Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Jak już kiedyś napomknęłam, bardzo lubię kryminały pióra Wojciecha Wójcika. Dlatego z ogromną przyjemnością i ciekawością sięgnęłam po ostatnią książkę autora i usłyszałam Jęk zamykanych bram.

Odpowiedzi szukaj tam, gdzie nie dociera blask śródmiejskich latarni.
Na oddział chirurgii w wyniku pobicia trafia Arek Maj, ochroniarz w modnym warszawskim klubie Trzynastka. Wkrótce inny pacjent znajduje jego ciało z poderżniętym gardłem. Dyżurująca lekarka postanawia powiadomić bliskich ofiary. Okazuje się jednak, że osoba, którą Maj wskazał do kontaktu, dwa lata temu zaginęła.
Właściciel klubu, znany jako Mecenas, zleca wyjaśnienie zagadki zabójstwa byłemu policjantowi Mateuszowi Krysiakowi. Na jaw wychodzą nowe fakty. Czego tak naprawdę boi się Mecenas? Do bliskich zamordowanego usiłuje dotrzeć też Edyta, kelnerka z Trzynastki. Arek przed śmiercią zostawił jej na przechowanie sporą sumę pieniędzy. Jej poszukiwania przynoszą jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Czego nie mówił jej Arek? I dlaczego musiał umrzeć?

Cywilne śledztwo.
Po raz kolejny jestem zachwycona piórem autora i intrygą, która pochłonęła mnie do tego stopnia, że nie mogłam oderwać się od książki.

Te wszystkie splecione wątki, nawiązania do przeszłości i sprawa poprowadzona nie przez policję, a zwykłych śmiertelników, to było coś odświeżającego i nowego w wykonaniu autora.

Bohaterowie ponownie zrobili niesamowitą robotę. Nie tylko prowadzą swoje własne śledztwo w sprawie śmierci Arkadiusza Maja, ale przede wszystkim pokazują brudną i mroczną rzeczywistość nie tylko ludzi, którzy próbują znaleźć lepszy świat w stolicy, ale także tych, którzy ten fakt wykorzystują w najbardziej podły i nieludzki sposób.

Świetnie zarysowane tło społeczne, to wisienka na torcie tej powieści, która daje bardzo wiele do myślenia o panujących układach, mafijnych porachunkach i o tym, że w tym brudnym, pełnym obłudy i kłamstw świecie, nie powinniśmy wstrzymać się z naszymi osądami, dopóki nie poznamy całej historii.

Myślę, że więcej dodawać nie muszę. Jak lubicie dopieszczone kryminały, z dobrze poprowadzoną intrygą i fenomenalnie zarysowanym tłem społecznym, to musicie przeczytać Jęk zamykanych bram Wojciecha Wójcika.

Gorąco polecam!

https://unserious.pl/2024/05/jek-zamykanych-bram-wojciech-wojcik/

Jak już kiedyś napomknęłam, bardzo lubię kryminały pióra Wojciecha Wójcika. Dlatego z ogromną przyjemnością i ciekawością sięgnęłam po ostatnią książkę autora i usłyszałam Jęk zamykanych bram.

Odpowiedzi szukaj tam, gdzie nie dociera blask śródmiejskich latarni.
Na oddział chirurgii w wyniku pobicia trafia Arek Maj, ochroniarz w modnym warszawskim klubie Trzynastka....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Muszę przyznać, że zapowiedź książki Edwarda Ashtona, która dotyczyła całego pojęcia wymienialności, bardzo mnie zaintrygowała. Dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po Mickey7 i o zgrozo, moja ekscytacja postawiła temu tytułowi chyba odrobinę za wysoko poprzeczkę.

Umieranie to żadna frajda… ale pozwala zarobić na życie.
Mickey7 jest wymienialnym: narażonym na wielokrotną śmierć pracownikiem ekspedycji mającej na celu skolonizować planetę Niflheim. Gdy tylko zadanie okazuje się zbyt niebezpieczne dla zwykłych ludzi czy nawet maszyn, otrzymuje je Mickey. Po śmierci danej wersji ciała wytwarza się nowe z wszczepioną tą samą kopią mózgu. Po sześciu zgonach Mickey7 rozumie już, dlaczego był jedynym kandydatem, który zgłosił się na to stanowisko.
Podczas rutynowego zwiadu zaginiony w akcji Mickey7 zostaje uznany za martwego. Kiedy dzięki pomocy miejscowych form życia wraca do kolonii, okazuje się, że spisano go już na straty, a do pracy zgłasza się nowy klon, Mickey8. Zwielokrotnianie wymienialnego jest zabronione i w razie wykrycia obaj zapewne trafią do odzyskiwacza białka. Mickey7 musi więc utrzymać swego sobowtóra w tajemnicy przed resztą kolonii. Ostateczny los zarówno tubylców, jak i kolonizatorów zależy od Mickeya7. Oczywiście, jeśli uda mu się nie umrzeć na dobre…

Mickey jest głodny.
Po wstępniaku strasznie się nakręciłam na tę historię i niestety trochę się zawiodłam.

Styl pisania autora jest lekki, więc jako sam twór, czytało się w sumie lekko, szybko i przyjemnie.

Niestety nie doczekałam się rozwinięcia całego konceptu. Bo w zasadzie po wpadce z zadaniem, kiedy to wszyscy myślą, że Mickey7 nie żyje i automatycznie tworzą Mickey8, rozpoczyna się książka o cięciu kalorii i o tym, jak Mickey7 i 8 są głodni.

Obaj panowanie też w tym całym zamieszaniu, nie do końca potrafią się dogadać, w kwestiach życia i pracy, więc to, jak w sumie próbują ukrywać, że jest ich dwóch, jest odrobinę grubymi nićmi szyte. Ponadto wszystko, co robią Mickey7-8 jest bez jakiejkolwiek emocji. Normalnie, jakbym miała do czynienia z wydmuszkami, które są głodne.

Jeżeli chodzi o resztę fabuły, to kręci się wokół dygresji o tym, jak Mickey dostał pracę wymienialnego, jak przebiegały jego wcześniejsze reinkarnacje i jak inne kolonie radziły sobie na różnych światach.

W sumie pomysł fajny, ale miałam wrażenie, że autorowi zabrakło koncepcji, jak to wszystko zgrabnie połączyć i sprzedać, żeby czytelnik, odkładając książkę, powiedział po prostu WOW.

https://unserious.pl/2024/04/mickey7-edward-ashton/

Muszę przyznać, że zapowiedź książki Edwarda Ashtona, która dotyczyła całego pojęcia wymienialności, bardzo mnie zaintrygowała. Dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po Mickey7 i o zgrozo, moja ekscytacja postawiła temu tytułowi chyba odrobinę za wysoko poprzeczkę.

Umieranie to żadna frajda… ale pozwala zarobić na życie.
Mickey7 jest wymienialnym: narażonym na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wyprawy „za Kordon” nie były mi ostatnio po drodze, stąd ostatnia książka z serii Fabryczna Zona musiała porządnie obrosnąć kurzem, bym rzuciła na nią okiem i rozpoczęła swój kolejny spacer po Zonie wraz z Romanem Kulikowem i jego powieścią Dwa mutanty.

Rekonwalescencja na środku jeziora.
Godzina próby minęła, nadszedł czas wytchnienia. Czas leczenia ran i błogosławionej, spokojnej codzienności. Jednak sielankowy piknik nad jeziorem nie potrwa długo. Kret powinien był pamiętać, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary. I właśnie nadszedł czas kary, zemsty i ostatnich szans. Towarzysze, którzy wynieśli cało głowy z niejednej awantury, będą musieli stawić czoła atakowi, którego siła nie daje zbyt wielkich szans na przetrwanie. A gdyby jednak im się udało, Zona przygotowała jeszcze jedną niespodziankę.
W domu Kreta.
W sumie mogłabym podsumować książkę jednym zdaniem: Było ok.

Akcja w porównaniu do dwóch poprzednich tomów była mocno dynamiczna, a klimat zony, wzbogacony militarnym pazurem, też był w porządku. Anomalie wokół domku na wodzie Kreta rozpalały wyobraźnię.

