-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-08-10
2017-11-23
Miłość jest głupia, miłość jest prostolinijna, miłość jest cholernie mocna.
To uczucie jest ścieżką na skróty w gąszczu myśli i rozważań.
Właśnie przez nią człowiek wyłania się nagle w miejscu, do którego nie wie jak dotarł ani kiedy. Co więcej, nie zna drogi powrotnej.
Miłość jest poza miejscem i czasem.
Nie można obwiniać Stefana, że tak czyste i potężne uczucie sprawiło, iż popełnił tak prosty i naiwny błąd.
Złożył podpis, a to co wchłonie papier - już my, zawzięci czytelnicy o tym wiemy - ma niezmierzoną moc i może wpływać na niezliczone losy jednostek.
Taki też jest zamysł tej książki, aby los jednego człowieka odmienił przyszłość ludzkości. Moim zdaniem, nie uda się to - chociaż bardzo bym tego chciał.
Jednak, przynajmniej te osoby, które podejmą się lektury tej książki, sięgną poza horyzont znanych im faktów i spojrzą na historię w kontekście - jakże przeciętnego - nastolatka, który... "zwyczajnie" kogoś pokochał.
Miłość jest głupia, miłość jest prostolinijna, miłość jest cholernie mocna.
To uczucie jest ścieżką na skróty w gąszczu myśli i rozważań.
Właśnie przez nią człowiek wyłania się nagle w miejscu, do którego nie wie jak dotarł ani kiedy. Co więcej, nie zna drogi powrotnej.
Miłość jest poza miejscem i czasem.
Nie można obwiniać Stefana, że tak czyste i potężne uczucie...
2019-02-10
Kafka nad morzem to majstersztyk.
Połączenie chłodnej japońskiej precyzyjności i wyważonych słów z kulturą starożytnej Europy, przy jednoczesnym wzbogaceniu powieści odniesieniami do współczesnej prozy europejskiej i amerykańskiej, bez odcinania się od korzeni rodzimej kultury autora, okazało się niezwykle trafnym wyborem.
Wybór jednak to nie wszystko. Liczy się talent autora.
Murakami w sposób niezwykły łączy w tej powieści to co rzeczywiste z tym, co niemożliwe. Czasem zastanawiałem się czy to tylko fantazja bohaterów czy może symboliczne przedstawienie - w zamyśle autora - tego, co wewnątrz nich.
Także sposób w jaki Murakami poruszył tematy tabu związane z ludzką fizjologią i seksualnością jest intrygujący i zastanawiający, a przy tym bardzo autentyczny. Nie wiem czy jakiemukolwiek innemu autorowi udało się tego dokonać z takim wyczuciem.
Kafka nad morzem jest wielowymiarowa. Kawka nad morzem opisuje sytuację bliżej niezidentyfikowanego niebezpieczeństwa i nadciągającej katastrofy. Kafka nad morzem, Kawka nad morzem to na prawdę kawał dobrej prozy.
Kafka nad morzem to majstersztyk.
Połączenie chłodnej japońskiej precyzyjności i wyważonych słów z kulturą starożytnej Europy, przy jednoczesnym wzbogaceniu powieści odniesieniami do współczesnej prozy europejskiej i amerykańskiej, bez odcinania się od korzeni rodzimej kultury autora, okazało się niezwykle trafnym wyborem.
Wybór jednak to nie wszystko. Liczy się talent...
2018-09-28
Jak znaleźć się poza miejscem i czasem?
"Wystarczy" żyć w czasach wojny i nie zostać wcielonym w szeregi armii, choćby z powodu wieku.
Vincent był na to za młody.
Marcel, zbyt stary.
Artur... Artur nie miał szczęścia.
Ci, którzy zostali - trwają oczekując.
Pozostali zmieniają losy świata amunicją.
Jest jeszcze Miłość, która nie zważa na nic co istnieje poza nią, przenosząc ciężar istnienia.
