-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-12
2020-11-15
"Prosta sprawa" Chmielarza, to rzeczywiście dosyć prosta historia. Autorowi umiejętnie udaje się jednak uniknąć prostactwa. I to już duży plus dla niego.
Jest to zupełnie "Inny Chmielarz", niż to, czego doświadczyłem czytając "Wyrwę" (którą tak przy okazji polecam wszystkim!), a jednak tak wiele obie książki posiadają elementów wspólnych. Język i styl autora, to zapewne jedna z cech rozpoznawczych jego twórczości, również i w tym przypadku, wszystko pozostaje na swoim miejscu. Różnice między tymi dwiema pozycjami, to bez wątpienia, same historie. I chociaż "Wyrwa" również (według mnie) nie zalicza się do typowego kryminału, to w przypadku "Prostej sprawy" otrzymujemy zupełną zmianę na rzecz powieści sensacyjnej.
Rzeczą, która bardzo denerwowała mnie podczas lektury było to, że w zasadzie przez większość powieści nie poznajemy głównego bohatera, a jedyne informacje, jakie pozwalają nam wykształcić sobie jego obraz w naszych głowach, to te, które są opisywane w ramach akcji w książce. Jest to jednak protagonista wyciągnięty rodem z filmów akcji, typowy bad-ass znający chyba wszystkie możliwe sztuki walki z instynktem i sprytem, godnym podziwu nawet przez Jamesa Bonda czy Chucka Norrisa. Podobnie rzecz się ma w kontekście pana Prostego - zaginionego mężczyzny, który zdaje się być nieuchwytny dla kogokolwiek. Głównym wątkiem jest więc, poszukiwanie faceta, który chowa się gdzieś w okolicach Zielonej Góry i mógłby tak zapewne jeszcze długo, gdyby nie to, że posiada on na swoim koncie poważne zatargi z mafią.
Sama książka pozwala na oderwanie myśli od wszechobecnej troski o sytuację w kraju i zdrowie swoje i najbliższych. I chociaż za te kilka godzin przeniesienia czytelnika w zupełnie inna przestrzeń, warto jest sięgnąć po tę książkę! Pomysł na fabułę tej powieści, jak i bohaterów to ciekawa historia (tłumacząca ostatecznie moje wcześniejsze zarzuty...), bowiem powstawała ona (o czym wcześniej wiedziałem, jednak nie był to dla mnie wiele wnoszący fakt), podczas tzw. "pierwszej fali pandemii", kiedy to Chmielarz codziennie obdarowywał swoich fanów kolejnym rozdziałem w formie postu zamieszczanego na Facebooku. Nic więc dziwnego, że postaci i szczegóły intrygi rodziły się w głowie pisarza mniej więcej w tym samym czasie, kiedy czytelnik mógł się z nimi zapoznać po raz pierwszy. Jeśli więc jest jakikolwiek plus lockdownu, to jest nim właśnie twórczość Chmielarza!
Nie jestem pewien, czy to właśnie tak wyglądają mafijne porachunki, jednak doceniam autora za porządny research i zapoznanie się z całym arsenałem broni palnej.... Najlepszym opisem dla "Prostej sprawy" jest zdanie, które pojawia się w posłowiu zawartym w książce:
"Pisałem tę książkę właściwie bez pomysłu. Wiedziałem tylko, że chcę napisać historię o człowieku, który przyjeżdża do miasteczka, zabija tam wszystkich złych i wyjeżdża. Nie wiedziałem kim jest, nie wiedziałem, po co przyjeżdża, nie wiedziałem, kim są jego przeciwnicy. Wszystko wymyślałem z odcinka na odcinek."
Taka właśnie jest "Prosta sprawa" - dosyć prosta, a jednak czyta się ją z zacięciem i naprawdę (nie wierzcie mi na słowo, tylko sami to sprawdźcie!) pochłania się ją w jeden, góra dwa, wieczory! Jej ostateczny wydźwięk sprawia, że odliczam czas, kiedy jakiś producent sięgnie po tę powieść i stwierdzi: "Przecież to gotowy scenariusz na serial!". A co do zakończenia - przeżywamy obecnie "drugą falę" pandemii, kto wie... możliwe, że Chmielarz przygotowuje już dla nas kolejny, jak to sam ujął "kawałek bezpretensjonalnej literackiej rozrywki" :)
6,5/10! Lubimy czytać, wprowadźcie też możliwość dodania "połówki" ("0,5") do oceny! Wrrr
"Prosta sprawa" Chmielarza, to rzeczywiście dosyć prosta historia. Autorowi umiejętnie udaje się jednak uniknąć prostactwa. I to już duży plus dla niego.