Jednakże sama fabuła nie porwała mnie po przerwie tak, jakbym tego oczekiwała. Choć pojawiły się intrygi, wydawały mi się grubymi nićmi szytymi. Powtarzalność sytuacji była męcząca, a przy każdym przejęciu domu przez Kreta, tylko uśmiechałam się pod nosem i kręciłam głową z powodu kolejnej śmiesznej akcji.

Na szczęście Powinność była starą dobrą Powinnością, a sam mutant z jego górnolotnymi przemyśleniami dawał radę.

Reasumując. Dwa mutanty Romana Kulikowa dały radę. Klimat Zony i anomalie powinny zadowolić fanów Uniwersum, a spotkanie ze znajomymi bohaterami (Bullem, Kretem, Chomikiem i Sztychem) doda całości dodatkowego smaczku.

Polecam fanom Fabrycznej Zony.

https://unserious.pl/2024/04/dwa-mutanty-roman-kulikow/

Wyprawy „za Kordon” nie były mi ostatnio po drodze, stąd ostatnia książka z serii Fabryczna Zona musiała porządnie obrosnąć kurzem, bym rzuciła na nią okiem i rozpoczęła swój kolejny spacer po Zonie wraz z Romanem Kulikowem i jego powieścią Dwa mutanty.

Rekonwalescencja na środku jeziora.
Godzina próby minęła, nadszedł czas wytchnienia. Czas leczenia ran i błogosławionej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Spotkania z Virionem i jego wesołą ekipą to zawsze przyjemna odskocznia od codzienności. Tym razem tę odskocznię zasponsorowała mi druga odsłona cyklu Szermierz Natchniony autorstwa Andrzeja Ziemiańskiego, zatytułowana Virion. Pustynia.

Syrinx.
“Władza to tylko przyzwyczajenie, przekonanie poddanych, że ktoś nimi rządzi. A kto?”
Tego właściwie nie wie już chyba nikt.

Najpotężniejsza służba cesarstwa, Zamek, właściwie przestała istnieć.

Pałac bezradnie patrzy, jak misternie budowane latami podwaliny władzy rozpadają się jak domek z kart.

Dyplomacja? Wolne żarty. Na terenie cesarstwa właśnie zniknęła ambasadorka Królestwa Troy.

Obywatele Luan popadają w zbiorową histerię.

Kometa nadal przemierza nieboskłon, obojętna na całe ziemskie zamieszanie.

Czas Taidy się kończy – nie może liczyć na Zamek, Nervę ani nikogo innego. Nie jest już nawet pewna, czy może ufać samej sobie. A Cesarz żąda wyników. Krwawych wyników.

Virion i jego ludzie robią co mogą, by wyniki były odpowiednio spektakularne, ale gdy na granicy staje Legion Moy, żarty się kończą.

Pół na pół.
Mając świeżo w pamięci poprzedni odcinek Viriona, spodziewałam się niezłego widowiska i takie w sumie otrzymałam.

Virion i jego ekipa, muszą w swoim niepowtarzalnym stylu poradzić sobie z nowymi zagrożeniami, intrygami, a także kluczowymi postaciami, takimi jak Kasopeja — ambasadorka i szpieg w jednym, które mogą sporo namieszać w dobrze znanym Virionowi świecie

Taida, też nie może bezczynnie siedzieć na zadku, ponieważ po ostatnich wydarzeniach nie ma pewności, komu może zaufać. W obawie o swoje życie musi wspiąć się na wyżyny swoich zdolności manipulacyjnych i wziąć udział w niebezpiecznej grze, stawiając na szali nie tylko Zamek, ale przede wszystkim swoje bezpieczeństwo.

Wątki — zarówno nowe, jak i te z poprzednich tomów — zaczynają się łączyć, tworząc intrygującą mozaikę, która przyprawiona została sporą dawką specyficznego, soczyście podlanego ironią, czarnego humoru.

Akcja, przynajmniej w pierwszej połowie, trzyma dobre tempo, choć później zdarzają się przestoje. Mimo to ogólny poziom pozostaje wysoki.

W sumie wszystko jest na swoim miejscu. Karuzela kręci się dalej. Intrygujące zwroty akcji nie pozwalają się nudzić, postacie z charakterem stają na wysokości zadania, a geopolityczne smaczki idealnie dopełniają obraz pieczołowicie wykreowanego świata.

Polecam do czytania na lekko!

https://unserious.pl/2024/04/virion-pustynia/

Spotkania z Virionem i jego wesołą ekipą to zawsze przyjemna odskocznia od codzienności. Tym razem tę odskocznię zasponsorowała mi druga odsłona cyklu Szermierz Natchniony autorstwa Andrzeja Ziemiańskiego, zatytułowana Virion. Pustynia.

Syrinx.
“Władza to tylko przyzwyczajenie, przekonanie poddanych, że ktoś nimi rządzi. A kto?”
Tego właściwie nie wie już chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Henryka Tura — redaktora i copywritera, pisującego fantastykę od 2001. Dlatego skorzystałam z okazji i w ramach fantastycznego patronatu sięgnęłam po zbiór opowiadań autora pod tytułem Poza światem. Nierealna rzeczywistość wydany przez Wydawnictwo OdeSFa.

Sześć opowiadań.
Tradycyjnie będę streszczać wszystkich sześciu zawartych w książce opowiadań, ale pozwolę sobie przytoczyć sobie poniżej ich tytuły.

Poza światem;
Pan Annapu;
Dwunastu lordów Varoth;
Wielka pętla;
Podróżnik w multiwersum;
Gdy świat się skończył.
Wykreowanych światów moc.
Nie będę omawiać każdego z sześciu opowiadań zawartych w tej książce, które w interesujący sposób kreują różnorodne światy, ale przyjrzę się bliżej jednemu z nich.

Poza światem to najdłuższe i zarazem tytułowe opowiadanie, które wydaje się niezwykle intrygujące.

Przede wszystkim z powodu podobieństwa głównego bohatera do najsłynniejszego literackiego rozbitka, Robinsona Crusoe. Choć Stanisław Kowalski, jedyny ocalały z katastrofy lotniczej, nie jest sam na tej dziwnej wyspie, to porównanie wydaje się zasadne, zwłaszcza że gospodarzem wyspy, który oferuje Stanowi gościnę, jest karzeł Kalak, mający na swoich usługach liczne automaty.

Od tego spotkania rozpoczyna się lekko groteskowa, ale dynamiczna historia, która prowadzi Stana do odpowiedzi na pytanie, jak powstała ta wyspa. Równocześnie zmusza go oraz czytelników do zastanowienia się nad granicami człowieczeństwa i jednostki.

To bardzo ciekawe opowiadanie. Jeśli macie ochotę na więcej, koniecznie sięgnijcie po pozostałe opowieści, które znajdziecie w zbiorze Poza światem. Nierealna rzeczywistość Henryka Tura.

https://unserious.pl/2024/04/poza-swiatem-nierealna-rzeczywistosc/

Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Henryka Tura — redaktora i copywritera, pisującego fantastykę od 2001. Dlatego skorzystałam z okazji i w ramach fantastycznego patronatu sięgnęłam po zbiór opowiadań autora pod tytułem Poza światem. Nierealna rzeczywistość wydany przez Wydawnictwo OdeSFa.

Sześć opowiadań.
Tradycyjnie będę streszczać wszystkich sześciu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jaga i Gniewa Katarzyny Bereniki Miszczuk pokazały, że z Baby Jagi, to było w młodości całkiem dobre ziółko. Mszczuj zaś tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że starej szeptusze, której bliżej przyglądamy się po raz trzeci, w młodości żadne szaleństwa niebyły obce. ;)

W objęciach Swarożyca.
Gdy bóg podziemi porzuci swój tron, z głębi puszczy wyjdą potwory
Magiczny czas zimowego przesilenia oraz kłótnia z nagle negującym magię kapłanem sprawiają, że Jaga daje się porwać w wir przygody. Razem ze Swarożycem będzie musiała stawić czoła upirom z najgorszych ludzkich koszmarów. Kiedy Weles opuszcza zaświaty, z najciemniejszych czeluści puszczy wychodzą żądne wolności i krwi demony. Tymczasem Jaga nie może narzekać na nudę, bo oto w szczodry wieczór porywa ją Swarożyc. W zachowaniu zdrowego rozsądku nie pomaga także Mszczuj, który nagle zaczyna negować wiarę w magię. Niespodziewanie do Bielin przybywa tajemniczy podróżnik ze wschodu, a wraz z nim nadchodzą śnieg i mróz.

