-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2024-04-29
2024-04-25
Muszę przyznać, że zapowiedź książki Edwarda Ashtona, która dotyczyła całego pojęcia wymienialności, bardzo mnie zaintrygowała. Dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po Mickey7 i o zgrozo, moja ekscytacja postawiła temu tytułowi chyba odrobinę za wysoko poprzeczkę.
Umieranie to żadna frajda… ale pozwala zarobić na życie.
Mickey7 jest wymienialnym: narażonym na wielokrotną śmierć pracownikiem ekspedycji mającej na celu skolonizować planetę Niflheim. Gdy tylko zadanie okazuje się zbyt niebezpieczne dla zwykłych ludzi czy nawet maszyn, otrzymuje je Mickey. Po śmierci danej wersji ciała wytwarza się nowe z wszczepioną tą samą kopią mózgu. Po sześciu zgonach Mickey7 rozumie już, dlaczego był jedynym kandydatem, który zgłosił się na to stanowisko.
Podczas rutynowego zwiadu zaginiony w akcji Mickey7 zostaje uznany za martwego. Kiedy dzięki pomocy miejscowych form życia wraca do kolonii, okazuje się, że spisano go już na straty, a do pracy zgłasza się nowy klon, Mickey8. Zwielokrotnianie wymienialnego jest zabronione i w razie wykrycia obaj zapewne trafią do odzyskiwacza białka. Mickey7 musi więc utrzymać swego sobowtóra w tajemnicy przed resztą kolonii. Ostateczny los zarówno tubylców, jak i kolonizatorów zależy od Mickeya7. Oczywiście, jeśli uda mu się nie umrzeć na dobre…
Mickey jest głodny.
Po wstępniaku strasznie się nakręciłam na tę historię i niestety trochę się zawiodłam.
Styl pisania autora jest lekki, więc jako sam twór, czytało się w sumie lekko, szybko i przyjemnie.
Niestety nie doczekałam się rozwinięcia całego konceptu. Bo w zasadzie po wpadce z zadaniem, kiedy to wszyscy myślą, że Mickey7 nie żyje i automatycznie tworzą Mickey8, rozpoczyna się książka o cięciu kalorii i o tym, jak Mickey7 i 8 są głodni.
Obaj panowanie też w tym całym zamieszaniu, nie do końca potrafią się dogadać, w kwestiach życia i pracy, więc to, jak w sumie próbują ukrywać, że jest ich dwóch, jest odrobinę grubymi nićmi szyte. Ponadto wszystko, co robią Mickey7-8 jest bez jakiejkolwiek emocji. Normalnie, jakbym miała do czynienia z wydmuszkami, które są głodne.
Jeżeli chodzi o resztę fabuły, to kręci się wokół dygresji o tym, jak Mickey dostał pracę wymienialnego, jak przebiegały jego wcześniejsze reinkarnacje i jak inne kolonie radziły sobie na różnych światach.
W sumie pomysł fajny, ale miałam wrażenie, że autorowi zabrakło koncepcji, jak to wszystko zgrabnie połączyć i sprzedać, żeby czytelnik, odkładając książkę, powiedział po prostu WOW.
https://unserious.pl/2024/04/mickey7-edward-ashton/
Muszę przyznać, że zapowiedź książki Edwarda Ashtona, która dotyczyła całego pojęcia wymienialności, bardzo mnie zaintrygowała. Dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po Mickey7 i o zgrozo, moja ekscytacja postawiła temu tytułowi chyba odrobinę za wysoko poprzeczkę.
Umieranie to żadna frajda… ale pozwala zarobić na życie.
Mickey7 jest wymienialnym: narażonym na...
2024-04-12
Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Henryka Tura — redaktora i copywritera, pisującego fantastykę od 2001. Dlatego skorzystałam z okazji i w ramach fantastycznego patronatu sięgnęłam po zbiór opowiadań autora pod tytułem Poza światem. Nierealna rzeczywistość wydany przez Wydawnictwo OdeSFa.
Sześć opowiadań.
Tradycyjnie będę streszczać wszystkich sześciu zawartych w książce opowiadań, ale pozwolę sobie przytoczyć sobie poniżej ich tytuły.
Poza światem;
Pan Annapu;
Dwunastu lordów Varoth;
Wielka pętla;
Podróżnik w multiwersum;
Gdy świat się skończył.
Wykreowanych światów moc.
Nie będę omawiać każdego z sześciu opowiadań zawartych w tej książce, które w interesujący sposób kreują różnorodne światy, ale przyjrzę się bliżej jednemu z nich.
Poza światem to najdłuższe i zarazem tytułowe opowiadanie, które wydaje się niezwykle intrygujące.
Przede wszystkim z powodu podobieństwa głównego bohatera do najsłynniejszego literackiego rozbitka, Robinsona Crusoe. Choć Stanisław Kowalski, jedyny ocalały z katastrofy lotniczej, nie jest sam na tej dziwnej wyspie, to porównanie wydaje się zasadne, zwłaszcza że gospodarzem wyspy, który oferuje Stanowi gościnę, jest karzeł Kalak, mający na swoich usługach liczne automaty.
Od tego spotkania rozpoczyna się lekko groteskowa, ale dynamiczna historia, która prowadzi Stana do odpowiedzi na pytanie, jak powstała ta wyspa. Równocześnie zmusza go oraz czytelników do zastanowienia się nad granicami człowieczeństwa i jednostki.
To bardzo ciekawe opowiadanie. Jeśli macie ochotę na więcej, koniecznie sięgnijcie po pozostałe opowieści, które znajdziecie w zbiorze Poza światem. Nierealna rzeczywistość Henryka Tura.
https://unserious.pl/2024/04/poza-swiatem-nierealna-rzeczywistosc/
Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Henryka Tura — redaktora i copywritera, pisującego fantastykę od 2001. Dlatego skorzystałam z okazji i w ramach fantastycznego patronatu sięgnęłam po zbiór opowiadań autora pod tytułem Poza światem. Nierealna rzeczywistość wydany przez Wydawnictwo OdeSFa.
Sześć opowiadań.
Tradycyjnie będę streszczać wszystkich sześciu...
2024-04-07
Ulepszenia genetyczne, które mają potencjał dodania nam nowych umiejętności, a być może nawet przedłużenia życia o kilka lat, zawsze stanowią fascynujący temat na książkę. Dlatego też zaintrygował mnie tytuł Upgrade. Wyższy poziom autorstwa Blake’a Crouch’a, który został wydany w ostatnim czasie przez wydawnictwo Zysk i S-ka.
Zhakowany genom Logana.
Logan Ramsay ma szansę stać się następnym krokiem ludzkiej ewolucji. Z początku nie jest pewien, czy cokolwiek się zmieniło. Czuje się jedynie… bystrzejszy. Lepiej się koncentruje.
Sprawniej wykonuje równoległe zadania. Czyta nieco szybciej, lepiej zapamiętuje, potrzebuje mniej snu. Wkrótce zaczyna się coś dziać z jego mózgiem. A także ciałem. Zaczyna postrzegać świat i otaczających go ludzi – w tym swoich najbliższych – całkiem inaczej.
Prawda jest taka, że zhakowano genom Logana. To, że właśnie on stał się celem tego wprowadzenia na wyższy poziom, nie jest przypadkiem. Powodem jest przerażające rodzinne dziedzictwo. Co gorsza to, co się z nim dzieje, jest jedynie pierwszym etapem znacznie szerzej zakrojonego planu, który wywoła takie same zmiany u dużej części ludzkości – straszliwym kosztem. Logan jest jedyną osobą na świecie zdolną powstrzymać ten proces, nawet jeśli ceną jest utrata człowieczeństwa…
Na dwoje babka…
Trudno mi ocenić tę książkę.
Pomysł z samym udoskonaleniem genetycznym i przemianą samego Logana w gościa, który zyskuje nadnaturalne zdolności, jest całkiem w porządku. Wizja przyszłości, jaką wykreował przed moimi oczami autor — też trzymała się kupy.
