-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik1
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej, by móc otrzymać książkę Ałbeny Grabowskiej „Odlecieć jak najdalej”LubimyCzytać4
-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-03-10
2024-04-12
Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Henryka Tura — redaktora i copywritera, pisującego fantastykę od 2001. Dlatego skorzystałam z okazji i w ramach fantastycznego patronatu sięgnęłam po zbiór opowiadań autora pod tytułem Poza światem. Nierealna rzeczywistość wydany przez Wydawnictwo OdeSFa.
Sześć opowiadań.
Tradycyjnie będę streszczać wszystkich sześciu zawartych w książce opowiadań, ale pozwolę sobie przytoczyć sobie poniżej ich tytuły.
Poza światem;
Pan Annapu;
Dwunastu lordów Varoth;
Wielka pętla;
Podróżnik w multiwersum;
Gdy świat się skończył.
Wykreowanych światów moc.
Nie będę omawiać każdego z sześciu opowiadań zawartych w tej książce, które w interesujący sposób kreują różnorodne światy, ale przyjrzę się bliżej jednemu z nich.
Poza światem to najdłuższe i zarazem tytułowe opowiadanie, które wydaje się niezwykle intrygujące.
Przede wszystkim z powodu podobieństwa głównego bohatera do najsłynniejszego literackiego rozbitka, Robinsona Crusoe. Choć Stanisław Kowalski, jedyny ocalały z katastrofy lotniczej, nie jest sam na tej dziwnej wyspie, to porównanie wydaje się zasadne, zwłaszcza że gospodarzem wyspy, który oferuje Stanowi gościnę, jest karzeł Kalak, mający na swoich usługach liczne automaty.
Od tego spotkania rozpoczyna się lekko groteskowa, ale dynamiczna historia, która prowadzi Stana do odpowiedzi na pytanie, jak powstała ta wyspa. Równocześnie zmusza go oraz czytelników do zastanowienia się nad granicami człowieczeństwa i jednostki.
To bardzo ciekawe opowiadanie. Jeśli macie ochotę na więcej, koniecznie sięgnijcie po pozostałe opowieści, które znajdziecie w zbiorze Poza światem. Nierealna rzeczywistość Henryka Tura.
https://unserious.pl/2024/04/poza-swiatem-nierealna-rzeczywistosc/
Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Henryka Tura — redaktora i copywritera, pisującego fantastykę od 2001. Dlatego skorzystałam z okazji i w ramach fantastycznego patronatu sięgnęłam po zbiór opowiadań autora pod tytułem Poza światem. Nierealna rzeczywistość wydany przez Wydawnictwo OdeSFa.
Sześć opowiadań.
Tradycyjnie będę streszczać wszystkich sześciu...
2024-03-09
Jaga i Gniewa Katarzyny Bereniki Miszczuk pokazały, że z Baby Jagi, to było w młodości całkiem dobre ziółko. Mszczuj zaś tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że starej szeptusze, której bliżej przyglądamy się po raz trzeci, w młodości żadne szaleństwa niebyły obce. ;)
W objęciach Swarożyca.
Gdy bóg podziemi porzuci swój tron, z głębi puszczy wyjdą potwory
Magiczny czas zimowego przesilenia oraz kłótnia z nagle negującym magię kapłanem sprawiają, że Jaga daje się porwać w wir przygody. Razem ze Swarożycem będzie musiała stawić czoła upirom z najgorszych ludzkich koszmarów. Kiedy Weles opuszcza zaświaty, z najciemniejszych czeluści puszczy wychodzą żądne wolności i krwi demony. Tymczasem Jaga nie może narzekać na nudę, bo oto w szczodry wieczór porywa ją Swarożyc. W zachowaniu zdrowego rozsądku nie pomaga także Mszczuj, który nagle zaczyna negować wiarę w magię. Niespodziewanie do Bielin przybywa tajemniczy podróżnik ze wschodu, a wraz z nim nadchodzą śnieg i mróz.
Czy szeptucha ocali mieszkanki swojej wsi? Czy zdoła też ocalić siebie? Jej życie zmieni się nieodwracalnie. A każda podjęta w te święta decyzja będzie mieć ogromne znaczenie.
Szczodre Gody, Leleń i Dziad Mróz.
Dokładnie takiej, wyzwolonej, pełnej ognia Jagi w tym odcinku oczekiwałam. ;)
Jej przygody ze Swarożycem, cięty język i dynamiczny styl życia, doskonale pasuję do tej roztrzepanej, żądnej przygód młodej kobiety. Szkoda tylko, że w tej całej zabawie cierpi, zakochany i mocno ciapowaty Mszczuj, którego w sumie poza permanentnymi kłótniami kochanków niewiele było w tym odcinku.
Abstrahując od Jagi, fabuła powieści słowiańskim duchem stoi, który tym razem bardzo zgrabnie dopełnia postać Dziada Mroza, dodająca do naszego słowiańskiego kociołka odrobinę wschodniego folkloru i świeżości, a także akcję nasyconą mroźną, acz demonicznie burzliwą atmosferą. ;)
Reasumując. Mszczuj Katarzyny Bereniki Miszczuk dostarczył mi to, czego oczekiwałam. Lekkiej, humorystycznej lektury ze słowiańskim duchem i gorącymi bohaterami w tle.
Jeżeli lubicie te klimaty, to seria jest w sam raz dla Was. Polecam szczególnie w audiobooku, który czyta przyjemnie Anna Szawiel.
https://unserious.pl/2024/04/mszczuj/
Jaga i Gniewa Katarzyny Bereniki Miszczuk pokazały, że z Baby Jagi, to było w młodości całkiem dobre ziółko. Mszczuj zaś tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że starej szeptusze, której bliżej przyglądamy się po raz trzeci, w młodości żadne szaleństwa niebyły obce. ;)
W objęciach Swarożyca.
Gdy bóg podziemi porzuci swój tron, z głębi puszczy wyjdą potwory
Magiczny czas...
2024-04-03
Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Stary Lud.