Czy szeptucha ocali mieszkanki swojej wsi? Czy zdoła też ocalić siebie? Jej życie zmieni się nieodwracalnie. A każda podjęta w te święta decyzja będzie mieć ogromne znaczenie.

Szczodre Gody, Leleń i Dziad Mróz.
Dokładnie takiej, wyzwolonej, pełnej ognia Jagi w tym odcinku oczekiwałam. ;)

Jej przygody ze Swarożycem, cięty język i dynamiczny styl życia, doskonale pasuję do tej roztrzepanej, żądnej przygód młodej kobiety. Szkoda tylko, że w tej całej zabawie cierpi, zakochany i mocno ciapowaty Mszczuj, którego w sumie poza permanentnymi kłótniami kochanków niewiele było w tym odcinku.

Abstrahując od Jagi, fabuła powieści słowiańskim duchem stoi, który tym razem bardzo zgrabnie dopełnia postać Dziada Mroza, dodająca do naszego słowiańskiego kociołka odrobinę wschodniego folkloru i świeżości, a także akcję nasyconą mroźną, acz demonicznie burzliwą atmosferą. ;)

Reasumując. Mszczuj Katarzyny Bereniki Miszczuk dostarczył mi to, czego oczekiwałam. Lekkiej, humorystycznej lektury ze słowiańskim duchem i gorącymi bohaterami w tle.

Jeżeli lubicie te klimaty, to seria jest w sam raz dla Was. Polecam szczególnie w audiobooku, który czyta przyjemnie Anna Szawiel.

https://unserious.pl/2024/04/mszczuj/

Jaga i Gniewa Katarzyny Bereniki Miszczuk pokazały, że z Baby Jagi, to było w młodości całkiem dobre ziółko. Mszczuj zaś tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że starej szeptusze, której bliżej przyglądamy się po raz trzeci, w młodości żadne szaleństwa niebyły obce. ;)

W objęciach Swarożyca.
Gdy bóg podziemi porzuci swój tron, z głębi puszczy wyjdą potwory
Magiczny czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiosną 2022 roku mój ulubiony twórca światów i magii, Brandon Sanderson, ogłosił kampanię na Kickstarterze, prezentując cztery tajne, zupełnie nowe powieści. Uradowało to moje serducho, które już poczuło powiew nowej przygody, w kolejnym niesamowitym świecie, które miał mi między innymi dostarczyć Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej Anglii.

Własny Wymiar.
Mężczyzna trafia do średniowiecznej Anglii. Nie pamięta kim jest, skąd pochodzi ani dlaczego się tu znalazł. Ściga go grupa ludzi z jego własnego czasu, a jego jedyną nadzieją na przetrwanie jest odzyskanie wspomnień, znalezienie sojuszników wśród miejscowych, a może nawet zaufanie ich przesądom.
Jego jedyną pomocą z „prawdziwego świata” powinien być przewodnik pod tytułem Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej Anglii, ale jego egzemplarz wybuchł w drodze. Nieliczne ocalałe fragmenty dały mu pewne wskazówki co do jego sytuacji, ale czy uda mu się zrozumieć je wystarczająco szybko, by przeżyć?

Pięć gwiazdek.
Najmocniejszą stroną książki jest bez wątpienia jej oprawa graficzna. Poza tym „nič moc” (jak na Brandona Sandersona).

Ot, takie trochę humorystyczne czytadełko, w którym fajnie wykreowany świat z możliwością kupowania własnych Wymiarów, nie dostał dostosowanej poziomem do niego historii.

Ta nie porywa, brakuje jej napięcia i odpowiedniej atmosfery, po prostu jest i miałam wrażenie, że toczy się, bo musi. Zagadka jest trochę banalna, akcja szczególnie na początku nie trzyma tempa, a wątek romantyczny nie rozpala do czerwoności.

Bohater też jest przeciętny i przewidywalny. Tarapaty, w które się wpędza, są męczące. Jedynie ocenianie w formie gwiazdek, jest zabawne i pozwala go troszeczkę polubić.

Reasumując. Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej Anglii Brandon Sanderson jest przeciętnym czytadełkiem, które zdobywa gwiazdki za Wymiary, specyficzny humor, ilustracje, wstawki FAQ i lekkie pióro.

Jeżeli macie chwilę czasu tego typu zabawną historyjkę, to ten projekt Sandersona może się Wam spodobać.

https://unserious.pl/2024/04/oszczednego-czarodzieja/

Wiosną 2022 roku mój ulubiony twórca światów i magii, Brandon Sanderson, ogłosił kampanię na Kickstarterze, prezentując cztery tajne, zupełnie nowe powieści. Uradowało to moje serducho, które już poczuło powiew nowej przygody, w kolejnym niesamowitym świecie, które miał mi między innymi dostarczyć Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ulepszenia genetyczne, które mają potencjał dodania nam nowych umiejętności, a być może nawet przedłużenia życia o kilka lat, zawsze stanowią fascynujący temat na książkę. Dlatego też zaintrygował mnie tytuł Upgrade. Wyższy poziom autorstwa Blake’a Crouch’a, który został wydany w ostatnim czasie przez wydawnictwo Zysk i S-ka.

Zhakowany genom Logana.
Logan Ramsay ma szansę stać się następnym krokiem ludzkiej ewolucji. Z początku nie jest pewien, czy cokolwiek się zmieniło. Czuje się jedynie… bystrzejszy. Lepiej się koncentruje.
Sprawniej wykonuje równoległe zadania. Czyta nieco szybciej, lepiej zapamiętuje, potrzebuje mniej snu. Wkrótce zaczyna się coś dziać z jego mózgiem. A także ciałem. Zaczyna postrzegać świat i otaczających go ludzi – w tym swoich najbliższych – całkiem inaczej.

Prawda jest taka, że zhakowano genom Logana. To, że właśnie on stał się celem tego wprowadzenia na wyższy poziom, nie jest przypadkiem. Powodem jest przerażające rodzinne dziedzictwo. Co gorsza to, co się z nim dzieje, jest jedynie pierwszym etapem znacznie szerzej zakrojonego planu, który wywoła takie same zmiany u dużej części ludzkości – straszliwym kosztem. Logan jest jedyną osobą na świecie zdolną powstrzymać ten proces, nawet jeśli ceną jest utrata człowieczeństwa…

Na dwoje babka…
Trudno mi ocenić tę książkę.

Pomysł z samym udoskonaleniem genetycznym i przemianą samego Logana w gościa, który zyskuje nadnaturalne zdolności, jest całkiem w porządku. Wizja przyszłości, jaką wykreował przed moimi oczami autor — też trzymała się kupy.

Na każdym kroku też dało się odczuć, że autor sam jara się tematyką genetyki i próbuje w najdrobniejszych szczegółach sprzedać ją czytelnikowi.

Co z jednej strony jest fajne, ale z drugiej powodowało w mojej głowie niesamowity przesyt i chaos myślowy.

Tak samo było z głównym bohaterem. Gościu wydawał się całkiem sympatyczny. Jego przeszłość, rodzinne koligacje i to brzemię, które musiał dźwigać na swoich barkach, dawały wiele do myślenia. Jednak kiedy wpadał w trans rozmyślań, w których stawiał na piedestale tylko swój tok rozumowania i stawiał siebie wręcz w roli Boga, to ciężko było mi go czytać.

Sama akcja nie była najgorsza. Owszem na początku przymulała strasznie, ale jak się już rozkręciła, to z zaciekawieniem obserwowałam losy Logana. Choć muszę przyznać, że z końcówką, to autor mocno popłynął. ;)

Reasumując. Upgrade. Wyższy poziom Blake’a Crouch’a to lektura, która ma swój styl, koloryt i naukowo — filozoficzny klimat. Osobiście nie przypadła mi całkowicie do gustu, ale jeśli interesujecie się tematyką genetyki, myślę, że mogłaby Wam się spodobać.

https://unserious.pl/2024/04/upgrade-wyzszy-poziom/

Ulepszenia genetyczne, które mają potencjał dodania nam nowych umiejętności, a być może nawet przedłużenia życia o kilka lat, zawsze stanowią fascynujący temat na książkę. Dlatego też zaintrygował mnie tytuł Upgrade. Wyższy poziom autorstwa Blake’a Crouch’a, który został wydany w ostatnim czasie przez wydawnictwo Zysk i S-ka.

