-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-09-28
2018-08-13
Książkę Alexa Perry`ego „Dobre matki” czytałam z niegasnącym zainteresowaniem. Autor poruszył w niej problem, o którym jak się okazuje, nie miałam bladego pojęcia. Obraz włoskiej mafii zawsze wzbudzał we mnie ambiwalentne odczucia. Niby wiedziałam, że to organizacja przestępcza zasługująca na potępienie. Jednak z drugiej strony kojarzyła mi się z lojalnością, dbałością o interesy rodziny, przestrzeganiem zasad i honorem, w obronie którego poświęca się wiele. Ten filmowo – literacki obraz mafii nie ma jednak wiele wspólnego z rzeczywistością, która tak naprawdę jest bezwzględna i okrutna. Konserwatywne wartości włoskiej mafii to tylko maska, za którą kryje się organizacja o wielu nieprzyjaznych twarzach. Książka Perry`ego przedstawia jedną z włoskich organizacji przestępczych zwaną 'ndrangheta, mieszczącą się w Kalabrii – górzystym regionie południowych Włoch, gdzie w otoczeniu pięknej przyrody mają miejsce wydarzenia, które przeciętnego czytelnika mogą mocno zdziwić.
'Ndrangheta to złożona organizacja przestępcza, która od lat skutecznie prowadzi swoją działalność nie tylko na terenie Kalabrii. Jej zasięg można określić już mianem globalnego, a konsekwencje jej działań odczuwają miliony osób na całym świecie. Niewiele osób ma świadomość, że 'ndrangheta kontroluje 80% europejskiego rynku twardych narkotyków, poza tym handluje bronią i bezkarnie doprowadza do zanieczyszczenia wód oceanicznych utylizując toksyczne odpady. A to tylko niektóre z jej przewinień. Mając świadomość skali zagrożenia, jakie stwarza mafia państwo włoskie już od lat 80. próbowało bezskutecznie ją rozbić. Walka z mafią kosztowała życie wielu funkcjonariuszy państwowych, w tym prokuratorów i stale wymagała nakładów finansowych. Co zatem sprawiało, że przez długi czas pozostawała niezwyciężona? Siłą 'ndranghety jest jej zasięg i ustrukturyzowanie podparte więzami rodzinnymi i zależnościami klanowymi, dzięki którym działa ona jak świetnie zarządzane przedsiębiorstwo. 'Ndrangheta ma swoich sprzymierzeńców na każdym szczeblu struktury społecznej. Źródła dochodów to nie tylko handel narkotykami i bronią, ale także wymuszenia i haracze oraz czerpanie zysków z przedsiębiorstw, które mają monopol na różne usługi, np. transportowe czy budowlane. Budowa autostrady trwa tam od trzech dekad i nadal nie jest zakończona, choć wydano już miliony euro, które oczywiście nie zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem. Takich przykładów odnajdziemy w książce wiele.
Życie w tym regionie Włoch nie jest usłane różami. Więzy rodzinne i poczucie przynależności do klanu utrwalają sieć układów i powiązań, z których człowiek mimo starań nie jest w stanie się wyzwolić. Już samo przyjście na świat w Kalabrii niejako determinuje przyszłość dziecka. Większość rodzin mieszkających w tym regionie ma jakiś związek z mafią. Natomiast ci, którzy zostają po drugiej stronie są często jej ofiarami. Prokurator antymafijna Alessandra Ceretti zadała sobie pytanie, czy wszystkie kobiety związane z 'ndranghetą naprawdę chcą dla swoich dzieci życia w tak trudnych i niepewnych warunkach. Prokurator Ceretti spojrzała na problem mafii z nieco innej niż zwykle perspektywy. Zwróciła uwagę, że mafijny, fałszywy kult krwi, rodziny i tradycji wiąże się również z opresyjnym stosunkiem do kobiet. Dziewczynki wychowywane są głównie do założenia rodziny, kończą bardzo wcześnie swoją edukację i szybko wychodzą za mąż za wyznaczonego przez ojca, często dużo starszego mężczyznę. Małżeństwa to przede wszystkim układy i pakty podtrzymujące klanowe zależności. Kobiety bez wykształcenia, obycia i pracy w innej niż rodzinna firmie często nie opuszczają swych górskich miasteczek, albo robią to bardzo rzadko wyłącznie w towarzystwie mężczyzn z rodziny. Ich rolą jest przede wszystkim służba mężczyznom, którzy niejednokrotnie są dla swych kobiet po prostu okrutni.
Alessandra Ceretti przygotowując akt oskarżenia przeciwko 'ndranghetcie nawiązała kontakt z kilkoma kobietami, które mając dość swojego dotychczasowego życia zdecydowały się na podjęcie współpracy z prokuraturą. W walce o lepszy los dla siebie i swoich dzieci zeznawały przeciw swoim mężom, braciom, ojcom i innym członkom organizacji. Ich zeznania okazały się kluczowe dla rozbicia wielu gałęzi mafii. Prokurator Ceretti miała rację. Mafia będzie trwała dopóty, dopóki kobiety z nią zawiązane na to pozwolą. Bez ich udziału i niemego przyzwolenia 'ndrangheta nie będzie w stanie prosperować tak jak do tej pory. Lea Garofalo, Denise Cosco, Maria Concetta Cacciola i Giuseppina Pesce – to kobiety, tytułowe „dobre matki”, które wypowiedziały wojnę włoskiej mafii. Warto poznać ich historie – piękne, smutne ale czasem także zakończone szczęśliwie. Książkę Alexa Perry`ego czytałam z ogromnym zaciekawieniem i niejednokrotnie ze ściśniętym gardłem w poczuciu żalu i niesprawiedliwości, jaka dzieje się w XXI wieku w zdawałoby się, cywilizowanej Europie.
Książkę Alexa Perry`ego „Dobre matki” czytałam z niegasnącym zainteresowaniem. Autor poruszył w niej problem, o którym jak się okazuje, nie miałam bladego pojęcia. Obraz włoskiej mafii zawsze wzbudzał we mnie ambiwalentne odczucia. Niby wiedziałam, że to organizacja przestępcza zasługująca na potępienie. Jednak z drugiej strony kojarzyła mi się z lojalnością, dbałością o...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-29
Książka Kamila Janickiego jest wstrząsająca. I nie ma w tym stwierdzeniu nawet odrobiny przesady. Autor porusza w niej problem przestępczości seksualnej na terenie Polski przedwojennej. Problem przemilczany, zbagatelizowany, a nawet wyśmiany.
Dwudziestolecie międzywojenne w Polsce zawsze kojarzyło mi się ze starymi filmami i stylowymi ubraniami, a nade wszystko z klasą i szarmanckim zachowaniem mężczyzn. Okazuje się jednak, że kobiety nie zawsze mogły czuć się bezpiecznie, nawet w towarzystwie mężczyzn powszechnie cieszących się szacunkiem. Gwałt, mobbing, napastowanie seksualne czy molestowanie nieletnich zdarzały się o wiele częściej, niż pokazują to statystyki. Tak naprawdę, nie da się nawet oszacować skali problemu, gdyż większość przestępstw nie została zgłoszona. Z kolei pokrzywdzone, które zgłosiły popełnione przestępstwa organom ścigania, rzadko doczekiwały się adekwatnych kar dla swoich oprawców. Nie mówiąc już o tym, że do nich właśnie należało przedstawienie dowodów przestępstwa.
