-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
Chyba nie zostanę fanką pani Urbanikovej. Książkę czytałam dość długo, odkładałam na potem. Początkowo była nudna. Dziwne były momentami przeskoki w czasie, bohaterka irytowała mnie brakiem godności i bieganiem na łańcuszku za facetem. W czasach kiedy wszędzie obowiązuje zakaz palenia papierosów w miejscach publicznych bohaterowie palili w hotelu w restauracji i to ciągłe przypominanie "nie zaciągaj się, bo będzie ci niedobrze", to paląca tego nie wie, cierpi na amnezję?
Śmieszyła mnie też nieznajomość Amy Winehouse, czy Celine Dion. Naprawdę? W 2007 roku można było nie słyszeć o Amy? Że o Celine nie wspomnę? Momenty przyprawiały mnie o złośliwy uśmieszek na twarzy. Może na Słowacji jest inaczej.
W każdym bądź razie książkę przeczytałam, historia lekko irytująca ale moja ciekawość zakończenia zwyciężyła.
Chyba nie zostanę fanką pani Urbanikovej. Książkę czytałam dość długo, odkładałam na potem. Początkowo była nudna. Dziwne były momentami przeskoki w czasie, bohaterka irytowała mnie brakiem godności i bieganiem na łańcuszku za facetem. W czasach kiedy wszędzie obowiązuje zakaz palenia papierosów w miejscach publicznych bohaterowie palili w hotelu w restauracji i to ciągłe...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po zachwycie nad "Pochłaniaczemm" rzuciłam się na "Okularnika" i jestem lekko zawiedziona. Jak dla mnie zbyt dużo wątków. I chociaż wszystkie zostały wyjaśnione, czuję pewien niedosyt, bo jakby czegoś zabrakło. Jakby jednak kilka zdań zostało pominiętych i czytelnik musiał dopowiedzieć sobie pewne rzeczy sam. Chociaż, może takie wrażenie odniosłam z powodu nadmiaru stron i dość ciężkiego i długiego jak na mnie czytania. Może coś przeoczyłam?
Momentami charakterystyka postaci była zbyt długa. Nudziło mnie czytanie szczegółów, które nie wnosiły nic do fabuły. Brakowało mi kropki nad i w kwestii Marzeny. Odniosłam wrażenie, że o Romanowskiej też zabrakło ostatecznego komentarza. Co się stało z Quakiem, Łukaszem? Co z Kingą? Dla mnie jeste jeszcze wiele znaków zapytania a tego nie lubię w kryminale. Lubię gdy na końcu wyjaśniają się WSZYSTKIE wątki.
Czytając momentami ze znudzeniem nie przeoczyłam pewnych nieścisłości. Asia Pietruczuk na początku książki chodziła do tzw "polaka" a następnie czytamy, że skreślono ją z listy "białorusa"
Jakub odstawił samochód na lotnisko Chopina. Historia Jakuba opisana jest w roku 2000 a wtedy oficjalną nazwą lotniska było jeszcze Okęcie.
Po zachwycie nad "Pochłaniaczemm" rzuciłam się na "Okularnika" i jestem lekko zawiedziona. Jak dla mnie zbyt dużo wątków. I chociaż wszystkie zostały wyjaśnione, czuję pewien niedosyt, bo jakby czegoś zabrakło. Jakby jednak kilka zdań zostało pominiętych i czytelnik musiał dopowiedzieć sobie pewne rzeczy sam. Chociaż, może takie wrażenie odniosłam z powodu nadmiaru stron i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po przeczytaniu kilku pierwszych książek Pani Kasi byłam lekko zawiedziona. Niby wciągająca lektura a jednak wiele wątków jakby przeczytane - zapomniane - mało ważne. Ciężko się czytało.
Pochłaniacz zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Już nie było takich momentów, że zapominałam co przeczytałam. Emocje do samego końca. Wielowątkowość, niedopowiedzenia, które w klarowny sposób rozwiązywały się krok po kroku. Pochłaniałam i ciągle było mi mało. Już myślałam, że znam rozwiązanie a tu kolejne niespodzianki, sukcesywnie dawkowane przez całą lekturę. Brawo.
Po przeczytaniu kilku pierwszych książek Pani Kasi byłam lekko zawiedziona. Niby wciągająca lektura a jednak wiele wątków jakby przeczytane - zapomniane - mało ważne. Ciężko się czytało.
