-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-03-15
2015-03-23
2018-07-27
2019-01-10
2017-02-09
2018-07-04
2020-02-14
2019-07-21
2015-03-17
2017-01-22
"Jedynym powodem, aby być służalczym wobec możnych, jest nadzieja, że nauczysz się kiedyś, jak im odebrać to, co mają."
Z Brandonem Sandersonem, miałam okazję spotkać się już wcześniej. Spotkania te uważam za bardzo udane, tak więc sięgnięcie po kolejne książki tego autora, było kwestią czasu. Czy i tym razem Pan Sanderson sprostał moim wymaganiom? Tak naprawdę, przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Przez tysiące lat, skaa wiedli niewolnicze życie pod naciskiem tyrana, zwanego Ostatnim Imperatorem. Jednak nadeszła nadzieja na lepsze życie. Tą nadzieją okazał się pół-skaa. Człowiek ze złamanym sercem i bliznami na ciele, zwanym Zrodzonym z Mgły. Od tej chwili życie wielu ludzi zmienia się diametralnie.
Zacznę od tego, że dużym wyzwaniem dla autora jest interesujące wprowadzenie czytelnika w nowy świat. W nowe nazewnictwo, rasy i zwyczaje bohaterów. Trzeba dużych umiejętności, aby nie zalać czytelnika ogromem niekiedy nudnych, aczkolwiek niezbędnych informacji. Pan Sanderson wciągnął mnie w swój świat w najprzyjemniejszy z możliwych sposobów.
Jestem pod ogromnym wrażeniem wykreowanego przez autora świata, tych wszystkich istot władającymi metalami, zwykłych skaa, Inkwizytorów, Obligatorów i wielu, wielu innych. Nie spodziewałam się, że tak szybko wczuję się w niepowtarzalny klimat tej opowieści. Wszystko zostało dopięte na przysłowiowy ostatni guzik.
Różnorodność wśród bohaterów - powalająca. Już dawno nie spotkałam się z tak dużą ilością dobrze dopracowanych postaci. Każdy z bohaterów ma swój niepowtarzalny charakter i umiejętności. Na największe uznanie zasługują oczywiście Kelsier i Vin, ale także Dox, Breeze, Ham, Sazed, Marsh, Spook i Elden. Mogłabym wymieniać tak bez końca.
Podobała mi się także narracja, która nie jest pierwszoosobowa i możliwość poznawania historii z wielu perspektyw. W przeważającej mierze opowieść prowadzona była z dwóch głównych perspektyw, Kelsiera i Vin, ale mogłam na to wszystko spojrzeć też ze strony Stalowego Inkwizytora, Dox'a, Eldena, a nawet Ostatniego Imperatora.
Jestem zachwycona pomysłem na umiejętności bohaterów i sprawnym przekazaniem przez autora, czytelnikowi wiedzy o Allomantach i Feruchemikach. Te wszystkie podziały wśród Mglistych, allomatyczne metale i ich zastosowania, tajemnica kryjąca się za tajemnicą - coś pięknego.
Nie pozostaje mi nic innego jak wzdychać z zachwytem nad tą porywającą i oryginalną historią. Z pewnością sięgnę po kontynuację, jak i po inne książki Brandona Sandersona.
"Wydaje mi się, że wiara nie jest czymś wyłącznie na dobre czasy i jasne dni. Czym jest zaufanie... czym jest wiara, jeśli porzucasz ją po klęsce?"
Polecam.
"Jedynym powodem, aby być służalczym wobec możnych, jest nadzieja, że nauczysz się kiedyś, jak im odebrać to, co mają."
Z Brandonem Sandersonem, miałam okazję spotkać się już wcześniej. Spotkania te uważam za bardzo udane, tak więc sięgnięcie po kolejne książki tego autora, było kwestią czasu. Czy i tym razem Pan Sanderson sprostał moim wymaganiom? Tak naprawdę, przerósł...
