-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2023-02-17
2019-02-14
Gdybym miała wybierać pomiędzy psami a kotami, to bez wahania wybrałabym mruczki. Tak, jestem zdecydowaną kociarą. Jednakże przy każdej nowej książce W. Bruce'a Camerona o kolejnym cudownym psiaku nie muszę wybierać, bo wiem, że muszę tą powieść przeczytać! I tak samo było w przypadku O psie, który wrócił do domu. Pomijając już tą słodziutką tytułową Bellę na okładce, to jak mogłabym sobie odpuścić historię uroczego pieska, który zrobi wszystko, aby wrócić do swojego właściciela, który jest dla niej całym światem?
Kiedy pierwszy raz poznałam twórczość autora O psie, który wrócił do domu zakochałam się w jego stylu i w jego cudownym sposobie kreowania świata z perspektywy psiaka. Dotychczas myślała, że ciężko będzie stworzyć coś takiego, co w pełni oddawałoby myślenie tych czworonogów, ale W. Bruce'owi Cameronowi to się na prawdę udało! I dokładnie tak samo było w historii Belli - poznając tę książkę miałam wrażenie, jakbym na prawdę przeniosła się do mózgu tej uroczej suni i widziała świat tak, jak ona sama go postrzega. Bardzo podoba mi się prezentowanie historii w taki sposób i jestem pewna, że jeżeli autor w kolejnych swoich książkach będzie robił tak samo, to każda kolejna lektura będzie należała do udanych! Uwielbiam też to, że chociaż w książce jest tak na prawdę dużo odniesień do pieskiego życia, do tego co je ciekawi, do ich pragnień, czy zwyczajów, to jednak nie zabrakło tutaj tego, co jest typowo skierowane do ludzi. Chodzi mi o to, jak Bella dokładnie opisuje to co widzi, czy słyszy, chociaż sama tego nie rozumie (bo w końcu jest psem), jednakże nam, czytelnikom, daje to możliwość dokładniejszego poznania całej historii. Na prawdę jestem pod sporym wrażeniem tego z jaką łatwością autor umiał to wszystko przedstawić, bo podejrzewam, że nie jeden na prawdę dobry pisarz mógłby mieć z tym spory problem.
Tego, że pokochałam Bellę całym serduchem chyba nie muszę mówić. Nie dziwię się wcale, że każdy, w kogo życiu się ona pojawiała od razu pałał do niej tak ogromną sympatią. Z wypiekami na twarzy śledziłam wszystkie jej przygody i z przejęciem trzymałam kciuki za to, żeby nic złego, podczas tej jej długiej wędrówki Do Domu, się jej nie stało. Bardzo spodobało mi się też to, że autor postanowił wpleść do życia suczki tyle kotów - począwszy od Mamy Kotki i kociego potomstwa, po Dużą Koteczkę, której przywiązanie do Belli wydaje się być wręcz nieprawdopodobne, ale jednak prawdziwe. Sama Bella okazała się być cudowną, bardzo przyjacielską, pomocną i grzeczną sunią. Bardzo żałuję, że nigdy nie będzie mi dane poznać jej w prawdziwym życiu.
W całej książce dzieję się na prawdę sporo - w końcu wspólnie z Bellą przeżywamy najpierw jej wczesne życie, by później wyruszyć razem z nią w wędrówkę Do Domu, do Lucasa, która obejmowała przeszło 600 kilometrów. Jednakże mimo tego na prawdę wielkiego ogromu informacji podczas czytania zdecydowanie nie czuje się żadnego przesytu. Myślę, że może mieć to trochę związek z tym, że naszą narratorką jest suczka, a nie człowiek. Podawała ona jedynie wybiórcze informacje, jednakże skupiała się głównie na tych, które okazywały się być najważniejsze. Przez to właśnie książkę czyta się praktycznie jednym tchem. Bez trudu idzie się odnaleźć w całej sytuacji i wręcz nie można się doczekać, żeby poznać kolejne fakty z życia Belli.
