Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"W żargonie bartników istnieje słowo określające rodzinę pszczelą pozbawioną matki : "bezmatek'."

Mira Marcinów " Bezmatek ". Książka, która w pewnym sensie powstała ze straty, autorka pisze na podstawie własnych przeżyć, o wielkiej, szalonej i zachłannej miłości do matki. I o żałobie po jej śmierci.

Dla mnie również bardzo osobista, co zapewne miało duży wpływ na mój odbiór tej opowieści.
Bo jest to opowieść, której się słucha z mieszaniną wielu emocji. Opowieść małej dziewczynki, nastolatki i dorosłej kobiety, która opisuje swoje życie i relacje z matką. Bardzo silną ale skomplikowaną i niejednoznaczną relację.
Uderza w tym ogromna szczerość, prosty ale intrygujący styl, brak patosu i zbytniego sentymentalizmu, ale nie brakuje tu czułości i miłości. Sporo tu też czarnego humoru.
To wszystko opisane jest jak zlepek obrazów, subiektywnych wrażeń i wspomnień.
Bardzo przejmująca jest ta książka, bo opisuje nie tylko życie ale i śmierć, okres bycia razem w obliczu nieuniknionego. I to jest bardzo smutne - to zderzenie życia, tak bardzo barwnego, pełnego marzeń, zachłannego i intensywnego z obrazem z ostatnich wspólnych miesięcy.

Emocje, emocje, mnóstwo emocji kotłuje się we mnie po przeczytaniu tej książki.
Często uciekam od smutnych książek, ale ten smutek bywa różny. Czasem to dobry smutek, potrzebny. Polecam!

Na koniec kilka słów od autorki :

"Stworzyłam tę książkę z przekonaniem, że można konfrontować się z bardzo trudnymi wspomnieniami z czułością, że istnieje sposób na połączenie żalu, złości i pretensji do matki z fascynacją i szaleńczą miłością do niej. W książce starałam się zawrzeć dużo podejrzliwości wobec samej siebie i swoich wspomnień, mieć odwagę, aby szczerze się im przyjrzeć. Wydaje mi się, że nikt nie jest tak krytyczny wobec własnych matek jak właśnie my – córki ".

"W żargonie bartników istnieje słowo określające rodzinę pszczelą pozbawioną matki : "bezmatek'."

Mira Marcinów " Bezmatek ". Książka, która w pewnym sensie powstała ze straty, autorka pisze na podstawie własnych przeżyć, o wielkiej, szalonej i zachłannej miłości do matki. I o żałobie po jej śmierci.

Dla mnie również bardzo osobista, co zapewne miało duży wpływ na mój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Paulina Jóźwik "Strupki". Przepiękna i taka moja 😊 Moja bo wieś, dużo wspomnień i dużo emocji. Jestem pod wrażeniem tego debiutu. Dla mnie i wielu innych osób które dzieciństwo i młodość spędziły na wsi, choćby tylko na wakacjach, to bardzo realistyczny powrót do przeszłości.To, w jaki sposób autorka opisała wieś, jej charakterystyczne cechy, przyrodę, zapachy i obrazy zapamiętane z dawnych lat jest wyjątkowe. Każdy z nas takie ma. Ja o wielu już nie pamiętałam, ale dzięki tej książce one wróciły. I wrócił obraz babci, która była dla mnie tak samo ważna jak babcia dla głównej bohaterki Poli.
Bardzo ładnym stylem napisana jest ta książka . Autorka potrafi ubrać emocje w słowa tak, żeby wszystko tworzyło spójną całość.
To opowieść o tym czym są dla nas i jaki mają na nas wpływ więzy krwi, dom w którym się wychowaliśmy i relacje rodzinne, w jakich żyliśmy.
Smutna i wesoła, nostalgiczna i refleksyjna, przede wszystkim bardzo prawdziwa . Każdy ból i strach bohaterki przed odsłonięciem swoich prawdziwych uczuć był dla mnie jak ten tytułowy strupek zdzierany z rany. Ale jak mówiła Irka, siostra Poli, po zerwaniu strupka rana goi się szybciej...
Polecam 😊

Paulina Jóźwik "Strupki". Przepiękna i taka moja 😊 Moja bo wieś, dużo wspomnień i dużo emocji. Jestem pod wrażeniem tego debiutu. Dla mnie i wielu innych osób które dzieciństwo i młodość spędziły na wsi, choćby tylko na wakacjach, to bardzo realistyczny powrót do przeszłości.To, w jaki sposób autorka opisała wieś, jej charakterystyczne cechy, przyrodę, zapachy i obrazy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziś rano, z ogromnym żalem, skończyłam czytać najpiękniejszą dla mnie książkę tego roku, pewnie też jedną z najpiękniejszych w ogóle.
"Tango śmierci" Jurija Wynnyczuka, książka której na próżno wypatrywać na półkach z bestsellerami, ale warto czasem poszukać dalej.
"Tango śmierci" to książka, która ma niesamowity, magiczny wręcz klimat. Gdzie przeszłość przeplata się z teraźniejszością a sprawy realne z tymi mniej realnymi.
Mamy tu przede wszystkim wspaniały obraz Lwowa z czasów przedwojennych, dramatyczne losy miasta w czasie okupacji także historie z lat bardziej współczesnych. Akcja przedstawiona jest w dwóch wątkach i kilku przestrzeniach czasowych. Autor opisuje przede wszystkim przyjaźń czterech chłopców - Niemca, Polaka, Ukraińca i Żyda, ich dzieciństwo, perypetie dorastania i szybkie wejście w dorosłość, które spowodował wybuch wojny. Jednocześnie opisuje też losy Jarosza, badacza języka arakumskiego, oraz tajemniczego Tanga śmierci, z którym wiązały się niezwykłe historie.
Te opowieści wzajemnie się przenikają, łączą i dostarczają czytelnikowi całej gamy emocji.Zakonczenie jest taką klamrą spinającą całość i jest to zakończenie, które.... no dobrze, nie chce zdradzać za dużo, jest to bardzo emocjonalne zakończenie i sam pomysł na takie splecenie wątków uważam za cudowny. Autor potrafi niezwykle obrazowo oddać klimat Lwowa, jego barwność i wielokulturowość. Książka, mimo niełatwych często tematów, zawiera mnóstwo humoru, śmiech przeplata się tutaj z płaczem. To bardzo mądra i prawdziwa lektura, pełna niesamowitych obrazów i postaci( moje ulubione to właściciel Zakładu pogrzebowego i babcia paczka, ale też wiele innych). Mnie oczarowała. Daję jej 10/10. Polecam

