-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
2015-08-24
2014-11-13
2015-05-01
2015-09-30
2015-07-31
2015-03-01
2015-03-07
2015-08-06
2015-09-06
2015-08-04
2015-07-14
2015-05-03
2015-05-23
Pamiętacie jeszcze Americę Singer, młodą, ładną dziewczynę, która trafiła do pałacu, aby wziąć udział w konkursie na przyszłą żonę dla księcia, chociaż wcale tego nie chciała? Dziewczynę, która zdobyła nasze serca, bo była silna i niezależna, bo umiała walczyć o swoje? Dziewczynę, która irytowała nas swoim niestabilnym życiem uczuciowym i do końca nie była pewna, czy sobie poradzi jako królowa?
Od tamtej pory minęło już kilkanaście lat. America i Maxon są szczęśliwie panującą królewską parą, mają gromadkę ruchliwych dzieci i nowe problemy na głowie. W królestwie zmieniło się wiele, bowiem zostały zniesione klasy i teraz każdy może dowolnie wybrać, co chce w życiu robić i jaką ścieżką podążyć. Jednak, jak to mówią: daj mu palec, a będzie chciał całą rękę. Nie wszyscy otrząsnęli się z dawnego życia, resztki klas żyją jeszcze w umysłach ludzi, którzy mają problemy ze zdobyciem pracy i utrzymaniem rodziny. Niepokój społeczeństwa przekłada się na rodzinę królewską, która jeśli szybko czegoś nie wymyśli, może przestać być królewska.
Maxon i America szybko wpadają na genialny pomysł – chcą zorganizować kolejne Eliminacje. Jednak tym razem ich bohaterką ma być następczyni tronu, pierwsza przyszła królowa Illei – księżniczka Eadlyn.
Eadlyn nie jest szczególnie zachwycona takim wykorzystywaniem jej osoby. Jej feministyczne ja jest przekonane, że będzie w stanie rządzić samo i wcale nie potrzebuje do tego żadnego księcia małżonka. Czego jednak nie robi się dla poddanych?
Eadlyn zgadza się na Eliminacje, jednak nie gwarantuje, że skończą się one jej ślubem. Wkrótce do pałacu przybywa grupka hałaśliwych młodzieńców, którzy wbrew woli księżniczki wywracają jej życie do góry nogami.
Jestem chyba jedną z nielicznych osób, którym czwarta „Selekcji” się podobała. Wszyscy, z którymi na jej temat rozmawiałam, mówili raczej o rozczarowaniu i narzekali na zakończenie. No cóż… Zakończenie swoją drogą – myślę, że to tylko otwarte wrota do kolejnej części. Panie, Panowie, tak z trylogii zrobiła się… pentalogia?
„Selekcja” wywarła na mnie duże wrażenie – do tej pory nie jestem pewna, o co tak do końca chodziło z tym moim uwielbieniem. Tłumaczę to sobie tym, że przyjemnie mi się czytało , polubiłam bohaterów, chciałam wiedzieć, jak to się skończy i widziałam duży potencjał w pomyśle na tę historię.
„Następczyni” nie wywarła aż takiego wrażenie, mimo to przyjemność z czytania wciąż była obecna. Eadlyn okazała się kompletnie inną osobą niż jej matka, America. Od dziecka przygotowywana do rządzenia krajem, wytworzyła wokół siebie solidny mur, za który nie chce wpuścić nikogo poza rodziną. Z tego powodu wszyscy widzą ją jako samolubną, zimną, wyniosłą przyszłą królową, która jest raczej ciężkim orzechem do zgryzienia. W rzeczywistości dostrzegamy kilka twarzy Eadlyn, która czasem pozwala zerknąć nam za maskę, którą na co dzień nosi.
Największym plusem tej książki – oprócz lekkiego pióra – są chłopcy. W prawdziwym życiu jestem dość wymagającą przedstawicielką swojej płci i moja wewnętrzna feministka czasem ma ochotę użyć swoich pięści gniewu. Ostatnio jednak zauważyłam, że książkowi chłopcy zdecydowanie za mocno mnie oczarowują. W „Następczyni” moimi ulubieńcami zostali: brat bliźniak księżniczki -Ahren, Kile, Eric i Henri. Kogo typowałam na księcia małżonka? (nie, nie dało się tego uniknąć. W końcu do konkurs, trzeba mieć swoje typy) Moim numerem 1 był Kile. Natomiast kiedy pojawił się Eric, przyszło mi do głowy, że autorka może mieć jednak dla Eadlyn inny plan.