Wczytując się w smutne historie sekretarek, krawcowych, stenotypistek, służących i więźniarek zastanawiałam się jak to się stało, że przestępczość seksualna traktowana była przez wymiar sprawiedliwości z przymrużeniem oka. Wiele spośród tych dramatycznych historii skończyło się tragicznie. Ofiara gwałtu nie otrzymując znikąd pomocy odbierała sobie życie, dokonywała aborcji lub uśmiercała urodzone dziecko. Dlaczego tak bagatelizowano problem? Dlaczego mężczyźni oskarżeni o przestępstwa seksualne nadal cieszyli się poważaniem w swoim środowisku? Dlaczego przyzwalano na wykorzystywanie dzieci pochodzących z nizin społecznych? Odpowiedzi na te wszystkie pytania można szukać w pracach naukowych specjalistów od seksuologii oraz znawców prawa konstruujących przepisy prawne. Przede wszystkim kwestionowali oni samo pojęcie gwałtu. Dowodzono, że występuje niezwykle rzadko, w szczególnych przypadkach. Pozostałe są wymysłem samych uznających się za poszkodowane. Karkołomność argumentacji po prostu wzbudza śmiech. Ale niestety jest to śmiech przez łzy. Zastanawiam, się również, czy to autorytety w ten sposób kształtowały świadomość Polaków, że z miejsca poddawano w wątpliwość szkodliwość tych czynów. Czy też z kolei zbiorowa świadomość na tyle silnie oddziaływała na naukowców, że nie byli w stanie rzetelnie badać tych zagadnień. Przysłowiową „kropkę nad i” stawiali dziennikarze poczytnych pism, którzy w wulgarny, bezmyślny sposób obśmiewali temat w formie satyr, dowcipów i anegdot. A prawdziwe dramaty kobiet opisywali w dwóch linijkach na przedostatniej stronie gazety.
Autor wykonał kawał dobrej roboty. Sięgnął przede wszystkim do źródeł historycznych, co stanowi największą wartość książki. Skorzystał z najbardziej wiarygodnych z nich, czyli z poczytnych gazet i pism z tamtej epoki, książek naukowych oraz obowiązujących wówczas artykułów prawa karnego. Zebrany materiał pogrupował w sześć rozdziałów, każdy z nich opisuje inny rodzaj przestępstw seksualnych. Najtrudniej czytało mi się rozdział o przestępstwach dokonywanych na dzieciach. Na koniec autor zadał sobie i czytelnikom pytanie: „Po co tym pisać?”. Ja z kolei zadałam sobie pytanie: „Po co o tym czytać?”. Dla większej świadomości, wiedzy i spojrzenia na nasze społeczeństwo z nieco innej perspektywy. Książka w stu procentach warta uwagi i poświęconego czasu.
Książka Kamila Janickiego jest wstrząsająca. I nie ma w tym stwierdzeniu nawet odrobiny przesady. Autor porusza w niej problem przestępczości seksualnej na terenie Polski przedwojennej. Problem przemilczany, zbagatelizowany, a nawet wyśmiany.
Dwudziestolecie międzywojenne w Polsce zawsze kojarzyło mi się ze starymi filmami i stylowymi ubraniami, a nade wszystko z klasą i...
2018-05-05
Nie trzeba gruntownej znajomości historii starożytnej, by dać się wciągnąć w niesamowitą opowieść Bena Kane „Hannibal. Wróg Rzymu”. Podczas lektury przenosimy się do starożytnej Kartaginy i Rzymu. Choć wszystkie wątki zawarte w książce tak naprawdę oscylują wokół walki Hannibala z Rzymem, to nie tylko wojna i polityka stanowią jej treść. Powieść pełna jest obrazowych opisów, dzięki którym z łatwością można wyobrazić sobie jak prawdopodobnie wyglądało codzienne życie w starożytnych miastach. Oprócz wartkiej, przykuwającej uwagę akcji to właśnie umiejętne nakreślenie kontekstu społeczno – kulturowego sprawiło, że książkę czytałam z ogromną przyjemnością i poczuciem, że poszerzam swoją wiedzę. Nie zabrakło również wątków dotyczących relacji międzyludzkich – przyjaźni, miłości i przywiązania.
Historical Fiction nie jest gatunkiem, z którym często mam do czynienia. W związku z tym miałam pewne obawy, czy dam radę przebrnąć przez całość. Poza tym, objętość książki jest spora – to ponad 600 stron. Jednak zupełnie nie odczuwa się tego podczas lektury. Miałam wręcz ochotę jeszcze dłużej cieszyć się tą naprawdę ciekawą i wciągającą powieścią. Polecam, z pewnością będę czekać na kolejne książki autora oraz sięgnę po tak pozytywnie oceniany cykl „Kroniki zapomnianego legionu”.
Nie trzeba gruntownej znajomości historii starożytnej, by dać się wciągnąć w niesamowitą opowieść Bena Kane „Hannibal. Wróg Rzymu”. Podczas lektury przenosimy się do starożytnej Kartaginy i Rzymu. Choć wszystkie wątki zawarte w książce tak naprawdę oscylują wokół walki Hannibala z Rzymem, to nie tylko wojna i polityka stanowią jej treść. Powieść pełna jest obrazowych...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-06
Kiedy w czwartej klasie liceum zakończyłam lekturę ostatniej książki o tematyce obozowej, stwierdziłam, że już nigdy nie tknę tego typu literatury. Niezawinione cierpienie wielu ludzi, ogrom bólu, strach, upokorzenie.. Dlaczego ta tragedia miała miejsce? Dlaczego „ludzie ludziom zgotowali ten los”? Żaden z moich rówieśników nie mógł pojąć swoim nastoletnim wówczas umysłem, jak doszło do zbudowania tej ogromnej machiny śmierci. W moim postanowieniu wytrwałam do chwili, gdy otrzymałam książkę „Królestwo za mgłą”, w której Zofia Posmysz opowiada historię swojego życia. Z każdą przeczytaną stroną docierało do mnie coraz silniej, że wszystko, o czym opowiada kobieta, która przeżyła pobyt w Auschwitz, Ravensbruck i Neustadt – Glewe, wydarzyło się stosunkowo niedawno. To nie jest historia pokryta kurzem, lecz taka, której możemy niemalże dotknąć. Ludzie, którzy przeżyli obozy zagłady, mogą nam przecież jeszcze o nich opowiedzieć.
