-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2021-10-12
2021-06-11
2021-01-26
2020-12-12
2020-05-18
2019-02-08
Beatrice Hartley jedzie do rezydencji na Rhode Island, w której spotykają się jej dawni przyjaciele. Przez rok od ukończenia prestiżowego liceum pozostawali bez kontaktu. Bee nie potrafi jednak ruszyć z miejsca tak jak inni i zapomnieć o tragicznym finale szkoły średniej - w tym o tajemniczych okolicznościach śmierci jej chłopaka. Dziewczyna nie wie, że to ostatni normalny dzień z ich życia, zanim czas zapętli się w chwili wypadku drogowego. Z kraksy przeżyć może tylko jedno z nich. Wyboru dokonać ma nie przeznaczenie, a głosowanie uczestników feralnego zdarzenia.
Opowieści o uwięzieniu w pętli czasu jest wiele. Czasem bohaterom dane jest się z niej obudzić do życia, czasem już nie. Zwykle do powstawania pętli dochodzi w wyniku wypadku i tak dzieję się także tutaj. Powtarzający się dzień umożliwia dokładne przeanalizowanie wszystkich okoliczności. W "Neverworld Wake" dodatkowo z czasem pojawia się opcja ucieczki z jednej pętli czasu do długiej. Ważne jest aby dawni przyjaciele ponownie spotkali się na głosowanie. Kto z nich dostanie szansę by powrócić do świata żywych? Jak przeciągnąć innych tak by zagłosowali na Ciebie?
Ile razy pętle się powtarzają, trudno jest zliczyć. Czasem by wydobyć pewne informacje bohaterowie wielokrotnie powtarzają dany moment - to sceny przesłuchań świadków czy próby wydobycia informacji od policji (napad na komisariat). Wszystko to aby jednoznacznie wyjaśnić okoliczności śmierci ich przyjaciela Jim’a - najwidoczniej zatuszowane przez jego rodzinę. Czy kiedy wszyscy poznają prawdę - kto był winny a kto niewinny - głosowanie będzie wreszcie możliwe? Czy to niewinna osoba ocaleje z kraksy? Czy pamięć okaże się sprzymierzeńcem czy a może wrogiem?
Świat taki jak NieŚwiat (tytułowy "Neverworld") w powieści stanowi przeplatanie się wspomnień różnych osób - wyjątkowo w tej pętli zamkniętych jest aż pięciu uczestników wypadku. Dodatkowo umożliwiono wątek podróży w czasie dzięki wprowadzaniu powieści wewnątrz powieści - mowa tutaj o książce "Mroczny dom na zakręcie". To "legendarna kultowa saga o przyszłej przeszłości. Teraźniejszych tajemnicach. I wiecznej miłości na końcu świata". Ten książkowy dla jednej z bohaterek świat został z powodu jej obecności w zdarzeniu powołany do życia. Z całą pewnością chciałabym aby Marisha Pessl pokusiła się o napisanie tej właśnie książki jako prequela do losów Beatrice i jej przyjaciół.
Co ciekawe uczestnicy pętli często oddają się od siebie, rozdzielają i każdy z nich w niewyjaśniony (początkowo) sposób spędza ten czas w tej dziwnej formie nieśmiertelności. Beatrice jako narrator musi odkryć te sekrety - tylko ona nie wyróżniała się niczym szczególnym z całej paczki bogatych lub wybitnie uzdolnionych przyjaciół. Jedyne co robiła do spisywała ścieżki dźwiękowe do nieistniejących filmów. Podobnie jak w powieści "Byliśmy łgarzami" od E. Lockhart tutaj także pamięć i forma zachowania lub utraty wspomnień rzeczywistych lub wyśnionych wydarzeń będzie kluczowa.
