-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2023-08-11
2023-06-11
2023-05-01
2022-06-13
2022-06-05
RECENZJA POCHODZI Z BLOGA ABOUT KATHERINE - https://about-katherine.blogspot.com/2022/06/zakazana-miosc-i-szkockie-krajobrazy.html
Oh! Jak ja już dawno nie czytałam żadnej porządnej, wciągającej i zwyczajnie przyjaznej młodzieżówki, z którą czułabym się jak z najlepszym przyjacielem. Owszem, w moje ręce trafiło w międzyczasie kilka powieści, które mi się spodobały, jednakże zawsze mi w nich czegoś brakowało, a tym czym, co wiem już po lekturze "Don't love me" było właśnie to uczucie przyjemności, beztroskości, które zawsze czujemy w towarzystwie najlepszych przyjaciół. Lena Kiefer sprawiła, że w towarzystwie Kenzie i Lyalla czułam, że mogę oderwać się od codzienności - było mi z nimi po prostu dobrze. Czułam się z nimi dokładnie tak samo, jak oni, gdy mogli przebywać sam na sam, z dala od innych. Ale chwileczkę, bo chyba wybiegłam nazbyt do przodu z moją opinią - wypadałoby jednak zacząć od początku, prawda?
Podczas lektury "Don't love me" towarzyszymy Kenzie, która w po nagłej śmierci matki musiała porzucić swoją beztroskość oraz dzieciństwo, by pomóc ojcu w opiece nad młodszymi siostrami, Bardzo szybko przejęła rolę głowy rodziny i kogoś, z czyim zdaniem należy się liczyć. Pomimo, że dziewczyna nigdy nie narzekała na swoją nową rolę, pragnęła zrobić coś dla siebie i dla swojej przyszłości - tym czymś było podjęcie wakacyjnego stażu w hotelu, by móc uzyskać referencje niezbędne do podjęcia nauki jako architektka. Los chciał jednak, że dziewczyna trafiła do rodzinnej miejscowości jej zmarłej matki, gdzie pod opieką jej przyjaciółki z dawnych lat, i jednocześnie projektantki wnętrz, móc pozyskiwać niezbędne doświadczenie podczas urządzania wnętrz w znanym na całą Szkocję hotelu rodziny Henderson. I w tym miejscu wszystko w życiu Kenzie zaczęło się komplikować, ponieważ poznała Lyalla - członka klanu Hendersonów, który nie cieszy się najlepszą opinią wśród mieszkańców Highlands. Chłopak ma na swoim koncie jakąś tajemnicę, o której wiedzą wszyscy mieszkańcy miasteczka i przed którą chronią Kenzie najlepiej jak potrafią. To jednak nie powstrzymało tej dwójki przed rozbudzeniem w sobie uczuć, których w ogóle się nie spodziewali.
Nie da się ukryć, że w książkach z gatunku NA i YA kobiece postacie zazwyczaj są kreowane na takie, które są typowymi cichymi, szarymi myszkami, których pewność siebie jest na jak najniższym poziomie i które często dodatkowo zmagają się z jakimś życiowym problemem. Cieszę się jednak, że ten schemat powoli zaczyna się zmieniać, czego idealnym przykładem jest właśnie Kenzie. Choć ona również doświadczyła w życiu wielkiego cierpienia jest jedną z tych bohaterek, które potrafią o siebie zadbać, nie boją się wyrażać własnego zdania i zwyczajnie są sobą - nie starają się być kimś innym, żeby przyciągnąć uwagę mężczyzny. I to mi się niesamowicie spodobało! Nigdy nie rozumiałam, dlaczego autorzy prezentowali taki niekorzystny obraz młodej dziewczyny ukazujący to, że jedynie nieśmiałe i ciche bohaterki są w stanie znaleźć prawdziwą miłość. Kenzie to dziewczyna, która sama świetnie potrafi poradzić sobie w życiu, nie potrzebuje do tego księcia z bajki, który będzie robił wszystko za nią - co to, to zdecydowanie nie! Z drugiej strony autorka pokazała, iż to, że ktoś sam umie sobie w życiu świetnie radzić w cale nie oznacza, że nie potrzebuje bratniej duszy. Taki obraz miłości niesamowicie do mnie przemawia i z wielka chęcią poznałabym inne powieści, które prezentują go we właśnie taki sposób.