Kiedy czytam wspomnienia pani Zofii, odczuwam ogromną wdzięczność za to, że jest w stanie przywołać w pamięci te straszne chwile, by przekazać prawdę historyczną kolejnym pokoleniom. „Królestwo za mgłą” ukazuje obóz zagłady z perspektywy inteligentnej, muzykalnej i bardzo wrażliwej kobiety, która próbuje rozszyfrować zasady absurdalnej gry, jaka toczy się w nim na co dzień. Stara się przetrwać z dnia na dzień i jednocześnie walczy o to, by zachować resztki godności w miejscu, gdzie dla wielu przestaje ona być wartością. Mam wrażenie, że ogromna wrażliwość, kruchość i szlachetność, paradoksalnie, pomogły jej przetrwać ten trudny czas, który przypadł na okres jej młodości. Obozowe przeżycia z pewnością pozostawiły swe piętno w sercu bohaterki, jednak oglądając jej zdjęcia z życia po obozie, widzimy piękną, energiczną i, zdaje się szczęśliwą, kobietę. Dziś, mimo wieku, nadal zapracowaną i rozchwytywaną autorką poczytnych książek.
„Królestwo za mgłą” to książka, która nie przytłacza smutkiem i rozczarowaniem. Mimo, że zawiera przerażające wspomnienia, nie pozostawia czytelników w poczuciu beznadziei. Wręcz przeciwnie, ciepło, pogoda ducha i mądrość życiowa bohaterki przenikają każdą stronę. Forma wywiadu, który został przeprowadzony przez Michała Wójcika w trakcie piętnastu spotkań sprawia, że przyglądamy się niezwykłemu życiu pani Zofii Posmysz z podziwem za sposób, w jaki o nim opowiada.
Kiedy w czwartej klasie liceum zakończyłam lekturę ostatniej książki o tematyce obozowej, stwierdziłam, że już nigdy nie tknę tego typu literatury. Niezawinione cierpienie wielu ludzi, ogrom bólu, strach, upokorzenie.. Dlaczego ta tragedia miała miejsce? Dlaczego „ludzie ludziom zgotowali ten los”? Żaden z moich rówieśników nie mógł pojąć swoim nastoletnim wówczas umysłem,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-25
Książka "Piwo. Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby nie wyjść na głupka" wydaje się być ukoronowaniem wieloletniej działalności Tomasza Kopyry, który z powodzeniem prowadzi swój blog i kanał o piwie w serwisie YouTube. Odnajdujemy w niej ten sam styl przekazywania wiedzy i poczucie humoru autora. Możemy traktować ją jako podręcznik skierowany do nowicjuszy, którzy dopiero stawiają swoje pierwsze kroki w piwnym świecie. Przyda się jednak także tym, którzy swoją wiedzę chcą pogłębić i usystematyzować, albo po prostu zabłysnąć w towarzystwie jakąś ciekawostką na temat piwa. Napisana w sposób bardzo przystępny, bez odwołań do wielu innych publikacji, co podczas lektury tego typu książek bywa dość męczące. Wydana w bardzo ciekawy sposób, pełna zdjęć i detali, które po prostu cieszą oko. Dodatkowo, mamy możliwość skorzystania z materiałów multimedialnych dostępnych w bezpłatnej aplikacji. Sprawdziłam, wszystko działa bez zarzutu.Czytając dowiedziałam się z czego i w jaki sposób powstaje piwo, czym tak naprawdę jest warzenie oraz jakie znaczenie dla piwa ma chmiel. Wiem już, że naprawdę warto czytać etykiety lub nawet odwiedzić stronę internetową producenta. Dowiedziałam się jakie są grzechy wielkich browarów, poznałam największych wrogów piwa i zdałam sobie sprawę, że piwna rewolucja naprawdę się dzieje. Z radością przyjęłam część trzecią książki, gdzie autor prezentuje nam różne style piwa. Można pogubić się w nazewnictwie i pochodzeniu piw tradycyjnych, nie mówiąc już o piwach niszowych. Za pomocą tego rozdziału mamy szansę uporządkować zasłyszane przez lata informacje. Rozdział o samodzielnym warzeniu piwa na razie pozostawiam bardziej zaawansowanym. Chociaż kto wie, może kiedyś coś uwarzę? Do tej książki na pewno będę jeszcze wracać, bo można z niej korzystać jak z podręcznika.
Książka "Piwo. Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby nie wyjść na głupka" wydaje się być ukoronowaniem wieloletniej działalności Tomasza Kopyry, który z powodzeniem prowadzi swój blog i kanał o piwie w serwisie YouTube. Odnajdujemy w niej ten sam styl przekazywania wiedzy i poczucie humoru autora. Możemy traktować ją jako podręcznik skierowany do nowicjuszy, którzy dopiero...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-30
„Polskie triumfy. 50 chwalebnych bitew Polaków, o których każdy powinien pamiętać” to książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. To piękne i bardzo starannie wydane ponad 500 – stronnicowe kompendium, które zawiera opis najważniejszych polskich zwycięstw od czasów średniowiecznych, aż po historię najnowszą. Zatrzymując się jeszcze chwilę nad formą książki muszę przyznać, że jest bardzo efektowna i robi wrażenie konkretnego tomu pełnego wartościowej treści. Myślę, że podarowana w formie prezentu mogłaby spotkać się z uznaniem nie tylko fascynatów historii, ale także osób, które lubią mieć w swojej bibliotece ponadczasowe książki, do których wraca się wielokrotnie.
Nie tylko forma książki przyciąga uwagę. Liczy się również sam pomysł zebrania w jednej publikacji opisu zwycięskich starć przedstawionych przez czołowych polskich historyków i najbardziej poczytnych publicystów. Podzielona jest na sześć rozdziałów o tytułach: Średniowiecze; Nowożytność; XIX wiek; Walki o niepodległość i granice; Druga wojna światowa i Historia najnowsza. Największą część książki stanowią opisy starć, które miały miejsce w XX wieku. Każdy z rozdziałów zawiera odrębne teksty dotyczące bitew, walk, podbojów czy też szarż. Nie należy obawiać się suchych faktów i przysłowiowych szkolnych opisów. Odnoszę wrażenie, że każdy tekst powstał na bazie fascynacji omawianym tematem i bardziej przypomina felieton niż skrót faktów, co sprawia, że czyta się je z ogromną przyjemnością. Pełno tu również ciekawostek, odwołań i znaków zapytania, które skłaniają do własnych interpretacji przedstawionych faktów. Jeśli ktoś będzie czuł niedosyt może sięgnąć po inną literaturę, którą każdy z autorów poleca na końcu swojego rozdziału.
Nie sposób również pominąć ilustracje, jakie zawiera książka. Zwykle są to dzieła malarskie, grafiki i fotografie przybliżające czytelnikom wydarzenia i postaci. Szczególną uwagę zwraca okładka książki przedstawiająca pracę współczesnego artysty Piotra Arendzikowskiego „Grunwald 1410”. Każdy szczegół, który mnie zainteresował świadczy o staranności z jaką redakcja Ciekawostek Historycznych przygotowała tę publikację. Jeśli ktoś lubi stylistykę tego portalu z pewnością nie będzie zawiedziony „Polskimi triumfami”.