Cóż więc, ja jestem jak najbardziej na tak! Myślę, że jest to świetna książka zarówno dla miłośników psów, jak i tych, którzy mimo wszystko (tak, jak ja) wolą koty. Każdy z nas znajdzie tutaj coś dla siebie, a niesamowity humor zawarty w powieści sprawi, że nikt z was nie będzie się mógł od niej oderwać. Jestem też już po obejrzeniu ekranizacji książki i muszę przyznać, że tym razem powieść okazała się być zdecydowanie lepsza! Także czytajcie i przeżywajcie tę cudowną historię w towarzystwie Bardzo Grzecznej Suni, jaką jest urocza Bella!
Gdybym miała wybierać pomiędzy psami a kotami, to bez wahania wybrałabym mruczki. Tak, jestem zdecydowaną kociarą. Jednakże przy każdej nowej książce W. Bruce'a Camerona o kolejnym cudownym psiaku nie muszę wybierać, bo wiem, że muszę tą powieść przeczytać! I tak samo było w przypadku O psie, który wrócił do domu. Pomijając już tą słodziutką tytułową Bellę na okładce, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-19
Za każdym razem, kiedy sięgałam po książki autorstwa K.A. Figaro budziły one we mnie na prawdę sprzeczne uczucia. Z jednej strony historia, którą wymyślała autorka wydawała mi się ciekawa i taka w moim stylu, jednak z drugiej bardzo przeszkadzała mi kreacja bohaterów, motywy ich działania, zachowanie, czy nawet charakter. Nie da się ukryć, że to często wpływało na moją opinię odnośnie konkretnego tomu serii "Rozchwiani". Mimo to, wciąż wracałam do tego cyklu, bo chęć dowiedzenia się, jak potoczą się dalej losy Łucji i Dymitra zawsze wygrywała. Także i tym razem sięgnęłam po trzeci już tom tej intrygującej serii i jestem zaskoczona, że "Próba życia" tak pozytywnie mnie zaskoczyła.
Jeśli więc jesteście ciekawi, jakie są moje wrażenia po poznaniu dalszych poczynań Łucji i Dymitra, zapraszam was do zapoznania się z całą recenzją!
Po wyjawieniu Dymitrowi, że Łucja jest z nim w ciąży i kategorycznym rozpadzie ich nietuzinkowej relacji, dziewczyna robi wszystko, aby jak najmocniej odciąć się od swojej przeszłości. Dzięki pomocy Sebastiana wiedzie teraz spokojne życie za granicami swojego rodzinnego kraju. Na świat przyszła też jej cudowna córeczka, która choć daje jej masę miłości i radości, przy każdym spojrzeniu wzbudza wspomnienia, przez które serce dziewczyny ponownie rozpada się na kawałki. Dymitr ją porzucił, nazwał dziwką i wyrzekł się ich wspólnego dziecka - tego nie da się tak łatwo zapomnieć. Lecz również i życie mężczyzny zaczęło sypać się odkąd po Łucji zaginął najmniejszy ślad. Choć Dymitr nie chce się do tego przyznać nie potrafi pogodzić się ze stratą dziewczyny, która znaczyła dla niego tak wiele. Co raz bardziej stacza się więc w mroczną otchłań swojej osobowości.
"Próba życia" to pierwszy z tomów, w którym nasi główni bohaterowie rozstają się na tak długo. Praktycznie przez całą książkę nie mają ze sobą żadnej styczności. I ja wam powiem, że to było świetne posunięcie. Często mówi się, że przy kłótni w związkach, najlepszy jest "odpoczynek od siebie", aby móc na spokojnie przemyśleć wszystko to, co zaprząta nam głowę. Myślę, że w przypadku historii Łucji i Dymitra wyszło to autorce na prawdę dobrze - nie dość, że obserwujemy to, co dzieje się z bohaterami po rozłące, widzimy, jak oni radzą sobie z rozstaniem i jak przez to zmienia się ich sposób myślenia, to jeszcze sami mamy taką możliwość. Możemy poznać obydwie postaci z całkiem innej strony, a to pozwala nam przemyśleć wszystko, co się wydarzyło dotychczas znacznie lepiej. Ja sama na przykład zmieniłam nieznacznie postrzeganie Dymitra - przez cały czas uważałam go za najpodlejszego człowieka na świecie i chociaż w tej części staje się swojego rodzaju kwintesencją tego słowa, to pozwoliło mi to znacznie bardziej wczuć się w "jego skórę". Dzięki temu bardziej zrozumiałam sposób jego postępowania w niektórych sytuacjach i dało mi to nadzieję, że może jednak z tym facetem stanie się coś lepszego.
