-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
"Jak powietrze" urzekło mnie swoim niepowtarzalnym urokiem. Widać, że autorka wszystko przemyślała, włącznie ze sposobem narracji, który wielu scenom dodaje specyficznej magii. Gdy bohaterowie siedzieli z telefonami w dłoniach, zastanawiając się nad reakcją drugiej osoby, sama byłam ciekawa, jaką odpowiedź zaraz przeczytam lub też do czego zaraz doprowadzą ich emocje. Pojawiły się nawet momenty, w których mówiłam do siebie cicho: "No dalej, powiedz jej prawdę" i siostra pytała mnie, z kim rozmawiam, po czym śmiała się na widok książki w rękach.
Mogę jedynie powiedzieć "oby tak dalej!" i życzyć Agacie Czykierdzie-Grabowskiej wydania kolejnych powieści. "Jak powietrze" zdecydowanie zasługuje na uwagę polskich czytelników - nie tylko ze względu na narodowość autorki i liczne rekomendacje, ale przede wszystkim dlatego, że porusza wiele tematów, które większość powieści New Adult pomija lub też niewystarczająco zgłębia.
Pełna recenzja tutaj: http://www.ksiazkowe.pl/2016/07/jak-powietrze.html
"Jak powietrze" urzekło mnie swoim niepowtarzalnym urokiem. Widać, że autorka wszystko przemyślała, włącznie ze sposobem narracji, który wielu scenom dodaje specyficznej magii. Gdy bohaterowie siedzieli z telefonami w dłoniach, zastanawiając się nad reakcją drugiej osoby, sama byłam ciekawa, jaką odpowiedź zaraz przeczytam lub też do czego zaraz doprowadzą ich emocje....
więcej mniej Pokaż mimo to
Każdy z nas przechodził w życiu etap zwątpienia w sens tego, co dzieje się wokół. Nie tylko w pracę i własne pragnienia, ale również, a może nawet przede wszystkim, w miłość. Colleen Hoover odnosi się właśnie do tego uczucia - miłości ze skazą. Miłości brzydkiej. Miłości, która nie powinna w ogóle zaistnieć i którą nie powinno się nikogo obdarowywać. "Ugly Love" - brzydka miłość, która po bliższym zapoznaniu wydaje się jedną z piękniejszych.
Kiedy Tate spotyka na swojej drodze Milesa, nic nie zapowiada się na to, by między tą dwójką miał kiedykolwiek wystąpić jakikolwiek romans. Różnią się jak woda i ogień, a i pierwsze spotkanie nie jest tym wymarzonym. Jednak nie przeszkadza to narastającemu napięciu i wyraźnie wyczuwalnej chemii. Gdy w końcu obydwoje odkrywają karty, zawierają układ. Zero uczuć, dużo seksu. I dopóki żadne z nich nie złamie dwóch zasad Milesa, dopóty obowiązuje ich umowa.
1. Nie pytaj o przeszłość.
2. Nie oczekuj przyszłości.
Czy skażona miłość może okazać się czymś pięknym? Czy ciała i dusze mogą zapłonąć od czegoś więcej niż czysta żądza?
Gdy po raz pierwszy zabierałam się za "Ugly Love" w oryginale w wakacje 2015, nie sądziłam, że kompletnie mnie pochłonie. Wiedziałam, że Colleen Hoover stworzyła coś fantastycznego, jednak nie byłam przygotowana na taką historię. Oczekiwałam erotyka w wydaniu młodzieżowym. Nie dajcie się zmylić - dostałam go. I to w pakiecie z feerią emocji, morzem łez i wzruszeń oraz przepiękną, choć skażoną, miłością. Przez całe wakacje nie udało mi się przeczytać żadnej książki, która tak by mnie poruszyła i zarazem rozbroiła emocjonalnie jak "Ugly Love" - po moim oryginalnym egzemplarzu książki widać troszeczkę, jak ją przeżywałam. W końcu niemal dosłownie tonęłam we łzach.
"Wszystko, co mówi Miles, wywołuje mój ból. Chyba ze względu na to, jak wspaniałe chwile przeżyliśmy razem, a także to, że moim zdaniem wszelkie złe chwile z łatwością by przeminęły, gdyby tylko chciał."
Hoover po prostu totalnie rozbraja. Już sam początek znajomości Milesa i Tate zapowiada przejażdżkę pełną mocnych wrażeń. Z każdą kolejną stroną czuć to niesamowite napięcie seksualne, dosłownie namacalną chemię, której nie sposób się oprzeć nawet jako osoba trzecia. Jestem pewna, że każda czytelniczka zapragnie zamienić się z Tate miejscami, byleby tylko doświadczyć namiętności z rąk Milesa. Tylko jest haczyk - pamiętajcie o dwóch zasadach podanych powyżej. I o tym, że Miles się nie zakochuje.
Książka przez wielu fanów porównywana jest do "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Mogę Was jednak zapewnić, że różnic jest niesamowicie wiele. Będę miała dla Was specjalny wpis na ten temat, ale już teraz mogę nakreślić, że jedynym, co łączy obie powieści, jest duża ilość seksu oraz fakt, że główny bohater twierdzi, że nie uprawia miłości, tylko się pieprzy. Grey po prostu dosadniej to określa, ale myśl jest podobna.
Nie ma tematyki BDSM, nie ma uległej bohaterki. Jest za to zakochana kobieta, której na pewno nikt nie uzna za bierną w związku, oraz mężczyzna z przeszłością, od której nie może się uwolnić.