To, co mi odrobinkę przeszkadzało, to po macoszemu potraktowane społeczeństwo (znowu…). Wiemy, że są niepokoje, jakieś zamieszki, groźba powstania, ale tak naprawdę nie przekłada się to szczególnie na pałacowe życie. Owszem, jest wspomniane, że Eadlyn musi się bardziej starać, że stało się to i tamto, że Maxon jest zmęczony ciągłą pracą nad tym, co zrobić, aby znów było dobrze. Akcja skupia się głównie na Eadlyn, Eliminacjach i chłopcach. Nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało. Po prostu… chciałabym więcej realności.
Rozumiem rozczarowanie czytelników tą książką. Historia Americi jednym się podobała bardziej, innym wcale, jednak była jedną spójną historią i w zasadzie kolejna część nie była potrzebna. Tymczasem może się okazać, że na tej bazie powstaje druga historia – księżniczki Eadlyn. Można by było ciągnąc to bez końca. Z tym, że mnie to w ogóle nie przeszkadza, bo bardzo chętnie wracam do świata z „Selekcji”. Lubię styl pani Cass, lubię humor zawarty w tych książkach, lubię pałacowe życie i te piękne okładki. Zdaję sobie sprawę, że powieść nie jest idealna i pewnie ma swoje błędy, ale mimo wszystko jestem jej to w stanie wybaczyć. W końcu przyjaciół należy przyjmować takimi, jakimi są.
Pamiętacie jeszcze Americę Singer, młodą, ładną dziewczynę, która trafiła do pałacu, aby wziąć udział w konkursie na przyszłą żonę dla księcia, chociaż wcale tego nie chciała? Dziewczynę, która zdobyła nasze serca, bo była silna i niezależna, bo umiała walczyć o swoje? Dziewczynę, która irytowała nas swoim niestabilnym życiem uczuciowym i do końca nie była pewna, czy sobie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-05-25
Wejdź o północy do łazienki, w której jest lustro. Weź ze sobą świece. Zapal je ostrożnie i uważaj, żeby niczego nie podpalić. Tylko tego by brakowało, żebyś wywołał pożar w środku nocy. Stań przed lustrem, wyprostuj plecy. Spójrz odważnie na swoje odbicie. Musi wyglądać upiornie w nikłym świetle świec, prawda? Nie przejmuj się, to bez znaczenia. Teraz spójrz sobie w oczy i wypowiedz głośno dwa słowa. „Krwawa Mary”. Już? Dobrze. Teraz musisz powtórzyć je jeszcze dwa razy. No, bądź odważny, przecież to tylko zabawa. „Krwawa Mary”. Świetnie. Jeszcze raz. Ostatni. Trzeci. „Krwawa Mary”. Świetnie. Teraz przyjrzyj się swojemu odbiciu. Widzisz ją? Nie? Nie szkodzi. Czasami nic się nie dzieje. To w końcu tylko zabawa prawda? Zwykłe, głupie, dziecięce wywoływanie duchów. Ale czasami ona przychodzi. Pojawia się ukradkiem w lustrze, tylko na mgnienie oka. Czasami przybywa w postaci podmuchu, który porusza płomykiem świec. Czasami zabija.
Piper’s Hall to elitarna szkoła z tradycjami dla bogatych dziewcząt. Jej wychowanki mają swoją własną legendę o Krwawej Mary. W noc Halloween grupka dzieciaków – dziewczyny ze szkoły oraz dwóch chłopców z pobliskiego miasteczka - postanawia zabawić się w wywoływanie duchów. Wchodzą ukradkiem do szkoły, stają przed lustrem w łazience i trójka z nich – Bobbie, Naya i Caine – wymawia 5 razy imię Krwawej Mary. Atmosfera w pomieszczeniu gęstnieje, czuć, że dzieje się coś dziwnego, ostatecznie jednak wszyscy wybuchają śmiechem i szybko zapominają o całej sprawie.
Następnego dnia całą trójkę zaczynają prześladować dziwne sny i zostawiony w różnych miejscach napis „5 dni”. Naprawdę dziwnie robi się, kiedy Bobbie, Naya i Caine dostają zbiorowego krwotoku z nosa. Dzieciaki zaczynają rozumieć, że to nie są przelewki, kiedy bez śladu znika ich koleżanka, Sadie, która kilka dni wcześniej wypowiedziała w łazience imię Krwawej Mary…
Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem, którego stawką jest życie. Tylko w jaki sposób można walczyć z duchem?
Ta książka BYŁA GENIALNA! Po prostu GENIALNA! Kiedy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam już, że koniecznie muszę ją przeczytać i z niemałą przyjemnością zabrałam się za lekturę. A kiedy już zaczęłam czytać, wprost nie mogłam się oderwać! Przyssałam się do tej powieści (albo ona do mnie – któż to wie?) niczym jakaś książkowa pijawka. Chciałam wiedzieć, co będzie dalej, co się wydarzy, jak to wszystko się skończy i kim jest Krwawa Mary. Co tam obowiązki – ja musiałam czytać!