Indiana Jones w żeńskiej wersji! Zapraszam Was na kilka słów o najnowszej książce Marah Woolf - Berło Światła.
Nefertari wraz ze swoim bratem Malachim wywodzi się z arytokratycznego rodu, który słynie z największych archeologicznych odkryć. Dziewczyna również jest poszukiwaczką skarbów. To własnie jej najbogatsi na świecie zlecają odnajdywanie cennych artefaktów. I to nie byle jakich, ale takich, które są najbardziej pożądane, ukryte przed ludzkim okiem, niemożliwe do odnalezienia... Taris słynie ze swojej skuteczności. Tym samym ściąga na siebie zainteresowanie Aristoi. Najpotężniejszych istot, które niegdyś zamieszkiwały Atlantydę. Wraz z Azraelem, aniołem którego Aristoi wysłali ze zleceniem wyrusza na poszukiwanie pradawnego artefaktu - Berła Światła. Nagrodą dla Nefertari za znalezienie obiektu jest życie jej brata, który z każdym dniem jest bliżej śmierci.
O WOW! Marah Woolf znowu to zrobiła! Znowu porwała mnie w cudowną, momentami niebezpieczną oraz nieprzewidywalną podróż! Tym razem wypełniła ją po brzegi egipską kulturą i wierzeniami. Nefertari jest egipcjanką, wszytko w jej wyglądzie o tym świadczy (jak sama podkreśla). Razem ze swoim bratem Malachim wywodzą się z Egiptu, choć aktualnie tam nie mieszkają. Rodzeństwo czuje silne przywiązanie do kultury swoich przodków i tradycji, dzięki czemu niesamowity, pustynny klimat czułam na każdej stronie. Ten, wyjątkowy nastrój podbija również fakt, że główną osią fabuły są poszukiwania berła, które swój koniec mają w Egipcie. Dzięki czemu stałam się takim samym odkrywcą jak Taris. Razem z nią i jej sojusznikami odkrywałam sekrety największych piramid, tajemnice faraonów oraz ukryte motywy egipskich bóstw. Bo tych ostatnich uwierzcie w tej historii nie brakuje. Autorka w swoją opowieść wplotła takie osobistości jak Set, Horus, Ozyrys czy tylko wspominany choć niemniej ważny Salomon. I tak jak napisałam na samym poczatku: Indiana Jones w żeńskiej wersji - nie przesadzałam! Nieustraszona Taris serwuje takie same emocje i niesamowite przygody, jak fantastyczne filmy o kultowym już archeologu. W tej książce nie ma miejsca na nudę!
Wspomnieć też muszę o Azraelu, który to wkraczając w życie Nefertari mocno w nim namiesza. Jak każdy, meski bohater Marah Woolf tak i Az ma w sobie wiele pozytywnych cech, ale nie jest pozbawiony również wad. Przeszłość ogromnie dała mu w kość, czego skutki możemy śledzić na łamach tej historii. Niemniej liczę, że w kolejnych tomach zrehabilitujesz się aniele!
Sam podział na Nieśmiertelnych i ludzi oraz fakt, że wśród istot nieśmiertelnych jest jeszcze wiecej podziałów w moim odczuciu świadczy o tym, że autorka od samego początku wiedziała co robi. W tej książce spotkamy nie tylko egipskie bóstwa, archanioły i anioły, pojawiają się także demony wszelkiej maści, peri oraz dżiny. Ostatnie z wymienionych zaskoczyły mnie swoją złożonością i pięknym królestwem. A Enola, przedstawicielka peri obudziła moją czytelniczą ciekawość. Mam nadzieję, że historia tajemniczej przyjaciółki Azraela zostanie bardziej rozwinięta w częściach kolejnych.
Jeśli chodzi o motyw poszukiwania artefaktu, jakim jest Berło Światła to nie mam się do czego przyczepić. Od samego początku zostałam wciągnięta w wir poszukiwań i aż do ostatniej strony nie mogłam się oderwać. Czy Taris udało się odnaleźć berło i tym samym kupić więcej czasu dla Malachiego? Tego musicie dowiedzieć się już sami.