"– Każ mi wyjść – prosi. Czuję na szyi jego ciepły oddech. – Nie potrzebujesz tego. – Pokrywa pocałunkami moją szyję i przerywa tylko po to, by powiedzieć: – Po prostu nie mogę przestać cię pragnąć. Każ mi wyjść, a wyjdę. Nie mówię mu tego. Kręcę głową. – Nie mogę."
Mimo dużej ilości scen łóżkowych nie ma mowy, by "Ugly Love" nazwać erotykiem. Teaser zapowiadanego filmu (tak, tak, BĘDZIE EKRANIZACJA!) wyraźnie podkreśla ten wątek, ale moim zdaniem dość mocno krzywdzi fabułę i całe piękno historii, w której seks to tylko jeden z elementów. Powieść zdecydowanie należy do nurtu New Adult, z tym, że zawiera znacznie więcej emocji niż wiele obecnych na rynku pozycji. Dramaty nie są naciągane, uczucia wylewają się ze stron, a miłość ze skazą ukazana jest jako coś przepięknego.
Warto też podkreślić, że punkty widzenia głównych bohaterów przeplatają się ze sobą. Raz widzimy teraźniejszość oczami Tate, a kiedy indziej przeszłość od strony Milesa. Dzięki temu mamy wgląd w wydarzenia, które uczyniły chłopaka takim, jakiego poznała Tate. Nie spotkałam się jeszcze z takim zagraniem i między innymi dlatego ta książka mnie uwiodła. Widać, że profil psychologiczny Milesa został szczegółowo przemyślany i autorka nie potraktowała go na zasadzie "odwalenia" roboty.
"Miłość nie zawsze jest piękna, Tate. Czasami przez lata masz nadzieję, że okaże się czymś innym. Czymś lepszym. A potem, zanim się spostrzeżesz, wracasz do punktu wyjścia i zostajesz z niczym."
Ponadto wiem, że wiele osób krytykuje polską okładkę. Powiedziałabym Wam, dlaczego oryginalna również nie jest najlepsza, ale z pewnością zaspoilerowałoby to wydarzenia, więc wybaczcie, ale nic nie zdradzę. Przyznam jedynie, że sama z początku byłam rozczarowana naszą polską wersją, jednak dziś stwierdzam, że nie jest tak źle. Pewnie, napis razi w oczy na takim tle, ale jest ta tajemnicza atmosfera, a to najważniejsze.
Wątpię, że ktokolwiek ma w tej chwili wątpliwości, czy warto sięgnąć po "Ugly Love", gdy tylko ukaże się na polskim rynku 13 kwietnia. Moim zdaniem to jedna z najlepszych powieści Hoover - nie tylko pod kątem fabuły i pomysłu na bohaterów, ale również zawartych emocji.
Każdy z nas przechodził w życiu etap zwątpienia w sens tego, co dzieje się wokół. Nie tylko w pracę i własne pragnienia, ale również, a może nawet przede wszystkim, w miłość. Colleen Hoover odnosi się właśnie do tego uczucia - miłości ze skazą. Miłości brzydkiej. Miłości, która nie powinna w ogóle zaistnieć i którą nie powinno się nikogo obdarowywać. "Ugly Love" -...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pokochałam tę historię za Beau, który był niesamowicie uroczy i byłam zafascynowana jego zachowaniem wobec Kate. Już na początku powieści mnie uwiódł i żałowałam, że wyjechał. Podobnie było, gdy w życiu dziewczyny pojawił się drugi chłopak, Asher - oczarował mnie jednym spojrzeniem w jej stronę. Miałam niemal wrażenie, jakbym była na jej miejscu. Do momentu, gdy ta nieufna wobec wszystkich dziewczyna w błyskawicznym tempie zaczęła zapominać o wszelkich wątpliwościach, od czasu do czasu przypominając sobie, że jednak się boi, szczególnie podczas deszczu. Możecie się domyślić, że nie wywołała tym mojej sympatii.
Wątek Ashera wywołał u mnie jednocześnie radość, lekkie zauroczenie jego osobą, ale też smutek i chwilowe rozczarowanie, że autorka akurat tak zaplanowała jego historię. Może dlatego z całej trójki najbardziej spodobał mi się Beau. Dodatkowo muszę Wam wspomnieć o ojcu Ashera - ten skradł moje serce najbardziej spośród wszystkich mężczyzn w powieści Lisy de Jong.
Podsumowując, "Kiedy pada deszcz" polecam osobom, które łatwo się wzruszają - być może wówczas zapłaczecie na tej książce i fala emocji zakryje wszelkie niedociągnięcia w kreacji głównej bohaterki. dla mnie lektura była dość dobra i ciekawa, historia Kate, Ashera i Beau mnie wciągnęła, więc coś w niej takiego musi być. Pytanie tylko, kto i co w niej znajdzie. Jak dla mnie przedstawia nadzieję i tego się będę trzymać.
Pełna recenzja na: http://www.ksiazkowe.pl/2016/08/deszcz-i-zle-wspomnienia.html
Pokochałam tę historię za Beau, który był niesamowicie uroczy i byłam zafascynowana jego zachowaniem wobec Kate. Już na początku powieści mnie uwiódł i żałowałam, że wyjechał. Podobnie było, gdy w życiu dziewczyny pojawił się drugi chłopak, Asher - oczarował mnie jednym spojrzeniem w jej stronę. Miałam niemal wrażenie, jakbym była na jej miejscu. Do momentu, gdy ta nieufna...
więcej Pokaż mimo to