Na każdym kroku też dało się odczuć, że autor sam jara się tematyką genetyki i próbuje w najdrobniejszych szczegółach sprzedać ją czytelnikowi.
Co z jednej strony jest fajne, ale z drugiej powodowało w mojej głowie niesamowity przesyt i chaos myślowy.
Tak samo było z głównym bohaterem. Gościu wydawał się całkiem sympatyczny. Jego przeszłość, rodzinne koligacje i to brzemię, które musiał dźwigać na swoich barkach, dawały wiele do myślenia. Jednak kiedy wpadał w trans rozmyślań, w których stawiał na piedestale tylko swój tok rozumowania i stawiał siebie wręcz w roli Boga, to ciężko było mi go czytać.
Sama akcja nie była najgorsza. Owszem na początku przymulała strasznie, ale jak się już rozkręciła, to z zaciekawieniem obserwowałam losy Logana. Choć muszę przyznać, że z końcówką, to autor mocno popłynął. ;)
Reasumując. Upgrade. Wyższy poziom Blake’a Crouch’a to lektura, która ma swój styl, koloryt i naukowo — filozoficzny klimat. Osobiście nie przypadła mi całkowicie do gustu, ale jeśli interesujecie się tematyką genetyki, myślę, że mogłaby Wam się spodobać.
https://unserious.pl/2024/04/upgrade-wyzszy-poziom/
Ulepszenia genetyczne, które mają potencjał dodania nam nowych umiejętności, a być może nawet przedłużenia życia o kilka lat, zawsze stanowią fascynujący temat na książkę. Dlatego też zaintrygował mnie tytuł Upgrade. Wyższy poziom autorstwa Blake’a Crouch’a, który został wydany w ostatnim czasie przez wydawnictwo Zysk i S-ka.
Zhakowany genom Logana.
Logan Ramsay ma szansę...
2024-04-03
Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Stary Lud.
Bora, bohaterka powieści „Jeleni sztylet”, jest jak kukułcze piskle, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce do zapomnianej przez świat małej wsi na skraju ogromnej puszczy.
Puszczy zamieszkanej przez istoty z rodzimych legend: rusałki, Leszego, wąpierze i strzygi, lecz ich świat chyli się ku zapomnieniu. Bohaterka od dziecka zna tylko odrzucenie, głód i gniew, który każe jej wciąż walczyć o lepsze jutro. Dla brata zrobiłaby wszystko i stąd bierze się pomysł na dołączenie do Włóczni, starej szkoły wojskowej szkolącej najemników. Bora wierzy w swoją siłę i skuteczność szkolenia, które odbyła z okrutnym ojcem, zaprawionym w boju i nie stroniącym od butelki żołnierzem.
Jej świat jest na wskroś słowiański, od dziecka lepiej dogaduje się z opiekuńczymi duchami zagrody i domu, niż z mieszkańcami wioski. Dopiero w koszarach Włóczni Bora pozna, co to prawdziwy strach. Wraz z wybuchem zupełnie nieoczekiwanej wojny, znajdzie się w potrzasku między siłami, na które nie ma żadnego wpływu, a budzącym się w niej dziedzictwem całych pokoleń czarownic.
Solidnie i słowiańsko.
Nie spodziewałam się takiego szaleństwa! :D
Wsiąkłam w historię już od pierwszej strony. Chłonęłam ją całą sobą i przeżywałam każdą decyzję podejmowaną przez nieco szorstką w obyciu Borę.
Ogólnie polubiłam tę dziewczynę za jej sposób bycia i wojowniczość. Od początku widać, czego chce, i jest gotowa na wiele, aby osiągnąć swój cel, którym jest Włócznia i utrzymanie się we wspomnianej szkole. Nie ma dla niej tematów tabu, a jej więź ze Starym Ludem dodaje smaczku tej powieści.
Poza Borą moje serce skradła też jej ciotka Olena. Podziwiałam ją za niezłomność oraz pogodę ducha. Przy każdym spotkaniu z nią, czułam, iż życie doświadczyło ją okrutnie, ale nie poddała się, a do tego wspaniale wychowała dzieci swojego brata — pijaka i agresora.
Oczywiście Jeleni sztylet nie tylko Oleną i Wszeborą Lapis stoi. Gdy przyjrzymy się czasom Bory we Włóczni, można sporo powiedzieć o fajnej kreacji postaci takich jak Żenia, Sława, Wanda czy Dago.
Więc mogę śmiało napisać, iż postacie to mocna strona powieści. Jednakże ustępują one całej słowiańskiej otoczce i religii, którą autorce udało się wykreować. Cała książka jest wręcz przesiąknięta słowiańską naturą, a pozostawione tu i tam podpłomyki dodają magii wydarzeniom i przybliżają czytelnika do spotkania ze znanymi z Bestiariusza postaciami.
Łyżka dziegciu w beczce miodu.
Żeby nie było tak słodko i różowo, to jeszcze dwa słowa o nierównym i mocno skaczącym tempie. W kilku momentach odniosłam wrażenie, że autorka nie wie, co dalej z rozwojem sytuacji i tak po prostu postanowiła zmienić tło akcji. Dodatkowo wątek miłosny był słaby, przewidywalny i aż za mocno młodzieżowy.
Poza tymi drobnostkami Jeleni sztylet Marty Mrozińskiej podobał mi się bardzo, a zakończenie książki po prostu wbiło mnie w fotel. Już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Dlatego jeżeli lubicie słowiańskie klimaty, to nie powinniście przejść obojętnie obok tego tytułu.
Polecam gorąco!
https://unserious.pl/2024/04/jeleni-sztylet-marta-mrozinska/
Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Stary Lud.
Bora, bohaterka powieści „Jeleni sztylet”, jest jak kukułcze piskle, podrzucona wraz z bratem na wychowanie ciotce do zapomnianej przez świat małej wsi na skraju...
2024-03-31
Mimo kilku zbędnych zapychaczy, które pojawiły się w drugim odcinku Dzieci Starych Bogów Agnieszki Mieli, muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, jak zakończy się ta wielowątkowa powieść fantastyczna, pełna mroku i magii. Powieść, w której bohaterowie mnie zachwycili i doprowadzili do ostatniej odsłony cyklu pod tytułem Krew Wilka.
Aine i Bertram.
Gorszy od milczenia bogów jest czas, gdy ponownie przemówią.
Ziemie Kerhalory pogrążąją się w mroku. Karmazynowe Bractwo, ślepo posłuszne woli Jarlego, nieświadomie realizuje jego plan, przyspieszając moment uwolnienia się Fenrira. Wystarczy jeszcze, by Żyjący w Przejściu pokierował odpowiednio mocą Ziaren Relenvel, a świat, który wszyscy tak dobrze znali, na zawsze odmieni swoje oblicze.
Aine i Bertram zmuszeni są ostatecznie zmierzyć się z przeznaczeniem, którego nici upletli dla nich Starzy Bogowie. Tym razem nie mogą już przed tym uciec, a za każdą z podjętych przez siebie decyzji przyjdzie im zapłacić najwyższą cenę. Jak wiele będą gotowi poświęcić, by zawalczyć o to, co dla nich najważniejsze? I jaką rolę odegra w tym Cathbad?
Nadchodzi czas, kiedy ten, którego nazywają tchórzem, będzie zmuszony opowiedzieć się po którejś ze stron konfliktu, zaś demony odkryją przed ludźmi swe prawdziwe oblicze.
Zbliża się era nowych bogów.
Brutalnie i mrocznie.
Nie spodziewałam się, że Krew Wilka Agnieszki Mieli, tak emocjonalnie mnie sponiewiera.
Myślałam, że w drugim odcinku ilość mroku osiągnęła właściwą dla tej serii wartość. Jednak już od pierwszego pacnięcia w czytnik, wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam. Gdyż atmosfera wokół bohaterów nie tylko ociekała, ale wręcz przesiąknięta była beznadzieją, boleścią i szarością.