„Polskie triumfy. 50 chwalebnych bitew Polaków, o których każdy powinien pamiętać” to książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. To piękne i bardzo starannie wydane ponad 500 – stronnicowe kompendium, które zawiera opis najważniejszych polskich zwycięstw od czasów średniowiecznych, aż po historię najnowszą. Zatrzymując się jeszcze chwilę nad formą książki muszę...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-28
Czy książka o robakach może być interesująca? Zapewniam, że tak. Przekonałam się o tym po lekturze "Terra insecta. Planeta owadów". Książka napisana przez profesor Anne Sverdrup-Thygeson to bardzo ciekawa opowieść o życiu owadów, które choć krótkie, bywa niezwykłe. Autorka pokazuje świat insektów przez pryzmat procesów, które znamy z naszego, ludzkiego świata. W mikroświecie budowanie domu, poszukiwanie i wabienie partnera, rodzenie i karmienie dzieci, to istotne przedsięwzięcia, które są czasem tak skomplikowane, że aż wydają się nierealne do wykonania. Podczas lektury wielokrotnie przychodziła do mnie myśl, że naprawdę niewiele wiem o tych najmniejszych, ale niesamowicie ważnych uczestnikach ekosystemu.
Autorka pokazuje nam świat przyrody w bardzo przystępny, dowcipny sposób. Niektóre opisy i porównania wydawały mi się zabawne, bo przypominały mi sposób, w jaki przyroda pokazana jest w filmach animowanych. Humorystycznie, czasem trochę ironicznie, ale zawsze z szacunkiem i świadomością, że każdy gatunek, nawet najmniejszy owad, spełnia swoją istotną rolę na świecie. W książce jest pełno przykładów, dowodzących znaczenie robaków, o których istnieniu nawet nie mamy pojęcia, a które potrafiły np. uratować od dewastacji wielkie połacie ziemi w Australii. Obserwowanie i naśladowanie świata insektów może dać ludziom wymierne korzyści, o czym również pisze autorka. Ciekawym przykładem może być budowa ekologicznego systemu chłodzącego budynek biurowca w Zimbabwe wzorowanego na siedzibie termitów. Ze sporym zdumieniem przeczytałam również o siedemnastoletnich cykadach, które żyją w USA. Przez szesnaście lat czekają pod ziemią, by w siedemnastym roku swojego istnienia wyłonić się na powierzchnię i zdominować teren, na którym przebywają. Co również świadczy o tym, że siła owadów bywa naprawdę spora i nie są to tak bezbronne żyjątka, jakby się nam wydawało. Bardzo ciekawym wydał mi się również opis w jaki sposób mrówki uczą swoje niedoświadczone koleżanki oraz w jaki sposób insekty przekazują sobie nawzajem informacje posługując się pewnego rodzaju "owadzim internetem". Potrafią również podejmować współpracę z innymi uczestnikami ekosystemu.
Książkę polecam wszystkim czytelnikom. Jest napisana bardzo zgrabnie, czyta się ją bardzo lekko głównie ze względu na przystępny język, dowcipne teksty i zabawne porównania. Lektura z pewnością przyczyni się do rozszerzenia ogólnej wiedzy o świecie i zachodzących w nim procesach. Poza tym, z uwagi na zawarte w niej ciekawostki - może być źródłem zabawnych historyjek, którymi można zabłysnąć wśród znajomych ;)
Czy książka o robakach może być interesująca? Zapewniam, że tak. Przekonałam się o tym po lekturze "Terra insecta. Planeta owadów". Książka napisana przez profesor Anne Sverdrup-Thygeson to bardzo ciekawa opowieść o życiu owadów, które choć krótkie, bywa niezwykłe. Autorka pokazuje świat insektów przez pryzmat procesów, które znamy z naszego, ludzkiego świata. W...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-20
Elżbieta Aleksandra Maria Windsor wcale nie miała zostać królową. Nie było to jej marzeniem ani celem. Co więcej, nie za bardzo nadawała się do tej roli. Nie odebrała dobrego wykształcenia, nigdy nie podjęła studiów wyższych. Jej małżeństwo nie należało do udanych, mimo, że trwa do dziś. Niewłaściwie ulokowane za młodu uczucia doprowadziły do tego, że została skazana na samotność w związku w zasadzie już w pierwszych miesiącach jego trwania. Życie królowej Elżbiety II nie było i nie jest bajką, jak można byłoby to sobie wyobrażać. Izolowana od zwyczajnego świata od początku funkcjonowała inaczej niż rówieśnicy. Z jednej strony chroniona od codziennych trosk, z drugiej strony zaś pozbawiona wielu najprostszych przyjemności. Nie miała znajomych i przyjaciół, dorastała w sztucznym świecie wśród innych posiadaczy błękitnej krwi oraz wśród mniej lub bardziej oddanej służby. Zrządzeniem losu zasiadła na tronie w wieku 27 lat i jak twierdzą biografowie, uznała swoją misję za niemal świętą. Oddana monarchii bez reszty zawsze stawia jej dobro na pierwszym miejscu. Elżbieta II zna wiele tajemnic rodziny Windsorów. Tajne służby śledzą poczynania członków jej rodziny po to, by w każdej chwili mogła sprzeciwić się zachowaniom godzącym w wizerunek monarchii. Wielokrotnie interweniowała w trakcie trwania związków swojej siostry, a potem także swoich dzieci. Twierdzi, że członkowie monarchii powinni być wzorem do naśladowania dla poddanych, jednak, jak się okazuje, wiodą prym w nieobyczajnym zachowaniu. Królowa Elżbieta za wszelką cenę stara się utrzymać słabnący mit brytyjskiej monarchii. Czuje się zobowiązana przez swoich przodków do jak najlepszego zarządzania "Firmą". Przez ponad sześćdziesiąt lat swojego panowania zdobyła ogromne doświadczenie, wciąż jednak uczy się dbania o wizerunek. Często zarzuca się jej, że nie potrafi wczuć się w oczekiwania poddanych i mediów, że jest chłodna i oschła, że nie potrafi wprowadzić monarchii w XXI wiek. Nie spodziewajmy się, że po lekturze książki Marka Rybarczyka nagle zdamy sobie sprawę, że Elżbieta II tak naprawdę jest sympatyczną i dobrotliwą staruszką popijającą herbatkę ze swoim oddanym mężem księciem Filipem. Życie w Pałacu Buckingham rządzi się innymi prawami i przeciętni zjadacze chleba nigdy do końca nie będą w stanie zrozumieć postępowania arystokratów. Aranżowane małżeństwa, związki z rozsądku, przyzwolenie na wieloletnie zdrady, absurdalne rozrywki i nałogi, zakłamanie i brak szczerości - to stałe elementy życia wielu brytyjskich arystokratów. Wystarczy, że jakiś skandal wyjdzie na jaw, a monarchia już trzeszczy u swych podstaw. W tym wszystkim zachowanie spokoju i powściągliwość zdają się być jedyną rozsądną metodą na przetrwanie każdej dynastycznej zawieruchy. Wydaje mi się, że królowa Elżbieta II opanowała tę sztukę do perfekcji. Bardzo serdecznie polecam znakomitą książkę "Elżbieta II. O czym nie mówi królowa?" wszystkim miłośnikom biografii i książek z historycznym akcentem. Nie brakuje w niej ciekawostek, "smaczków" i odniesień do bieżących wydarzeń społeczno - politycznych. Pełna anegdot, ale także socjologicznych obserwacji i ciekawych wniosków co do przyszłości brytyjskiej monarchii. Książka odsłoniła przede mną zupełnie nieznane mi fakty na temat związku Diany i Karola oraz relacji teściowa - synowa. A wydawało mi się, że na ten temat przeczytałam już wiele. Zwracam uwagę na świetne śródtytuły oraz teksty w ramkach :)) Polecam tę bardzo przyjemną, a zarazem pełną dystansu i humoru lekturę!
