-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2010-01-01
2011-09-29
Życie jest pełne kolorów, poczynając od czasu, który zmienia się w rytm odcieni mijających pór roku, po każdą myśl, każde uczucie, któremu jesteśmy w stanie przypisać idealnie pasującą mu barwę.
„Biała jak mleko, czerwona jak krew” pulsuje mocą dwóch skrajny kolorów, tak bardzo różniących się, a jednoczenie tak doskonale do siebie pasujących. Opisywana historia to emocje i jeszcze raz emocje. Każde zdanie brzmi jak rytm naszego wnętrza, czytanie jest proste, bo uczucia nie potrzebują skomplikowanych słów.
Alessandro D'Avenia, jest odkryciem włoskiej literatury. Pracuje jako nauczyciel w liceum w San Carlo w Mediolanie, inspirację czerpie z kontaktów z młodzieżą i z życia, bo jak twierdzi: „ Życie ma zawsze najlepszy copyright, jest autorem niezliczonych scenariuszy w których występujemy jako postacie otwarte na miłość i zdolne do kochania”.
Nie sposób nie zgodzić się z autorem – życie ze swoją nieprzewidywalnością, pisze zaskakujące historie, a dzięki talentowi ludzi, którzy potrafią przelać emocje na papier dostajemy wyjątkowe książki, takie jak „Biała jak mleko, czerwona jak krew”
Tak oto dane nam jest poznać szesnastoletniego Leo, chłopak ma lekko niepokorną duszę, bywa bezczelny, ale jest też odważny. Otaczający świat i wszelkie emocja opisuje kolorami. Błękit to kolor przyjaźni, jest jak niebo i woda, jak oczy czarnowłosej Silvi, przyjaciółki, która zawsze zrozumie i wysłucha, nie oczekując nic w zamian.
Biel to kolor który nie ma granic. Leo nie znosi bieli, bo biel to cisza, jest niczym. Czerwień to miłość, jest jak krew, marzenia... Miłość to śliczna ognistoruda Beatrice, w zieleni jej oczu Leo odnajduje spokój. Kolory przenikają się, tworząc oryginale mozaiki, często powodują zamęt w życiu chłopaka, jednak będą towarzyszyć mu przez cały okres dojrzewania oraz w chwilach poznawania życiowych tajemnic.
Jak być sprawiedliwym dla książki i jakimi słowami opisać jej magię? Powieść określana jest jako współczesne Love Story, nie bez powodu; Opowiada o aspektach które są szczególnie bliskie sercu, o tajemnicy miłości. Z tym że miłość rzadko kiedy nie boli, a w przypadku kiedy okrutny los nie wykazuje krzty zrozumienia i współczucia, rzucając kłody pod nogi, można tylko płakać i prosić...o cud.
Narratorem jest Leo. Młodzieniec pozwala nam wkroczyć w swój świat, pełen chaosu i rozterek. Obserwujemy Leo, mamy okazje poznać jego codzienność i sytuacje, które sprawiają, że chłopak powoli się zmienia, dojrzewa, analizuje.
Podoba mi się jak autor ukazuje świat współczesnej młodzieży, podkreślając rolę osób, które nie zrażając się przeciwnościami, tłumaczą i uczą życia . Wydaje się że nastolatki otoczone technicznymi nowinkami, opętane internetem i uzależnione od telefonów komórkowych, nie mają żadnych wartości, ani grama szacunku do innych ludzi, a tak niewiele trzeba żeby na życie spojrzeć innymi oczami, wystarczy mądry nauczyciel taki jak choćby książkowy belfer o niewdzięcznej ksywce „Naiwniak”.
Książka zawiera w sobie piękne zwroty, głębokie myśli i niestety tutaj troszkę zgrzyta. Nie do końca pewne kwestie wypowiadane przez Leo pasują do mentalności szesnastolatka, autentyczniej brzmiałyby w ustach profesora filozofii, niż u dorastającego chłopca. Oczywiście ten poślizg nie ma większego znaczenia w odbiorze książki dlatego, że czytając skupiamy się na emocjach, które kumulują się w nas żeby wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie, bo historia Leo, nie jest łatwa, porusza takie tematy jak: wiara, cierpienie, strata, śmierć, zagubienie.
„Biała jak mleko, czerwona jak krew” to książka intrygująca, zawierająca w sobie refleksje na temat życia, ukazuje też siłę i słabości tkwiące w młodym człowieku. Powieść czyta się jednym tchem,tym bardziej że napisana jest prostym językiem, bez zbędnego patosu, pomimo że opowiada historię szesnastolatka, to zawiera w sobie uniwersalne prawdy. Polecam ją każdemu czytelnikowi, ta powieść nie ma limitu wieku.
Życie jest pełne kolorów, poczynając od czasu, który zmienia się w rytm odcieni mijających pór roku, po każdą myśl, każde uczucie, któremu jesteśmy w stanie przypisać idealnie pasującą mu barwę.
„Biała jak mleko, czerwona jak krew” pulsuje mocą dwóch skrajny kolorów, tak bardzo różniących się, a jednoczenie tak doskonale do siebie pasujących. Opisywana historia to emocje i...