Zawsze miałam mieszane uczucia w stosunku do samego sposobu, w jaki K.A. Figaro kreuje swoich bohaterów i jaki daje im tok rozumowania. Bardzo często nie rozumiałam jej wyborów i to co przedstawiała wydawało mi się niekiedy kompletnie nieprawdopodobne. Im bardziej jednak zagłębiam się w lekturę jej książek, tym bardziej jednak zaczynam się do niej przekonywać. Oczywiście nadal nie do końca zgadzam się ze wszystkim, co autorka przedstawia w swoich powieściach, jednak z całą pewnością zaczynam lubić się z jej stylem. Jestem bardzo ciekawa, jak to będzie dalej, czy przy kolejnych książkach będę mogła powiedzieć to samo.
"Próba życia" zdecydowanie czytała mi się najlepiej ze wszystkich dotychczasowych części, jednak z drugiej strony czuję tutaj pewien niedosyt. Odniosłam wrażenie, że jest to swego czasu taki zapychacz, jakby autorka nie bardzo wiedziała, co zrobić dalej. Niczego szczególnego, tak na dobrą sprawę, się z tej części nie dowiedzieliśmy, a i całość mi na przykład bardzo się dłużyła. Wiem, że jest to trochę sprzeczne z tym, o czym wspominałam wyżej, jednak tak właśnie było. Cały czas czekałam na jakiś zwrot akcji, coś, po czym stwierdzę, że na to właśnie warto było czekać, ale niestety się zawiodłam. Jedynym plusem jest tutaj zakończenie, które wgniata w fotel i budzi ogromną ciekawość względem następnego tomu. Tego się nie spodziewałam i już snuję teorie, co dalej może się wydarzyć.
Podsumowując więc, "Próba życia" to kolejna z serii "Rozchwiani", która wzbudziła we mnie tak sprzeczne uczucia. Z jednej strony znajduję w niej kilka plusów, które mocno wpływają na to, jak postrzegam cały cykl, z drugiej jednak wciąż mocno przeszkadza mi to, z czym miałam problem w przypadku dwóch poprzednich tomów. Jednakże dzięki temu, że K.A. Figaro zawsze zostawia nas z jakimś zaskakującym zakończeniem, już teraz mocno czekam na kontynuację przygód Łucji i Dymitra i coś mi mówi, że może się tam na prawdę sporo zmienić. Zobaczymy... A co do "Próby życia" polecam, jeśli polubiliście bohaterów w poprzednich częściach.
Za każdym razem, kiedy sięgałam po książki autorstwa K.A. Figaro budziły one we mnie na prawdę sprzeczne uczucia. Z jednej strony historia, którą wymyślała autorka wydawała mi się ciekawa i taka w moim stylu, jednak z drugiej bardzo przeszkadzała mi kreacja bohaterów, motywy ich działania, zachowanie, czy nawet charakter. Nie da się ukryć, że to często wpływało na moją...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03-27
Z RECENZJĄ KSIĄŻKI MOŻNA ZAPOZNAĆ SIE RÓWNIEŻ NA BLOGU! - https://about-katherine.blogspot.com/2022/04/pomienne-historie-i-intrygujace.html
Mam ogromną słabość do zbiorów opowiadań, a ostatnimi czasy niesamowicie polubiłam się z krótkimi historiami z miłosnym wątkiem w tle. Po lekturze pierwszego takiego zbioru od Wydawnictwa Lipstick Books ("Gorąca gwiazdka"), który miałam okazję przeczytać nie wahałam się ani chwili, gdy tylko usłyszałam o premierze "Gorących sekretów". Ponownie mogłam się w nim zapoznać z historiami spod pióra mojej ulubionej Katarzyny Bereniki Miszczuk oraz K.A. Figaro, jak również kilku całkowicie nieznanych mi autorek. Czy jednak książka ta wciągnęła mnie w takim samym stopniu, jak miało to miejsce w przypadku świątecznych miłosnych opowiadań? Nie jestem tego aż tak pewna...