I to właśnie w tych piekielnych, pełnych niedomówień, demonów i tajemnic warunkach Aine i Bertram dojrzewali i na własnej skórze mogli przekonać się, że życie nie jest bajką, a nieustannym tańcem ze śmiercią, przesiąkniętym mrokiem, boleścią i napięciem.
Tę pełną brudu, frustracji i beznadziei fabułę napędzała dynamiczna akcja, która grała na moich uczuciach, jak na najlepszych organach i nie pozwalała mi nawet na chwilę wytchnienia.
Podsumowując. Krew Wilka to brutalna i mroczna powieść fantasy, która pokazuje, iż nie każdemu pisane jest szczęśliwe zakończenie, a bohaterowie i klimatyczny świat zachwycają konstrukcją oraz rozwojem.
Gorąco polecam wszystkim poszukiwaczom prawdziwej mrocznej opowieści.
https://unserious.pl/2024/04/krew-wilka/
Mimo kilku zbędnych zapychaczy, które pojawiły się w drugim odcinku Dzieci Starych Bogów Agnieszki Mieli, muszę przyznać, że nie mogłam się doczekać, jak zakończy się ta wielowątkowa powieść fantastyczna, pełna mroku i magii. Powieść, w której bohaterowie mnie zachwycili i doprowadzili do ostatniej odsłony cyklu pod tytułem Krew Wilka.
Aine i Bertram.
Gorszy od milczenia...
2024-03-25
Miałam okazję wypić z Arturem Dentem Pangalaktycznego Gardłogrzmota, więc teraz czas pójść o krok dalej i pokusić się o jakąś kolację. A tę, oczywiście, należy spożyć w Restauracji na końcu wszechświata, która ponoć serwuje najlepsze i najbardziej wykwintne jedzenie, a szefem kuchni jest sam Douglas Adams. Restauracja na końcu wszechświata
Gdzie jest najlepsza kuchnia?”
Kilka sekund przed zniszczeniem Ziemi w celu przygotowania terenu pod budowę drogi szybkiego ruchu Arthur Dent zostaje zabrany z Ziemi przez swojego przyjaciela Forda Prefecta, specjalistę od badań terenowych nowego wydania encyklopedii Autostopem przez Galaktykę, który ostatnie piętnaście lat spędził na Ziemi, udając bezrobotnego aktora. Dynamiczna para zaczyna wspólną podróż w przestrzeni kosmicznej, wspomagana przez pełne humoru cytaty z encyklopedii oraz masę innych podróżników.
A kiedy zostaną już rozwiązane wszystkie problemy dotyczące przestrzeni, czasu, materii oraz istoty życia, pozostanie pytanie: ,,Gdzie jest najlepsza kuchnia?” Restauracja na końcu wszechświata oferuje niepowtarzalne wrażenia gastronomiczne, zwłaszcza że nie ma co martwić się o dzień jutrzejszy…
Pomieszanie z poplątaniem. ;)
Pomieszanie kolorów i smaków. Tak w sumie mogłabym określić danie, jakie zaserwowała mi Restauracja na końcu wszechświata Douglasa Adamsa. ;)
Gdyż logicznie nie da się wytłumaczyć tych wszystkich cudów i innych wywijasów, które dzieją się na planszy. Trzeba podejść do nich z odpowiednim humorem, by docenić chociażby przewrotność rozmowy ze zwierzęciem, które samo chce być zjedzone.
Tak, iście montypythonowski humor robi robotę, a pędząca do przodu akcja, która po drodze zalicza liczne, niekontrolowane wygibasy, jednocześnie czerpiąc ze znanych motywów science fiction, nie pozwala nawet na minutę wytchnienia.
Dodatkowo bohaterowie nadal mają w sobie to coś, choć przyznaję, że Marvin odrobinę za dużo marudzi, a Ford i Trillian po prostu są.
Dlatego jeżeli macie ochotę na odrobinę angielskiego humoru, albo po prostu chcielibyście wstąpić do osławionego klubu 42, to koniecznie musicie przeczytać Restaurację na końcu wszechświata Douglasa Adamsa. Myślę, że wśród tej ilości absurdu możecie znaleźć coś dla siebie, albo po prostu dobrze bawić. ;)
Polecam!
https://unserious.pl/2024/03/restauracja-na-koncu-wszechswiata/
Miałam okazję wypić z Arturem Dentem Pangalaktycznego Gardłogrzmota, więc teraz czas pójść o krok dalej i pokusić się o jakąś kolację. A tę, oczywiście, należy spożyć w Restauracji na końcu wszechświata, która ponoć serwuje najlepsze i najbardziej wykwintne jedzenie, a szefem kuchni jest sam Douglas Adams. Restauracja na końcu wszechświata
Gdzie jest najlepsza...
2024-03-23
Kociołkowi i jego drużynie do zadań specjalnych (choć może to jednak chodzi o gulasz ;)) nie jestem w stanie się oprzeć. ;) Dlatego zarzuciłam na plecy Szary płaszcz i ruszyłam z ekipą ku kolejnej przygodzie, którą sponsoruje oczywiście Marcin Mortka. ;)
Kierunek Krzemyk.
Zima przyszła, ale spokój nie będzie trwał długo.
Doliną zawładnęła zima, ale Edmund zwany Kociołkiem wie doskonale, że nie powstrzyma to Złego.
Nie mogąc znieść bezczynności, zabiera swoją drużynę na wyprawę do Krzemyku, by rzucić Złemu wyzwanie na wrogim terytorium. Nie przypuszcza, że tym razem zagrożenie nadejdzie z nieoczekiwanej strony.
Komu chce się przypodobać Eliah?
Za co Gramm może być wdzięczny tacie?
I dlaczego Zwierzak za nic w świecie nie powinien lepić bałwana?
Zarówno drużynie do zadań specjalnych, jak i stojącej na straży Gryfa Sarze przyjdzie stoczyć zaciekłe boje i podjąć trudne decyzje, a Dola zadba, by nie dręczył ich nadmierny spokój. Do Gryfa zawita bowiem pewien szczególny gość… i to niejeden! Po Dolinie rozejdą się listy, których skutków nie sposób przewidzieć. W pewnym lesie pojawią się ogromne jamy, krzemycki książę popadnie w nieliche tarapaty, a do posępnej granicznej twierdzy zjadą osobliwi interesanci.
Na szczęście wciąż jest bigos. I wciąż są glify. No nie?
Witaj Drużyno!
W poprzednim odcinku narzekałam trochę, że brakowało mi drużyny.
I wiecie co, chłopaki znowu są w komplecie!
Dzięki czemu walka ze Złym jest jeszcze ciekawsza, a ta niesamowita chemia między chłopakami, powoduje, że historię przeżywa się bardziej. :)
Szczególnie iż dzięki kolejnej wspólnej wyprawie drużyny, odkrywamy kolejne smaczki związane nie tylko z politycznymi zawiłościami Doliny, opieszałością rządzących, ale także poznajemy lepiej Eliaha i Gramma.
No i w tym miejscu czas oddać głos paniom. Gdyż, szczególnie Sara robi w tej odsłonie niesamowitą robotę. Nie chodzi tylko o utrzymanie Gryfa przy życiu, ale o jej zaangażowanie w walce ze Złym i wykorzystanie nabytych w młodości umiejętności Upiorniczki. Ponadto mamy okazję poznać rodzicielkę Gramma, która nie tylko zdradzi nam kilka pikantnych szczegółów o swoim synu, ale też pokaże coś więcej, niż niesamowity urok osobisty.
Ogólnie jest moc. Akcja porywa, humor jest dokładnie taki, jak powinien być, a Kufelek — tfu, Kociołek — z ekipą robią, to co do nich należy, w swoim niepowtarzalnym stylu. ;)
Więc jeżeli lubicie fajną, lekką fantastykę, pełną różnorodnych bohaterów, to zakładajcie Szary płaszcz i ruszajcie ku przygodzie. Ta na pewno Was nie zawiedzie!