2011-08-14
„Alabama ma swoich Bogów: jacka daniel'sa, gwiazdorów szkolnych drużyn futbolowych, pikapa i wielkie cycki, jak również Jezusa.”
Tak zaczyna się pierwszy rozdział intrygującej powieści „Bogowie Alabamy” Joshilyn Jackson. Początek książki jest bardzo frapujący, z niepokojem zastanawiamy się co może nas czekać dalej skoro już na stracie, mamy niezły orzech do zgryzienia.
Arlene, zdrobniale nazywana przez swojego chłopka Leną, wiele lat temu złożyła obietnicę Bogu, że nie będzie kłamać, cudzołożyć i że nigdy nie wróci do rodzinnego Posett w stanie Alabama, jeśli ten sprawi że ciało Jima Beverly'ego - gwiazdora drużyny futbolowej, będącego obiektem westchnień wszystkich miejscowych dziewcząt – nigdy nie zostanie odnalezione. W stanie spokoju i nawrócenia, udało jej się przetrwać dziesięć lat, niestety pewnego dnia przed drzwiami jej domu, pojawia się Rose Mea - złe wspomnienie sprzed lat i wtedy wszystko się zmienia. Lena nie ma wyjścia, żeby ochronić tajemnicę i ludzi których kocha musi wrócić do Alabamy. W towarzystwie swojego czarnoskórego chłopka Burra jedzie do Posset, wiedząc, że ta wizyta będzie jak wyprawa na Mount Everest, bo jej rodzina to ludzie, ekscentryczni, trzymający się sztywno zasad, twardzi, a do tego...rasiści.
- On nie mówi, jakby był czarny, prawda? - mama zwróciła się do mnie. - Chodzi mi o to, że gdybyśmy rozmawiali przez telefon, pewnie bym zgadła, że jest czary. Ma czarny głos, ale nie mówi jak czarny.
- Mamo, on stoi koło ciebie – powiedziałam – trzymasz go za rękę.
Och, słusznie – mama popatrzyła na Burra: - jestem wręcz zdumiona, jak poprawnie mówisz (...)
- Cóż, chodziło się do prawniczej szkółki – odrzekł Burr z ironią unosząc brew – Ja umieć teraz dobrze kłapać pyskiem.
Nie mogło być gorzej, Arlene wpakowała się w niezłe tarapaty, a wygrzebanie się z tego bagna kłamstw, a właściwie unikania mówienia prawdy będzie niebywale trudne.
Książka jest ujmującą i niesamowicie wzruszającą historią ludzi, którzy otoczyli się grubą ochronną skorupą i ciągle przekonują sami siebie, że robią co to co należy, a ich zachowanie jest jedynym dobrym rozwiązaniem w zaistniałej sytuacji. Trwając w tym dziwnym zawieszeniu, wydaje im się że żyją, ale tak naprawdę zatrzymali się dawno temu bo z tajemnicą która wypala duszę nie da się nawet oddychać, nie mówiąc już o rozpoczęciu dnia od słodkiego lenistwa przy śniadaniu pachnącym kawą i jajecznicą z bekonem.
Joshliyn Jackson jest autorką, która w urzekający sposób potrafi pisać o uczuciach, jej książki „Gdzie diabeł mówi dobranoc”, „Widmo” czy „Oszukać przeznaczenie” zdobywają rzesze czytelników na całym świecie. Powieści Jackson zawierają w sobie tajemnice i spostrzeżenia na temat ludzkich zachowań, tacy też są „Bogowie Alabamy”.
W książce wszystko mnie oczarowało, włącznie ze znakami interpunkcyjnymi i upodobaniem autorki do dużych liter. Opisywane wydarzenia tchną prawdą, realizm uczuć które kotłują się w bohaterach jest olbrzymi.
Narratorką jest Lena, młoda kobieta która ponad wszystko pragnęła zachowania normalności i sprawiła, że jednym swoim czynem wymazała to, co wstrząsnęło światem ukochanej osoby, a także jej samej. Dziewczyna jest pełna pasji, ma olbrzymie poczucie humoru i serce wielkie jak glob. Bądź mądry i nie pozwól się temu zaczarować. Rozdziały w książce naprzemiennie opowiadają historię, przedstawiają życie tu i teraz oraz czas kiedy nasza sympatyczna bohaterka wiodła żywot pełen rozwiązłego seksu, kłamstw i szczenięcych marzeń...do czasu pamiętnej nocy.
Dzięki umiejętnemu stosowaniu przez autorkę porównań i trafnych określeń ta zagadkowa historia, oprócz nostalgicznej nuty dostarcza czytelnikowi mnóstwo humoru. Przez łzy przebija opowieść o wielkiej przyjaźni nie mającej granic, o miłości silnej i twardej jak skała i o poświeceniu które wobec prawdziwych uczuć przychodzi łatwo – nasi bohaterzy to twardzi osobnicy, ponad wszystko ceniący sobie rodzinę, której nikt i nigdy nie powinien naruszać spokoju i bezpieczeństwa.
"Ta powieść ma głębokie cienie i ostre krawędzie. A jeśli nie jesteś ostrożny, to złamie Ci serce." - Creative Loafing.