W oryginale opublikowana na początku wakacji 2018 roku, w polskim tłumaczeniu ukazała się na początku 2019 roku pod angielskim tytułem "Neverworld Wake". Książka Marisha Pessl jako opowieść w jednym tomie stanowi dobrą bazę dla serialowej adaptacji - jakiej podjął się już Netflix. Tutaj w fabule powieści dość prędko przeskakiwane wątki jak przeszukiwanie całych zasobów Internetu czy zaciąganie rad profesorów uniwersyteckich w serialu zyska pewnie więcej czasu antenowego. Z całą pewnością warto przeczytać ten thriller młodzieżowy zanim trafi do nas już w formie serialu, którego odcinki większość obejrzy na jeden raz tylko po to aby poznać rozwiązania zagadki.
Recenzje zawsze na: zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com
Beatrice Hartley jedzie do rezydencji na Rhode Island, w której spotykają się jej dawni przyjaciele. Przez rok od ukończenia prestiżowego liceum pozostawali bez kontaktu. Bee nie potrafi jednak ruszyć z miejsca tak jak inni i zapomnieć o tragicznym finale szkoły średniej - w tym o tajemniczych okolicznościach śmierci jej chłopaka. Dziewczyna nie wie, że to ostatni normalny...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-09
2018-07-22
W blasku nocy czyli Słońce o północy
Katie Price ma siedemnaście lat i właśnie kończy szkołę średnią, ceremonię rozdania świadectw oglądając ze swojego domu. To nic nadzwyczajnego, jeśli spojrzy się na stale zaciemnione w jej pokoju szyby. To nic niezwykłego, jeśli Katie od lat nie przekroczyła murów szkoły. Dziewczyna choruje na rzadką chorobę genetyczną o nazwie XP, która każdy kontakt ze światłem słonecznym czyni zagrażającym bezpośrednio zdrowiu i życiu doświadczeniem.
W nutach piosenek wygrywanych na gitarze kryje się opowieść o miłości, której doświadcza się z dystansu. Mając pozwolenie na wyjścia jedynie po zmierzchu, Katie błaga ojca o możliwość występowania dla publiczności. Dziewczyna gra na dworcu, a muzyka i dzielenie się nią sprawia, że czuje się choć przez chwilę normalna. Tego dnia staje przed nią nikt inny jak tylko Charlie Reed - obiekt jej stałych westchnień, a jednocześnie najbardziej uczynny (jak i przystojny) chłopak z sąsiedztwa.
Tym sposobem Katie po raz pierwszy poczuje, że dla takiego uczucia warto zaryzykować wszystko, a w tym przypadku stawką może być nawet i życie. "W blasku nocy", w dosłownym zaś tłumaczeniu "Słońce o Północy", to historia o tym, ile warte jest życie w ukryciu, jak bardzo zaczyna wtedy kusić normalne życie i świat zewnętrzny. To opowieść o tak długo wyczekiwanej miłości i ryzyku, jakie człowiek gotowy jest dla niej ponieść.
"W blasku nocy" to też szczególny przypadek książki, która swoją premierę miała w lutym 2018, a w marcu tego samego roku jej ekranizacja weszła na ekrany kin. Podobna koncepcja jak i przebieg historii do powieści "Ponad wszystko", gdyby tamta diagnoza okazała się równie prawdziwa. Dziewczyna ryzykuje wszystko (nigdy wcześniej nie była zakochana i nie wie czy jest to ta jedyna prawdziwa miłość), a jednak stawka (szczęście) jest zbyt wysoka, by jakiekolwiek ostrzeżenia mogły tu zadziałać.
Dużo ciekawych cytatów znajdzie się do zapamiętanie z tej powieści. Stron nie ma zbyt wiele, styl jest oszczędny, a autorka skupia się na rozwoju akcji. Znajdzie się tu trochę przemyśleń Katie (jedynej narratorki), ale nie zawieszają one na kilka stron przebiegu wydarzeń. Być może to metafora tego, że Katie ma tak mało czasu by pozostawić po sobie trwały ślad w świecie - w sercach jej bliskich imię dziewczyny wyryło się bowiem już wystarczająco trwale.
