-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2020-12
2020-11-15
"Prosta sprawa" Chmielarza, to rzeczywiście dosyć prosta historia. Autorowi umiejętnie udaje się jednak uniknąć prostactwa. I to już duży plus dla niego.
Jest to zupełnie "Inny Chmielarz", niż to, czego doświadczyłem czytając "Wyrwę" (którą tak przy okazji polecam wszystkim!), a jednak tak wiele obie książki posiadają elementów wspólnych. Język i styl autora, to zapewne jedna z cech rozpoznawczych jego twórczości, również i w tym przypadku, wszystko pozostaje na swoim miejscu. Różnice między tymi dwiema pozycjami, to bez wątpienia, same historie. I chociaż "Wyrwa" również (według mnie) nie zalicza się do typowego kryminału, to w przypadku "Prostej sprawy" otrzymujemy zupełną zmianę na rzecz powieści sensacyjnej.
Rzeczą, która bardzo denerwowała mnie podczas lektury było to, że w zasadzie przez większość powieści nie poznajemy głównego bohatera, a jedyne informacje, jakie pozwalają nam wykształcić sobie jego obraz w naszych głowach, to te, które są opisywane w ramach akcji w książce. Jest to jednak protagonista wyciągnięty rodem z filmów akcji, typowy bad-ass znający chyba wszystkie możliwe sztuki walki z instynktem i sprytem, godnym podziwu nawet przez Jamesa Bonda czy Chucka Norrisa. Podobnie rzecz się ma w kontekście pana Prostego - zaginionego mężczyzny, który zdaje się być nieuchwytny dla kogokolwiek. Głównym wątkiem jest więc, poszukiwanie faceta, który chowa się gdzieś w okolicach Zielonej Góry i mógłby tak zapewne jeszcze długo, gdyby nie to, że posiada on na swoim koncie poważne zatargi z mafią.
Sama książka pozwala na oderwanie myśli od wszechobecnej troski o sytuację w kraju i zdrowie swoje i najbliższych. I chociaż za te kilka godzin przeniesienia czytelnika w zupełnie inna przestrzeń, warto jest sięgnąć po tę książkę! Pomysł na fabułę tej powieści, jak i bohaterów to ciekawa historia (tłumacząca ostatecznie moje wcześniejsze zarzuty...), bowiem powstawała ona (o czym wcześniej wiedziałem, jednak nie był to dla mnie wiele wnoszący fakt), podczas tzw. "pierwszej fali pandemii", kiedy to Chmielarz codziennie obdarowywał swoich fanów kolejnym rozdziałem w formie postu zamieszczanego na Facebooku. Nic więc dziwnego, że postaci i szczegóły intrygi rodziły się w głowie pisarza mniej więcej w tym samym czasie, kiedy czytelnik mógł się z nimi zapoznać po raz pierwszy. Jeśli więc jest jakikolwiek plus lockdownu, to jest nim właśnie twórczość Chmielarza!
Nie jestem pewien, czy to właśnie tak wyglądają mafijne porachunki, jednak doceniam autora za porządny research i zapoznanie się z całym arsenałem broni palnej.... Najlepszym opisem dla "Prostej sprawy" jest zdanie, które pojawia się w posłowiu zawartym w książce:
"Pisałem tę książkę właściwie bez pomysłu. Wiedziałem tylko, że chcę napisać historię o człowieku, który przyjeżdża do miasteczka, zabija tam wszystkich złych i wyjeżdża. Nie wiedziałem kim jest, nie wiedziałem, po co przyjeżdża, nie wiedziałem, kim są jego przeciwnicy. Wszystko wymyślałem z odcinka na odcinek."
Taka właśnie jest "Prosta sprawa" - dosyć prosta, a jednak czyta się ją z zacięciem i naprawdę (nie wierzcie mi na słowo, tylko sami to sprawdźcie!) pochłania się ją w jeden, góra dwa, wieczory! Jej ostateczny wydźwięk sprawia, że odliczam czas, kiedy jakiś producent sięgnie po tę powieść i stwierdzi: "Przecież to gotowy scenariusz na serial!". A co do zakończenia - przeżywamy obecnie "drugą falę" pandemii, kto wie... możliwe, że Chmielarz przygotowuje już dla nas kolejny, jak to sam ujął "kawałek bezpretensjonalnej literackiej rozrywki" :)
6,5/10! Lubimy czytać, wprowadźcie też możliwość dodania "połówki" ("0,5") do oceny! Wrrr
"Prosta sprawa" Chmielarza, to rzeczywiście dosyć prosta historia. Autorowi umiejętnie udaje się jednak uniknąć prostactwa. I to już duży plus dla niego.