Dziś rano, z ogromnym żalem, skończyłam czytać najpiękniejszą dla mnie książkę tego roku, pewnie też jedną z najpiękniejszych w ogóle.
"Tango śmierci" Jurija Wynnyczuka, książka której na próżno wypatrywać na półkach z bestsellerami, ale warto czasem poszukać dalej.
"Tango śmierci" to książka, która ma niesamowity, magiczny wręcz klimat. Gdzie przeszłość przeplata się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Otworzyłam kolejną książkę Zdzisława Brałkowskiego "Wileńszczyzna w miniony czas", i zaczęłam czytać... Nie, nie czytać, ja zaczęłam słuchać opowieści. Tak jak kiedyś słuchałam wspomnień mojej babci.
Losy bohaterów tej książki, rodziny Brałkowskich, wplecione są w wir wielkiej historii. Ukazany jest czas drugiej wojny światowej, partyzantka, czasy po wojnie, zmiany granic, repatryjacje, odarcie z polskiej tożsamości, rozdzielenie rodzin. Akcja dzieje się na Wileńszczyznie a także w powojennej Polsce.
Nie czytałam już z takim uśmiechem jak w przypadku poprzedniej, czyli " Młodości szczęśliwa". Nie dlatego, że mi się nie podobała, lecz dlatego, że temat powodował, że bardziej się wzruszalam. Opis spotkania syna z matką i resztą rodziny po kilkudziesięciu latach, to było ogromnie poruszające i nie dało się uniknąć łez. Sporo takich prawdziwych emocji niesie ze sobą ta lektura.
Czasy w jakich żyli bohaterowie były straszne, ale jak to w życiu, bywało też wiele radosnych chwil. Książka zawiera ciekawe informacje dotyczące miejscowych zwyczajów, faktów z historii i polityki a także naprawdę fajne opisy z życia tej rodziny.
Bohaterowie są bardzo swoiscy, szybko się z nimi polubiłam i bardzo się cieszę, że kolejne części cyklu odsłonią przede mną nowe sceny z ich życia.
Autor ma taką lekkość pisania i dużo ciepłej i pozytywnej energii z tego pisania płynie. Jest też w tym wszystkim jakaś charakterność, duma, szacunek dla przodków i tego co minione.
Książka opatrzona jest zdjęciami głównych bohaterów - Janka, Gieni, Mańka. I wzruszają mnie te zdjęcia ogromnie ale i cieszą, cieszy fakt, że takie historie nie giną. Że ktoś ocala je od zapomnienia, ktoś bliski.
I ta myśl, którą autor zawarł w dedykacji, towarzyszyła mi podczas czytania tej książki :
" Kto traci przeszłość, traci oparcie". Polecam.

Otworzyłam kolejną książkę Zdzisława Brałkowskiego "Wileńszczyzna w miniony czas", i zaczęłam czytać... Nie, nie czytać, ja zaczęłam słuchać opowieści. Tak jak kiedyś słuchałam wspomnień mojej babci.
Losy bohaterów tej książki, rodziny Brałkowskich, wplecione są w wir wielkiej historii. Ukazany jest czas drugiej wojny światowej, partyzantka, czasy po wojnie, zmiany granic,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przed chwilą skończyłam czytać książkę "Młodości szczęśliwa" Zdzisława Brałkowskiego i tak bardzo na świeżo chciałabym się podzielić swoją opinią.
Jest to książka na którą składają się wspomnienia autora z lat dzieciństwa i młodości, są to lata 60 i 70 ubiegłego wieku. Ale to znajdziecie w opisie, ja natomiast bardziej chciałabym napisać jakie wrażenie wywarła na mnie ta niewielka książka. Otóż... mówiąc krótko, pochłonelam ją błyskawicznie i z przyjemnością. Bardzo lubię taki klimat książek, ta jest niejako odbiciem wspomnień młodości moich rodziców, a ich opowieści zawsze słuchałam z ciekawością. To taka sentymentalna podróż autora, moja również, bo zawsze z uśmiechem i tęsknotą wspominam beztroskie szkolne lata (beztroskie oczywiście z mojego punktu widzenia dorosłej już osoby), upalne lato, wyczekiwanie wakacji, czas spędzony z przyjaciółmi na podwórku, nad rzeką czy na boisku, mnóstwo zabaw i relacji jakich teraz brakuje. Nauka życia od maleńkosci 😊 Z uśmiechem na twarzy czytałam też o szkolnych perypetiach bohatera, zwłaszcza anegdoty dotyczące niektórych miejsc czy nauczycieli. Postać podobną do Pana Dzika zapewne znało kiedyś wielu z nas, ja przynajmniej od razu miałam swoje skojarzenia 😊
Nie tylko te wspomnienia są największym atutem tej książki. Przede wszystkim przyjemnie się ją czyta. Autor jest dobrym gawędziarzem, świetnie oddaje klimat tamtych czasów i emocje jakie buzowały w tych młodych ludziach. Do tego całość okraszona jest również faktami z historii i ówczesnej polityki, ale w sposób, który nie przytłoczy tych, którzy tego typu informacji nie lubią zbyt wiele. Całość jest naprawdę ciekawie skomponowana. Ja chętnie czytałabym dalej, zwłaszcza że książka zawiera dużo dobrego humoru, a to bardzo lubię. Polecam, to bardzo ciepła, naturalna i ciekawa opowieść ! Niebawem planuje kolejny tom cyklu, czyli "Wileńszczyzna w miniony czas".

Przed chwilą skończyłam czytać książkę "Młodości szczęśliwa" Zdzisława Brałkowskiego i tak bardzo na świeżo chciałabym się podzielić swoją opinią.
Jest to książka na którą składają się wspomnienia autora z lat dzieciństwa i młodości, są to lata 60 i 70 ubiegłego wieku. Ale to znajdziecie w opisie, ja natomiast bardziej chciałabym napisać jakie wrażenie wywarła na mnie ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Osobodramy" to debiutancki tom opowiadań Joanny Burgiełł. Młodej pisarki, która z wykształcenia jest psychologiem. Pani Joanna jest zafascynowana człowiekiem i jego duchowym obrazem wyłaniającym się z materialnego tła i to właśnie odzwierciedla jej książka.
"Osobodramy" jest to bowiem zbiór szesnastu krótkich nowelek, których tematem jest za każdym razem inny człowiek, inna historia, inne psychologiczne wnętrze. Są to, idąc za tytułem, takie właśnie krótkie dramy a raczej psychodramy gdzie bohaterowie odkrywają się przed widzem i obnażają swoje lęki, marzenia, dziwactwa czy fobie. Przekrój tych psychologicznych "przypadków" jest bardzo duży. Autorka sprawnie operuje piórem i w zależności od opisywanej historii bardzo przekonująco maluje obrazy kolejnych osób, co ważne bardzo charakterystycznych osób. Mnie ostatecznie do tej lektury przekonało to, że wiele z tych historii kołacze mi się w głowie jeszcze jakiś czas po przeczytaniu. One są i intrygujące i odpychające, czasem wulgarne, czasem śmieszne lub dramatyczne. Są jakieś i to mocno jakieś. Same historie również dotykają przeróżnych spraw i problemów. Ciekawa też jest ich konstrukcja gdzie bohater odsłania się stopniowo i cała ta krótka opowieść dąży do finału zawartego w ostatnich akapitach.
Autorka bardzo mocno "grzebie ' w psychice swoich bohaterów. Moim zdaniem udało jej się stworzyć kalejdoskop przedziwnych ale przekonujących postaci i zachowań w których pewnie odnajdziemy coś znajomego. Stworzyła też taki klimat książki, trochę mroczny, ale i na tyle intrygujący żeby zaciekawić i zostać z czytelnikiem dłużej.
Ja od początku czułam się zainteresowana tym tytułem. Cieszę się z lektury. Mocno kibicuje młodym twórcom, którzy nie boją się pisać inaczej.
"Osobodramy" zostały w tym roku nominowane do literackiej nagrody Angelus więc będę trzymać kciuki . Sama zaś na pewno będę jeszcze wracać do niektórych opowiadań z tego tomu i polecam zwrócić uwagę na ten debiut.