Na zachętę jeszcze dodam, że relacja pomiędzy Nefertari, a Azraelem choć głównym wątkiem nie jest to... SIĘ DZIEJE! Lecą iskry, są wybuchy emocji i wiele słownych potyczek! Ta dwójka czuję, że jeszcze ze sobą nie skończyła!
Zakończenie tej części należy do tych, które łamią serce... Marah Woolf zastosowała typowy cliffhanger, po którym ciężko dojść do siebie. Ale takie zakończenia są przecież najlepsze. Nie te miałkie, bez wyrazu po których czujemy "ok, spokojnie poczekam na następny tom". Nie, tutaj mamy ten typ zakończenia, po którym rwie się włosy z głowy i w myślach krzyczy "nie, to nie może się tak skończyć!". Także polecam! Są emocje, tak jak powinno być zawsze po udanej lekturze! Ja bawiłam się świetnie podczas wędrówki z Taris, Azraelem i resztą zwariowanej ekipy! I liczę, że wraz z nimi w kolejnych częściach uda mi się zawędrować na zatopiony ląd - Atlantydę.
Indiana Jones w żeńskiej wersji! Zapraszam Was na kilka słów o najnowszej książce Marah Woolf - Berło Światła.
Nefertari wraz ze swoim bratem Malachim wywodzi się z arytokratycznego rodu, który słynie z największych archeologicznych odkryć. Dziewczyna również jest poszukiwaczką skarbów. To własnie jej najbogatsi na świecie zlecają odnajdywanie cennych artefaktów. I to nie...
2015-02-01
Część drugą oceniam tak samo jak pierwszą, ponieważ jest zaczęta w momencie, w którym kończy się część poprzednia i dlatego trudno jest je ocenić oddzielnie. Nic dodać, nic ująć. Akcja cały czas się rozwija i brnie do finału. Nic nie jest przewidywalne ani oczywiste, nawet romans, który cały czas towarzyszy głównym bohaterom. Nawiasem "mówiąc" moje serce skradł Xemerius. Jego humor i cięte riposty są po porostu bezbłędne! POLECAM.
Część drugą oceniam tak samo jak pierwszą, ponieważ jest zaczęta w momencie, w którym kończy się część poprzednia i dlatego trudno jest je ocenić oddzielnie. Nic dodać, nic ująć. Akcja cały czas się rozwija i brnie do finału. Nic nie jest przewidywalne ani oczywiste, nawet romans, który cały czas towarzyszy głównym bohaterom. Nawiasem "mówiąc" moje serce skradł Xemerius....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-16
Macie ochotę na historię zamkniętą w jednej książce? Historię o głębokim uczuciu, które rodzi się z wątpliwego sojuszu? Jeżeli tak, to zapraszam Was na kilka słów o "Cieniach między nami"!
Alessandra Stathos przybywa na królewski dwór w jednym celu. Pragnie zostać królową, ale żeby jej marzenie się spełniło musi uwieść Króla Cieni, a potem go zabić. Zadanie nie należy do najłatwiejszych, bowiem król nie dopuszcza do siebie nikogo, a organizowane przez niego bale, by znaleźć sobie wybrankę zawsze kończą się niepowodzeniem. Jednak tym razem wszystko się zmienia. Alessandra bliska jest spełnienia swoich najskrytszych pragnień. Czy chęć zgarnięcia korony tylko dla siebie, będzie silniejsza niż rodzące się pomiędzy Alessandrą, a Kalliasem uczucie?
