Marah Woolf urodziła się w 1971 roku w Saksonii-Anhalt, gdzie mieszka do dziś z mężem i trójką dzieci. Studiowała historię i politykę, a publikując swoją pierwszą powieść „MondSilberLicht” w 2011 roku spełniła wielkie marzenie. Jej książki są wydawane przez Dressler i Piper Verlag i sprzedały się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Zostały również przetłumaczone na kilka języków. Marah Woolf otrzymała pierwszą niezależną nagrodę autorską w 2013 roku, a czytelnicy największej niemieckiej społeczności książkowej Lovelybooks regularnie przyznają jej złotą lub srebrną nagrodę czytelników.http://marahwoolf.com
Nie ukrywam, że znając poprzednie książki autorki, miałam pewne oczekiwania i niestety trochę się rozczarowałam.
Przez większość książki mało się dzieje. Nie ratuje tego świat przedstawiony, ponieważ miejsce akcji to głównie zamknięta przestrzeń, która owszem posiada ciekawe elementy, ale to za mało. Podążając za główną bohaterką bardzo powoli odkrywamy nowe informacje, przy czym jej misja nie sprawia wrażenia, aż tak istotnej, jak powinna być.
Autorka skupia się na relacjach, komu można ufać, a komu lepiej nie itp. Niestety nie było to wciągające, raczej bardzo przewidywalne. Dodatkowo postaciom w moim odczuciu brakowało charyzmy. Główna tajemnica okazała się bardzo dobra, choć domyśliłam się tego rozwiązania wcześniej.
Cały emocjonalny i dynamiczny ładunek spadł na ostatni akt powieści i tak naprawdę to oraz ciekawe ujęcie tematu czarownic, wiccan i strzyg uratowało tę książkę. Zakończenie sprawiło również, że jestem zainteresowana kontynuacją. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie równiejszy i nastawiony na akcję.
Valea cudem przeżyła atak na swoją rodzinę. Jej dziadek umieścił ją wśród ludzi, chociaż jest wiccanką. Dziewczyna jednak cały czas marzyła o tym, by powrócić do swojej magicznej ojczyzny Ardealu. W końcu jednak arcykapłan zgadza się na jej powrót do ojczyzny, jak się okazuje tylko dlatego, że jest mu potrzebna. Valea zostaje wplątana w wielowiekowe intrygi, odkryje tajemnice, które były przed nią skrzętnie ukryte, a także dowie się jaka jest jej rola w świecie. Wszystko to nie będzie takie proste jak się wydaje, bo w tle rozpoczyna się kolejna wojna między wiccanami, strzygami i czarownicami. Dawno niewidziana królowa tych ostatnich, teraz wraca i sądząc po znakach ma plan, by odebrać całą magię jaka pozostała na świecie. Czy jej się to uda, a może Valea i jej nowo pozyskani przyjaciele udaremnią jej te plany?
Marah Woolf potrafi porwać człowieka w swoje opowieści. Już kolejny raz czytam powieść fantasy spod jej pióra i kolejny raz nie potrafię się oderwać. „Znak i omen” rozpoczynają serię Wiccańskie kredo, a ja mam szczerą nadzieję, że ona mnie nie zawiedzie. Historia Valei jest ciekawa, a niesnaski między trzema magicznymi rodzajami postaci tylko podkręcają emocje. Do tego czytając nie możemy się spodziewać co będzie działo się dalej, bo autorka umiejętnie tworzy plot twisty, wplatając w to politykę i odrobinę romansu 😉 Niecierpliwie będę czekała na kolejne tłumaczenia tej serii, wierząc, że będzie ona trzymała w napięciu tak samo jak ten tom.