Puck me up Ludka Skrzydlewska 7,8
ocenił(a) na 71 tydz. temu Choć podczas jesieni ciągnie mnie do nieco mroczniejszych tytułowy, nie mogłam oprzeć się książce Ludki Skrzydlewskiej. Poznałam jej pióro w minione wakacje, przy okazji „Gbura w raju” i bardzo polubiłam.
Tym razem wybór padł na „Puck me up”, czyli historię miłosną ze sportem w tle.
Hazel Woods to ghostwriterka, piszącą książki w imieniu celebrytów. Jest świetna w tym, co robi, biografie, które wyszły spod jej ręki, trafiają na listy bestsellerów.
Niestety w życiu prywatnym radzi sobie nieco gorzej. Jest zakompleksiona, właśnie uciekła z toksycznego związku, a na domiar złego, w klitce, którą wynajmuje, awarii uległo ogrzewanie.
Mikko, jej kolejny klient, to wielki, zabójczo przystojny, fiński hokeista. W dniu, w którym się poznają, nie robi na niej najlepszego wrażenia. Jest gburowaty, nieuprzejmy i małomówny.
Pomimo różnic, oboje zmuszeni są do ścisłej współpracy celem napisania książki. Z czasem znajomość ta podążać w zupełnie niespodziewanym kierunku. Po przyłapaniu przez paparazzich zmuszeni są do udawania związku, aby chronić przyszłość powstającego dzieła.
Nie może przecież wyjść na jaw, że książka nie została napisana przez gwiazdę hokeja!
Po pierwszym rozdziale obawiałam się, że może to nie jest najlepszy moment dla mnie na czytanie kolejnego romansu. Miałam poczucie, że nieco przesyciłam się nimi w tym roku. Obawa jednak szybko zniknęła, gdyż nie wiedzieć kiedy wciągnęłam się w historię bez reszty. To chyba magia pióra autorki.
Główna bohaterka - Hazel Woods, to kobieta z krwi i kości. Łatwo utożsamić się z nią, z jej problemami i kompleksami. Każda z nas przecież mierzy się z nimi na co dzień.
Mikko (którego nazwiska do tej pory nie jestem w stanie zapamiętać) to może nie tyle realny facet, którego każda z nas spotkała na swojej drodze, o ile wyobrażenie ideału (poniekąd). Ma w sobie mnóstwo cech wymarzonego partnera. Jest nieziemsko przystojny, bezgranicznie zakochany, opiekuńczy, hojny i rozpieszczający swoją ukochaną. Nie podobało mi się jedynie, że bywał dość władczy wobec swojej wybranki.
Fabuła rozwijała się w odpowiednim tempie. Nie było momentów nudy. Dodatkowym walorem było wykorzystanie przez autorkę motywu fake dating, który bardzo lubię. Myślę, że choć jest dość popularny, należy do klasycznych wręcz w tym gatunku.
Choć całość była dość przewidywalna i zawierała w sobie sporo popularnych ostatnio motywów: hokej, pisarka, nie zmienia to jednak faktu, że to kawał dobrego romansu. Jeśli zatem lubicie tego typu książki, szczerze polecam. Bawiłam się przy niej naprawdę dobrze.