzo dobrze napisanego fanfika.
Co prawda coś mi w wątku transseksualizmu nie pasowało - dochodzenie do prawdy było gwałtowne, szybkie, nie wiem, czy tak się da i czy takie sytuacje faktycznie występują w rzeczywistości (innymi słowy - nie znam się), ale poza tym jednym...
Moim skromnym zdaniem jest to naprawdę wyjątkowy reportaż chociażby ze względu na ogrom pracy i poświęceń, które towarzyszyły jego powstawaniu. Nikt bowiem nie wmówi mi, że zbieranie materiałów i ich analiza była lekka, łatwa i przyjemna. Zwłaszcza, że chodziło o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Kara śmierci jest kwestią wywołującą olbrzymie dyskusje. Przede wszystkim istnieje pytanie, czy taka forma ukarania winnego ma sens i wnosi cokolwiek. Niektórzy twierdzą, że jest potrzebna, inni mówią, że każde życie jest święte i nie wolno go odbierać, a co za tym idzie - zniżać się do poziomu mordercy.
Z jednej strony wydaje mi się, że rozumiem ten wyrok, z drugiej czasem w to wątpię.
"Nie oświadczam się" ani trochę się nie zestarzało. Polecam, warto przeczytać i wyrobić sobie opinię.
Moim skromnym zdaniem jest to naprawdę wyjątkowy reportaż chociażby ze względu na ogrom pracy i poświęceń, które towarzyszyły jego powstawaniu. Nikt bowiem nie wmówi mi, że zbieranie materiałów i ich analiza była lekka, łatwa i przyjemna. Zwłaszcza, że chodziło o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Kara śmierci jest kwestią wywołującą olbrzymie dyskusje. Przede...
Pierwsze spotkanie z Torańską. Liczyłam na fajerwerki, masa ludzi mi zachwalała tę dziennikarkę. Co tu dużo gadać - dostałam te upragnione fajerwerki. :)
Lektura obowiązkowa dla osób zajmujących się lub zainteresowanych tematyką Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, zwłaszcza od politycznej strony. Czyta się błyskawicznie i zapomina przy okazji o świecie wokół.
Najbardziej podobało mi się to, że do każdego rozmówcy Torańska podchodziła nie dość, że przygotowana (i to solidnie!), to jeszcze do tego indywidualnie. Wielki, wielki szacun.
Lektura obowiązkowa.
Pierwsze spotkanie z Torańską. Liczyłam na fajerwerki, masa ludzi mi zachwalała tę dziennikarkę. Co tu dużo gadać - dostałam te upragnione fajerwerki. :)
Lektura obowiązkowa dla osób zajmujących się lub zainteresowanych tematyką Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, zwłaszcza od politycznej strony. Czyta się błyskawicznie i zapomina przy okazji o świecie wokół.
Najbardziej...
Aleksijewicz trzeba czytać przede wszystkim po to, by ciągle przypominać sobie o tym, że wojna jest bez sensu. Niesie ze sobą tylko ogrom niepotrzebnego cierpienia dla wszystkich walczących stron.
Bardzo dobre, zwłaszcza po przeczytaniu, jak wyglądał proces wokół "Cynkowych chłopców". Warto przeczytać, ale ta książka jest tylko dla osób o mocnych nerwach lub z porządną znieczulicą. Idzie się przy niej popłakać.
Aleksijewicz trzeba czytać przede wszystkim po to, by ciągle przypominać sobie o tym, że wojna jest bez sensu. Niesie ze sobą tylko ogrom niepotrzebnego cierpienia dla wszystkich walczących stron.
Bardzo dobre, zwłaszcza po przeczytaniu, jak wyglądał proces wokół "Cynkowych chłopców". Warto przeczytać, ale ta książka jest tylko dla osób o mocnych nerwach lub z porządną...
Nadrabianie twórczości Krall zaczęłam od losowo wybranej książki, czyli od "To ty jesteś Daniel".
Do niedawna twierdziłam, że zbiory opowiadań nie są zbyt dobrym tworem, ponieważ teksty w nich zawarte mogą być różnej jakości i ciężko jest ocenić je jako całość. Nim ktoś krzyknie - nie trafiłam jakoś (poza Keretem) na pisarza, który zmieniłby moje zdanie.
