-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2023-08-05
2023-08-28
2023-07-10
2023-07-03
2023-06-25
2023-02-17
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2023/05/zagadkowe-znikniecie-i-skrywane.html
___
Jak tylko dowiedziałam się o tym tytule wiedziałam, że koniecznie muszę się z nim zapoznać! A to dlaczego? Połączenie thrillera z motywem florystycznym niesamowicie mnie zaintrygowało. Dotychczas nie zetknęłam się jeszcze z kombinacją tego typy, więc jak mogłam przejść koło niego obojętnie? Czy było warto i się nie zawiodłam? Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii zapraszam was do przeczytania reszty recenzji.
Trzeba przyznać, że autorce książki już od samego początku udało się bez problemu przykuć moją uwagę. Intrygująca tajemnica spotyka nas już na pierwszych stronach, kiedy to razem z bohaterką powieści, Sonią, dowiadujemy się, że jej przyjaciółka i jednocześnie szefowa kwiaciarni, w której wspólnie pracowały, zniknęła. Nikt nie wie, co tak na prawdę stało się z kobietą - tylko Sonia podejrzewa, że coś tu nie gra i że Helenie mogło przytrafić się coś złego. Czuje, że musi coś zrobić, aby pomóc przyjaciółce, jednakże po drodze musi zmierzyć się z wieloma sekretami, jakie ukrywała przed wszystkimi Helena.
Niesamowicie spodobało mi się to, że autorka dała czytelnikom możliwość poznawania tajemnic Heleny razem z bohaterami książki - głównie Sonią oraz mężem zaginionej kobiety. Bardzo szybko okazało się bowiem, że ta niezwykle utalentowana florystka, zajmująca w swojej branży wysoką pozycję i ciesząca się uznaniem wśród swoich klientów, nie jest do końca tym, za kogo się podaje. Za Heleną ciągnie się mroczna przeszłość, o której wiedzą tylko nieliczni. Ci natomiast dla własnego dobra nie zdradzą jej sekretów. Warto tu wspomnieć o tym, iż względem zaginięcia kobiety duże znaczenie miały okoliczności, w jakich Sonia i Helena się poznały. Śmiało można powiedzieć, że Sonia uratowała swojej przyjaciółce życie, a ta postanowiła odwdzięczyć się jej najlepiej jak potrafiła - ucząc ją swojego fachu i zatrudniając w swojej kwiaciarni. Jednak i w tym przypadku prawda nie jest do końca taka, jak Soni się wydaje.
Zagłębiając się w fabułę "Florystek" towarzyszymy w szczególności Soni, która jest w pewnym sensie naszym przewodnikiem po całej historii. To dzięki niej z każdą kolejną stroną poznajemy nowe fakty odnoszące się do życia Heleny, jej małżeństwa, przeszłości, jak i samej znajomości z Sonią. I choć z początku mogłoby się wydawać, że nie ma w tych sekretach nic niezwykłego, bo w końcu każdy z nas ma jakieś swoje tajemnice, wszystko zmienia się po odnalezieniu pamiętnika Heleny. To on zdradza nam wszystko to, co kobieta przez tyle lat starała się ukryć, a co tak mocno rzutowało na jej osobę - co spowodowało, że stała się tym, kim była obecnie. Muszę przyznać, iż czytanie wspomnianego pamiętnika razem z Sonią było dla mnie niesamowicie fascynujące. Alicja Sinicka postanowiła dodatkowo go nam dozować, przeplatając go jednocześnie z rzeczywistością Sonii. Dzięki temu wiele spraw zaczynało nabierać sensu - zarówno dla nas, jak i dla Sonii.
Najmocniejszym elementem książki jest z całą pewnością jej zakończenie, gdy w końcu dowiadujemy się, co tak na prawdę stało się z Heleną i dlaczego. Nie ukrywam, że byłam w ogromnym szoku, gdy dowiedziałam się o jednym z najważniejszych wydarzeń z przeszłości Heleny i o tym, dlaczego zaginęła. Czytając cały czas miałam ciarki, czemu dodatkowo towarzyszyło niedowierzanie, ogromne zdziwienie, a jednocześnie dość spory smutek. Alicja Sinicka wykonała kawał na prawdę dobrej roboty - udało jej się przyciągnąć uwagę czytelnika już od pierwszych stron i utrzymać ją praktycznie do samego końca, gdzie zaprezentowane przez nią zakończenie okazało się istną petardą!