Pochłaniacz zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Już nie było takich momentów, że zapominałam co przeczytałam. Emocje do samego końca. Wielowątkowość, niedopowiedzenia, które w klarowny sposób...
Kolejna niesamowita książka pani Kasi! Uwielbiam jej styl pisania. Lubię to dawkowanie informacji, które daje do myślenia. Już,już wydaje się, że jestem blisko pomysłu na rozwiązanie.Ale! Nie u pani Kasi. Każdy z bohaterów skrywa jakąś tajemnicę, która związana jest z prowadzoną właśnie sprawą i każdy w zasadzie może być podejrzany.
Podoba mi się też to, że zawsze dostajemy obszerne rozwiązanie wszelkich wątków, nic nie zostaje niedopowiedziane.
Brawo, kolejny raz brawo! Pani Kasia jest psychologiem więc portrety psychologiczne bohaterów są dopracowane. Fabuła trzyma w niesamowitym napięciu i chociaż książka obszerna czyta się ją zaskakująco szybko.
I chociaż detektyw ze mnie żaden, (pomimo pochłaniania kryminałów nie potrafię rozwiązać żadnej z zagadek przed wyjaśnieniem) trafiłam na tekst, który jest do poprawienia, jednak ze spostrzegawczością nie jest jeszcze tak źle. Na stronie 725, kiedy Łaskun układa elementy ciała na łóżku żeby je połączyć wkradł się błąd. Głowa Jaworskiego była połączona z tułowiem Marylin, a nie jak możemy przeczytać, Sabiny.
Kolejna niesamowita książka pani Kasi! Uwielbiam jej styl pisania. Lubię to dawkowanie informacji, które daje do myślenia. Już,już wydaje się, że jestem blisko pomysłu na rozwiązanie.Ale! Nie u pani Kasi. Każdy z bohaterów skrywa jakąś tajemnicę, która związana jest z prowadzoną właśnie sprawą i każdy w zasadzie może być podejrzany.
Podoba mi się też to, że zawsze dostajemy...
I tak oto doczekaliśmy się zakończenia historii Evy i Gideona. Muszę przyznać, że po koszmarnym tomie 4 tym razem jestem mile zaskoczona. Po pierwsze scen seksu mieliśmy kilka (wiem, że to erotyk ale poprzednia książka składała się głównie z kłótni i seksu na zgodę)po drugie związek Evy i Gideona ewoluował w dobrym kierunku. Wszystkie wątki znalazły swoje wyjaśnienie i wbrew opiniom niektórych, mnie satysfakcjonują. Chociaż nie zaprzątałam sobie głowy rozmyślaniem czemu Monica wybierała bogactwo nie miłość,rozwiązanie sprawiło, że spojrzałam na nią przychylniej.
Nie do końca chyba rozumiem konflikt Gideon - matka. Tu jakby zabrakło kropki nad i. Myślałam, że ta zrobi jakiś ruch, który doprowadzi do pojednania.
Eva z Gideonem będą żyli długo i szczęśliwie pomimo tragedii jaka ich spotkała. Duchy przeszłości zniknęły, oni wznieśli się na wyższy poziom w swoim związku polegający na rozumieniu swoich potrzeb a nie na rozwiązywaniu problemów poprzez łóżko.
Lekka lektura, oderwanie od rzeczywistości. Przeczytać, nie analizować.
Książka zawiera tak wiele literówek, że powinna być jak najszybciej poprawiona.
I tak oto doczekaliśmy się zakończenia historii Evy i Gideona. Muszę przyznać, że po koszmarnym tomie 4 tym razem jestem mile zaskoczona. Po pierwsze scen seksu mieliśmy kilka (wiem, że to erotyk ale poprzednia książka składała się głównie z kłótni i seksu na zgodę)po drugie związek Evy i Gideona ewoluował w dobrym kierunku. Wszystkie wątki znalazły swoje wyjaśnienie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po przerwie w czytaniu cyklu o rodzinie Dollangangerów z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną część. Zanim przejdę do mojej opinii wyrażę swoje zdziwienie w kwestii autora nowej trylogii. W książce nie ma wzmianki o tym, że nie napisała jej Virginia C. Andrews. Wprost przeciwnie, to ona widnieje jako jej autorka! Dlaczego, skoro prawdziwym autorem jest Andrew Neidermann??? I niestety, daje się odczuć, że pisane są inną ręką.