Aż do teraz, kiedy czytam Krall.
Autorka skupia się na losach pojedynczych osób, które na pierwszy rzut oka niekoniecznie są ze sobą powiązane. Wszystkie teksty (piękny przykład krótkiej formy!) tworzą cudowną, nierozerwalną całość, przy której co wrażliwsi uronią niejedną łzę.
Krall trzeba, no po prostu trzeba czytać.
Nadrabianie twórczości Krall zaczęłam od losowo wybranej książki, czyli od "To ty jesteś Daniel".
Do niedawna twierdziłam, że zbiory opowiadań nie są zbyt dobrym tworem, ponieważ teksty w nich zawarte mogą być różnej jakości i ciężko jest ocenić je jako całość. Nim ktoś krzyknie - nie trafiłam jakoś (poza Keretem) na pisarza, który zmieniłby moje zdanie.
Aż do teraz, kiedy...
Historie opowiedziane przez Krall w tym tomie równie dobrze mogłyby się wydarzyć także w wyobraźni jakiegoś pisarza tworzącego wiarygodną fikcję. Każda z nich bowiem jest tak niezwykła, pełna interesujących detali, niesamowitych postaci.
Szczególnie spodobało mi się to, że każdy rozdział jest powiązany z dwoma miejscami - gdzie Żydzi byli dawniej i gdzie ktoś ocalały mieszka/mieszkał współcześnie.
Polecam.
Historie opowiedziane przez Krall w tym tomie równie dobrze mogłyby się wydarzyć także w wyobraźni jakiegoś pisarza tworzącego wiarygodną fikcję. Każda z nich bowiem jest tak niezwykła, pełna interesujących detali, niesamowitych postaci.
Szczególnie spodobało mi się to, że każdy rozdział jest powiązany z dwoma miejscami - gdzie Żydzi byli dawniej i gdzie ktoś ocalały...
Opisana w tej niewielkiej książce historia Izoldy Regensberg jest do odnalezienia także w innym zbiorze reportaży Hanny Krall - w "Hipnozie", chodzi konkretnie o tekst pt. "Powieść dla Hollywoodu". Sama autorka stwierdza w "Król kier znowu na wylocie", że "Powieść..." można uznać za szkic do "Króla kier...".
"Powieść dla Hollywoodu" przypadła mi do gustu (faktycznie dałoby radę nakręcić ciekawy film na podstawie przeżyć Izoldy), natomiast "Króla kier" (będę używać krótkiej wersji tytułu dla wygody) pochłonęłam na raty w ciągu jednego dnia. Gdybym nie miała zajęć, na pewno przeczytałabym to o wiele szybciej.
Jak dobrze, że Krall rozwinęła i wypełniła szczegółami historię swojej bohaterki. W moim odczucie jest to najlepsze dzieło pisarki. Ta historia musiała być dopowiedziana do końca.
Opisana w tej niewielkiej książce historia Izoldy Regensberg jest do odnalezienia także w innym zbiorze reportaży Hanny Krall - w "Hipnozie", chodzi konkretnie o tekst pt. "Powieść dla Hollywoodu". Sama autorka stwierdza w "Król kier znowu na wylocie", że "Powieść..." można uznać za szkic do "Króla kier...".
"Powieść dla Hollywoodu" przypadła mi do gustu (faktycznie dałoby...
Hanna Krall w "Wyjątkowo długiej linii" odtwarza losy mieszkańców pewnej lubelskiej kamienicy, zaczynając od Franciszki i Marka Arnsztajnów. Ona była poetką, on lekarzem. Pamięć o niej przetrwała do czasów dzisiejszych - podczas mojego pobytu w Lublinie zetknęłam się z postacią Franciszki po raz pierwszy.
Wiadomo, jak on odszedł z tego świata. Co do niej nie ma pewności - getto warszawskie, Treblinka, gdzieś po drodze?
Pozostała kamienica. W niej poza rodziną Arnsztajnów mieszkali także inni - Żydzi, Polacy. Po wojnie już tylko ci drudzy.
Niesamowite, ile historii, ile opowieści o losach ludzkich potrafi kryć jedna lubelska kamienica. Nie o samych mieszkańcach, także o przyjaciołach rodziny, sąsiadach...