To za jej sprawą Vincent zatrzasnął się pomiędzy tymi co trwają, a tymi co walczą.
Według mnie P. Besson doskonale rozłożył ciężar powieści pomiędzy wspomnianych trzech mężczyzn, ale to pojawiająca się tylko raz w głównym nurcie powieści kobieta nadaje jej szczególnego wymiaru.
Kobieta, która - moim zadaniem - okazuje się silniejsza od każdego z głównych bohaterów.
"Fakt, że należę do czyichś myśli pozwala mi żyć." - wojna, dwie osoby i nić jaką stanowią współdzielone myśli. Mojry już zacierają ręce...
Jak znaleźć się poza miejscem i czasem?
"Wystarczy" żyć w czasach wojny i nie zostać wcielonym w szeregi armii, choćby z powodu wieku.
Vincent był na to za młody.
Marcel, zbyt stary.
Artur... Artur nie miał szczęścia.
Ci, którzy zostali - trwają oczekując.
Pozostali zmieniają losy świata amunicją.
Jest jeszcze Miłość, która nie zważa na nic co istnieje poza nią,...
2018-03-03
"Kusi mnie, by powiedzieć, że czasami należy się wystrzegać oczywistości. Nieraz widziano, jak bezdyskusyjnie winni ludzie zostawali oczyszczeni, a niewiniątka przyznawały się do najgorszych zbrodni, zwyczajne zgony okazywały się niemal doskonałymi zbrodniami, a intrygujące śmierci były w rzeczywistości banalnymi wypadkami".
Oj, tak. Bardzo mnie kusi.
W moim odczuciu, Philippe Besson alegorycznie ujął cały świat na jednym dworcu, na którym niemal wszyscy się spieszą, podążają za jakimś celem, gubią się w tłumie. Ale są też wśród tych ludzi osoby poza tym czasem i miejscem, które oczekują na coś lub kogoś. Może to właśnie my. Trudno powiedzieć kto jest kim i czy w tym miejscu jakakolwiek pozycja społeczna ma znaczenie. Świat - jak pociąg - nie zaczeka na nikogo. A nasze wewnętrzne pociągi prędzej czy później pokonają dworcową zwyczajność, sprzeniewierzając się niepisanym zasadom. Para buchnie, a jaki będzie tego rezultat... możemy się tylko domyślać.
I choć na tym dworcu panuje chaos, to ma on swój tajemniczy porządek.
Bo takie jest życie. Nic dodać, nic ująć. Niezwykłe w całej swojej zwyczajności. Czasem nawet zaskakuje bezruchem.
Tak widzę to ja, ale ciekaw jestem Twojego zdania. No więc?
"Kusi mnie, by powiedzieć, że czasami należy się wystrzegać oczywistości. Nieraz widziano, jak bezdyskusyjnie winni ludzie zostawali oczyszczeni, a niewiniątka przyznawały się do najgorszych zbrodni, zwyczajne zgony okazywały się niemal doskonałymi zbrodniami, a intrygujące śmierci były w rzeczywistości banalnymi wypadkami".
Oj, tak. Bardzo mnie kusi.
W moim odczuciu,...
2014-07-06
Książka ta jest nad wyraz prosta. Intuicyjnie, wertując kolejne kartki, można stwierdzić, że każdy poruszony poboczny wątek w pewnym momencie zaczynie kształtować główny nurt fabuły. Wydaje się zatem przewidywalna.
Ale taka nie jest. Przynajmniej nie do końca. Przynajmniej nie dla mnie.
Warto pamiętać, że proste historie często bywają najlepsze, bo niejednokrotnie najbardziej realne - tak, jakby toczyły się w naszym sąsiedztwie.
Książka ta jest nad wyraz prosta. Intuicyjnie, wertując kolejne kartki, można stwierdzić, że każdy poruszony poboczny wątek w pewnym momencie zaczynie kształtować główny nurt fabuły. Wydaje się zatem przewidywalna.
