Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Czasem dziwimy się ludziom, którzy po trupach idą do celu i za cenę premii kwartalnej sprzedadzą kolegę z pracy lub ukradną czyjś pomysł. Gorszy nas zachowanie fałszywych ekspertów, którzy wykorzystują chorobę i niepełnosprawność innych, by zbić majątek na ich naiwności. Szokuje nas do czego może posunąć się były małżonek, żeby tylko móc odebrać drugiej stronie dziecko i przy okazji zrujnować byłej żonie lub mężowi zdrowie, karierę i stabilność finansową. Tak właśnie działają socjopaci. Socjopata tak jak drapieżnik bez litości znęca się nad swoją ofiarą. Ale przeważnie robi to na tyle inteligentnie, że często trudno go zdemaskować i obnażyć jego prawdziwe, bezduszne oblicze.

„Aby pokonać socjopatę, musimy najpierw zrozumieć naturę tego drapieżnika w skórze człowieka”. To zdanie przeczytane przeze mnie na początku książki dało mi sporo do myślenia, bo przyznam, że podchodziłam do tej pozycji trochę z przymrużeniem oka. Zastanawiałam się czy naprawdę miałam kiedykolwiek do czynienia z socjopatą i czy faktycznie socjopatia jest problemem, z którym mogę się kiedyś w swoim życiu spotkać. Wydawało mi się, że jest to po prostu popularny i chwytliwy temat. Okazuje się, że - o ile socjopatia występuje wśród ludzi stosunkowo rzadko, to jednak spotkanie na swojej drodze socjopaty zawsze prowadzi do destrukcji. Niezależnie, czy mamy do czynienia z taką jednostką w związku, w domu, w pracy i szkole czy też w innych instytucjach. Mechanizm uwikłania w relację z socjopatą jest zwykle bardzo podobny. Najpierw oczarowanie i fascynacja, później osaczenie, uzależnienie i wykorzystanie. Martha Stout opisuje socjopatę jako człowieka bez sumienia. I nie jest to tylko skrót myślowy ukazujący bezwzględność danej osoby. Taki człowiek nie potrafi tworzyć realnych więzi emocjonalnych z innymi. Zamiast sumienia posiada pustkę w psychice. Dlatego z taką łatwością przychodzi mu zadawanie drugiemu człowiekowi głębokich ran przy zachowaniu całkowitej bezkarności pod względem emocjonalnym.

Autorka w każdym rozdziale opisuje inną grupę socjopatycznych przypadków i podaje bardzo konkretne rady jak wygrać z socjopatą w sądzie, w pracy czy w innej instytucji. Co ciekawe, przestrzega przed używaniem określenia socjopata. Zamiast tego proponuje spisywanie i nazywanie konkretnych zachowań człowieka, który w jakiś sposób robi nam krzywdę. Myślę, że dla osoby, która boryka się z takim problemem książka będzie dobrym poradnikiem jak postępować z socjopatą i nie pozwolić mu na zrujnowanie własnego życia.

Czasem dziwimy się ludziom, którzy po trupach idą do celu i za cenę premii kwartalnej sprzedadzą kolegę z pracy lub ukradną czyjś pomysł. Gorszy nas zachowanie fałszywych ekspertów, którzy wykorzystują chorobę i niepełnosprawność innych, by zbić majątek na ich naiwności. Szokuje nas do czego może posunąć się były małżonek, żeby tylko móc odebrać drugiej stronie dziecko i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W dobie znakomitych seriali dostępnych w Internecie, które zyskują coraz większą popularność i stają się łatwo dostępną rozrywką dla wielu ludzi, napisanie książki, która będzie w stanie konkurować z dobrym serialem jest nie lada sztuką. Myślę, że proza Bena Kane może podjąć się tego zadania. Za każdym razem, gdy sięgam po jego książki utwierdzam się w przekonaniu, że autor daje czytelnikom solidną porcję rozrywki, ale także wiedzy historycznej.

Czytelnicy, którzy znają prozę Bena Kane z pewnością nie potrzebują rekomendacji jego nowej książki. Do sięgnięcia po „Ciemne Chmury” chciałabym zachęcić przede wszystkim osoby, które nie miały jeszcze do czynienia z powieściami autora. Twórczość Kane`a skupia się głównie na okresie starożytności. Sam przyznaje, że dzieje starożytnego Rzymu stały się jego obsesją. Bardzo umiejętnie i z niesamowitą lekkością prowadzi czytelników przez kampanie i bitwy. Tematyka, którą pamięta się z lekcji historii okazuje się niezwykle ciekawa i, paradoksalnie, bliska współczesnym ludziom. Jedną z zalet autora jest tworzenie wspaniałych, wielowymiarowych postaci. W ,,Ciemnych Chmurach” to Lucjusz Tullus, rzymski centurion dowodzący oddziałem żołnierzy oraz charyzmatyczny dowódca German Arminiusz, który, w wyniku podstępnego planu, z sojusznika zmienia się we wroga Rzymu. Główni bohaterowie zwykle stoją po przeciwnych stronach konfliktu, ale trudno jest opowiedzieć się po jednej ze stron. Często zdaję sobie sprawę z tego, że kibicuję zarówno jednym, jak i drugim. ,,Ciemne Chmury” przedstawiają klęskę militarną Cesarstwa Rzymskiego, więc tym razem czytelnicy doświadczają nieco innych wrażeń, bo zwykle to właśnie Rzymianie triumfują. Niemniej, książka dostarcza świetnej rozrywki, a przy okazji można naprawdę poszerzyć swoją wiedzę o starożytnym świecie.

W dobie znakomitych seriali dostępnych w Internecie, które zyskują coraz większą popularność i stają się łatwo dostępną rozrywką dla wielu ludzi, napisanie książki, która będzie w stanie konkurować z dobrym serialem jest nie lada sztuką. Myślę, że proza Bena Kane może podjąć się tego zadania. Za każdym razem, gdy sięgam po jego książki utwierdzam się w przekonaniu, że autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ben Kane znów nie zawiódł moich oczekiwań. Trzecia część trylogii „Hannibal. Chmury wojny” okazała się równie wciągająca, co poprzednie. Autor bardzo umiejętnie nawiązuje do wydarzeń opisanych w pierwszej i drugiej części, więc nawet jeśli jakiś fakt umknął mojej uwadze lub po prostu o nim zapomniałam, podczas lektury wszystko się wyjaśnia.

Realia życia naszych bohaterów znacznie się zmieniają. Nie żyją ojcowie Kwintusa i Hanno – Fabrycjusz i Malchus - polegli w bitwie. Również Atia – matka Aurelii i Kwintusa zapada na nieuleczalną chorobę i wkrótce także umiera. Młodzi zaczynają zdawać sobie sprawę, że są zdani przede wszystkim na siebie, a w trudnych warunkach ciągle trwającej wojny nie będzie im łatwo przetrwać. Konflikt braci Hanno – Sapho i Bostara trwa, a ich losy przybierają dość nieoczekiwany obrót. Bracia zostają rozdzieleni przez wodza. Bostar wyrusza drogą morską do Iberii, by wesprzeć Hasdrubala. Sapho zostaje przy Hannibalu. Hanno natomiast otrzymuje odpowiedzialną misję szpiegowską i wyrusza na Sycylię. Jak się okazuje, Sycylia jest miejscem, gdzie stacjonuje oddział wojsk rzymskich, w którym przebywa Kwintus. Wszystkie okoliczności prowadzą do nieuchronnego spotkania przyjaciół, a zarazem wrogów.