Tym razem w książce zawarto siedem opowiadań siedmiu różnych autorek, natomiast głównym ich wątkiem, zaraz obok oczywiście miłości i romansu, był sekret. I tutaj już mam jedno "ale", ponieważ odniosłam wrażenie, że nie wszystkie z opowiadań kryły w sobie ten obiecany sekret. Tak miałam chociażby w przypadku opowiadania "Tajemnicza pokusa" Agnieszki Rusin. W historii tej towarzyszymy Maciejowi oraz Dawidowi, którzy postanowili spędzić wspólnie wakacje na Krecie. W samolocie Maciej dostrzegł pewną niesamowicie piękną kobietę, od której zwyczajnie nie mógł oderwać oczu. Z czasem okazało się, że dziewczyna mieszka dokładnie w tym samym hotelu, co mężczyźni, dzięki czemu szanse Macieja na przeżycie z nią płomiennego wakacyjnego romansu znacznie urosły. Pomijając zatem to, iż nie dostrzegłam w tymże opowiadaniu raczej żadnego sekretu, tajemnicy itp., która faktycznie by mnie usatysfakcjonowała, sama historia była dla mnie raczej mdła i nijaka. Nie było w niej niczego intrygującego ani wciągającego, a dodatkowo całość była bardzo mocno przewidywalna (już po pierwszych zdaniach opowiadania można było spodziewać się tego, jak się ono zakończy). Myślę więc, że śmiało mogę powiedzieć, iż to opowiadanie okazało się być dla mnie najbardziej nudne i zwyczajnie kiepskie.
Nieco podobne zdanie mam w kwestii opowiadania "Dziewczyna ratownika" Zuzanny Arczyńskiej, choć trzeba przyznać, że wątek tajemnicy zdecydowanie się tutaj pojawił. Zabawne okazało się dla mnie być jednakże zakończenie tej historii, ponieważ w pewnym sensie zostało one wzięte dosłownie znikąd! Jestem pewna, że nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy (a już zwłaszcza sam bohater "Dziewczyny ratownika"). Choć początkowo nie do końca byłam nim zachwycona, to muszę jednak przyznać, że w całym tym opowiadaniu jest jakiś szalony sens.
W kwestii pozostałych opowiadań było już znacznie lepiej - najbardziej podobało mi się opowiadanie K.A. Figaro "Kim ty jesteś", Katarzyny Bereniki Miszczuk "Eliksir" oraz Jagny Rosolskiej "Jedwab hrabiny", choć w przypadku tego ostatniego miałam początkowo problemy, żeby przyzwyczaić się do stylu, w jakim opowiadanie zostało napisane, gdyż było to opowiadanie historyczne. Sama nie czytam książek tego typu, więc nie ukrywam, iż z takim stylem miałam troszkę pod górkę. Po opowiadaniu K.A. Figaro nie spodziewałam się natomiast TAKIEGO zakończenia! Byłam w całkowitym szoku, gdy dobrnęłam do ostatnich stron historii. Znam prawie wszystkie książki autorki i czegoś takiego w jej wykonaniu jeszcze nie czytałam. Powiem tylko, że autorka zdecydowanie powinna spróbować swoich sił z nieco mroczniejszymi romansami, podobnymi do opowiadania "Kim ty jesteś", bo taka historia spod jej pióra mogłaby się okazać na prawdę fascynująca! Zbliżając się do końca dodam jeszcze, iż ciekawe było opowiadanie od Mai Frost, które stanowiło nawiązanie do jej książek "Klub pana G." oraz "Klub pani M." - historia ta ukazuje, jak doszło do tego, iż główna bohaterka obydwóch książek stała się częścią bardzo kontrowersyjnego wyzwania. Nie powiem, ciekawie mi się to czytało, jednakże raczej niczego nowego o całej serii się nie dowiedziałam.