"Osobodramy" to debiutancki tom opowiadań Joanny Burgiełł. Młodej pisarki, która z wykształcenia jest psychologiem. Pani Joanna jest zafascynowana człowiekiem i jego duchowym obrazem wyłaniającym się z materialnego tła i to właśnie odzwierciedla jej książka.
"Osobodramy" jest to bowiem zbiór szesnastu krótkich nowelek, których tematem jest za każdym razem inny człowiek,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cytrynowy stolik " to druga po "Poczuciu kresu " książka Juliana Barnesa którą czytałam. Przyznam, że "Poczucie kresu"wywołało we mnie chyba więcej emocji, ale tak do końca pewna nie jestem. Historie opowiedziane bowiem w "Cytrynowym stoliku"cały czas siedzą mi w głowie, myślę o bohaterach i przedstawionych sytuacjach. Autor stworzył bardzo barwny wachlarz postaci, miejsc i emocji. Wszystko to w jedenastu opowiadaniach, których zasadniczym tematem jest starość. Pewnie nie brzmi to za wesoło ale książka mimo tematyki nie należy do smutnych a przynajmniej nie jest to uczucie rządzące czytelnikiem .
Barnes pisze bardzo przystępnie i ładnie literacko , bardzo elegancko, subtelnie. Skłania do refleksji, bawi, wzrusza, przedstawia bohaterów których pokochamy i takich którzy będą nas okropnie denerwować. Ale każdy z nich jest charakterystyczny. W tych krótkich formach udało się autorowi zawrzeć bardzo dużo emocji, różne klimaty i ciekawe miejsca akcji. Jest też humor i ironia.
Przeczytałam całość z ogromną przyjemnością a Julian Barnes trafia na półkę z moimi ulubionymi twórcami i już się cieszę na kolejne tytuły. Najbardziej podobało mi się opowiadanie Krótka historia fryzjerstwa, Znajomość francuskiego , Historia Matsa Izraelsona i Kora. Ale absolutnie wszystkie miały w sobie to coś i wzajemnie się uzupełniały a raczej tworzyły obraz przedstawiający różne oblicza starości i przemijania. Polecam

Cytrynowy stolik " to druga po "Poczuciu kresu " książka Juliana Barnesa którą czytałam. Przyznam, że "Poczucie kresu"wywołało we mnie chyba więcej emocji, ale tak do końca pewna nie jestem. Historie opowiedziane bowiem w "Cytrynowym stoliku"cały czas siedzą mi w głowie, myślę o bohaterach i przedstawionych sytuacjach. Autor stworzył bardzo barwny wachlarz postaci, miejsc i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"kogo bolą
nabrzmiałe wymiona jabłoniowego sadu
obchodzi
sczerniałe pole pszenicy
krzak czerwonej porzeczki rozsypującej korale

wyciąć wykarczować wypalić
do gołej ziemi do asfaltu

Pamięci zapomnianych poświęcam…."

Tymi słowami Mariola Kruszewska otwiera swoją debiutancką książkę „Czereśnie będą dziczeć”. Jest to zbiór krótkich opowiadań, poświęconych zwykłym ludziom, których historia skazała na okrucieństwa wojny i przymusowe przesiedlenia. Opowiadania te powstały w wyniku wielu spotkań z przesiedleńcami i ich rodzinami oraz z Ewą Siemaszko-badaczką wołyńskiego ludobójstwa. Książka dostała Nagrodę Literacką Miasta Gdańska imienia Bolesława Faca w 2016 roku.
Niezwykłe wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Jest niewątpliwie wstrząsająca, smutna, dotyka niewyobrażalnego okrucieństwa i bestialstwa. Ukazuje dramaty ludzkie jakie ciężko pojąć umysłem a jednak nie jest dołująca. Jest niezwykle mądra i szlachetna. Niesie potrzebę pamięci ale i nadzieję na lepsze jutro, na to,że ta walka nie była nadaremna.
Autorka niezwykle kunsztownie zbudowała swoją opowieść i to zarówno pod względem formy jak i treści. Całość składa się z kilkunastu opowiadań zatytułowanych nazwami roślin. Nazwy te stają się motywem przewodnim , czasem analogią do życia bohaterów. Jednocześnie te krótkie opowiadania, mimo, że nie chronologicznie, to tworzą zwartą całość i jako taka są pełnowymiarową opowieścią. Podobało mi się stopniowe łączenie się tych historii pokazanych w poszczególnych rozdziałach, to wszystko odbywało się bardzo płynnie. Tak samo płynnie czyta się całość bo książka napisana jest ładną polszczyzną, zawiera cudowne opisy, melodyjność wręcz.Obrazowy sposób przedstawienia niektórych scen w książce wzbudza ogromne emocje. Jest w tej okrutnej historii i miejsce na codzienność i miłość i pojednanie.
Autorka subtelnie ale i dosadnie opisuje historie jednocześnie stosuje swego rodzaju niedopowiedzenia które wzmacniają efekt całości. Często też zakończenia rozdziałów jednym zdaniem zapierały mi dech wywołując wzruszenie.
Bardzo polecam. To niezwykle dobra literatura, dobra proza. Na niewielkiej przestrzeni 140 stron Mariola Kruszewska dotknęła tylu ważnych spraw związanych z ludźmi o których nie zawsze pamiętała historia. Z tymi, którzy jak sami o sobie mówią w książce, byli pionkami w tej wojennej grze.Którzy z dnia na dzień musieli opuścic swoje domy, dawne życie, groby przodków i pójść w nieznaną przyszłość. To bardzo refleksyjna i potrzebna lektura .Jestem pewna że wiele z obrazów z tej książki pozostanie mi w pamięci na długo. Warto!
Edit. Na uwagę zasługuje też piękne wydanie tej książki, również dzięki niemu czytało się ją cudownie. Zaczynam przez to sięgać po papierowe książki choć ostatnio czytałam głównie ebooki :)

"kogo bolą
nabrzmiałe wymiona jabłoniowego sadu
obchodzi
sczerniałe pole pszenicy
krzak czerwonej porzeczki rozsypującej korale

wyciąć wykarczować wypalić
do gołej ziemi do asfaltu

Pamięci zapomnianych poświęcam…."