Proza Bena Kane zdaje mi się momentami trochę naiwna w swojej narracji. Spotkania Kwintusa i Hanno są tak nieprawdopodobne, że aż trudno sobie wyobrazić, że opowieść mogłaby być prawdziwa. Z drugiej jednak strony, życie bywa bardzo przewrotne i zaskakujące, a dylematy moralne, jakie ze sobą przynosi są nieodłączną jego częścią. Bez względu na to, czy ta historia mogłaby wydarzyć się naprawdę, książkę czytałam z przyjemnością i zaciekawieniem.

Ben Kane znów nie zawiódł moich oczekiwań. Trzecia część trylogii „Hannibal. Chmury wojny” okazała się równie wciągająca, co poprzednie. Autor bardzo umiejętnie nawiązuje do wydarzeń opisanych w pierwszej i drugiej części, więc nawet jeśli jakiś fakt umknął mojej uwadze lub po prostu o nim zapomniałam, podczas lektury wszystko się wyjaśnia.

Realia życia naszych bohaterów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy książka o robakach może być interesująca? Zapewniam, że tak. Przekonałam się o tym po lekturze "Terra insecta. Planeta owadów". Książka napisana przez profesor Anne Sverdrup-Thygeson to bardzo ciekawa opowieść o życiu owadów, które choć krótkie, bywa niezwykłe. Autorka pokazuje świat insektów przez pryzmat procesów, które znamy z naszego, ludzkiego świata. W mikroświecie budowanie domu, poszukiwanie i wabienie partnera, rodzenie i karmienie dzieci, to istotne przedsięwzięcia, które są czasem tak skomplikowane, że aż wydają się nierealne do wykonania. Podczas lektury wielokrotnie przychodziła do mnie myśl, że naprawdę niewiele wiem o tych najmniejszych, ale niesamowicie ważnych uczestnikach ekosystemu.

Autorka pokazuje nam świat przyrody w bardzo przystępny, dowcipny sposób. Niektóre opisy i porównania wydawały mi się zabawne, bo przypominały mi sposób, w jaki przyroda pokazana jest w filmach animowanych. Humorystycznie, czasem trochę ironicznie, ale zawsze z szacunkiem i świadomością, że każdy gatunek, nawet najmniejszy owad, spełnia swoją istotną rolę na świecie. W książce jest pełno przykładów, dowodzących znaczenie robaków, o których istnieniu nawet nie mamy pojęcia, a które potrafiły np. uratować od dewastacji wielkie połacie ziemi w Australii. Obserwowanie i naśladowanie świata insektów może dać ludziom wymierne korzyści, o czym również pisze autorka. Ciekawym przykładem może być budowa ekologicznego systemu chłodzącego budynek biurowca w Zimbabwe wzorowanego na siedzibie termitów. Ze sporym zdumieniem przeczytałam również o siedemnastoletnich cykadach, które żyją w USA. Przez szesnaście lat czekają pod ziemią, by w siedemnastym roku swojego istnienia wyłonić się na powierzchnię i zdominować teren, na którym przebywają. Co również świadczy o tym, że siła owadów bywa naprawdę spora i nie są to tak bezbronne żyjątka, jakby się nam wydawało. Bardzo ciekawym wydał mi się również opis w jaki sposób mrówki uczą swoje niedoświadczone koleżanki oraz w jaki sposób insekty przekazują sobie nawzajem informacje posługując się pewnego rodzaju "owadzim internetem". Potrafią również podejmować współpracę z innymi uczestnikami ekosystemu.

Książkę polecam wszystkim czytelnikom. Jest napisana bardzo zgrabnie, czyta się ją bardzo lekko głównie ze względu na przystępny język, dowcipne teksty i zabawne porównania. Lektura z pewnością przyczyni się do rozszerzenia ogólnej wiedzy o świecie i zachodzących w nim procesach. Poza tym, z uwagi na zawarte w niej ciekawostki - może być źródłem zabawnych historyjek, którymi można zabłysnąć wśród znajomych ;)

Czy książka o robakach może być interesująca? Zapewniam, że tak. Przekonałam się o tym po lekturze "Terra insecta. Planeta owadów". Książka napisana przez profesor Anne Sverdrup-Thygeson to bardzo ciekawa opowieść o życiu owadów, które choć krótkie, bywa niezwykłe. Autorka pokazuje świat insektów przez pryzmat procesów, które znamy z naszego, ludzkiego świata. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Polskie triumfy. 50 chwalebnych bitew Polaków, o których każdy powinien pamiętać” to książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. To piękne i bardzo starannie wydane ponad 500 – stronnicowe kompendium, które zawiera opis najważniejszych polskich zwycięstw od czasów średniowiecznych, aż po historię najnowszą. Zatrzymując się jeszcze chwilę nad formą książki muszę przyznać, że jest bardzo efektowna i robi wrażenie konkretnego tomu pełnego wartościowej treści. Myślę, że podarowana w formie prezentu mogłaby spotkać się z uznaniem nie tylko fascynatów historii, ale także osób, które lubią mieć w swojej bibliotece ponadczasowe książki, do których wraca się wielokrotnie.

Nie tylko forma książki przyciąga uwagę. Liczy się również sam pomysł zebrania w jednej publikacji opisu zwycięskich starć przedstawionych przez czołowych polskich historyków i najbardziej poczytnych publicystów. Podzielona jest na sześć rozdziałów o tytułach: Średniowiecze; Nowożytność; XIX wiek; Walki o niepodległość i granice; Druga wojna światowa i Historia najnowsza. Największą część książki stanowią opisy starć, które miały miejsce w XX wieku. Każdy z rozdziałów zawiera odrębne teksty dotyczące bitew, walk, podbojów czy też szarż. Nie należy obawiać się suchych faktów i przysłowiowych szkolnych opisów. Odnoszę wrażenie, że każdy tekst powstał na bazie fascynacji omawianym tematem i bardziej przypomina felieton niż skrót faktów, co sprawia, że czyta się je z ogromną przyjemnością. Pełno tu również ciekawostek, odwołań i znaków zapytania, które skłaniają do własnych interpretacji przedstawionych faktów. Jeśli ktoś będzie czuł niedosyt może sięgnąć po inną literaturę, którą każdy z autorów poleca na końcu swojego rozdziału.

Nie sposób również pominąć ilustracje, jakie zawiera książka. Zwykle są to dzieła malarskie, grafiki i fotografie przybliżające czytelnikom wydarzenia i postaci. Szczególną uwagę zwraca okładka książki przedstawiająca pracę współczesnego artysty Piotra Arendzikowskiego „Grunwald 1410”. Każdy szczegół, który mnie zainteresował świadczy o staranności z jaką redakcja Ciekawostek Historycznych przygotowała tę publikację. Jeśli ktoś lubi stylistykę tego portalu z pewnością nie będzie zawiedziony „Polskimi triumfami”.