Teraz przyszedł czas na Lyalla, czyli naszego bad boy'a, którego nie może zabraknąć w żadnym romansie młodzieżowym - chociaż w tym przypadku sprawa również nie jest tak do końca jednoznaczna, jak było to w przypadku Kenzie. Tak jak dziewczyna, my również praktycznie przez całą powieść nie wiemy, co takiego zrobił Lyall, że całe miasto pała do niego aż tak wielką nienawiścią, co z resztą sprawiło, że on sam czuł się jak wybrakowany towar. Autorka świetnie przedstawiła jednak schematyczność ludzkiego myślenia - zawsze stajemy po stronie tej osoby, która jest z pozoru cicha i miła. Rzadko natomiast zadajemy sobie pytanie, ile w tym wszystkim jest prawdy, czy warto iść ślepo za tym, co sądzą inni, czy może lepiej jest nie wypowiadać się na jakiś temat, jeśli nie znamy tak na prawdę dwóch stron medalu. Sama polubiłam Lyalla praktycznie od razu i nie mogłam pojąć, dlaczego dosłownie wszyscy tak bardzie go nienawidzili. Gdy w końcu dotarłam do wyjaśnienia utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że większość z nas idzie ślepo za opiniami innych i nie potrafi myśleć samodzielnie, a to, jak widać chociażby po sytuacji z Lyallem, jest strasznie niesprawiedliwe i krzywdzące.
Autorka bardzo intrygująco przedstawiła w książce również cały system wartości rodziny Hendersonów - ich tradycje, zakazy i nakazy, podejście do mężczyzn, wizerunku, pieniędzy itp. Poznając to wszystko nie mogłam uwierzyć, że są ludzie, którzy zgadzają się na takie życie, choć wiadomo, że dla osoby z zewnątrz zawsze będzie to niedorozumienia. Nie chcę zbyt dużo zdradzać z tego wątku, ponieważ myślę, że poznanie go na własną rękę będzie znacznie ciekawsze, było mi jednak niesamowicie żal czytają, w jakiej rodzinie musiał dorastać między innymi Lyall. Jestem jednak bardzo ciekawa, jak w dalszych tomach autorka postanowiła pociągnąć wątek rodziny Hendersonów, tym bardziej, że wiem, jakie plany co do niej miał sam Lyall.
Co tu więcej mogę powiedzieć - "Don't love me" jest jedną z tych młodzieżówek, jakich ostatnio już dawno nie miałam okazji czytać. Wciąga praktycznie od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca. Autorce udało się przyciągnąć moją uwagę nie tylko dzięki intrygującym wątkom czy przyjaznym bohaterom, ale również dzięki swojemu stylowi, który był dla mnie podczas czytania zwyczajnie dobry i wpełni zadowalający. Wprowadziła ona, moim zdaniem, nieco świeżości do tego gatunku, którą mam nadzieję, że utrzymała również w kolejnych tomach serii. I chociaż jedyną rzeczą, do której mogłabym się tutaj przyczepić jest to, że trochę w treści było zbyt mało Szkocji, jak na to, że stanowiła ona miejsce akcji powieści, to jednak trochę żałuję, że w kolejnym tomie będę musiała przenieść się z bohaterami do innego kraju - ale co tam, może tam spodoba mi się jeszcze bardziej!
Jeśli zatem jeszcze nie udało się wam doczytać między wierszami, czy w przypadku tej pozycji jestem na tak, to rozwieję te wątpliwości - ZDECYDOWANIE MÓWIĘ TEJ KSIĄŻCE TAK!
RECENZJA POCHODZI Z BLOGA ABOUT KATHERINE - https://about-katherine.blogspot.com/2022/06/zakazana-miosc-i-szkockie-krajobrazy.html
Oh! Jak ja już dawno nie czytałam żadnej porządnej, wciągającej i zwyczajnie przyjaznej młodzieżówki, z którą czułabym się jak z najlepszym przyjacielem. Owszem, w moje ręce trafiło w międzyczasie kilka powieści, które mi się spodobały,...
2021-12-31
2021-10-13
2021-06-11
Recenzja dostępna na https://about-katherine.blogspot.com/2021/06/nieudane-mazenstwo-i-gorace.html
Na nową powieść od K.A. Figaro czekałam z bardzo wielkim zniecierpliwieniem! Choć moje odczucia względem poprzedniej serii autorki, a mianowicie historia o Łucji oraz Dymitrze, wzbudziła u mnie wiele sprzecznych emocji, to jednak polubiłam styl autorki. Śmiało mogę powiedzieć nawet, że mocno mi go brakowało. Nie ma się więc co dziwić, że i po "Serce na walizkach" zdecydowałam się sięgnąć. Mocno ciekawiło mnie, jaką nową historię oraz bohaterów K.A. Figaro wykreowała tym razem i co najważniejsze, czy będzie to gorący romans podobny do poprzedniej serii autorki. Dodatkowo również ten obiecany klimat słonecznej Portugalii sugerował dość intrygującą historię.