Kolejny dowód na to, że Holokaustu nie da się podsumować w jednej publikacji czy statystyce. Jako moment w historii idzie to interpretować na niezliczoną liczbę sposobów, w tym także przez pryzmat zwykłego, ponadstuletniego budynku.
Polecam.
Hanna Krall w "Wyjątkowo długiej linii" odtwarza losy mieszkańców pewnej lubelskiej kamienicy, zaczynając od Franciszki i Marka Arnsztajnów. Ona była poetką, on lekarzem. Pamięć o niej przetrwała do czasów dzisiejszych - podczas mojego pobytu w Lublinie zetknęłam się z postacią Franciszki po raz pierwszy.
Wiadomo, jak on odszedł z tego świata. Co do niej nie ma pewności -...
Idealne dla tych, co znają Krall jedynie od strony "Zdążyć przed Panem Bogiem". Jako wprowadzenie do jej twórczości.
Idealne dla tych, co znają Krall jedynie od strony "Zdążyć przed Panem Bogiem". Jako wprowadzenie do jej twórczości.
Pokaż mimo to
Wielka historia przez pryzmat losów jednostek.
Polecam. My, Polacy, możemy się poszczycić wybitną reportażystką.
Wielka historia przez pryzmat losów jednostek.
Polecam. My, Polacy, możemy się poszczycić wybitną reportażystką.
Autorka miała przed sobą bardzo trudne zadanie - napisać reportaż o człowieku, o którym nie da się powiedzieć nic dobrego. O człowieku, który został nazwany Bestią, Wampirem, którego oskarżono o popełnienie strasznych zbrodni.
Omilianowicz moim zdaniem podołała temu zadaniu. Napisana przez nią książka nie epatuje nadmiernym okrucieństwem, nie leje się z niej krew, nie padają słowa typu "zabić mordercę" czy "bestia, takich powinno się zamykać w odosobnieniu". Mimo, iż sprawa Leszka Pękalskiego jest trudna i łatwo przy niej powiedzieć o kilka zdań za dużo, za mocno rzucać oskarżeniami, autorka w bardzo interesujący i pełen oparcia w zeznaniach sposób przeprowadza czytelnika przez morderstwa i inne zbrodnie, których dopuścił się (albo być może, ponieważ nie wszystko mu udowodniono) Wampir z Bytowa.
Rewelacyjna, ale bardzo ciężka i pozostająca na długo w człowieku lektura.
Autorka miała przed sobą bardzo trudne zadanie - napisać reportaż o człowieku, o którym nie da się powiedzieć nic dobrego. O człowieku, który został nazwany Bestią, Wampirem, którego oskarżono o popełnienie strasznych zbrodni.
Omilianowicz moim zdaniem podołała temu zadaniu. Napisana przez nią książka nie epatuje nadmiernym okrucieństwem, nie leje się z niej krew, nie...
Reportaże - super, lektura obowiązkowa.
"Okna" - coś mi zgrzytało, nie mogłam się na tym tekście skupić.
Ogółem - Hanna Krall jest wielka, trzeba ją czytać.
Reportaże - super, lektura obowiązkowa.
"Okna" - coś mi zgrzytało, nie mogłam się na tym tekście skupić.
Ogółem - Hanna Krall jest wielka, trzeba ją czytać.
Pierwsze spotkanie z twórczością Austen i muszę powiedzieć, że nic mi ta książka nie urwała.
*rozlega się buczenie*
Nie, żebym twierdziła, że jest zła, daleka jestem od tego! Czytało mi się to bardzo dobrze, sarkastyczne podejście autorki jest naprawdę fascynujące. Niemniej ze wszystkich rzeczy, które ta powieść ma do zaoferowania, najbardziej przypadł mi do gustu właśnie sarkazm i to, że bohaterki ciągle zajmowały się jakimiś robótkami (rękodzielniczy fioł, co poradzę. Szkoda, że Austen nie napisała, co dokładnie robiły siostry Bennet). Wątki obyczajowe i romantyczne - sorry, ale nie.
Ale czytać jak najbardziej można.
Pierwsze spotkanie z twórczością Austen i muszę powiedzieć, że nic mi ta książka nie urwała.