Zhakowany genom Logana.
Logan Ramsay ma szansę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.

Stary Lud.
Bora, bohaterka powieści „Jeleni sztylet”, jest jak kukułcze piskle, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce do zapomnianej przez świat małej wsi na skraju ogromnej puszczy.
Puszczy zamieszkanej przez istoty z rodzimych legend: rusałki, Leszego, wąpierze i strzygi, lecz ich świat chyli się ku zapomnieniu. Bohaterka od dziecka zna tylko odrzucenie, głód i gniew, który każe jej wciąż walczyć o lepsze jutro. Dla brata zrobiłaby wszystko i stąd bierze się pomysł na dołączenie do Włóczni, starej szkoły wojskowej szkolącej najemników. Bora wierzy w swoją siłę i skuteczność szkolenia, które odbyła z okrutnym ojcem, zaprawionym w boju i nie stroniącym od butelki żołnierzem.

Jej świat jest na wskroś słowiański, od dziecka lepiej dogaduje się z opiekuńczymi duchami zagrody i domu, niż z mieszkańcami wioski. Dopiero w koszarach Włóczni Bora pozna, co to prawdziwy strach. Wraz z wybuchem zupełnie nieoczekiwanej wojny, znajdzie się w potrzasku między siłami, na które nie ma żadnego wpływu, a budzącym się w niej dziedzictwem całych pokoleń czarownic.

Solidnie i słowiańsko.
Nie spodziewałam się takiego szaleństwa! :D

Wsiąkłam w historię już od pierwszej strony. Chłonęłam ją całą sobą i przeżywałam każdą decyzję podejmowaną przez nieco szorstką w obyciu Borę.

Ogólnie polubiłam tę dziewczynę za jej sposób bycia i wojowniczość. Od początku widać, czego chce, i jest gotowa na wiele, aby osiągnąć swój cel, którym jest Włócznia i utrzymanie się we wspomnianej szkole. Nie ma dla niej tematów tabu, a jej więź ze Starym Ludem dodaje smaczku tej powieści.

Poza Borą moje serce skradła też jej ciotka Olena. Podziwiałam ją za niezłomność oraz pogodę ducha. Przy każdym spotkaniu z nią, czułam, iż życie doświadczyło ją okrutnie, ale nie poddała się, a do tego wspaniale wychowała dzieci swojego brata — pijaka i agresora.

Oczywiście Jeleni sztylet nie tylko Oleną i Wszeborą Lapis stoi. Gdy przyjrzymy się czasom Bory we Włóczni, można sporo powiedzieć o fajnej kreacji postaci takich jak Żenia, Sława, Wanda czy Dago.

Więc mogę śmiało napisać, iż postacie to mocna strona powieści. Jednakże ustępują one całej słowiańskiej otoczce i religii, którą autorce udało się wykreować. Cała książka jest wręcz przesiąknięta słowiańską naturą, a pozostawione tu i tam podpłomyki dodają magii wydarzeniom i przybliżają czytelnika do spotkania ze znanymi z Bestiariusza postaciami.

Łyżka dziegciu w beczce miodu.
Żeby nie było tak słodko i różowo, to jeszcze dwa słowa o nierównym i mocno skaczącym tempie. W kilku momentach odniosłam wrażenie, że autorka nie wie, co dalej z rozwojem sytuacji i tak po prostu postanowiła zmienić tło akcji. Dodatkowo wątek miłosny był słaby, przewidywalny i aż za mocno młodzieżowy.

Poza tymi drobnostkami Jeleni sztylet Marty Mrozińskiej podobał mi się bardzo, a zakończenie książki po prostu wbiło mnie w fotel. Już nie mogę doczekać się kontynuacji.

Dlatego jeżeli lubicie słowiańskie klimaty, to nie powinniście przejść obojętnie obok tego tytułu.

Polecam gorąco!

https://unserious.pl/2024/04/jeleni-sztylet-marta-mrozinska/

Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.

Stary Lud.
Bora, bohaterka powieści „Jeleni sztylet”, jest jak kukułcze piskle, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce do zapomnianej przez świat małej wsi na skraju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Muszę przyznać, że dzięki Ryszardowi Ćwirlejowi rozsmakowałam się w czytaniu/słuchaniu „kryminału neomilicyjnego”, a każde spotkanie z Milicjantami z Poznania jest dla mnie prawdziwą frajdą, nawet gdy jest to Śmiertelnie poważna sprawa.

Rok 1983.
Grodzisk Wielkopolski to spokojne prowincjonalne miasteczko, które w całym PRL-u znane jest z produkcji piwa i wody mineralnej. Nic więc dziwnego, że gdy dochodzi tu do brutalnego zabójstwa młodej dziewczyny, władze polityczne robią wszystko, by sprawę jak najszybciej zamknąć, a sprawcę wsadzić do więzienia. Miejscowa milicja staje na wysokości zadania i już pierwszego dna śledztwa funkcjonariusze wsadzają podejrzanego. Miesiąc później prokurator odsyła akta sprawy do Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu, by poznańscy milicjanci przyjrzeli się jej bliżej.
Porucznik Marcinkowski, zajęty przygotowaniami do papieskiej pielgrzymki, której jednym z punktów będzie spotkanie Ojca świętego z wiernymi w Poznaniu, oddelegowuje do sprawy dwóch swoich podkomendnych: chorążego Teofila Olkiewicza notorycznego pijaka i obiboka, oraz jego młodszego przyjaciela porywczego i niewylewającego z kołnierz podporucznika Mirka Brodziaka. Obaj milicjanci ruszają na miejsce zbrodni, ale szybko okazuje się, że w Grodzisku nikt nie jest zainteresowany, by poznać prawdę.

Papieska wizyta.
Może Śmiertelnie poważna sprawa nie była tak mocna, jak Mocne uderzenie, ale też miała w sobie to coś. ;)

Przede wszystkim elektryzującą zagadkę, która trzymała dobry poziom i wmieszała w całe zamieszanie „pana, wójta i plebana”. Dzięki czemu jak na dłoni mogliśmy obserwować wszystkie małomiasteczkowe układy i układziki, a nasi bohaterowie mogli też wypić wódeczkę w innym środowisku.

I właśnie to środowisko, a w zasadzie jego otoczka społeczna, robiła największą robotę. Klimat powalał, prowincjonalne stosunki sąsiedzkie rysowały się przed moimi oczami, jak żywe. Lokalni bohaterowie stanowili zaś kwintesencję tamtych czasów, którą sowicie podlewały lokalna gwara i piweczko.

Poza tym moi ulubieńcy — Brodziak i Olkiewicz — ponownie stanęli na wysokości zadania i za nie wylewali za kołnierz, a przy tym zagadkę, jakimś tam psim swędem udało się rozwiązać.

Dlatego jeżeli macie ochotę przypomnieć sobie, jak to w PRL-u było. Kiedy papież Polak odwiedził polską ziemię, no i jak to z tą wizytą było, to śmiało sięgajcie po Śmiertelnie poważną sprawę Ryszarda Ćwirleja.

Ze swojej strony gorąco polecam!

https://unserious.pl/2024/04/smiertelnie-powazna-sprawa/

Muszę przyznać, że dzięki Ryszardowi Ćwirlejowi rozsmakowałam się w czytaniu/słuchaniu „kryminału neomilicyjnego”, a każde spotkanie z Milicjantami z Poznania jest dla mnie prawdziwą frajdą, nawet gdy jest to Śmiertelnie poważna sprawa.

Rok 1983.
Grodzisk Wielkopolski to spokojne prowincjonalne miasteczko, które w całym PRL-u znane jest z produkcji piwa i wody mineralnej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mimo kilku zbędnych zapychaczy, które pojawiły się w drugim odcinku Dzieci Starych Bogów Agnieszki Mieli, muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, jak zakończy się ta wielowątkowa powieść fantastyczna, pełna mroku i magii. Powieść, w której bohaterowie mnie zachwycili i doprowadzili do ostatniej odsłony cyklu pod tytułem Krew Wilka.