Mam wrażenie, że ostatnio trafiam jedynie na powieści, w których pierwsze rozdziały są zwyczajnie nudne i zniechęcają mnie do czytania. We wszystkich tych przypadkach kończyło się na tym, że akcja dopiero od połowy sprawiała, że nie mogłam oderwać się od książki. I w przypadku "Serca na walizkach" było bardzo podobnie! Praktycznie połowa książki ciągnęła mi się niemiłosiernie - wydaje mi się nawet, że początek powieści mówił wciąż o tym samym, czyli o tym, jak bardzo nieszczęśliwa w swoim małżeństwie jest Gosia - nasza główna bohaterka. Z zewnątrz małżeństwo Gośki wydaje się być wręcz idealne, w końcu czego może chcieć więcej - ma męża na wysokim stanowisku, dzięki któremu posiada także wymarzone mieszkanie i może pozwolić sobie na wszystko to, o czym od tak dawna marzyła, a także ulubioną pracę, której zadaniem jest głównie zapełnienie jej czasu wolnego. Ale to wszystko pozory... Tak na prawdę Gosia ma wrażenie, że jej mąż kompletnie się od niej odsunął i czasem nawet nie jest w stanie znieść bliskiego kontaktu z nią. Kobieta czuje się przez to zaniedbana i kompletnie niekochana, a każda z prób zmienienia tego nie przynosi żadnych korzyści.
W związku ze swoją pracą (sprzedaje ona nieruchomości) zostaje wysłana w delegację do Portugalii, gdzie spotkać się ma z właścicielem licznych hoteli, który pragnie tym razem podbić polski rynek. I tutaj właśnie ta prawdziwa, upragniona przeze mnie akcja się zaczyna! Bardzo dobrze można z resztą dostrzec, że i sama postać głównej bohaterki, tylko od momentu, kiedy przybyła do Portugalii niesamowicie się zmieniła. Dostajemy w tym momencie to, czego oczekiwaliśmy od autorki - gorący romans, przystojnego i niesamowicie charyzmatycznego bohatera, a żeby się nie było zbyt idealnie kilka drobnych problemów. Gdybym miała ocenić zatem tą część książki, gdzie Gosia wybiera się w delegacje, stanowczo oceniłabym ją znacznie wyżej, jednakże patrząc na całokształt jest nieco gorzej.
Rzadko zdarza mi się, żebym miała tak mieszane uczucia w stosunku do jakiegoś z bohaterów książek, ale ta Gosia w Polsce strasznie mnie denerwowała... Mówiąc, że miałam ochotę nią potrząsnąć to zdecydowanie za mało! Natomiast Gosia z Portugali była fantastyczna! Pewna siebie, wolna kobieta, która wiedziała czego chce i nie czekała z podkulonym ogonem na to, aż ktoś podejmie za nią jakąś decyzję. Różnica jest niesamowicie widoczna. Podejrzewam, że taki efekt był zamierzony, ale nie będę ukrywać, że miejscami mocno mi to przeszkadzało i koniec końców przyczyniło się do tego, że zwyczajnie nie potrafię w pełni szanować tejże bohaterki. Raul natomiast jest dla mnie postacią dość mocno enigmatyczną - nie jestem do końca w stanie rozgryźć jakie są jego intencje, chociaż też nie mogę powiedzieć, że go nie polubiłam. O nim samym dowiadujemy się stosunkowo mało, jednakże mam wielką nadzieję, że w dalszych tomach to się już zmieni.
Oceniając "Serce na walizkach" mogę powiedzieć, że mimo tych niektórych elementów, które dość mocno mi przeszkadzały, koniec końców książka mi się podobała. Bardzo dobry lekki romans - wręcz idealny na lato. Nie ma sensu doszukiwać się tutaj czegoś ambitniejszego i nad wyraz wspaniałego, bo tego zwyczajnie nie dostaniemy, jednakże w przypadku, gdy mamy ochotę na dobry romans "Serce na walizkach" sprawdza się idealnie. Ja z całą pewnością będę czekać na kontynuację serii, bo jednak za bardzo ciekawi mnie, jak rozwinie się sytuacja Gosi.
Recenzja dostępna na https://about-katherine.blogspot.com/2021/06/nieudane-mazenstwo-i-gorace.html
Na nową powieść od K.A. Figaro czekałam z bardzo wielkim zniecierpliwieniem! Choć moje odczucia względem poprzedniej serii autorki, a mianowicie historia o Łucji oraz Dymitrze, wzbudziła u mnie wiele sprzecznych emocji, to jednak polubiłam styl autorki. Śmiało mogę powiedzieć...