Elżbieta Aleksandra Maria Windsor wcale nie miała zostać królową. Nie było to jej marzeniem ani celem. Co więcej, nie za bardzo nadawała się do tej roli. Nie odebrała dobrego wykształcenia, nigdy nie podjęła studiów wyższych. Jej małżeństwo nie należało do udanych, mimo, że trwa do dziś. Niewłaściwie ulokowane za młodu uczucia doprowadziły do tego, że została skazana na...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-30
Po przeczytaniu książki Aleksandry Chrobak zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele wiedziałam o Iranie, i jak bardzo błędne były moje przekonania o tym kraju. "Fashionistki zrzucają czadory. Moje odkrywanie Iranu" to książka nie tylko o modzie i współczesnych trendach, ale przede wszystkim o wyjątkowej kulturze, niezwykłych miejscach i interesujących ludziach. Napisana tak, że czyta się ją jak relację przyjaciółki, która wróciła ze swojej podróży życia i chce ci niezwłocznie wszystko o niej opowiedzieć. A ty chłoniesz jej opowieść z pełnym zainteresowaniem i już wiesz, że dała byś wiele żeby kiedyś też tam pojechać. Jest to opowieść o sprawach, które zwykle interesują nas najbardziej, czyli o życiu codziennym Irańczyków, o kuchni, wystroju mieszkań, zakupach, rozrywkach i relacjach międzyludzkich. Jest też trochę o historii, religii, polityce i tendencjach panujących w społeczeństwie.
Przede wszystkim jednak książka opowiada o kobietach. Młodych, poszukujących swojej tożsamości i tych dojrzałych, które z jednej strony są głęboko związane z tradycją, z drugiej strony korzystają z nowych możliwości. Zmiana wizerunku kobiet to tylko jeden z przejawów społecznej transformacji. Ważny, bo bardzo widoczny. Młode Iranki inaczej niż ich mamy i babcie patrzą na świat i swoje w nim miejsce. Nie bez znaczenia jest coraz szerszy dostęp do internetu i możliwość obserwacji wszystkich globalnych trendów. Mocny makijaż, rozjaśnione włosy, odważny strój i dążenie do kardashiańskiego typu urody może zadziwiać czytelników, którzy po irańskich kobietach spodziewają się raczej powściągliwości i skromnego ubioru. Zwykle kojarzymy je przecież z czadorem i okrywaniem ciała przepastnymi zwojami materiału w kolorze czarnym. Okazuje się jednak, że Iran to także bogactwo kolorów i materiałów o przeróżnych fakturach, masony czyli dizajnerskie butiki, wielkie centra handlowe i zamiłowanie do podróbek światowych marek, które są dostępne na każdym kroku. Każda kobieta może poczuć się jak gwiazda, nawet jeśli nie ma zasobnego portfela i zmęczona wraca z pracy komunikacją miejską. Z pomocą przychodzi mobilna sprzedaż prowadzona w metrze przez inne przedsiębiorcze kobiety. Można tu nabyć apaszki i maskarę, a także wiele innych przydatnych kobiecie rzeczy. Upragniona wolność manifestuje się poprzez konsumpcję i korzystanie z możliwości jakie oferuje współczesny świat, nawet jeśli są one nadal nieco ograniczone.
Iran to kraj kontrastów i zmian społecznych, które wciąż się dzieją. Jednocześnie Irańczycy z nostalgią i szacunkiem odnoszą się do staroperskiej tradycji. Gościnni, serdeczni, otwarci, czasem nawet zbyt wylewni. Po lekturze książki z ogromną chęcią odwiedziłabym Iran. Myślę, że wielu czytelników będzie miało podobne odczucia.
Po przeczytaniu książki Aleksandry Chrobak zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele wiedziałam o Iranie, i jak bardzo błędne były moje przekonania o tym kraju. "Fashionistki zrzucają czadory. Moje odkrywanie Iranu" to książka nie tylko o modzie i współczesnych trendach, ale przede wszystkim o wyjątkowej kulturze, niezwykłych miejscach i interesujących ludziach. Napisana...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-20
Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po kolejną już książkę Mirelle Guiliano. Po lekturze jej poprzednich publikacji uważam, że słusznie nazywają ją znawczynią francuskiego stylu życia. Wychowana we Francji, mieszka w Stanach od czasu, gdy rozpoczęła studia. Była dyrektorką w LVMH i zna od podszewki świat dóbr luksusowych. Nie spodziewajmy jednak po jej tekstach kultu drogich i dostępnych tylko dla wybrańców produktów i usług. Wręcz przeciwnie! Czytając jej książki mam wrażenie, że każdy, kto chce inspirować się francuskim stylem życia, jest w stanie wiele zaczerpnąć nie posiadając wcale przepastnego portfela. Zarówno mądry, zdrowy sposób odżywiania, jak i dbałość o wygląd zewnętrzny jest w zasięgu naszych możliwości. Wystarczy zastosować kilka wskazówek i wziąć sobie do serca kilka cennych rad. Autorka omawia proces starzenia na kliku płaszczyznach: mentalnej, fizycznej i zewnętrznej (wygląd zewnętrzny). Uważa, że należy dbać o siebie biorąc pod uwagę zmiany w każdym z wymienionych obszarów. Przede wszystkim jednak podkreśla, że warto, tak jak Francuzki, „starzeć się na luzie”. Oznacza to umiejętność odrzucenia presji zatrzymywania czasu za wszelką cenę. Drastyczne diety, zabiegi medycyny estetycznej, wyszukiwanie coraz to nowych kremów przeciwzmarszczkowych - większość Francuzek nie poddaje się temu szaleństwu! Zamiast tego cenią sobie zdrowe i mądre odżywianie, ruch przy każdej nadarzającej się okazji oraz inwestowanie w dobre jakościowo ubrania i dodatki. W doborze makijażu i fryzury kierują się natomiast zasadą „mniej znaczy więcej”. W książce znajdziemy wiele przykładów kobiet, których historie inspirują i pokazują jakie podejście do mijającego czasu jest warte naśladowania. Autorka pokusiła się również o zamieszczenie własnych, sprawdzonych przepisów na zdrowe dania pełne wartości odżywczych, które hamują procesy starzenia i wspomagają organizm w walce o odporność i dobre samopoczucie. Warto sięgnąć po tę książkę, która może zainspirować do działania każdą kobietę, która chce zadbać o siebie w przemyślany sposób jednocześnie nie czyniąc ze starzenia najbardziej absorbującej sprawy w życiu.Czytając „Francuzki…” miałam wrażenie, że jest to książka skierowana głównie do pań po czterdziestce. Przede mną jeszcze cała dekada do przekroczenia tego wieku. Jednak cieszę się, że trafiłam na tę książkę, bo dzięki niej zwrócę uwagę na kilka spraw w moim życiu dotyczących zdrowia i urody, o których do tej pory nie myślałam.