Aine i Bertram.
Gorszy od milczenia bogów jest czas, gdy ponownie przemówią.
Ziemie Kerhalory pogrążąją się w mroku. Karmazynowe Bractwo, ślepo posłuszne woli Jarlego, nieświadomie realizuje jego plan, przyspieszając moment uwolnienia się Fenrira. Wystarczy jeszcze, by Żyjący w Przejściu pokierował odpowiednio mocą Ziaren Relenvel, a świat, który wszyscy tak dobrze znali, na zawsze odmieni swoje oblicze.

Aine i Bertram zmuszeni są ostatecznie zmierzyć się z przeznaczeniem, którego nici upletli dla nich Starzy Bogowie. Tym razem nie mogą już przed tym uciec, a za każdą z podjętych przez siebie decyzji przyjdzie im zapłacić najwyższą cenę. Jak wiele będą gotowi poświęcić, by zawalczyć o to, co dla nich najważniejsze? I jaką rolę odegra w tym Cathbad?

Nadchodzi czas, kiedy ten, którego nazywają tchórzem, będzie zmuszony opowiedzieć się po którejś ze stron konfliktu, zaś demony odkryją przed ludźmi swe prawdziwe oblicze.

Zbliża się era nowych bogów.

Brutalnie i mrocznie.
Nie spodziewałam się, że Krew Wilka Agnieszki Mieli, tak emocjonalnie mnie sponiewiera.

Myślałam, że w drugim odcinku ilość mroku osiągnęła właściwą dla tej serii wartość. Jednak już od pierwszego pacnięcia w czytnik, wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam. Gdyż atmosfera wokół bohaterów nie tylko ociekała, ale wręcz przesiąknięta była beznadzieją, boleścią i szarością.

I to właśnie w tych piekielnych, pełnych niedomówień, demonów i tajemnic warunkach Aine i Bertram dojrzewali i na własnej skórze mogli przekonać się, że życie nie jest bajką, a nieustannym tańcem ze śmiercią, przesiąkniętym mrokiem, boleścią i napięciem.

Tę pełną brudu, frustracji i beznadziei fabułę napędzała dynamiczna akcja, która grała na moich uczuciach, jak na najlepszych organach i nie pozwalała mi nawet na chwilę wytchnienia.

Podsumowując. Krew Wilka to brutalna i mroczna powieść fantasy, która pokazuje, iż nie każdemu pisane jest szczęśliwe zakończenie, a bohaterowie i klimatyczny świat zachwycają konstrukcją oraz rozwojem.

Gorąco polecam wszystkim poszukiwaczom prawdziwej mrocznej opowieści.

https://unserious.pl/2024/04/krew-wilka/

Mimo kilku zbędnych zapychaczy, które pojawiły się w drugim odcinku Dzieci Starych Bogów Agnieszki Mieli, muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, jak zakończy się ta wielowątkowa powieść fantastyczna, pełna mroku i magii. Powieść, w której bohaterowie mnie zachwycili i doprowadzili do ostatniej odsłony cyklu pod tytułem Krew Wilka.

Aine i Bertram.
Gorszy od milczenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałam okazję wypić z Arturem Dentem Pangalaktycznego Gardłogrzmota, więc teraz czas pójść o krok dalej i pokusić się o jakąś kolację. A tę, oczywiście, należy spożyć w Restauracji na końcu wszechświata, która ponoć serwuje najlepsze i najbardziej wykwintne jedzenie, a szefem kuchni jest sam Douglas Adams. Restauracja na końcu wszechświata

Gdzie jest najlepsza kuchnia?”
Kilka sekund przed zniszczeniem Ziemi w celu przygotowania terenu pod budowę drogi szybkiego ruchu Arthur Dent zostaje zabrany z Ziemi przez swojego przyjaciela Forda Prefecta, specjalistę od badań terenowych nowego wydania encyklopedii Autostopem przez Galaktykę, który ostatnie piętnaście lat spędził na Ziemi, udając bezrobotnego aktora. Dynamiczna para zaczyna wspólną podróż w przestrzeni kosmicznej, wspomagana przez pełne humoru cytaty z encyklopedii oraz masę innych podróżników.
A kiedy zostaną już rozwiązane wszystkie problemy dotyczące przestrzeni, czasu, materii oraz istoty życia, pozostanie pytanie: ,,Gdzie jest najlepsza kuchnia?” Restauracja na końcu wszechświata oferuje niepowtarzalne wrażenia gastronomiczne, zwłaszcza że nie ma co martwić się o dzień jutrzejszy…

Pomieszanie z poplątaniem. ;)
Pomieszanie kolorów i smaków. Tak w sumie mogłabym określić danie, jakie zaserwowała mi Restauracja na końcu wszechświata Douglasa Adamsa. ;)

Gdyż logicznie nie da się wytłumaczyć tych wszystkich cudów i innych wywijasów, które dzieją się na planszy. Trzeba podejść do nich z odpowiednim humorem, by docenić chociażby przewrotność rozmowy ze zwierzęciem, które samo chce być zjedzone.

Tak, iście montypythonowski humor robi robotę, a pędząca do przodu akcja, która po drodze zalicza liczne, niekontrolowane wygibasy, jednocześnie czerpiąc ze znanych motywów science fiction, nie pozwala nawet na minutę wytchnienia.

Dodatkowo bohaterowie nadal mają w sobie to coś, choć przyznaję, że Marvin odrobinę za dużo marudzi, a Ford i Trillian po prostu są.

Dlatego jeżeli macie ochotę na odrobinę angielskiego humoru, albo po prostu chcielibyście wstąpić do osławionego klubu 42, to koniecznie musicie przeczytać Restaurację na końcu wszechświata Douglasa Adamsa. Myślę, że wśród tej ilości absurdu możecie znaleźć coś dla siebie, albo po prostu dobrze bawić. ;)

Polecam!

https://unserious.pl/2024/03/restauracja-na-koncu-wszechswiata/

Miałam okazję wypić z Arturem Dentem Pangalaktycznego Gardłogrzmota, więc teraz czas pójść o krok dalej i pokusić się o jakąś kolację. A tę, oczywiście, należy spożyć w Restauracji na końcu wszechświata, która ponoć serwuje najlepsze i najbardziej wykwintne jedzenie, a szefem kuchni jest sam Douglas Adams. Restauracja na końcu wszechświata

Gdzie jest najlepsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zachwycająco wykreowany świat oraz zgrana drużyna bohaterów — tak w skrócie można opisać moje dotychczasowe doświadczenie z cyklem Straceńcy Madsa Voortena autorstwa Marcina Mortki. Ta seria książek sprawiła, że ostatnia lektura to nie była dla mnie Utracona godzina. ;)

Armia Bękartów.
Wieść niesie, że Mads Voorten – Ostrze Burzy i jeden z najsłynniejszych dowódców powstania przeciwko Tuistanom – zginął podczas szturmu na Brzask. Zakrawa to na ironię losu, bo sami Tuistanie porzucili zagrabione ziemie bez walki. Skoro jednak Voorten zginął, to kto ściga wycofującą się armię wroga? I przed czym cofa się owa armia?
Radość ze zwycięstwa podszyta jest niepewnością, tym bardziej że w stronę Brzasku zmierzają delegacje wyzwolonych królestw, by radzić nad przyszłością Rozkrzyczanych Krain. Elinaare, była Smocza Strażniczka, a obecnie namiestniczka zdobytej stolicy, wie, że negocjacje będą równie zaciekłe jak dotychczasowe boje, a jednocześnie dręczy ją przeczucie, że zwycięstwo przyszło zbyt łatwo.

Wycie zimowych wichrów to zwiastun nadejścia złych dni.

Akcji „po kokardki” i smoki.
Czytając Utraconą godzinę Marcina Mortki, odniosłam wrażenie, iż kontynuacja perypetii Madsa Voortena jest bardziej „soczysta”.

Nawet Mads zyskał kilka dodatkowych punktów w moich oczach, gdyż jego zachowanie stało się bardziej dojrzałe i wyważone. Dodatkowo zaczęłam dostrzegać w nim element ludzki, który objawił się w tych szczególnie trudnych momentach i sprawił, że zaczęłam kapitana doceniać oraz lubić. ;)

Akcja, jak już pisałam powyżej, „soczysta” oraz dość dynamiczna i aż czuć, że służy do realizacji nie tylko ustalonych, ale również prywatnych celów kapitana.