Jest to zupełnie "Inny Chmielarz", niż to, czego doświadczyłem czytając "Wyrwę" (którą tak przy okazji polecam wszystkim!), a jednak tak wiele obie książki posiadają elementów wspólnych. Język i styl autora, to zapewne...
2020-11-30
Z książką zapoznałem się za pośrednictwem audiobooka czytanego przez Tomasza Organka i Magdalenę Cielecką. O dziwo, bardzo mi taka forma odpowiadała i przyznaję to przed sobą z dużym niedowierzaniem, ponieważ jest to chyba pierwszy raz w życiu, gdy wypróbowałem książki w wersji audio. Wszystko to dzięki akcji "CZYTAM.PL", z której można było skorzystać w listopadzie (!) Była to świetna okazja na nadrobienie zaległości, a ponieważ książki Jakuba Małeckiego od dłuższego czasu zalegały na liście "do przeczytania" - okazja wydawała się idealna.
I nie rozczarowałem się tą powieścią. Jest to w zasadzie zapis monologów wewnętrznych głównych bohaterów - weterana wojennego zmagającego się z traumami z czasów misji w Afganistanie, Mańka Małeckiego oraz Zuzy, jego sąsiadki, która odwiedzając swoją sędziwą babcię dowiaduje się informacji z przeszłości swojej matki, w których bezgranicznie się zatraca przyjmując wręcz postać postać rodzicielki za własne "ja". Myśli postaci przeplatają się ze sobą naprzemiennie i stopniowo odkrywają przed czytelnikiem kolejne karty z przeszłości - Mańka oraz matki Zuzy. Co więc łączy głównych bohaterów? Z początku wydawać by się mogło, że jedynym punktem styczności będzie u nich specyficzny gust muzyczny i pralka w korytarzu, którą są zmuszeni dzielić. Jednak, z biegiem historii dostrzegamy coraz więcej podobieństw w dwóch tak skrajnie różnych historiach. Sprawiają one ostatecznie, że czytelnik ma szansę poznać bohaterów i naprawdę się z nimi zżyć. Przyznam szczerze, że najlepszymi momentami w całej powieści były te fragmenty, w których Maniek odnosił się do swoich wspomnień z misji [swoją drogą - świetny zabieg ze strony autora: w jaki sposób "usprawiedliwić" pewnego rodzaju "spowiedź" bohatera przed samym sobą? Maniek stara się ze wszystkich sił zebrać swoje myśli do kupy i napisać zwartą opowieść, aby wywiązać się z umowy na napisanie książki! Błyskotliwe jest tu zresztą nie tylko to, ale też zmienione imię głównego bohatera tej "książki w książce", jakie wymyślił Maniek!]
Książka jest naprawdę ciekawą opowieścią spisaną w umiejętny sposób lekkim piórem, jednak momentami fragmenty z wojskowego świata - te z frontu, ale też opisujące życie biedoty w Afganistanie - mogą przyprawić czytelnika/słuchacza o ciarki. Nie jest ona jednak brutalna. Jak dla mnie - bardzo dobry początek zaznajamiania się z twórczością Jakuba Małeckiego (nie mylić z Robertem), na pewno sięgnę po inne jego powieści!
(A za rozdział 5 i 30 daję serduszko! Te dwa spodobały mi się najbardziej, ponieważ tworzą spójną relację z wydarzeń, ale też ich język jest taki, że aż chce się słuchać!)
8/10! <3
Z książką zapoznałem się za pośrednictwem audiobooka czytanego przez Tomasza Organka i Magdalenę Cielecką. O dziwo, bardzo mi taka forma odpowiadała i przyznaję to przed sobą z dużym niedowierzaniem, ponieważ jest to chyba pierwszy raz w życiu, gdy wypróbowałem książki w wersji audio. Wszystko to dzięki akcji "CZYTAM.PL", z której można było skorzystać w listopadzie (!)...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-01
W trakcie lektury, kolejnego już dla mnie, 'Cobena' - długo zastanawiałem się, co właściwie kryje się za fenomenem jego powieści... Chyba do tej pory nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale w kryminałach tego autora jest to "coś", co kradnie moje serce! Tym razem również, nie mogło być inaczej!
I rzeczywiście, jest to książka, która wciąga od samego początku. Podzieliłbym ją jednak na 3 części: (1) Naprawdę intrygujący początek, w którym to możemy poznajemy głównego bohatera, prokuratora Paula (Pawła) Copelanda, obserwując go na sali rozpraw i razem z nim uczestniczymy w przewodzie sądowym dotyczącym gwałtu na pewnej dziewczynie. Wszystko to nakłada się na drugi wątek- nie zdradzając zbyt wiele - płynnie zmienia się narrator z pierwszo na trzecio-osobowego i powoli wtajemnicza czytelnika w życie pewnej kobiety, która jest wykładowcą psychologii na jednym z uniwersytetów i pewnego razu podczas zajęć otrzymuje tajemniczy list.