Lektura "Florystek" była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Alicji Sinickiej i już teraz wiem, że zdecydowanie nie ostatnim! Jej styl prowadzenia akcji, wykreowane postacie, budowanie napięcia podczas lektury i zjawiskowe zakończenie zdecydowanie przyczyniły się do tego, że z całą pewnością będę musiała poznać kolejne powieści, które wyszły spod jej pióra. Książka "Florystki" okazała się być na prawdę niezłym thrillerem, który na długo pozostanie w mojej pamięci.
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2023/05/zagadkowe-znikniecie-i-skrywane.html
___
Jak tylko dowiedziałam się o tym tytule wiedziałam, że koniecznie muszę się z nim zapoznać! A to dlaczego? Połączenie thrillera z motywem florystycznym niesamowicie mnie zaintrygowało. Dotychczas nie zetknęłam się jeszcze z kombinacją tego typy, więc jak...
2023-05-16
2023-03-05
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2023/03/druga-kelly-i-chec-powrotu-do.html
~~~
Motyw "przejęcia czyjegoś życia" w książkach nie wydaje się niczym nowym. W końcu ile to już raczy czytaliśmy o tym, że bohater lub bohaterka tak bardzo pragnęli wieść takie życie, jak cel ich obserwacji, że koniec końców posuwali się do czynów, dzięki którym mogli to osiągnąć. Również w przypadku "Chcę twojego życia" wydawać by się mogło, że nie jest to nic nowego, że to kolejny powielany schemat.... Ale! No właśnie, ale. Amber Garza przygotowała dla swoich czytelników coś trochę innego, co choć z początku może wydawać się znane, z każdą kolejną przeczytaną stroną utwierdza nas w przekonaniu, że nic w tej książce nie jest takie, jak mogło nam się wydawać.
W książce poznajemy główna bohaterkę, Kelly Medinę, dla której najlepsze lata życia i "spełniania się" (jej zdaniem) już dawno minęły. Wychowała już syna, który pojechał na studia, a do rodziców odzywa się tylko w razie nagłej potrzeby, a mąż, pracujący jako wykładowca na jednej z uczelni w innym mieście, przyjeżdża do domu raz na kilka tygodni. Niejeden powiedziałby, że przyszedł czas, żeby kobieta w końcu mogła zająć się wyłącznie sobą, ale co w sytuacji, gdy jej najważniejszym życiowym celem oraz rolą było bycie żoną i matką? Sytuacja zmienia się, gdy pewnego ranka Kelly dostaje telefon z przychodni pediatrycznej przypominający jej o najbliższej wizycie u lekarza z dzieckiem. Okazuje się, że w mieście jest jeszcze jedna Kelly Medina - młodsza i w dodatku z małym dzieckiem. Od tej chwili Kelly nie może przestać myśleć o tej drugiej kobiecie, wyobrażając sobie, jak wygląda jej życie, czy jest do niej podobna, a w szczególności zazdroszcząc jej tego wszystkiego, co starsza Kelly ma już za sobą. Kelly od samego początku była dla mnie bohaterką mocno denerwującą. Bardzo drażniło mnie to jej ciągłe rozpaczanie na temat tego, że jej życie straciło już sens, bo nie może być matką. Trochę przykre z resztą było dla mnie to, że kobieta nie miała w swoim życiu nic, co byłoby tylko jej - żadnych zainteresowań, zajęć, marzeń... Dosłownie nic! Dla mnie jest to całkowicie niedorzeczne, jednak (co jest przykre) jest wiele takich kobiet, które myślą podobnie jak Kelly. Przecież bycie matką i żoną, czy nawet ojcem i mężem, nie powinno nikogo definiować. To tylko jedna z ról, jakie gra się w swoim życiu. Nie można zapomnieć o tym, kim jest się jako dana osoba. Jak widać, Kelly całkowicie o tym zapomniała, a to doprowadziło ją do tego, że nie mogła przestać myśleć o "młodszej wersji siebie", a z czasem nawet zapragnęła żyć jej życiem.