Jest to zupełnie "Inny Chmielarz", niż to, czego doświadczyłem czytając "Wyrwę" (którą tak przy okazji polecam wszystkim!), a jednak tak wiele obie książki posiadają elementów wspólnych. Język i styl autora, to zapewne...
2020-07-29
Mam problem z tą książką. Po jej przeczytaniu byłem bardzo wkurzony!
Nie jest ona jednak, ani aż tak słaba, żebym był zły na samego siebie, że zmarnowałem swój czas na jej czytanie. Ani też na tyle wybitna, żebym mógł podpisać się pod głosami płynącymi zewsząd, że jest to "książka roku". Na pewno, dałem się nabrać na nadmuchany hype, który przez tego typu określenia i promowanie jej hasłem "najważniejsza książka ostatnich lat!" sprawiły jej więcej złego, niż dobrego. Szczególnie, że przez jej częste goszczenie na książkowych profilach w social mediach, sam również złapałem się na to, że jeszcze przed lekturą, miałem wrażenie, że obcuję z "objawieniem" (oceniłem książkę praktycznie po okładce i westchnieniach booktuberów... chociaż akurat sama okładka bardzo trafia w moje gusta). Tak na pewno nie jest. Książka obyczajowa opowiadająca historię relacji Marianne i Connella, to nic nadzwyczajnego. Autorka pisze w sposób bardzo jasny i prosty, wręcz powiedziałbym, że ascetyczny. Może być to próba uzyskania efektu uniwersalności w tej historii, w której to czytelnik może przeglądać się niczym w zwierciadle, pokazującym jego chwile młodości. Jednak niektóre decyzje (jak choćby to, żeby opisywać zdarzenia w podziale na miesiące, po których tak skaczemy około co kwartał, czy rezygnacja z zaznaczenia, kiedy zaczyna się dialog, wypowiedź jakiegoś bohatera... trzeba się domyślać, czy jest to głos Marianne, Connella, a może wszechwiedzącego narratora. Pierwszy raz spotykam się z tego typu rozwiązaniem) nie trafiły do mnie tak, jak w zamyśle miały. Wolałbym - zamiast dopowiadania w swojej głowie reszty elementów historii miłości (?) dwójki młodych ludzi, których ciągnie do siebie mimo wszelkich znaków na niebie i ziemi, że ich związek nie powinien mieć miejsca - pogłębione przez Rooney, opisy ich przemyśleń, trochę więcej psychologii postaci....
Podniosłem jednak ocenę o jedną gwiazdkę, ponieważ książka ma w sobie coś, czego nie mogę jej odmówić. Pozostawia czytelnika z pytaniami o sens relacji, miłości, życia... Głębokie pytania, na które autorka nie stara się nawet odpowiadać. Poprzez opowiedzianą historię poruszyła we mnie jakąś strunę, która zmusiła mnie do refleksji. Jest to ostatecznie opowieść o normalnych ludziach w czasach, gdy o normalność jest naprawdę ciężko. Momentami Connell i Marianne swoją normalnością wręcz nużą, jednak pod koniec można docenić i zrozumieć ich relację, która z pozoru opiera się tylko na okazjonalnym seksie, nie warto jednak oceniać jej powierzchownie.
Mam problem z tą książką. Po jej przeczytaniu byłem bardzo wkurzony!
Nie jest ona jednak, ani aż tak słaba, żebym był zły na samego siebie, że zmarnowałem swój czas na jej czytanie. Ani też na tyle wybitna, żebym mógł podpisać się pod głosami płynącymi zewsząd, że jest to "książka roku". Na pewno, dałem się nabrać na nadmuchany hype, który przez tego typu określenia i...