Jak zatem wspominałam na samym początku, moje uczucia względem "Gorących sekretów" są niesamowicie różnorodne. Kilka spośród opowiadań mi się spodobało, jednakże na moją całościową opinię zdecydowanie większy wpływ miały historie z których nie jestem zadowolona. Porównując książkę do "Gorącej gwiazdki" odnoszę wrażenie, że jednak tego tytułowego wątku, czyli sekretu, który moim zdaniem powinien stanowić kwintesencję tego zbioru opowiadań, było na prawdę mało. W "Gorącej gwiazdce" znacznie łatwiej autorkom było wpleść świąteczny motyw zaraz obok gorących romansów, tu natomiast okazało się to być znacznie trudniejsze. Szczerze mówiąc nie wiem, czy sięgnęłabym po tą pozycję ponownie i czy byłabym w stanie ją komuś polecić. Chyba jednak nie. Jednakże bardzo mocno popieram ideę tworzenia takich zbiorów opowiadań - warto jednakże nad nimi nieco bardziej popracować, żeby oprócz nazwisk znanych autorek czytelnik mógł otrzymać po prostu dobrą lekturę.
Z RECENZJĄ KSIĄŻKI MOŻNA ZAPOZNAĆ SIE RÓWNIEŻ NA BLOGU! - https://about-katherine.blogspot.com/2022/04/pomienne-historie-i-intrygujace.html
Mam ogromną słabość do zbiorów opowiadań, a ostatnimi czasy niesamowicie polubiłam się z krótkimi historiami z miłosnym wątkiem w tle. Po lekturze pierwszego takiego zbioru od Wydawnictwa Lipstick Books ("Gorąca gwiazdka"), który...
2021-10-13
2020-04-30
Młoda tatuażystka podczas przerwy na konwencie tatuaży znajduje w śmietniku rozczłonkowane ciało. Policja z czasem odkrywa, że morderca wyciął fragment skóry swojej ofiary, na której znajdował się tatuaż. Brzmi mrocznie i intrygująco, prawda?
"Łowca tatuaży", bo o tej książce dzisiaj chciałam wam powiedzieć, okazała się być niesamowicie wciągającą lekturą, choć muszę przyznać, że odczuwam lekki niedosyt po jej przeczytaniu. Sam pomysł z zawarciem motywu tatuażu był moim zdaniem świetny i widać, że autorka poświęciła dużo czasu, aby jak najlepiej oddać charakter świata tatuażystów. Sam morderca również był świetnie wykreowany - autorce udało się przedstawić go w sposób mrożący krew w żyłach. Nie zdradza od razu, kto zabija i jaki jest jego cel. Wszystkiego dowiadujemy się z czasem.
Ciekawe było też przedstawienie historii z perspektywy świadka, czyli naszej głośnej bohaterki oraz policji, czyli młodego śledczego, który musi zdecydować, czy będzie kierował się swoim wewnętrznym kodeksem, czy jednak najważniejsze okażą się statystyki. Jak mówiłam, odczuwam lekki niedosyt, jednak widziałam, że prawdopodobnie ukaże się jakaś kontynuacja, więc kto wie, co będzie dalej.
Młoda tatuażystka podczas przerwy na konwencie tatuaży znajduje w śmietniku rozczłonkowane ciało. Policja z czasem odkrywa, że morderca wyciął fragment skóry swojej ofiary, na której znajdował się tatuaż. Brzmi mrocznie i intrygująco, prawda?
"Łowca tatuaży", bo o tej książce dzisiaj chciałam wam powiedzieć, okazała się być niesamowicie wciągającą lekturą, choć muszę...
2020-11-30
Książka zaczyna się bardzo intrygującą historią, która ma duży wpływ na pozostałą fabułę. Jack zaledwie kilka lat temu stracił matkę w przygnębiających okolicznościach. Teraz ma 14 lat i to on musi pełnić funkcje przywódcy. Morderstwo jego matki nie daje mu jednak spokoju i gdy przez przypadek, w okradanym przez siebie domu, natrafia na taki sam nóż, jakim zamordowano kobietę, obiecuje sobie, że zrobi wszystko, aby znaleźć sprawcę. Brzmi intrygująco, prawda?