Zamiast podziękowań na końcu powieści Trish Cook jest "Trochę na temat XP", czyli choroby bohaterki - zwanej też jako skóra pergaminowa. Co zaskakujące sama autorka przyznaje, że zaprezentowany przebieg choroby w świecie powieści był "znacznie przyśpieszonym" niż byłby w prawdziwym życiu. Budzi to oczywisty sprzeciw czytelnika. Skoro jako autor kieruje światem powieści, to czemu nie dać Katie więcej czasu? Charlie walczy przez to z jeszcze większą siłą o utracone marzenia. Walczy nie tylko o siebie, ale i Katie - o jej niespełnione szanse. Choć o sukcesach pływackich nic nie wiemy, to piosenka dziewczyny dociera jednak do świata. Jak może się udać miłość, która ma prawo istnieć tylko pod osłoną nocy (a nie jest to opowieść o wampirach), dowiedzieć się można sięgając po ten szczególny czas "W blasku nocy". Historia rozpoczynająca się z początkiem wakacji, więc idealna na letni czas.
Recenzje zawsze na zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com
W blasku nocy czyli Słońce o północy
Katie Price ma siedemnaście lat i właśnie kończy szkołę średnią, ceremonię rozdania świadectw oglądając ze swojego domu. To nic nadzwyczajnego, jeśli spojrzy się na stale zaciemnione w jej pokoju szyby. To nic niezwykłego, jeśli Katie od lat nie przekroczyła murów szkoły. Dziewczyna choruje na rzadką chorobę genetyczną o nazwie XP,...
2018-08-05
2018-06-13
2015-02-03
"Z gwiazd do nieba"
Clarke Griffin nie jest osobą, którą spodziewałoby się znaleźć w Odosobnieniu. Teraz oczekuje w celi na swój ponowny proces, choć wie, że obecnie nikt -pomimo kolejnej rozprawy- nie doczekuje się ułaskawienia. Kolonia musi przetrwać i niezależnie od tego, kto dopuści się złamania praw Kodeksu Gai, musi zostać stracony. Problem w tym, że nie wszyscy z setki młodocianych więźniów zasłużyli na swój wyrok. W Odosobnieniu odliczają dni do swoich osiemnastych urodzin, które oznaczać będą w ich przypadku także koniec. Tym razem jednak uzyskali drugą szansę, a przynajmniej tak się im zadaje na początku. Wylądować po stuleciach na powierzchni ojczystej planety skażonej po wojnie nuklearnej? Czy uda się przeżyć lądowanie? Czy będzie to kolejny wyrok czy może niespodziewane ułaskawienie?
Powieść Kass Morgan ma ciekawą strukturę. Narrację prowadzi naprzemiennie czterech bohaterów: Clarke, Bellamy, Wells oraz dziewczyna imieniem Glass. Każdy z krótkich rozdziałów podzielony jest jeszcze dodatkowo w podobny sposób: wprowadzenie w akcji teraźniejszej, retrospekcja do lat spędzonych na statku, powrót do teraźniejszości i obecnych wydarzeń.
Totalitarna Kolonia składa się z trzech statków, które nie są równe w prawach. Jest jeden luksusowy "Feniks" i dwa pracujące pracujące na niego "Walden" i "Arkadia". Clarke i Glass to dziewczyny z "Feniksa", którego obywatele raczej nie trafiają do Odosobnienia. Zasobów nie ma tam dużo, ale nie są tak racjonowane jak na pozostałych dwóch statkach, gdzie wiele osób by przeżyć dopuszcza się kradzieży.
Clarke Griffin jest na stażu medycznym, kiedy zostają straceni oboje jej rodzice. Dziewczyna nie może też wybaczyć swojej byłej sympatii, a jednocześnie synowi Kanclerza - Wellsowi, zdrady powierzonej tajemnicy, która doprowadziła do wykonania wyroku. Glass Sorenson jest najlepszą przyjaciółką Wellsa, udaje jej się jednak pozostać w Kolonii i uniknąć losu misji przydzielonej bez pytania setce więźniów. Pragnie tylko jeszcze raz zobaczyć Luke'a - chłopaka, dla ochrony którego zrobiłaby wszystko. Bellamy Blake właściwie wprasza się na Misję 100, ponieważ nie może zostawić młodszej siostry Octavii samej w towarzystwie prawie setki domniemanych przestępców i nieznanego zagrożenia na Ziemi. Tak losy bohaterów, którzy nie znali się za dobrze i pochodzili z różnych statków, zostają splecione we wspólnym wysiłku i dążeniu do przetrwania czy to już na powierzchni Ziemi czy nadal w kosmosie.