„Polskie triumfy. 50 chwalebnych bitew Polaków, o których każdy powinien pamiętać” to książka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. To piękne i bardzo starannie wydane ponad 500 – stronnicowe kompendium, które zawiera opis najważniejszych polskich zwycięstw od czasów średniowiecznych, aż po historię najnowszą. Zatrzymując się jeszcze chwilę nad formą książki muszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu książki Aleksandry Chrobak zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele wiedziałam o Iranie, i jak bardzo błędne były moje przekonania o tym kraju. "Fashionistki zrzucają czadory. Moje odkrywanie Iranu" to książka nie tylko o modzie i współczesnych trendach, ale przede wszystkim o wyjątkowej kulturze, niezwykłych miejscach i interesujących ludziach. Napisana tak, że czyta się ją jak relację przyjaciółki, która wróciła ze swojej podróży życia i chce ci niezwłocznie wszystko o niej opowiedzieć. A ty chłoniesz jej opowieść z pełnym zainteresowaniem i już wiesz, że dała byś wiele żeby kiedyś też tam pojechać. Jest to opowieść o sprawach, które zwykle interesują nas najbardziej, czyli o życiu codziennym Irańczyków, o kuchni, wystroju mieszkań, zakupach, rozrywkach i relacjach międzyludzkich. Jest też trochę o historii, religii, polityce i tendencjach panujących w społeczeństwie.

Przede wszystkim jednak książka opowiada o kobietach. Młodych, poszukujących swojej tożsamości i tych dojrzałych, które z jednej strony są głęboko związane z tradycją, z drugiej strony korzystają z nowych możliwości. Zmiana wizerunku kobiet to tylko jeden z przejawów społecznej transformacji. Ważny, bo bardzo widoczny. Młode Iranki inaczej niż ich mamy i babcie patrzą na świat i swoje w nim miejsce. Nie bez znaczenia jest coraz szerszy dostęp do internetu i możliwość obserwacji wszystkich globalnych trendów. Mocny makijaż, rozjaśnione włosy, odważny strój i dążenie do kardashiańskiego typu urody może zadziwiać czytelników, którzy po irańskich kobietach spodziewają się raczej powściągliwości i skromnego ubioru. Zwykle kojarzymy je przecież z czadorem i okrywaniem ciała przepastnymi zwojami materiału w kolorze czarnym. Okazuje się jednak, że Iran to także bogactwo kolorów i materiałów o przeróżnych fakturach, masony czyli dizajnerskie butiki, wielkie centra handlowe i zamiłowanie do podróbek światowych marek, które są dostępne na każdym kroku. Każda kobieta może poczuć się jak gwiazda, nawet jeśli nie ma zasobnego portfela i zmęczona wraca z pracy komunikacją miejską. Z pomocą przychodzi mobilna sprzedaż prowadzona w metrze przez inne przedsiębiorcze kobiety. Można tu nabyć apaszki i maskarę, a także wiele innych przydatnych kobiecie rzeczy. Upragniona wolność manifestuje się poprzez konsumpcję i korzystanie z możliwości jakie oferuje współczesny świat, nawet jeśli są one nadal nieco ograniczone.

Iran to kraj kontrastów i zmian społecznych, które wciąż się dzieją. Jednocześnie Irańczycy z nostalgią i szacunkiem odnoszą się do staroperskiej tradycji. Gościnni, serdeczni, otwarci, czasem nawet zbyt wylewni. Po lekturze książki z ogromną chęcią odwiedziłabym Iran. Myślę, że wielu czytelników będzie miało podobne odczucia.

Po przeczytaniu książki Aleksandry Chrobak zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele wiedziałam o Iranie, i jak bardzo błędne były moje przekonania o tym kraju. "Fashionistki zrzucają czadory. Moje odkrywanie Iranu" to książka nie tylko o modzie i współczesnych trendach, ale przede wszystkim o wyjątkowej kulturze, niezwykłych miejscach i interesujących ludziach. Napisana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ben Kane jest dla mnie mistrzem historical fiction. Po przeczytaniu kilku książek jego autorstwa wciąż mam ochotę na więcej. Mam wrażenie, że autor przelewa na papier całą swoją pasję i miłość do historii starożytnej szykując dla swoich czytelników wspaniałą ucztę. Twórczość Bena Kane to książki do których zasiadam z przyjemnością, czekając na wciągającą akcję, inspirujących bohaterów i solidną porcję wiedzy historycznej. Myślę, że gdybym mogła przeczytać te powieści w moich czasach licealnych historia starożytna byłaby moim ulubionym okresem historycznym.

Powieść „Spartakus. Gladiator” przedstawia dzieje chyba najbardziej znanego gladiatora w historii. Większość czytelników zapewne mniej więcej kojarzy tę postać, choćby z dziecięcej lektury szkolnej „Uczniowie Spartakusa”. W pamięci mamy niezłomnego mężczyznę, który dzięki swojej charyzmie poprowadził do walki przeciw Rzymowi innych gladiatorów i niewolników. Zdaje się jednak, że ten temat mieliśmy podany w szkole bardzo pobieżnie, nie mówiąc już o możliwości zapoznania się z całym kontekstem społeczno – kulturowym, jaki ówcześnie panował. Nic straconego. „Spartakus. Gladiator” to całkiem niezły podręcznik historii, w którym prócz faktów odnajdziemy także konkretne opisy miejskiego życia, zabudowań, ubiorów, posiłków, zwyczajów, uzbrojenia oraz praktyk religijnych. Jest tu trochę walki i rywalizacji, krwi i przemocy, ale też uczuć i emocji. Jedyne, co mogłabym zarzucić autorowi, to powielanie pewnych schematów w swoich książkach. Przykładem jest motyw zadłużania wielkich gospodarstw rolnych i unikanie bezwzględnych, okrutnych wierzycieli. No cóż. Być może takie problemy były bardzo powszechne w starożytnym świecie. Poza tym, mam świadomość, że autor opisuje czytelnikom antyczne realia przez kalkę współczesnego nam spojrzenia na świat oraz używa języka i pojęć, jakich na pewno nie znali starożytni mieszkańcy Italii.

„Spartakus. Gladiator” to książka, którą czytałam bardzo szybko, z dużym zaangażowaniem i przyjemnością. Myślę, że spodoba się fanom Bena Kane, miłośnikom historii opowiadanej w ciekawy sposób oraz tym, którzy chcą sięgnąć po powieść pełną emocji.