O ile poprzednie książki pochłaniałam z wypiekami na twarzy o tyle Pamiętnik to była walka o każdą stronę aby dokończyć czytanie. Szumnie zapowiadana zmiana w życiu nastolatki pod wpływem lektury jest tak banalna, że brakuje słów! Czyta, "zarywa" noce, z prymuski zmienia się w rozkojarzoną nastolatkę. Ale poza tym gdzie ten wpływ? Spodziewałam się jakiegoś mocniejszego akcentu. Kristin czyta a potem w najmniej spodziewanym momencie, jakby na siłę analizuje i porównuje przeżycia i zachowania dzieci z poddasza do swojego życia. Poza tym siedemnastolatka przedstawiona jest dość niedojrzale. Może amerykańskie dziewczęta dojrzewają później niż europejki a może autor nie zna osobiście żadnej nastolatki. W każdym bądź razie Kristin prowadzi z koleżankami rozmowy na poziomie 13 - 14 latek.
Ponowne czytanie zdarzeń z "Kwiatów..." jest dość nudne a analizowanie przez Kristin tak nieudolne, że nie wnosi nic wartościowego.
Jestem zaskoczona kiepskim poziomem i pomysłem kontynuacji jakże udanego cyklu.
Po przerwie w czytaniu cyklu o rodzinie Dollangangerów z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną część. Zanim przejdę do mojej opinii wyrażę swoje zdziwienie w kwestii autora nowej trylogii. W książce nie ma wzmianki o tym, że nie napisała jej Virginia C. Andrews. Wprost przeciwnie, to ona widnieje jako jej autorka! Dlaczego, skoro prawdziwym autorem jest Andrew...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mistrza przeczytałam z polecenia koleżanki. Tak zaczęła się moja przygoda z panią Katarzyną. Potem była wciągająca "seria kwiatowa" i beznadziejna "poczekajkowa" poprzez świetną "Nadzieję", "Bezdomną" i "Nie oddam dzieci". Na resztę "seri" chwilowo nie mam ochoty ale Zemstę przeczytałam jako kontynuację Mistrza. I spore rozczarowanie.
O ile sama akcja trzymająca w napięciu o tyle bohaterowie jak z bajki, kochliwi aż mdliło. Raul de Luca, człowiek który pogrążył mafię, boss, strateg, poznaje piękną Weronikę i po kilku dniach już jest zakochany! I to na chwilę bo bolesnej stracie dawnej ukochanej i najlepszego przyjaciela! Ot, tak, przestawił jedne emocje na inne. Nie kupuję tego!
Weronika, przedstawiona jako czterdziestoletnia kobieta, oczywiście piękna, szczupła i rudowłosa (jakżeby inaczej)trzy lata wcześniej straciła syna. Syn prowadził restaurację, czyli powinien mieć ok 20 lat, to ile lat miała Weronika jak go urodziła, 16-17? Przez trzy lata nienawidziła Raula winiąc go za śmierć syna ale ten oto znienawidzony mafiozo nagle pojawia się w jej domu, jest tak piękny i zawsze gotowy do seksu pomimo lat, że po małym wybuchu złości wszystko mu wybaczyła, bo była równie jak on wyposzczona (ja to tak odebrałam)
Tristan (nie pojmuję wyboru imienia)nieodrodny (choć nie rodzony)syn swojego ojca. Oczywiście piękny, oczywiście wspaniale zbudowany i generalnie najlepszy z najlepszych. Żeby przespać się z dziewczyną, oświadcza się i czeka do ślubu? W XXI wieku??? Rozumiem, że miał ją traktować w sposób szczególny ale miłość od niemalże pierwszego wejrzenia i ślub? Jakoś to do mnie nie przemawia, nie, wśród twardych facetów! Czy pani Michalak na siłę chciała zrobić z książki romans, rzucając miłością na prawo i lewo? Dla mnie te historie miłosne obydwu panów de Luca (Latimerów)są mocno naciągane i jakby z innej epoki.
Marie, głupia, naiwna nastolatka, pierwszy raz zakochana, zachowywała się jak kotka w rui. I chyba nic więcej nie chcę na jej temat napisać, bo szkoda słów.