Sojusze i uczucia, które połączyły młodych na statku, powoli zatracają swe znaczenie na Ziemi. Coś, czego setka więźniów, mogła nie przeżyć, staje się dla nich nową szansą. Czasem podejmują decyzję takie jak na pokładzie, bo to wreszcie oni mogą egzekwować surowe prawo, które wcześniej ich słusznie lub niesłusznie potępiło. Częściej jednak starają się dążyć do nowego, lepszego świata. Wyroki mogły być niesprawiedliwe, ale zarówno Clarke jak i Glass czy Wells i Bellamy mają na koncie decyzje nieodwracalne, bardzo kontrowersyjne jeśli chodzi o kwestie moralne. Dotyczy to przeważnie retrospekcji, kiedy młodzi bohaterowie związani byli jeszcze Kodeksem Gai i decydowali się na kroki równie sprzeczne jak samo prawo, do którego przestrzegania byli zobowiązani przez lata życia spędzone w Kolonii.
Jako fanka serialu, którego drugi sezon obecnie emituje stacja CW, przed lekturą miałam już pewne wyobrażenie dotyczące postaci i tego świata przyszłości. Tak więc Clarke, Bellamy, Wells czy jego ojciec kanclerz to bohaterowie mi znani. Można powiedzieć, że tajemnicą pozostawała Glass, której nie ma w serialowej adaptacji, lecz różnic jest jeszcze więcej. Gdzie się podziali jednak Finn, Raven, Monty, Jasper i Murphy? Jak to właściwie jest z tym serialem? Jakie relacje łączą powieść i serial na jej podstawie?
Seria jak i książka (tom 1) mają wspólny początek, a stanowi go pierwsza wersja powieści, która jeszcze nie trafiła wówczas do druku. To tym zarysem historii posłużyli się twórcy scenariusza dla serialu. Obie serie opisują losy tych samych postaci, ale w wersji alternatywnej, ponieważ powstawały osobno od tego czasu. Serial dodał sporo nowych bohaterów, jednocześnie nie uwzględnił też części książkowych.
Nie mogę się jednak dziwić Kass Morgan, że zdecydowała się na sprzedanie praw, kiedy pojawiła się możliwość ekranizacji jej jeszcze nieopublikowaniej wówczas powieści, bo czy może być lepsza reklama dla książki niż jej nadchodząca ekranizacja? Serial jednak tak szybko ruszył z produkcją, że autorka obawiała się trochę aby jej powieści nie potraktowano jako adaptacje serialu na książkę. Okazało się, że nie ma się czym martwić, ponieważ powieść "Misja 100" ukazała się na sześć miesięcy przed premierą pilotażowego odcinka serialu.