Gorąco polecam!
https://unserious.pl/2024/03/szary-plaszcz/
Kociołkowi i jego drużynie do zadań specjalnych (choć może to jednak chodzi o gulasz ;)) nie jestem w stanie się oprzeć. ;) Dlatego zarzuciłam na plecy Szary płaszcz i ruszyłam z ekipą ku kolejnej przygodzie, którą sponsoruje oczywiście Marcin Mortka. ;)
Kierunek Krzemyk.
Zima przyszła, ale spokój nie będzie trwał długo.
Doliną zawładnęła zima, ale Edmund zwany Kociołkiem...
2024-03-23
Elryk z Melniboné Michaela Moorcocka — brytyjskiego pisarza tworzącego zarówno w gatunku science-fiction, jak i fantasy — uchodzi za klasyczną, mroczną powieść fantasy, która miała istotny wpływ na rozwój tego gatunku. Dlatego nie mogłam sobie odmówić przyjemności sprawdzenia jej, zwłaszcza że seria została wznowiona właśnie przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Białowłosy Elryk.
Oto niezwykłe przygody Elryka, ostatniego cesarza imperium Melniboné, oraz jego rozumnego wampirycznego miecza, Zwiastuna Burz, który potrafi wysysać dusze i siłę pokonanych przeciwników. Potęga Melnibonian, starożytnej rasy władającej światem przez dziesięć tysięcy lat, chyli się ku upadkowi, atakowana przez sąsiadujące ze Smoczą Wyspą ludzkie królestwa.
Zasiadający na Rubinowym Tronie Elryk to wyjątkowy bohater – choć o słabym ciele i uzależniony od narkotyków podtrzymujących jego siły witalne, to jednak dzięki odziedziczonym po przodkach mocom jest potężnym czarnoksiężnikiem potrafiącym przyzywać demony, władającym żywiołami i do tego korzysta z ciągłej pomocy Władców Chaosu.
Białowłosy i szkarłatnoooki Elryk z Melniboné samotnie kroczy wśród światów multiwersum, budząc strach wśród wrogów i przyjaciół, rywalizując ze swym podłym kuzynem Yrkoonem o panowanie nad baśniową krainą.
W tomie:
Elryk z Melniboné
Perłowa forteca
Żeglarz na Morzach Przeznaczenia
Klątwa białego wilka
Prosto i do celu. ;)
Informacja o tym, że Elryk z Melniboné jest mroczną powieścią fantasy — jest odrobinę przesadzona.
Bardziej powiedziałabym, że to taka prosta powieść składająca się z powiązanych osobą głównego bohatera historyjek. Te nie są nadmiernie wymagające, ale mają w sobie takiego klasycznego ducha przygody doprawionego odrobiną baśniowości i heroizmu.
Konstrukcja tych historyjek jest niezwykle prosta, zawiera klasyczne motywy i wiedzie bohatera od punktu A do punktu B, bez podejmowania nadmiernie skomplikowanych decyzji (wręcz powiedziałabym, że wszystko, co jest czarne, pozostaje czarne, a białe jest białe), ale z próbami filozoficznego „liźnięcia” etycznych dylematów.
Sam Elryk, jest w zasadzie jak odciśnięty z szablonu, ale żeby nie było różowo, ma też swoje wady (notabene też dość szablonowe ;)), które oczywiście rozmywają się przy jego rycerskości i chęci niesienia pomocy.
Akcja poszczególnych historii, jest przyzwoita, fabuła nie zaskakuje nagłymi zwrotami akcji, więc czyta się w sumie lekko i przyjemnie.
Wiec jeżeli macie ochotę spędzić miło czas, przy lekkiej, klasycznej powieści fantasy, to Elryk z Melniboné Michaela Moorcocka powinien się Wam spodobać.
https://unserious.pl/2024/03/elryk-z-melnibone/
Elryk z Melniboné Michaela Moorcocka — brytyjskiego pisarza tworzącego zarówno w gatunku science-fiction, jak i fantasy — uchodzi za klasyczną, mroczną powieść fantasy, która miała istotny wpływ na rozwój tego gatunku. Dlatego nie mogłam sobie odmówić przyjemności sprawdzenia jej, zwłaszcza że seria została wznowiona właśnie przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Białowłosy...
2024-03-13
Ciotka Janina, wujek Fred i Belzebub, czyli Luiza Dobrzyńska i Jesteś na to zbyt młoda.
Luzię Dobrzyńską — fanatyczną miłośniczkę kotów i Star Treka — poznałam już w odsłonie science fiction i postapo. Teraz sprawdzam, jak autorka poradziła sobie na poletku słowiańskiej fantastyki w powieści Jesteś na to zbyt młoda, która otwiera cykl Wiedźma z Podhala.
Mała Świerkowa.
Po tragicznej śmierci rodziców Edi trafia pod opiekę dalszej rodziny na maleńkiej wsi pod Krakowem. Ze względu na dawny rodzinny spór nastolatka nigdy nie miała okazji poznać rodzeństwa swojej matki. W wyobraźni widziała surową Marylę i pobłażliwego Mateusza Cuthbertów, jednak osoby, które na nią czekały przerosły jej najśmielsze oczekiwania.
Ciotka okazuje się energiczną młodą weterynarz, która rządzi całą miejscowością, a wuj to bibliotekarz o urodzie hollywoodzkiego aktora. Na tym nie koniec niespodzianek! Wkrótce Edi poznaje kolejne tajemnice niezwykłego rodzeństwa, a także swój dar, o którym nie miała zielonego pojęcia.
Nastolatkowo.
Zacznijmy od tego, że jako wielka wielbicielka rudej Anki, zostałam kupiona już na samym początku odwołaniem do Maryli i Mateusza Cuthbertów. :D
Nie myślcie jednak, że książka li wyłącznie „jednym dobrym nawiązaniem stoi”, ;) Gdyż jej mocną stroną jest wszystko, co słowiańskie. Są tu więc obrządki, przed oczami przemykają rusałki, stare legendy na nowo ożywają, a i czasem Wampiry się trafiają.
Główna bohaterka — Edi — jest fajnie „napisana”, choć jest trochę jak Merry Popins — wszystko jej wychodzi. Z drugiej zaś strony, to wyraźnie książka młodzieżowa, więc taka pozytywna bohaterka, która mimo śmierci rodziców znajduje cel w życiu i nie rozczula się nad sobą każde pięć minut, może być inspirująca.
Poza tym cała powieść, aż ocieka ciepłem, które bije od rodziny Batory, a magia, która otacza Edi i jej przyjaciół doskonale współgra z klimatem i fabułą.
Fabułą, która może trochę nastolatkowością trąci, ale jest w niej wszystko, co potrzeba. Przygoda, przyjaźń, zagadka i przypomnienie, że wraz z podjętymi przez nas decyzjami musimy się spodziewać idących z nimi w parze konsekwencji.
Dlatego jeżeli macie ochotę na odrobinę słowiańskiej magii, fajnych, pozytywnych bohaterów lub po prostu powieść, którą czyta się szybko i przyjemnie, to Jesteś na to zbyt młoda Luizy Dobrzyńskiej, będzie dla Was właściwym wyborem!
Polecam szczególnie fankom i fanom powieści młodzieżowych. :)
https://unserious.pl/2024/03/jestes-na-to-zbyt-mloda/
Ciotka Janina, wujek Fred i Belzebub, czyli Luiza Dobrzyńska i Jesteś na to zbyt młoda.
Luzię Dobrzyńską — fanatyczną miłośniczkę kotów i Star Treka — poznałam już w odsłonie science fiction i postapo. Teraz sprawdzam, jak autorka poradziła sobie na poletku słowiańskiej fantastyki w powieści Jesteś na to zbyt młoda, która otwiera cykl Wiedźma z Podhala.
Mała Świerkowa.
Po...
2024-02-29
Choć otoczony aurą tajemniczości Seell Venssee nie należy do przyjemniaczków, to jednak doceniłam go za postawę i całokształt działania. Tym samym również ze sporą dozą ciekawości postanowiłam sprawdzić, jak pierwszy twardziel galaktyki radzi sobie obecnie, w drugiej odsłonie cyklu Dreyn pod tytułem Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran.