Tymi słowami Mariola Kruszewska otwiera swoją debiutancką książkę „Czereśnie będą dziczeć”. Jest to zbiór krótkich opowiadań, poświęconych zwykłym ludziom,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O książce "Rzeczy, których nie wyrzuciłem " Marcina Wichy słyszałam różne opinie,widziałam też, że został doceniony i wyróżniony poprzez przyznane mu nagrody literackie. Ale moja chęć sięgnięcia po tę książkę w głównej mierze była spowodowana ciekawością, w jaki sposób autor zmierzył się z tematem śmierci i pożegnania najbliższej osoby.
Po śmierci matki bohater porządkuje rzeczy jakie po niej pozostały, głównie książki i one są pretekstem do nawiązywania wspomnień. Autor podaje nam te wspomnienia fragmentami, za pomocą krótkich rozdziałów, to takie migawki z życia. Często tak przecież jest że dana rzecz, zapach czy kolor niosą ze sobą jakiś obraz, wspomnienie danej osoby i chwili.
I ten obraz jaki się wyłania to postać silnej, zdecydowanej kobiety, nieugiętej i nieidealnej.Wspomina tez ojca.Całość jest bardzo ciepła, momentami zabawna choć oczywiście pod tym wszystkim kryją się uczucia i emocje które wzruszają.Jednak nie jest to opowieść chwytająca za gardło, dla mnie to wspomnienie matki, wspomnienie takie jakie sama chciałabym ,żeby o mnie kiedyś napisało dziecko. Zwięźle i oszczędnie a jednak przekazujące wystarczająco wiele by poznać tę kobietę i relacje jakie łączyły matkę z synem. Autor mimo,ze stroni od ckliwości i sentymentalności , daje odczuć ze tęskni za nią, tęskni za rodzicami , zapewne za tym czasem dzieciństwa,do którego tak często wracamy myślami.
W otoczeniu książek, nawiązując do poszczególnych tytułów, roczników, opisując charakterystyczne wydania i zmiany jakie następowały na rynku wydawniczym w czasach PRL i później, bohater opisuje mamę, rodzinę, historie, które utkwiły mu w pamięci. Układa i zamyka pewne etapy. Porządkuje zarówno życie obecne jak i to przeszłe bo odejście kogoś nam bliskiego to taki właśnie moment gdy dokonujemy pewnych podsumowań.
Bardzo mnie urzekła ta książka, jestem pod jej wrażeniem także ze względu na styl.Przemawia do mnie taki rodzaj pisania , ładny, oszczędny, refleksyjny i ciepły.Polecam

O książce "Rzeczy, których nie wyrzuciłem " Marcina Wichy słyszałam różne opinie,widziałam też, że został doceniony i wyróżniony poprzez przyznane mu nagrody literackie. Ale moja chęć sięgnięcia po tę książkę w głównej mierze była spowodowana ciekawością, w jaki sposób autor zmierzył się z tematem śmierci i pożegnania najbliższej osoby.
Po śmierci matki bohater porządkuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nie ma ekspresów przy żółtych drogach" to zbiór felietonów i esejów Andrzeja Stasiuka, które towarzyszyły mi przez kilka ostatnich dni.To niewielka książka ale nie śpieszyłam się , robiłam przerwy czytając tylko kilka krótkich tekstów dziennie .Głównie dlatego,żeby dać sobie czas na osadzenie się tych obrazów i myśli, żeby nie wymieszały się, żeby czegoś nie zgubić. Bo autor pisze pięknie o wielu sprawach. O młodości i przemijaniu, o rodzinie, czasach komuny, sytuacji na wschodzie czy tęsknocie za paleniem papierosów 😊 Pięknie opisuje przyrodę, krajobrazy które zapadły mu w pamięć, charakterystyczne obrazy związane z porami roku i jakie uczucia w nim wywoływały te zjawiska. Przelewa na papier swoje przeżycia i spostrzeżenia.
Różne były te felietony, niektóre porwały mnie bardziej, niektóre mniej, były też takie , których długo nie zapomnę.
Czytając miałam poczucie wolności, wolności i przestrzeni, której ogromnie autorowi zazdroszczę i jednocześnie podziwiam.To podróżowanie, doświadczanie świata, przeżywanie, chwilami magicznych wręcz momentów .
Bliskie jest mi jego poczucie, że każda ważna chwila dzieje się raz i należy ją przeżyć najintensywniej jak się da, zachować, ocalić. Nawet jeśli o niej kiedyś zapomnimy, to nie znaczy, że ją utraciliśmy.
Z ogromnym sentymentem będę wspominać tę książkę. Najbardziej bowiem zapadły mi w pamięć opisy podróży na wschód, powroty do wsi w której autor spędzał wakacje w młodości.To blisko moich rodzinnych stron, dlatego ożyły i moje wspomnienia, dawno zapomniane obrazy z dziecięcych lat.A opisane to wszystko było tak malowniczo, realistycznie i nastrojowo, że nie raz ogarniało wzruszenie.Bo temat przemijania, odchodzenia starego świata jest mi szczególnie bliski.

Autor jak sam podkreśla - opowiada, robi światłoczułe odbitki minionego. I mimo,że nie jesteśmy w stanie całkowicie pojąć tego świata, wnętrza jego opowieści, to każdy znajdzie tam dla siebie tyle ile będzie mu potrzebne by stworzyć własną opowieść. Cudowna proza.Polecam :)

"Nie ma ekspresów przy żółtych drogach" to zbiór felietonów i esejów Andrzeja Stasiuka, które towarzyszyły mi przez kilka ostatnich dni.To niewielka książka ale nie śpieszyłam się , robiłam przerwy czytając tylko kilka krótkich tekstów dziennie .Głównie dlatego,żeby dać sobie czas na osadzenie się tych obrazów i myśli, żeby nie wymieszały się, żeby czegoś nie zgubić. Bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Właśnie skończyłam czytać "Poczucie kresu" i w muszę przyznać, ze bardzo mi się podobało .Główny bohater Tony snuje opowieść o swoim życiu, głównie czasów młodości i dokonuje analizy różnych zdarzeń, wspomina i weryfikuje te wspomnienia, obrazy znajomych, siebie samego .Jestem zaskoczona stylem Barnesa ale zaskoczona pozytywnie. Myślałam, że będzie trudny i nudny. Nic podobnego. To bardzo mądra i refleksyjna książka, choć i tej refleksyjności nie ma w niej też za dużo. I chyba dobrze. Ja lubię jak mną książka potalepie i wyzwoli we mnie mnóstwo różnych emocji, ale takie pozbawione wielkich emocji też lubię. Mam poczucie dobrze wykorzystanego CZASU 😊 No i teraz mogę sobie przemyśleć to i owo. Dla mnie w pierwszej kolejności to książka o odpowiedzialności za własne czyny i słowa. I o wielu innych ważnych w życiu sprawach a nad wszystkim wisi nieuchronnie czas . Każdy z pewnością odnajdzie tu coś dla siebie i coś ze swoich wspomnień 😊 Bardzo lubię takie niewielkie ale bogate w treści książki 😊 Polecam.