Fabuła w książce rozwija się stosunkowo płynnie. Całość pisana jest z perspektywy głównej bohaterki, dzięki czemu możemy w pewien sposób "zajrzeć" do jej głowy, poznać jej tok rozumowania, a niekiedy nawet zrozumieć jej działania. Powiedziałabym nawet, że Kelly to dość duża gaduła - prowadziła w swojej głowie wiele monologów i rozmów z drugą Kelly. Miejscami było to lekko denerwujące, zwłaszcza kiedy spokojna Kelly zaczęła robić się coraz bardziej agresywna. Przejście to było dla mnie za bardzo widoczne, zbyt dostrzegalne i lekko nienaturalne, To tak, jakby ktoś przełączył w kobiecie guzik i ze spokojnej osoby w jednej chwili zmieniła się w kogoś lekko nieobliczalnego. Co ciekawe jednak, jak wspomniałam wcześniej, motyw zazdrosnej bohaterki nie jest w przypadku tej książki tak oczywisty, jak by się mogło wydawać. Nie chcę mówić w tej kwestii nic więcej, żeby nie pozbawić was przyjemności z odkrywania tej zawiłości, jednak myślę, że możecie być dość mocno skołowani.
Autorka postanowiła podzielić książkę na kilka części, które stanowią odzwierciedlenie tego, jak zmieniają się bohaterowie (głównie Kelly) oraz wydarzenia. Część pierwsza stanowi chyba najobszerniejszą spośród pozostałych części i muszę przyznać, że także jest ona najnudniejsza. Moim zdaniem autorka zbyt mocno się na niej skoncentrowała, za bardzo chciała opisać normalne życie Kelly oraz jej spotkanie z drugą Kelly, a to sprawiło, że wiele fragmentów było zwyczajnie niepotrzebnych. Mnie samej przebrnięcie przez tą część zajęło trochę czasu, bo zwyczajnie miejscami nudziłam się, a przez to nie chciało mi się czytać dalej, Podobna sytuacja, lecz w przeciwną stronę, miała miejsce w przypadku końcowej części. Tutaj bowiem tych szczegółów było zdecydowanie za mało i miało się wrażenie, że autorka nie wiedziała za bardzo, co by tam jeszcze powiedzieć, albo że spieszyła się z ukończeniem książki. Przez to zakończenie potraktowano zdecydowanie po macoszemu. Jest tam sporo niedomówień, które mnie osobiście mocno rozczarowały. Sama końcowa scena to jak dla mnie jedno wielkie nieporozumienie...
Moje uczucia względem "Chcę twojego życia" Amber Garza są bardzo różnorodne. Z jednej strony podobał mi się sam pomysł na fabułę, a miejscami nawet czytało mi się dobrze, ale jest tu chyba jednak zbyt wiele takich fragmentów, które przeważyły na niekorzyść powieści. Autorka miała na prawdę świetny pomysł, jednak wydaje mi się, że kompletnie nie wiedziała, w jaki sposób go zakończyć. Co tu więc mogę powiedzieć więcej - pomysł był dobry, wykonanie miejscami również, ale zabrakło tu chęci na dobre zakończenie i zebranie wszystkiego w jedną spójną całość. Sama raczej nie zdecydowałabym się na tą książkę drugi raz.
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2023/03/druga-kelly-i-chec-powrotu-do.html
~~~
Motyw "przejęcia czyjegoś życia" w książkach nie wydaje się niczym nowym. W końcu ile to już raczy czytaliśmy o tym, że bohater lub bohaterka tak bardzo pragnęli wieść takie życie, jak cel ich obserwacji, że koniec końców posuwali się do czynów, dzięki...
2022-08-09
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2022/09/szokujace-sekrety-w-australijskim.html
Gdy zabierałam się za czytanie "Rodziny z naprzeciwka" nie sądziłam, że otrzymam tak zawiłą, trzymającą w napięciu i przyprawiającą o gęsią skórkę historię. Książka ta zaskoczyła mnie zarówno fabułą, jak i sposobem, w jaki została napisana. Ciekawym zagraniem jest to, iż historię tytułowej rodziny z naprzeciwka (rodziny Westów) poznajemy za pośrednictwem kilku różnych narratorów, a co za tym idzie z wielu odrębnych perspektyw. Mamy do czynienia chociażby z pracownikiem firmy kurierskiej i natrętną sąsiadką, ale także z Katherine West. To dzięki takiemu przedstawieniu wydarzeń całość nabrała jeszcze większej tajemniczości - autorka sprawiła, że podczas czytania towarzyszy nam ciągłe napięcie, niepewność i niepokój.
