-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2021-08-22
2020-08-16
2020-06-26
2019-11-17
"Tą drogą
nikt nie idzie
tego dzisiejszego wieczoru"
Historia ta jest niepokojąca, a jednocześnie dziwnie spokojna.
Odnajdziecie w niej skrawki siebie. Choroby, pierwsze miłostki, trudne wybory, stratę i nadzieję.
Rysy na szkle i blizny na skórze.
To piękno w czystej postaci prostych słów i rwanych zdań. Z otwartym zakończeniem, które krzyczy do nas jeszcze, jeszcze!
Dziękuję za tę książkę.
"Tą drogą
nikt nie idzie
tego dzisiejszego wieczoru"
Historia ta jest niepokojąca, a jednocześnie dziwnie spokojna.
Odnajdziecie w niej skrawki siebie. Choroby, pierwsze miłostki, trudne wybory, stratę i nadzieję.
Rysy na szkle i blizny na skórze.
To piękno w czystej postaci prostych słów i rwanych zdań. Z otwartym zakończeniem, które krzyczy do nas jeszcze, jeszcze!...
2012-09-20
2019-08-31
2019-08-16
2019-07-30
Wróciłam do "Dumy" po wielu latach. Jako nastolatka czytałam z wypiekami chłonąc obraz XVIII wiecznej Anglii. Teraz odebrałam ją już inaczej, z bagażem doświadczeń i większą mądrością. Klasyka angielska mnie urzeka, szczególnie językiem. Piękno wypowiedzi, niedopowiedzenia, często tego brakuje w dzisiejszych czasach (i literaturze także...) Tym co przyciąga do tej powieści moją duszę romantyczki jest właśnie sposób komunikacji... za pomocą listów. Bardzo brakuje mi tej formy, beznamiętne smsy czy wiadomości na czatach nie oddają uroku rozkładanego papieru, emocji jakie emanowały z takiej zapisanej kartki. Kiedy czytając można było poczuć obecność osoby ślącej list. Wiadomo, że świat się zmienia a technologia nas w wielu sprawach wyręcza. Ale ja jednak jestem z tych osób które słowo pisane doceniają bardzo mocno.
Drugi aspekt, za który kocham Dumę i uprzedzenie to kreacja głównej bohaterki. Elizabeth - temperamentny wolny duch, który wykracza poza ramy epoki. Nie jest typową, głupiutką damą co bardzo cenię. Wyraża swoje opinie dosadnie, nie boi się ich, dzięki czemu zapada w pamięć czytelnika.
Trzecia, prozaiczna być może rzecz to duch epoki, ówczesne konwenanse pięknie przedstawione na kartach powieści.
Cała książka to dla mnie uczta wyobraźni, która napawa melancholią i potrzebą czytania kolejnych - najlepiej w oryginale by jeszcze bardziej docenić styl autorki. Mimo, że język jest kwiecisty to nie ma w nim patosu i do książki uprzedzać się nie trzeba :)
Tym co jeszcze zwraca uwagę, jest w szufladkowanie ludzi pod względem opinii innych. Uderza fakt, że zarówno 200 lat temu jak i teraz bardzo łatwo przypiąć etykietkę, zapałać do kogoś nienawiścią, w ogóle nie znając jego i tego co sobą reprezentuje. Dobrze, że Austen ponadczasowo nam o tym przypomina.