Bora, bohaterka powieści „Jeleni sztylet”, jest jak kukułcze piskle, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce do zapomnianej przez świat małej wsi na skraju ogromnej puszczy.
Puszczy zamieszkanej przez istoty z rodzimych legend: rusałki, Leszego, wąpierze i strzygi, lecz ich świat chyli się ku zapomnieniu. Bohaterka od dziecka zna tylko odrzucenie, głód i gniew, który każe jej wciąż walczyć o lepsze jutro. Dla brata zrobiłaby wszystko i stąd bierze się pomysł na dołączenie do Włóczni, starej szkoły wojskowej szkolącej najemników. Bora wierzy w swoją siłę i skuteczność szkolenia, które odbyła z okrutnym ojcem, zaprawionym w boju i nie stroniącym od butelki żołnierzem.
Jej świat jest na wskroś słowiański, od dziecka lepiej dogaduje się z opiekuńczymi duchami zagrody i domu, niż z mieszkańcami wioski. Dopiero w koszarach Włóczni Bora pozna, co to prawdziwy strach. Wraz z wybuchem zupełnie nieoczekiwanej wojny, znajdzie się w potrzasku między siłami, na które nie ma żadnego wpływu, a budzącym się w niej dziedzictwem całych pokoleń czarownic.
Solidnie i słowiańsko.
Nie spodziewałam się takiego szaleństwa! :D
Wsiąkłam w historię już od pierwszej strony. Chłonęłam ją całą sobą i przeżywałam każdą decyzję podejmowaną przez nieco szorstką w obyciu Borę.
Ogólnie polubiłam tę dziewczynę za jej sposób bycia i wojowniczość. Od początku widać, czego chce, i jest gotowa na wiele, aby osiągnąć swój cel, którym jest Włócznia i utrzymanie się we wspomnianej szkole. Nie ma dla niej tematów tabu, a jej więź ze Starym Ludem dodaje smaczku tej powieści.
Poza Borą moje serce skradła też jej ciotka Olena. Podziwiałam ją za niezłomność oraz pogodę ducha. Przy każdym spotkaniu z nią, czułam, iż życie doświadczyło ją okrutnie, ale nie poddała się, a do tego wspaniale wychowała dzieci swojego brata — pijaka i agresora.
Oczywiście Jeleni sztylet nie tylko Oleną i Wszeborą Lapis stoi. Gdy przyjrzymy się czasom Bory we Włóczni, można sporo powiedzieć o fajnej kreacji postaci takich jak Żenia, Sława, Wanda czy Dago.
Więc mogę śmiało napisać, iż postacie to mocna strona powieści. Jednakże ustępują one całej słowiańskiej otoczce i religii, którą autorce udało się wykreować. Cała książka jest wręcz przesiąknięta słowiańską naturą, a pozostawione tu i tam podpłomyki dodają magii wydarzeniom i przybliżają czytelnika do spotkania ze znanymi z Bestiariusza postaciami.
Łyżka dziegciu w beczce miodu.
Żeby nie było tak słodko i różowo, to jeszcze dwa słowa o nierównym i mocno skaczącym tempie. W kilku momentach odniosłam wrażenie, że autorka nie wie, co dalej z rozwojem sytuacji i tak po prostu postanowiła zmienić tło akcji. Dodatkowo wątek miłosny był słaby, przewidywalny i aż za mocno młodzieżowy.
Poza tymi drobnostkami Jeleni sztylet Marty Mrozińskiej podobał mi się bardzo, a zakończenie książki po prostu wbiło mnie w fotel. Już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Dlatego jeżeli lubicie słowiańskie klimaty, to nie powinniście przejść obojętnie obok tego tytułu.
Polecam gorąco!
https://unserious.pl/2024/04/jeleni-sztylet-marta-mrozinska/
Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Stary Lud.
Bora, bohaterka powieści „Jeleni sztylet”, jest jak kukułcze piskle, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce do zapomnianej przez świat małej wsi na skraju...
2024-03-31
Mimo kilku zbędnych zapychaczy, które pojawiły się w drugim odcinku Dzieci Starych Bogów Agnieszki Mieli, muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, jak zakończy się ta wielowątkowa powieść fantastyczna, pełna mroku i magii. Powieść, w której bohaterowie mnie zachwycili i doprowadzili do ostatniej odsłony cyklu pod tytułem Krew Wilka.
Aine i Bertram.
Gorszy od milczenia bogów jest czas, gdy ponownie przemówią.
Ziemie Kerhalory pogrążąją się w mroku. Karmazynowe Bractwo, ślepo posłuszne woli Jarlego, nieświadomie realizuje jego plan, przyspieszając moment uwolnienia się Fenrira. Wystarczy jeszcze, by Żyjący w Przejściu pokierował odpowiednio mocą Ziaren Relenvel, a świat, który wszyscy tak dobrze znali, na zawsze odmieni swoje oblicze.
Aine i Bertram zmuszeni są ostatecznie zmierzyć się z przeznaczeniem, którego nici upletli dla nich Starzy Bogowie. Tym razem nie mogą już przed tym uciec, a za każdą z podjętych przez siebie decyzji przyjdzie im zapłacić najwyższą cenę. Jak wiele będą gotowi poświęcić, by zawalczyć o to, co dla nich najważniejsze? I jaką rolę odegra w tym Cathbad?
Nadchodzi czas, kiedy ten, którego nazywają tchórzem, będzie zmuszony opowiedzieć się po którejś ze stron konfliktu, zaś demony odkryją przed ludźmi swe prawdziwe oblicze.
Zbliża się era nowych bogów.
Brutalnie i mrocznie.
Nie spodziewałam się, że Krew Wilka Agnieszki Mieli, tak emocjonalnie mnie sponiewiera.
Myślałam, że w drugim odcinku ilość mroku osiągnęła właściwą dla tej serii wartość. Jednak już od pierwszego pacnięcia w czytnik, wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam. Gdyż atmosfera wokół bohaterów nie tylko ociekała, ale wręcz przesiąknięta była beznadzieją, boleścią i szarością.