Już początek książki zaczyna się mocnym wstępem, jednak trochę nie spodobało mi się to, iż dał nam dość duży spojler odnośnie tego, co dzieje się w trakcie całej lektury. Wydaje mi się, że takie wprowadzenie nie było do końca konieczne, chociaż rozumiem, że autorka chciała przez to wprowadzić pewnego rodzaju zapętlenie historii. Otóż książka w prologu zaczyna się wydarzeniem, do którego dochodzimy razem z jej bohaterami w ciągu dalszej lektury. I chociaż, jak wspomniałam, autorka dość mocno zaspojlerowała nam historię, końcowo ten początkowy fragment możemy odebrać w całkiem inny sposób.
Jak wspomniałam, w "Rodzinie z naprzeciwka" mamy do czynienia z różnymi narratorami - ciekawe jest to, iż autorka, oprócz tego, w jaki sposób oni odbierają cała sytuację powiązaną z Westami, postanowiła także częściowo przedstawić nam ich życie. Wszystko tak na prawdę zaczyna się od Gladys, czyli starszej sąsiadki, która przez wielu postrzegana jest za natrętną, zbyt ciekawską i wiedzącą wszystko o wszystkich. To ona zauważa bowiem, że w domu sąsiadów dzieje się coś nietypowego, co nie stanowi ich tradycyjnej rutyny. Dalej mamy także Logana, pracownika firmy kurierskiej, ze sporym bagażem doświadczeń. W jego przypadku mocno podobała mi się próba ukazania przez autorkę, że nie można oceniać innych po ich wyglądzie (chociaż czasami robiła to w zbyt dosłowny i niekiedy komiczny sposób). Wybór tych osób na narratorów nie jest jednak przypadkowy, gdyż wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się, co mają oni wspólnego z Westami i samym wydarzeniem, które dzieje się za zamkniętymi drzwiami w ich domu.
Najistotniejsza część fabuły odbywa się jednak za wspomnianymi zamkniętymi drzwiami, czyli w domu rodziny Westów. Odkrywanie tego, co ma tak miejsce, było dla mnie niezwykle przyjemne, gdyż nic nie było powiedziane przez autorkę wprost, - czytelnik sam musi się tego domyślić. Chociaż wspomniałam, że ta część historii jest najważniejsza, mam wrażenie, że w pewnym sensie była ona najbardziej spokojna. Owszem, z ciekawością odkrywałam to, co działo się w domu, jednak całość została przedstawiona przez autorkę w nieco nudny sposób. Przeważająca ilość rozdziałów, które były ukazywane z perspektywy osób znajdujących się w domu, stanowiła przedstawienie tego, co aktualnie się w nim działo, jak również myśli bohaterów związanych z obecnymi wydarzeniami.
Intrygującą, chociaż jak dla mnie nazbyt zagmatwaną, częścią książki jest jej zakończenie - to w nim cała prawda w końcu wychodzi na jaw. Odniosłam jednak wrażenie, że nie wszystkie wątki zostały w nim odpowiednio wytłumaczone, zaś kilka z nich nie miało dla mnie zbyt dużego sensu. Owszem przeżyłam spore zaskoczenie, jak cała sytuacja się wyjaśniła, ale motywy działań bohaterów nie zawsze były dla mnie w pełni zrozumiałe. Powiem po prostu, że niekiedy były nierealne i miejscami głupie. Wydaje mi się także, iż autorka zbyt szybko zakończyła historię, którą rozwijała przez cały czas trwania książki. Było tak, jakby powoli skradała się do wyjaśnienia wszystkich tajemnic, a gdy w końcu do tego doszła, po prostu to ujawniła i zostawiła czytelnika bez żadnego podsumowania. Czułam w związku z tym na prawdę spory niedosyt.
Książka "Rodzina z naprzeciwka" przedstawia historię, którą bardzo dobrze mi się poznawało. Cały czas trzymała mnie w napięciu i sprawiała, że musiałam poznawać kolejne rozdziały, aby dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Nie zabrakło tu jednak kilku błędów oraz niedomówień, które mocno wpłynęły na moją ogólną ocenę względem powieści. Autorka ma intrygujący styl pisania, a dodatkowo kupiła mnie przedstawieniem historii z różnych perspektyw i świetnym oddaniem Australii pogrążanej w morderczych upałach (książkę czytałam akurat w momencie, gdy u nas również panowały upały, więc jeszcze bardziej pomogło mi to przenieść się do miejsca akcji powieści). Jest to z całą pewnością bardzo ciekawa pozycja, jednak sama raczej nigdy już do niej nie wrócę - była to dla mnie historia na jeden raz. Okazała się być ciekawa w momencie czytania, ale zdecydowanie nie zapadła mi w pamięć.