2014
Kiedy dowiedziałem się, że Marcin Prokop popełnił książkę dla dzieci byłem jej bardzo ciekawy i w sumie, pomimo iż nie jest ona dziełem wybitnym, nie zawiodłem się.
Jest to książka dla dzieci, ale jestem przekonany, że również dorosły czytelnik będzie odczuwał przyjemność z jej lektury. Najmłodszych zapoznaje z odległymi z ich perspektywy, czasami PRL-u, dla dorosłych z kolei jest swego rodzaju - wehikułem czasu, kapsułą wspomnień w pigułce.
Prokop pisze ją bardzo prostym językiem, który mi osobiście nasuwał na myśl skojarzenia ze słynnym Mikołajkiem.
Jest to ciekawa propozycja dla młodego czytelnika, który dopiero zaczyna swoją przygodę z czytaniem, wzbogacona o piękne, często bardzo dosłowne ilustracje, które pozwalają jeszcze bardziej utożsamić się z Longinem.
Kiedy dowiedziałem się, że Marcin Prokop popełnił książkę dla dzieci byłem jej bardzo ciekawy i w sumie, pomimo iż nie jest ona dziełem wybitnym, nie zawiodłem się.
Jest to książka dla dzieci, ale jestem przekonany, że również dorosły czytelnik będzie odczuwał przyjemność z jej lektury. Najmłodszych zapoznaje z odległymi z ich perspektywy, czasami PRL-u, dla dorosłych z...
2012
Idealnie się złożyło, że natrafiłem na tę niepozorną książeczkę w momencie szykowania się do podróży na Chorwację. Czyta się ją bardzo szybko, jakby obcowało się z blogiem podróżniczym. Prezentuje nam Chorwację z bardzo osobistej strony. Kobusowie przedstawiając miejsca, które udało im się odkryć, przemierzając chorwackie lądy, dzielą się z czytelnikiem opowieściami o swoich dzieciach i tym, w jak wygląda podróż, w której biorą udział.
Miłe zaskoczenie, bo po takiej kieszonkowej książeczce zbyt wiele się nie spodziewałem.
Idealnie się złożyło, że natrafiłem na tę niepozorną książeczkę w momencie szykowania się do podróży na Chorwację. Czyta się ją bardzo szybko, jakby obcowało się z blogiem podróżniczym. Prezentuje nam Chorwację z bardzo osobistej strony. Kobusowie przedstawiając miejsca, które udało im się odkryć, przemierzając chorwackie lądy, dzielą się z czytelnikiem opowieściami o...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-28
Warto się z nią zapoznać, ponieważ świat, który został w niej przedstawiony przeraża swoją bezdusznością. Fikcja literacka w tym przypadku to wizja przyszłości w klimacie science fiction, jednak posiadam pewne obawy, o to, czy ta dystopijna opowieść, przypadkiem nie urzeczywistnia się na naszych oczach.
Na szczęście, nadal mamy dostęp do książek. Chwała niebiosom! Czytajmy, póki możemy!
Warto się z nią zapoznać, ponieważ świat, który został w niej przedstawiony przeraża swoją bezdusznością. Fikcja literacka w tym przypadku to wizja przyszłości w klimacie science fiction, jednak posiadam pewne obawy, o to, czy ta dystopijna opowieść, przypadkiem nie urzeczywistnia się na naszych oczach.
Na szczęście, nadal mamy dostęp do książek. Chwała niebiosom!...
Chyba najlepsza, jak dotąd, książka Chmielarza, z którą miałem okazję się zmierzyć. Zaskakująco miło się czyta i wszyscy Ci, którzy mówili mi, że "Chmielarz, to Mortka", mieli poniekąd rację. Uważam, że lekkość pióra autora i ciekawe pomysły na rozwój fabuły, sprawiają, ze "Podpalacz", to naprawdę udana książka!
Chyba najlepsza, jak dotąd, książka Chmielarza, z którą miałem okazję się zmierzyć. Zaskakująco miło się czyta i wszyscy Ci, którzy mówili mi, że "Chmielarz, to Mortka", mieli poniekąd rację. Uważam, że lekkość pióra autora i ciekawe pomysły na rozwój fabuły, sprawiają, ze "Podpalacz", to naprawdę udana książka!
Pokaż mimo to