Niestety sposób przedstawienia trzeci przez autorkę już nie był taki świetny... Całość ciągnęła mi się niemiłosiernie. Pełno było tu zbędnych opisów, czy zdarzeń, które spokojnie można by było pominąć. Ta część, która zdecydowanie mogłaby zostać bardziej rozwinięta została natomiast mocno pominięta i autorka tylko wspomniała o niektórych fragmentach. To zaowocowało zakończeniem jak dla mnie pozostawiającym bardzo dużą lukę i ogólnie wieloma niedopowiedzeniami.
Jak mówiłam sam pomysł na fabułę na prawdę mi się spodobał i można by zrobić z tego coś świetnego, ale mam wrażenie, że książka została zrobiona tak po łebkach. Szczerze mówiąc teraz, gdy już znam swoje odczucia w stosunku do niej, trochę żałuję, że zmarnowałam tyle czasu w jej towarzystwie. Także raczej jej wam nie polecam...
Książka zaczyna się bardzo intrygującą historią, która ma duży wpływ na pozostałą fabułę. Jack zaledwie kilka lat temu stracił matkę w przygnębiających okolicznościach. Teraz ma 14 lat i to on musi pełnić funkcje przywódcy. Morderstwo jego matki nie daje mu jednak spokoju i gdy przez przypadek, w okradanym przez siebie domu, natrafia na taki sam nóż, jakim zamordowano...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-11
Recenzja dostępna na https://about-katherine.blogspot.com/2021/06/nieudane-mazenstwo-i-gorace.html
Na nową powieść od K.A. Figaro czekałam z bardzo wielkim zniecierpliwieniem! Choć moje odczucia względem poprzedniej serii autorki, a mianowicie historia o Łucji oraz Dymitrze, wzbudziła u mnie wiele sprzecznych emocji, to jednak polubiłam styl autorki. Śmiało mogę powiedzieć nawet, że mocno mi go brakowało. Nie ma się więc co dziwić, że i po "Serce na walizkach" zdecydowałam się sięgnąć. Mocno ciekawiło mnie, jaką nową historię oraz bohaterów K.A. Figaro wykreowała tym razem i co najważniejsze, czy będzie to gorący romans podobny do poprzedniej serii autorki. Dodatkowo również ten obiecany klimat słonecznej Portugalii sugerował dość intrygującą historię.
Mam wrażenie, że ostatnio trafiam jedynie na powieści, w których pierwsze rozdziały są zwyczajnie nudne i zniechęcają mnie do czytania. We wszystkich tych przypadkach kończyło się na tym, że akcja dopiero od połowy sprawiała, że nie mogłam oderwać się od książki. I w przypadku "Serca na walizkach" było bardzo podobnie! Praktycznie połowa książki ciągnęła mi się niemiłosiernie - wydaje mi się nawet, że początek powieści mówił wciąż o tym samym, czyli o tym, jak bardzo nieszczęśliwa w swoim małżeństwie jest Gosia - nasza główna bohaterka. Z zewnątrz małżeństwo Gośki wydaje się być wręcz idealne, w końcu czego może chcieć więcej - ma męża na wysokim stanowisku, dzięki któremu posiada także wymarzone mieszkanie i może pozwolić sobie na wszystko to, o czym od tak dawna marzyła, a także ulubioną pracę, której zadaniem jest głównie zapełnienie jej czasu wolnego. Ale to wszystko pozory... Tak na prawdę Gosia ma wrażenie, że jej mąż kompletnie się od niej odsunął i czasem nawet nie jest w stanie znieść bliskiego kontaktu z nią. Kobieta czuje się przez to zaniedbana i kompletnie niekochana, a każda z prób zmienienia tego nie przynosi żadnych korzyści.