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2022/09/szokujace-sekrety-w-australijskim.html
Gdy zabierałam się za czytanie "Rodziny z naprzeciwka" nie sądziłam, że otrzymam tak zawiłą, trzymającą w napięciu i przyprawiającą o gęsią skórkę historię. Książka ta zaskoczyła mnie zarówno fabułą, jak i sposobem, w jaki została napisana. Ciekawym...
2021-09-24
2020-11-30
Książka zaczyna się bardzo intrygującą historią, która ma duży wpływ na pozostałą fabułę. Jack zaledwie kilka lat temu stracił matkę w przygnębiających okolicznościach. Teraz ma 14 lat i to on musi pełnić funkcje przywódcy. Morderstwo jego matki nie daje mu jednak spokoju i gdy przez przypadek, w okradanym przez siebie domu, natrafia na taki sam nóż, jakim zamordowano kobietę, obiecuje sobie, że zrobi wszystko, aby znaleźć sprawcę. Brzmi intrygująco, prawda?
Niestety sposób przedstawienia trzeci przez autorkę już nie był taki świetny... Całość ciągnęła mi się niemiłosiernie. Pełno było tu zbędnych opisów, czy zdarzeń, które spokojnie można by było pominąć. Ta część, która zdecydowanie mogłaby zostać bardziej rozwinięta została natomiast mocno pominięta i autorka tylko wspomniała o niektórych fragmentach. To zaowocowało zakończeniem jak dla mnie pozostawiającym bardzo dużą lukę i ogólnie wieloma niedopowiedzeniami.
Jak mówiłam sam pomysł na fabułę na prawdę mi się spodobał i można by zrobić z tego coś świetnego, ale mam wrażenie, że książka została zrobiona tak po łebkach. Szczerze mówiąc teraz, gdy już znam swoje odczucia w stosunku do niej, trochę żałuję, że zmarnowałam tyle czasu w jej towarzystwie. Także raczej jej wam nie polecam...
Książka zaczyna się bardzo intrygującą historią, która ma duży wpływ na pozostałą fabułę. Jack zaledwie kilka lat temu stracił matkę w przygnębiających okolicznościach. Teraz ma 14 lat i to on musi pełnić funkcje przywódcy. Morderstwo jego matki nie daje mu jednak spokoju i gdy przez przypadek, w okradanym przez siebie domu, natrafia na taki sam nóż, jakim zamordowano...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-20
Recenzja dostępna również na blogu: http://about-katherine.blogspot.com/2016/07/119-naznaczeni.html
Cassie przez całe życie wychowywała się tylko u boku matki. To razem z nią odbywała liczne podróże po kraju, gdzie jej mama zabawiała publiczność, jako wróżka. Zawsze były dla siebie wystarczające - nie potrzebowały nikogo i niczego. Gdy więc pewnego razu przed występem Cassie znajduje zakrwawioną garderobę matki już wie, że jej życie nigdy nie będzie już takie samo. Zamieszkała ze swoją ostatnią rodziną, jaka jej pozostała. Jej dziadkowie, oraz niezliczeni wujkowie, ciotki i kuzynki starali się robić wszystko, żeby dziewczyna poczuła się jak u siebie w domu. Dla Cassie jednak dom stracił swoje znaczenie, gdy straciła matkę. Pozostała jej po niej jedynie zdolność rozszyfrowywania ludzi - wystarczy, że tylko spojrzy na jakąś osoba, a już wie, kim ona jest, jaki ma zawód i co zamierza dalej robić. Gdy więc pewnego dnia zgłasza się do niej FBI z propozycją zwerbowania jej w swoje szeregi, by mogła wykorzystać swoje zdolności pomagając rozwiązywać niewyjaśnione zagadki, dziewczyna nie waha się ani na chwilę. Czy jednak była to słuszna decyzja?