I to właśnie w tych piekielnych, pełnych niedomówień, demonów i tajemnic warunkach Aine i Bertram dojrzewali i na własnej skórze mogli przekonać się, że życie nie jest bajką, a nieustannym tańcem ze śmiercią, przesiąkniętym mrokiem, boleścią i napięciem.
Tę pełną brudu, frustracji i beznadziei fabułę napędzała dynamiczna akcja, która grała na moich uczuciach, jak na najlepszych organach i nie pozwalała mi nawet na chwilę wytchnienia.
Podsumowując. Krew Wilka to brutalna i mroczna powieść fantasy, która pokazuje, iż nie każdemu pisane jest szczęśliwe zakończenie, a bohaterowie i klimatyczny świat zachwycają konstrukcją oraz rozwojem.
Gorąco polecam wszystkim poszukiwaczom prawdziwej mrocznej opowieści.
https://unserious.pl/2024/04/krew-wilka/
Mimo kilku zbędnych zapychaczy, które pojawiły się w drugim odcinku Dzieci Starych Bogów Agnieszki Mieli, muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, jak zakończy się ta wielowątkowa powieść fantastyczna, pełna mroku i magii. Powieść, w której bohaterowie mnie zachwycili i doprowadzili do ostatniej odsłony cyklu pod tytułem Krew Wilka.
Aine i Bertram.
Gorszy od milczenia...
2024-03-03
Zachwycająco wykreowany świat oraz zgrana drużyna bohaterów — tak w skrócie można opisać moje dotychczasowe doświadczenie z cyklem Straceńcy Madsa Voortena autorstwa Marcina Mortki. Ta seria książek sprawiła, że ostatnia lektura to nie była dla mnie Utracona godzina. ;)
Armia Bękartów.
Wieść niesie, że Mads Voorten – Ostrze Burzy i jeden z najsłynniejszych dowódców powstania przeciwko Tuistanom – zginął podczas szturmu na Brzask. Zakrawa to na ironię losu, bo sami Tuistanie porzucili zagrabione ziemie bez walki. Skoro jednak Voorten zginął, to kto ściga wycofującą się armię wroga? I przed czym cofa się owa armia?
Radość ze zwycięstwa podszyta jest niepewnością, tym bardziej że w stronę Brzasku zmierzają delegacje wyzwolonych królestw, by radzić nad przyszłością Rozkrzyczanych Krain. Elinaare, była Smocza Strażniczka, a obecnie namiestniczka zdobytej stolicy, wie, że negocjacje będą równie zaciekłe jak dotychczasowe boje, a jednocześnie dręczy ją przeczucie, że zwycięstwo przyszło zbyt łatwo.
Wycie zimowych wichrów to zwiastun nadejścia złych dni.
Akcji „po kokardki” i smoki.
Czytając Utraconą godzinę Marcina Mortki, odniosłam wrażenie, iż kontynuacja perypetii Madsa Voortena jest bardziej „soczysta”.
Nawet Mads zyskał kilka dodatkowych punktów w moich oczach, gdyż jego zachowanie stało się bardziej dojrzałe i wyważone. Dodatkowo zaczęłam dostrzegać w nim element ludzki, który objawił się w tych szczególnie trudnych momentach i sprawił, że zaczęłam kapitana doceniać oraz lubić. ;)
Akcja, jak już pisałam powyżej, „soczysta” oraz dość dynamiczna i aż czuć, że służy do realizacji nie tylko ustalonych, ale również prywatnych celów kapitana.
Poza tym humor trzyma poziom, dowiadujemy się kilku cennych informacji o bogach, a wątek z Orianom choć przewidywalny, to jednak miał swój „urok”.
Reasumując. Kolejne spotkanie z ekipą Madsem Voortenem, choć nie idealne, to uważam za całkiem udane i już cieszę się na kolejną jego odsłonę pod tytułem Widmowy Zagon.
https://unserious.pl/2024/03/utracona-godzina/
Zachwycająco wykreowany świat oraz zgrana drużyna bohaterów — tak w skrócie można opisać moje dotychczasowe doświadczenie z cyklem Straceńcy Madsa Voortena autorstwa Marcina Mortki. Ta seria książek sprawiła, że ostatnia lektura to nie była dla mnie Utracona godzina. ;)
Armia Bękartów.
Wieść niesie, że Mads Voorten – Ostrze Burzy i jeden z najsłynniejszych dowódców...
2024-03-23
Kociołkowi i jego drużynie do zadań specjalnych (choć może to jednak chodzi o gulasz ;)) nie jestem w stanie się oprzeć. ;) Dlatego zarzuciłam na plecy Szary płaszcz i ruszyłam z ekipą ku kolejnej przygodzie, którą sponsoruje oczywiście Marcin Mortka. ;)
Kierunek Krzemyk.
Zima przyszła, ale spokój nie będzie trwał długo.
Doliną zawładnęła zima, ale Edmund zwany Kociołkiem wie doskonale, że nie powstrzyma to Złego.
Nie mogąc znieść bezczynności, zabiera swoją drużynę na wyprawę do Krzemyku, by rzucić Złemu wyzwanie na wrogim terytorium. Nie przypuszcza, że tym razem zagrożenie nadejdzie z nieoczekiwanej strony.
Komu chce się przypodobać Eliah?
Za co Gramm może być wdzięczny tacie?
I dlaczego Zwierzak za nic w świecie nie powinien lepić bałwana?
Zarówno drużynie do zadań specjalnych, jak i stojącej na straży Gryfa Sarze przyjdzie stoczyć zaciekłe boje i podjąć trudne decyzje, a Dola zadba, by nie dręczył ich nadmierny spokój. Do Gryfa zawita bowiem pewien szczególny gość… i to niejeden! Po Dolinie rozejdą się listy, których skutków nie sposób przewidzieć. W pewnym lesie pojawią się ogromne jamy, krzemycki książę popadnie w nieliche tarapaty, a do posępnej granicznej twierdzy zjadą osobliwi interesanci.