Pierwszy raz spotkałam się z książką tego autora, ale muszę przyznać, że po tym, co pokazał w „Wypowiedz jej imię”, chciałabym już móc przeczytać inne jego książki. Potrafi trzymać czytelnika w napięciu przez całą lekturę, rzucać zagadkami na prawo i lewo, tworzyć do nich całkiem inne rozwiązania, niż można by się było spodziewać, a to wszystko podaje w tak przyjemnej do czytania formie, że nie można się jej oprzeć. I zna mój ulubiony, najukochańszy serial!
Tak apropos „Supernatural” (bo to o nim mowa) – gdy zostało wspomniane na początku powieści, część mnie spodziewała się, że autor w podobny sposób rozwiąże problem Mary, jak to zrobili Sam i Dean. Z jednej strony nawet by mi się to podobało, ale z drugiej cieszę się, że wymyślił całkiem coś innego i do końca nie pozwolił czytelnikowi odetchnąć. Zakończenie w bardzo horrorowym stylu!
Po historii o Krwawej Mary można by się było spodziewać ciężkiej, przerażającej atmosfery. „Wypowiedz jej imię” raczej nie straszy (chociaż ja troszkę się bałam, kiedy czytałam ją w nocy, ale to dlatego, że ogólnie boję się luster :P), nie ma tu grozy i tego klimatu, który kojarzy mi się z gęstą, białą jak mleko mgłą, który jest tak charakterystyczny dla niektórych dzieł na przykład Kinga. Jest za to napięcie i ciągła akcja, nie ma odpoczynku, dzieje się dużo i przez cały czas. Książka ma własną wyjątkową atmosferę, która sprawia, że chcę więcej i że żałuję, że to już koniec, bo chciałabym jeszcze.
Bardzo polubiłam Bobbie – główną bohaterkę. To typ outsiderki, która nie lubi być w centrum uwagi. Ma jedną najlepszą przyjaciółkę, Nayę, i to jej wystarcza. Podobało mi się, jak potrafiła zachować zimną krew i opanowanie, pomimo przerażenia, które tak naprawdę odczuwała. Była taka realna, taka naturalna i chyba troszkę podobna do mnie.
Główny bohater męski po raz kolejny został moim ulubieńcem (ach, ci książkowi amanci). Nie wiem, co to za urok Caine miał w sobie, ale zdobył moją sympatię.
Odkryłam w tej powieści tylko jeden drobny błądzik, który troszkę mi przeszkodził w całkowitym uwielbieniu… Chociaż nie. Jednak mam dla tej książki całkowite uwielbienie, pomimo tego drobnego niedociągnięcia, dla którego znalazłam już wytłumaczenie. Poraniony człowiek w zamkniętej trumnie nie wytrzyma 5 dni, prawda? Udusiłby się albo wykrwawił, zanim zdążyłby umrzeć z powodu odwodnienia. Ale nastolatkowie niekoniecznie muszą o tym wiedzieć.
Myślę, że ta książka w pewnym stopniu odczarowała dla mnie mit o Krwawej Mary. Nie, żebym szczególnie mocno w niego wierzyła, ale wiecie… przezorny zawsze ubezpieczony :D
Wejdź o północy do łazienki, w której jest lustro. Weź ze sobą świece. Zapal je ostrożnie i uważaj, żeby niczego nie podpalić. Tylko tego by brakowało, żebyś wywołał pożar w środku nocy. Stań przed lustrem, wyprostuj plecy. Spójrz odważnie na swoje odbicie. Musi wyglądać upiornie w nikłym świetle świec, prawda? Nie przejmuj się, to bez znaczenia. Teraz spójrz sobie w oczy i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-06-20
2015-06-30
2015-10-21
2015-12-03
2015-12-07
2015-12-19
Lata ’70 ubiegłego wieku. Chamberlain w stanie Maine, typowe małe amerykańskie miasteczko, gdzie każdy zna każdego i wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Tam właśnie mieszka nastoletnia Carrie wraz ze swoją mamą. Tam chodzi do szkoły. Tam marzy o lepszym jutrze. Tam dokonuje zemsty.
Carrie nie jest taka, jak inne dziewczęta w jej wieku, chociaż mogłaby być zwyczajną, dobrze uczącą się nastolatką z gronem przyjaciół. To wina jej matki, której fanatyzm religijny zna cała okolica. Kobieta bardzo restrykcyjnie wychowuje swoją córkę, nie pozwalając jej na wiele rzeczy, nawet prawa natury uznając za grzeszne.
Carrie jakoś sobie radzi. Przyzwyczaiła się już do tego, że inni ją wyśmiewają. Mamę kocha, jednocześnie nienawidząc jej za życie, jakie zmusza ją prowadzić. Chciałaby być normalna. Chciałaby mieć przyjaciół. Chciałaby pójść na szkolny bal.