Ben Kane jest dla mnie mistrzem historical fiction. Po przeczytaniu kilku książek jego autorstwa wciąż mam ochotę na więcej. Mam wrażenie, że autor przelewa na papier całą swoją pasję i miłość do historii starożytnej szykując dla swoich czytelników wspaniałą ucztę. Twórczość Bena Kane to książki do których zasiadam z przyjemnością, czekając na wciągającą akcję,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tylko Ben Kane jest w stanie sprawić, że po raz kolejny sięgnęłam po książkę o drugiej wojnie punickiej i z ogromną przyjemnością chłonęłam kartkę po kartce. „Hannibal. Pola krwi” to druga część trylogii opisującej dzieje walki Hannibala z Rzymianami. W pierwszym tomie „Hannibal. Wróg Rzymu” poznajemy bohaterów - Hanno i Kwintusa, Kartagińczyka i Rzymianina, młodych mężczyzn, których losy splatają się w przedziwny sposób. Połączyła ich przyjaźń, ale konieczność spełniania obowiązku wobec swojej ojczyzny sprawiła, że stanęli na polu walki jako wrogowie. Drugi tom jest kontynuacją opisu ich przygód. Hanno walczy w armii Hannibala u boku swoich braci i ojca. Kwintus początkowo wraz z innymi ekwitami towarzyszy w walce swojemu ojcu, później jednak w obawie przed odesłaniem do domu dezerteruje ze swojego oddziału i zaciąga się do velites – lekkozbrojnych harcowników rekrutowanych do armii rzymskiej spośród biedoty, w hierarchii wojskowej ulokowanych na samym dole. Jak się okazuje, Kwintus dopiero rozpoczyna prawdziwą przygodę z wojną i jednocześnie każdego dnia walczy o przetrwanie w armii, w której bez opieki ojca sam musi wypracować swoją pozycję. Hanno kilka razy cudem ucieka przed śmiercią i poznaje czym jest dowodzenie własnym oddziałem w chwilach triumfu i czasie klęski. Czy przewrotny los sprawi, że ich drogi ponownie się skrzyżują? Czytając książki Bena Kane mam wrażenie, że podczas lektury można spodziewać się niemal wszystkiego. Czasem niektóre wątki lub wydarzenia wydawały mi się po prostu naiwne. Jednak walory tych powieści, o których za chwilę napiszę, rekompensują wszelkie wątpliwości co do realizmu wydarzeń.
Autor podsumował swoją twórczość stwierdzeniem: „Moje książki powstają dzięki magii pozytywnej obsesji na punkcie historii starożytnego Rzymu”. W swojej trylogii serwuje nam potężną porcję historii starożytnej okraszonej wiedzą z zakresu wojskowości. Jednak solidne tomy nie są dla czytelnika „ciężkostrawne”. Wręcz przeciwnie. Dynamiczna akcja, różnorodni bohaterowie oraz wciągające opisy bitew i potyczek sprawiają, że książki pochłania się bardzo szybko. Nie ma mowy o znużeniu nadmiarem treści! Umiejętne wprowadzenie w świat uczuć bohaterów nadaje lekkości powieściom, które opowiadają przecież o trudnych, często dramatycznych dziejach starożytnej Italii i Kartaginy. Ciekawe poprowadzenie fabuły i przedstawienie dwóch obozów w sposób obiektywny i nieoceniający sprawiło, że nie potrafiłam opowiedzieć się za żadną ze stron, a motywacje każdej z nich wydawały mi się racjonalne. Myślę, że prawdziwą sztuką jest ożywienie starożytnego świata na tyle, by zdawał się czytelnikom interesujący, a wręcz nawet bliski i inspirujący. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Lektura zdecydowanie godna uwagi!

Tylko Ben Kane jest w stanie sprawić, że po raz kolejny sięgnęłam po książkę o drugiej wojnie punickiej i z ogromną przyjemnością chłonęłam kartkę po kartce. „Hannibal. Pola krwi” to druga część trylogii opisującej dzieje walki Hannibala z Rzymianami. W pierwszym tomie „Hannibal. Wróg Rzymu” poznajemy bohaterów - Hanno i Kwintusa, Kartagińczyka i Rzymianina, młodych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę Alexa Perry`ego „Dobre matki” czytałam z niegasnącym zainteresowaniem. Autor poruszył w niej problem, o którym jak się okazuje, nie miałam bladego pojęcia. Obraz włoskiej mafii zawsze wzbudzał we mnie ambiwalentne odczucia. Niby wiedziałam, że to organizacja przestępcza zasługująca na potępienie. Jednak z drugiej strony kojarzyła mi się z lojalnością, dbałością o interesy rodziny, przestrzeganiem zasad i honorem, w obronie którego poświęca się wiele. Ten filmowo – literacki obraz mafii nie ma jednak wiele wspólnego z rzeczywistością, która tak naprawdę jest bezwzględna i okrutna. Konserwatywne wartości włoskiej mafii to tylko maska, za którą kryje się organizacja o wielu nieprzyjaznych twarzach. Książka Perry`ego przedstawia jedną z włoskich organizacji przestępczych zwaną 'ndrangheta, mieszczącą się w Kalabrii – górzystym regionie południowych Włoch, gdzie w otoczeniu pięknej przyrody mają miejsce wydarzenia, które przeciętnego czytelnika mogą mocno zdziwić.

'Ndrangheta to złożona organizacja przestępcza, która od lat skutecznie prowadzi swoją działalność nie tylko na terenie Kalabrii. Jej zasięg można określić już mianem globalnego, a konsekwencje jej działań odczuwają miliony osób na całym świecie. Niewiele osób ma świadomość, że 'ndrangheta kontroluje 80% europejskiego rynku twardych narkotyków, poza tym handluje bronią i bezkarnie doprowadza do zanieczyszczenia wód oceanicznych utylizując toksyczne odpady. A to tylko niektóre z jej przewinień. Mając świadomość skali zagrożenia, jakie stwarza mafia państwo włoskie już od lat 80. próbowało bezskutecznie ją rozbić. Walka z mafią kosztowała życie wielu funkcjonariuszy państwowych, w tym prokuratorów i stale wymagała nakładów finansowych. Co zatem sprawiało, że przez długi czas pozostawała niezwyciężona? Siłą 'ndranghety jest jej zasięg i ustrukturyzowanie podparte więzami rodzinnymi i zależnościami klanowymi, dzięki którym działa ona jak świetnie zarządzane przedsiębiorstwo. 'Ndrangheta ma swoich sprzymierzeńców na każdym szczeblu struktury społecznej. Źródła dochodów to nie tylko handel narkotykami i bronią, ale także wymuszenia i haracze oraz czerpanie zysków z przedsiębiorstw, które mają monopol na różne usługi, np. transportowe czy budowlane. Budowa autostrady trwa tam od trzech dekad i nadal nie jest zakończona, choć wydano już miliony euro, które oczywiście nie zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem. Takich przykładów odnajdziemy w książce wiele.