Na szczęście wciąż jest bigos. I wciąż są glify. No nie?
Witaj Drużyno!
W poprzednim odcinku narzekałam trochę, że brakowało mi drużyny.
I wiecie co, chłopaki znowu są w komplecie!
Dzięki czemu walka ze Złym jest jeszcze ciekawsza, a ta niesamowita chemia między chłopakami, powoduje, że historię przeżywa się bardziej. :)
Szczególnie iż dzięki kolejnej wspólnej wyprawie drużyny, odkrywamy kolejne smaczki związane nie tylko z politycznymi zawiłościami Doliny, opieszałością rządzących, ale także poznajemy lepiej Eliaha i Gramma.
No i w tym miejscu czas oddać głos paniom. Gdyż, szczególnie Sara robi w tej odsłonie niesamowitą robotę. Nie chodzi tylko o utrzymanie Gryfa przy życiu, ale o jej zaangażowanie w walce ze Złym i wykorzystanie nabytych w młodości umiejętności Upiorniczki. Ponadto mamy okazję poznać rodzicielkę Gramma, która nie tylko zdradzi nam kilka pikantnych szczegółów o swoim synu, ale też pokaże coś więcej, niż niesamowity urok osobisty.
Ogólnie jest moc. Akcja porywa, humor jest dokładnie taki, jak powinien być, a Kufelek — tfu, Kociołek — z ekipą robią, to co do nich należy, w swoim niepowtarzalnym stylu. ;)
Więc jeżeli lubicie fajną, lekką fantastykę, pełną różnorodnych bohaterów, to zakładajcie Szary płaszcz i ruszajcie ku przygodzie. Ta na pewno Was nie zawiedzie!
Gorąco polecam!
https://unserious.pl/2024/03/szary-plaszcz/
Kociołkowi i jego drużynie do zadań specjalnych (choć może to jednak chodzi o gulasz ;)) nie jestem w stanie się oprzeć. ;) Dlatego zarzuciłam na plecy Szary płaszcz i ruszyłam z ekipą ku kolejnej przygodzie, którą sponsoruje oczywiście Marcin Mortka. ;)
Kierunek Krzemyk.
Zima przyszła, ale spokój nie będzie trwał długo.
Doliną zawładnęła zima, ale Edmund zwany Kociołkiem...
2024-02-18
Utrudnianie życia okupantowi przez Wojtyńskiego i jego towarzyszy w drugiej części cyklu www autorstwa Marcina Ciszewskiego stanowiło fascynujący element fabuły. Dlatego też nie mogłem się oprzeć pokusie kontynuowania przygód z żołnierzami XXI wieku, którzy, uwięzieni w przeszłości, przeżywają trudną historię naszego kraju na własnej skórze, biorąc udział w jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Polski, czyli w Powstaniu Warszawskim.
Misja wywiezienia emitera z Polski.
W czasy Powstania Warszawskiego trafiają żołnierze z XXI wieku. Przeszkoleni i uzbrojeni w najnowszy sprzęt. Przygotowani na to, by rozegrać jedyną w swoim rodzaju operację wojskową. Czy uda im się odmienić los? Czy mają szansę w starciu z doborowymi jednostkami Wehrmachtu i SS? Czy bohaterom będzie dane wrócić w nasze czasy? Marcin Ciszewski kolejny raz zabiera nas w podróż w czasie, rysując alternatywne scenariusze wojennej zawieruchy.
Jerzy Grabicki is back.
Myślałam, że Majora nic nie będzie w stanie przebić, ale na szczęście się bardzo pomyliłam. ;)
www.1944.waw.pl jest jeszcze mocniejsza w swoim przekazie, bo w fantastyczną fabułę wplecione zostało jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Polski, czyli Powstanie Warszawskie, które nie zostało w żaden sposób „upudrowane”, ale w prawdziwe realia zostały inteligentnie wpasowany nie tylko militarny sprzęt z XXI wieku, ale także myśl taktyczna i przeszkoleni w innej rzeczywistości ludzi.
Na planszę po chwilowej nieobecności powrócił też Jerzy Grobicki, który mimo tego, iż troszeczkę „zardzewiał”, wciąż zna się na rzeczy i robicie. Jego spotkanie z Wojtyńskim i późniejsze połączenie sił w ramach wspierania wspólnych i nie tylko celów pokazało, jak zmieniły się role i podejście oby panów do ich obecnego życia i sytuacji.
Poza całą otoczką osobistą, która momentami wyciskała łzy z powiek, najważniejszym elementem powieści była jednak wspomniana wcześniej historia wspierana sporą dawką detali balistycznych i militarnych oraz niezwykle wartka akcja. Ta pokazała, jak dynamicznie zmieniała się sytuacja na froncie, jak szybko trzeba było podejmować odpowiednie działania, bo wróg, mimo braku technologii do ułomków nie należy i też ma swoje sposoby pozyskiwania potrzebnych mu informacji.
Dlatego jeżeli lubicie powieści osadzone w realiach II Wojny Światowej, to sięgajcie po www.1944.waw.pl Marcina Ciszewskiego, bo warto!
https://unserious.pl/2024/03/www-1944-waw-pl/
Utrudnianie życia okupantowi przez Wojtyńskiego i jego towarzyszy w drugiej części cyklu www autorstwa Marcina Ciszewskiego stanowiło fascynujący element fabuły. Dlatego też nie mogłem się oprzeć pokusie kontynuowania przygód z żołnierzami XXI wieku, którzy, uwięzieni w przeszłości, przeżywają trudną historię naszego kraju na własnej skórze, biorąc udział w jednym z...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-15
Wspólnie z Merlinem stwierdziliśmy, że usługi lecznicy Necrovet prowadzonej przez Joannę W. Gajzler nam odpowiadają. Dlatego ponownie skorzystamy z ich usług i sprawdzimy Necrovet. Metody leczenia drakonidów. ;)
Nowa techniczka i magiczny kot.