Kass Morgan zgadzając się tak prędko na adaptację swojej powieści w postaci serialu, była świadoma tego, że obie wersje historii obiorą od tej pory całkiem oddzielne drogi. Ucieszyło ją jednak, że jej fosforyzujące kwiaty, rozświetlające ciemności lasu, pojawiły się w pierwszy epizodzie serialu. Jeśli zaś chodzi o to, jak bardzo dobrani aktorzy (z wyglądu) przypominają swoje książkowe pierwowzory, to najlepiej sprawdzają się tu Octavia i Clarke. Mimo różnic w wyglądzie reszta obsady dobrze odkrywa powierzone im role. (*Informacje na podstawie wywiadu thedailyquirk.com)
Sama autorka powieści przyznaje, że książka skupia się bardziej na opisaniu emocjonalnych więzi między postaciami, podczas gdy serial za swój główny temat obiera zewnętrzne zagrożenie zarówno dla nowych kolonistów jak i dla stacji, wciąż zawieszonej w kosmosie. Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić, bo trafnie oddaje ono relację w jakiej znajdują się powieść i serialowa adaptacja. Książka nie jest tak dynamiczna, ale podejmowane przez bohaterów decyzje są często o wiele bardziej dramatyczne niż te, które oglądamy w pierwszym sezonie. Wiele cech postaci uwidacznia się także w serialu tylko w innych okolicznościach. Jestem całkowicie za Bellarke, a realizację tego wątku dostałam już pierwszym tomie, kiedy serial zdecydowanie ten rozwój wydarzeń przeciąga :)
Alternatywne losy bohaterów serii to dla wszystkich fanów serialu "The 100" pozycja obowiązkowa, gdyż zdecydowanie warto znać pierwowzór na podstawie którego powołano do istnienia tak dobry serial. Nie może też być zbytnio nudno, ponieważ scenariusz serialu i książka różnią się znacznie, jako że powstawały oddzielnie i niezależnie od siebie. Dla osób, które serialu jeszcze nie znają to dobra szansa aby rozpocząć przygodę z tym antyutopijnym światem. "Misja 100" to lektura, którą czyta się bardzo szybko i choć może wydawać się lekka, to opowiada o podejmowaniu decyzji sprzecznych z kodeksem moralnym.
Źródło recenzji: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com/2015/02/z-gwiazd-do-nieba.html
"Z gwiazd do nieba"
Clarke Griffin nie jest osobą, którą spodziewałoby się znaleźć w Odosobnieniu. Teraz oczekuje w celi na swój ponowny proces, choć wie, że obecnie nikt -pomimo kolejnej rozprawy- nie doczekuje się ułaskawienia. Kolonia musi przetrwać i niezależnie od tego, kto dopuści się złamania praw Kodeksu Gai, musi zostać stracony. Problem w tym, że nie wszyscy z...
2015-08-09
Następcy na Wyspie Potępionych
Uwielbiam klasyczne baśnie i dlatego też nigdy nie mogę sobie odmówić ich współczesnych adaptacji. Były już złe charaktery jako główni narratorzy, a co gdy głos oddać młodszemu pokoleniu? Ten pomysł został już wykorzystany w animowanej serii "Ever After High", która opisywała losy dzieci sławnych baśniowych postaci: tych dobrych jak i złych. Tematem głównym EAH był wybór przeznaczenia i decyzja, czy nowe pokolenie pozwoli na to aby klasyczne scenariusz baśni raz jeszcze się wydarzył, tym razem z ich udziałem. A jak do tej samej tematyki podchodzi Disney? Jaki będzie los drugiego pokolenia w tej interpretacji? Poznać go można na Wyspie Potępionych, gdzie dorastają Następcy.
NASTĘPCY: Mal to niepisana księżniczka Wyspy Potępionych, jeśli Diabolinę nazwiemy jej królową - a do tego właśnie zostali zmuszeni lata temu baśniowi wygnańcy. Największe zło musi budzić respekt, nawet jeśli magia z wyspy zniknęła na dobra.
Evie to tytułowana księżniczka skoro jej matka Zła Królowa to cóż... koronowana królowa. Obie zostały jednak zesłane na wygnanie... kiedy i tak znajdowały się już na oficjalnym wygnaniu. Evie chce wrócić do świata, nawet jeśli to tylko świat Wyspy Potępionych, ale Mal nie zapomniała dawnej winy - zagubione zaproszenia to w tej rodzinie wrażliwa kwestia.
Jay byłby księciem ... złodziei, gdy jego ojciec Dżafar nadal był wielkim wezyrem. Dni sławy i dobrobytu przeminęły jednak dla wszystkich złoczyńców, tak więc zamiast jaskini skarbów została... rupieciarnia. Na Wyspę Potępionych trafia bowiem wszystko to, czego już nie potrzeba w Auradonie - idealnym baśniowym świecie, z którego wypędzono wszystkich, którzy na sumieniu mieli nikczemne czyny.
