-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-03-31
2023-12-03
2022-07-23
2014
2014
2014
2013
2013
2013
2013
2014
2012
2012
2014
Beatrice "Tris" Prior z powodzeniem udaje się ukończyć trening Nieustraszonych - co najlepsze, zajmuje pierwsze miejsce w rankingu i nie musi się martwić o zostanie Bezfrakcyjną. Niestety, nie wszystko układa się tak jak powinno - w dniu ukończenia szkolenia, przywódczyni Erudycji aktywuje symulację, która sprawia, że duża część Nieustraszonych staje się jej marionetkami. W rezultacie Altruizm w prawie całości zostaje wyniszczony, a rodzice głównej bohaterki giną w jej obronie. Tris musi uciekać wraz z garstką ocalałych - w tym z Tobiasem, jej dawnym instruktorem i obecnym ukochanym.
Według mnie, trylogia nie miała dobrego startu - początek przypominający kopię "Igrzysk Śmierci", bohaterowie, których nie żywiłam praktycznie żadnymi uczuciami oraz sama narratorka podchodząca pod postać Mary Sue uczyniły z "Niezgodnej" przeciętną książkę. Mimo to, sądziłam, że drugi tom cyklu będzie lepszy od poprzedniego.
Nieco lepiej jest pod względem fabuły - o ile pierwsza część skupiała się głównie na przygotowaniach Beatrice do zostania Nieustraszoną, tak tu dostaniemy więcej akcji oraz rzeczywistą walkę o wolność. O ile wcześniej mieliśmy szansę poznawać jedynie frakcje, do których należała narratorka, tak teraz zagłębimy się w pozostałe ugrupowania. Pod tym względem "Zbuntowana" jest interesująca...niestety, nie jest aż tak "idealnie". Jak wiadomo, główna para cyklu zdążyła już się w sobie zakochać - dlatego też w prawie każdym rozdziale znajduje się przynajmniej jedna, króciutka scena z ich udziałem.
Co gorsza - w ciągu zaledwie jednego tomu zdążyli wielokrotnie ukazać ten sam schemat. Mam tu na myśli błędne koło, gdzie przez jakiś czas są szczęśliwi, ale nagle pojawia się jakiś konflikt. Mimo wszystko zostaje on dość szybko zażegnany, a całość wraca do punktu wyjścia, czyli uroczych do bólu scenek. Wciąż jestem zdania, że autorka zbyt szybko rozwinęła ich uczucie - na dodatek akcentuje je tak mocno, że nie jestem w stanie im kibicować. Nie ma też co martwić się o Tris w tym tomie, ponieważ Tobias oczywiście przyjdzie jej po jakimś czasie na ratunek.
Co jeszcze jest minusem? Brak emocji - nie chodzi mi tu o styl pisania (wciąż czyta się w miarę szybko i przyjemnie), tylko ich brak w danych scenach. W tym tomie ginie bardzo dużo bohaterów - Roth nie pozwoliła nam się z ich dużą częścią bliżej zapoznać lub wprowadziła ich tylko po to, by umarli. To sprawia, że takie zgony nie robią żadnego wrażenia na czytelniku. Po prostu pojawiają się, by "urozmaicić" fabułę.
Moje zdanie o Tris ani trochę się nie zmieniło - wciąż uważam ją za wyidealizowaną Mary Sue, której nie potrafiłam współczuć nawet w ciężkich dla niej chwilach. Tobias z kolei coraz bardziej mnie irytuje. Wciąż nie ma żadnej wyróżniającej się cechy poza nadopiekuńczością wobec głównej bohaterki - jego "wielkiej miłości", którą zna od kilku tygodni. Czy tylko dla mnie taki schemat wydaje się z lekka żałosny? Uważam, że prawdziwa romantyczna relacja powinna rozwijać się powoli, być nieco delikatniej akcentowana (zwłaszcza w powieści, gdzie fabuła nastawiona jest na akcję), mieć podłoże inne, niż "ładny wygląd/umiejętności"...Szkoda, że autorki popularnych serii w większości decydują się na typowe schematy, które psują przyjemność z czytania.
"Zbuntowana" zawiera w sobie więcej akcji, niż "Niezgodna", co jest plusem i pozwala mi nieco zawyżyć ocenę. Mimo wszystko, wciąż nie jest to coś, co mogłabym z czystym sercem polecić.
Beatrice "Tris" Prior z powodzeniem udaje się ukończyć trening Nieustraszonych - co najlepsze, zajmuje pierwsze miejsce w rankingu i nie musi się martwić o zostanie Bezfrakcyjną. Niestety, nie wszystko układa się tak jak powinno - w dniu ukończenia szkolenia, przywódczyni Erudycji aktywuje symulację, która sprawia, że duża część Nieustraszonych staje się jej marionetkami. W...
więcej mniej Pokaż mimo to2015
2016
2020
2022-02-18
2022-04-06
Przed rozpoczęciem lektury, o "Niezgodnej" słyszałam wiele dobrego - m.in. miała to być książka lepsza nawet od uwielbianej przeze mnie trylogii "Igrzysk Śmierci". I mimo że na początku nie chciałam w to za bardzo wierzyć, zdecydowałam się po nią sięgnąć. Na starcie napiszę: nie jest źle, ale też nie znajdziemy tu niczego specjalnego.