Wróciłam do "Dumy" po wielu latach. Jako nastolatka czytałam z wypiekami chłonąc obraz XVIII wiecznej Anglii. Teraz odebrałam ją już inaczej, z bagażem doświadczeń i większą mądrością. Klasyka angielska mnie urzeka, szczególnie językiem. Piękno wypowiedzi, niedopowiedzenia, często tego brakuje w dzisiejszych czasach (i literaturze także...) Tym co przyciąga do tej powieści...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-03
Bardzo rzadko zdarza mi się sięgać po obyczajowe książki a po romanse jeszcze rzadziej. Jednak w przypadku "Współlokatorów" urzekła mnie fabuła, a także promocja ze strony Wydawnictwa Albatros. Oraz... kolory! Mam kolokwialnie mówiąc fisia na punkcie miętowych barw. Ale wracając do książki! Podchodziłam do niej z lekkim dystansem ale sporym zaciekawieniem... i nie zawiodłam się! Postacie Tiffy i Leona są nieco ekscentryczne ale dzięki temu bardzo realne. Książka jest pełna empatii, nienachalny wątek romantyczny to coś nowego w takiej literaturze i był dużym plusem. Wszystko rozwijało się naturalnie, bez wulgarności. W końcu... bohaterowie ze sobą mieszkają ale się nie znają! Autorka napisała pełne humoru, krótkie rozdziały, prostym i przystępnym językiem; przez co przez książkę się po prostu płynie. Poruszono w niej także wątek prześladowania, zależności emocjonalnej i manipulacji prowadzących do stresu pourazowego. Książka może stanowić element terapii jak i otworzyć oczy na tak istotne problemy. Fabuła osadzona jest w Anglii i na kartach czuć ten typowy, angielski klimat, o którym uwielbiam czytać. Cieszę się, że kupiłam tę książkę na WTK i wreszcie po nią sięgnęłam. Polecam Wam ją z czystym sumieniem. To kilka godzin spędzonych z uśmiechem na ustach i radością w sercu.
Bardzo rzadko zdarza mi się sięgać po obyczajowe książki a po romanse jeszcze rzadziej. Jednak w przypadku "Współlokatorów" urzekła mnie fabuła, a także promocja ze strony Wydawnictwa Albatros. Oraz... kolory! Mam kolokwialnie mówiąc fisia na punkcie miętowych barw. Ale wracając do książki! Podchodziłam do niej z lekkim dystansem ale sporym zaciekawieniem... i nie zawiodłam...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-30
2019-06-24
2019-06-10
2019-06-17
2018-09-27
2018-07-17
2018-07-04
2018-04-02
Recenzja z mojego bloga: https://mybooksandpoetry.blogspot.com/2018/04/recenzja-przedsmak-za-alex-kava.html
Alex Kava jest w mojej opinii jedną z najlepszych pisarek kryminałów z jaką się zetknęłam. Jej bohaterowie są nietuzinkowi, przywiązujemy się do nich i przeżywamy każdą zagadkę, którą muszą rozwiązać, śmiejemy się z nimi i wylewamy łzy. Ożywiona na kartach jej powieści Maggie O'Dell - młoda agentka FBI stała się dla mnie ideałem kobiety. Niska wzrostem wielka duchem i sercem! Ze wspaniałym charakterem i temperamentem. Piękna, odważna i piekielnie inteligentna. Znamy się od wielu lat dlatego bardzo się cieszę, że powstała książka, która daje nam wgląd w początek jej historii.
"Nie odkryłeś mojego sekretu, ale może ja poznam twój."
Maggie dała się poznać na kartach kilkunastu powieści jako bardzo silna bohaterka, którą jednak dręczą koszmary z przeszłości i wiele traumatycznych doznań. Stała się również poboczną - choć równie ważną - postacią w książkach z cyklu o Ryderze Creedzie, w których zbiera nie mniej trudnych i ciekawych doświadczeń. Skąd jednak wzięły się te blizny i traumy? Tego właśnie macie okazję dowiedzieć się z najnowszej powieści.
O'Dell jest profilerką na wydziale behawioralnym FBI. Pracuje w biurze, jest doskonała w tym co robi, czym zyskuje szacunek całego zespołu. Boryka się jednak z wieloma problemami rodzinnymi, które mają na nią toksyczny wpływ. O tym co to za problemy, musicie przekonać się sami.