ON i ONA odkopują, wydawać by się mogło, już dawno zapomnianą sprawę sprzed 20-stu lat, która na nowo połączy ich losy...
Tu muszę się zatrzymać, aby nie powiedzieć o słowo za dużo, nie chcę psuć wam frajdy z czytania! Później następuje (w moim odczuciu) część (2) i książka trochę spowalnia, staje się odrobinę nurząca, ale ostatecznie gdy dochodzi do odkrywania kolejnych elementów układanki przez głównych bohaterów - dostajemy (3) część, a wraz z nią ogromnie satysfakcjonujący finał, który sprawia, że nie chcesz odłożyć książki na półkę pomimo zarwania całej nocy na czytanie - wciąga bardzo! Ostatecznie więc, jest to miłe zaskoczenie i historia opowiedziana przez Cobena, zostanie ze mną na dłużej. Przede mną jest jeszcze serial Netflixa, który opowieść z kart książki przenosi na srebrny ekran i to w dodatku umiejscawiając akcję w polskich realiach.... niezwykle mnie ciekawi, co z tego wyszło... bo o ile znam już sam "szkielet historii" i o niego jestem spokojny - raczej się nie zawiodę, no, chyba że aż tak bardzo będzie odbiegać od oryginału - to co do tych polskich realiów... nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić... zobaczymy! Książka jest warta przeczytania i myślę, że sprawdzi się dla każdego - w umiejętny sposób balansuje na granicach gatunków literackich, takich jak: kryminał, thriller psychologiczny, powieść obyczajowa, itd.
Panie Coben - nie wiem jak, ale - robi Pan to dobrze! Proszę nie przestawać!
W trakcie lektury, kolejnego już dla mnie, 'Cobena' - długo zastanawiałem się, co właściwie kryje się za fenomenem jego powieści... Chyba do tej pory nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale w kryminałach tego autora jest to "coś", co kradnie moje serce! Tym razem również, nie mogło być inaczej!
I rzeczywiście, jest to książka, która wciąga od samego początku. Podzieliłbym...
2016
Książka porusza bardzo ważne tematy - na jej kartach jest mowa zarówno o depresji, gwałcie, stalkingu, jak i samobójstwie - i już ten fakt wystarcza, aby polecić ją do czytania nastoletnim czytelnikom. Konstrukcja fabuły też jest ciekawa - za sprawą kolejnych taśm cofamy się z wydarzeniami do przeszłości oraz obserwujemy ich konsekwencje...
Książka porusza bardzo ważne tematy - na jej kartach jest mowa zarówno o depresji, gwałcie, stalkingu, jak i samobójstwie - i już ten fakt wystarcza, aby polecić ją do czytania nastoletnim czytelnikom. Konstrukcja fabuły też jest ciekawa - za sprawą kolejnych taśm cofamy się z wydarzeniami do przeszłości oraz obserwujemy ich konsekwencje...
Pokaż mimo to2020-10-18
Bardzo pozytywne zaskoczenie! Jest to pierwsza książka Chmielarza, po którą sięgnąłem (ale na pewno nie ostatnia! Już teraz mam w planach "Żmijowisko" i serię z komisarzem Mortką!) - zainteresowany fabułą i atrakcyjną ceną. Nie zawiodłem się! Wciąga od samego początku, trzyma w napięciu! Ale co jest warte podkreślenia - to typowy thriller psychologiczny. Autor zagląda do wnętrza bohaterów i skupia się na tytułowej "wyrwie", którą pozostawia po sobie Janina, ginąc w wypadku samochodowym. Czytelnik razem z głównym bohaterem, który jest też narratorem powieści (za wyjątkiem jednego z rozdziałów, kiedy oddaje historię innej postaci), odkrywa kolejne elementy układanki, które kryją się za śmiercią jego żony. Kolejne kłamstwa zaczynają wychodzić na światło dzienne i uzupełniać przypuszczenia, które spędzają sen z powiek Maciejowi Tomskiemu.
Jest to historia o stracie - w rzeczy samej - ale nie tyle stracie ukochanej przez zdarzenie, do jakiego dochodzi na drodze, co przez rutynę dnia codziennego i niespełnione aspiracje, które powodują, że małżeństwo wykreowane na kartach powieści stopniowo się od siebie oddala. I w ten sposób bańka, w której przebywają, w którymś momencie pęka. A wtedy nic już nie zostaje takie, jakie było przedtem.