Ale taka nie jest. Przynajmniej nie do końca. Przynajmniej nie dla mnie.
Warto pamiętać, że proste historie często bywają najlepsze, bo niejednokrotnie...
2016-02-23
To piękna książka o skomplikowanych losach, których nigdy nie pojmiemy.
Dlaczego? Ponieważ wystarczająco trudne jest zrozumienie własnego losu.
Zbiór wskazówek i odrobina szczęścia mogą sprawić, że zaczniemy sądzić, iż jesteśmy na dobrej drodze do rozwikłania zagadki. W tym wszystkim pomóc ma nam pewna wyjątkowa cecha i jest to szósty... nie, nie zmysł.
"Tak. Wielu ludzi myślało, że upadłem na głowę, ale ja zawsze powtarzam, że tylko ci, którzy szukają prawdy zasługują na to, by ją znaleźć."
Tylko czy poszukiwania za wszelką cenę warte są stawki, jaką możemy zapłacić?
Przekonaj się czytając Książkę, której nie ma.
Porzuć wszystko. Zwłaszcza uprzedzenia i wskazówki. Tylko świadoma i otwarta na drugiego człowieka dusza jest w stanie przeniknąć zakończenie tej historii.
To piękna książka o skomplikowanych losach, których nigdy nie pojmiemy.
Dlaczego? Ponieważ wystarczająco trudne jest zrozumienie własnego losu.
Zbiór wskazówek i odrobina szczęścia mogą sprawić, że zaczniemy sądzić, iż jesteśmy na dobrej drodze do rozwikłania zagadki. W tym wszystkim pomóc ma nam pewna wyjątkowa cecha i jest to szósty... nie, nie zmysł.
"Tak. Wielu ludzi...
2018-01-02
"Nasze światy nie miały punktów stycznych. Wszystko utrzymywało między nami dystans. Tylko ekstrawagancki przypadek mógł nas ze sobą zetknąć".
Przypadek? Czy na pewno?
Albo życie jest wypadkową naszych zamiarów, decyzji i sił, albo zbiorem nic nie znaczących zrządzeń kreujących je chwila po chwili.
Pierwsza wersja wydaje mi się bliższa, choć czasem tracąc kontrolę nad życiem skłonny jestem oddać prym tej drugiej.
Uważam jednak, że ta książka nie jest dziełem przypadku.
Autor skrupulatnie ją przemyślał; celowo nie skupił się na odtwarzaniu struktur funkcjonowania policji w Beverly Hills, na opisaniu zbrodni doskonałej, ale na niestłamszonym uczuciu, z którym trudno walczyć. Wobec którego wszystko pozostaje jedynie nieostrym tłem.
Stworzył historię o bezsilności (!) dwóch osób, która dopada niespodziewanie i uderza z siłą (!), której nie sposób się sprzeciwić.
Tym sposobem zniewolił wolną wolę i pchnął sowich bohaterów do uczuć, które są nam znane, choć temu przeczymy.
I tu ogromy ukłon dla tłumaczki. Tego widma, które często bywa kluczem sukcesu pisarza w innym kraju. Moim zdaniem, powieść ta jest doskonale przełożona, czyta się ją lekko i szybko - a to daje niedosyt, którego w dobie dobrobytu tak bardzo nam trzeba.
Przypadek? ...
"Nasze światy nie miały punktów stycznych. Wszystko utrzymywało między nami dystans. Tylko ekstrawagancki przypadek mógł nas ze sobą zetknąć".
Przypadek? Czy na pewno?
Albo życie jest wypadkową naszych zamiarów, decyzji i sił, albo zbiorem nic nie znaczących zrządzeń kreujących je chwila po chwili.
Pierwsza wersja wydaje mi się bliższa, choć czasem tracąc kontrolę nad...