Podsumowując, jestem na NIE, czytałam z "bólem zębów", bez wypieków na twarzy. Chciałam wiedzieć jaki będzie finał, jak się rozwiążą wszystkie wątki jednak czasem po przeczytaniu jednej strony odkładałam książkę. Skończyłam. Nie jestem zachwycona. Zakończyłam swoją przygodę z panią Katarzyną.
Mistrza przeczytałam z polecenia koleżanki. Tak zaczęła się moja przygoda z panią Katarzyną. Potem była wciągająca "seria kwiatowa" i beznadziejna "poczekajkowa" poprzez świetną "Nadzieję", "Bezdomną" i "Nie oddam dzieci". Na resztę "seri" chwilowo nie mam ochoty ale Zemstę przeczytałam jako kontynuację Mistrza. I spore rozczarowanie.
O ile sama akcja trzymająca w napięciu...
Sagę "Zmierzch" odkryłam kilka lat później niż premierowe wydania. Nawet dwie części filmu już były. Zastanawiałam się kim jest Edward na punkcie którego oszalały nastolatki i chociaż nastolatką nie byłam sięgnęłam po pierwszy tom. Wciągnęłam się. Przeczytałam. Obejrzałam. Dlatego musiałam przeczytać "życie i śmierć"
Chyba nie było już takich emocji jak podczas lektury "Zmierzchu" ale całkiem przyjemnie się czytało. Ktoś wspomniał, że książka przepisana. Nie do końca. Proszę porównać pierwszą i ostatnią (dodatkową) część Greya. Tu dopiero bolą oczy i mózg.
Lekka i przyjemna lektura. Jedno co mi tak do końca nie pasowało, to zachowany brak koordynacji ruchowej i fajtłapowatość na w-fie. O ile Bellę mogłam usprawiedliwić o tyle Beau jako "pierdoła" mi przeszkadzał. Rzadko który chłopak nie potrafi grać w piłkę a rakietą od badmintona robi krzywdę sobie i otoczeniu. Liczyłam, że będzie bardziej męski.
Generalnie historia ciut inna i nie powiem, że nie ciekawa.
Sagę "Zmierzch" odkryłam kilka lat później niż premierowe wydania. Nawet dwie części filmu już były. Zastanawiałam się kim jest Edward na punkcie którego oszalały nastolatki i chociaż nastolatką nie byłam sięgnęłam po pierwszy tom. Wciągnęłam się. Przeczytałam. Obejrzałam. Dlatego musiałam przeczytać "życie i śmierć"
Chyba nie było już takich emocji jak podczas lektury...
Jakie są moje odczucia po przeczytaniu książki? Mieszane. Bo choć fabuła dość ciekawa i do końca trzymająca w napięciu, to jednak ciężko mi się czytało. Czasem książki 600 stronicowe pochłaniam w ciągu 3 dni tu jednak, choć ciekawość zżerała to opornie szło. Rzadko tak robię ale pomijałam niektóre przydługie opisy. Generalnie książka wciągająca. Zakończenie jak dla mnie przekombinowane i zaskakujące. Szkoda, że wątek Huberta i Weroniki zakończył się tak a nie inaczej ale cóż, to w końcu kryminał a nie romans.
Jakie są moje odczucia po przeczytaniu książki? Mieszane. Bo choć fabuła dość ciekawa i do końca trzymająca w napięciu, to jednak ciężko mi się czytało. Czasem książki 600 stronicowe pochłaniam w ciągu 3 dni tu jednak, choć ciekawość zżerała to opornie szło. Rzadko tak robię ale pomijałam niektóre przydługie opisy. Generalnie książka wciągająca. Zakończenie jak dla mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie będę streszczać fabuły książki ale skupię się na detalach które "zazgrzytały" mi podczas lektury.
Ponieważ główna bohaterka jest moją równolatką potrafiłam sobie przypomnieć pewne sprawy, które miały miejsce kiedy byłam nastolatką. Po pierwsze w latach 90 telefony komórkowe były jeszcze rzadkością. Rozumiem, że Jakub związany z polityką mógł posiadać takowy i rozmawiać wiele razy podczas podróży nad morze. Natomiast Nika jako siedemnastolatka wybiegając z domu zauważyła, że nie wzięła telefonu. Tu już zgrzyta na całego. W 95 roku własna komórka? Poza tym Jakub zabierał Nikę na zakupy do Galerii Centrum. Wtedy były jeszcze Domy Towarowe Centrum.