Życie w tym regionie Włoch nie jest usłane różami. Więzy rodzinne i poczucie przynależności do klanu utrwalają sieć układów i powiązań, z których człowiek mimo starań nie jest w stanie się wyzwolić. Już samo przyjście na świat w Kalabrii niejako determinuje przyszłość dziecka. Większość rodzin mieszkających w tym regionie ma jakiś związek z mafią. Natomiast ci, którzy zostają po drugiej stronie są często jej ofiarami. Prokurator antymafijna Alessandra Ceretti zadała sobie pytanie, czy wszystkie kobiety związane z 'ndranghetą naprawdę chcą dla swoich dzieci życia w tak trudnych i niepewnych warunkach. Prokurator Ceretti spojrzała na problem mafii z nieco innej niż zwykle perspektywy. Zwróciła uwagę, że mafijny, fałszywy kult krwi, rodziny i tradycji wiąże się również z opresyjnym stosunkiem do kobiet. Dziewczynki wychowywane są głównie do założenia rodziny, kończą bardzo wcześnie swoją edukację i szybko wychodzą za mąż za wyznaczonego przez ojca, często dużo starszego mężczyznę. Małżeństwa to przede wszystkim układy i pakty podtrzymujące klanowe zależności. Kobiety bez wykształcenia, obycia i pracy w innej niż rodzinna firmie często nie opuszczają swych górskich miasteczek, albo robią to bardzo rzadko wyłącznie w towarzystwie mężczyzn z rodziny. Ich rolą jest przede wszystkim służba mężczyznom, którzy niejednokrotnie są dla swych kobiet po prostu okrutni.

Alessandra Ceretti przygotowując akt oskarżenia przeciwko 'ndranghetcie nawiązała kontakt z kilkoma kobietami, które mając dość swojego dotychczasowego życia zdecydowały się na podjęcie współpracy z prokuraturą. W walce o lepszy los dla siebie i swoich dzieci zeznawały przeciw swoim mężom, braciom, ojcom i innym członkom organizacji. Ich zeznania okazały się kluczowe dla rozbicia wielu gałęzi mafii. Prokurator Ceretti miała rację. Mafia będzie trwała dopóty, dopóki kobiety z nią zawiązane na to pozwolą. Bez ich udziału i niemego przyzwolenia 'ndrangheta nie będzie w stanie prosperować tak jak do tej pory. Lea Garofalo, Denise Cosco, Maria Concetta Cacciola i Giuseppina Pesce – to kobiety, tytułowe „dobre matki”, które wypowiedziały wojnę włoskiej mafii. Warto poznać ich historie – piękne, smutne ale czasem także zakończone szczęśliwie. Książkę Alexa Perry`ego czytałam z ogromnym zaciekawieniem i niejednokrotnie ze ściśniętym gardłem w poczuciu żalu i niesprawiedliwości, jaka dzieje się w XXI wieku w zdawałoby się, cywilizowanej Europie.

Książkę Alexa Perry`ego „Dobre matki” czytałam z niegasnącym zainteresowaniem. Autor poruszył w niej problem, o którym jak się okazuje, nie miałam bladego pojęcia. Obraz włoskiej mafii zawsze wzbudzał we mnie ambiwalentne odczucia. Niby wiedziałam, że to organizacja przestępcza zasługująca na potępienie. Jednak z drugiej strony kojarzyła mi się z lojalnością, dbałością o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Życie w średniowiecznej wsi Frances Gies, Joseph Gies
Ocena 6,6
Życie w średni... Frances Gies, Josep...

Na półkach:

Tylko pasja i oddanie, z jakim Frances i Joseph Giesowie badają epokę średniowiecza, mogły doprowadzić do powstania tej bardzo ciekawej książki. Podczas lektury każdego rozdziału doceniałam staranność i wnikliwość badawczą autorów.

„Życie w średniowiecznej wsi” to swego rodzaju monografia opisująca angielską wieś mieszczącą się w opactwie Ramsey, występującą dziś pod nazwą Elton. Z uwagi na możliwość skorzystania z istotnych źródeł historycznych w postaci dokumentów, spisów dworskich i aktów sądowych, autorzy zdecydowali, że publikacji opiszą wyłącznie wieś angielską. Wiedzę czerpali m.in. z XI-wiecznego spisu nakazanego przez Wilhelma Zdobywcę. Spis ten, zwany Domesday Book jest głównym źródłem informacji. Poza tym korzystano ze spisu królewskiego, kartularza z opactwa Ramsey, ksiąg finansowych i sądowych dworu oraz analizowano ustalenia archeologów. Książka wzbogacona została o ilustracje przedstawiające dzieła malarskie ściśle związane z życiem średniowiecznej wsi, m.in. ilustracje z manuskryptów, a także obrazy współczesne np. autorstwa Petera Bruegla,który z zamiłowaniem ukazywał codzienne życie średniowiecznych chłopów.

Małżeństwo Giesów w sposób bardzo uporządkowany i przemyślany przeprowadza nas przez poszczególne aspekty życia wsi. Od podziału ziemi i organizacji pracy, przez życie małżeńsko –rodzinne mieszkańców wsi, aż po ich życie duchowe i udział w tworzeniu wspólnoty parafialnej. Publikacja ma wiele walorów poznawczych, pełna jest ciekawostek historycznych i socjologicznych. Często przytaczane są w niej fakty, o których nie mówiono w szkole. Poza tym, nie brakuje w niej także elementów humorystycznych. Szczególnie ciekawy wydał mi się opis prac polowych oraz prac w gospodarstwie domowym. Interesujące były również rozdziały opisujące wspólnotę parafialną, które dotyczyły uczestnictwa w nabożeństwach i zawierały przykładowe kazania jakie księża kierowali do swoich parafian.

Książka porusza bardzo niebanalny temat. Warto po nią sięgnąć dla poszerzenia wiedzy, a także by oderwać się od popularnych tematów i książek, po które zazwyczaj sięgamy.

Tylko pasja i oddanie, z jakim Frances i Joseph Giesowie badają epokę średniowiecza, mogły doprowadzić do powstania tej bardzo ciekawej książki. Podczas lektury każdego rozdziału doceniałam staranność i wnikliwość badawczą autorów.

„Życie w średniowiecznej wsi” to swego rodzaju monografia opisująca angielską wieś mieszczącą się w opactwie Ramsey, występującą dziś pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Kamila Janickiego jest wstrząsająca. I nie ma w tym stwierdzeniu nawet odrobiny przesady. Autor porusza w niej problem przestępczości seksualnej na terenie Polski przedwojennej. Problem przemilczany, zbagatelizowany, a nawet wyśmiany.

Dwudziestolecie międzywojenne w Polsce zawsze kojarzyło mi się ze starymi filmami i stylowymi ubraniami, a nade wszystko z klasą i szarmanckim zachowaniem mężczyzn. Okazuje się jednak, że kobiety nie zawsze mogły czuć się bezpiecznie, nawet w towarzystwie mężczyzn powszechnie cieszących się szacunkiem. Gwałt, mobbing, napastowanie seksualne czy molestowanie nieletnich zdarzały się o wiele częściej, niż pokazują to statystyki. Tak naprawdę, nie da się nawet oszacować skali problemu, gdyż większość przestępstw nie została zgłoszona. Z kolei pokrzywdzone, które zgłosiły popełnione przestępstwa organom ścigania, rzadko doczekiwały się adekwatnych kar dla swoich oprawców. Nie mówiąc już o tym, że do nich właśnie należało przedstawienie dowodów przestępstwa.

