-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2019-05-25
2019-03-06
"Jeżeli jest coś gorszego od braku możliwości bycia z nim, to świadomość, że nasza przyjaźń zakończy się z tego powodu".
Utrata nie jest niczym trudnym. Perfekcyjnie opisała to Elizabeth Bishop w ironicznym wierszu "Ta jedna sztuka":
"W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy; tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie straty, że kiedy się je traci – nie ma sprawy. (...) Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy, który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy (...)".
Główny bohater - Aaron ma wiele wspólnego z podmiotem lirycznym wiersza Elizabeth Bishop. Mierzy się ze stratą na różnych płaszczyznach swojego życia, aż powstała pustka pochłania i jego - tak, że "nie ma sprawy".
Wszystko zaczyna się niepozornie. Najpierw traci się rzeczy drobne... aż strata rozrasta się do rozmiarów wręcz nierzeczywistych, na końcu rozdzierając serce.
Książka ma potencjał, ale raczej w środowisku młodzieżowym. Nie jest to wyszukana literatura, ale punktuje swoją szczerością i prostotą.
Może jej nie zapomnę...
"Jeżeli jest coś gorszego od braku możliwości bycia z nim, to świadomość, że nasza przyjaźń zakończy się z tego powodu".
Utrata nie jest niczym trudnym. Perfekcyjnie opisała to Elizabeth Bishop w ironicznym wierszu "Ta jedna sztuka":
"W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy; tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie straty, że kiedy się je traci – nie ma...
2019-02-10
Kafka nad morzem to majstersztyk.
Połączenie chłodnej japońskiej precyzyjności i wyważonych słów z kulturą starożytnej Europy, przy jednoczesnym wzbogaceniu powieści odniesieniami do współczesnej prozy europejskiej i amerykańskiej, bez odcinania się od korzeni rodzimej kultury autora, okazało się niezwykle trafnym wyborem.
Wybór jednak to nie wszystko. Liczy się talent autora.
Murakami w sposób niezwykły łączy w tej powieści to co rzeczywiste z tym, co niemożliwe. Czasem zastanawiałem się czy to tylko fantazja bohaterów czy może symboliczne przedstawienie - w zamyśle autora - tego, co wewnątrz nich.
Także sposób w jaki Murakami poruszył tematy tabu związane z ludzką fizjologią i seksualnością jest intrygujący i zastanawiający, a przy tym bardzo autentyczny. Nie wiem czy jakiemukolwiek innemu autorowi udało się tego dokonać z takim wyczuciem.
Kafka nad morzem jest wielowymiarowa. Kawka nad morzem opisuje sytuację bliżej niezidentyfikowanego niebezpieczeństwa i nadciągającej katastrofy. Kafka nad morzem, Kawka nad morzem to na prawdę kawał dobrej prozy.
Kafka nad morzem to majstersztyk.
Połączenie chłodnej japońskiej precyzyjności i wyważonych słów z kulturą starożytnej Europy, przy jednoczesnym wzbogaceniu powieści odniesieniami do współczesnej prozy europejskiej i amerykańskiej, bez odcinania się od korzeni rodzimej kultury autora, okazało się niezwykle trafnym wyborem.
Wybór jednak to nie wszystko. Liczy się talent...
2018-12-04
Ja też znam tę historię o porcie i burzy. Tak samo uważam, że powrót ma sens tylko wtedy, gdy ktoś na nas czeka.
Znam tych, co patrzą na morze. I tych, którzy biorą ich pod swoją opiekę, chroniąc przed światem.
Morze symbolizuje życie, a Manuel próbuje je opisać. Im większy wysiłek podejmuje, tym bardziej mu się ono wymyka. To jego ukochany Alvaro jest morzem... ale Manuel odkrywa to zbyt późno.
Niespodziewana śmierć Alvaro otwiera przed Manuelem zupełnie nowe życie, kryminalną zagadkę.
Tylko ktoś z zewnątrz może ją rozwiązać.
Mówi się, że prawdziwa Miłość zostawia ślad trwalszy niż diament.
Albo przynajmniej kwiat w kieszeni...
Zastanawiam się tylko, czy Manuel czekał na powrót Alvaro? - i oto miejsce na Twoją rolę Czytelniku. Jeżeli możesz rozwiać moje wątpliwości, to zrób to i napisz do mnie.
Pierwsze 200 stron nie jest zachęcające. Później jest nieco lepiej, ale do klasyki gatunku tej książce daleko. Miejmy jednak nadzieje, że każdy odnajdzie drogę do swojego domu...
Ja też znam tę historię o porcie i burzy. Tak samo uważam, że powrót ma sens tylko wtedy, gdy ktoś na nas czeka.
Znam tych, co patrzą na morze. I tych, którzy biorą ich pod swoją opiekę, chroniąc przed światem.
Morze symbolizuje życie, a Manuel próbuje je opisać. Im większy wysiłek podejmuje, tym bardziej mu się ono wymyka. To jego ukochany Alvaro jest morzem... ale...
Miałem kiedyś koszmar.
Polegał on na tym, że budziłem się w coraz to nowych miejscach, choć w tym samym ciele. Proces ten przyspieszał, a moje ciało słabło, skóra zaczynała się pokrywać plamami, coraz ciężej łapałem oddech. Im bardziej chciałem się wybudzić do rzeczywistości, tym koszmar stawał się intensywniejszy, pochłaniając mnie coraz głębiej, aż pod koniec... zacząłem się dusić.
Sen może i niezwykły, ale też nieprzyjemny.
"Stara historia. Nowa wersja" odświeżyła mi wspomnienie tego koszmaru, a nawet zaserwowała jeszcze gorsze jego wydanie.
Obraz Damy z gronostajem, otwierające się drzwi, tafla wody, wojna, skłócona sąsiadka... i ta niepohamowana zwierzęca żądza seksualna... Te wspólne elementy poszczególnych części fabuły na pewno miały jakieś znaczenie... ale niekoniecznie sens.
Ja go nie odkryłem, choć nie ukrywam, iż nawet nie byłem skory do jego szukania. Książkę chciałem zwyczajnie skończyć, bo już tak mam.
Nie lubię zostawiać czegoś niedokończonego, bo wtedy często
Miałem kiedyś koszmar.
więcej Pokaż mimo toPolegał on na tym, że budziłem się w coraz to nowych miejscach, choć w tym samym ciele. Proces ten przyspieszał, a moje ciało słabło, skóra zaczynała się pokrywać plamami, coraz ciężej łapałem oddech. Im bardziej chciałem się wybudzić do rzeczywistości, tym koszmar stawał się intensywniejszy, pochłaniając mnie coraz głębiej, aż pod koniec... zacząłem...