Carlos to syn Cruelli de Mon... któremu najmniej się poszczęściło z grupy Następców. Dla matki praktycznie nie jest synem, tylko kimś w rodzaju sługi. Chłopak jednak znalazł ucieczkę w nauce, która jeśli jej się dobrze przyjrzeć wcale wiele nie różni się od dawnej, zakazanej magii. W tej wersji kontynuacji baśni z magii kazano zrezygnować zarówno na Wyspie jak i w samym Auradonie. To magia była źródłem klątw, prawda?
Mal trzyma z Jay'em...kiedy jest to korzystne. Przyjaciółmi jednak nie można ich nazwać. Partnerami w zbrodni już bardziej. Evie po swoim powrocie z zamkowego trybu nauczania (taki indywidualny tok na wygnaniu, gdy już raz zostało się wygnanym) znajduje się automatycznie na celowniku Mal. Carlos zaś od zawsze był popychadłem dla całej reszty. Co musi się wydarzyć by połączyć tych czterech bohaterów w grupę Następców, jaka wkracza razem w filmowej kontynuacji? Odpowiedź tylko po wizycie na "Wyspie Potępionych".
W DRUGIM POKOLENIU: Drugie pokolenie najsławniejszych baśniowych złoczyńców nie ma łatwo. Muszą dorównać swoim własnym rodzicom w byciu niegodziwym. Tak więc im bardziej Mal, Jay, Evie i Carlos są źli, tym lepiej. We wszystkim muszą starać się by być jak najgorsi - tylko w byciu złym wolno im być dobrym. Tak więc słowo "dobry" w żadnym innym kontekście nie ma na Wyspie Potępionych prawa występować. Trzeba jakoś kultywować tradycję Zła.
TAK DOBRE ZŁO: Uczynienie z antybohaterów głównych narratorów to nowy sposób spojrzenia na baśnie. Disney poczynił już takie kroki w innych swoich produkcjach. Mieliśmy już "Czarownicę" w wersji filmowej, a także książkowe historie "Wiedźmy" z Królewny Śnieżki oraz "Bestii" - wszystko to w ich narracji i wersji wydarzeń. W "Następcach" nie znajdziemy jednak dobrej Maleficent ani innej Złej Królowej, możemy ich tylko ujrzeć w roli rodziców. Wersja klasycznej baśni pozostaje taka sama, a nowa jest za to historia kary, na jaką zasłużyli wszyscy baśniowi nikczemnicy i ich kolejne pokolenia.
COŚ WYZWALAJĄCEGO: Jest niezaprzeczalnie jednak pewna wolność w tych młodych bohaterach i w samym byciu (baśniowo) złym. Nie trzeba przejmować się zasadami, trzeba je łamać. Nie ma co dbać o dobrą opinię, kiedy należy zasłużyć sobie na taką najgorszą. Jest jednak i nadchodzący konflikt, który zostanie szerzej zobrazowany już w filmowej kontynuacji przygód. Czy byciem złym można odziedziczyć? Czy to coś, co ma się już we krwi? Czy wystarczy wychowanie przez złoczyńcę by stać się złym... i chcieć nim pozostać?
CENA ZŁEJ SŁAWY: W "Wyspie Potępionych" mamy narrację trzecioosobową w wykonaniu czterech narratorów. To oczywiście Mal, Jay, Evie i Carlos opowiadają o swoim życiu na wyspie dla wygnańców i relacjach ze swoimi rodzicami, a te do łatwych nie należą. Złoczyńcy...to często zranieni ludzie, nigdy niezrozumiani i wzgardzeni - swoim dzieciom nie potrafią przekazać żadnych wartości ani ich wychować. Co Mal, Jay, Evie i Carlos by nie robili, by zasłużyć na szacunek i uznanie rodziców, nie mogą więc tego osiągnąć. Jedno spojrzenie na dzieci, jest dla nich przypomnieniem dawnej chwili słabości, której nie można nie żałować. Niby to sławni złoczyńcy Disney'a są tutaj rodzicami, ale z ich potomkami może się zidentyfikować zaskakująca grupa osób, choć brak u nich baśniowego rodowodu.