Tak, Seell Venssee…
Kto o nim nie słyszał?! Myślałem, że zginął, stary drań, bo choć był geniuszem wojny, to przecież nie nieśmiertelnym. Czy żyje i znów będzie wywijał w Galaktykach? Jeżeli tak, to będzie o nim głośno!
Wszechświat wielu Galaktyk i tysięcy zasiedlonych planet. Czas tuż po inwazji Vikonów, którzy pojawili się nie wiadomo skąd i ledwo udało się ich powstrzymać. Po odparciu najazdu układy planetarne znów walczą o wpływy, zniewolona rasa myśli o wolności, a Seell Venssee jest wszędzie tam, gdzie się coś dzieje, tocząc walkę o przyszłość swoją i bliskich.
Mroczna atmosfera i dynamiczna akcja.
W pierwszym odcinku cyklu pan Venssee, swoim buńczucznym, pewnym siebie zachowaniem często mnie irytował, choć muszę przyznać, że jako bohater sam z siebie, swoją postawą i ogólnym całokształtem, mocno mi imponował.
Ten stan rzeczy utrzymał się również podczas czytania Dreyn. Walczy by żyć. Choć tu przyznaję, że dzięki rozwojowi bohatera, który staje się (o zgrozo!) bardziej ludzki, zaczęłam gościa dodatkowo lubić.
Po względem fabularnym i „klimatycznym” ponownie jest sztos. Owszem mamy już pełną wiedzę na temat pochodzenia Sella, ale wciąż ilość wysokiej klasy intryg, a także liczne nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że książka dostarcza podczas czytania wielu emocji. Mroczny klimat zaś idealnie podkreśla, to co dzieje się na planszy, dzięki czemu całość nabiera głębi.
Reasumując. Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran, to wyśmienita kontynuacja cyklu, w której bohater staje na wysokości zadania, walki i starcia galaktyczne zapewniając niezapomniane przeżycia, a humor dodaje smaczku każdej sytuacji.
Czytajcie, bo to fajne sci-fi jest! :)
https://unserious.pl/2024/03/dreyn-walczy-by-zyc/
Choć otoczony aurą tajemniczości Seell Venssee nie należy do przyjemniaczków, to jednak doceniłam go za postawę i całokształt działania. Tym samym również ze sporą dozą ciekawości postanowiłam sprawdzić, jak pierwszy twardziel galaktyki radzi sobie obecnie, w drugiej odsłonie cyklu Dreyn pod tytułem Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran.
Tak, Seell Venssee…
Kto o nim nie...
2024-02-08
Nie będę ukrywać, że od dzieciństwa fascynowały mnie wszelkiej maści smoki. Pożerałam wszystkie możliwe bajki, w których pojawiali się mniej lub bardziej przyjaźni przedstawiciele tego fantastycznego gatunku. Moje zainteresowanie skupiało się przede wszystkim na antropomorfizowanym Smoku Wawelskim, który przeżywał niezwykłe przygody u boku uroczego Baltazara Gąbki. Z czasem, gdy nieco podrosłam, fascynacja skierowała się ku przerażającemu Smaugowi. Dlatego też, jak można łatwo się domyślić, nie mogłam się oprzeć pokusie sięgnięcia po powieść Pawła Szumiła zatytułowaną A jednak istnieję, wydaną przez Wydawnictwo OdeSFa.
A jednak…
A więc jeszcze raz: dlaczego ja nie mogę istnieć?
Bo nie wpisuję się w prawa fizyki i biologii. A przy masie pięć ton i rozpiętości skrzydeł dziesięć metrów nie mogę latać – a latam. No dobrze, mogę latać (a co ja robię teraz?), ale z szybkością co najmniej 400 km/h. Moja prędkość startu i lądowania powinna wynosić co najmniej 300 kmh, jak u odrzutowca – a mogę zawisnąć w powietrzu jak helikopter. I skąd ja wiem o odrzutowcach? W tym świecie ich nie ma i jeszcze długo nie będzie.
Massaraksz!
Nie tego się spodziewałam, ale muszę przyznać, że jestem zachwycona „daniem, którym poczęstował” mnie Paweł Szumił.
Bo takiego smoka, który ma sporą wiedzę technologiczną, ewidentnie niezwiązaną ze światem, w którym obecnie się znajduje i wciąż rozkminia swoje pochodzenie, to tylko ze świecą szukać.
Zachowanie Czarka (tak, to jego imię) w każdym punkcie, jest po prostu obłędne, a próba poznania własnej tożsamości, dzięki inteligentnym pytaniom, jakie sobie zadaje, oraz licznym filozoficznym rozważaniom, którym się poddaje, jest zarówno emocjonalna, jak i niezwykle zabawna.
Jego interakcja z „lokalsami” (prowadzone dysputy, naukowe „wykłady”) też robi niesamowitą robotę, a przy całym jej humorystycznym wydźwięku doskonale komponuje się z moralnymi rozważaniami dotyczącymi ludzkiego życia i zasadności walki o lepszy byt.
Dlatego jeżeli macie ochotę na niebanalną, humorystyczną powieść, która wraz ze smokiem i zadanymi przez niego pytaniami zostanie Wam w pamięci na długo, to gorąco polecam Wam A jednak istnieję Pawła Szumiła.
Ja jestem zachwycona i czekam na więcej.
https://unserious.pl/2024/02/a-jednak-istnieje/
Nie będę ukrywać, że od dzieciństwa fascynowały mnie wszelkiej maści smoki. Pożerałam wszystkie możliwe bajki, w których pojawiali się mniej lub bardziej przyjaźni przedstawiciele tego fantastycznego gatunku. Moje zainteresowanie skupiało się przede wszystkim na antropomorfizowanym Smoku Wawelskim, który przeżywał niezwykłe przygody u boku uroczego Baltazara Gąbki. Z...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-15
2024-01-31
Johna Behringera — psychopatycznego Szerfa — poznałam dzięki emocjonującemu, mocnemu debiutowi Z. D. Wittner pod tytułem Droga do Little Star. Historia została zamknięta, nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek usłyszę o panu Behringerze. Dlatego możecie sobie wyobrazić, jak ogromne było moje zaskoczenie, gdy po czterech latach autorka powróciła z bohaterem, aby zgłębić jego trudną przeszłość w powieści zatytułowanej Drugie życie Johna Behringera.
Psychopatyczny Szeryf i jego przeszłość.
John Behringer, znany czytelnikom powieści „Droga do Little Star” jako bezwzględny i psychopatyczny Szeryf, powraca w kolejnej książce, która pozwala prześledzić jego losy od wczesnego dzieciństwa aż do momentu pojawienia się w Little Star i zasiania zamętu w spokojnym życiu jego mieszkańców. Kim był, zanim stał się Szeryfem?
Co wpłynęło na to, że jego życie potoczyło się tak, a nie inaczej? I jakie były jego dalsze losy po wydarzeniach w Little Star? Szalona podróż po Ameryce w towarzystwie człowieka uznawanego przez niektórych za wcielenie samego diabła. Czy masz wystarczająco dużo odwagi, by się w nią udać?
Przeszłość i teraźniejszość.
Sięgając po Drugie życie, nie wiedziałam czego do końca spodziewać się po tej książce i przede wszystkim, czy postać psychopatycznego Szeryfa, może wzbudzić jeszcze moje zainteresowanie i inne, niż negatywne emocje.
Jednak muszę przyznać, że autorce udało się mnie zaskoczyć.
Oczywiście, gdzieś w głębi oczekiwałam, że aby zdobyć przychylność czytelnika, powieść rozpocznie się od trudnego dzieciństwa Johna. W Drodze do Little Star dało się wyczuć, że pewien pakiet zachowań, które uskuteczniał psychopatyczny Szeryf, został „wyniesiony wprost z rodzinnego domu”.
Jednak sposób, w jaki autorka przedstawiła późniejsze życie Johna, wprawił mnie w konsternację i zdumienie, ale także w zachwyt nad analizą dewastacji osobowości jednego człowieka.