Wczytując się w smutne historie sekretarek, krawcowych, stenotypistek, służących i więźniarek zastanawiałam się jak to się stało, że przestępczość seksualna traktowana była przez wymiar sprawiedliwości z przymrużeniem oka. Wiele spośród tych dramatycznych historii skończyło się tragicznie. Ofiara gwałtu nie otrzymując znikąd pomocy odbierała sobie życie, dokonywała aborcji lub uśmiercała urodzone dziecko. Dlaczego tak bagatelizowano problem? Dlaczego mężczyźni oskarżeni o przestępstwa seksualne nadal cieszyli się poważaniem w swoim środowisku? Dlaczego przyzwalano na wykorzystywanie dzieci pochodzących z nizin społecznych? Odpowiedzi na te wszystkie pytania można szukać w pracach naukowych specjalistów od seksuologii oraz znawców prawa konstruujących przepisy prawne. Przede wszystkim kwestionowali oni samo pojęcie gwałtu. Dowodzono, że występuje niezwykle rzadko, w szczególnych przypadkach. Pozostałe są wymysłem samych uznających się za poszkodowane. Karkołomność argumentacji po prostu wzbudza śmiech. Ale niestety jest to śmiech przez łzy. Zastanawiam, się również, czy to autorytety w ten sposób kształtowały świadomość Polaków, że z miejsca poddawano w wątpliwość szkodliwość tych czynów. Czy też z kolei zbiorowa świadomość na tyle silnie oddziaływała na naukowców, że nie byli w stanie rzetelnie badać tych zagadnień. Przysłowiową „kropkę nad i” stawiali dziennikarze poczytnych pism, którzy w wulgarny, bezmyślny sposób obśmiewali temat w formie satyr, dowcipów i anegdot. A prawdziwe dramaty kobiet opisywali w dwóch linijkach na przedostatniej stronie gazety.

Autor wykonał kawał dobrej roboty. Sięgnął przede wszystkim do źródeł historycznych, co stanowi największą wartość książki. Skorzystał z najbardziej wiarygodnych z nich, czyli z poczytnych gazet i pism z tamtej epoki, książek naukowych oraz obowiązujących wówczas artykułów prawa karnego. Zebrany materiał pogrupował w sześć rozdziałów, każdy z nich opisuje inny rodzaj przestępstw seksualnych. Najtrudniej czytało mi się rozdział o przestępstwach dokonywanych na dzieciach. Na koniec autor zadał sobie i czytelnikom pytanie: „Po co tym pisać?”. Ja z kolei zadałam sobie pytanie: „Po co o tym czytać?”. Dla większej świadomości, wiedzy i spojrzenia na nasze społeczeństwo z nieco innej perspektywy. Książka w stu procentach warta uwagi i poświęconego czasu.

Książka Kamila Janickiego jest wstrząsająca. I nie ma w tym stwierdzeniu nawet odrobiny przesady. Autor porusza w niej problem przestępczości seksualnej na terenie Polski przedwojennej. Problem przemilczany, zbagatelizowany, a nawet wyśmiany.

Dwudziestolecie międzywojenne w Polsce zawsze kojarzyło mi się ze starymi filmami i stylowymi ubraniami, a nade wszystko z klasą i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Shinrin Yoku. Japońska sztuka czerpania mocy z przyrody Hector Garcia, Francesc Miralles
Ocena 6,3
Shinrin Yoku. ... Hector Garcia, Fran...

Na półkach:

Kiedy Hector Garcia i Francesc Miralles oddawali do publikacji swoją pierwszą książkę „Ikigai” być może nie spodziewali się, że spotka się ona z tak dużym zainteresowaniem. Przetłumaczona na 38 języków dotarła do rzeszy czytelników, którzy zapragnęli zgłębić tajemnicę długowieczności japońskich stulatków. Czy publikacja „Shinrin Yoku. Japońska sztuka czerpania mocy z przyrody” powtórzy ten sukces? Myślę, że jest na to szansa. Książka porusza bardzo ciekawy temat sztuki „shinrin - yoku”, czyli „sztuki kąpieli leśnych” lub „sztuki zanurzenia się w zieleni”. Zagadnienie niezbyt popularne, a warte uwagi.

Coraz częściej słyszy się o konieczności zwolnienia tempa życia, odnalezienia spokoju wewnętrznego oraz regeneracji organizmu wyczerpanego intensywną pracą i trudami codzienności. Okazuje się, że lekarstwo na bolączki współczesnego człowieka jest w zasięgu ręki. To po prostu kontakt z naturą. Można pomyśleć, że to żadne odkrycie, że ludzie od wieków w ten sposób wypoczywali i odzyskiwali zdrowie. Czy jednak naprawdę potrafimy skorzystać z bogactwa przyrody? Czy jesteśmy w stanie uspokoić myśli, zaczerpnąć pełną piersią świeżego powietrza, być tu i teraz? Niby proste, a jednak nie do końca. Sztuka „shinrin – yoku” to nie tylko efektywne spacery po lesie i kontakt z czystą naturą, ale to także umiejętność korzystania z darów przyrody nawet wtedy, gdy mieszkamy w dużym mieście lub nie mamy możliwości wyjść z domu. Myślę, że wiele wskazówek zawartych w książce może znaleźć zastosowanie w życiu przeciętnego człowieka. Ja pod wpływem książki zaopatrzyłam się już w zieloną herbatę i zamierzam częściej po nią sięgać podczas przerw w pracy.

Książka została pięknie wydana w niewielkim formacie, pełna jest zdjęć przedstawiających naturę w różnych jej formach. Myślę, że może być świetnym, niezobowiązującym upominkiem.

Kiedy Hector Garcia i Francesc Miralles oddawali do publikacji swoją pierwszą książkę „Ikigai” być może nie spodziewali się, że spotka się ona z tak dużym zainteresowaniem. Przetłumaczona na 38 języków dotarła do rzeszy czytelników, którzy zapragnęli zgłębić tajemnicę długowieczności japońskich stulatków. Czy publikacja „Shinrin Yoku. Japońska sztuka czerpania mocy z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie trzeba gruntownej znajomości historii starożytnej, by dać się wciągnąć w niesamowitą opowieść Bena Kane „Hannibal. Wróg Rzymu”. Podczas lektury przenosimy się do starożytnej Kartaginy i Rzymu. Choć wszystkie wątki zawarte w książce tak naprawdę oscylują wokół walki Hannibala z Rzymem, to nie tylko wojna i polityka stanowią jej treść. Powieść pełna jest obrazowych opisów, dzięki którym z łatwością można wyobrazić sobie jak prawdopodobnie wyglądało codzienne życie w starożytnych miastach. Oprócz wartkiej, przykuwającej uwagę akcji to właśnie umiejętne nakreślenie kontekstu społeczno – kulturowego sprawiło, że książkę czytałam z ogromną przyjemnością i poczuciem, że poszerzam swoją wiedzę. Nie zabrakło również wątków dotyczących relacji międzyludzkich – przyjaźni, miłości i przywiązania.