Przenosimy się do dystopicznej przyszłości - społeczeństwo zostaje podzielone na pięć różniących się od siebie frakcji. Są to Altruizm, Nieustraszoność, Erudycja, Prawość i Serdeczność. Co roku, szesnastolatkowie muszą przejść przez test ustalający, do którego zgrupowania powinni przynależeć, a następnie sami decydują, gdzie chcą spędzić resztę życia. Tym razem wśród tych nastolatków znajduje się Beatrice Prior - dziewczyna, która do tej pory prowadziła monotonne życie Altruistki. Testy przynależności wykazują, że jest ona Niezgodna - posiada cechy kilku frakcji. Zmuszona utrzymywać ten fakt w tajemnicy, Tris decyduje się przyłączyć do Nieustraszonych.
Na pierwszy rzut oka, opis fabuły sprawia pozytywne wrażenie - dystopia wydaje się być jedynym punktem łączącym z "Igrzyskami Śmierci", dzięki czemu całość wypada oryginalnie. W praktyce, niestety, nie jest już tak idealnie. Podczas lektury - przynajmniej w pierwszych rozdziałach - odnosiłam wrażenie, że niektóre elementy zostały skopiowane z uniwersum utworzonego przez Suzanne Collins i lekko przerobione. Frakcje są odpowiednikiem dwunastu dystryktów, rytuał wyboru rzuca na myśl wyłanianie trybutów, zaś sama konkurencja o miejsce w Nieustraszonych jest łagodniejszą wersją rozgrywek na arenie igrzysk. Mimo wszystko, kiedy przymykam na to oko, akcja wciąż trzyma poziom. Są momenty zaskoczenia, nie ma taryf ulgowych (nie licząc kilku wyjątków...) - pod tym względem nie mam już nic do zarzucenia.
Styl pisania jest dość prosty. Po raz kolejny spotykamy się z pierwszoosobową narracją w czasie teraźniejszym - widać, że "Niezgodna" jest jedną z pierwszych książek Roth i potrzebuje jeszcze trochę czasu, by się wyrobić. Ogółem jednak nie jest źle. Rozdziały są dość krótkie, dzięki czemu czyta się szybko i bez większych problemów.
Przechodząc do głównej bohaterki - odnoszę wrażenie, że autorka zamierzała utworzyć postać na miarę Katniss Everdeen, ale w drodze do celu popełniła kilka "błędów". To daje nam nikogo innego jak Mary Sue - bo nie da się ukryć, że Tris jest praktycznie postacią idealną. Wychowywała się całe życie w Altruizmie i jest z lekka nieśmiała, ale to jej nie przeszkadza w momentach nagłej odwagi i rzucaniu docinek. Jest bystra, zaczyna jako ktoś słaby, ale i tak w ostateczności zajmuje pierwsze miejsce na liście. Wygłasza komentarze, że jest przeciętna, ale przecież główna męska postać i tak się nią romantycznie zainteresuje (dobrze, że nie ma trzeciej osoby do kompletu...). Początkowo żywiłam pewne nadzieje wobec Tris, niestety - stało się, co się stało.
Jej związek z Cztery także był dość przewidywalny - byłabym w stanie ich relację polubić, gdyby rozwijała się stopniowo i właściwie zaczęła chociażby w samym finale, który idealnie by do tego pasował (kto czytał, ten domyśli się, jaką scenę mam na myśli). Niestety autorka musiała ten wątek rozpocząć jeszcze podczas treningów...Sam Cztery wydaje mi się trochę nijaki. Poza byciem "tym najsilniejszym Nieustraszonym-instruktorem" i pewną tajemnicą z nim związaną niczym się nie wykazał. Liczę na to, że w kolejnych częściach to się zmieni.
Trylogia "Niezgodnej" zaczęła się - według mnie - dość przeciętnie. Fabuła zawyża ocenę, psutą przez bardzo widoczne przerabianie wątków z "Igrzysk..." oraz mało wyraziste postaci (z czego jedna jest Mary Sue). Niemniej jednak sięgnę po drugi tom - w nadziei, że będzie już tylko lepiej.
Przed rozpoczęciem lektury, o "Niezgodnej" słyszałam wiele dobrego - m.in. miała to być książka lepsza nawet od uwielbianej przeze mnie trylogii "Igrzysk Śmierci". I mimo że na początku nie chciałam w to za bardzo wierzyć, zdecydowałam się po nią sięgnąć. Na starcie napiszę: nie jest źle, ale też nie znajdziemy tu niczego specjalnego.
więcej Pokaż mimo toPrzenosimy się do dystopicznej...