Symbol serii Następcy to nadgryzione jabłko. Można być to rozpoznawalny znak nie jednej rzuconej przez baśniowych złoczyńców klątwy, można i odnieść bezpośrednio do samej Wyspy Potępionych, gdzie trafia z baśniowego królestwa (Auradonu) wszystko to, co choć troszkę się już zepsuło. Czy Następcy to także zepsute pokolenie? Melissa de la Cruz udziela też głosu jednemu z Następców złotego pokolenia - czyli dzieci baśniowych bohaterów. Syn Króla Bestii i Belli (Ben) to jednocześnie także następca tronu. Sam wie, jak to jest żyć z ciężarem odpowiedzialności tak sławnych rodziców, często więc spogląda w stronę Wyspy Potępionych, by swoim pierwszym dekretem oddać sprawiedliwość swoim rówieśnikom. Konsekwencje tej decyzji można poznać tylko w filmowej ekranizacji dalszych losów Następców, którego akcja zaczyna się co prawda na Wyspie Potępionych, ale rozgrywa już w Auradonie.
PODSUMOWANIE: Melissa de la Cruz to znana autorka powieści młodzieżowych, rozpoznawalna jako osoba odpowiedzialna za serie Au Pairs czy Błękitnokrwiści. Poradziła sobie także z wyzwaniem, jakim było stworzenie na bazie filmu wcześniejszych losów Następców. W efekcie powstała powieść, którą chętnie przeczytają nawet dorośli już fani produkcji Disney'a. Nastoletni fani powinni zaś po nią sięgnąć zanim zobaczą najnowszą musicalową produkcję, by w ten sposób móc nie tylko wcześniej poznać nowych bohaterów, ale także uzupełnić seans filmu o dodatkowe wrażenia, które trudno będzie uzyskać bez lektury sekretów Następców.
Całość wrażeń z lektury na:
http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com/2015/08/nastepcy-na-wyspie-potepionych.html
Następcy na Wyspie Potępionych
Uwielbiam klasyczne baśnie i dlatego też nigdy nie mogę sobie odmówić ich współczesnych adaptacji. Były już złe charaktery jako główni narratorzy, a co gdy głos oddać młodszemu pokoleniu? Ten pomysł został już wykorzystany w animowanej serii "Ever After High", która opisywała losy dzieci sławnych baśniowych postaci: tych dobrych jak i złych....
2018-01-06
2016-09-24
2014-12-09
2015-09-20
2016-01-04
2015-07-05
2014-07-10
W balecie tańczy cały zespół. Jak w orkiestrze gdzie wiele instrumentów współtworzy symfonię dźwięków. Baletowy spektakl to jednak zupełnie coś innego. Tancerze i tancerki zapewniają tło, ale primabalerina jest tylko jedna. Każda dziewczyna marzy o tej roli. Solówce w świetle reflektorów. I każda zrobi wszystko, aby ją zatańczyć.
O Tiny Pretty Things zrobiło się głośniej za sprawą adaptacji Netflix'a. Choć to powieść z 2015, w polskim przekładzie ukazała się po raz pierwszy dopiero wraz z okładką serialową. Na amerykańskim rynku w czasie premiery oryginału wciąż w emisji znajdował się serial Pretty Little Liars (na podstawie książek Sary Shepard). Tytuły obu opowieści nie są tylko pozornie podobne. Czarny łabędź i historia dziewczyn szantażowanych przez tajemniczą osobę, która zna wszystkie ich sekrety - takim połączeniem klimatycznym zachęcano do lektury Tiny Pretty Things. Czy się udało?