Uważaj, czego sobie życzysz – z marzenia, by spotkać prawdziwego smoka, może się zrodzić wiele zębatych i pokrytych luską kłopotów.
Po przygodach z udziałem wolpertingera Ryśka, psów otrutych wróżkowym pyłkiem, mantykory, jednorożca i innych magicznych podopiecznych przychodni w Zrębkach techniczka weterynaryjna Florka Kuna czuje się już w swojej nowej pracy – u boku weterynarki-nekromantki – nieco pewniej. Czy jest jednak gotowa na… plage drakonidów?
Florka, jej współpracownik – faun Bastian i nieumarła szefowa, doktor Izabela Pokot, mają przed sobą kolejne wyzwania: trokarowanie katoblepasa, eksmisję aitwarasa i łapanie aż nazbyt zdrowego tatzelwurma. Codzienna praca w przychodni zajmującej się magicznymi stworzeniami wymaga zimnej krwi – niełatwo o nią jednak, gdy nowa techniczka zachowuje się podejrzanie, magiczny kot miota przepowiedniami, a za rogiem czyha przeciwnik prawdziwie przerażający: media…
Love is in the air.
Podtrzymuję moje stwierdzenie z poprzedniego odcinka. Necrovet to lektura lekka, łatwa i przyjemna.
Choć przyznaję, że to spotkanie z Florką Kuną, faunem Bastianem i doktor Izabelą Pokot okazało się bardziej dynamiczne i zajmujące. Co jest zasługą poruszenia tematów niezwiązanych li wyłącznie z leczeniem magicznych i tych niemagicznych stworzeń.
Począwszy od pojawienia się nowej, kontrowersyjnej techniczki w pracy, poprzez romantyczne uniesienia Florki i Bastiana (to chyba najsłabszy element książki), na zabawach z mediami kończąc.
Oczywiście największą wartością dodaną powieści jest nadal odkrywanie oraz obcowanie z magicznymi zwierzętami takimi jak lolmiszo, aitwarasa, jednorożce, centaury, drakonidy czy wiwerny. Niesamowicie realistyczne opisy metod ich leczenia, detale związane z zachowaniem poszczególnych gatunków i ogólnie cała otoczka związana z pracą technika weterynarii.
Dlatego jeżeli lubicie lekkie, magiczne powieści ze zwierzątkami, to sięgajcie śmiało po Necrovet. Metody leczenia drakonidów Joanny W. Gajzler.
Polecam!
https://unserious.pl/2024/03/metody-leczenia-drakonidow/
Wspólnie z Merlinem stwierdziliśmy, że usługi lecznicy Necrovet prowadzonej przez Joannę W. Gajzler nam odpowiadają. Dlatego ponownie skorzystamy z ich usług i sprawdzimy Necrovet. Metody leczenia drakonidów. ;)
Nowa techniczka i magiczny kot.
Uważaj, czego sobie życzysz – z marzenia, by spotkać prawdziwego smoka, może się zrodzić wiele zębatych i pokrytych luską...
2024-03-13
Ciotka Janina, wujek Fred i Belzebub, czyli Luiza Dobrzyńska i Jesteś na to zbyt młoda.
Luzię Dobrzyńską — fanatyczną miłośniczkę kotów i Star Treka — poznałam już w odsłonie science fiction i postapo. Teraz sprawdzam, jak autorka poradziła sobie na poletku słowiańskiej fantastyki w powieści Jesteś na to zbyt młoda, która otwiera cykl Wiedźma z Podhala.
Mała Świerkowa.
Po tragicznej śmierci rodziców Edi trafia pod opiekę dalszej rodziny na maleńkiej wsi pod Krakowem. Ze względu na dawny rodzinny spór nastolatka nigdy nie miała okazji poznać rodzeństwa swojej matki. W wyobraźni widziała surową Marylę i pobłażliwego Mateusza Cuthbertów, jednak osoby, które na nią czekały przerosły jej najśmielsze oczekiwania.
Ciotka okazuje się energiczną młodą weterynarz, która rządzi całą miejscowością, a wuj to bibliotekarz o urodzie hollywoodzkiego aktora. Na tym nie koniec niespodzianek! Wkrótce Edi poznaje kolejne tajemnice niezwykłego rodzeństwa, a także swój dar, o którym nie miała zielonego pojęcia.
Nastolatkowo.
Zacznijmy od tego, że jako wielka wielbicielka rudej Anki, zostałam kupiona już na samym początku odwołaniem do Maryli i Mateusza Cuthbertów. :D
Nie myślcie jednak, że książka li wyłącznie „jednym dobrym nawiązaniem stoi”, ;) Gdyż jej mocną stroną jest wszystko, co słowiańskie. Są tu więc obrządki, przed oczami przemykają rusałki, stare legendy na nowo ożywają, a i czasem Wampiry się trafiają.
Główna bohaterka — Edi — jest fajnie „napisana”, choć jest trochę jak Merry Popins — wszystko jej wychodzi. Z drugiej zaś strony, to wyraźnie książka młodzieżowa, więc taka pozytywna bohaterka, która mimo śmierci rodziców znajduje cel w życiu i nie rozczula się nad sobą każde pięć minut, może być inspirująca.
Poza tym cała powieść, aż ocieka ciepłem, które bije od rodziny Batory, a magia, która otacza Edi i jej przyjaciół doskonale współgra z klimatem i fabułą.
Fabułą, która może trochę nastolatkowością trąci, ale jest w niej wszystko, co potrzeba. Przygoda, przyjaźń, zagadka i przypomnienie, że wraz z podjętymi przez nas decyzjami musimy się spodziewać idących z nimi w parze konsekwencji.
Dlatego jeżeli macie ochotę na odrobinę słowiańskiej magii, fajnych, pozytywnych bohaterów lub po prostu powieść, którą czyta się szybko i przyjemnie, to Jesteś na to zbyt młoda Luizy Dobrzyńskiej, będzie dla Was właściwym wyborem!