Gdyż dalsza droga przez burdele i inne podrzędne amerykańskie speluny pozwoliła mi głębiej spojrzeć na jego postać. Zmienić perspektywę patrzenia, zobaczyć całokształt jego postępowania i może nie polubić, ale minimalnie postarać się go, choć odrobinę zrozumieć.
Więc jeżeli macie ochotę zaskoczyć się i zagłębić w ciekawej, mocno pokiereszowanej osobowości, to polecam Wam Drugie życie Johna Behringera Z. D. Wittner. To mocna i godna uwagi lektura.
https://unserious.pl/2024/02/drugie-zycie-johna-behringera/
Johna Behringera — psychopatycznego Szerfa — poznałam dzięki emocjonującemu, mocnemu debiutowi Z. D. Wittner pod tytułem Droga do Little Star. Historia została zamknięta, nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek usłyszę o panu Behringerze. Dlatego możecie sobie wyobrazić, jak ogromne było moje zaskoczenie, gdy po czterech latach autorka powróciła z bohaterem, aby...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-25
Mimo że moje pierwsze spotkanie z Mahit Dzmare i Trzy Trawą-Morską w pierwszej części cyklu Teixcalaan nie należało do najłatwiejszych, to postanowiłam sięgnąć po drugą odsłonę serii, zatytułowaną Pustkowie zwane pokojem. Kreacja świata, bohaterowie i koncepcja Imago zrobiły na mnie tak dobre wrażenie, że postanowiłam przymknąć oko na drażniące mnie drobiazgi i zasiąść do lektury.
Negocjacje.
Na granicach teixcalaanlijskiej przestrzeni czai się tajemnicze zagrożenie. Nikt nie potrafi porozumieć się z obcymi, żadna broń nie jest w stanie ich zniszczyć, a kapitan Dziewięć Hibiskus wydano rozkaz wygrania wojny z nimi. Rozpaczliwie poszukując dyplomatycznego rozwiązania, kapitan floty wysłała po emisariuszkę, która ma nawiązać kontakt z tajemniczymi najeźdźcami.
Mahit Dzmare i Trzy Trawa-Morska, które nadal nie wróciły do równowagi po ostatnich wydarzeniach w Imperium, stają przed niewiarygodnie trudnym zadaniem — muszą podjąć próbę negocjacji z wrogo nastawionym jestestwem, nie doprowadzając przy tym do zguby siebie samych i całego Imperium. Ich sukces bądź porażka na zawsze zmienią oblicze Teixcalaanu.
Ślimacze tempo akcji i obca rasa.
Czytając ostatnie zdanie Pustkowia zwanego pokojem Arkada Martine’a, do mojej głowy wkradła się myśl, że podobnie jak przy Pamięci zwanej Imperium, jestem mocno zaintrygowana, ale samą książkę jako twór jest dość „ciężka”, przez co również mi ciężko ją ocenić.
Gdyż pięknie skonstruowany i bogaty świat międzyplanetarnego Imperium wręcz zapiera dech w piersiach, a postacie – począwszy od ich imion, przez umiejscowienie w społeczeństwie, aż po ich różnorodne zachowania – są spektakularne i zupełnie odmienne od wielu znanych mi bohaterów. Fabuła — choć mocno polityczna — dotyka niesamowicie ważnych i bardzo trudnych kwestii, z którymi borykamy się na co dzień (imigracja, uchodźstwo, kolonizacja).
Problem pierwszego kontaktu z tajemniczymi najeźdźcami, to też mocny punkt „programu”. Te próby siłowego, ale przede wszystkim dyplomatycznego nawiązania kontaktu, gdzie Mahit Dzmare i Trzy Trawa-Morska współpracowały i potrafiły nie tylko skupić się na rozwiązaniu postawionego zadania, ale także rozbudowywać własny związek, były mocno interesujące.
Niestety mimo fajnych momentów — do których zaliczam również wszystko, co tyczy się Imago — autorka znowu „zamuliła” wszystko. Tempo akacji, podobnie jak napięcie i klimat, jawią się w tej powieści jako terminologia obca. Inny punkt widzenia, nie jest mile widziany. A te wszystkie „niedoróbki”, ma przykryć niezwykle barwny, poetycki styl pisania.
Reasumując. Pustkowie zwane pokojem Arkady Martine, to ciekawy, świeży i oryginalny koncept, który daje bardzo wiele do myślenia. Ciekawe postacie i pięknie skonstruowany świat przyciągają, ale akcja ma tę wadę, że nie bardzo chce posuwać się do przodu. Dlatego jeżeli macie ochotę na poznanie ciekawej, choć nie łatwej w odbiorze powieści, z dużym zapleczem politycznym, to rozważcie sięgnięcie po cykl Teixcalaan Arkady Martine. Jest specyficzny, ale myślę, że wielu osobom sposób przedstawiania problemów oraz gmatwania wątków zastosowany przez autorkę może się spodobać.
https://unserious.pl/2024/01/pustkowie-zwane-pokojem/
Mimo że moje pierwsze spotkanie z Mahit Dzmare i Trzy Trawą-Morską w pierwszej części cyklu Teixcalaan nie należało do najłatwiejszych, to postanowiłam sięgnąć po drugą odsłonę serii, zatytułowaną Pustkowie zwane pokojem. Kreacja świata, bohaterowie i koncepcja Imago zrobiły na mnie tak dobre wrażenie, że postanowiłam przymknąć oko na drażniące mnie drobiazgi i zasiąść do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-18
Podczas sięgania po debiutancką książkę Michała Kubackiego zatytułowaną Kyna, nie mogłam nie podumać nad tym, czy kiedykolwiek miałam przyjemność sięgnąć po powieść, gdzie główną bohaterką jest fryzjerka – niekoniecznie obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami. W efekcie intensywnego przeszukiwania mojej pamięci doszłam do wniosku, że taka lektura nie była mi dana, przez co moja ciekawość wzrosła, a ja z ogromną przyjemnością przystąpiłam do lektury. :)
Wiedźma – Kyna Green.
Nazywa się Green. Kyna Green. Powszechnie znana w Londynie i okolicach, jako wiedźma.
Kyna jednak jest kimś więcej – należy do elitarnego kręgu Władających. Niektórzy mówią z przymrużeniem oka, że wzorem legendarnego agenta MI5 – ma mityczną i mistyczną “licencję na MOCowanie”.
Fryzjerka o nadnaturalnych zdolnościach. Uzdrowicielka. Równie sprawnie jak nożyczkami posługuje się magią. Zafascynowana technologią miłośniczka sztuki, z której czerpie ukryte osady Mocy.
Wierna w przyjaźni. Pomocna w potrzebie.
Śmiertelnie niebezpieczna w walce.
Magia we współczesnym świecie.
Jedno jest pewne z Kyną nie można się nudzić.
Przyciąga ona na pierwszy rzut oka uwagę nie tylko swoimi umiejętnościami fryzjerskimi, które szczególnie wśród męskiej (wtajemniczonej, majętnej i posiadającej cenne informacje) publiczności uzyskują respekt i uznanie (kto nie chciałby się pozbyć słynnych łuków czy „polanki” z głowy ;)), ale także niesamowitym wdziękiem i niezwykłą urodą.
Dodatkowo, kiedy lepiej poznajemy pannę Green, stajemy się świadomi jej potężnej mocy magicznej. Co więcej, okazuje się, że posiada ona zdolność oddziaływania na ludzi wokół siebie. Jej wyrazisty charakter potrafi zaś dać, co poniektórym nieźle do wiwatu.
Fabuła książki nie jest zbyt skomplikowana, ale proces pozyskiwania magii ze Źródeł, którym zagrażają obecnie zwykli śmiertelnicy, jest intrygujący i stanowi kluczowy element rozwijającej się intrygi.