2016-03-02
To jedna z tych książek, w których główny bohater wydaje mi się na tyle realny, że mam ochotę przemówić do niego bezpośrednio - nie szczędząc słów:
Tak, Leonardzie. Świat jest pełen buców i zła. To jednak nie powód by dawać im z tego powodu satysfakcję. Uwierz mi, są ludzie - latarnie - na których zdołasz zbudować swój świat, swoje życie. Nie będzie ono idealne, ale będzie tylko i wyłącznie Twoje.
Tymczasem zachowaj swoją wrażliwość i spostrzegawczość, a zobaczysz: z czasem każdą swoją słabość obrócisz w potężną broń - potężniejszą niż jakikolwiek stary walther P39.
To jedna z tych książek, w których główny bohater wydaje mi się na tyle realny, że mam ochotę przemówić do niego bezpośrednio - nie szczędząc słów:
Tak, Leonardzie. Świat jest pełen buców i zła. To jednak nie powód by dawać im z tego powodu satysfakcję. Uwierz mi, są ludzie - latarnie - na których zdołasz zbudować swój świat, swoje życie. Nie będzie ono idealne, ale będzie...
2014-11-25
Siergiej Nabokow otrzymał drugie życie...
...które - wydawałoby się - nie powinno być dane nikomu. Trzeba mieć jednak na względzie, że tym razem jest to życie zmyślone i przelane na papier. Nie umniejsza to jednak znaczenia tej powieści, która umożliwiła przybliżenie szerszemu gronu odbiorców postaci brata słynnego już od dawien dawna Władymira Nabokowa.
Czy Sieroża byłby zadowolony słysząc tą historię? Nie wiem. Odpowiedź na to pytanie uzależniona jest od tego w jaki sposób postrzegał on swoje prawdziwe życie, bowiem w krytycznych momentach lektura ta oddaje rzeczywiste przejścia, którym - chcąc czy nie chcąc - musiał w końcu stawić czoła. Są to zarazem punkty styczne pomiędzy dopowiedzianą przez Paula Russela historią a niemożliwą do poznania biografią Siergieja Nabokowa.
Mam jednak nadzieję, że w swoim pierwszym życiu - tym prawdziwym - Sieroża był tak samo otwartym, spragnionym miłości człowiekiem, jak w życiu danym mu przez Paula Russela.
Warto zauważyć, że to w jak bezmyślny sposób podchodził do niektórych spraw i jak łatwo dawał się zwieść swoim emocjom i czasom, w których żył, bardzo zbliża go do nas. Choć żyjemy w innych realiach, to nadal popełniamy błędy. Niejednokrotnie te same, co główny bohater książki. A przy tym i nam nie jest łatwo odnaleźć się w przypisanych do nas życiowych rolach.
Czy ktoś kiedyś opowie w ten sposób naszą historię?
Może lepiej byśmy sami mogli ją przemycić do ludzkich serc. Tak by nie trzeba było nas "wskrzeszać" i "zmuszać" do wyznań, których prawdziwości nie będzie mógł nikt potwierdzić...
Choć nie ukrywam, iż cieszę się z tego, że Paul Russel właśnie w ten sposób przybliżył mi postać Siergieja... Urządził mi bowiem prywatne spotkanie z niezwykle tajemniczą postacią, którą - choć wcześniej o tym nie wiedziałem - od zawsze chciałem poznać.
Siergiej Nabokow otrzymał drugie życie...
...które - wydawałoby się - nie powinno być dane nikomu. Trzeba mieć jednak na względzie, że tym razem jest to życie zmyślone i przelane na papier. Nie umniejsza to jednak znaczenia tej powieści, która umożliwiła przybliżenie szerszemu gronu odbiorców postaci brata słynnego już od dawien dawna Władymira Nabokowa.
Czy Sieroża byłby...
2017-01
Zastanawiałeś się Czytelniku jak to jest być obrońcą albo sędzią?
Teraz masz szansę by wcielić się w jedną z tych ról, a to za sprawą powieści Jamesa Kirkwooda.