Polecam szczególnie fankom i fanom powieści młodzieżowych. :)
https://unserious.pl/2024/03/jestes-na-to-zbyt-mloda/
Ciotka Janina, wujek Fred i Belzebub, czyli Luiza Dobrzyńska i Jesteś na to zbyt młoda.
Luzię Dobrzyńską — fanatyczną miłośniczkę kotów i Star Treka — poznałam już w odsłonie science fiction i postapo. Teraz sprawdzam, jak autorka poradziła sobie na poletku słowiańskiej fantastyki w powieści Jesteś na to zbyt młoda, która otwiera cykl Wiedźma z Podhala.
Mała Świerkowa.
Po...
2024-02-29
Choć otoczony aurą tajemniczości Seell Venssee nie należy do przyjemniaczków, to jednak doceniłam go za postawę i całokształt działania. Tym samym również ze sporą dozą ciekawości postanowiłam sprawdzić, jak pierwszy twardziel galaktyki radzi sobie obecnie, w drugiej odsłonie cyklu Dreyn pod tytułem Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran.
Tak, Seell Venssee…
Kto o nim nie słyszał?! Myślałem, że zginął, stary drań, bo choć był geniuszem wojny, to przecież nie nieśmiertelnym. Czy żyje i znów będzie wywijał w Galaktykach? Jeżeli tak, to będzie o nim głośno!
Wszechświat wielu Galaktyk i tysięcy zasiedlonych planet. Czas tuż po inwazji Vikonów, którzy pojawili się nie wiadomo skąd i ledwo udało się ich powstrzymać. Po odparciu najazdu układy planetarne znów walczą o wpływy, zniewolona rasa myśli o wolności, a Seell Venssee jest wszędzie tam, gdzie się coś dzieje, tocząc walkę o przyszłość swoją i bliskich.
Mroczna atmosfera i dynamiczna akcja.
W pierwszym odcinku cyklu pan Venssee, swoim buńczucznym, pewnym siebie zachowaniem często mnie irytował, choć muszę przyznać, że jako bohater sam z siebie, swoją postawą i ogólnym całokształtem, mocno mi imponował.
Ten stan rzeczy utrzymał się również podczas czytania Dreyn. Walczy by żyć. Choć tu przyznaję, że dzięki rozwojowi bohatera, który staje się (o zgrozo!) bardziej ludzki, zaczęłam gościa dodatkowo lubić.
Po względem fabularnym i „klimatycznym” ponownie jest sztos. Owszem mamy już pełną wiedzę na temat pochodzenia Sella, ale wciąż ilość wysokiej klasy intryg, a także liczne nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że książka dostarcza podczas czytania wielu emocji. Mroczny klimat zaś idealnie podkreśla, to co dzieje się na planszy, dzięki czemu całość nabiera głębi.
Reasumując. Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran, to wyśmienita kontynuacja cyklu, w której bohater staje na wysokości zadania, walki i starcia galaktyczne zapewniając niezapomniane przeżycia, a humor dodaje smaczku każdej sytuacji.
Czytajcie, bo to fajne sci-fi jest! :)
https://unserious.pl/2024/03/dreyn-walczy-by-zyc/
Choć otoczony aurą tajemniczości Seell Venssee nie należy do przyjemniaczków, to jednak doceniłam go za postawę i całokształt działania. Tym samym również ze sporą dozą ciekawości postanowiłam sprawdzić, jak pierwszy twardziel galaktyki radzi sobie obecnie, w drugiej odsłonie cyklu Dreyn pod tytułem Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran.
Tak, Seell Venssee…
Kto o nim nie...
2024-01-19
Jagnę Rolską — autorkę powieści obyczajowo-historycznych i fantastycznych — poznałam dzięki intrygującej powieści science fiction SeeIT. Teraz zdecydowałam się sprawdzić autorkę od tej bardziej fantastycznej strony, a pomóc w tym „przedsięwzięciu” ma zapewnić mi jej powieść pod tytułem Klątwa kani.
Bałtyccy piraci.
Gina, znana gdyńska celebrytka, traci władzę w nogach w wypadku samochodowym, w którym ginie jej matka. Dziewczyna usiłuje poukładać sobie życie i trzymać się jak najdalej od Helu, przeklętego miejsca, gdzie doszło do tragicznego zdarzenia. Nie wie, że przeznaczenie i tak się o nią upomni.
Markus jest członkiem Bractwa Witalijskiego, średniowiecznego klanu bałtyckich piratów dbających o mieszkańców Helu i zwalczających gdańszczan oraz Krzyżaków. Nie istnieje żadna możliwość, by tych dwoje, rozdzielonych kilkoma wiekami, kiedykolwiek się spotkało. Chyba że połączy ich klątwa drapieżnego ptaka i Hel, miejsce rozpusty podzielone na dwa osobne miasta. Jedno z nich już wkrótce zatopią mściwe bóstwa.
Hel i jego legenda.
Przyznaję się bez bicia, że jako mieszkanka Podbeskidzia, za dzieciaka (i nieco później) nie bardzo interesowałam się historią i lokalnymi legendami północy. Przecież Hel i inne Gąski, to były miejscowości wręcz z innej galaktyki, które można było odwiedzać dla taplania się w zimnym bałtyckim morzu raz na lat kilka, więc jakieś lokalne gusła i opowiadania tego regionu, były dla mnie niczym szum fal w oddali.
Dlatego nie będę ukrywać, że legenda o drugim zatopionym Helu od razu mnie kupiła i spowodowała wzrost zainteresowania powieścią przynajmniej o 10%. ;)
Co do samej powieści…
Historia Giny, która na wskutek dziwnych okoliczności przenosi się w czasie, należy do kategorii „lekka, łatwa i przyjemna”. Choć przyznaję, że momentami napięcie powieści sięga zenitu, a witalijski pirat ze swoimi nienagannymi manierami, powoduje szybsze bicie serducha. ;)
Fajnym dodatkiem powieści są też rozpoczynające każdy rozdział wspomnienia bohaterki z „poprzedniego życia”. Pokazanie zaś jak wyglądało życie w średniowieczu z perspektywy kobiety, wypada w sposób dość realistyczny.