Muszę przyznać, że niezwykle zaciekawił mnie sam opis książki. Od czasu do czasu lubię czytać różne thrillery (lekko mrożące krew w żyłach), jednak jak już kiedyś wspominałam, muszą mnie one bardzo mocno do siebie zachęcić, abym w końcu dała im szansę. Naznaczeni to jeden z przedstawicieli tego gatunku, jednak co ciekawe, nie jest to sam czysty kryminał. Bardzo mi się spodobało, że jest to połączenie powieści New Adult oraz thrillera. Jak dotąd chyba nie słyszałam o zbyt wielu takich miksach i właśnie to najbardziej zwróciło moją uwagę - w końcu jest to połączenie dwóch lubianych przeze mnie gatunków. Nie da się jednak ukryć, że często, mimo szczerych chęci autora, nie wszystko wychodzi po jego myśli i koniec końców otrzymujemy coś, co bardzo odbiega od naszych oczekiwań. Ale czy tak było w odniesieniu do Naznaczonych?
Książkę od pierwszych stron poznajemy dzięki głównej bohaterce imieniem Cassie. Bardzo lubię, gdy to właśnie główny bohater pełni funkcję narratora, gdyż dzięki temu możemy się z nim o wiele bardziej utożsamić poznając głębiej jego uczucia, postrzeganie świata oraz historie z przeszłości, którymi niezbyt chętnie dzieli się z innymi. Cassie spodobała mi się już na samym wstępie, jednakże z początku trochę ciężko było mi ją rozgryźć. Nie mogłam do końca odkryć, jaka to jest osoba - czy może to, co przeżyła ukształtowało ją w jakiś określony sposób, jakie uczucia darzyła do swojej rodziny od strony ojca u której mieszkała. Gdy teraz o tym myślę dochodzę do wniosku, że jest to jedna z tych postaci, które tak na prawdę nigdy nie pokazuje czytelnikowi do końca swojego wnętrza i chociaż mamy większą możliwość,aby ją poznać (bo w końcu dzięki narracji pierwszoosobowej mamy dostęp do tego, co wie tylko główna bohaterka), to tak na prawdę koniec końców stwierdzamy, że tak na prawdę jej raczej nie znamy. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie w stosunku do Cassie. Jednakże w żaden sposób nie oznacza to, że jest to złe. Wręcz przeciwnie. Z racji tego, że Naznaczeni to początek cyklu pod tym samym tytułem, mam wielką nadzieję, że z każdą kolejną częścią będziemy mogli poznać Cassie lepiej.
Spodobał mi się sam motyw naznaczonych, czyli ludzi, którzy posiadają specyficzne zdolności, których normalni ludzie w żaden sposób nie są w stanie nauczyć. Nie są to jakieś wybujałe i paranormalne zdolności, lecz takie, które zdecydowanie mogą znaleźć się w prawdziwym świecie - poznawanie uczuć innego człowieka, dzięki obserwacji jego zachowania, mimiki i gestów, profilowanie ludzi za sprawą obserwacji i wcielanie się w rolę ów osoby, niebywały umysł do liczb i statystyk, czy w końcu dostrzegania kłamstwa i prawdy. Myślę, że takie zagranie autorki nie jednemu się spodoba, gdyż tak jak mówiłam, zdecydowanie możemy mieć z tym do czynienia w naszym własnym życiu. Ciekawe było również wykorzystanie tych ów zdolności na potrzeby FBI. Dzięki temu mogliśmy przeniknąć do świata rządowej organizacji, do której zapewne nigdy nie będziemy mieć dostępu. Spodobało mi się, jak autorka opisała różne dedukcje bohaterów dotyczących przykładów spraw, z którymi musiało borykać się FBI oraz nawiązanie do seryjnych morderców. Jednakże to, co spodobało mi się najbardziej to to, że mogłam wniknąć chociaż trochę do mózgu mordercy i poznać choć ten mały tok jego rozumowania. Zawsze coś takiego mnie ciekawiło, a dzięki Jennifer Lynn Barnes miałam okazję, by poznać ten świat w chociaż najmniejszym stopniu.
Choć z początku książki trochę nudziła mnie sama fabuła, dalej na szczęście wszystko ciekawie się rozwinęło i sprawiło, że nie mogłam oderwać się od powieści, gdyż bardzo byłam ciekawa dalszych losów głównej bohaterki. Ciekawe było to, że do końca nie byłam pewna, kto tak na prawdę jest kim. Gdy już myślałam, że jestem bliska rozwiązaniu zagadki, okazywało się jednak, że chodzi o coś całkowicie innego. Dzięki temu autorka bardzo mnie zaciekawiła i sprawiła, że z całą pewnością sięgnę po kolejne jej powieści.