W związku ze swoją pracą (sprzedaje ona nieruchomości) zostaje wysłana w delegację do Portugalii, gdzie spotkać się ma z właścicielem licznych hoteli, który pragnie tym razem podbić polski rynek. I tutaj właśnie ta prawdziwa, upragniona przeze mnie akcja się zaczyna! Bardzo dobrze można z resztą dostrzec, że i sama postać głównej bohaterki, tylko od momentu, kiedy przybyła do Portugalii niesamowicie się zmieniła. Dostajemy w tym momencie to, czego oczekiwaliśmy od autorki - gorący romans, przystojnego i niesamowicie charyzmatycznego bohatera, a żeby się nie było zbyt idealnie kilka drobnych problemów. Gdybym miała ocenić zatem tą część książki, gdzie Gosia wybiera się w delegacje, stanowczo oceniłabym ją znacznie wyżej, jednakże patrząc na całokształt jest nieco gorzej.
Rzadko zdarza mi się, żebym miała tak mieszane uczucia w stosunku do jakiegoś z bohaterów książek, ale ta Gosia w Polsce strasznie mnie denerwowała... Mówiąc, że miałam ochotę nią potrząsnąć to zdecydowanie za mało! Natomiast Gosia z Portugali była fantastyczna! Pewna siebie, wolna kobieta, która wiedziała czego chce i nie czekała z podkulonym ogonem na to, aż ktoś podejmie za nią jakąś decyzję. Różnica jest niesamowicie widoczna. Podejrzewam, że taki efekt był zamierzony, ale nie będę ukrywać, że miejscami mocno mi to przeszkadzało i koniec końców przyczyniło się do tego, że zwyczajnie nie potrafię w pełni szanować tejże bohaterki. Raul natomiast jest dla mnie postacią dość mocno enigmatyczną - nie jestem do końca w stanie rozgryźć jakie są jego intencje, chociaż też nie mogę powiedzieć, że go nie polubiłam. O nim samym dowiadujemy się stosunkowo mało, jednakże mam wielką nadzieję, że w dalszych tomach to się już zmieni.
Oceniając "Serce na walizkach" mogę powiedzieć, że mimo tych niektórych elementów, które dość mocno mi przeszkadzały, koniec końców książka mi się podobała. Bardzo dobry lekki romans - wręcz idealny na lato. Nie ma sensu doszukiwać się tutaj czegoś ambitniejszego i nad wyraz wspaniałego, bo tego zwyczajnie nie dostaniemy, jednakże w przypadku, gdy mamy ochotę na dobry romans "Serce na walizkach" sprawdza się idealnie. Ja z całą pewnością będę czekać na kontynuację serii, bo jednak za bardzo ciekawi mnie, jak rozwinie się sytuacja Gosi.
Recenzja dostępna na https://about-katherine.blogspot.com/2021/06/nieudane-mazenstwo-i-gorace.html
Na nową powieść od K.A. Figaro czekałam z bardzo wielkim zniecierpliwieniem! Choć moje odczucia względem poprzedniej serii autorki, a mianowicie historia o Łucji oraz Dymitrze, wzbudziła u mnie wiele sprzecznych emocji, to jednak polubiłam styl autorki. Śmiało mogę powiedzieć...
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2023/05/zagadkowe-znikniecie-i-skrywane.html
___
Jak tylko dowiedziałam się o tym tytule wiedziałam, że koniecznie muszę się z nim zapoznać! A to dlaczego? Połączenie thrillera z motywem florystycznym niesamowicie mnie zaintrygowało. Dotychczas nie zetknęłam się jeszcze z kombinacją tego typy, więc jak mogłam przejść koło niego obojętnie? Czy było warto i się nie zawiodłam? Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii zapraszam was do przeczytania reszty recenzji.
Trzeba przyznać, że autorce książki już od samego początku udało się bez problemu przykuć moją uwagę. Intrygująca tajemnica spotyka nas już na pierwszych stronach, kiedy to razem z bohaterką powieści, Sonią, dowiadujemy się, że jej przyjaciółka i jednocześnie szefowa kwiaciarni, w której wspólnie pracowały, zniknęła. Nikt nie wie, co tak na prawdę stało się z kobietą - tylko Sonia podejrzewa, że coś tu nie gra i że Helenie mogło przytrafić się coś złego. Czuje, że musi coś zrobić, aby pomóc przyjaciółce, jednakże po drodze musi zmierzyć się z wieloma sekretami, jakie ukrywała przed wszystkimi Helena.