Z ogromną przyjemnością sięgnęłam po kolejną już książkę Mirelle Guiliano. Po lekturze jej poprzednich publikacji uważam, że słusznie nazywają ją znawczynią francuskiego stylu życia. Wychowana we Francji, mieszka w Stanach od czasu, gdy rozpoczęła studia. Była dyrektorką w LVMH i zna od podszewki świat dóbr luksusowych. Nie spodziewajmy jednak po jej tekstach kultu drogich...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-10
Ben Kane jest dla mnie mistrzem historical fiction. Po przeczytaniu kilku książek jego autorstwa wciąż mam ochotę na więcej. Mam wrażenie, że autor przelewa na papier całą swoją pasję i miłość do historii starożytnej szykując dla swoich czytelników wspaniałą ucztę. Twórczość Bena Kane to książki do których zasiadam z przyjemnością, czekając na wciągającą akcję, inspirujących bohaterów i solidną porcję wiedzy historycznej. Myślę, że gdybym mogła przeczytać te powieści w moich czasach licealnych historia starożytna byłaby moim ulubionym okresem historycznym.
Powieść „Spartakus. Gladiator” przedstawia dzieje chyba najbardziej znanego gladiatora w historii. Większość czytelników zapewne mniej więcej kojarzy tę postać, choćby z dziecięcej lektury szkolnej „Uczniowie Spartakusa”. W pamięci mamy niezłomnego mężczyznę, który dzięki swojej charyzmie poprowadził do walki przeciw Rzymowi innych gladiatorów i niewolników. Zdaje się jednak, że ten temat mieliśmy podany w szkole bardzo pobieżnie, nie mówiąc już o możliwości zapoznania się z całym kontekstem społeczno – kulturowym, jaki ówcześnie panował. Nic straconego. „Spartakus. Gladiator” to całkiem niezły podręcznik historii, w którym prócz faktów odnajdziemy także konkretne opisy miejskiego życia, zabudowań, ubiorów, posiłków, zwyczajów, uzbrojenia oraz praktyk religijnych. Jest tu trochę walki i rywalizacji, krwi i przemocy, ale też uczuć i emocji. Jedyne, co mogłabym zarzucić autorowi, to powielanie pewnych schematów w swoich książkach. Przykładem jest motyw zadłużania wielkich gospodarstw rolnych i unikanie bezwzględnych, okrutnych wierzycieli. No cóż. Być może takie problemy były bardzo powszechne w starożytnym świecie. Poza tym, mam świadomość, że autor opisuje czytelnikom antyczne realia przez kalkę współczesnego nam spojrzenia na świat oraz używa języka i pojęć, jakich na pewno nie znali starożytni mieszkańcy Italii.
„Spartakus. Gladiator” to książka, którą czytałam bardzo szybko, z dużym zaangażowaniem i przyjemnością. Myślę, że spodoba się fanom Bena Kane, miłośnikom historii opowiadanej w ciekawy sposób oraz tym, którzy chcą sięgnąć po powieść pełną emocji.
Ben Kane jest dla mnie mistrzem historical fiction. Po przeczytaniu kilku książek jego autorstwa wciąż mam ochotę na więcej. Mam wrażenie, że autor przelewa na papier całą swoją pasję i miłość do historii starożytnej szykując dla swoich czytelników wspaniałą ucztę. Twórczość Bena Kane to książki do których zasiadam z przyjemnością, czekając na wciągającą akcję,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-10
"Dziewiąta runa" wydana wcześniej jako "Sprawa Niny Frank" to świetna książka, którą czytałam z niegasnącym zainteresowaniem od początku do końca. Kryminał rozpoczyna serię książek o sprawach, nad którymi pracuje niezłomny policyjny profiler Hubert Meyer. Jak zawsze nie ma łatwego zadania, tym razem musi sporządzić psychologiczny profil mordercy Niny Frank, znanej aktorki serialowej. Brutalne morderstwo telewizyjnej gwiazdy budzi wiele emocji, co nie ułatwia mu zadania. Krąg podejrzanych gromadzi kilkoro zupełnie różniących się od siebie ludzi. Przyznam, że moje przypuszczenia były kompletnie nietrafione, a finał sprawy okazał się dla mnie bardzo zaskakujący. Jednak książka Katarzyny Bondy to nie tylko wciągający kryminał, ale również studium złożonej osobowości ofiary i jej skomplikowanych, wręcz chorych relacji z mężczyznami, które poznajemy czytając fragmenty jej dziennika. Opisana w książce historia jej życia pokazuje, jak nienaprawione błędy z przeszłości i zerwane w gniewie relacje z innymi rzutują na dalsze życie człowieka. Zło wyrządzone innym wraca i nie daje spokoju w pozornie satysfakcjonującym życiu. Szukając lepszego życia i goniąc marzenia łatwo bezpowrotnie stracić to, co finalnie okazuje się jego istotą. Przyznam, że kilka razy zakręciła mi się łza w oku, szczególnie przy opisach relacji aktorki z matką. Polecam tę wciągającą książkę, pełną interesujących wątków i ciekawych postaci. Idealna do pociągu, czy w długiej kolejce! Dodam, że dwa ostatnie rozdziały to "puszczenie oka" do czytelnika, w kolejnej książce z tej serii wszystko się wyjaśnia.
"Dziewiąta runa" wydana wcześniej jako "Sprawa Niny Frank" to świetna książka, którą czytałam z niegasnącym zainteresowaniem od początku do końca. Kryminał rozpoczyna serię książek o sprawach, nad którymi pracuje niezłomny policyjny profiler Hubert Meyer. Jak zawsze nie ma łatwego zadania, tym razem musi sporządzić psychologiczny profil mordercy Niny Frank, znanej aktorki...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-17
Znajomość podstawowych zasad savoir – vivre pozwala nam uniknąć niezręcznych sytuacji, w których możemy się znaleźć każdego dnia. Dom, szkoła, komunikacja miejska, praca, czy nawet jezdnia są miejscami, w których powinniśmy zauważać obecność innych ludzi, uwzględniając jednocześnie ich prawa i potrzeby. Zasady savoir – vivre zawsze były dla mnie instrukcją, która pomaga odnaleźć się w różnych, nie zawsze sprzyjających nam okolicznościach. Myślę, że dobrze wychowany człowiek nie jest sztywnym, nietowarzyskim snobem, lecz właśnie komunikatywnym i otwartym na innych kolegą, sąsiadem, współpracownikiem czy towarzyszem podróży. Opanowanie zasad savoir – vivre nie jest trudne, przyswajamy je przecież w procesie socjalizacji. Zdarza się jednak, że pewne kwestie budzą wątpliwości. Warto wtedy sięgnąć po poradę specjalisty. Książkę Adama Jarczyńskiego „Z klasą, na luzie. Dobre maniery, zdrowy rozsądek i sztuka łamania zasad” przeczytałam z niezmierną przyjemnością. Miałam kiedyś okazję obejrzeć wywiad z Autorem i pozostaję pod wielkim wrażeniem tego sympatycznego eksperta od dobrych manier, który jest najlepszym przykładem tego, w jaki sposób omawiane zasady wcielać w życie. Książka napisana została zrozumiałym, lekkim językiem, czyta się ją bardzo szybko. Pełna anegdot i przykładów z życia codziennego nie wydaje się być nudnym podręcznikiem, formą nawiązuje raczej do bloga czy artykułów z jakimi mamy do czynienia w sieci. W każdym rozdziale czytamy o innym obszarze życia, w którym czyha na nas niebezpieczeństwo popełnienia faux pas. Czy zatem zawsze warto ustępować miejsca w komunikacji? Czy można oddać komuś nietrafiony prezent? Komu zaproponować miejsce obok kierowcy w aucie? Czy zawsze należy pomagać osobie niepełnosprawnej? Czy można dokończyć makijaż w drodze do pracy? I wreszcie, co powiedzieć wychodząc z windy? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań czekają na czytelników w tym ciekawym poradniku, który został wydany w bardzo estetycznej, nowoczesnej formie.