Początek książki jest dość mocny. Historia zaczyna się w nietypowym momencie, a główna bohaterka zdradza nam co takiego uczyniła. I już wtedy wiedziałam, że będzie nieźle. Alessandra od wejścia dała się poznać, jako bezwzględna i pozbawiona głębszych uczuć kobieta. Ten wstep był inny, świeższy i na pewno zaskakujący. Bowiem od razu wiemy, że tym razem główna bohaterka nie będzie szarą myszką, gotową stanąć tam gdzie jej każą. To ona ustala zasady, by zdobyć to czego pragnie najbardziej. A pragnie władzy oraz wolności od swojej rodziny. To wszystko może zapewnić jej małżeństwo z Kalliasem.
I choć historia po tym, jak Lady Stathos trafia na dwór zyskuje na pewnej monotonności, to gdzieś pośród stron i opisanego życia na dworze czuć, że to nie wszystko co autorka ma czytelnikowi do zaoferowania. Wgłębiając się w tę historię czułam, że najlepsze jeszcze przede mną, że to co nadejdzie zmiecie mnie z nóg. I tak było!
Dążąc do poznania zakończenia, po drodze spotkałam wiele, cudownych postaci. Bohaterów, którzy zaskarbiali sobie sympatię Alessandry w prosty sposób. Dostrzegali ją. Nie wybrankę króla, nie zaledwie drugą córkę... Widzieli Alessandrę. I choć Król Cieni zaczął się od dziewczyny oddalać miała z kim spędzać czas i węszyć za informacjami, które pomogą jej w zdobyciu względów Kalliasa.
W tej książce intryga goni intrygę, spisek popycha spisek, a nieustające zamachy na życie królewskie nadają całej książce nieustającego napięcia. Pośród całego chaosu relacja pomiędzy Alessandrą i Kalliasem powoli się rozwija. Od zaintrygowania, przez obojetność, aż po rodzące się uczucie szczerej przyjaźni. Przyjaźni, która ma szansę na coś wiecej, gdy bohaterowie zdecydują się zaryzykować. Kallias musi podjąć decyzję, czy poczucie bliskości jest ważniejsze, niż nieśmiertelne życie, które wiedzie wśród swoich cieni. I o jeju! Jak bardzo mi się podobał rozwój tej, brzuliwej relacji. Z każdą stroną wyczekiwałam spotkań pomiędzy nimi, a wszystkie sytuacje, w których się znajdowali przyprawiały mnie o szybsze bicie serca. Dla takich bohaterów i takiej chemii pomiędzy nimi, warto sięgnąć po tę książkę! Ja jestem tym wszystkim oczarowana i ubolewam, że tym razem jest to powieść jednotomowa. Z chęcią poczytałabym więcej o tej dwójce.
Polecam, gorąco Wam "Cienie między nami" polecam!
Macie ochotę na historię zamkniętą w jednej książce? Historię o głębokim uczuciu, które rodzi się z wątpliwego sojuszu? Jeżeli tak, to zapraszam Was na kilka słów o "Cieniach między nami"!
Alessandra Stathos przybywa na królewski dwór w jednym celu. Pragnie zostać królową, ale żeby jej marzenie się spełniło musi uwieść Króla Cieni, a potem go zabić. Zadanie nie należy do...
2015-11-18
2015-02-01
Ta historia serio... wsysa! Przeczytałam ją "jednym tchem", nie mogąc się od niej oderwać zatraciłam się w świecie gdzie podróże w czasie są czymś normalnym dla obdarzonych i tajemniczym dla zwyczajnych. Fabuła bardzo dobra, bohaterowie nie są ani "płascy" ani jednakowi. Wypożyczając całą trylogię zmartwiłam się tym iż książki są dosyć grube i zbraknie mi czasu na przeczytanie... byłam w błędzie. Na "Czerwień Rubinu" poświęciłam dzień z krótkimi przerwami. Oby następne tomy były tak samo dobre albo jeszcze lepsze! POLECAM
Ta historia serio... wsysa! Przeczytałam ją "jednym tchem", nie mogąc się od niej oderwać zatraciłam się w świecie gdzie podróże w czasie są czymś normalnym dla obdarzonych i tajemniczym dla zwyczajnych. Fabuła bardzo dobra, bohaterowie nie są ani "płascy" ani jednakowi. Wypożyczając całą trylogię zmartwiłam się tym iż książki są dosyć grube i zbraknie mi czasu na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Macie ochotę na podróż pełną śmiechu, niebezpieczeństw i niesamowitych zwrotów akcji?