Czara goryczy przelewa się, gdy dziewczyna po raz pierwszy dostaje miesiączkę. Koleżanki wyśmiewają ją, rzucają w nią podpaskami i tamponami, a biedaczka przerażona myśli, że umiera. Mama nie wyjaśniła jej, co to znaczy stać się kobietą. To wielkie, publiczne upokorzenie staje się pierwszym krokiem do tragedii, która wkrótce dotyka całe miasteczko.
Carrie skrywa sekret. Carrie umie coś, o czym innym się nawet nie śniło. I nie boi się tego wykorzystać, aby się zemścić na swoich oprawcach.
Debiut jednego z mistrzów grozy przez wielu uznawany jest za średnio udany w porównaniu z innymi jego książkami. Ja jednak mam sentyment do tej historii i uwielbiam ją w każdym calu. Nie nazwałabym „Carrie” horrorem, bardziej może thrillerem z elementami nadprzyrodzonymi. Takim moim paranormal thrillerem. Nie czułam grozy, nie była przerażona, jednak… Pewien niepokój się pojawił. Niepewność. Zwłaszcza, gdy zapadł zmrok.
Znałam już wcześniej tę historię i wiedziałam, co się wydarzy, mimo to Kingowi udało się mnie porwać. Pochłonęłam tę książkę w mgnieniu oka, czyniąc ją drugą najszybciej przeczytaną książką w tym roku. Czemu tak się wciągnęłam? Sama nie wiem. Może Carrie rzuciła na mnie urok?
W tej powieści jest tyle rzeczy, o których trzeba wspomnieć, że aż ciężko się zdecydować, od czego zacząć. Bo i forma jest tu specyficzna i bohaterowie jedyni w swoim rodzaju, i fabuła, jakiej jeszcze nie było, a nad tym wszystkim wiszący duch Stephena Kinga, którego styl jest tak bardzo jego i tak mocno nie do podrobienia.
W „Carrie” przeszłość miesza się z teraźniejszością. W toczącą się swoim torem historię wplecione są fragmenty książek, artykułów, a nawet policyjnych zeznań, które niejako przygotowują nas na to, że stanie się coś strasznego i niewyobrażalnego. Obserwujemy trudne życie głównej bohaterki, ale trochę jakby z boku. Mamy wgląd w uczucia Carrie, wiemy, co robi, jednak odnosi się wrażenie, że to nie bezpośredni kontakt jest tutaj najważniejszy.
King wprowadził do swojej powieści pewne poczucie realności. Potrafił wymyślić naukowe uzasadnienie zdolności Carrie, a nawet sposób jego dziedziczenia. I za to duży plus! Mój wewnętrzny mały naukowiec zaiste się radował tym faktem. Radował się też rozwałką.
Carrie jest… specyficzna. Duży wpływ na nią ma wychowanie, jakie otrzymała od matki. Gdyby nie to, byłaby normalną , fajną nastolatką. Myślę, że polubiłam ją. Chciałam dla niej dobrze, chociaż wiedziałam, co się wydarzy. Z jednym wyjątkiem – nie pamiętałam, jak zakończono film, a zakończenie książki trochę mnie zaskoczyło. Byłam pewna, że losy Carrie potoczą się jednak inaczej.
Podobało mi się, że główna bohaterka nie jest tutaj faworyzowana – bo często gęsto w książkach jest tak, że wszystko skupia się na protagoniście i to jego uczucia, jego przeżycia, jego myśli są najważniejsze. Z jednej strony niby tak ma być, bo w końcu po to opisuje się czyjąś historię, żeby no… opisać czyjąś historię, ale czasem to skupianie się na głównym bohaterze i stawianie go na piedestale staje się irytujące.
Najbardziej rzucającą się w oczy postacią jest matka głównej bohaterki. Naprawdę nie mam pojęcia, skąd ta kobieta się urwała. Schizofrenia paranoidalna – jak nic.
Ludzie ze szkoły Carrie nie przypominają nastolatków ze współczesnych, amerykańskich powieści młodzieżowych. Daje się wyczuć, że to inne czasy. Chociaż fascynacja szkolnymi balami już jest obecna.
„Carrie” zbiera różne recenzje i ludziom nie zawsze się podoba, bo nie jest straszna, bo bardziej młodzieżowa. Ja i tak pozostaję wielką fanką tej historii i tylko nabrałam ochoty na inne dzieła Kinga.
Lata ’70 ubiegłego wieku. Chamberlain w stanie Maine, typowe małe amerykańskie miasteczko, gdzie każdy zna każdego i wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Tam właśnie mieszka nastoletnia Carrie wraz ze swoją mamą. Tam chodzi do szkoły. Tam marzy o lepszym jutrze. Tam dokonuje zemsty.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCarrie nie jest taka, jak inne dziewczęta w jej wieku, chociaż mogłaby być zwyczajną,...