Chmielarz stworzył historię, która wciąga bez reszty. Jego bohaterowie zostali opisani w taki sposób, że wręcz pojawiają się przed oczami czytelnika, za każdym razem, gdy jest o nich mowa (może za wyjątkiem Macieja Tomskiego - głównego bohatera, z nim miałem pewien problem). Sploty wydarzeń i "twist" fabularny, również są ciekawe. Żeby nie było zbyt słodko, to przyznam szczerze, że tak jak fabuła całej książki była dla mnie czymś interesującym, tak sama końcówka i wydarzenia, które mają miejsce na ostatnich stronach, z lekka mnie zawiodły. Nie zrozumcie mnie źle - dochodzi do domknięcia i wyjaśnienia "zagadki", jest tu nawet drugie dno historii i zemsta, na jaką czeka się od połowy powieści... jednak nie podoba mi się to, że jest to kolejna książka, w której czyny nie niosą ze sobą konsekwencji....
Ciekawi mnie też słuchowisko, którego tekst stworzył Chmielarz, ponieważ jest to prolog do historii z "Wyrwy". Muszę sprawdzić!
Dużym plusem było też dla mnie to, że konstrukcja książki jest taka, że rozdziały mają maksymalnie po 10 stron, a jeden segment (na które podzielona jest książka) to jakieś 5 rozdziałów. Dzięki temu, jakoś tak szybko mi się to czytało.
Jest to, w ostatecznym rozrachunku, dobrze skrojona opowieść o próbie zapełnienia wspomnianej już, tytułowej "wyrwy", która kieruje w zasadzie każdym bohaterem do obarczenia kogoś innego (bądź samego siebie) winą za śmierć kobiety. Polecam!
Bardzo pozytywne zaskoczenie! Jest to pierwsza książka Chmielarza, po którą sięgnąłem (ale na pewno nie ostatnia! Już teraz mam w planach "Żmijowisko" i serię z komisarzem Mortką!) - zainteresowany fabułą i atrakcyjną ceną. Nie zawiodłem się! Wciąga od samego początku, trzyma w napięciu! Ale co jest warte podkreślenia - to typowy thriller psychologiczny. Autor zagląda do...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Idealnie się złożyło, że natrafiłem na tę niepozorną książeczkę w momencie szykowania się do podróży na Chorwację. Czyta się ją bardzo szybko, jakby obcowało się z blogiem podróżniczym. Prezentuje nam Chorwację z bardzo osobistej strony. Kobusowie przedstawiając miejsca, które udało im się odkryć, przemierzając chorwackie lądy, dzielą się z czytelnikiem opowieściami o swoich dzieciach i tym, w jak wygląda podróż, w której biorą udział.
Miłe zaskoczenie, bo po takiej kieszonkowej książeczce zbyt wiele się nie spodziewałem.
Idealnie się złożyło, że natrafiłem na tę niepozorną książeczkę w momencie szykowania się do podróży na Chorwację. Czyta się ją bardzo szybko, jakby obcowało się z blogiem podróżniczym. Prezentuje nam Chorwację z bardzo osobistej strony. Kobusowie przedstawiając miejsca, które udało im się odkryć, przemierzając chorwackie lądy, dzielą się z czytelnikiem opowieściami o...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
Nie jestem z tego dumny, ale nie wytrwałem do końca tej książki. Żeby nie było wątpliwości, nie jest ona fatalna... myślę, że nie polubiliśmy się ze sobą, ponieważ zaszkodziła jej reklama medialna. Tzw. "hype", jaki wytworzył się przy okazji premiery filmu doszczętnie zepsuł mi przyjemność z czytania tej książki. Może jeszcze kiedyś wrócę do tej książki, jednak na razie się na to nie zapowiada...
Nie jestem z tego dumny, ale nie wytrwałem do końca tej książki. Żeby nie było wątpliwości, nie jest ona fatalna... myślę, że nie polubiliśmy się ze sobą, ponieważ zaszkodziła jej reklama medialna. Tzw. "hype", jaki wytworzył się przy okazji premiery filmu doszczętnie zepsuł mi przyjemność z czytania tej książki. Może jeszcze kiedyś wrócę do tej książki, jednak na razie się...
więcej mniej Pokaż mimo to2014
Kiedy dowiedziałem się, że Marcin Prokop popełnił książkę dla dzieci byłem jej bardzo ciekawy i w sumie, pomimo iż nie jest ona dziełem wybitnym, nie zawiodłem się.
Jest to książka dla dzieci, ale jestem przekonany, że również dorosły czytelnik będzie odczuwał przyjemność z jej lektury. Najmłodszych zapoznaje z odległymi z ich perspektywy, czasami PRL-u, dla dorosłych z kolei jest swego rodzaju - wehikułem czasu, kapsułą wspomnień w pigułce.