Jeśli tak to zapraszam Was do Wyraju!
Wszystko zaczyna się od pewnego, śmierdzącego demona... To właśnie wtedy, gdy Elgan spotyka Smęta, cała historia nabiera rozpędu. Wąpierz, ku własnemu zdumieniu postanawia pomóc Smętowi, któremu grozi demoniczny obłęd. W tym celu będzie musiał przemierzyć wiele kilometrów, by dotrzeć do lasu Czarnoboga. Bo to właśnie Czarnobóg jest ostatnią szansą na ratunek Smęta. I gdyby tego było mało, to do eskapady dołączy również Dorada. Piękna szamanka, która jak się okaże ma także własną misję do wykonania. Ale to nie koniec! Podczas podróży Elgan, Smęt, Dorada i pewien Mirosław będą musieli odkryć kto stoi za tajemniczymi porwaniami dzieci, zmierzyć się z niejednym niebezpieczeństwem i znaleźć odpowiedź na pytanie, co takiego zrobił Elgan, że został wąpierzem.
I tak właśnie zaczyna się cała zabawa! Nie będę ukrywać, że bawiłam się podczas tej lektury wyśmienicie. Już od pierwszych stron Kamila Szczubełek porwała mnie swoim pomysłem na całą historię. Tutaj wszystko dopięte jest na ostatni guzik, a całość okraszona została humorem, który idealnie wpisał się w mój czytelniczy gust. Bo co może być lepszego od marudnego Elgana, cichutkiego Smęta, rozgadanej Dorady i wkurzającego Mirosława za to, że po prostu jest i oddycha? Nic! Z tym, że ten ostatni tak działał na Elgana, nie na mnie! Bo Mirosława również polubiłam, chociażby za sam fakt, że wkurzał naszego, burkliwego wąpierza. Z taką ekipą można stawiać czoła wszystkim przeciwnościom losu!
Bardzo podobał mi się również pomysł na rozwinięcie tajemniczych porwań dzieci i połączenie tego z przeszłością Elgana, o której on sam nic nie wie. Której nie pamięta. Świetnie się bawiłam rozwiązując z nim te wszystkie zagadki, łącząc punkt po punkcie w celu odnaleznia prawdy. Prawdy, która okaże się zbyt bolesna, ale konieczna do tego, by iść dalej.
Wspomnieć też muszę o Itrisie. Ten to potrafi podnieść ciśnienie! Tak samo, jak Elgan mam ochotę ubić dziada, a co! Za wszystko co zrobił, w szczególności jednej osobie... Ale komu i co zrobił? Tego Wam już nie zdradzę, to musicie odkryć sami.
Bardzo się cieszę, że "Droga do Wyraju" trafiła w moje ręce, że mogłam wraz z bohaterami przeżywać te wszystkie niebezpieczeństwa i pośmiać się co niemiara. Jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko rozwiąże się w dalszych częściach. Czekam na nie z niecierpliwością! Droga Kamilo ta książka to czyste złoto!
Za możliwość przeczytania i objęcia "Drogi do Wyraju" patronatem bardzo dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc i Kamilii Szczubełek.
Macie ochotę na podróż pełną śmiechu, niebezpieczeństw i niesamowitych zwrotów akcji?
Jeśli tak to zapraszam Was do Wyraju!
Wszystko zaczyna się od pewnego, śmierdzącego demona... To właśnie wtedy, gdy Elgan spotyka Smęta, cała historia nabiera rozpędu. Wąpierz, ku własnemu zdumieniu postanawia pomóc Smętowi, któremu grozi demoniczny obłęd. W tym celu będzie musiał...
2017-03-02
"Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają."