Znajomość podstawowych zasad savoir – vivre pozwala nam uniknąć niezręcznych sytuacji, w których możemy się znaleźć każdego dnia. Dom, szkoła, komunikacja miejska, praca, czy nawet jezdnia są miejscami, w których powinniśmy zauważać obecność innych ludzi, uwzględniając jednocześnie ich prawa i potrzeby. Zasady savoir – vivre zawsze były dla mnie instrukcją, która pomaga...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-28
Moda to bardzo wymagający i kapryśny biznes. Nigdy nie wiesz, czy kolekcja, którą spróbujesz sprzedać okaże się hitem, czy pociągnie cie na finansowe dno. Projektanci mody obdarzeni są niezwykłą wrażliwością na otaczające piękno. Jeśli jednak brakuje im pracowitości, głowy do interesów oraz stalowych nerwów, nie przetrwają na rynku kolejnego sezonu.
Barbara Hulanicki z pewnością ma wszystkie cechy potrzebne, by odnosić sukces za sukcesem. Mówi się, że czego się nie dotknie, zamienia się w pieniądze. Wraz z mężem stworzyła wyjątkową markę Biba, która święciła triumfy popularności i przynosiła ogromny dochód w Londynie lat 60. Na rynku pojawiła się wówczas nowa kategoria konsumentów – pokolenie niezależnej finansowo młodzieży, która, w odróżnieniu od pokolenia rodziców, nie była obarczona piętnem wojny i mogła zarabiać i wydawać pieniądze na swoje potrzeby. Dostępna, niedroga i interesująca marka ubrań podbiła serca młodych Brytyjczyków. Biba rosła w siłę, otwierano kolejne sklepy. Oprócz ubrań sprzedawano m.in. dodatki, kosmetyki, artykuły wystroju wnętrz, a nawet jedzenie. „Swingujący Londyn” kochał Bibę. Sklepy stworzone przez Barbarę były absolutnie wyjątkowe, bo stworzone z ogromnym rozmachem. Natomiast zakupy w Bibie nie były tylko zwykłymi transakcjami. Ludzie przychodzili tam po prostu miło spędzić czas. Dla wielu z nich zamknięcie Biby okazała się kompletną katastrofą. Dla Barbary również. Do końca walczyła o stworzoną przez siebie markę. Dziś, gdy wraca pamięcią do przeszłości i wspomina ten trudny czas, ciężko jej opanować emocje. Ta strata boli do dziś.
Barbara Hulanicki jest wyjątkową i bardzo inspirującą osobą. Bez wątpienia wyprzedza czasy, w których żyje. Jest uważną obserwatorką społecznych trendów i tendencji, a jej pomysły mają innowacyjny charakter. Każda jej wypowiedź świadczy o ogromnym doświadczeniu w prowadzeniu biznesu, nie brakuje jej jednak cech prawdziwego artysty, który pośród otaczającej nas bylejakości potrafi dostrzec prawdziwe piękno. Ubrana w nieodłączną czerń, wierna jednej fryzurze, dziś sama stała się marką i nadal odnosi sukcesy w dziedzinie mody. Książka – wywiad z Barbarą Hulanicki jest kopalnią wspomnień, ale jednocześnie pełna jest uwag na temat dzisiejszej mody i sposobów skutecznego prowadzenia biznesu.
Moda to bardzo wymagający i kapryśny biznes. Nigdy nie wiesz, czy kolekcja, którą spróbujesz sprzedać okaże się hitem, czy pociągnie cie na finansowe dno. Projektanci mody obdarzeni są niezwykłą wrażliwością na otaczające piękno. Jeśli jednak brakuje im pracowitości, głowy do interesów oraz stalowych nerwów, nie przetrwają na rynku kolejnego sezonu.
Barbara Hulanicki z...
2018-04-15
Autor dowcipnie określił książkę jako zapis swojej choroby i obsesji na punkcie jej bohaterki, czyli Wandy Kronenberg. Uważam, że to trafne stwierdzenie. Ta publikacja z pewnością jest wynikiem głębokiej fascynacji najgroźniejszą polską agentką, nieco zapomnianą przez podręczniki historii. Podczas lektury towarzyszymy autorowi w procesie zdobywania informacji o tajemniczej Wandzie, której biografia jest niezmiernie ciekawa i spleciona z historią Polski w czasie II Wojny Światowej. Nie należy się jednak obawiać suchych informacji. Książka po prostu wciąga, bo zawiera mnóstwo historycznych ciekawostek, barwnych opisów, a także przemyśleń autora, który dzieli się z czytelnikiem swoimi wnioskami. Książka bardzo ciekawa, napisana w sposób rzetelny i bardzo rzeczowy, zawiera aneks z dokumentami źródłowymi, co, moim zdaniem, jest dużym atutem. Po lekturze "Baronówny" ponownie przekonałam się, że najprzyjemniej jest poznawać historię poza utartymi szlakami szkolnych lekcji.
Autor dowcipnie określił książkę jako zapis swojej choroby i obsesji na punkcie jej bohaterki, czyli Wandy Kronenberg. Uważam, że to trafne stwierdzenie. Ta publikacja z pewnością jest wynikiem głębokiej fascynacji najgroźniejszą polską agentką, nieco zapomnianą przez podręczniki historii. Podczas lektury towarzyszymy autorowi w procesie zdobywania informacji o tajemniczej...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-05
Dawno nie czytałam tak inspirującej książki! Dziesięć Włoszek, dziesięć różnych życiorysów. A w każdym pełno ciekawostek, zaskakujących faktów i odniesień do współczesności. Maciej Brzozowski przedstawia wyjątkowe Włoszki w bardzo ciekawy sposób, nie skąpiąc nam „smaczków” i kontrowersji, jakie towarzyszyły życiu bohaterek. Niektóre stworzone by władać, inne doszły do władzy po latach starań. Część z nich znalazła spełnienie w szczęśliwej miłości, inne nie były w stanie ulokować swych uczuć przez całe życie. Mistrzynie PR-u, z drugiej strony ofiary współczesnych im hejterów. Piękne i zachwycające lub intrygujące w swej oryginalności. Milionerki, artystki, intrygantki, aferzystki oraz zaangażowane politycznie i społecznie patriotki. Czasem dosłownie kroczyły po trupach do celu, czasem żyły w cieniu bliskich troszcząc się głównie o ich dobro. Łączy je nie tylko pochodzenie i miłość do Włoch, ale przede wszystkim pasja z jaką żyły lub żyją. Książkę czytałam z ogromną przyjemnością między innymi dlatego, że z każdym rozdziałem zaczyna się nowa opowieść o kolejnej bohaterce. Nagromadzenie ciekawostek historycznych oraz umiejętne przybliżenie kontekstu społeczno – politycznego umożliwiało swobodne wyobrażenie sobie, w jaki sposób żyło się kobietom w opisywanych czasach. Oczywiście mowa tu o kobietach z wyższych sfer. Myślę, że książka może być miłym prezentem dla miłośników historii opowiadanej trochę inaczej niż zwykle.