Historical Fiction nie jest gatunkiem, z którym często mam do czynienia. W związku z tym miałam pewne obawy, czy dam radę przebrnąć przez całość. Poza tym, objętość książki jest spora – to ponad 600 stron. Jednak zupełnie nie odczuwa się tego podczas lektury. Miałam wręcz ochotę jeszcze dłużej cieszyć się tą naprawdę ciekawą i wciągającą powieścią. Polecam, z pewnością będę czekać na kolejne książki autora oraz sięgnę po tak pozytywnie oceniany cykl „Kroniki zapomnianego legionu”.

Nie trzeba gruntownej znajomości historii starożytnej, by dać się wciągnąć w niesamowitą opowieść Bena Kane „Hannibal. Wróg Rzymu”. Podczas lektury przenosimy się do starożytnej Kartaginy i Rzymu. Choć wszystkie wątki zawarte w książce tak naprawdę oscylują wokół walki Hannibala z Rzymem, to nie tylko wojna i polityka stanowią jej treść. Powieść pełna jest obrazowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor dowcipnie określił książkę jako zapis swojej choroby i obsesji na punkcie jej bohaterki, czyli Wandy Kronenberg. Uważam, że to trafne stwierdzenie. Ta publikacja z pewnością jest wynikiem głębokiej fascynacji najgroźniejszą polską agentką, nieco zapomnianą przez podręczniki historii. Podczas lektury towarzyszymy autorowi w procesie zdobywania informacji o tajemniczej Wandzie, której biografia jest niezmiernie ciekawa i spleciona z historią Polski w czasie II Wojny Światowej. Nie należy się jednak obawiać suchych informacji. Książka po prostu wciąga, bo zawiera mnóstwo historycznych ciekawostek, barwnych opisów, a także przemyśleń autora, który dzieli się z czytelnikiem swoimi wnioskami. Książka bardzo ciekawa, napisana w sposób rzetelny i bardzo rzeczowy, zawiera aneks z dokumentami źródłowymi, co, moim zdaniem, jest dużym atutem. Po lekturze "Baronówny" ponownie przekonałam się, że najprzyjemniej jest poznawać historię poza utartymi szlakami szkolnych lekcji.

Autor dowcipnie określił książkę jako zapis swojej choroby i obsesji na punkcie jej bohaterki, czyli Wandy Kronenberg. Uważam, że to trafne stwierdzenie. Ta publikacja z pewnością jest wynikiem głębokiej fascynacji najgroźniejszą polską agentką, nieco zapomnianą przez podręczniki historii. Podczas lektury towarzyszymy autorowi w procesie zdobywania informacji o tajemniczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę Karoliny Krauze „Projekt miłość” czyta się jak post lub artykuł w gazecie. Nie bez przyczyny. Autorka prowadzi bloga rozwiedziona.pl o podobnej tematyce. Styl pisania na blogu jest bardzo zbliżony do tego, który odnajdziemy w książce. Jeśli oczekujemy przyjemnej, lekkiej i przystępnej lektury na temat uczuć, emocji i związków, to nie powinniśmy być rozczarowani.

Autorka przedstawia typologie kobiet, od których stronią mężczyźni oraz rodzaje mężczyzn, których kobiety powinny unikać, jeśli chcą stworzyć satysfakcjonujący związek. Swoje przemyślenia popiera barwnymi przykładami. Niektóre z przedstawionych historii wydawały mi się nieco naiwne i trochę „serialowe”, inne jednak potrafiłam odnieść do przykładów z mojego otoczenia. W książce pełno jest również drobnych porad, uwag i obserwacji dotyczących relacji damsko – męskich. Część z nich uznałam za całkiem trafne!

„Projekt miłość” poleciłabym paniom, które chcą temat uczuć potraktować na luzie, trochę z przymrużeniem oka, bez zbędnej dramaturgii. Lektura książki była dla mnie niczym plotki z przyjaciółką. Może nie poparte teorią naukową, ale jakże przyjemne!

Książkę Karoliny Krauze „Projekt miłość” czyta się jak post lub artykuł w gazecie. Nie bez przyczyny. Autorka prowadzi bloga rozwiedziona.pl o podobnej tematyce. Styl pisania na blogu jest bardzo zbliżony do tego, który odnajdziemy w książce. Jeśli oczekujemy przyjemnej, lekkiej i przystępnej lektury na temat uczuć, emocji i związków, to nie powinniśmy być rozczarowani....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Moon Journal" to bardzo nietypowa książka. Wydana została w formie dziennika - kalendarza, w którym czas mierzy się fazami księżyca. Każdemu miesiącowi patronuje inny znak zodiaku. Zgodnie z tym, rozpoczynając kolejny miesiąc, powinniśmy skoncentrować się na innym obszarze swojego życia. Np. w trakcie sezonu Panny warto popracować nad swoim zdrowiem i dobrymi nawykami, by pozostać w harmonii ze swoim ciałem. Według autorki rozumienie cyklu i faz Księżyca pomoże nam w pełni wykorzystać swoje możliwości, wydajniej pracować, efektywniej wypoczywać i lepiej rozumieć samego siebie. Czy faktycznie tak jest? Czy powodzenie naszych działań naprawdę zależy od położenia księżyca? Można w to wierzyć lub obrócić w żart. Wydaje mi się jednak, że niejednokrotnie mimo pozytywnego nastawienia czujemy się dziwnie rozdrażnieni i pomimo najlepszych chęci nie radzimy sobie z zaplanowanymi zadaniami tak, jak tego się spodziewaliśmy. Czasem wydarzenia wymykają się nam spod kontroli i ciężko wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Wówczas warto sobie zadać trud i sprawdzić, czy zgodnie z cyklem księżyca to najlepszy czas na działanie, jakiego się podjęliśmy. Być może okaże się, że warto jednak odpuścić i wsłuchać się w rytm natury, której częścią jest właśnie Księżyc.

Książka zawiera wiele wskazówek i afirmacji. Jeśli ktoś potrzebuje ciekawej inspiracji chcąc uporządkować pewne aspekty swojego życia, to warto po nią sięgnąć. Wydana jest po prostu pięknie, trochę kosmicznie ;) Wewnątrz pozostawiono wystarczająco dużo miejsca na własne notatki i przemyślenia, które z pewnością pojawią się w trakcie lektury.

"Moon Journal" to bardzo nietypowa książka. Wydana została w formie dziennika - kalendarza, w którym czas mierzy się fazami księżyca. Każdemu miesiącowi patronuje inny znak zodiaku. Zgodnie z tym, rozpoczynając kolejny miesiąc, powinniśmy skoncentrować się na innym obszarze swojego życia. Np. w trakcie sezonu Panny warto popracować nad swoim zdrowiem i dobrymi nawykami, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka trafiła do mnie w chwili gdy wciąż jeszcze próbuję realizować moje noworoczne postanowienia: więcej snu, bardziej wartościowe jedzenie, mniej chemii, więcej pozytywnego myślenia... Okazuje się, że dużo łatwiej można poradzić sobie z wyznaczonymi celami, gdy przełoży się je na bardzo konkretne zadania. Myślę, że książka "Eat Pretty Every Day" jest świetnym podręcznikiem pełnym wskazówek w doprecyzowaniu tak enigmatycznych postanowień jakie wyznaczyłam sobie pod wpływem pracowitego grudnia i okresu świątecznego, gdy zdrowy rozsądek zwykle zostaje przesłonięty polewą z czekolady i czerwonego wina.