Od pierwszych stron książki zaczyna się akcja, poznajemy Alberta Stucky'ego zwyrodniałego mordercę, o niezwykle błyskotliwym umyśle. Czytelnik poznaje go w chwili, gdy poluje! na swoją pierwszą ofiarę. Jest przebiegły i bardzo dokładny. Autorka daje nam wgląd w jego przeszłość i motywy działania. Dlatego też, bardzo szybko możemy sobie wyrobić o nim zdanie - szkopuł w tym, że do samego końca nie wiem kim jest! Znając tożsamość mordercy mamy kilku podejrzanych, w których mógł się wcielić. Takie mylenie tropów jest charakterystyczne dla powieści Kavy, za co bardzo je cenię. Napięcie jest stopniowane przez co z każdą kartką łakniemy jeszcze więcej. Przeżywamy każdy krok naszego zabójcy, boimy się o ofiary a przede wszystkim o Maggie O'Dell...
"Gry wideo pozwalały mu kontrolować ataki wściekłości, ale gdy poczuł zapach krwi i czuł ją
na rękach, nic w świecie wirtualnym nie mogło się z tym równać."
Stucky wszystko skrupulatnie planuje, absolutnie każdy szczegół, przez co jego ofiary są kompletnie bezbronne. Dosłownie zmienia twarze, jest silny, zdeterminowany i gotowy na każdą ewentualność. Aż trafia na godną siebie przeciwniczkę w postaci młodej agentki, na której punkcie (jak można przewidzieć) dostaje obsesji.
Maggie jest bardzo utalentowaną profilerką. Jak nikt potrafi wejrzeć w umysł największych zbrodniarzy i przejrzeć ich kroki. Otrzymuje pierwsze zadanie w terenie - wychodzi zza biurka - co dla niej jest jeszcze bardziej osobiste. Pierwsze śledztwo poza bezpiecznym wydziałem chce rozwiązać w swoim stylu ale napotyka przeszkody. Świat zewnętrzny jest bardziej brutalny niż, to co widziała na zdjęciach i w raportach. Ale kto poradzi sobie z nim lepiej od Mag?
"- Ciemność zaczyna mnie dusić."
W książce mamy narrację pierwszoosobową, przez co czyta się ją bardzo dobrze. Powieść toczy się dwutorowo - mamy przedstawionych dwóch zabójców w swoisty sposób połączonych, co dodaje tempa całej historii.
Niektóre powieści Kavy są odrobinę słabsze od tych z początku serii ale Przedsmak zła wraca na właściwe tory. Książka jest napisana z typowym dla pisarki pazurem. Ja znam ją od dawna, ale cieszę się w imieniu wszystkich czytelników którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tą autorką - ta książka była bardzo istotna dla całej serii i bardzo dobrze, że wreszcie powstała. Cudowne też było ponowne spotkanie z bohaterami, których niestety już nie ma w innych powieściach.
Owszem w książce są też błędy w postaci licznych literówek oraz powtórzenia (ale jeśli ktoś dopiero zacznie przygodę z Kavą to będzie zadowolony). Zdarzają się również niespójności ale są moim zdaniem minimalne i nie rzutują na całokształt serii. A samo wydanie? Okładka niestety nie jest najlepsza, ale przymykam na to oko bo broni się historia. Lubię także krótkie rozdziały przez co czyta się szybko, a największym plusem jest dosyć duża czcionka.
Ta książka przedstawia nam zło. Zło w czystej postaci, jako coś namacalnego. Przedstawia nam też owianego legendą Stucky'ego, który wpędził Maggie w jej lęki. On jest tym co pozostawiło piętno w jej psychice. Dlaczego tak jest musicie przekonać się sami, ale uwierzcie - nikomu nie życzę spotkać takiego człowieka na swojej drodze. Każda książka Kavy, więc ta również, daje czytelnikowi wgląd w mroczną stronę ludzkiej natury. Możemy się zastanowić do jakich czynów zdolny jest człowiek i pomyśleć jak wiele my sami bylibyśmy zdolni zrobić, na przykład by kogoś ocalić. Polecam Wam tę książkę, jak również całą serię. Na pewno nie pożałujecie przeznaczonego na nie czasu.