Prokop pisze ją bardzo prostym językiem, który mi osobiście nasuwał na myśl skojarzenia ze słynnym Mikołajkiem.
Jest to ciekawa propozycja dla młodego czytelnika, który dopiero zaczyna swoją przygodę z czytaniem, wzbogacona o piękne, często bardzo dosłowne ilustracje, które pozwalają jeszcze bardziej utożsamić się z Longinem.
Kiedy dowiedziałem się, że Marcin Prokop popełnił książkę dla dzieci byłem jej bardzo ciekawy i w sumie, pomimo iż nie jest ona dziełem wybitnym, nie zawiodłem się.
Jest to książka dla dzieci, ale jestem przekonany, że również dorosły czytelnik będzie odczuwał przyjemność z jej lektury. Najmłodszych zapoznaje z odległymi z ich perspektywy, czasami PRL-u, dla dorosłych z...
2018
Książka, którą czytałem w ramach zaliczenia jednego z przedmiotów na studiach. Wiem, że może dla wielu z was nie być to interesujący fakt, na mnie jednak wpłynął znacząco - miałem w sobie dużo buntu, aby jej nie czytać, bo też po co? Okazała się być pozycją bardzo zgrabnie napisaną, taką, która potrafi zaciekawić. Pochylając się nad jej treścią przy tworzeniu notatek, miałem okazję poznać szczegóły romansu ludzkości z cukrem - cichym zabójcą. Jest to opowieść słodko-gorzka, po której przez jakiś czas zrezygnowałem z picia coca-coli. Polecam się z nią zapoznać, a w szczególności na uwagę zasługuje wątek Fredericka Granta Bantinga - naukowca, który dzięki niezwykłemu uporowi maniaka, ostatecznie odkrył insulinę (jego historia z poszerzonym rysem historycznym znajduje się na stronach 171-225 i przybliża czytelnikowi szczegóły choroby, jaką jest cukrzyca - część piąta: "Cukrzyca, czyli cukier zabija").
Książka ta nie jest idealna, czasami miałem wrażenie, że autorzy chcieli przedobrzyć i kilka wątków zawartych na jej stronach śmiało można byłoby odrzucić na rzecz rozszerzenia innych treści. Doceniam jednak to, w jaki sposób podchodzi do tematu cukru i go zgłębia. Lektura ta bez dwóch zdań zalicza się do tego typu książek, które pozwalają na zdobycie nowej wiedzy, po jej przeczytaniu. Na pewno kiedyś jeszcze do niej wrócę.
Książka, którą czytałem w ramach zaliczenia jednego z przedmiotów na studiach. Wiem, że może dla wielu z was nie być to interesujący fakt, na mnie jednak wpłynął znacząco - miałem w sobie dużo buntu, aby jej nie czytać, bo też po co? Okazała się być pozycją bardzo zgrabnie napisaną, taką, która potrafi zaciekawić. Pochylając się nad jej treścią przy tworzeniu notatek,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
Pozycja, która idealnie nadaje się na grudniowe wyczekiwanie świąteczne w akompaniamencie ciepłego koca i jeszcze bardziej ciepłego kubka z kakao. Jest ona jednak nierówna i naprawdę odczuwalna jest zmiana autorów opowiadań. Mnie na przykład, zmiana ta bardzo wybijała rytmu.
Pozytywnym aspektem jest na pewno współgranie tematyczne autorów. Fajne jest to, że wszystkie historie dzieją się jakby w jednym uniwersum i każdy z twórców korzysta z tego faktu dorzucając do fabuły jakiś drobny element, taki książkowy "easter egg", który sprawia, że przypominamy sobie od razu o historii, która wydarzyła się na stronach poprzedniego opowiadania.
Pisane prostym językiem i często wzbogacone o dosyć niewysublimowane żarty (słowne i sytuacyjne) opowiadania sprawdzają się jako luźne czytadło w wolniejszej chwili, takie, które potrafi nastroić pozytywnie na przedświąteczny klimat, nawet jeśli nie ma śniegu za oknem...
Po czasie: najbardziej pamiętam opowiadanie "Bożonarodzeniowy Cud Pomponowy", więc niech to będzie wyznacznik tego, które podobało mi się najbardziej/było najlepsze w mojej opinii.
Pozycja, która idealnie nadaje się na grudniowe wyczekiwanie świąteczne w akompaniamencie ciepłego koca i jeszcze bardziej ciepłego kubka z kakao. Jest ona jednak nierówna i naprawdę odczuwalna jest zmiana autorów opowiadań. Mnie na przykład, zmiana ta bardzo wybijała rytmu.
Pozytywnym aspektem jest na pewno współgranie tematyczne autorów. Fajne jest to, że wszystkie...