Musisz jednak wiedzieć, że proces karny z zasady nie opiera się wyłącznie na zeznaniach oskarżonego... choć z całą pewnością stanowią one oś w sposób stanowczy wyznaczającą przebieg postępowania.
Teraz w Twoje ręce trafiły zeznania człowieka oskarżonego o zbrodnię.
Pytanie czy mu uwierzysz?
Jeżeli Twoja odpowiedź jest twierdząca, to pozostaje jeszcze kwestia zebrania materiału dowodowego. Czytając tę książkę zastanów się kto mógłby być świadkiem, a które okoliczności powinny zostać pominięte by nie zaszkodzić Twojemu nowemu klientowi.
W końcu jesteś wyśmienitym obrońcą.
No to jak, podejmiesz się tej sprawy?
Zastanawiałeś się Czytelniku jak to jest być obrońcą albo sędzią?
Teraz masz szansę by wcielić się w jedną z tych ról, a to za sprawą powieści Jamesa Kirkwooda.
Musisz jednak wiedzieć, że proces karny z zasady nie opiera się wyłącznie na zeznaniach oskarżonego... choć z całą pewnością stanowią one oś w sposób stanowczy wyznaczającą przebieg postępowania.
Teraz w Twoje...
2018-12-04
Ja też znam tę historię o porcie i burzy. Tak samo uważam, że powrót ma sens tylko wtedy, gdy ktoś na nas czeka.
Znam tych, co patrzą na morze. I tych, którzy biorą ich pod swoją opiekę, chroniąc przed światem.
Morze symbolizuje życie, a Manuel próbuje je opisać. Im większy wysiłek podejmuje, tym bardziej mu się ono wymyka. To jego ukochany Alvaro jest morzem... ale Manuel odkrywa to zbyt późno.
Niespodziewana śmierć Alvaro otwiera przed Manuelem zupełnie nowe życie, kryminalną zagadkę.
Tylko ktoś z zewnątrz może ją rozwiązać.
Mówi się, że prawdziwa Miłość zostawia ślad trwalszy niż diament.
Albo przynajmniej kwiat w kieszeni...
Zastanawiam się tylko, czy Manuel czekał na powrót Alvaro? - i oto miejsce na Twoją rolę Czytelniku. Jeżeli możesz rozwiać moje wątpliwości, to zrób to i napisz do mnie.
Pierwsze 200 stron nie jest zachęcające. Później jest nieco lepiej, ale do klasyki gatunku tej książce daleko. Miejmy jednak nadzieje, że każdy odnajdzie drogę do swojego domu...
Ja też znam tę historię o porcie i burzy. Tak samo uważam, że powrót ma sens tylko wtedy, gdy ktoś na nas czeka.
Znam tych, co patrzą na morze. I tych, którzy biorą ich pod swoją opiekę, chroniąc przed światem.
Morze symbolizuje życie, a Manuel próbuje je opisać. Im większy wysiłek podejmuje, tym bardziej mu się ono wymyka. To jego ukochany Alvaro jest morzem... ale...
2014-07-20
Książka ta stanowi przejaw swoistego dualizmu. Z jednej strony charakteryzuje ją pewien przewidywalny schemat, który przedstawia losy głównego bohatera. Z drugiej strony jej język jest niebanalny i dobrze oddaje czasoprzestrzeń, w której A. C. Sulzer umieścił fabułę.
Jednak dualizm ten w pewnym momencie ulega rozmyciu, bowiem rozwiązanie nie przystaje do tego, czym autor karmi czytelnika w kolejno serwowanych po sobie rozdziałach. Dla mnie stanowiło to zaletę tej książki, choć dostrzegam także pewne jej wady. Mam tu głównie na myśli to, że pojawiały się w niej elementy nieklarowne, których autor nie wytłumaczył (sąsiadka spędzająca czas przy świetle lamp?). Nie można jednak wykluczyć, że był to zabieg absolutnie celowy. Ponadto ostatnie zdania książki stanowią dziwny zlepek słów, które w domyśle stanowić mogą alegorię [mgła] i pewną zapowiedź [czas]... Jaką? Być może kiedyś się dowiemy, "Lecz do tej pory znowu minie jakiś czas".