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2022/07/ognisty-romans-czy-romantyczna.html
"Pieprz i sól" K.A. Figaro jest książką, która dość mocno różni się na tle poprzednich powieści autorki. Na czym polega ta różnica? Otóż pierwszy raz miałam okazję poznać główną bohaterkę z twórczości pisarki, która stanowiłaby tak duży kontrast względem innych damskich postaci wykreowanych przez K.A Figaro. Gaja, jak widać to już z resztą z opisu książki, jest kobietą pewną siebie, silną, która wie czego chce, i która dodatkowo nie wstydzi się swoich pragnień. Śmiało dąży do celu - czy to zawodowego czy tego "miłosnego". Zawsze urzekały mnie damskie postacie tego typu, więc nie ma się co dziwić, że Gaję polubiłam już od pierwszych stron powieści. Ucieszyło mnie, że autorka postanowiła pokazać kobietę z perspektywy osoby, która świetnie sama jest w stanie sobie poradzić w życiu, nie gra księżniczki w opałach, ale co najważniejsze, że wszystkie inne postaci z "Pieprzu i soli" nie kwestionują tego i nie uważają jej z tego względu za dziwnej (a niestety często miałam okazję spotkać już taki pogląd w książkach). Bardzo się zatem cieszę, że K.A. Figaro postanowiła zmienić coś tworzonych zazwyczaj przez siebie bohaterkach, dzięki czemu miałam okazję poznać Gaję.
Gdybym miała w dość krótki sposób przedstawić, o czym jest "Pieprz i sól", powiedziałabym, że to historia młodej kobiety, przed którą los postawił dwóch całkowicie różnych od siebie mężczyzn. Z jednej strony mamy przystojnego i charyzmatycznego młodego lekarza, który marzy o prawdziwym związku, a z drugiej intrygującego i tajemniczego właściciela popularnego klubu w Warszawie, z jakim główna bohaterka z całą pewnością mogłaby przeżyć niejedną przygodę. Od siebie od razu dodam, że choć początkowo Mikołaj (lekarz) i dla mnie wydał się czarujący, to im bardziej poznawałam jego osobę, tym większą darzyłam go niechęcią. Bardzo nie spodobała mi się jego natarczywość oraz sam charakter - nie muszę więc chyba dodawać, że zdecydowanie bardziej kibicowałam Kostkowi. Bardzo intrygowało mnie również to, że tak mało wiemy o tym drugim, bo to sprawiało, że sama niesamowicie chciałam go poznać. Relacje Gai z obydwoma mężczyznami okazało się dość mocno poplątane, jednak myślę, że to właśnie dzięki temu tak bardzo wciągnęłam się w historię zaprezentowaną w "Pieprzu i soli".
Zdecydowanie największym plusem całej powieści są bohaterowie oraz relacje pomiędzy nimi. To właśnie na tym się koncentrujemy, a reszta stanowi (jak na razie) jedynie przyjemną (choć nie zawsze) otoczkę. Podejrzewam jednak, że autorka coś dla nas szykuje w kolejnych tomach serii, czego już teraz bardzo nie mogę się doczekać! Niesamowicie ciekawi mnie to, kto chciał zaszkodzić Gai poprzez opublikowanie kompromitującego ją filmiku z Klubu Costa - mam co prawda swoje podejrzenia, jednak i tak wydaje mi się, że całość może bardzo mocno mnie zaskoczyć.
Co tu więcej mówić - K.A. Figaro po raz kolejny pokazała, że umie tworzyć bardzo wciągające historie, a w "Pieprzu i soli" udowodniła dodatkowo, że nie jest autorką schematyczną i stara się kreować całkowicie różnych bohaterów. Moim zdaniem zdecydowanie jej się to udało! "Pieprz i sól" to jedna wielka tajemnica, której fragmenty poznajemy z każdą kolejną przeczytaną stroną. Autorka nie mówi wprost, czego możemy się spodziewać, a sprawia, że czytelnik na własną rękę pragnie poznawać tajemnice bohaterów. Jeśli zatem jesteście fanami twórczości autorki jestem pewna, że "Pieprz i sól" z pewnością wam się spodoba, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać niczego spod jej pióra, historia Gai sprawdzi się idealnie na pierwszy raz!
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2022/07/ognisty-romans-czy-romantyczna.html
więcej Pokaż mimo to"Pieprz i sól" K.A. Figaro jest książką, która dość mocno różni się na tle poprzednich powieści autorki. Na czym polega ta różnica? Otóż pierwszy raz miałam okazję poznać główną bohaterkę z twórczości pisarki, która stanowiłaby tak duży kontrast względem...