2014
John Green rzeczywiście ma w sobie to "coś", co sprawia, że młodzież uwielbia (uwielbiała? przynajmniej te kilka lat temu, w momencie, gdy ja wówczas miałem kilkanaście lat) czytać jego powieści i gorączkowo je przeżywać... Myślę, że na korzyść autora działa fakt, że zawsze do prawdę mówiąc, prostych, normalnych i bardzo prawdopodobnych historii, dorzuca elementy nieco bardziej abstrakcyjne. W tym przypadku mamy do czynienia z zagadkowym zaginięciem enigmatycznej nastolatki - Margo - i desperacką próbą jej odnalezienia przez zadurzonego w niej po uszy, Quentina. Nie jest to typowa historia miłosna, a jej finisz może okazać się dla niektórych rozczarowujący. We mnie obudziła jednak chęć przygody i w takim duchu jest ona pisana. Interesujące jest też samo wyobrażenie "papierowych ludzi w papierowych miastach", daje do myślenia.
Autor ukazuje losy nastolatków i to właśnie do nich kieruje swoje powieści, dzięki czemu jako czytelnik mogłem się utożsamiać z chłopakiem, który przeżywa w czasach szkolnych swoją wielką (platoniczną) miłość.
7,5/10
John Green rzeczywiście ma w sobie to "coś", co sprawia, że młodzież uwielbia (uwielbiała? przynajmniej te kilka lat temu, w momencie, gdy ja wówczas miałem kilkanaście lat) czytać jego powieści i gorączkowo je przeżywać... Myślę, że na korzyść autora działa fakt, że zawsze do prawdę mówiąc, prostych, normalnych i bardzo prawdopodobnych historii, dorzuca elementy nieco...
więcej mniej Pokaż mimo to2014
Cenię sobie tę książkę, ponieważ autor w prosty, ale nie prostacki sposób, ułożył historię miłosną dwójki młodych ludzi (okej, ckliwą i, jeśli jesteś uczuciowy/a, to momentami bez chusteczek się nie obędzie) w połączeniu z poważnymi wątkami dotyczącymi ich choroby... Czyta się lekko i przyjemnie i myślę, że jest to bardzo dobry przykład opowieści mającej trafić do czytelnika w wieku nastoletnim. Za sprawą filmu stało się tak, że powieść Greena z marszu została okrzyknięta bestsellerem, ale myślę, że nawet teraz warto podsunąć ją np. młodszemu rodzeństwu (info dla tych, którzy zdążyli już dorosnąć)
Cenię sobie tę książkę, ponieważ autor w prosty, ale nie prostacki sposób, ułożył historię miłosną dwójki młodych ludzi (okej, ckliwą i, jeśli jesteś uczuciowy/a, to momentami bez chusteczek się nie obędzie) w połączeniu z poważnymi wątkami dotyczącymi ich choroby... Czyta się lekko i przyjemnie i myślę, że jest to bardzo dobry przykład opowieści mającej trafić do...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-27
Sięgnąłem po książkę, ponieważ odczuwałem wewnętrzny wstyd z braku wiedzy na temat twórczości polskiej noblistki. Jest to moja pierwsza przygoda z prozą Olgi Tokarczuk i mam co do niej mieszane odczucia. Cała książka tak naprawdę nie da się wpisać w typowe podziały na rodzaj ze względu na gatunek - nie jest ani typowym thrillerem, ani obyczajówką, a też daleko jej do kryminału, chociaż zagadkę można w niej znaleźć i jest ona pewnego rodzaju szkieletem historii. Główna bohaterka, Pani Duszejko (nie mylić z "Duszeńko" ani z "Janiną"!) jest kobietą u schyłku życia (sama zarzeka się, że obliczyła kiedy umrze i że jeszcze trochę tego czasu jej zostało), nauczycielką języka angielskiego, dorabiającą jako opiekunka opustoszałych na jesień domów w swojej okolicy, lubująca się w tłumaczeniu poezji Blake'a, ufająca ponad miarę w zapisy astrologiczne.... Sporo opisu, ale tak naprawdę cała książka jest pisana bardzo prostym językiem, ma prosty próg wejścia w świat przedstawiony i według mnie, najlepiej jeśli jest czytana w okresie przygnębiającej szarości za oknami (jesień/zima), ponieważ chłód czuć również podczas lektury. Najpierw podczas opisów przyrody w obsypanej śniegiem Kotlinie Kłodzkiej, później natomiast, ze względu na niewyjaśnione przypadki śmierci kłusowników grasujących w tychże rejonach. Dodatkowo zagadka polega na tym, że sporo wątków wskazuje na ingerencje dzikich zwierząt, które w ten sposób chciały wyrazić swój sprzeciw i tymi morderstwami wypowiedzieć "dość" tego typu procederom.