Niesamowicie spodobało mi się to, że autorka dała czytelnikom możliwość poznawania tajemnic Heleny razem z bohaterami książki - głównie Sonią oraz mężem zaginionej kobiety. Bardzo szybko okazało się bowiem, że ta niezwykle utalentowana florystka, zajmująca w swojej branży wysoką pozycję i ciesząca się uznaniem wśród swoich klientów, nie jest do końca tym, za kogo się podaje. Za Heleną ciągnie się mroczna przeszłość, o której wiedzą tylko nieliczni. Ci natomiast dla własnego dobra nie zdradzą jej sekretów. Warto tu wspomnieć o tym, iż względem zaginięcia kobiety duże znaczenie miały okoliczności, w jakich Sonia i Helena się poznały. Śmiało można powiedzieć, że Sonia uratowała swojej przyjaciółce życie, a ta postanowiła odwdzięczyć się jej najlepiej jak potrafiła - ucząc ją swojego fachu i zatrudniając w swojej kwiaciarni. Jednak i w tym przypadku prawda nie jest do końca taka, jak Soni się wydaje.
Zagłębiając się w fabułę "Florystek" towarzyszymy w szczególności Soni, która jest w pewnym sensie naszym przewodnikiem po całej historii. To dzięki niej z każdą kolejną stroną poznajemy nowe fakty odnoszące się do życia Heleny, jej małżeństwa, przeszłości, jak i samej znajomości z Sonią. I choć z początku mogłoby się wydawać, że nie ma w tych sekretach nic niezwykłego, bo w końcu każdy z nas ma jakieś swoje tajemnice, wszystko zmienia się po odnalezieniu pamiętnika Heleny. To on zdradza nam wszystko to, co kobieta przez tyle lat starała się ukryć, a co tak mocno rzutowało na jej osobę - co spowodowało, że stała się tym, kim była obecnie. Muszę przyznać, iż czytanie wspomnianego pamiętnika razem z Sonią było dla mnie niesamowicie fascynujące. Alicja Sinicka postanowiła dodatkowo go nam dozować, przeplatając go jednocześnie z rzeczywistością Sonii. Dzięki temu wiele spraw zaczynało nabierać sensu - zarówno dla nas, jak i dla Sonii.
Najmocniejszym elementem książki jest z całą pewnością jej zakończenie, gdy w końcu dowiadujemy się, co tak na prawdę stało się z Heleną i dlaczego. Nie ukrywam, że byłam w ogromnym szoku, gdy dowiedziałam się o jednym z najważniejszych wydarzeń z przeszłości Heleny i o tym, dlaczego zaginęła. Czytając cały czas miałam ciarki, czemu dodatkowo towarzyszyło niedowierzanie, ogromne zdziwienie, a jednocześnie dość spory smutek. Alicja Sinicka wykonała kawał na prawdę dobrej roboty - udało jej się przyciągnąć uwagę czytelnika już od pierwszych stron i utrzymać ją praktycznie do samego końca, gdzie zaprezentowane przez nią zakończenie okazało się istną petardą!
Lektura "Florystek" była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Alicji Sinickiej i już teraz wiem, że zdecydowanie nie ostatnim! Jej styl prowadzenia akcji, wykreowane postacie, budowanie napięcia podczas lektury i zjawiskowe zakończenie zdecydowanie przyczyniły się do tego, że z całą pewnością będę musiała poznać kolejne powieści, które wyszły spod jej pióra. Książka "Florystki" okazała się być na prawdę niezłym thrillerem, który na długo pozostanie w mojej pamięci.
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2023/05/zagadkowe-znikniecie-i-skrywane.html
więcej Pokaż mimo to___
Jak tylko dowiedziałam się o tym tytule wiedziałam, że koniecznie muszę się z nim zapoznać! A to dlaczego? Połączenie thrillera z motywem florystycznym niesamowicie mnie zaintrygowało. Dotychczas nie zetknęłam się jeszcze z kombinacją tego typy, więc jak...