Kontynuacja "Dworu cierni i róż", była przeze mnie bardzo wyczekiwaną książką. Kipiałam niecierpliwością, fascynacją i w końcu poznałam dalsze losy Feyry. Tym razem już nie jako śmiertelniczki, a nieśmiertelnej wojowniczki.
Po wszystkich cierpieniach jakich Feyra doznała zdawać, by się mogło, że teraz czeka ją długie i szczęśliwe życie. Jednak problemem zaczyna być fakt, że dziewczyna nie pragnie być księżniczką jak z bajki, ani maskotką Księcia Dworu Wiosny. I kiedy sprawy zaczynają się coraz bardziej komplikować, ktoś upomina się o spłatę swojego długu.
Skłamię jeśli napiszę, że książka mnie nie zachwyciła, była nudna i nieciekawa. Historia dalszych losów Feyry była zachwycająca, wciągająca i momentami zapierająca dech w piersi. Być może targają mną jeszcze duże emocje, bo dosłownie przed chwilą skończyłam czytać, ale tak - jestem zachwycona! Może nadużywam tego słowa, ale nie jestem w stanie tego inaczej określić. Sarah J. Maas jak zawsze sprawiła, że w mojej głowie zagościł mętlik, burza myśli i oczywiście wielkie wyczekiwanie na część trzecią.
Na duży plus zasługuje świat wykreowany przez Panią Maas... zresztą jak zawsze. Tym razem poznałam Dwór Nocy i jestem pod ogromnym wrażeniem jego złożoności. Dane mi było ujrzeć piękne Velaris z równie uroczymi mieszkańcami oraz śmiertelnie niebezpieczny i mroczny Dwór Koszmarów. Na chwilę zawitałam również na Dwór Lata, a przygoda jaką bohaterowie wówczas przeżyli jest nie do zapomnienia. Nie obyło się też bez wizyty u największego z wrogów, którego królestwo jest mocnym kontrastem dla kolorowego Velaris.
Jak zwykła autorka, bohaterowie zostali utrzymani na wysokim poziomie, a może i nawet wyższym niż w części poprzedniej. W tym tomie Feyra dojrzała i zyskała jeszcze więcej mojej sympatii. Niepowtarzalny Rhys, Książę Dworu Nocy pokazał kim jest naprawdę i myślę, że lepszego, męskiego bohatera w książkach Pani Maas nie znajdę. Pojawiły się również nowe postacie, które swoim oddaniem i lojalnością zaskarbiły sobie moje uznanie.
A zakończenie historii wbija w fotel... Długo się wzbraniałam przed skończeniem tej książki, ponieważ wiedziałam jak się skończy. Niestety, spojler objawił mi się niechcący i zanim się spostrzegłam wiedziałam co się stanie. Jednak to nie umniejszyło mi nerwów i zgrzytania zębami, gdy doczytywałam ostatnią stronę.
Chociaż "ochów" i "achów" nad tą pozycją z moich ust wyszło dużo, a w myślach zagnieździło się jeszcze więcej, książka posiada jeden, mały minus. W moim odczuciu sceny miłosne/łóżkowe zostały zaserwowane w nadmiarze i nazbyt szczegółowo, bowiem historia broni się swoją oryginalnością i pomysłowością bez takich momentów. Owszem romans pomiędzy bohaterami jest jednym z głównych wątków, ale można było pokazać to w bardziej subtelny sposób.
Pomimo małego minusa jest to książka godna polecenia. Moim zdaniem historia jest jeszcze lepsza niż w części pierwszej, bardziej dopracowana, złożona i po prostu ciekawsza. Więcej akcji i nieoczekiwanych jej zwrotów sprawiło, że teraz pozostaje czekać mi na kontynuację z bardzo dużym zniecierpliwieniem.
"Za tych, którzy spoglądają w gwiazdy i marzą, Rhys."
Polecam.
"Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają."