Poza tym humor trzyma poziom, dowiadujemy się kilku cennych informacji o bogach, a wątek z Orianom choć przewidywalny, to jednak miał swój „urok”.

Reasumując. Kolejne spotkanie z ekipą Madsem Voortenem, choć nie idealne, to uważam za całkiem udane i już cieszę się na kolejną jego odsłonę pod tytułem Widmowy Zagon.

https://unserious.pl/2024/03/utracona-godzina/

Zachwycająco wykreowany świat oraz zgrana drużyna bohaterów — tak w skrócie można opisać moje dotychczasowe doświadczenie z cyklem Straceńcy Madsa Voortena autorstwa Marcina Mortki. Ta seria książek sprawiła, że ostatnia lektura to nie była dla mnie Utracona godzina. ;)

Armia Bękartów.
Wieść niesie, że Mads Voorten – Ostrze Burzy i jeden z najsłynniejszych dowódców...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kociołkowi i jego drużynie do zadań specjalnych (choć może to jednak chodzi o gulasz ;)) nie jestem w stanie się oprzeć. ;) Dlatego zarzuciłam na plecy Szary płaszcz i ruszyłam z ekipą ku kolejnej przygodzie, którą sponsoruje oczywiście Marcin Mortka. ;)

Kierunek Krzemyk.
Zima przyszła, ale spokój nie będzie trwał długo.
Doliną zawładnęła zima, ale Edmund zwany Kociołkiem wie doskonale, że nie powstrzyma to Złego.

Nie mogąc znieść bezczynności, zabiera swoją drużynę na wyprawę do Krzemyku, by rzucić Złemu wyzwanie na wrogim terytorium. Nie przypuszcza, że tym razem zagrożenie nadejdzie z nieoczekiwanej strony.

Komu chce się przypodobać Eliah?
Za co Gramm może być wdzięczny tacie?
I dlaczego Zwierzak za nic w świecie nie powinien lepić bałwana?

Zarówno drużynie do zadań specjalnych, jak i stojącej na straży Gryfa Sarze przyjdzie stoczyć zaciekłe boje i podjąć trudne decyzje, a Dola zadba, by nie dręczył ich nadmierny spokój. Do Gryfa zawita bowiem pewien szczególny gość… i to niejeden! Po Dolinie rozejdą się listy, których skutków nie sposób przewidzieć. W pewnym lesie pojawią się ogromne jamy, krzemycki książę popadnie w nieliche tarapaty, a do posępnej granicznej twierdzy zjadą osobliwi interesanci.

Na szczęście wciąż jest bigos. I wciąż są glify. No nie?

Witaj Drużyno!
W poprzednim odcinku narzekałam trochę, że brakowało mi drużyny.

I wiecie co, chłopaki znowu są w komplecie!

Dzięki czemu walka ze Złym jest jeszcze ciekawsza, a ta niesamowita chemia między chłopakami, powoduje, że historię przeżywa się bardziej. :)

Szczególnie iż dzięki kolejnej wspólnej wyprawie drużyny, odkrywamy kolejne smaczki związane nie tylko z politycznymi zawiłościami Doliny, opieszałością rządzących, ale także poznajemy lepiej Eliaha i Gramma.

No i w tym miejscu czas oddać głos paniom. Gdyż, szczególnie Sara robi w tej odsłonie niesamowitą robotę. Nie chodzi tylko o utrzymanie Gryfa przy życiu, ale o jej zaangażowanie w walce ze Złym i wykorzystanie nabytych w młodości umiejętności Upiorniczki. Ponadto mamy okazję poznać rodzicielkę Gramma, która nie tylko zdradzi nam kilka pikantnych szczegółów o swoim synu, ale też pokaże coś więcej, niż niesamowity urok osobisty.

Ogólnie jest moc. Akcja porywa, humor jest dokładnie taki, jak powinien być, a Kufelek — tfu, Kociołek — z ekipą robią, to co do nich należy, w swoim niepowtarzalnym stylu. ;)

Więc jeżeli lubicie fajną, lekką fantastykę, pełną różnorodnych bohaterów, to zakładajcie Szary płaszcz i ruszajcie ku przygodzie. Ta na pewno Was nie zawiedzie!

Gorąco polecam!

https://unserious.pl/2024/03/szary-plaszcz/

Kociołkowi i jego drużynie do zadań specjalnych (choć może to jednak chodzi o gulasz ;)) nie jestem w stanie się oprzeć. ;) Dlatego zarzuciłam na plecy Szary płaszcz i ruszyłam z ekipą ku kolejnej przygodzie, którą sponsoruje oczywiście Marcin Mortka. ;)

Kierunek Krzemyk.
Zima przyszła, ale spokój nie będzie trwał długo.
Doliną zawładnęła zima, ale Edmund zwany Kociołkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Elryk z Melniboné Michaela Moorcocka — brytyjskiego pisarza tworzącego zarówno w gatunku science-fiction, jak i fantasy — uchodzi za klasyczną, mroczną powieść fantasy, która miała istotny wpływ na rozwój tego gatunku. Dlatego nie mogłam sobie odmówić przyjemności sprawdzenia jej, zwłaszcza że seria została wznowiona właśnie przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.

Białowłosy Elryk.
Oto niezwykłe przygody Elryka, ostatniego cesarza imperium Melniboné, oraz jego rozumnego wampirycznego miecza, Zwiastuna Burz, który potrafi wysysać dusze i siłę pokonanych przeciwników. Potęga Melnibonian, starożytnej rasy władającej światem przez dziesięć tysięcy lat, chyli się ku upadkowi, atakowana przez sąsiadujące ze Smoczą Wyspą ludzkie królestwa.
Zasiadający na Rubinowym Tronie Elryk to wyjątkowy bohater – choć o słabym ciele i uzależniony od narkotyków podtrzymujących jego siły witalne, to jednak dzięki odziedziczonym po przodkach mocom jest potężnym czarnoksiężnikiem potrafiącym przyzywać demony, władającym żywiołami i do tego korzysta z ciągłej pomocy Władców Chaosu.

Białowłosy i szkarłatnoooki Elryk z Melniboné samotnie kroczy wśród światów multiwersum, budząc strach wśród wrogów i przyjaciół, rywalizując ze swym podłym kuzynem Yrkoonem o panowanie nad baśniową krainą.

W tomie:
Elryk z Melniboné
Perłowa forteca
Żeglarz na Morzach Przeznaczenia
Klątwa białego wilka

Prosto i do celu. ;)
Informacja o tym, że Elryk z Melniboné jest mroczną powieścią fantasy — jest odrobinę przesadzona.

Bardziej powiedziałabym, że to taka prosta powieść składająca się z powiązanych osobą głównego bohatera historyjek. Te nie są nadmiernie wymagające, ale mają w sobie takiego klasycznego ducha przygody doprawionego odrobiną baśniowości i heroizmu.

Konstrukcja tych historyjek jest niezwykle prosta, zawiera klasyczne motywy i wiedzie bohatera od punktu A do punktu B, bez podejmowania nadmiernie skomplikowanych decyzji (wręcz powiedziałabym, że wszystko, co jest czarne, pozostaje czarne, a białe jest białe), ale z próbami filozoficznego „liźnięcia” etycznych dylematów.

Sam Elryk, jest w zasadzie jak odciśnięty z szablonu, ale żeby nie było różowo, ma też swoje wady (notabene też dość szablonowe ;)), które oczywiście rozmywają się przy jego rycerskości i chęci niesienia pomocy.

Akcja poszczególnych historii, jest przyzwoita, fabuła nie zaskakuje nagłymi zwrotami akcji, więc czyta się w sumie lekko i przyjemnie.

Wiec jeżeli macie ochotę spędzić miło czas, przy lekkiej, klasycznej powieści fantasy, to Elryk z Melniboné Michaela Moorcocka powinien się Wam spodobać.

https://unserious.pl/2024/03/elryk-z-melnibone/

Elryk z Melniboné Michaela Moorcocka — brytyjskiego pisarza tworzącego zarówno w gatunku science-fiction, jak i fantasy — uchodzi za klasyczną, mroczną powieść fantasy, która miała istotny wpływ na rozwój tego gatunku. Dlatego nie mogłam sobie odmówić przyjemności sprawdzenia jej, zwłaszcza że seria została wznowiona właśnie przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.