Podobnie jak w powieściach Sary Shepard mamy różne narratorki. Tutaj są to trzy baletnice: Gigi, Bette i June. Ta nowa w szkole baletowej to Gigi. Czarnoskóra dziewczyna obsadzona w głównej roli? I to w standardach konserwatywnego rosyjskiego baletu? A jednak! Najjaśniej lśni pasja i talent. Kto by się spodziewał? Na pewno nie Bette, która w nowojorskim konserwatorium tańczy od małego. Ma idealnego chłopaka i to zawsze z nim odhaczali główne role w spektaklach. Za nic nie może przełknąć też tego June. Baletnica koreańskiego pochodzenia ma postawione przez matkę ultimatum: albo zatańczy w głównej roli albo koniec z baletem i czas rozmyślać o poważnej przyszłej karierze akademickiej. Wraz z ogłoszeniem obsady "Dziadka do Orzechów" Giselle staje się obiektem coraz śmielszych gróźb. Nie ma znaczenia jej dobra osobowość ani tym bardziej wrodzona wada serca, która każdy kolejny krok na scenie może uczynić tym ostatnim. Tak jak to się stało dla Cassie, poprzedniej gwiazdy szkoły baletowej, którą ktoś przypadkiem upuścił w tańcu.
Każda z nastolatek ma ma fragment historii, żadna nie ma całej. Nawet osoba prowadzą narrację może być głównym podejrzanym. Nic nie jest pewne. Autorki Tiny Pretty Things przedstawiają różne fakty i okoliczności wydarzeń, ale każą decydować czytelnikowi, kto jest winny. Trudno dojść do tego, kto zostawia makabryczne prezenty z ukrytym przesłaniem. Na ściany w pokoju wspomnień każdy może przykleić nowy inspirujący cytat lub słowa groźby. Są tam kompromitujące zdjęcia lub wykradzione skrawki dokumentacji medycznej. Podziw i zawiść. Przyjaźń i nienawiść. Miłość w tańcu i tylko na scenie czy także w życiu?
Książka to opowieść o poszukiwaniach siebie w niełatwej rzeczywistości, gdzie jest tylko jedna szansa na sukces, a stawka wysoka. Trzeba więc postawić wszystko na jedną kartę albo pożegnać się z pasją życia. Granica między dobrem i złem się zaciera, gdy traci się samego siebie. Jak ma się ta historia do jej serialowej adaptacji?
Serial nosi ten sam tytuł. W dziesięciu godzinnych odcinkach stara się pokazać piękno baletu, dylematy postaci, sedno historii ale i przemycić masę innych zbędnych tutaj wątków. Można więc uwierzyć, że rzeczy opisane w książce mogłyby się zdarzyć w szkole baletowej, serial proponuje za to nagromadzenie nierealnych scenariuszy.
W książkowym pierwowzorze szkoła baletowa była konserwatywna, zamknięta i tajemnicza. Zupełnie odmienna od rzeczywistości nastolatków w liceum. Serial pokazuje nic innego jak każda produkcja o lata szkolnych, gdzie liczą się tylko imprezy. Gdzie nagle urywa się film i tak naprawdę nie wiadomo już, kto popchnął koleżankę z krawędzi dachu.
Gdyby nie chęć porównania książki i serialu, prawdopodobnie nie przebrnęłabym przez więcej niż kilka odcinków. Tiny Pretty Things pozostaje godne polecenia dla fanów Pretty Little Liars i baletowych spektaklów. W swojej wersji książkowej warta jest uwagi, choć potrzeba czasu (i stron) aby historia mogła się rozkręcić.
Całość recenzji na http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com
W balecie tańczy cały zespół. Jak w orkiestrze gdzie wiele instrumentów współtworzy symfonię dźwięków. Baletowy spektakl to jednak zupełnie coś innego. Tancerze i tancerki zapewniają tło, ale primabalerina jest tylko jedna. Każda dziewczyna marzy o tej roli. Solówce w świetle reflektorów. I każda zrobi wszystko, aby ją zatańczyć.
więcej Pokaż mimo toO Tiny Pretty Things zrobiło się głośniej...