Ostatecznie jednak książka pozostawiła we mnie spory niedosyt. Jest ona prosta , a wątki kolejnych przypadków morderstw (?) wprowadzane zazwyczaj w rozmowie między bohaterami, co jest w pewien sposób zerwaniem z konwencją thrilleru i zapewnieniu powieści momentów suspensu...
Jest jedna kwestia wprowadza we mnie ambiwalencję, mianowicie: rozwiązanie "zagadki" jest takie, że wolę zaufać fantazjom, które wcześniej są nam proponowane przez autorkę. Momentami miałem wrażenie, ze zbyt wiele jest wątków astrologicznych, pomimo iż dopełnia to (i podkreśla) postać protagonistki.
Co do stylu noblistki, bardzo doceniam reaserch, jaki wykonała, ponieważ konstrukcja bohaterki jest taka, ze wierzę, że wie, o czym mówi. Opisy Kotliny Kłodzkiej również działają na wyobraźnię, chociaż jak już wspominałem wcześniej jej styl to bardzo prosty język i często wręcz baśniowe rozważania narratora w postaci bohatera pierwszoplanowego.
7/10 i na pewno zajrzę też do innych powieści Tokarczuk, zresztą ta wcale nie była tą, do której miałem chęć zajrzeć, tak się jednak stało i nie żałuję, że mam za sobą jej lekturę.
Sięgnąłem po książkę, ponieważ odczuwałem wewnętrzny wstyd z braku wiedzy na temat twórczości polskiej noblistki. Jest to moja pierwsza przygoda z prozą Olgi Tokarczuk i mam co do niej mieszane odczucia. Cała książka tak naprawdę nie da się wpisać w typowe podziały na rodzaj ze względu na gatunek - nie jest ani typowym thrillerem, ani obyczajówką, a też daleko jej do...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
Jako fan mitologii greckiej jestem mega zafascynowany światem wykreowanym przez Riordana! Teraz żałuję, że kiedy byłem "targetem docelowym", czyli zaliczałem się do młodzieży, to przeczytałem tylko dwie książki z serii... Niewykluczone jednak, że wrócę któregoś razu i nadrobię przygody Percy'ego!
Jako fan mitologii greckiej jestem mega zafascynowany światem wykreowanym przez Riordana! Teraz żałuję, że kiedy byłem "targetem docelowym", czyli zaliczałem się do młodzieży, to przeczytałem tylko dwie książki z serii... Niewykluczone jednak, że wrócę któregoś razu i nadrobię przygody Percy'ego!
Pokaż mimo to2015
Czytałem ją już dawno temu, ale wówczas sam byłem nastolatkiem, więc oceniam według pamięci... Książka, która uwspółcześnia historię "Romea i Julii", może nie jest idealna i ma swoje wady, ale jako lektura dla młodzieży nadaje się idealnie. Ciekawie została przedstawiona w niej narracja, możemy bowiem poznać myśli zarówno Eleonory, jak i Parka. Pokazuje to młodemu czytelnikowi, że często te same sytuacje, mogą zostać odebrane w diametralnie inny sposób przez dwie różne osoby.
Czytałem ją już dawno temu, ale wówczas sam byłem nastolatkiem, więc oceniam według pamięci... Książka, która uwspółcześnia historię "Romea i Julii", może nie jest idealna i ma swoje wady, ale jako lektura dla młodzieży nadaje się idealnie. Ciekawie została przedstawiona w niej narracja, możemy bowiem poznać myśli zarówno Eleonory, jak i Parka. Pokazuje to młodemu...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-29
Mam problem z tą książką. Po jej przeczytaniu byłem bardzo wkurzony!
