-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2024-04-27
2024-04-20
2024-01-24
2024-02-21
2024-02-25
2023-12-08
2023-11-12
2023-10-22
2023-10-10
2023-06-25
2023-05-24
2023-05-12
2023-03-16
2023-04-03
2023-03-27
2023-03-25
2023-03-13
2023-02-17
Wyobraźcie sobie, że któregoś dnia postanawiacie odmienić swoje życie o 180 stopni — rzucacie dotychczasowe dobrze płatne stanowisko, by spełnić się w zawodzie marzeń. W tym samym momencie dostajecie kilka kopniaków od życia na raz, ostatecznie kończąc w kawalerce po przyjaciółce. Taki los spotyka Rosie Graham, która — na domiar złego przy twórczej suszy — została wykopana z mieszkania przez zawalony sufit. Przyjdzie jej żyć pod jednym dachem z Lucasem, kuzynem wspomnianej wcześniej przyjaciółki... i jednocześnie skrytym obiektem westchnień Rosie.
"The American Roomate Experiment" to poniekąd kontynuacja poprzedniej książki Eleny Armas; zamiast jednak śledzić losy Liny i Aarona (który swoje szczęśliwe zakończenie już odnaleźli), autorka skupia się na Rosie, którą mogliśmy wcześniej przelotnie poznać. Zmiana protagonistów zdecydowanie wyszła na plus — Rosie to przesympatyczna dziewczyna, która podjęła ogromne ryzyko na drodze ku pisarskiej karierze. Fakt, że jej początki nie są idealne (nie licząc mniejszych lub większych popełnionych błędów) sprawiają, że jako postać jest ludzka. Myślę, że wielu z nas znajdzie cząstkę siebie w relacjach Rosie z rodziną, chociażby przez wzgląd na tajemnice chowane w obawie przed zawodem.
Ponieważ mamy do czynienia z romansem, pierwsze skrzypce gra relacja między Rosie a Lucasem, jej niezapowiedzianym współlokatorem. Lucasa pokochałam w sumie od pierwszych stron — ze swoim ciepłym uśmiechem i lekkim podejściem do życia (przy wyłączeniu osobistych kart, które odkrywa z czasem przed Rosie) stanowi przeciwieństwo Aarona. To z kolei sprawiło, że czekałam na dalszy ciąg wydarzeń w kawalerce, która stanowi miejsce akcji paru pobocznych wydarzeń.
Podczas lektury zgrzytały mi jedynie dwie rzeczy, przy czym pierwszą jest ilość Liny i Aarona. Jakkolwiek miły nie byłby powrót tych postaci, wolałabym, żeby miały troszeczkę mniejszy wpływ na Rosie i Lucasa. :D Drugą wadą były w moim odczuciu sceny fizyczności; może to po prostu kwestia osobistych preferencji, ale już przy "The Spanish Love Deception" kręciłam lekko nosem na tego typu fragmentach.
Myślę jednak, że "The American Roomate Experiment" to świetna romantyczna odskocznia, bijąca pierwowzór na głowę. Brak tu zaskakujących zwrotów akcji — zamiast tego mamy lekką i uroczą powieść, po którą warto sięgnąć na zbliżające się cieplejsze dni. 🌸
Wyobraźcie sobie, że któregoś dnia postanawiacie odmienić swoje życie o 180 stopni — rzucacie dotychczasowe dobrze płatne stanowisko, by spełnić się w zawodzie marzeń. W tym samym momencie dostajecie kilka kopniaków od życia na raz, ostatecznie kończąc w kawalerce po przyjaciółce. Taki los spotyka Rosie Graham, która — na domiar złego przy twórczej suszy — została wykopana...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-29
Jednym z największych fenomenów popularnej kultury w 2022 roku okazał się "Heartstopper": seria komiksów, która doczekała się wyjątkowo udanej ekranizacji. Sukces historii o Nicku i Charliem zaskutkował m.in. wydaniem na polskim rynku kolejnych książek z uniwersum autorstwa Oseman. "Solitaire", napisane przez osobę autorską w wielu zaledwie 17-tu lat, jest opowieścią o Tori Spring — starszej siostrze Charliego, którą możemy kojarzyć z błyskotliwych wstawek, popijania lemoniady oraz wielkiej miłości, jaką darzy brata.
Na wstępie chcę zauważyć, że kreacja Tori jako osoby cierpiącej na niezdiagnozowaną depresję szczególnie mnie poruszyła. W wielu aspektach książki widziałam, w mniejszym lub większym stopniu, własne przeżycia — Tori jako starsza siostra niesie ciężar zarówno rodziny, jak i własny, którego nie do końca rozumie. Wielu zarzuca Oseman, że główna bohaterka jest opryskliwa i nie daje się lubić; tymczasem w moim odczuciu, Tori po prostu nie potrafi zachować się inaczej w obliczu tego, przez co przechodzi we własnej głowie. Została przedstawiona realistycznie.
Spodobała mi się także relacja Tori i Michaela, a zwłaszcza fakt, że nie są tutaj by naprawić siebie nawzajem — miłość nie rozwiąże ich problemów, ale wciąż mogą być dla siebie światełkiem w tunelu. Aż na myśl przychodzi piosenka "Zanim pójdę" od Happysad.
Niestety, jeżeli chodzi o całokształt, największą wadą jest brak dopasowania do pozostałych książek (a przynajmniej tych, z którymi zdążyłam się zapoznać). "Solitaire", z tego co mi wiadomo, jest debiutem Oseman, napisanym na długo przed powstaniem uniwersum Heartstoppera. Książka została przeredagowana pod kolejne tomy komiksów i nowelek, jednak mimo wszystko — mam wrażenie, że ta przepaść wciąż gdzieś tam jest; mam także swoje podejrzenia co do scen, które zostały dodane (i tym samym mają inny vibe niż reszta powieści).