Recenzja z mojego bloga: https://mybooksandpoetry.blogspot.com/2018/04/recenzja-przedsmak-za-alex-kava.html
Alex Kava jest w mojej opinii jedną z najlepszych pisarek kryminałów z jaką się zetknęłam. Jej bohaterowie są nietuzinkowi, przywiązujemy się do nich i przeżywamy każdą zagadkę, którą muszą rozwiązać, śmiejemy się z nimi i wylewamy łzy. Ożywiona na kartach jej...
2018-01-03
Wydawnictwo Filia kolejny rok z rzędu czaruje nas zimowymi historiami, które ogrzewają serce nie tylko w okolicy świąt ale przez całą zimę. Zbiory opowiadań wielu różnych autorów tworzą spójną całość by cieszyć czytelnika. Tak też jest w przypadku książki Cicha 5. Co urzekło mnie w tych opowiadaniach i kto został moim ulubionym bohaterem? A co dla odmiany przytłoczyło i nie do końca przekonało?
Zawsze broniłam się przed opowiadaniami. Czytałam je owszem, ale nie gromadziłam takich pozycji w mojej biblioteczce, w sumie nie wiem dlaczego ale cieszę się, że to się zmieniło. Do takiego stanu zmobilizowały mnie właśnie święta i zimowe opowieści. Szybko nadrobiłam zaległości i zaopatrzyłam się w kilka książek z opowiadaniami.
Pierwsza jaką kupiłam była Cicha 5. Autorki opowiadań to Katarzyna Bonda, Małgorzata Kalicińska, Katarzyna Michalak, Krystyna Mirek, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha. Bardzo lubię pióro Sochy i Kalicińskiej ale pozostałe autorki były mi dotychczas nieznane. Okazało się, że ich krótkie formy (w większości) również trafiły w moje gusta.
W kamienicy przy Cichej mieszkają różni ludzie, są typowi, jakich można spotkać w każdej kamienicy, ale też tajemniczy i wyjątkowi. Poznajemy siedem opowieści z siedmiu mieszkań tego urokliwego zakątka.
Wydarzenia przy Cichej jawią się nam otulone piękną scenerią zimowego miasta. Jednak opowiadania nie są tkliwe, nie wszystkie - znajdziemy w nich bowiem wiele trosk i problemów z jakimi borykają się bohaterowie; wiele wspomnień którymi są przytłoczeni ale również nadzieję na odmianę losu i jasny przekaz, że człowiek w ten wyjątkowy dzień jakim jest Wigilia nigdy nie powinien być sam.
Na cały zbiór składają się opowiadania napisane lepiej i gorzej. Z reguły tak jest z krótkimi formami, że nie każda trafia w nasze gusta. Książka jest bardzo ładnie wydana, już okładka wprowadza nas w świąteczny nastrój.
"Każdy życiowy dramat wymaga czasu. Dajmy go sobie. Zanurzmy się w bólu i pozwólmy na cierpienie. Im bardziej będziemy odsuwali od siebie proces żalu, tym dłużej będzie on trwał."
Pierwszym opowiadaniem jest "Gałązka jabłoni" Katarzyny Bondy, radosna opowieść, która rozbawiła mnie do łez. Staszek, główny bohater, stara się stanąć na nogi po rozwodzie z Agnieszką. W Wigilię postanawia wyjechać ale los nie zawsze planuje dla nas to czego byśmy chcieli. Zabawne zwroty akcji sprawiają, że bohater ląduje w nieoczekiwanych okolicznościach i co jest pewne - nie zostanie sam w ten szczególny wieczór. Czy jednak odnajdzie miłość... Przeczytajcie sami!