Książka ta stanowi przejaw swoistego dualizmu. Z jednej strony charakteryzuje ją pewien przewidywalny schemat, który przedstawia losy głównego bohatera. Z drugiej strony jej język jest niebanalny i dobrze oddaje czasoprzestrzeń, w której A. C. Sulzer umieścił fabułę.
Jednak dualizm ten w pewnym momencie ulega rozmyciu, bowiem rozwiązanie nie przystaje do tego, czym autor...
2019-03-06
"Jeżeli jest coś gorszego od braku możliwości bycia z nim, to świadomość, że nasza przyjaźń zakończy się z tego powodu".
Utrata nie jest niczym trudnym. Perfekcyjnie opisała to Elizabeth Bishop w ironicznym wierszu "Ta jedna sztuka":
"W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy; tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie straty, że kiedy się je traci – nie ma sprawy. (...) Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy, który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy (...)".
Główny bohater - Aaron ma wiele wspólnego z podmiotem lirycznym wiersza Elizabeth Bishop. Mierzy się ze stratą na różnych płaszczyznach swojego życia, aż powstała pustka pochłania i jego - tak, że "nie ma sprawy".
Wszystko zaczyna się niepozornie. Najpierw traci się rzeczy drobne... aż strata rozrasta się do rozmiarów wręcz nierzeczywistych, na końcu rozdzierając serce.
Książka ma potencjał, ale raczej w środowisku młodzieżowym. Nie jest to wyszukana literatura, ale punktuje swoją szczerością i prostotą.
Może jej nie zapomnę...
"Jeżeli jest coś gorszego od braku możliwości bycia z nim, to świadomość, że nasza przyjaźń zakończy się z tego powodu".
Utrata nie jest niczym trudnym. Perfekcyjnie opisała to Elizabeth Bishop w ironicznym wierszu "Ta jedna sztuka":
"W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy; tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie straty, że kiedy się je traci – nie ma...
2015-06-01
Książka to znakomity środek transportu, lecz nie idealny.
Wiedz, drogi Czytelniku, że choćbyś przeczytał o danym miejscu tysiąc i jedną książkę więcej, to żaden tekst nie odda Ci momentu, w którym tam dotrzesz własnymi siłami.
Naszym kierowcą i przewodnikiem staje się pisarz, a droga wyłania się z ciemności kawałek po kawałku - nie prędzej niż z przeczytaniem kolejnego słowa...
Książka Mateusza Czarneckiego, to podróż, w którą pojechałem z pewnym bagażem doświadczeń, ponieważ sam jestem podróżnikiem. Obawiałem się, że autor nie podoła mojemu spojrzeniu na podróż, w której przecież każdy zmysł odgrywa pierwszorzędną rolę, a towarzyszące jej przemyślenia stają się szczyptą egzotycznej przyprawy, której nie można posmakować nigdzie indziej.
Niemniej jednak muszę przyznać, że mój kierowca i przewodnik ma w sobie pewną iskrę do pisania, także o podróżach; ludziach, miejscach, zapachach, smakach, dźwiękach i odczuciach. Jednak to jeszcze nie jest to. Jeszcze.
W tej naszej wspólnej podróży do Indii nie poczułem, że to było miejsce nam pisane. Także Teo - towarzysz mej drogi - dostatecznie mnie nie zaintrygował.
Ta historia mogła się wydarzyć w wielu miejscach na świecie. Dlaczego przydarzyła się Teodorowi właśnie w Indiach - tego nie wiem.
Owszem, mówi się, iż by odnaleźć samego siebie należy wybrać się w podróż Indii. Jednak chciałbym by ktoś, kto twierdzi, iż doznał tej przemiany przekonał mnie, że ona naprawdę miała miejsce.