Właśnie skończyłam czytać "Poczucie kresu" i w muszę przyznać, ze bardzo mi się podobało .Główny bohater Tony snuje opowieść o swoim życiu, głównie czasów młodości i dokonuje analizy różnych zdarzeń, wspomina i weryfikuje te wspomnienia, obrazy znajomych, siebie samego .Jestem zaskoczona stylem Barnesa ale zaskoczona pozytywnie. Myślałam, że będzie trudny i nudny. Nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed chwilą skończyłam czytać " Zagubionych chłopców", których autorem jest Orson Scott Card. Zdarzało mi się do południa odłożyć obowiązki,żeby dokończyć jakąś porywającą książkę, teraz natomiast czytałam, żeby po prostu mieć to już z głowy i wieczorem zasiąść do czegoś ciekawszego. Jestem zawiedziona, do końca liczyłam na to,że akcja się rozkręci, całość nabierze wyrazu i zakończenie sprawi,że zapomnę o początkowej nudzie. Rzeczywiście dwa, trzy ostatnie rozdziały troszeczkę bardziej mnie wciągnęły ale i tak niewiele to pomogło.
Sięgnęłam po tę książkę bo bardzo lubię takie klimaty,jakie znalazłam w opisie - amerykańskie miasteczko, czasy gdy królowały jeszcze komputery Atari, dziecięcy bohaterowie i jakaś tajemnica. Miało być jak w Stranger things, który uwielbiam.Nie było.
Książka niesamowicie się dłuży, pierwsza połowa rozciągnięta do granic wytrzymałości,wałkowanie tych samych tematów, niekończące się rozmowy małżonków o dzieciach i domowym budżecie, całość nafaszerowana terminologią komputerową, której nie znam a przynajmniej nie do końca. Bohaterowie byli mormonami tak wiec sprawy religijne odgrywały tu znaczącą role ale na Boga, ileż można ! Chwilami odnosiłam wrażenie,że całość jest jedną, wielka religijną indokrynacją.
Były pozytywy oczywiście bo inaczej rzuciłabym tę książkę w kąt, ale niewiele tych pozytywów. Troszkę tego klimatu małomiasteczkowego-niestety stłamszonego przez czczą gadaninę i strzępki tajemnicy, oszczędnie podawane przez autora i przeplatane tymi niemiłosiernie długimi wywodami rodzinno-komputerowo-religijnymi.Miałam wrażenie jakby autor rzucił mi przynętę i umiejętnie trzymał mnie na haczyku, bo mimo zniecierpliwienia chciałam jednak dostać odpowiedź na pytanie co z tymi chłopcami?
Zabrakło mi emocji w tej książce, poza zakończeniem o którym nie będę pisać, żeby nie spojlerować. Jednak i to zakończenie absolutnie mnie nie zaskoczyło, czułam od mniej więcej połowy książki ze to będzie coś w ten deseń, jako że ten motyw, a przynajmniej podobny motyw pojawiał się już niejednokrotnie. Sceny w szpitalu, które powinny nieść ze sobą tych emocji naprawdę mnóstwo były sztywne, sztuczne i plastikowe,miałam wrażenie że oglądam jakiś stary, kiepski serial i aktorów którzy nie wyuczyli się roli.
Nie wiem, może ja nie zrozumiałam tej książki, może nie po drodze mi z autorem ale chyba to będzie moje ostatnie spotkanie z Cardem,Pomysł był świetny ale wykonanie kiepskie , mnie nie przekonało, nie podobało mi się, dlatego nie mogę jej polecić ale czytałam pochlebne opinie wiec po prostu każdy odbierze ja po swojemu.

Przed chwilą skończyłam czytać " Zagubionych chłopców", których autorem jest Orson Scott Card. Zdarzało mi się do południa odłożyć obowiązki,żeby dokończyć jakąś porywającą książkę, teraz natomiast czytałam, żeby po prostu mieć to już z głowy i wieczorem zasiąść do czegoś ciekawszego. Jestem zawiedziona, do końca liczyłam na to,że akcja się rozkręci, całość nabierze wyrazu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kirke to córka Heliosa i Perseidy, bogini której w mitologii greckiej nie poświęcono za wiele uwagi, nie była bowiem nikim znaczącym. W tej książce autorka natomiast stawia ją na pierwszym miejscu i to wokół niej dzieje się wiele ciekawych wydarzeń. Widzimy bogów i bohaterów , ich przygody opisane z innego punktu widzenia. Kirke to bogini, która bardzo różni się od swoich bliskich, nie dorównuje rodzicom, nie ma wielkiej mocy a przynajmniej na początku tak uważa.Ma za to słabość do śmiertelników, nawet jej głos jest głosem istoty śmiertelnej. Dlatego w swoim środowisku jest wyśmiewana i odtrącana.Książka ukazuje właśnie to jej ludzkie oblicze, przemianę jaka w niej zachodzi na przestrzeni długiego życia. To postać, którą targa wiele wątpliwości i która stale analizuje swoje czyny, na tle zasad jakimi kierowali się bogowie olimpijscy (czy tez ich braku ) ta bogini wyróżnia się tutaj znacznie.
Pierwsza część książki jest bardziej dynamiczna i ciekawa, druga już statyczna, pełna refleksji i przeżyć wewnętrznych głównej bohaterki, ale nadal sporo się dzieje. W akcję wplecione są oczywiście znane historie np. o Dedalu i Ikarze, Jazonie i jego wyprawie po złote runo czy wędrówce Odyseusza. Losy tych postaci przeplatają się tu się często z losami Kirke.
Bardzo mi się podobało takie ujęcie tematu, dotychczas sięgałam głównie po klasyków i obowiązkowo co jakiś czas robię powtórkę z Parandowskiego. Czytanie historii znanych z mitologii w takiej wersji było naprawdę interesujące, spojrzenie na tych bogów z innej perspektywy, może trochę było to wszystko wygładzone za bardzo, chwilami miałam wrażenie ze oglądam serial, ale mimo wszystko było to ciekawe doświadczenie. To taka lżejsza, mam wrażenie, wersja mitów, podana w bardziej przystępnej formie.
W tej książce jest bardzo fajny styl i klimat, zanurzyłam się w nim i spędziłam kilka wyjątkowych wieczorów w tak ładnie wykreowanym przez autorkę świecie.Nie było może wielkiego zachwytu ale duża przyjemność czytania. Mimo, że to całkowita fikcja można w tej książce odnaleźć wiele analogii do naszego życia, metafor i refleksji bliskich każdemu.Wiele jest magii w tej książce.Podoba mi się ,ze tak wiele uwagi poświęcono psychologii postaci. Ja polecam, choć zdaje sobie sprawę,ze nie każdy "kupi" taką wersję