*rozlega się buczenie*
Nie, żebym twierdziła, że jest zła, daleka jestem od tego! Czytało mi się to bardzo dobrze, sarkastyczne podejście autorki jest naprawdę fascynujące. Niemniej ze wszystkich rzeczy, które ta powieść ma do zaoferowania, najbardziej przypadł mi do gustu właśnie...
Niezwykła powieść, nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek czytała coś podobnego (co zarazem pochodziłoby z Polski czy jakiegokolwiek kraju europejskiego). Ba, ciężko mi ją przyrównać do czegokolwiek tak naprawdę.
Jak zaczynać z twórczością Mo Yana, to tylko z "Krainą wódki".
Niezwykła powieść, nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek czytała coś podobnego (co zarazem pochodziłoby z Polski czy jakiegokolwiek kraju europejskiego). Ba, ciężko mi ją przyrównać do czegokolwiek tak naprawdę.
Jak zaczynać z twórczością Mo Yana, to tylko z "Krainą wódki".
Kompletnie nie wciągnął mnie wątek kryminalny, natomiast jestem pełna podziwu, jeżeli chodzi o przedstawienie polsko-czeskiego pogranicza i relacji między bohaterką a mieszkańcami.
Nie powiem, by mi to urwało którąkolwiek część ciała, ale tragedii nie ma. Można, czy trzeba, nie powiedziałabym.
Kompletnie nie wciągnął mnie wątek kryminalny, natomiast jestem pełna podziwu, jeżeli chodzi o przedstawienie polsko-czeskiego pogranicza i relacji między bohaterką a mieszkańcami.
Nie powiem, by mi to urwało którąkolwiek część ciała, ale tragedii nie ma. Można, czy trzeba, nie powiedziałabym.
Hůlová za każdym razem, nieważne, po jaką jej powieść sięgam, zaskakuje mnie tym, na jak wiele sposobów potrafi spojrzeć na kobiece losy, a także na to, co drzemie w duszy kobiety.
Bohaterką "Macochy", czwartej z kolei powieści przetłumaczonej na polski (wielkie brawa dla tłumaczki. Z początku to, że Różewicz zamieściła swoje zdjęcie i notkę biograficzną na wkładce uznałam za rzecz nie na miejscu - który tłumacz bowiem dostaje wzmiankę o sobie w książce, którą tłumaczy? - ale po przeczytaniu "Macochy" stwierdzam, że Różewicz w pełni się ta wkładka należy, zapracowała na nią) jest Julie. Julie to autorka romansideł typu Harlequin, mająca problemy ze wszystkim, z czym tylko się da: z alkoholem (pisze i pije, pije i pisze, bez picia nie ma pisania), sąsiadką (chcącą na nią nasłać opiekę społeczną), dziećmi (bo są i bo je kocha), swoim facetem (bo jest i przeszkadza), a przede wszystkim ze sobą samą.
Hůlová podczas pisania tej powieści zastosowała podobny sposób przedstawienia bohaterki i jej świata, mianowicie posłużyła się autoprezentacją. Ten urywany, chwiejny i kulawy monolog autorka urozmaiciła rozmaitymi neologizmami, za pomocą których bohaterka opisuje zarówno świat wokół niej, jak i to, co siedzi w niej samej. Warstwa językowa to rzecz warta minimum artykułu naukowego, bowiem jest niesamowita i z każdym rozdziałem zaskakuje coraz bardziej.
Była to dla mnie bardzo trudna lektura, ciężka (i ciężkostrawna), parę razy myślałam nad jej porzuceniem. Nie dlatego, że jest zła, wprost przeciwnie! Hůlová jest w świetnej formie, tylko tym razem zdecydowała pisać o mroku, który może skrywać kobieca dusza. I ten mrok miejscami jest tak wielki, że aż nie do przetrawienia.
Koniecznie przeczytajcie. Jedna z moich lepszych lektur końcówki 2017 roku.
Hůlová za każdym razem, nieważne, po jaką jej powieść sięgam, zaskakuje mnie tym, na jak wiele sposobów potrafi spojrzeć na kobiece losy, a także na to, co drzemie w duszy kobiety.
Bohaterką "Macochy", czwartej z kolei powieści przetłumaczonej na polski (wielkie brawa dla tłumaczki. Z początku to, że Różewicz zamieściła swoje zdjęcie i notkę biograficzną na wkładce uznałam...