Białowłosy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Utrudnianie życia okupantowi przez Wojtyńskiego i jego towarzyszy w drugiej części cyklu www autorstwa Marcina Ciszewskiego stanowiło fascynujący element fabuły. Dlatego też nie mogłem się oprzeć pokusie kontynuowania przygód z żołnierzami XXI wieku, którzy, uwięzieni w przeszłości, przeżywają trudną historię naszego kraju na własnej skórze, biorąc udział w jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Polski, czyli w Powstaniu Warszawskim.

Misja wywiezienia emitera z Polski.
W czasy Powstania Warszawskiego trafiają żołnierze z XXI wieku. Przeszkoleni i uzbrojeni w najnowszy sprzęt. Przygotowani na to, by rozegrać jedyną w swoim rodzaju operację wojskową. Czy uda im się odmienić los? Czy mają szansę w starciu z doborowymi jednostkami Wehrmachtu i SS? Czy bohaterom będzie dane wrócić w nasze czasy? Marcin Ciszewski kolejny raz zabiera nas w podróż w czasie, rysując alternatywne scenariusze wojennej zawieruchy.
Jerzy Grabicki is back.
Myślałam, że Majora nic nie będzie w stanie przebić, ale na szczęście się bardzo pomyliłam. ;)

www.1944.waw.pl jest jeszcze mocniejsza w swoim przekazie, bo w fantastyczną fabułę wplecione zostało jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Polski, czyli Powstanie Warszawskie, które nie zostało w żaden sposób „upudrowane”, ale w prawdziwe realia zostały inteligentnie wpasowany nie tylko militarny sprzęt z XXI wieku, ale także myśl taktyczna i przeszkoleni w innej rzeczywistości ludzi.

Na planszę po chwilowej nieobecności powrócił też Jerzy Grobicki, który mimo tego, iż troszeczkę „zardzewiał”, wciąż zna się na rzeczy i robicie. Jego spotkanie z Wojtyńskim i późniejsze połączenie sił w ramach wspierania wspólnych i nie tylko celów pokazało, jak zmieniły się role i podejście oby panów do ich obecnego życia i sytuacji.

Poza całą otoczką osobistą, która momentami wyciskała łzy z powiek, najważniejszym elementem powieści była jednak wspomniana wcześniej historia wspierana sporą dawką detali balistycznych i militarnych oraz niezwykle wartka akcja. Ta pokazała, jak dynamicznie zmieniała się sytuacja na froncie, jak szybko trzeba było podejmować odpowiednie działania, bo wróg, mimo braku technologii do ułomków nie należy i też ma swoje sposoby pozyskiwania potrzebnych mu informacji.

Dlatego jeżeli lubicie powieści osadzone w realiach II Wojny Światowej, to sięgajcie po www.1944.waw.pl Marcina Ciszewskiego, bo warto!

https://unserious.pl/2024/03/www-1944-waw-pl/

Utrudnianie życia okupantowi przez Wojtyńskiego i jego towarzyszy w drugiej części cyklu www autorstwa Marcina Ciszewskiego stanowiło fascynujący element fabuły. Dlatego też nie mogłem się oprzeć pokusie kontynuowania przygód z żołnierzami XXI wieku, którzy, uwięzieni w przeszłości, przeżywają trudną historię naszego kraju na własnej skórze, biorąc udział w jednym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z piórem Miroslava Žambocha zaprzyjaźniłam się przy okazji „walki” W służbie klanu. Później ogarnęłam przygodę jeszcze z kilkoma bohaterami, które autor firmował swoim nazwiskiem, ale ciągle zapomniałam o Koniaszu. Teraz postanowiłam nadrobić to małe niedopatrzenie i sięgnęłam po Na ostrzu noża, czyli powieść otwierającą cykl z zadziornym, inteligentnym najemnikiem.

Bliżej…
Koniasz to gość, przy którym wymiękają takie wymoczki jak Rambo czy inne Predatory. Jest najemnikiem pełną gębą. Potrafi gębę obić. Potrafi nożem rzucić. I mieczem wnętrzności policzyć też. Ale nie jest ordynarny ani okrutny. Mimo poharatanej mordy i równie wdzięcznie podrapanego ciałka, jest prawdziwym dżentelmenem i człowiekiem honoru. Nie zdradzi, kasy nie podwędzi, a i z kobietą bez jej zgody nie… wiadomo co. Jest przy tym obyty w towarzystwie, oprócz strzelania z kuszy potrafi także listy pisać i książki czytać. Nade wszystko jednak potrafi myśleć. I to tak skutecznie, że kiedy trybiki w jego głowie zaczynają się ruszać, drżyjcie nieprzyjaciele, bo z nim szans nie macie.
Nasz bohater staje przed dość nietypowym zadaniem. Na zlecenie bogatego kupca i jego wspólników ma bezpiecznie poprowadzić ponad tysiąc ludzi i założyć kolonię na ziemiach niczyich. Jak się można domyślić, nie będzie to łatwe zadanie.

Wycieczka na ziemie niczyje.
Moja pierwsza myśl po odłożeniu książki. Rambo i Chuck Norris przy Koniaszu, to mogą się schować. ;)

Poza tym, powieść ta to typowa przygodówka survivalowa, nasycona sporą dawką akcji (no może poza początkiem, gdzie Koniasz snuje się jak smród po gaciach i organizuje wyprawę), wzbogacona ciekawą intrygą, dobrze zarysowanym klimatem, fascynującym światem i ogólnie pomysłowym konceptem.

Główny bohater może prezencją nie grzeszy, ale zna się na swoim fachu, co podkreślane jest aż za często. Ponadto, ma porządek w głowie i w miarę, jak fabuła się rozwija, udoskonala się nie tylko w dziedzinie swojego rzemiosła, ale także w relacjach międzyludzkich. Dzięki temu podczas czytania możemy cieszyć się nie tylko opisanymi bitwami, ale także refleksjami dotyczącymi życia i związków.

Język powieści jest przyjazny dla czytelnika. Dialogi są dobrze dopasowane do sytuacji, a humor, czasami dosadny, zapobiega nudzie.

Podsumowując, Na ostrzu noża Miroslava Žambocha to bardzo dobrze napisana, pełna akcji przygodówka, która może trochę męczyć modułem nieśmiertelności głównego bohatera, ale poza tym czyta się ją bardzo przyjemnie.

Polecam fanom tego rodzaju fantastycznych powieści.

https://unserious.pl/2024/03/na-ostrzu-noza/

Z piórem Miroslava Žambocha zaprzyjaźniłam się przy okazji „walki” W służbie klanu. Później ogarnęłam przygodę jeszcze z kilkoma bohaterami, które autor firmował swoim nazwiskiem, ale ciągle zapomniałam o Koniaszu. Teraz postanowiłam nadrobić to małe niedopatrzenie i sięgnęłam po Na ostrzu noża, czyli powieść otwierającą cykl z zadziornym, inteligentnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspólnie z Merlinem stwierdziliśmy, że usługi lecznicy Necrovet prowadzonej przez Joannę W. Gajzler nam odpowiadają. Dlatego ponownie skorzystamy z ich usług i sprawdzimy Necrovet. Metody leczenia drakonidów. ;)

Nowa techniczka i magiczny kot.
Uważaj, czego sobie życzysz – z marzenia, by spotkać prawdziwego smoka, może się zrodzić wiele zębatych i pokrytych luską kłopotów.
Po przygodach z udziałem wolpertingera Ryśka, psów otrutych wróżkowym pyłkiem, mantykory, jednorożca i innych magicznych podopiecznych przychodni w Zrębkach techniczka weterynaryjna Florka Kuna czuje się już w swojej nowej pracy – u boku weterynarki-nekromantki – nieco pewniej. Czy jest jednak gotowa na… plage drakonidów?

Florka, jej współpracownik – faun Bastian i nieumarła szefowa, doktor Izabela Pokot, mają przed sobą kolejne wyzwania: trokarowanie katoblepasa, eksmisję aitwarasa i łapanie aż nazbyt zdrowego tatzelwurma. Codzienna praca w przychodni zajmującej się magicznymi stworzeniami wymaga zimnej krwi – niełatwo o nią jednak, gdy nowa techniczka zachowuje się podejrzanie, magiczny kot miota przepowiedniami, a za rogiem czyha przeciwnik prawdziwie przerażający: media…

Love is in the air.
Podtrzymuję moje stwierdzenie z poprzedniego odcinka. Necrovet to lektura lekka, łatwa i przyjemna.