Kirke to córka Heliosa i Perseidy, bogini której w mitologii greckiej nie poświęcono za wiele uwagi, nie była bowiem nikim znaczącym. W tej książce autorka natomiast stawia ją na pierwszym miejscu i to wokół niej dzieje się wiele ciekawych wydarzeń. Widzimy bogów i bohaterów , ich przygody opisane z innego punktu widzenia. Kirke to bogini, która bardzo różni się od swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szukając jakiejś lekkiej lektury na weekend i stęskniona za dobrym kryminałem postanowiłam dać szansę Wojciechowi Chmielarzowi. Ostatnimi czasy rzadko czytam ten gatunek i rzadko udaje mi się trafić na coś dobrego.Zważywszy,że w kryminałach króluje brutalność, " konfetti z flaków", psychopaci najgorszej maści, mój wybór był ograniczony. Ja lubię spokojne, lżejsze kryminały w których główny nacisk kładziony jest na sposób prowadzenia śledztwa i wszelkie psychologiczne aspekty popełnionych zbrodni. I to otrzymałam w książce "Podpalacz".
Przede wszystkim autor stworzył fajne postaci. Z krwi i kości ciekawe ale nieprzerysowane. Kuba Mortka - główny bohater jest dobrym gliną, sympatycznym facetem, który jednak ma swoje wady a przez swój pracoholizm pakuje się w kłopoty rodzinne. Nic nadzwyczajnego, o dziwo nie jest alkoholikiem, niczego nie wciąga i nie łamie wszystkim naokoło kości ;) Podobnie jest z pozostałymi bohaterami, są charakterystyczni bez tych wszystkich niepotrzebnych dodatków.
Sama akcja toczy się ani szybko ani wolno, w sam raz. W ogóle ta książka jest dla mnie taka wyważona.Zaczyna się od podpalenia domu na warszawskim osiedlu, są ofiary, do akcji wkracza policja. No i tu się zaczyna...Jest kilka podpaleń, kolejne ofiary, różne wątki poboczne, tropy prowadzące donikąd.Dużo miejsca poświęcono właśnie prowadzeniu śledztwa, analizowaniu faktów, dowodów, przesłuchaniom świadków.
Bardzo realistycznie pokazana Warszawa i praca policji.Do tego odrobina faktów z życia prywatnego głównego bohatera.No i przede wszystkim świetne zakończenie
Naprawdę uważam,że to dobry kryminał.Nigdy nie piszę "recenzji" książek tego typu bo z reguły niewiele potrafię o nich napisać, mają dostarczyć mi chwilowej rozrywki, wciągnąć i z reguły szybko o nich zapominam. Natomiast tę książkę i jej bohaterów polubiłam, będę za jakiś czas sięgać po kolejne części.Cieszę się tym bardziej,że mam słabość do polskich autorów. Polecam :)

Szukając jakiejś lekkiej lektury na weekend i stęskniona za dobrym kryminałem postanowiłam dać szansę Wojciechowi Chmielarzowi. Ostatnimi czasy rzadko czytam ten gatunek i rzadko udaje mi się trafić na coś dobrego.Zważywszy,że w kryminałach króluje brutalność, " konfetti z flaków", psychopaci najgorszej maści, mój wybór był ograniczony. Ja lubię spokojne, lżejsze kryminały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po długim zastoju czytelniczym, gdzie większość książek odkładałam po kilkudziesięciu stronach, w końcu trafiłam na coś co przykuło moją uwagę.Książka szwedzkiej pisarki Agnety Pleijel " Wróżba. Wspomnienia dziewczynki" leżała na mojej wirtualnej półce już od dłuższego czasu, ale dzięki czyjemuś poleceniu sięgnęłam po nią i wprost pochłonęłam. Trafiła w mój gust całkowicie.
"Wróżba" to próba rekonstrukcji zdarzeń z dzieciństwa, trudnego dzieciństwa autorki, gdzie problemy dorosłych, latami kumulowane nieporozumienia, rozpad rodziny i brak uczuć odbiły się na życiu głównej bohaterki. Zwłaszcza, że była to dziewczynka bardzo wrażliwa. Wzruszająca jest próba jej dogodzenia wszystkim, niesprawiania kłopotów, ucieczka w świat książek, własnych wyobrażeń i marzeń. Teatr który daje iluzje innego, lepszego życia. Całe to życie jest teatrem, żeby sobie poradzić trzeba grać różne role. To dziecko, które żyje w ogromnym rozdarciu, " tkwi w szczelinie miedzy prawdą a kłamstwem" a są to oczywiście kłamstwa dorosłych.
Na książkę składa się wiele migawek, obrazków, fotografii, sytuacji i emocji , dłuższe lub krótsze fragmenty życia. Z tego autorka próbuje złożyć swoje wspomnienia i chyba tez uporać się z demonami przeszłości, tego co w jej duszy bolało najbardziej. Intrygujące jak czasem jedno niewielkie zdarzenie, chwila, kilka słów może wpłynąć na nasze życie, postrzeganie świata czy budowanie związków, zwłaszcza w przypadku osoby niedojrzałej i delikatnej psychicznie.
Bohaterka - to po prostu dziewczynka. Początkowo narracja prowadzona jest w trzeciej osobie, jest to niejako próba spojrzenia na wszystko z dystansu, stopniowo, wraz z dojrzewaniem Nety narracja zamienia się w pierwszoosobową, bohaterka zabiera głos.
Co mnie ujęło najbardziej to niezwykły klimat i szczerość tej opowieści.Mimo ciężkiej, dramatycznej momentami tematyki nie zdołowała mnie, bardziej skłoniła do refleksji. Podobał mi się oszczędny styl, który zarazem był bardzo poetycki jak biały wiersz, krótkie zdania, metafory, budowanie klimatu, wszechobecny smutek. Bardzo lubię czytać książki składające się ze wspomnień z dzieciństwa. Tu było to o tyle ciekawsze, że poza sprawami wspólnymi, które każda dojrzewająca dziewczynka na całym świecie przeżywa dochodzą różnice kulturowe.
Sposób w jaki autorka przekazuje tę historię sprawił, że wwierciła się ona w moja świadomość, siedzi w mojej głowie.
Myślę, ze szybko o niej nie zapomnę.
Trudno zresztą, żeby było inaczej gdy ktoś stwarza opowieść tak żywą, dzięki wspaniale wykreowanym opisom postaci, ich osobowości, każdy z nich jest prawdziwy, jest sobą. O każdej z tych postaci można by stworzyć oddzielne opowiadanie i nie byłoby ono krótką wzmianką. Autorka w tym niedługim tekście potrafiła na przestrzeni kilkudziesięciu lat pokazać zachodzące w nich zmiany w sposób bardzo sugestywny.
To bardzo dobra książka, wyrazista, zadająca pytania, skłaniająca do zastanowienia się nad różnymi aspektami życia, do oceny postepowania bohaterów.
Myślę, że odbiór tej książki będzie bardzo indywidualny a ze względu na wydarzenia i przeżycia z dzieciństwa Nety wiele osób może przeżyć to osobiście. Ja odebrałam ją mniej emocjonalnie ze względu na tematykę, bardziej ze względu na styl, klimat, ujęcie literackie. Choć oczywiście emocji nie brakowało. Polecam, to bardzo wartościowa, dobra i mocna literatura.