I o ile w latach młodości bohaterki mamy "wyskoki" w przód o tyle w teraźniejszości (2007r)mam wrażenie, trąci archaizmem. Czytamy o nagrywaniu na kasety, oglądaniu kaset, dyktafonie na kasety. Nie chcę się tu upierać ale wydaje mi się, że 9 lat temu kasety VHS były już pewnym przeżytkiem.
Generalnie książka ciekawa, chociaż w kategorii kryminałów, które ostatnio czytałam wygrywa Katarzyna Puzyńska.
Powtórzę za innymi opiniami, dwa ostatnie rozdziały kompletnie niepotrzebne. Niby składa się w całość i wiadomo o co chodzi. Na koniec można by powtórzyć za Gombrowiczem "Koniec i bomba a kto czytał ten trąba" bo pani Bonda jakby zakpiła z czytelnika.
Nie będę streszczać fabuły książki ale skupię się na detalach które "zazgrzytały" mi podczas lektury.
Ponieważ główna bohaterka jest moją równolatką potrafiłam sobie przypomnieć pewne sprawy, które miały miejsce kiedy byłam nastolatką. Po pierwsze w latach 90 telefony komórkowe były jeszcze rzadkością. Rozumiem, że Jakub związany z polityką mógł posiadać takowy i rozmawiać...
Kolejny raz pani Katarzyna zaskoczyła czytelnika. Oprócz standardowego napięcia, które trzyma niemalże do końca książki mamy w Utopcach jeszcze wątek o zjawiskach paranormalnych. Jednak daję minus za Daniela Podgórskiego. Nie spodobało mi się jak pokierowała autorka jego losem. Zdawałoby się, że to człowiek opanowany, zakochany a tu taka, niemiła dla mnie, niespodzianka. Drugi minus za datę ślubu. 20 grudnia? Kto robi wesele (o ile miało być i wesele)tuż przed świętami? Ludzie w małych wioskach zazwyczaj są katolikami i ślub w adwencie to jakiś nieprzemyślany do końca pomysł. Ale ciekawa jestem jak dalej potoczą się losy Daniela i Weroniki. Niecierpliwie czekam na Łaskuna.
Kolejny raz pani Katarzyna zaskoczyła czytelnika. Oprócz standardowego napięcia, które trzyma niemalże do końca książki mamy w Utopcach jeszcze wątek o zjawiskach paranormalnych. Jednak daję minus za Daniela Podgórskiego. Nie spodobało mi się jak pokierowała autorka jego losem. Zdawałoby się, że to człowiek opanowany, zakochany a tu taka, niemiła dla mnie, niespodzianka....
więcej mniej Pokaż mimo toKolejna ciekawa historia z wieloma wątkami i plątaniną niedopowiedzianych historii, trzymających czytelnika w niesamowitym napięciu. Chociaż muszę przyznać, że ten tom odrobinę nudniejszy niż pozostałe. Przez większość książki zastanawiałam się, kto może być mordercą, analizowałam różne kandydatury, nawet najmniej prawdopodobne. Niestety czytelnik nie jest w stanie odgadnąć kto, ponieważ zazwyczaj dopiero pod koniec dostajemy tę najważniejszą wskazówkę. Tak jak u A. Christie, czytamy, uczestniczymy w powieści jednak nie wszystkie informacje są nam podane na przysłowiowej tacy. Bardzo się cieszę, że poznałam twórczość pani Kasi.
Kolejna ciekawa historia z wieloma wątkami i plątaniną niedopowiedzianych historii, trzymających czytelnika w niesamowitym napięciu. Chociaż muszę przyznać, że ten tom odrobinę nudniejszy niż pozostałe. Przez większość książki zastanawiałam się, kto może być mordercą, analizowałam różne kandydatury, nawet najmniej prawdopodobne. Niestety czytelnik nie jest w stanie odgadnąć...
więcej mniej Pokaż mimo toUwielbiam te książki. "Więcej czerwieni" tak jak "Motylek" do końca trzymała mnie w napięciu. Nawet przez chwilę nie domyśliłam się kto jest mordercą i dziwię się, że ktoś napisał, że szybko to odgadł. Przez całą książkę mamy wiele wątków, które zazwyczaj kończą się zanim dowiemy się czegoś kluczowego. Każda z przedstawionych postaci ma jakąś tajemnicę, bądź czegoś nie dopowiada. Bardzo ciekawie napisana książka. Za chwilę sięgam po kolejną z serii.