Choć przyznaję, że to spotkanie z Florką Kuną, faunem Bastianem i doktor Izabelą Pokot okazało się bardziej dynamiczne i zajmujące. Co jest zasługą poruszenia tematów niezwiązanych li wyłącznie z leczeniem magicznych i tych niemagicznych stworzeń.

Począwszy od pojawienia się nowej, kontrowersyjnej techniczki w pracy, poprzez romantyczne uniesienia Florki i Bastiana (to chyba najsłabszy element książki), na zabawach z mediami kończąc.

Oczywiście największą wartością dodaną powieści jest nadal odkrywanie oraz obcowanie z magicznymi zwierzętami takimi jak lolmiszo, aitwarasa, jednorożce, centaury, drakonidy czy wiwerny. Niesamowicie realistyczne opisy metod ich leczenia, detale związane z zachowaniem poszczególnych gatunków i ogólnie cała otoczka związana z pracą technika weterynarii.

Dlatego jeżeli lubicie lekkie, magiczne powieści ze zwierzątkami, to sięgajcie śmiało po Necrovet. Metody leczenia drakonidów Joanny W. Gajzler.

Polecam!

https://unserious.pl/2024/03/metody-leczenia-drakonidow/

Wspólnie z Merlinem stwierdziliśmy, że usługi lecznicy Necrovet prowadzonej przez Joannę W. Gajzler nam odpowiadają. Dlatego ponownie skorzystamy z ich usług i sprawdzimy Necrovet. Metody leczenia drakonidów. ;)

Nowa techniczka i magiczny kot.
Uważaj, czego sobie życzysz – z marzenia, by spotkać prawdziwego smoka, może się zrodzić wiele zębatych i pokrytych luską...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ciotka Janina, wujek Fred i Belzebub, czyli Luiza Dobrzyńska i Jesteś na to zbyt młoda.
Luzię Dobrzyńską — fanatyczną miłośniczkę kotów i Star Treka — poznałam już w odsłonie science fiction i postapo. Teraz sprawdzam, jak autorka poradziła sobie na poletku słowiańskiej fantastyki w powieści Jesteś na to zbyt młoda, która otwiera cykl Wiedźma z Podhala.

Mała Świerkowa.
Po tragicznej śmierci rodziców Edi trafia pod opiekę dalszej rodziny na maleńkiej wsi pod Krakowem. Ze względu na dawny rodzinny spór nastolatka nigdy nie miała okazji poznać rodzeństwa swojej matki. W wyobraźni widziała surową Marylę i pobłażliwego Mateusza Cuthbertów, jednak osoby, które na nią czekały przerosły jej najśmielsze oczekiwania.
Ciotka okazuje się energiczną młodą weterynarz, która rządzi całą miejscowością, a wuj to bibliotekarz o urodzie hollywoodzkiego aktora. Na tym nie koniec niespodzianek! Wkrótce Edi poznaje kolejne tajemnice niezwykłego rodzeństwa, a także swój dar, o którym nie miała zielonego pojęcia.

Nastolatkowo.
Zacznijmy od tego, że jako wielka wielbicielka rudej Anki, zostałam kupiona już na samym początku odwołaniem do Maryli i Mateusza Cuthbertów. :D

Nie myślcie jednak, że książka li wyłącznie „jednym dobrym nawiązaniem stoi”, ;) Gdyż jej mocną stroną jest wszystko, co słowiańskie. Są tu więc obrządki, przed oczami przemykają rusałki, stare legendy na nowo ożywają, a i czasem Wampiry się trafiają.

Główna bohaterka — Edi — jest fajnie „napisana”, choć jest trochę jak Merry Popins — wszystko jej wychodzi. Z drugiej zaś strony, to wyraźnie książka młodzieżowa, więc taka pozytywna bohaterka, która mimo śmierci rodziców znajduje cel w życiu i nie rozczula się nad sobą każde pięć minut, może być inspirująca.

Poza tym cała powieść, aż ocieka ciepłem, które bije od rodziny Batory, a magia, która otacza Edi i jej przyjaciół doskonale współgra z klimatem i fabułą.

Fabułą, która może trochę nastolatkowością trąci, ale jest w niej wszystko, co potrzeba. Przygoda, przyjaźń, zagadka i przypomnienie, że wraz z podjętymi przez nas decyzjami musimy się spodziewać idących z nimi w parze konsekwencji.

Dlatego jeżeli macie ochotę na odrobinę słowiańskiej magii, fajnych, pozytywnych bohaterów lub po prostu powieść, którą czyta się szybko i przyjemnie, to Jesteś na to zbyt młoda Luizy Dobrzyńskiej, będzie dla Was właściwym wyborem!

Polecam szczególnie fankom i fanom powieści młodzieżowych. :)

https://unserious.pl/2024/03/jestes-na-to-zbyt-mloda/

Ciotka Janina, wujek Fred i Belzebub, czyli Luiza Dobrzyńska i Jesteś na to zbyt młoda.
Luzię Dobrzyńską — fanatyczną miłośniczkę kotów i Star Treka — poznałam już w odsłonie science fiction i postapo. Teraz sprawdzam, jak autorka poradziła sobie na poletku słowiańskiej fantastyki w powieści Jesteś na to zbyt młoda, która otwiera cykl Wiedźma z Podhala.

Mała Świerkowa.
Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Choć otoczony aurą tajemniczości Seell Venssee nie należy do przyjemniaczków, to jednak doceniłam go za postawę i całokształt działania. Tym samym również ze sporą dozą ciekawości postanowiłam sprawdzić, jak pierwszy twardziel galaktyki radzi sobie obecnie, w drugiej odsłonie cyklu Dreyn pod tytułem Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran.

Tak, Seell Venssee…
Kto o nim nie słyszał?! Myślałem, że zginął, stary drań, bo choć był geniuszem wojny, to przecież nie nieśmiertelnym. Czy żyje i znów będzie wywijał w Galaktykach? Jeżeli tak, to będzie o nim głośno!
Wszechświat wielu Galaktyk i tysięcy zasiedlonych planet. Czas tuż po inwazji Vikonów, którzy pojawili się nie wiadomo skąd i ledwo udało się ich powstrzymać. Po odparciu najazdu układy planetarne znów walczą o wpływy, zniewolona rasa myśli o wolności, a Seell Venssee jest wszędzie tam, gdzie się coś dzieje, tocząc walkę o przyszłość swoją i bliskich.

Mroczna atmosfera i dynamiczna akcja.
W pierwszym odcinku cyklu pan Venssee, swoim buńczucznym, pewnym siebie zachowaniem często mnie irytował, choć muszę przyznać, że jako bohater sam z siebie, swoją postawą i ogólnym całokształtem, mocno mi imponował.
Ten stan rzeczy utrzymał się również podczas czytania Dreyn. Walczy by żyć. Choć tu przyznaję, że dzięki rozwojowi bohatera, który staje się (o zgrozo!) bardziej ludzki, zaczęłam gościa dodatkowo lubić.

Po względem fabularnym i „klimatycznym” ponownie jest sztos. Owszem mamy już pełną wiedzę na temat pochodzenia Sella, ale wciąż ilość wysokiej klasy intryg, a także liczne nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że książka dostarcza podczas czytania wielu emocji. Mroczny klimat zaś idealnie podkreśla, to co dzieje się na planszy, dzięki czemu całość nabiera głębi.

Reasumując. Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran, to wyśmienita kontynuacja cyklu, w której bohater staje na wysokości zadania, walki i starcia galaktyczne zapewniając niezapomniane przeżycia, a humor dodaje smaczku każdej sytuacji.

Czytajcie, bo to fajne sci-fi jest! :)

https://unserious.pl/2024/03/dreyn-walczy-by-zyc/

Choć otoczony aurą tajemniczości Seell Venssee nie należy do przyjemniaczków, to jednak doceniłam go za postawę i całokształt działania. Tym samym również ze sporą dozą ciekawości postanowiłam sprawdzić, jak pierwszy twardziel galaktyki radzi sobie obecnie, w drugiej odsłonie cyklu Dreyn pod tytułem Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran.

Tak, Seell Venssee…
Kto o nim nie...

więcej Pokaż mimo to