Sama Gina jakoś specjalnie nie wyróżniła się z tłumu podobnych bohaterek. Ot, kolejna lekkomyślna panieneczka, która nie dość, że pozjadała wszystkie rozumki, to jeszcze może poszczycić się tym, że kłopoty, to jej specjalność.
Reasumując. Klątwa kani Jagny Rolskiej to bardzo sympatyczne lekkie czytadełko/słuchadełko z domieszką romansu, regionalnych legend, podróży w czasie i piratów.
Polecam na lekko szczególnie w audiobooku, który wyśmienicie czyta Katarzyna Hołyńska.
https://unserious.pl/2024/02/klatwa-kani/
Jagnę Rolską — autorkę powieści obyczajowo-historycznych i fantastycznych — poznałam dzięki intrygującej powieści science fiction SeeIT. Teraz zdecydowałam się sprawdzić autorkę od tej bardziej fantastycznej strony, a pomóc w tym „przedsięwzięciu” ma zapewnić mi jej powieść pod tytułem Klątwa kani.
Bałtyccy piraci.
Gina, znana gdyńska celebrytka, traci władzę w nogach w...
2024-02-08
Nie będę ukrywać, że od dzieciństwa fascynowały mnie wszelkiej maści smoki. Pożerałam wszystkie możliwe bajki, w których pojawiali się mniej lub bardziej przyjaźni przedstawiciele tego fantastycznego gatunku. Moje zainteresowanie skupiało się przede wszystkim na antropomorfizowanym Smoku Wawelskim, który przeżywał niezwykłe przygody u boku uroczego Baltazara Gąbki. Z czasem, gdy nieco podrosłam, fascynacja skierowała się ku przerażającemu Smaugowi. Dlatego też, jak można łatwo się domyślić, nie mogłam się oprzeć pokusie sięgnięcia po powieść Pawła Szumiła zatytułowaną A jednak istnieję, wydaną przez Wydawnictwo OdeSFa.
A jednak…
A więc jeszcze raz: dlaczego ja nie mogę istnieć?
Bo nie wpisuję się w prawa fizyki i biologii. A przy masie pięć ton i rozpiętości skrzydeł dziesięć metrów nie mogę latać – a latam. No dobrze, mogę latać (a co ja robię teraz?), ale z szybkością co najmniej 400 km/h. Moja prędkość startu i lądowania powinna wynosić co najmniej 300 kmh, jak u odrzutowca – a mogę zawisnąć w powietrzu jak helikopter. I skąd ja wiem o odrzutowcach? W tym świecie ich nie ma i jeszcze długo nie będzie.
Massaraksz!
Nie tego się spodziewałam, ale muszę przyznać, że jestem zachwycona „daniem, którym poczęstował” mnie Paweł Szumił.
Bo takiego smoka, który ma sporą wiedzę technologiczną, ewidentnie niezwiązaną ze światem, w którym obecnie się znajduje i wciąż rozkminia swoje pochodzenie, to tylko ze świecą szukać.
Zachowanie Czarka (tak, to jego imię) w każdym punkcie, jest po prostu obłędne, a próba poznania własnej tożsamości, dzięki inteligentnym pytaniom, jakie sobie zadaje, oraz licznym filozoficznym rozważaniom, którym się poddaje, jest zarówno emocjonalna, jak i niezwykle zabawna.
Jego interakcja z „lokalsami” (prowadzone dysputy, naukowe „wykłady”) też robi niesamowitą robotę, a przy całym jej humorystycznym wydźwięku doskonale komponuje się z moralnymi rozważaniami dotyczącymi ludzkiego życia i zasadności walki o lepszy byt.
Dlatego jeżeli macie ochotę na niebanalną, humorystyczną powieść, która wraz ze smokiem i zadanymi przez niego pytaniami zostanie Wam w pamięci na długo, to gorąco polecam Wam A jednak istnieję Pawła Szumiła.
Ja jestem zachwycona i czekam na więcej.
https://unserious.pl/2024/02/a-jednak-istnieje/
Nie będę ukrywać, że od dzieciństwa fascynowały mnie wszelkiej maści smoki. Pożerałam wszystkie możliwe bajki, w których pojawiali się mniej lub bardziej przyjaźni przedstawiciele tego fantastycznego gatunku. Moje zainteresowanie skupiało się przede wszystkim na antropomorfizowanym Smoku Wawelskim, który przeżywał niezwykłe przygody u boku uroczego Baltazara Gąbki. Z...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-14
Dawno nie miałam okazji spotkać się z mości Kociołkiem i jego rodziną, dlatego postanowiłam przyjąć zaproszenie Marcina Mortki i wraz z Urgo, Żychłoniem, Eliachem i Zwierzakiem dałam się wciągnąć w misję o kryptonimie Powrót do Gryfa. ;)
Czarne chmury zbierają się nad Doliną.
Złe zamierza uderzyć z niespodziewanej strony
Drużyna do zadań specjalnych rozproszyła się po Dolinie w poszukiwaniu dusz trolli, a Edmund zwany Kociołkiem nie może znaleźć sobie miejsca. Dręczy go niepokój o przyjaciół i o przyszłość rodziny, do tego sen z powiek spędza mu sąsiedztwo plemienia goblinów, które osiedliło się nieopodal Gryfa i swoim bezpretensjonalnym zachowaniem odstrasza klientelę karczmy.
Kociołek nie przeczuwa, że lada moment znów przyjdzie mu się zmierzyć z wysłannikami Złego. Że wyruszy na wyprawę, w trakcie której zagra na nosie kolejnemu z książąt snujących swe intrygi, zaliczy najpotężniejszego kopa w życiu, pobłądzi, zmarznie, ugotuje grzybową, urządzi polowanie na duchy i pozna mądrość skrywaną przez Worek Jasnowidzenia.