Uwielbiam te książki. "Więcej czerwieni" tak jak "Motylek" do końca trzymała mnie w napięciu. Nawet przez chwilę nie domyśliłam się kto jest mordercą i dziwię się, że ktoś napisał, że szybko to odgadł. Przez całą książkę mamy wiele wątków, które zazwyczaj kończą się zanim dowiemy się czegoś kluczowego. Każda z przedstawionych postaci ma jakąś tajemnicę, bądź czegoś nie...
więcej mniej Pokaż mimo toPonieważ uwielbiam A. Chrisie a pani Puzyńska według opinii wpisuje się w jej styl, sięgnęłam po pierwszą książkę z serii. I nie zawiodłam się! Wielowątkowość, która skłania do myślenia a jednocześnie nie odkrywa zbyt wiele. Trzyma w napięciu niemal do ostatniej strony i zaskakuje rozwiązaniem, którego czytelnik sam nie mógł wydedukować (a przynajmniej ja nie mogłam)Brawo! Jestem pod wrażeniem.
Ponieważ uwielbiam A. Chrisie a pani Puzyńska według opinii wpisuje się w jej styl, sięgnęłam po pierwszą książkę z serii. I nie zawiodłam się! Wielowątkowość, która skłania do myślenia a jednocześnie nie odkrywa zbyt wiele. Trzyma w napięciu niemal do ostatniej strony i zaskakuje rozwiązaniem, którego czytelnik sam nie mógł wydedukować (a przynajmniej ja nie mogłam)Brawo!...
więcej mniej Pokaż mimo toZachęcona tytułem,wieloma pozytywnymi opiniami w przedświątecznym okresie sięgnęłam po książkę R.P.Evansa. I cóż, nie porwała mnie. Dziwne dialogi,totalnie bezpłciowe, dziwna historia. Opowieść Elise o dzieciństwie,choć smutna, według mnie mogła zostać zupełnie pominięta. Dziwnie rozwijający się związek, bez większych uniesień, ot taka bajeczka o Kopciuszku jakich wiele a ta wyjątkowo kiepska. Gdzie rodząca się miłość? Gdzie ta romantyczność o której piszą inni? Przepraszam, zapomniałam, że to tylko miała być umowa. Wiele razy użyłam słowa "dziwna" ale nie zamienię na inne. To chyba najlepsze określenie tej książki. Moja znajomość z panem Evansem zaczęła się i chyba jednocześnie zakończyła. I naprawdę nie rozumiem fenomenu tej książki, bo jednak zyskała bardzo dobre recenzje od czytelników. Mam wrażenie, że czytałam zupełnie inną książkę niż wszyscy.
Zachęcona tytułem,wieloma pozytywnymi opiniami w przedświątecznym okresie sięgnęłam po książkę R.P.Evansa. I cóż, nie porwała mnie. Dziwne dialogi,totalnie bezpłciowe, dziwna historia. Opowieść Elise o dzieciństwie,choć smutna, według mnie mogła zostać zupełnie pominięta. Dziwnie rozwijający się związek, bez większych uniesień, ot taka bajeczka o Kopciuszku jakich wiele a...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-20
Tak bardzo czekałam na tę książkę. Wierzyłam, że po pięknej trylogii "Alibi..." tę też będzie się pochłaniało z zapartym tchem. I rzeczywiście tak było. Przeczytałam książkę w niecałe 3 dni. Jednak się zawiodłam. Zbyt dużo opisów, które szczerze mówiąc czasem pomijałam. Na pierwszy "miłosny wątek" czekałam 190 stron, na kolejny też ponad 100. Mieliśmy szpitalne poniedziałki i sprzątane piątki a w międzyczasie nic, co by czytelnika wciągnęło.
Przyjaźń Julki i Neli. Czy tylko mi się wydaje, że była dość dziwna? Wydaje mi się, że przyjaciółki rozmawiają ze sobą o wszystkim. W tym przypadku szczerość była niewskazana ale żeby aż tak ogólnikowo prowadzić rozmowy? Tak pustych i suchych rozmów przyjaciółek w życiu nie słyszałam.