Po długim zastoju czytelniczym, gdzie większość książek odkładałam po kilkudziesięciu stronach, w końcu trafiłam na coś co przykuło moją uwagę.Książka szwedzkiej pisarki Agnety Pleijel " Wróżba. Wspomnienia dziewczynki" leżała na mojej wirtualnej półce już od dłuższego czasu, ale dzięki czyjemuś poleceniu sięgnęłam po nią i wprost pochłonęłam. Trafiła w mój gust...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Najlepsze historie ze swojego życia zawsze opowiada się po trochu, po kawałku, to zwykle jakieś urywki, fragmenty. Ktoś coś zapamiętał i z tej pamięci rodzą się najpiękniejsze opowieści. " Taką właśnie piękną opowieść stworzyła Weronika Gogola w książce " Po trochu". Całość, zawarta w dwunastu rozdziałach-godzinach jest zbiorem wspomnień i refleksji głównej bohaterki. Był to dla mnie trochę powrót do przeszłości, mimo że opisywane w książce czasy są chyba o około dekadę późniejsze niż czasy mojego dzieciństwa. Jednak wiele, bardzo wiele z tych obrazków jest mi bliskich i wywołuje ogromny sentyment.Do tego akcja dzieje się w moich okolicach na południu Polski.
Gogola napisała tę książkę językiem niezwykle prostym, wszak są to spostrzeżenia opowiedziane głównie oczami dziecka.Bardzo mi odpowiadał ten styl, dzięki niemu moim zdaniem autorka osiągnęła efekt niezwykle realistycznej i zarazem refleksyjnej opowieści. Chyba wszystko jest w tej historii, urywki z życia, małe i większe wspomnienia. Są zapachy, smaki,skojarzenia, zdarzenia przedstawione bez ogródek,prawdziwe, bolesne,chwilami obrzydliwe.Czasem jest zabawnie a czasem dramatycznie, jak to w życiu. Dorastanie na wsi, rodzina, przyjaźnie, szkoła...śmierć. Śmierci autorka poświęciła chyba najwięcej .Polecam !To opowieść, którą każdy z nas mógłby snuć swobodnie w grupie przyjaciół, sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa, ale taka która nie jest tylko namalowanym obrazkiem bo siedzi w niej coś głębszego i zostawia po sobie coś głębszego.Na mnie zrobiła wrażenie. Niezapomniana .

"Najlepsze historie ze swojego życia zawsze opowiada się po trochu, po kawałku, to zwykle jakieś urywki, fragmenty. Ktoś coś zapamiętał i z tej pamięci rodzą się najpiękniejsze opowieści. " Taką właśnie piękną opowieść stworzyła Weronika Gogola w książce " Po trochu". Całość, zawarta w dwunastu rozdziałach-godzinach jest zbiorem wspomnień i refleksji głównej bohaterki. Był...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

" Trup na plaży i inne sekrety rodzinne" Anety Jadowskiej to książka po którą sięgnęłam zachęcona recenzją, która pojawiła się kiedyś w grupie ksiązkowej. Akurat skończyłam książkę cięższego kalibru i szukałam czegoś lekkiego, ładnego i o pozytywnym zabarwieniu. Ta książka taka właśnie była.Jest to pierwsza część cyklu więc cieszę się bardzo,ze będę mogła jeszcze kiedyś spotkać się z jej bohaterami i pospacerować po plaży w Ustce.
Główna bohaterka Magda Garstka wraca po latach do Ustki, do swojej babci. To co początkowo miało być tylko wakacyjnym pobytem zmienia się w kryminalną przygodę, ponieważ Magda w czasie spaceru po plaży odkrywa....trupa i ma zamiar przeprowadzić własne śledztwo w tej sprawie.Mała Garstka odkrywa też stopniowo pewne rodzinne sekrety i podejmuje ważne dla siebie życiowe decyzje.
Książka jest napisana fajnym, lekkim stylem, obfituje w mnóstwo zabawnych myśli, momentów i komicznych wręcz sytuacji. Nie jest to absolutnie kryminał, raczej książka obyczajowa z wątkiem kryminalnym. To co ważne dla tej książki to klimat, który mi bardzo przypadł do gustu bo kocham morze.Bardzo polubiłam też główną bohaterkę. Książka dotyka też innych, poważniejszych spraw, problemów dotyczących wielu kobiet, takich jak przemoc w rodzinie. Minusem była dla mnie ślimacząca się niekiedy akcja i trochę też przekoloryzowane niektóre sytuacje.Ponieważ główna bohaterka pracowała w kawiarni autorka po prostu torturowała mnie opisami słodkich przysmaków, torcików bezowych, szarlotek czy lodów a już usteckie krówki śnią mi się po nocach :) Całość jest jednak bardzo ciepła i pozytywna, w sam raz na letni urlop lub jako przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi lekturami. Polecam :)