Niemniej jednak "Solitaire" uważam za ważną historię. Perspektywa Tori rzuca nowe światło na świat przedstawiony i z pewnością przeczytałabym kolejny tom o jej losach.
Jednym z największych fenomenów popularnej kultury w 2022 roku okazał się "Heartstopper": seria komiksów, która doczekała się wyjątkowo udanej ekranizacji. Sukces historii o Nicku i Charliem zaskutkował m.in. wydaniem na polskim rynku kolejnych książek z uniwersum autorstwa Oseman. "Solitaire", napisane przez osobę autorską w wielu zaledwie 17-tu lat, jest opowieścią o Tori...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tytułowa bohaterka, Miranda, w wieku 10 lat zakochuje się w Turnerze — starszym bracie swojej najlepszej przyjaciółki. Sam Turner ma w prologu lat 19 i z zachowania faktycznie jest takim typowym starszym bratem Waszej znajomej osoby, który zawsze powie cześć i będzie dla Was milszy niż faktyczne rodzeństwo. Niemniej jednak Miranda zakochuje się w nim tak bardzo, że postanawia zabrać się za pisanie dzienników. Jej pierwszy wpis głosi: "Dziś się zakochałam".
Kolejna dekada mija Mirandzie na codziennym tworzeniu wpisów, w każdym podkreślając swoje niegasnące uczucia z dzieciństwa. Turner w międzyczasie zdążył ożenić się, zyskać przyprawione rogi i zostać wdowcem po kobiecie, która zabiła w nim wszelkie dobro. Tutaj zaczyna się właściwa akcja książki, podczas której Miranda usiłuje "naprawić" Turnera; on sam zaś nie jest do końca pewien, jakimi uczuciami darzy naszą protagonistkę. Jednego dnia widzi w niej przybraną siostrę, a następnego zaczyna jej pożądać.
And the plot thickens...
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że do książki podeszłam tak naprawdę w ciemno: nie znałam twórczości tej autorki i tak naprawdę nie wiedziałam nawet, czego mam się po fabule spodziewać. Zabrzmi to w tym momencie źle, ale nie miałam przysłowiowych oczekiwań, samą Quinn kojarzyłam jedynie z serii Bridgetonów — i sądząc po recenzjach z Goodreads, wyszło mi to na dobre. Początkowe rozdziały nieco mi się dłużyły, bynajmniej nie z winy stylu pisania — książka jest napisana w taki sposób, że naprawdę przyjemnie się przez nią brnie mimo "nowinek" w słownictwie (najwyraźniej typowych dla twórczości Quinn). Większy dyskomfort sprawiała mi różnica wieku między głównymi bohaterami oraz fakt, że miłość Mirandy to tak naprawdę "childhood crush", którego życie nigdy nie miało szansy zweryfikować.
Kiedy już przebrnęłam przez niezręczny etap spotkania po latach i pierwszego "kim onx dla mnie jest?", zaczęłam naprawdę czerpać radość z lektury; do tego stopnia, że ta różnica 20/29 lat gdzieś mi się zaczęła zacierać. Między Mirandą a Turnerem dochodzi do ciekawego banteru oraz uroczych sytuacji, które pozwalają czytelnikowi dostrzec iskrę w ich relacji. Jednocześnie przez cały ten czas chodzi za nimi widmo w postaci Olivii (najlepsza przyjaciółka in question) oraz reszty rodziny naciskającej na braterski stosunek Turnera wobec Mirandy.
Czar pryska mniej-więcej w momencie padnięcia pierwszej poważnej deklaracji. Od tego momentu fabuła niemiłosiernie przyspiesza, oferując przeskoki w czasie, które poniekąd tworzą dziury w zrozumieniu relacji. Oprócz tego zarówno Miranda, jak i Turner — w większości Turner — popełniają decyzje, przez które nie potrafiłam im kibicować. Nie ma ani jednej chwili wytchnienia od dram, problemów i fochów, nierzadko możliwych do rozwiązania przez rozmowę, do której nigdy nie dochodzi.
Jednocześnie ponieważ nie miałam żadnych oczekiwań względem romansu czy fabuły, przez całą resztę lektury dobrze się bawiłam — śmiałam się trochę z absurdu niektórych sytuacji w ostatniej 1/3 historii, a samo zakończenie (dość przewidywalne) przyjęłam z przymrużeniem oka. Powtórzę się w tym momencie, ale styl pisania autorki odwalił tutaj kawał dobrej roboty. Dzięki temu opowieść o Mirandzie stanowi naprawdę przyjemny kawałek literatury, niekoniecznie ambitny, ale — jeżeli potraktowany z odpowiednią dozą dystansu — przynoszący rozrywkę.
Przyczepię się tylko jeszcze do tytułowych pamiętników — ich praktycznie w ogóle nie doświadczamy. Ograniczają się one do wstawek na koniec każdego rozdziału, nie stanowiąc jednak żadnego ważniejszego punktu fabularnego.
Tytułowa bohaterka, Miranda, w wieku 10 lat zakochuje się w Turnerze — starszym bracie swojej najlepszej przyjaciółki. Sam Turner ma w prologu lat 19 i z zachowania faktycznie jest takim typowym starszym bratem Waszej znajomej osoby, który zawsze powie cześć i będzie dla Was milszy niż faktyczne rodzeństwo. Niemniej jednak Miranda zakochuje się w nim tak bardzo, że...
więcej Pokaż mimo to