Jakich odkryć dokonali Eliah, Żychłoń i Urgo? Co to są Chędożynki? Gdzie tym razem wlazł Zwierzak, czym i komu naraził się Gramm i do czego służy dziwny przedmiot znaleziony pod łóżkiem i chyba należący do Sary?
A jego żona upiorniczką była.
Trochę od poprzedniego odcinka się zmieniło.
Przede wszystkim humor, który wcześniej niestety dryfował w stronę rynsztoka, powrócił na właściwe tory. Jest odrobinę rubasznie, jest ironicznie w odpowiednich momentach i ponownie czuć tę chemię między bohaterami, którzy będą drzeć łacha z siebie na całego, ale jednocześnie staną na wysokości zadania i jak będzie trzeba, to zasłonią kumpla własną piersią.
Kraina nadal się rozwija, kolejne elementy planszy i wskazówki dotyczące Złego wskakują na swoje miejsce. Dowiadujemy się trochę więcej o Upiorach i lokalnej polityce. Swoje pięć minut otrzymuje też małżonka Kociołka — Sara. Jest to trochę niezwykły zabieg, ale fajnie poznać panią Kociołkową od innej strony.
Niestety, dalsze poznawanie świata i wprowadzanie nowych postaci nie zdołało przykryć pewnego rozmycia klimatu i magii, jaką stworzyła cała drużyna. Brakuje chwil wspólnoty znanych z poprzednich odcinków. Gagi z udziałem całej ekipy są tu rzadsze, co wpływa na spadek uroku wszystkich bohaterów.
Sama akcja, rozciągnięta czasami jak guma w majtach, nie zachwyca, a kilka wątków wydaje się oderwanych od całości.
Mimo to, książkę czyta się przyjemnie, gdyż Powrót do Gryfa to lekkie czytadło, pełne humoru i ciekawych bohaterów, które z pewnością przypadnie do gustu fanom tego typu lektur.
https://unserious.pl/2024/02/powrot-do-gryfa/
Dawno nie miałam okazji spotkać się z mości Kociołkiem i jego rodziną, dlatego postanowiłam przyjąć zaproszenie Marcina Mortki i wraz z Urgo, Żychłoniem, Eliachem i Zwierzakiem dałam się wciągnąć w misję o kryptonimie Powrót do Gryfa. ;)
Czarne chmury zbierają się nad Doliną.
Złe zamierza uderzyć z niespodziewanej strony
Drużyna do zadań specjalnych rozproszyła się po...
Spotkania z Virionem i jego wesołą ekipą to zawsze przyjemna odskocznia od codzienności. Tym razem tę odskocznię zasponsorowała mi druga odsłona cyklu Szermierz Natchniony autorstwa Andrzeja Ziemiańskiego, zatytułowana Virion. Pustynia.
Syrinx.
“Władza to tylko przyzwyczajenie, przekonanie poddanych, że ktoś nimi rządzi. A kto?”
Tego właściwie nie wie już chyba nikt.
Najpotężniejsza służba cesarstwa, Zamek, właściwie przestała istnieć.
Pałac bezradnie patrzy, jak misternie budowane latami podwaliny władzy rozpadają się jak domek z kart.
Dyplomacja? Wolne żarty. Na terenie cesarstwa właśnie zniknęła ambasadorka Królestwa Troy.
Obywatele Luan popadają w zbiorową histerię.
Kometa nadal przemierza nieboskłon, obojętna na całe ziemskie zamieszanie.
Czas Taidy się kończy – nie może liczyć na Zamek, Nervę ani nikogo innego. Nie jest już nawet pewna, czy może ufać samej sobie. A Cesarz żąda wyników. Krwawych wyników.
Virion i jego ludzie robią co mogą, by wyniki były odpowiednio spektakularne, ale gdy na granicy staje Legion Moy, żarty się kończą.
Pół na pół.
Mając świeżo w pamięci poprzedni odcinek Viriona, spodziewałam się niezłego widowiska i takie w sumie otrzymałam.
Virion i jego ekipa, muszą w swoim niepowtarzalnym stylu poradzić sobie z nowymi zagrożeniami, intrygami, a także kluczowymi postaciami, takimi jak Kasopeja — ambasadorka i szpieg w jednym, które mogą sporo namieszać w dobrze znanym Virionowi świecie
Taida, też nie może bezczynnie siedzieć na zadku, ponieważ po ostatnich wydarzeniach nie ma pewności, komu może zaufać. W obawie o swoje życie musi wspiąć się na wyżyny swoich zdolności manipulacyjnych i wziąć udział w niebezpiecznej grze, stawiając na szali nie tylko Zamek, ale przede wszystkim swoje bezpieczeństwo.
Wątki — zarówno nowe, jak i te z poprzednich tomów — zaczynają się łączyć, tworząc intrygującą mozaikę, która przyprawiona została sporą dawką specyficznego, soczyście podlanego ironią, czarnego humoru.
Akcja, przynajmniej w pierwszej połowie, trzyma dobre tempo, choć później zdarzają się przestoje. Mimo to ogólny poziom pozostaje wysoki.
W sumie wszystko jest na swoim miejscu. Karuzela kręci się dalej. Intrygujące zwroty akcji nie pozwalają się nudzić, postacie z charakterem stają na wysokości zadania, a geopolityczne smaczki idealnie dopełniają obraz pieczołowicie wykreowanego świata.
Polecam do czytania na lekko!
https://unserious.pl/2024/04/virion-pustynia/
Spotkania z Virionem i jego wesołą ekipą to zawsze przyjemna odskocznia od codzienności. Tym razem tę odskocznię zasponsorowała mi druga odsłona cyklu Szermierz Natchniony autorstwa Andrzeja Ziemiańskiego, zatytułowana Virion. Pustynia.
więcej Pokaż mimo toSyrinx.
“Władza to tylko przyzwyczajenie, przekonanie poddanych, że ktoś nimi rządzi. A kto?”
Tego właściwie nie wie już chyba...