Drugie opowiadanie autorstwa Małgorzaty Kalicińskiej nosi tytuł "Przypadki senatorowej K." W mojej opinii to najsłabsze i najmniej pozytywne w przekazie opowiadanie. mamy tutaj ognisty romans, zdradę, przytłaczające kłamstwa i przyzwyczajenia. Historię tę czyta się ciężko i nie mogłam w niej odnaleźć ducha Świąt.
Kolejna historia "Powrót na Cichą" Katarzyny Michalak przedstawia nam ojca trzech córek, który by odmienić ich los i dać dobre życie zamienia się w korporacyjnego trybika. Praca przesłania wszystko przez co kontakt z dziećmi ulega pogorszeniu... mijają lata po których widzimy przemianę Rajmunda, kiedy zaczyna walczyć o to co utracone. Pozytywna opowieść dająca nadzieję, że każda nawet najtrudniejsza ścieżka się prostuje i w końcu uda nam się odnaleźć siebie i otoczyć się miłością.
Czwarte opowiadanie "Wigilijna rzeźba" Krystyny Mirek to ciepła opowieść o zagubieniu i odnalezieniu tego co najważniejsze. Jakub, ceniony rzeźbiarz przez swoje artystyczne i egoistyczne pobudki traci rodzinę. Przez lata zmienia się, docenia zarówno to co ma jak i to co utracił. Zawirowania losu stawiają go przed trudną decyzją, kiedy do jego drzwi puka dawno niewidziany syn... Jak potoczą się ich losy w ten wigilijny wieczór? Nie powiem Wam tego ale musicie wiedzieć, że opowiadanie jest ciepłe i pełne nadziei. Szczególnie dla tych, którzy boją się naprawiać popełnionych przez siebie błędów.
Piąta opowieść, "Niebieski język" Nataszy Sochy, jest moją ulubioną. Poznajemy ekscentryczną babcię Agnieszkę, która zdecydowanie czuje się na mniej lat niż posiada. Łamie ona wszelkie stereotypy i z pewnością, każdy z nas (mimo wielkiej miłości do naszych babć) chciałby mieć taką osobę w rodzinie. Starszej pani wali się świat gdy dowiaduje się, że jest ciężko chora. Jednak nawet choroba nie łamie jej ducha i wraz z wnukiem Kolą pokazuje światu niebieski język. To najpiękniejsza historia w całej książce, uczy nas by nigdy się nie zmieniać (na gorsze), by zawsze wierzyć w cuda, by nie przejmować się tym co pomyślą o nas inni...
Kolejne opowiadanie "Serce" autorstwa Małgorzaty Wardy jest bardzo poruszające. Czytając je popłakiwałam wiele razy. Poznajemy w nim Polę, która w wypadku traci męża i rozpada się jej cały świat. Zamyka się na wszystkich łącznie ze swoją córką, nie liczy dni, nie wchodzi do pokoju męża, nie myśli o nadchodzących świętach... Czas zatrzymuje się, kiedy musi podjąć decyzję o oddaniu serca ukochanego mężczyzny dla kogoś innego, kogoś bardzo chorego... Czy Serce zacznie bić w Poli na nowo, i cze TO Serce ją odnajdzie? Bardzo dobrze skonstruowane opowiadanie, które jest dla mnie na drugim miejscu w tej książce. Bo śmierć bliskich nie zawsze oznacza koniec naszej egzystencji...
Ostatnia historia stworzona przez Magdalenę Witkiewicz nosi tytuł "List do Mikołaja". Piękna, wywołująca niejedną łezkę wzruszenia historia utrzymana w duchu świąt. Niezwykle ciepła i pełna optymizmu. Opowiada nam o Marylce, która kreując się na zimną sąsiadkę spełnia świąteczne marzenia... w jaki sposób? O tym musicie koniecznie przeczytać. Witkiewicz pięknie oddała przedświąteczną melancholię i świetnie wykreowała bohaterów, których nie da się nie lubić. Ta opowieść przywraca nam wiarę w ludzi i daje poczucie, że każdy kto tylko chce może zostać świętym Mikołajem i rozdawać innym swoją miłość i dobro. To trzecia z moich ulubionych opowieści w tym tomiku.