Intryga ta sięga głębiej w przeszłość, splatając ze sobą tajemnicze frakcje, różnorodne organizacje oraz ludzi zależnych od Źródła mocy. To pozwala czytelnikowi zajrzeć w historię nie tylko głównej bohaterki, ale także wybudować w głowie nić połączeń między poszczególnymi wydarzeniami.
Chociaż tempo akcji nie należy do najbardziej dynamicznych, to epickie pojedynki z użyciem potężnej magii i wprowadzanie nowych postaci w odpowiednich momentach sprawiają, że powieść czyta się szybko i z zaangażowaniem.
Jedyną drobnostką, do której mogłabym się przyczepić, jest świat przedstawiony w „okruszkach”. Autor mógłby bardziej rozwinięcie opisać jego strukturę, co pozwoliłoby poczuć ważność walczących ze sobą organizacji oraz poznać ich rodowód.
Poza tą drobnostką Kyna Michała Kubackiego jest dla mnie bardzo fajnym, ciekawym debiutem, który z dużą dawką humoru połączył magię, usługi fryzjerskie i kryminalne śledztwo subtelnie skłaniając do refleksji nad próżnością i chciwością ludzkiego rodzaju.
Gorąco polecam!
https://unserious.pl/2024/01/patronat-kyna-michal-kubacki/
Podczas sięgania po debiutancką książkę Michała Kubackiego zatytułowaną Kyna, nie mogłam nie podumać nad tym, czy kiedykolwiek miałam przyjemność sięgnąć po powieść, gdzie główną bohaterką jest fryzjerka – niekoniecznie obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami. W efekcie intensywnego przeszukiwania mojej pamięci doszłam do wniosku, że taka lektura nie była mi dana, przez co...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-10
Pierwsza odsłona słodko-słonej historii licealistów autorstwa Artura Tojzy okazała się sympatyczną, ciepłą opowieścią o dorastaniu, miłości i akceptacji samego siebie. Z tej właśnie przyczyny z przyjemnością oraz sporą dozą ciekawości postanowiłam sięgnąć po drugą część tego cyklu, zatytułowaną Słona wanilia. Tom 2.
Mikołajki.
Minął miesiąc od burzliwych wydarzeń z końca wakacji. Głowę Amandy zaprząta wiele trosk. Problemy sercowe przyjaciół, zbliżająca się osiemnastka i związane z nią oficjalne wejście w dorosłe życie. Jednocześnie udaje jej się stopniowo zbliżyć do Tomka, który wyraźnie zmienił się w ostatnim czasie. Tymczasem na horyzoncie pojawia się nieoczekiwane zagrożenie w postaci dziewczyny, której chłopak również wpadł w oko. Czy przyjaźń członków Klubu Pomocników przetrwa kolejną nawałnicę?
Ocena wyglądu i nadmiar emocji.
Pierwszy tom słodko-słonej młodzieżowej powieści skupił się na dorastaniu, miłości i akceptacji samego siebie. Drugi tom, równie ciepły i zabawny, porusza kolejne istotne kwestie dla młodzieży, takie jak ocenianie ludzi na podstawie wyglądu, statusu społecznego i podziałów społecznych. Ten może nie jest jakoś specjalnie „wskazywany paluchem”, ale gdzieś tam w trakcie czytania powieści da się wyczuć kontrast między zwykłymi śmiertelnikami a bogatymi ludźmi.
Bohaterowie rozwijają się w interesujący sposób, choć czasami można odnieść wrażenie, że autor nieco za mocno podkreśla i przerysowuje pewne aspekty życia nastolatków, co sprawia, że niektóre fragmenty tracą na autentyczności. Niemniej jednak nie przeszkadza to w pełni delektować się lekturą. Szczególnie że Artur Tojza doskonale ukazał typowe intrygi nastolatków, zwłaszcza w kontekście nowej obecności Diany. Wzbogacił też dynamiczną relację Tomka i Amandy odrobiną zazdrości i wyzwań, a także „pobudził do życia” Tomka z Anną.
Dzięki zawiłościom między postaciami, przedstawionym w humorystycznym tonie, problemy nastolatków nie przytłaczają podczas czytania, lecz skłaniają do refleksji nad obecną rzeczywistością. To sprawia, że powieść czyta się szybko i lekko.
Podsumowując: Słona wanilia. Tom 2 Artura Tojzy, to bardzo sympatyczna, pełna emocji podróż przez młodzieńczy świat, która z dużą dozą humoru porusza ważne, nie tylko dla młodzieży, tematy i pokazuje, że zazdrość w odpowiednich ilościach może być potrzebna i będzie stałym elementem naszego życia, czy nam się to podoba, czy nie.
https://unserious.pl/2024/01/slona-wanilia-tom-2/
Pierwsza odsłona słodko-słonej historii licealistów autorstwa Artura Tojzy okazała się sympatyczną, ciepłą opowieścią o dorastaniu, miłości i akceptacji samego siebie. Z tej właśnie przyczyny z przyjemnością oraz sporą dozą ciekawości postanowiłam sięgnąć po drugą część tego cyklu, zatytułowaną Słona wanilia. Tom 2.
Mikołajki.
Minął miesiąc od burzliwych wydarzeń z końca...
2023-12-15
Luizę Dobrzyńską, technika medycznego z zawodu, poznałam w lekkiej opowieści POL TREK, a później sprawdziłam, jak autorka poradziła sobie z poszukiwaniem duszy u androidów. Teraz czas na odrobinę postapokalipsy w jej wykonaniu, czyli powieść Cień nadziei napisaną przed 24 lutego 2022 roku i wydaną na rynku anglojęzycznym w 2021 roku.
W drodze do Polski.
Mniej więcej 50 lat po Wielkiej Wojnie Europejskiej, która zrujnowała pół kontynentu. Ukraina jest częścią Federacji Rosyjskiej i z wolna zapomina o swym dziedzictwie. Warunki życia ludzi cofnęły się do XIX wieku.
W jednej z małych osad rozprzestrzenia się śmiertelna choroba. Dowódca miejscowego garnizonu decyduje się wysłać troje swych żołnierzy po ratunek do Polski – kraju, który ucierpiał najmniej w wojnie i gdzie medycyna stoi na wysokim poziomie.
Sęk w tym, że Polacy są dobrze uzbrojeni i nie ufają już nikomu, a granica z Polską jest zamknięta i pilnie strzeżona…
Sztuka przetrwania i literówki.
Zacznę od tego, co chyba najbardziej raziło mnie podczas mojej przygody z bohaterami Cienia nadziei, a mianowicie były to literówki i łączone wyrazy. Choć powieść wciąga, intryguje elementami fabularnymi i czyta się ją dość płynnie, to czasem te niedociągnięcia po prostu rzucały się w oczy i zniechęcały do dalszej podróży z Morą, Larwą i Urunde.
Do samej fabuły jednak wracając, to muszę przyznać, iż Luiza Dobrzyńska zafundowała nam wciągająca podróż przez postapokaliptyczny świat, gdzie bieda, brud i beznadzieja są stałym towarzyszem życia.
Otaczający zaś bohaterów krajobraz w zależności od miejsca pobytu, jest mniej bądź bardziej brutalny, klimatem nawiązujący do książek ze znanej i lubianej przeze mnie serii Metro 2033.
Spoglądając na bohaterów, to muszę przyznać, że mogą czasami irytować swoim dziecinnym zachowaniem, ale muszę przyznać, że z całym pakietem zachowań, zostali skrojeni na miarę tego świata i jego potrzeb. Ich język jest prosty, momentami wulgarny i również doskonale licujący z powagą sytuacji.
Reasumując. Choć drobne literówki mogą czasami irytować, to w mojej opinii Cień nadziei Luizy Dobrzyńskiej zasługuje na swoją szansę i uwagę czytelników, przyciągając swoim klimatem, dobrze skonstruowaną fabułą i niewątpliwą lekkością narracji.