Podsumowując, Naznaczeni to bardzo ciekawie zapowiadająca się seria. Pierwsza część, mimo trochę nudnego początku, pokazała że połączenie thrillera z powieścią skierowaną dla młodych dorosłych może być całkiem niezłym pomysłem, z którego powinno skorzystać więcej pisarzy. Fabuła trzyma w napięciu do samego końca, by później zaprezentować na bardzo zaskakujące zakończenie. Bohaterowie dają się poznawać stopniowo, co jest miłą odmianą w stosunku do innych powieści NA. Naznaczeni to przyjemna powieść, przy której zdecydowanie warto się zatrzymać. Z pewnością spodoba się nie jednemu fanowi gatunku. Ja z całą pewnością niecierpliwie będę czekać na kolejne części.
Recenzja dostępna również na blogu: http://about-katherine.blogspot.com/2016/07/119-naznaczeni.html
Cassie przez całe życie wychowywała się tylko u boku matki. To razem z nią odbywała liczne podróże po kraju, gdzie jej mama zabawiała publiczność, jako wróżka. Zawsze były dla siebie wystarczające - nie potrzebowały nikogo i niczego. Gdy więc pewnego razu przed występem...
Na samym wstępie muszę powiedzieć, że tym, co chyba najbardziej urzekło mnie w przypadku tego tytułu był świetny klimat, który w perfekcyjny sposób udało się autorce oddać 🥰 Cała akcja dzieje się w dość zamkniętym obszarze, bo na terenie strzeżonego osiedla domków jednorodzinnych ze społecznością, która jest ze sobą mocno związana. Alice idąc za swoją miłością wyprowadza się z niewielkiej miejscowości oraz z ukochanego wiejskiego domu i przenosi do samego centrum wielkiego miasta. Jak wiadomo bycie nowym wśród społeczności, która zna się dobrze od kilku lat nie jest takie proste. Dodatkowo jest coś na temat nowego domu Alice i Leo o czym wiedzą chyba wszyscy oprócz pary. Im dłużej jednak kobieta w nim mieszka tym częściej ma wrażenie, że coś jest z tym miejscem nie tak. Dodatkowo jest świecie przekonana, że w nocy ktoś przychodzi do jej sypialni o ją obserwuje.
Jak wspomniałam, B.A. Paris udało się idealnie przedstawić klimat niewielkiej społeczności mieszkańców osiedla, przez co czytając książkę czułam się jak obserwatorka, która z wielkim zapałem przygląda się temu, co się w nim dzieje. Jednocześnie razem z Alice poznawałam wszystkich mieszkańców, stopniowo uczyłam się o nich czegoś nowego, a także z każdą przewróconą stroną powieści próbowałam dowiedzieć się, co z tym miejscem jest nie tak. Nie da się bowiem ukryć, że mieszkańcy osiedla coś wiedzą i nie bardzo podoba im się perspektywa posiadania nowych sąsiadów. Jak dla mnie autorka jest mistrzynią w budowaniu napięcia, co po raz kolejny udało jej się udowodnić - tym razem na kartach "Terapeutki". Umiejętnie dozuje wszelkie informacje mogące doprowadzić czytelnika do prawdy, czego nie robi jednak w przewidywalny sposób. Zwyczajnie wodzi go za nos. Zakończenie " Terapeutki" jest chyba jednym z najlepszych, jakie autorka zaserwowała nam we wszystkich swoich powieściach. To jeden wielki zwrot akcji, którego chyba nikt by się nie domyślił.
Śmiało mogę zatem powiedzieć, że "Terapeutka" trafia na półkę moich ulubionych książek autorki, bo i tym razem się nie zawiodłam i dostałam coś jeszcze bardziej intrygującego niż dotychczas! Fani B.A. Paris z pewnością się na niej nie zawiodą!
Na samym wstępie muszę powiedzieć, że tym, co chyba najbardziej urzekło mnie w przypadku tego tytułu był świetny klimat, który w perfekcyjny sposób udało się autorce oddać 🥰 Cała akcja dzieje się w dość zamkniętym obszarze, bo na terenie strzeżonego osiedla domków jednorodzinnych ze społecznością, która jest ze sobą mocno związana. Alice idąc za swoją miłością wyprowadza...
więcej Pokaż mimo to