Książka Jolene Hart to pięknie wydany, cieszący moją duszę estetki poradnik urodowy, w którym znalazłam inspiracje na każdy dzień roku. Podzielona jest na cztery części odpowiadające każdej z czterech pór roku. Warto, tak jak sugeruje autorka, zacząć czytać poradnik od części, która dotyczy aktualnie panującej pory roku. Dzięki temu łatwiej jest "wczuć się" w intencje autorki i zrozumieć przesłanie filozofii Eat Pretty oraz od razu zabrać się do dzieła. Każdego dnia czeka nas jedno zadanie, np. poszukać wartościowego, naturalnego miodu, zrobić przegląd kosmetyczki, zastosować w kuchni nową przyprawę, zastanowić się nad jakością swojego snu, wypić rano ciepłą wodę z cytryną zamiast kawy... Nie wiem, czy wezmę pod uwagę wszystkie porady zawarte w książce np. zastosowanie w kuchni ziarna amarantusa, grzybów shiitake i miłki abisyńskiej nadal trochę mnie przeraża;) Myślę, że jednak wiele wskazówek mogę jednak przełożyć na warunki, w których żyję i pracuję oraz trochę polepszyć ich jakość.

Książka trafiła do mnie w chwili gdy wciąż jeszcze próbuję realizować moje noworoczne postanowienia: więcej snu, bardziej wartościowe jedzenie, mniej chemii, więcej pozytywnego myślenia... Okazuje się, że dużo łatwiej można poradzić sobie z wyznaczonymi celami, gdy przełoży się je na bardzo konkretne zadania. Myślę, że książka "Eat Pretty Every Day" jest świetnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz miałam do czynienia z tak osobliwą książką. Napisana została, delikatnie rzecz ujmując, bardzo swobodnym językiem, mimo, że dotyka tak doniosłego tematu, jakim jest literatura. Po przeczytaniu pierwszych stron byłam tym trochę zdziwiona, może nawet zniesmaczona. I tu chyba tkwi sedno. Przez lata przyzwyczajono nas w szkole do gloryfikowania wszelkich dzieł literackich, choć często nie potrafiliśmy powiedzieć, czy tak naprawdę nam się podobają i czy rozumiemy postępowanie bohaterów. Często nawet nie byliśmy w stanie dobrnąć do końca lektury, nie mówiąc już o przyjemności z czytania. Okazuje się jednak, że o literaturze można porozmawiać swobodnym językiem, można drążyć temat i zadawać pytania, można po prostu skrytykować i odpuścić sobie sztuczny zachwyt nad każdym dziełem. Książki, autorzy, bohaterowie literaccy mogą być tematem rozmów nie tylko w szkole. "Wykłady Profesora Niczego" pozwalają spojrzeć nieco inaczej na często nielubianą literaturę, bez nadęcia, ciągle powielanych opinii i wyświechtanych wniosków. Bardzo fajna, momentami naprawdę zabawna i ciekawa książka. Wraz z upływem kolejnych rozdziałów jest coraz bardziej interesująco :) Jeśli komuś niestraszne wulgaryzmy, może śmiało po nią sięgnąć!

Pierwszy raz miałam do czynienia z tak osobliwą książką. Napisana została, delikatnie rzecz ujmując, bardzo swobodnym językiem, mimo, że dotyka tak doniosłego tematu, jakim jest literatura. Po przeczytaniu pierwszych stron byłam tym trochę zdziwiona, może nawet zniesmaczona. I tu chyba tkwi sedno. Przez lata przyzwyczajono nas w szkole do gloryfikowania wszelkich dzieł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto by pomyślał, że męska broda może być dobrym tematem na książkę? A jednak! Okazuje się, że zarost to nie tylko włosy, które mężczyźni golą lub nie. Od najdawniejszych czasów mężczyźni za pomocą brody manifestowali przynależność do pewnych grup społecznych. Niegdyś broda była środkiem do zaznaczenia swojej pozycji społecznej, a z czasem stała się sposobem na podkreślenie swojego stylu.

Książka napisana jest w sposób bardzo przystępny. Historyczno – socjologiczne dywagacje nie męczą czytelnika, choć osoby z zacięciem socjologicznym odnajdą w lekturze większą przyjemność. Nie sposób też się znudzić tematem, bo w każdej epoce mężczyźni zupełnie inaczej obchodzili się ze swoim zarostem. Warto sięgnąć po ten tytuł choćby tylko dlatego, że dotyczy tak ciekawej i niespotykanej w literaturze tematyki. Poza tym autor analizuje wyniki badań i podaje jasną odpowiedź na zadawane od wieków pytanie: Czy kobietom bardziej podoba się bujna broda, kilkudniowy zarost, czy może zupełny jego brak?

Kto by pomyślał, że męska broda może być dobrym tematem na książkę? A jednak! Okazuje się, że zarost to nie tylko włosy, które mężczyźni golą lub nie. Od najdawniejszych czasów mężczyźni za pomocą brody manifestowali przynależność do pewnych grup społecznych. Niegdyś broda była środkiem do zaznaczenia swojej pozycji społecznej, a z czasem stała się sposobem na podkreślenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Turcja, mimo iż w pewien sposób łączy Europę i Azję, jest dla mnie krajem bardzo egzotycznym, wywodzącym się z zupełnie innych korzeni niż nasze, europejskie. Zwyczaje, wyznawane wartości, mentalność, sposób życia, podejście do kobiet - wiele aspektów rodzi dystans i budzi moje wątpliwości. Sięgając po książkę "Prywatne życie..." spodziewałam się raczej lekkiej lektury w klimacie orientu, okazało się, że otrzymałam solidny podręcznik, w którym znajdę odpowiedź na niektóre pytania.

Duża dawka historii, mnóstwo faktów i dat, ale także wiele ciekawostek i interesujących biografii. Książka raczej dla osób z zacięciem historycznym. Z pewnością trafi też do czytelników, którzy chcą poznać zwyczaje panujące w pałacu tureckich sułtanów, albo po prostu lubią klimat seriali takich jak "Wspaniałe stulecie". Autor z pewnością włożył wiele wysiłku w merytoryczne przygotowanie do napisania książki. Mamy do czynienia z fachową, a zarazem bardzo przystępnie napisaną lekturą.

Turcja, mimo iż w pewien sposób łączy Europę i Azję, jest dla mnie krajem bardzo egzotycznym, wywodzącym się z zupełnie innych korzeni niż nasze, europejskie. Zwyczaje, wyznawane wartości, mentalność, sposób życia, podejście do kobiet - wiele aspektów rodzi dystans i budzi moje wątpliwości. Sięgając po książkę "Prywatne życie..." spodziewałam się raczej lekkiej lektury w...

więcej Pokaż mimo to