Polecam szczególnie fanom postapokaliptycznych klimatów.
https://unserious.pl/2024/01/patronat-cien-nadziei-luiza-dobrzynska/
Luizę Dobrzyńską, technika medycznego z zawodu, poznałam w lekkiej opowieści POL TREK, a później sprawdziłam, jak autorka poradziła sobie z poszukiwaniem duszy u androidów. Teraz czas na odrobinę postapokalipsy w jej wykonaniu, czyli powieść Cień nadziei napisaną przed 24 lutego 2022 roku i wydaną na rynku anglojęzycznym w 2021 roku.
W drodze do Polski.
Mniej więcej 50 lat...
2024-01-05
Wydawnictwo Zysk i S-ka ostatnio uracza wszystkich miłośników J.R.R. Tolkiena niezwykłymi skarbami w postaci uporządkowanych notatek autora, które z pieczołowitością zebrał i skomentował jego syn Christopher, czy też tematycznie poukładanych tekstów dotyczących konkretnego tematu, jak to ma miejsce w przypadku fascynującego Upadku Númenoru. Upadek Númenoru
Wzlot i upadek wyspiarskiego królestwa Númenor.
J.R.R. Tolkien powiedział kiedyś o Drugiej Erze Śródziemia, że “to mroczne czasy, i nie opisuję (ani nie potrzebuję opisywać) zbyt wielu epizodów z jej historii”. I przez wiele lat czytelnicy musieli się zadowolić jedynie intrygującymi wzmiankami o niej na stronach Władcy Pierścieni i dodatków, wspominających o wykuciu Pierścieni Władzy, wzniesieniu Barad-dûru i rosnących wpływach Saurona.
Dopiero gdy Christopher Tolkien po śmierci ojca opublikował Silmarillion, pojawiła się możliwość opowiedzenia pełniejszej historii Drugiej Ery. Jeszcze więcej informacji na ten temat pojawiło się w kolejnych publikacjach, najpierw w Niedokończonych opowieściach Śródziemia i Númenoru, a potem w monumentalnej dwunastotomowej Historii Śródziemia, w której syn pisarza zgromadził i omówił liczne dalsze opowieści ojca, często zachowane jedynie w formie brudnopisów.
Teraz zaś Brian Sibley, trzymając się chronologii z “Rachuby lat”, zamieszczonej w dodatkach do Władcy Pierścieni, skompilował nową kronikę Drugiej Ery Śródziemia, opowiedzianą głównie słowami samego J.R.R. Tolkiena, pochodzącymi z różnych publikowanych tekstów i zilustrowaną zupełnie nowymi akwarelami i szkicami nestora grafiki tolkienowskiej, Alana Lee.
Narodziny zła.
Muszę przyznać, że Upadek Númenoru to prawdziwy klejnot dla wszystkich wielbicieli Śródziemia.
Nie chodzi mi tylko o piękne wydanie, które zdobią cudowne ilustracje samego Alana Lee, ale o to, że książka stanowi bogactwo skrupulatnie wybranych fragmentów z różnych dzieł, takich jak Władca Pierścieni, Silmarillion, Niedokończone opowieści, Historia Śródziemia oraz prywatnych listów samego autora, które dzięki chronologicznemu zestawieniu pozwalają lepiej przyjrzeć się epickiej historii Númenoru.
Dzięki starannie wyselekcjonowanym fragmentom miałam wyjątkową szansę zanurzyć się w atmosferę epoki, w której Numenorejczycy kształtowali losy Śródziemia. Mogłam zrozumieć ich wpływ na świat stworzony przez Tolkiena, śledząc ich heroiczną walkę z siłami zła i udział w kluczowych wydarzeniach Trzeciej Ery.
Po raz kolejny też, dzięki skrupulatnym komentarzom, mogłam też podziwiać proces myślenia autora. Obserwować, jak Śródziemie wzrastało, jak poszczególne elementy historii i świata wskakiwały na swoje miejsce. Do tego mogłam też poczuć pasję i serce, które autor oddał wykreowanemu przez siebie światu.
Resumując. Upadek Númenoru to z pewnością niezbędna pozycja dla fanów tego Tolkiena. Wyjątkowe spojrzenie na historię Śródziemia i Númenoru, oparte na dziełach i listach autora, dostarczy emocji nawet najbardziej wymagającym miłośnikom i rozświetli jeszcze mocniej pokochać Śródziemie.
Polecam!
https://unserious.pl/2024/01/upadek-numenoru/
Wydawnictwo Zysk i S-ka ostatnio uracza wszystkich miłośników J.R.R. Tolkiena niezwykłymi skarbami w postaci uporządkowanych notatek autora, które z pieczołowitością zebrał i skomentował jego syn Christopher, czy też tematycznie poukładanych tekstów dotyczących konkretnego tematu, jak to ma miejsce w przypadku fascynującego Upadku Númenoru. Upadek Númenoru
Wzlot i upadek...
Jak już kiedyś napomknęłam, bardzo lubię kryminały pióra Wojciecha Wójcika. Dlatego z ogromną przyjemnością i ciekawością sięgnęłam po ostatnią książkę autora i usłyszałam Jęk zamykanych bram.
Odpowiedzi szukaj tam, gdzie nie dociera blask śródmiejskich latarni.
Na oddział chirurgii w wyniku pobicia trafia Arek Maj, ochroniarz w modnym warszawskim klubie Trzynastka. Wkrótce inny pacjent znajduje jego ciało z poderżniętym gardłem. Dyżurująca lekarka postanawia powiadomić bliskich ofiary. Okazuje się jednak, że osoba, którą Maj wskazał do kontaktu, dwa lata temu zaginęła.
Właściciel klubu, znany jako Mecenas, zleca wyjaśnienie zagadki zabójstwa byłemu policjantowi Mateuszowi Krysiakowi. Na jaw wychodzą nowe fakty. Czego tak naprawdę boi się Mecenas? Do bliskich zamordowanego usiłuje dotrzeć też Edyta, kelnerka z Trzynastki. Arek przed śmiercią zostawił jej na przechowanie sporą sumę pieniędzy. Jej poszukiwania przynoszą jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Czego nie mówił jej Arek? I dlaczego musiał umrzeć?
Cywilne śledztwo.
Po raz kolejny jestem zachwycona piórem autora i intrygą, która pochłonęła mnie do tego stopnia, że nie mogłam oderwać się od książki.
Te wszystkie splecione wątki, nawiązania do przeszłości i sprawa poprowadzona nie przez policję, a zwykłych śmiertelników, to było coś odświeżającego i nowego w wykonaniu autora.
Bohaterowie ponownie zrobili niesamowitą robotę. Nie tylko prowadzą swoje własne śledztwo w sprawie śmierci Arkadiusza Maja, ale przede wszystkim pokazują brudną i mroczną rzeczywistość nie tylko ludzi, którzy próbują znaleźć lepszy świat w stolicy, ale także tych, którzy ten fakt wykorzystują w najbardziej podły i nieludzki sposób.
Świetnie zarysowane tło społeczne, to wisienka na torcie tej powieści, która daje bardzo wiele do myślenia o panujących układach, mafijnych porachunkach i o tym, że w tym brudnym, pełnym obłudy i kłamstw świecie, nie powinniśmy wstrzymać się z naszymi osądami, dopóki nie poznamy całej historii.
Myślę, że więcej dodawać nie muszę. Jak lubicie dopieszczone kryminały, z dobrze poprowadzoną intrygą i fenomenalnie zarysowanym tłem społecznym, to musicie przeczytać Jęk zamykanych bram Wojciecha Wójcika.
Gorąco polecam!
https://unserious.pl/2024/05/jek-zamykanych-bram-wojciech-wojcik/
Jak już kiedyś napomknęłam, bardzo lubię kryminały pióra Wojciecha Wójcika. Dlatego z ogromną przyjemnością i ciekawością sięgnęłam po ostatnią książkę autora i usłyszałam Jęk zamykanych bram.
więcej Pokaż mimo toOdpowiedzi szukaj tam, gdzie nie dociera blask śródmiejskich latarni.
Na oddział chirurgii w wyniku pobicia trafia Arek Maj, ochroniarz w modnym warszawskim klubie Trzynastka....