" Trup na plaży i inne sekrety rodzinne" Anety Jadowskiej to książka po którą sięgnęłam zachęcona recenzją, która pojawiła się kiedyś w grupie ksiązkowej. Akurat skończyłam książkę cięższego kalibru i szukałam czegoś lekkiego, ładnego i o pozytywnym zabarwieniu. Ta książka taka właśnie była.Jest to pierwsza część cyklu więc cieszę się bardzo,ze będę mogła jeszcze kiedyś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Córka króla moczarów " Karen Dionne to książka po którą sięgnęłam zaintrygowana bardzo różnymi na jej temat opiniami, które od czasu do czasu pojawiały się w grupach książkowych. Jest to thriller psychologiczny z naciskiem na psychologiczny.
Główna bohaterka Helena kilkanaście lat swojego życia spędziła na moczarach. Tam się urodziła. Jej matka to kobieta, którą w młodości porwał psychopata i zdołał na kilkanaście lat ukryć przed światem. Gdy Helenie udaje się już w jakimś stopniu dostosować się do życia w cywilizacji, założyć rodzinę, nagle dowiaduje się, że jej ojciec ucieka z więzienia. Jest pewna, że to ona jest powodem tej ucieczki i że ojciec będzie starał się ją odnaleźć. Tyle jeśli chodzi o treść, aby nie zdradzać zbyt wiele. To zresztą są fakty o których czytelnik dowiaduje się na pierwszych stronach książki. Całą historię natomiast poznajemy stopniowo poprzez wspomnienia głównej bohaterki. Czas teraźniejszych jest przeplatany właśnie tymi wspomnieniami. Dzięki temu autorka stopniuje napięcie przerywając wątki w ciekawych momentach, pozostawiając czytelnika w niepewności na jakiś czas. Pomiędzy tymi rozdziałami mamy też przytoczoną we fragmentach baśń Andersena o tytule takim jak książka. Stworzenie pewnej analogii pomiędzy tą historią a treścią bajki dodaje książce klimatu. Zresztą klimat jest od początku. To nie jest thriller bazujący na wartkiej akcji. Całym sednem i magnesem przyciągającym uwagę czytelnika jest psychologiczna strona tej opowieści. Relacje międzyludzkie, skomplikowane uczucia i emocje, zwłaszcza pomiędzy Heleną i ojcem. Tragedia matki, wpływ działań jednego psychopaty na życie kilku osób.
To sytuacja niezwykła. Życie w dziczy, bez wszystkiego tego co wydaje się niezbędne we współczesnym świecie. Próba odnalezienia się potem w zupełnie innej rzeczywistości,stworzenia siebie od nowa.
Bardzo podobała mi się ta książka. Przeczytałam ją w jeden dzień. Trudno mi było się oderwać. Jest trochę hipnotyzująca. Podążamy tą historią niejako będąc w głowie głównej bohaterki, patrzymy jej oczami. Styl jest bardzo dobry i świetnie współgra z tematem książki. Do tego znaczną część stanowią opisy życia na odludziu, według indiańskich zwyczajów, szczegółowe bardzo i realistyczne opisy polowań, przyrody w różnych porach roku. Dla mnie to było takie trochę połączenie książki Pokój z historią Tarzana plus elementy kryminału i thrillera a więc zbrodnie, napięcie i lekki dreszczyk. I świetny klimat. Ta historia daje do myślenia.
Polecam

"Córka króla moczarów " Karen Dionne to książka po którą sięgnęłam zaintrygowana bardzo różnymi na jej temat opiniami, które od czasu do czasu pojawiały się w grupach książkowych. Jest to thriller psychologiczny z naciskiem na psychologiczny.
Główna bohaterka Helena kilkanaście lat swojego życia spędziła na moczarach. Tam się urodziła. Jej matka to kobieta, którą w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sandor Marai książką "Żar "zafundował mi prawdziwą literacką ucztę. Zachwyciłam się stylem i delektowalam każdym zdaniem. Bo mam wrażenie jakby każde słowo, zdanie ,akapit było niezbędne i dokładnie tu gdzie być powinno.
To niewielka książka i nie ma sensu opowiadać dużo o treści, którą jest w głównej mierze historia przyjaźni dwóch mężczyzn oraz miłosny trójkąt , który tę przyjaźń rozdzielił. Po 41 latach przyjaciele spotykają się aby zamknąć pewne etapy, odpowiedzieć na pytania i dręczące wątpliwości. Ta książka jest zapisem tego spotkania i w zasadzie głównie monologu jednego z nich. Powrotem do przeszłości, próbą potwierdzenia przypuszczeń dotyczących charaktery ich przyjaźni. Na tym tle autor omawia zasady rządzące naszym życiem. Pisze o przyjaźni,miłości, namiętności czy zazdrości w ogólnym wymiarze. Bardzo głęboka jest ta analiza, niezwykle i czasem boleśnie prawdziwa .Jest to podane w tak subtelny sposób mimo,że tak wiele jeszcze żaru tli się w tych mężczyznach. Dwóch przyjaciół, dwóch dżentelmenów, jedna noc a zarazem całe ich życie. Przepiękna proza. Polecam

Sandor Marai książką "Żar "zafundował mi prawdziwą literacką ucztę. Zachwyciłam się stylem i delektowalam każdym zdaniem. Bo mam wrażenie jakby każde słowo, zdanie ,akapit było niezbędne i dokładnie tu gdzie być powinno.
To niewielka książka i nie ma sensu opowiadać dużo o treści, którą jest w głównej mierze historia przyjaźni dwóch mężczyzn oraz miłosny trójkąt , który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatni tydzień spędziłam w pewnym oderwaniu od rzeczywistości a konkretnie w XII wiecznej Anglii. Tam bowiem toczy się akcja powieści Kena Folletta "Filary Ziemi ".
Jest to obszerna i niezwykle pasjonująca powieść historyczno - przygodowa. Rozpoczyna się od sceny powieszenia skazańca i rzucenia klątwy przez ciężarną kobietę, która z rozpaczą przyglądała się egzekucji. Jest jakaś tajemnica, którą chcemy poznać ale do tego wątku autor wróci znacznie później a cała powieść skoncentruje się wokół budowy katedry w Kingsbridge. Zanim jednak dojdzie do tej budowy stopniowo będziemy poznawać bohaterów książki a ich drogi wkrótce zaczną się przecinać. Piękna Aliena i jej brat Richard, Tom Budowniczy , Ellen, Jack, okrutny William , mądry i dobry przeor Philip czy podstępny biskup Waleran to postacie które będą najczęściej pojawiać się na kartach tej powieści. A mamy tu wszystko-- walkę o władzę , zdradę, namiętność,miłość, intrygi, politykę i historię.Bardzo dużo się dzieje, bohaterów poznajemy na przestrzeni kilkudziesięciu lat, w tym czasie zachodzi wiele zmian które wpływają na ich losy. Książka zawiera mnóstwo opisów, bardzo szczegółowo omawia autor wszystko co związane z tą historią, począwszy od zwykłego, codziennego życia w średniowiecznym mieście, na ówczesnych zasadach budowlanych kończąc. Wszystko to napisane bardzo żywym, lekkim i ciekawym stylem.
Było jednak kilka rzeczy, które psuły mi trochę przyjemność czytania. Przede wszystkim mentalnie a również w sferze dialogów, ci średniowieczni bohaterowie wydawali się zbyt nowocześni i współcześni. Były też momenty mocno "harlekinowate " i irytowały mnie częste przypomnienia, tak jakby czytelnik po stu stronach nie pamiętał już fabuły i należało mu ją lekko streścić. Mimo tego czytałam z zapartym tchem.
To rodzaj książki w której zżywamy się z bohaterami a oni sami są uosobieniem bardzo wyrazistych cech, także czujemy sympatię bądź niechęć, do niektórych nienawiść. Przecież te losy śledzimy przez praktycznie całe ich życie , to trochę tak jak byśmy oglądali ciekawy serial. Ostrzegam...ta książka niesamowicie wciąga. To piękna przygoda. Ja mam zamiar ją kontynuować 😊

Ostatni tydzień spędziłam w pewnym oderwaniu od rzeczywistości a konkretnie w XII wiecznej Anglii. Tam bowiem toczy się akcja powieści Kena Folletta "Filary Ziemi ".
Jest to obszerna i niezwykle pasjonująca powieść historyczno - przygodowa. Rozpoczyna się od sceny powieszenia skazańca i rzucenia klątwy przez ciężarną kobietę, która z rozpaczą przyglądała się egzekucji. Jest...

więcej Pokaż mimo to