Nie jest ona jednak, ani aż tak słaba, żebym był zły na samego siebie, że zmarnowałem swój czas na jej czytanie. Ani też na tyle wybitna, żebym mógł podpisać się pod głosami płynącymi zewsząd, że jest to "książka roku". Na pewno, dałem się nabrać na nadmuchany hype, który przez tego typu określenia i promowanie jej hasłem "najważniejsza książka ostatnich lat!" sprawiły jej więcej złego, niż dobrego. Szczególnie, że przez jej częste goszczenie na książkowych profilach w social mediach, sam również złapałem się na to, że jeszcze przed lekturą, miałem wrażenie, że obcuję z "objawieniem" (oceniłem książkę praktycznie po okładce i westchnieniach booktuberów... chociaż akurat sama okładka bardzo trafia w moje gusta). Tak na pewno nie jest. Książka obyczajowa opowiadająca historię relacji Marianne i Connella, to nic nadzwyczajnego. Autorka pisze w sposób bardzo jasny i prosty, wręcz powiedziałbym, że ascetyczny. Może być to próba uzyskania efektu uniwersalności w tej historii, w której to czytelnik może przeglądać się niczym w zwierciadle, pokazującym jego chwile młodości. Jednak niektóre decyzje (jak choćby to, żeby opisywać zdarzenia w podziale na miesiące, po których tak skaczemy około co kwartał, czy rezygnacja z zaznaczenia, kiedy zaczyna się dialog, wypowiedź jakiegoś bohatera... trzeba się domyślać, czy jest to głos Marianne, Connella, a może wszechwiedzącego narratora. Pierwszy raz spotykam się z tego typu rozwiązaniem) nie trafiły do mnie tak, jak w zamyśle miały. Wolałbym - zamiast dopowiadania w swojej głowie reszty elementów historii miłości (?) dwójki młodych ludzi, których ciągnie do siebie mimo wszelkich znaków na niebie i ziemi, że ich związek nie powinien mieć miejsca - pogłębione przez Rooney, opisy ich przemyśleń, trochę więcej psychologii postaci....
Podniosłem jednak ocenę o jedną gwiazdkę, ponieważ książka ma w sobie coś, czego nie mogę jej odmówić. Pozostawia czytelnika z pytaniami o sens relacji, miłości, życia... Głębokie pytania, na które autorka nie stara się nawet odpowiadać. Poprzez opowiedzianą historię poruszyła we mnie jakąś strunę, która zmusiła mnie do refleksji. Jest to ostatecznie opowieść o normalnych ludziach w czasach, gdy o normalność jest naprawdę ciężko. Momentami Connell i Marianne swoją normalnością wręcz nużą, jednak pod koniec można docenić i zrozumieć ich relację, która z pozoru opiera się tylko na okazjonalnym seksie, nie warto jednak oceniać jej powierzchownie.
Mam problem z tą książką. Po jej przeczytaniu byłem bardzo wkurzony!
Nie jest ona jednak, ani aż tak słaba, żebym był zły na samego siebie, że zmarnowałem swój czas na jej czytanie. Ani też na tyle wybitna, żebym mógł podpisać się pod głosami płynącymi zewsząd, że jest to "książka roku". Na pewno, dałem się nabrać na nadmuchany hype, który przez tego typu określenia i...
Tej książce nie powinno się wystawiać oceny wg gwiazdek, czy liczb. Powinno się ją wpisać na listę lektur w szkole i sięgać do niej w razie potrzeby. Uważam, że bardzo dobrze, że została wydana.
Tej książce nie powinno się wystawiać oceny wg gwiazdek, czy liczb. Powinno się ją wpisać na listę lektur w szkole i sięgać do niej w razie potrzeby. Uważam, że bardzo dobrze, że została wydana.
Pokaż mimo to2016
Czyta się bardzo szybko i sprawnie. Można dowiedzieć się sporo informacji, które odkrywa przed nami Maciej Stuhr - zarówno tych dotyczących życia prywatnego, jak i artystycznego. Zaznaczyłem sporo fragmentów, do których zamierzam jeszcze kiedyś wrócić. Styl "Młodego Stuhra" jest wyczuwalny również w tym wywiadzie-rzece, a ja mam do niego słabość, dlatego i tym razem to kupuję w pełni. Naprawdę interesująca rozmowa z pytaniami, które są zadane w punkt i odpowiedziami, które usatysfakcjonują każdego fana polskiego kina.
Czyta się bardzo szybko i sprawnie. Można dowiedzieć się sporo informacji, które odkrywa przed nami Maciej Stuhr - zarówno tych dotyczących życia prywatnego, jak i artystycznego. Zaznaczyłem sporo fragmentów, do których zamierzam jeszcze kiedyś wrócić. Styl "Młodego Stuhra" jest wyczuwalny również w tym wywiadzie-rzece, a ja mam do niego słabość, dlatego i tym razem to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba najlepsza, jak dotąd, książka Chmielarza, z którą miałem okazję się zmierzyć. Zaskakująco miło się czyta i wszyscy Ci, którzy mówili mi, że "Chmielarz, to Mortka", mieli poniekąd rację. Uważam, że lekkość pióra autora i ciekawe pomysły na rozwój fabuły, sprawiają, ze "Podpalacz", to naprawdę udana książka!
Chyba najlepsza, jak dotąd, książka Chmielarza, z którą miałem okazję się zmierzyć. Zaskakująco miło się czyta i wszyscy Ci, którzy mówili mi, że "Chmielarz, to Mortka", mieli poniekąd rację. Uważam, że lekkość pióra autora i ciekawe pomysły na rozwój fabuły, sprawiają, ze "Podpalacz", to naprawdę udana książka!
Pokaż mimo to