Czytadełko z gatunku tych trochę bardziej ambitnych.
Bardzo, oj bardzo chciałabym zobaczyć film na jego podstawie. Te wszystkie książki, kolory, przyprawy, widoczki!!!
Wciąga i (pomimo miejscami dość smutnej tematyki) daje kilka przyjemnych godzin. Fajna rzecz na jesień lub zimę, kiedy człowiek chce się znaleźć daleko od tego, co widzi za oknem.
Czytadełko z gatunku tych trochę bardziej ambitnych.
Bardzo, oj bardzo chciałabym zobaczyć film na jego podstawie. Te wszystkie książki, kolory, przyprawy, widoczki!!!
Wciąga i (pomimo miejscami dość smutnej tematyki) daje kilka przyjemnych godzin. Fajna rzecz na jesień lub zimę, kiedy człowiek chce się znaleźć daleko od tego, co widzi za oknem.
Bardzo dobra, ale mocno wyczerpująca lektura.
Bardzo dobra, ale mocno wyczerpująca lektura.
Pokaż mimo to
Bardzo ciekawa, ale jednocześnie smutna lektura. Smutna, bo Starowicz opowiada o problemach, które nie zawsze da się rozwiązać (tzn. teoretycznie da się, ale pacjent/partner pacjenta nie chce nic zmienić). Skłania ku refleksji nad swoim związkiem (nie tylko jego sferą intymną).
Do przeczytania w jeden wieczór.
Bardzo ciekawa, ale jednocześnie smutna lektura. Smutna, bo Starowicz opowiada o problemach, które nie zawsze da się rozwiązać (tzn. teoretycznie da się, ale pacjent/partner pacjenta nie chce nic zmienić). Skłania ku refleksji nad swoim związkiem (nie tylko jego sferą intymną).
Do przeczytania w jeden wieczór.
O ile "Fanfik" czytałam z podejściem "o, jaka fajna historia, trochę niewiarygodna, ale tak się wpisuje w klimaty fanfików, że w ogóle mi to nie przeszkadza", tak "Slash" od pierwszych stron traktowałam bardziej poważnie.
Kontynuacja "Fanfika" skupia się na Leonie, partnerze Tośka. Poznajemy go bliżej, możemy się przyjrzeć jego relacji z Tośkiem (który wprowadza zamęt w życie każdego, kto mu się nawinie pod rękę), a także poznajemy genezę jego mocno ograniczonych kontaktów z rodziną i wyprowadzki do Poznania.
Tyle opisu fabuły. Moim zdaniem zbrodnią by było poruszenie kolejnych wątków, najlepiej jest samemu się z nimi zapoznać (a co za tym idzie, dać się im zaskoczyć).
"Slash" mnie kupił od samego początku. Nie tylko dlatego, że jestem zadeklarowaną yaoistką <3 Jest to naprawdę świetnie napisana powieść dla młodzieży, wpisująca się w nurt young adult (co mnie ogromnie cieszy. Wreszcie mamy coś w tych klimatach na polskim rynku!), czyta się ją szybko, ALE (to trzeba mocno zaakcentować) nie jest trywialna. Porusza naprawdę mocne i ciężkie tematy - nie pamiętam, kiedy ostatnio w polskiej literaturze dla młodzieży spotkałam się z chociażby 1/3 tego, co autorka zawarła w "Slashu".
Oczywiście, nie jest to powieść bez wad. Niektóre wątki wydają się być kompletnie niepotrzebne, część jest rozpisana bez sensu, nad niektórymi aż chce się zakrzyknąć "Co to, ku*wa, jest?!", niemniej jest tego tak niewiele, że nie należy się tym specjalnie przejmować.
Polecam. Czytać, kupować, pożyczać, polecać, dawać w prezencie, wciskać z uporem maniaka. :)
O ile "Fanfik" czytałam z podejściem "o, jaka fajna historia, trochę niewiarygodna, ale tak się wpisuje w klimaty fanfików, że w ogóle mi to nie przeszkadza", tak "Slash" od pierwszych stron traktowałam bardziej poważnie.
więcej Pokaż mimo toKontynuacja "Fanfika" skupia się na Leonie, partnerze Tośka. Poznajemy go bliżej, możemy się przyjrzeć jego relacji z Tośkiem (który wprowadza zamęt w...