Reasumując, mimo słabszych momentów (które przecież można ominąć) i tak polecam Wam tę książkę, bo nic nie wprowadza tak w świąteczny i bajkowy - zimowy nastrój, jak przyjemna lektura, na którą zawsze można znaleźć czas przy choince ale również długo po okresie Bożego Narodzenia.
https://mybooksandpoetry.blogspot.com/2018/02/zimowe-opowiesci-cicha-5.html#more
Wydawnictwo Filia kolejny rok z rzędu czaruje nas zimowymi historiami, które ogrzewają serce nie tylko w okolicy świąt ale przez całą zimę. Zbiory opowiadań wielu różnych autorów tworzą spójną całość by cieszyć czytelnika. Tak też jest w przypadku książki Cicha 5. Co urzekło mnie w tych opowiadaniach i kto został moim ulubionym bohaterem? A co dla odmiany przytłoczyło i nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Od kilku lat, gdy sięgam po powieści Jakuba Małeckiego, mam z tyłu głowy, czym jeszcze autor mnie zaskoczy. Przecież te książki są wyjątkowo piękne w swej prostocie i, wydaje się, że już wszystko zostało powiedziane. O ludzkich życiorysach. O trudach istnienia. O codzienności. A wtedy pojawia się "Święto ognia", a ja znów zbieram serce pokruszone Małecką prozą...
Przez książkę przeprowadzi Was Nastka. Młoda dziewczyna z porażeniem mózgowym, która mimo fizycznego upośledzenia, jest najbardziej pogodną bohaterką o jakiej czytałam. Jej siostra Łucja, każdego dnia walczy ze sobą i o siebie, ale całkiem inaczej niż Ansatazja. Łucka to baletnica, twardo stąpająca po ziemi, dążąca do celu za wszelką cenę i bez względu na konsekwencje. Mamy jeszcze Poldka. Ojca, samotnego, pogrążonego w tęsknocie i niezwykle silnego, dla swoich córek. Na marginesach migocze matka. Lena. O której nieobecność potykają się wszyscy wymienieni bohaterowie.
To bardzo złożona a jednocześnie prosta opowieść. Smutna, pełna cierpienia i bólu a zarazem miłości oraz nadziei. Nieustającej.
Plastyczne opisy i płynnie rozłożone wątki oraz narracja, pozwalają poznać bohaterów i zobaczyć poszczególne wydarzenia ich oczami. A dzieje się wiele. Najgłębiej patrzy Nastka, choć przykuta chorobą do swojej codzienności, widzi więcej niż nam się wydaje. Uczy nas przy tym by doceniać życie i proste radości.
Książka to ogrom ciepła i wrażliwości, walki ze słabościami, poświęcenia oraz straty. Ale też odzyskiwania i wdzięczności. Najpiękniej migocze tutaj miłość, która pokonuje wszelkie bariery i wyciska morze łez. Każdemu życzę by tak kochać. Ale o tym musicie przeczytać. I sprawdzić na własnej skórze.
Czytajcie, niech pochłonie Was lekkość baletnicy, ulotność chwili, mgnienie myśli i złożone życie tych postaci. Nie pożałujecie. Bo to właśnie #małeckość.
Od kilku lat, gdy sięgam po powieści Jakuba Małeckiego, mam z tyłu głowy, czym jeszcze autor mnie zaskoczy. Przecież te książki są wyjątkowo piękne w swej prostocie i, wydaje się, że już wszystko zostało powiedziane. O ludzkich życiorysach. O trudach istnienia. O codzienności. A wtedy pojawia się "Święto ognia", a ja znów zbieram serce pokruszone Małecką prozą...
więcej Pokaż mimo toPrzez...