Tymczasem, odnoszę wrażenie, że podobnie jak po utracie pierwszej ukochanej, tak i zakończeniem pobytu w klasztorze, Teo nadal nie dojrzał do tego, kim faktycznie chce być.
Ale droga przed nami. Może kolejny bilet - kolejna książka - okaże się tym, co usatysfakcjonuje mnie bardziej, bo w podróży nie należy wykluczać możliwości zaistnienia żadnej sytuacji, a uprzedzenia tylko hamują nas przed zrobieniem kolejnego kroku...
Pamiętaj Czytelniku, podróż zawsze jest dobra - więc i po tę książkę warto sięgnąć. Ale nie poprzestawaj na niej. Niech to będzie tylko początek Twojej drogi! Życzę Ci szerokości!
Książka to znakomity środek transportu, lecz nie idealny.
Wiedz, drogi Czytelniku, że choćbyś przeczytał o danym miejscu tysiąc i jedną książkę więcej, to żaden tekst nie odda Ci momentu, w którym tam dotrzesz własnymi siłami.
Naszym kierowcą i przewodnikiem staje się pisarz, a droga wyłania się z ciemności kawałek po kawałku - nie prędzej niż z przeczytaniem kolejnego...
Do tej recenzji podejdę wyjątkowo osobiście, przez co być może wypaczę jej sens. Jednak w kontekście tego, co czuję po tej lekturze - musi to zostać mi wybaczone.
Hanya Yanagihara dokonała czegoś, czego nigdy nie zrozumiem.
Wpierw powołała do życia cztery niezwykłe osoby, dała im ciała i dusze. Każdemu przydzieliła określoną przeszłość i zaczęła kreować ich życie na oczach czytelnika.
Następnie obeszła się okrutnie ze swoim dziełem stworzenia, opisując wszystkie te przestrzenie w bohaterach - krystalicznie kruche, zbyt ciasne, więc zamykające się same w sobie i rozpadające w pył.
Czy nasze życie na prawdę jest małe?
Tak, jeżeli przyjąć, że życie to pewna ciągła pomiędzy dwoma punktami - narodzinami i śmiercią.
Nie, jeżeli w schemat ten wpleciemy proste innych osób, których pojawienie się nie pozostaje obojętne na nasze losy.
Znakomicie ilustruje to historia Juda.
Nie wiem gdzie był jego patron św. Juda Tadeusz od spraw beznadziejnych, gdy Jude go potrzebował.
Nie wiem też, gdzie byli ludzie, którzy powinni go chronić.
Wiem jedno... gdybym ja... miał taką Moc... uratowałbym go przed wszystkim co złe.
I zniszczyłbym to dzieło. Pozbawił miliony czytelników na całym świecie przeżyć związanych z czytaniem tej książki. Zapewne niesłusznie, bowiem to bardzo dobra pozycja. Wstrząsająca, a tego współcześnie potrzebujemy - mocnego uderzenia, by coś poczuć, zacząć myśleć i dostrzegać problemy tego świata.
Drogi Jude St. Francis, ja bym Cię kochał i ratował każdego dnia.
Wiem, że istniejesz. Wiem, że istnieją Was tysiące. A ja czuję się bezsilny... i marzę o tym by Autor tego świata był Wam przychylniejszy niż Hanya Yanagihara bohaterom tej książki.
A Ty drogi Czytelniku? Może Ty jesteś w stanie coś zrobić?
Do tej recenzji podejdę wyjątkowo osobiście, przez co być może wypaczę jej sens. Jednak w kontekście tego, co czuję po tej lekturze - musi to zostać mi wybaczone.
więcej Pokaż mimo toHanya Yanagihara dokonała czegoś, czego nigdy nie zrozumiem.
Wpierw powołała do życia cztery niezwykłe osoby, dała im ciała i dusze. Każdemu przydzieliła określoną przeszłość i zaczęła kreować ich życie na...