Ciotka Klara. Przed premierą było wspomniane o złośliwej ciotce. Myślałam, że to raczej będzie staruszka, która nieświadomie wyrzuca z siebie złośliwości i będzie to robiła w sposób zabawny. Tu ciotka jest prawdziwą jędzą, chociaż mam wrażenie, że zaginęła gdzieś w ilości stron. Nie jest postacią wyrazistą.
Julka i Łukasz.Na przeszło 700 stronach spotykamy się z nimi zaledwie kilka razy. Ona obraża się na niego za bzdury. Za inny głos w telefonie! Za to, że był żonaty? Jak mu wskakiwała do łóżka to o tym nie myślała? To ona nie chciała słuchać, kiedy chciał jej powiedzieć! Studentka psychologii popadająca w stany depresyjne z powodu swojej wyobraźni? Przepraszam, nie kupuję tego! I ta ich miłość, niby wielka a jedno czekało na powolny ruch drugiego, chociaż obydwoje usychali z tęsknoty.
Chociaż jestem raczej na nie, to jednak wciągnęła mnie niesamowicie. Być może liczyłam na rozwinięcie wątku miłosnego.
Tak bardzo czekałam na tę książkę. Wierzyłam, że po pięknej trylogii "Alibi..." tę też będzie się pochłaniało z zapartym tchem. I rzeczywiście tak było. Przeczytałam książkę w niecałe 3 dni. Jednak się zawiodłam. Zbyt dużo opisów, które szczerze mówiąc czasem pomijałam. Na pierwszy "miłosny wątek" czekałam 190 stron, na kolejny też ponad 100. Mieliśmy szpitalne poniedziałki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Magda M.Ciąg dalszy nastąpił. Ale czy na pewno tego oczekiwałam?
Już pierwsze wersy książki przeniosły mnie do świata Magdy. Serial oglądałam z zapartym tchem. Czytając wizualizowałam bohaterów, niemal słyszałam jak wypowiadają swoje kwestie. Po pierwszych kilku stronach wspomnień i zachwytu książka coraz bardziej przestawała mi się podobać. A w zasadzie nie podobało mi się to w jakim kierunku poprowadził autor swoich bohaterów. Jaką krzywdę im zrobił.
Omijałam zbyt długie momentami opisy i rzucałam się na dialogi. Okazało się, że Agata stała się idiotką, za Karoliną ciągnęła się opinia matki polki i ideału z serialu,tylko ciągnęła. Jedynie Sebastian jakby się nie zmienił. Nadal singiel szukający miłości. Dialogi czwórki przyjaciół były chwilami na poziomie nastolatków a nie ludzi czterdziestoletnich.
Książka opisuje rok z życia bohaterów. W zasadzie głównie Magdy bo reszta gdzieś się rozmyła i zagubiła. W ciągu tego roku tak wiele i niewiele się wydarzyło. Bardzo żałowałam, że tak się potoczyły losy Piotra. Ta para była powodem dla którego zasiadałam przed telewizorem. I nagle ich nie ma.Zdziwiło mnie to, że nie wzięli ślubu, że nadal tkwili w tym samym miejscu.Pamiętamy jak długo Piotr musiał zabiegać o Magdę. Jak się przed nim broniła. I nagle autor stawia na jej drodze innego mężczyznę z którym spotyka się zaledwie kilka razy i tworzą związek? Magda? Ta Magda? Nie mogłam w to uwierzyć.To był chyba najbardziej absurdalny wątek tej lektury.
Sprawa Orlika rozciągnięta w czasie do granic możliwości nie była zbyt bogata w treść.
Mariola i Wojtek chociaż wspomniani na początku zupełnie zaginęli.
Nie takiej kontynuacji się spodziewałam. I muszę przyznać, że niezbyt mi się spodobała.
Magda M.Ciąg dalszy nastąpił. Ale czy na pewno tego oczekiwałam?
więcej Pokaż mimo toJuż pierwsze wersy książki przeniosły mnie do świata Magdy. Serial oglądałam z zapartym tchem. Czytając wizualizowałam bohaterów, niemal słyszałam jak wypowiadają swoje kwestie. Po pierwszych kilku stronach wspomnień i zachwytu książka coraz bardziej przestawała mi się podobać. A w zasadzie nie podobało mi się...