Dawno nie czytałam tak inspirującej książki! Dziesięć Włoszek, dziesięć różnych życiorysów. A w każdym pełno ciekawostek, zaskakujących faktów i odniesień do współczesności. Maciej Brzozowski przedstawia wyjątkowe Włoszki w bardzo ciekawy sposób, nie skąpiąc nam „smaczków” i kontrowersji, jakie towarzyszyły życiu bohaterek. Niektóre stworzone by władać, inne doszły do...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-19
Książka trafiła do mnie w chwili gdy wciąż jeszcze próbuję realizować moje noworoczne postanowienia: więcej snu, bardziej wartościowe jedzenie, mniej chemii, więcej pozytywnego myślenia... Okazuje się, że dużo łatwiej można poradzić sobie z wyznaczonymi celami, gdy przełoży się je na bardzo konkretne zadania. Myślę, że książka "Eat Pretty Every Day" jest świetnym podręcznikiem pełnym wskazówek w doprecyzowaniu tak enigmatycznych postanowień jakie wyznaczyłam sobie pod wpływem pracowitego grudnia i okresu świątecznego, gdy zdrowy rozsądek zwykle zostaje przesłonięty polewą z czekolady i czerwonego wina.
Książka Jolene Hart to pięknie wydany, cieszący moją duszę estetki poradnik urodowy, w którym znalazłam inspiracje na każdy dzień roku. Podzielona jest na cztery części odpowiadające każdej z czterech pór roku. Warto, tak jak sugeruje autorka, zacząć czytać poradnik od części, która dotyczy aktualnie panującej pory roku. Dzięki temu łatwiej jest "wczuć się" w intencje autorki i zrozumieć przesłanie filozofii Eat Pretty oraz od razu zabrać się do dzieła. Każdego dnia czeka nas jedno zadanie, np. poszukać wartościowego, naturalnego miodu, zrobić przegląd kosmetyczki, zastosować w kuchni nową przyprawę, zastanowić się nad jakością swojego snu, wypić rano ciepłą wodę z cytryną zamiast kawy... Nie wiem, czy wezmę pod uwagę wszystkie porady zawarte w książce np. zastosowanie w kuchni ziarna amarantusa, grzybów shiitake i miłki abisyńskiej nadal trochę mnie przeraża;) Myślę, że jednak wiele wskazówek mogę jednak przełożyć na warunki, w których żyję i pracuję oraz trochę polepszyć ich jakość.
Książka trafiła do mnie w chwili gdy wciąż jeszcze próbuję realizować moje noworoczne postanowienia: więcej snu, bardziej wartościowe jedzenie, mniej chemii, więcej pozytywnego myślenia... Okazuje się, że dużo łatwiej można poradzić sobie z wyznaczonymi celami, gdy przełoży się je na bardzo konkretne zadania. Myślę, że książka "Eat Pretty Every Day" jest świetnym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zawsze myślałam, że blisko mi do Perfekcyjnej Pani Domu. Jedynie kilka kroków dzieliło mnie od otrzymania tego zaszczytnego tytułu (chociaż nie wiem, kto miałby mi go przyznać). Jeszcze tylko rozprawię się z górą prania, zrobię porządek w dokumentach i raz na zawsze zapamiętam, że torebka to nie śmietnik. Nigdy w swoim życiu nie doszłam do momentu, kiedy z czystym sumieniem mogłabym stwierdzić, że jestem perfekcyjna. Zawsze przecież jest coś, co można byłoby zrobić lepiej. Musiało minąć wiele lat zanim zrozumiałam, że nie da się osiągnąć perfekcji we wszystkim, co robimy i że czasem naprawdę warto odpuścić.
Książka Magdaleny Kostyszyn jest po prostu świetna. Przeczytałam ją błyskawicznie, pochłaniając rozdział po rozdziale. Nie znałam wcześniej bloga autorki ani nie śledziłam jej wpisów na Facebooku, ale po lekturze książki zaczęłam to robić. Poczucie humoru, dystans do samej siebie, a nade wszystko wiele trafnych obserwacji – to najbardziej ujęło mnie podczas czytania książki. Niektóre akapity podobały mi się tak bardzo, że czytałam je po kilka razy śmiejąc się z niesamowitych porównań. Jednak nie tylko rozbawienie towarzyszyło mi w trakcie lektury. To nie jest książka o kpieniu ze sprzątania, gotowania, ubierania się, makijażu czy wychowania dzieci… Miałam wrażenie, że autorka chce przekazać mi wnioski, do których sama doszła jakiś czas temu. Pisze: „Jak dotrzeć do tych kobiet i jak im powiedzieć, że za wywoskowaną podłogę nie idzie się do nieba? Jak wytłumaczyć, że one nic nie muszą? Śni się jednej z drugą, że zostały twarzą garnków. I na co to komu?”. Wszystko, co robimy w życiu jest ważne, jednak jeśli przesłania nam to naszą prawdziwą osobowość, jeśli niszczy marzenia, niweczy plany, odbiera dystans i sprawia, że stajemy się nieszczęśliwi to czy warto tak żyć? Może lepiej przestać porównywać siebie do ideałów z telewizji, Instagrama czy Facebooka? Czy nie zdarza się tak, że jedno wyretuszowane zdjęcie może nam popsuć humor i zmarnować dobrze zapowiadający się dzień? Naprawdę warto się zatrzymać i zastanowić, co jest dla mnie ważne i co daje mi radość. „Sztuka odpuszczania jest ciężka jak krakowski smog i trudna jak odkręcanie słoika z ogórkami kiszonymi oraz tłumaczenie babci, że zawodowo zajmujesz się mediami i że nie, nie jesteś głodna”. Po przeczytaniu tej książki doszłam do wniosku, że miło jest zjeść zdrowy obiad w posprzątanym mieszkaniu mając idealny manikiur i uprasowane ubrania na następny dzień. Jednak jeśli coś idzie nie tak, świat się przecież na tym nie kończy. Już wiem, że zdecydowanie nie chcę być Perfekcyjną Panią Domu. Wolę być tą drugą .
Zawsze myślałam, że blisko mi do Perfekcyjnej Pani Domu. Jedynie kilka kroków dzieliło mnie od otrzymania tego zaszczytnego tytułu (chociaż nie wiem, kto miałby mi go przyznać). Jeszcze tylko rozprawię się z górą prania, zrobię porządek w dokumentach i raz na zawsze zapamiętam, że torebka to nie śmietnik. Nigdy w swoim życiu nie doszłam do momentu, kiedy z czystym sumieniem...
więcej Pokaż mimo to