Kontynuacja "Dworu cierni i róż", była przeze mnie bardzo wyczekiwaną książką. Kipiałam niecierpliwością, fascynacją i w końcu poznałam dalsze losy Feyry. Tym razem już nie jako śmiertelniczki, a nieśmiertelnej wojowniczki.
Po wszystkich cierpieniach jakich Feyra doznała zdawać, by się mogło, że teraz czeka ją...
2017-08-05
2016-11-27
"Cały świat otrzymał wyraźny sygnał. Aelin stała się wojowniczką, walczącą zarówno magią, jak i mieczem. Co więcej, nie miała już ochoty się ukrywać."
Kolejna część i kolejne wgniecenie w fotel. Jestem po raz kolejny pozytywnie zaskoczona. Stało się to już normą, gdy sięgam po książki tej autorki. Z każdą kolejną częścią jest coraz lepiej. Wątki stają się nieprzewidywalne, a napięcie które temu towarzyszy rośnie i przestać nie zamierza.
Celaena Sardothien została wysłana do Wendlyn przez kapitana Królewskiej Gwardii. Chaol nie wiedział jednak, że to w Wendlyn, Celaena zmierzy się ze swoimi największymi tajemnicami. Jeśli uda jej się przejść wszystkie próby zwycięsko, stanie się największym zagrożeniem dla Adarlanu.
Muszę przyznać, że ta część jak dotąd zrobiła na mnie największe wrażenie. Nowe wątki, nowi bohaterowie i cała masa akcji sprawiły, że książkę czytałam z zapartym tchem. Moje nerwy były napięte jak postronki, gdy autorka raz za razem rzucała kłody pod nogi Celaenie, Chaolowi i Dorianowi. Za każdym razem bałam się, że teraz już się nie podniosą. A jednak. Za każdym razem podnosili się silniejsi.
Cieszę się, że do książki zawitali nowi bohaterowie. Najbardziej przypadli mi do gustu Rowan i Aedion. Choć przyznam, że z początku Rowan był postacią, która denerwowała mnie najbardziej. Starożytny wojownik, Fae bez serca i skrupułów. Jednak przewracając stronę za stroną przekonywałam się do niego coraz bardziej. Stał się bohaterem, bez którego moim zdaniem książka nie miałaby w sobie tego czegoś. Aedion z kolei był jedną, wielką zagadką, którą ciężko mi było rozwiązać. Jednak autorka szybko wyjawiła jego prawdziwe intencje i cóż ciężko, by było go nie polubić.
Krainy przedstawione przez Panią Maas,jak zwykle zachwycają swoją precyzją i oryginalnością. Przyszło mi się powtarzać, bo nic innego mi nie pozostaje jak rozwodzić się nad tym, że moja wyobraźnia została pobudzona do granic możliwości.
Skórozdziercy, wywerny, stwory stworzone przez Adarlan - te wszystkie postacie i stworzenia sprawiły, że chcę więcej. Więcej wymyślnych istot i niebezpieczeństw. Więcej świata, w którym przyszło żyć Celaenie Sardothien. Aelin Ashryver Galathynius.
Jak zawsze akcja została poprowadzona z różnych perspektyw. Ciekawym zabiegiem było oddanie głosu czarnemu charakterowi. W tą role wcieliła się Manon Czarnodzioba. Dzięki temu na całą historię można było spojrzeć nieco innym okiem. Można było zajrzeć w głąb wiedźmy bez serca, która z dnia na dzień stawała się kimś więcej niż tylko popychadłem swej Matrony.
Jestem bardzo ciekawa co Sarah J. Maas zostawiła na tomy kolejne. Każda część okazuje się być lepsza od swojej poprzedniczki. Jeśli będzie tak do końca, nie mam nic przeciwko temu, że moje nerwy szaleją, dłonie się pocą, a po skończonej lekturze rozszalałe myśli nie dają normalnie funkcjonować.
"Była władczynią silnego ludu oraz potężnego królestwa. Była dziedziczką popiołu i ognia. Nie miała zamiaru kłaniać się nikomu."
Polecam.
"Cały świat otrzymał wyraźny sygnał. Aelin stała się wojowniczką, walczącą zarówno magią, jak i mieczem. Co więcej, nie miała już ochoty się ukrywać."
Kolejna część i kolejne wgniecenie w fotel. Jestem po raz kolejny pozytywnie zaskoczona. Stało się to już normą, gdy sięgam po książki tej autorki. Z każdą kolejną częścią jest coraz lepiej. Wątki stają się nieprzewidywalne,...
"Zapisuję te słowa w stali, gdyż nie można ufać temu, co nie zostało wykute w metalu."
Po przeczytaniu pierwszej części, od razu musiałam zabrać się za kontynuację. Nie ma nic bardziej uzależniającego niż dobrze napisana książka.
Ostatni Imperator upadł. Lud odzyskał głos. Vin i Elden muszą zbudować swoje nowe królestwo. Niestety ze wszystkich stron Luthadel zostaje oblężone przez wrogie armie. Jedyna nadzieja tkwi w starym proroctwie dotyczącym Bohatera Wieków i Studni Wstąpienia. Ale nawet jeśli Bohater Wieków nadejdzie nie ma gwarancji, że mgły odejdą, a świat odzyska swój dawny blask.
Z początku bałam się, że ilość stron mnie przytłoczy, a motyw oblężenia miasta, który jest głównym wątkiem książki znudzi. Cudownie jest się mylić. I tym razem Brandon Sanderson sprawił, że nic więcej się nie liczyło jak tylko to czy Luthadel zwycięży.
Choć akcja książki rozkręca się tak naprawdę pod koniec, historia nie traci na tym swojej dynamiki, a wręcz ta powolność akcji sprawiła, że kartki przewracałam z zawrotną szybkością, ciekawa tego co będzie dalej. Cieszę się, że dane mi było dogłębnie zapoznać się z nową polityką Luthadel i tym jak miasto funkcjonuje po Upadku. Nigdy za specjalnie nie przepadałam za całą tą plątaniną, która bywa mocno skomplikowana. Ale tym razem wszystko mi odpowiadało.
Przyznam szczerze, że niektórych rozwiązań się nie spodziewałam. Cała ta sprawa ze Studnią Wstąpienia i Bohaterem Wieków była i nadal jest dla mnie zagadką. Mimo, że w jakimś stopniu zostało to wyjaśnione, wciąż jest wiele znaków zapytania.
Co do świata - muszę się powtórzyć. Jest to takie malutkie arcydzieło, które pobudza wyobraźnię do granic możliwości. Czerwone słońce, brązowe rośliny, wszechobecny popiół, złowrogie mgły. Powiem jedno: ja chcę więcej!
Cieszę się, że i tym razem mogłam poznawać historię z tak wielu perspektyw. Najwięcej w mych oczach zyskał Sazed. Wspaniały Opiekun, uczony i przyjaciel. Motyw z proroctwem, nad którym tak ciężko pracował był dla mnie największym zaskoczeniem. Nie tego się spodziewałam.
Nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę, że nie mogę się już doczekać ostatniej części trylogii. Tak wiele pytań pląta mi się po głowie, tak bardzo mnie ciągnie, aby poznać zakończenie. Ale tak bardzo ubolewam nad tym, że przyjdzie pożegnać mi się z tak fantastycznymi bohaterami, że jeszcze trochę poczekam i pocierpię.
Polecam.
"Zapisuję te słowa w stali, gdyż nie można ufać temu, co nie zostało wykute w metalu."
więcej Pokaż mimo toPo przeczytaniu pierwszej części, od razu musiałam zabrać się za kontynuację. Nie ma nic bardziej uzależniającego niż dobrze napisana książka.
Ostatni Imperator upadł. Lud odzyskał głos. Vin i Elden muszą zbudować swoje nowe królestwo. Niestety ze wszystkich stron Luthadel zostaje...