Zgadzam się z tą opinią, tym samym nie pozostaje mi nic innego jak polecić "Bogów Alabamy" książkę pełną życia, rezolutnych dialogów, tajemnic i ciepła tego południowego Stanu.
„Alabama ma swoich Bogów: jacka daniel'sa, gwiazdorów szkolnych drużyn futbolowych, pikapa i wielkie cycki, jak również Jezusa.”
Tak zaczyna się pierwszy rozdział intrygującej powieści „Bogowie Alabamy” Joshilyn Jackson. Początek książki jest bardzo frapujący, z niepokojem zastanawiamy się co może nas czekać dalej skoro już na stracie, mamy niezły orzech do...
2011-10-10
Są książki, które nie robią na czytelnikach większego wrażenia są też takie , które już w trakcie czytania znajdują sobie malutki zakamarek w sercu i tkwią w nim spokojnie, ogrzewając swoim magicznym ciepłem. Do takich lektur można zaliczyć powieść „Czarodzieje mogą wszystko” Dariusza Chwiejczaka. Autor wspomina, że książka była pisana z myślą o najmłodszych, ale jestem pewna, że wielu dorosłych po przeczytaniu historii o Su, spojrzy na swoje życie całkiem inaczej.
Su jest nastolatką, rozpoczyna rok szkolny w nowej szkole, jest lekko onieśmielona, jednak pomagając sobie czarami zdobywa trójkę cudownych przyjaciół Hasi, Alka i Matiego. Z racji tego, że Su jest dziewczyną życzliwą i serdeczną dzieli się ze swoimi nowymi kolegami tajemniczymi Regułami pochodzącymi z Wielkiej Księgi Czarów. Młodzi adepci rozpoczynają naukę, muszą jednak pamiętać, że czary to sposób życia, a nie zestaw sztuczek i zaklęć.
Autor stworzył piękną, prostą i ujmującą powieść. Ta książka jest drogowskazem uczącym czarów i nie chodzi tu o machanie różdżką czy latania na miotle, ale o magię zawartą w każdym z nas, w zwykłych szarakach, którzy jeśli tylko zapragną staną się najwyższymi rangą czarownikami.
Postacie naszych sympatycznych bohaterów to zwykli nastolatkowie, chodzący do zwykłej szkoły, a przemierzając z nimi szkolne korytarze możemy trafić ma nauczycieli ostrych jak brzytwa, ale za to sprawiedliwych, oraz tych co dodają uczniom skrzydeł. Czwórka przyjaciół to nastolatkowie, którzy zapragnęli zostać czarodziejami, przez co ich codzienne życie staje się magią. Wykorzystując czary tkwiące w prozaicznych gestach i słowach, tworzą kolorowy, zaczarowany świat.
„Czarodzieje mogą wszystko” to opowieść o radości życia i korzystaniu z jego uroków. Każdy z nas i mały, i duży zasługuje na szczęście, w sumie to niewiele trzeba żeby urzeczywistnić marzenia, zdobywać cele i dawać sobie szansę, nawet wtedy, kiedy sprawy wydają się beznadziejne. Książka pokazuje, że jeśli tylko nie będziemy bierni, zaczniemy działać, a przy okazji wykorzystamy magiczne reguł to obudzimy w sobie prawdziwą magię i staniemy się ludźmi szczęśliwymi – prawdziwymi czarodziejami.
Wydawnictwo Galaktyka, stanęło na wysokim poziomie. Dostajemy książkę w twardej oprawie, ręcznie składaną, a tekst pisany na kremowym papierze, - kursywą z wykorzystaniem bajecznej czcionki niesamowicie cieszy oko, do tego urocze ilustracje urozmaicają tę interesującą przygodę z młodymi czarodziejami.
Powieść „Czarodzieje mogą wszystko” powinien przeczytać każdy miłośnik książki, bo pomimo że historia ma służy jako poradnik dla najmłodszym, to z racji tego, że uczy pięknych wartościowych rzeczy, nawet dorośli czytelnicy odnajdą w niej uniwersalne prawdy pozwalające czerpać z życia pełnymi garściami.
Są książki, które nie robią na czytelnikach większego wrażenia są też takie , które już w trakcie czytania znajdują sobie malutki zakamarek w sercu i tkwią w nim spokojnie, ogrzewając swoim magicznym ciepłem. Do takich lektur można zaliczyć powieść „Czarodzieje mogą wszystko” Dariusza Chwiejczaka. Autor wspomina, że książka była pisana z myślą o najmłodszych, ale jestem...
więcej mniej Pokaż mimo to2009-01-01
2014-03-23
W 2007 roku powieść „Droga” amerykańskiego pisarza Cormaca McCarthy'ego otrzymała nagrodę Pulitzera i uznawana została za arcydzieło. Książka zbiera liczne pozytywne recenzje, chwalona jest m.in. za język i mądrość. Nie powiem, wszystkie te rekomendacje zadziałały na mnie jak woda na młyn, no jak nie ulec opinii Jacka Dukaja, który pisze, że „Niewiele zna książek tak silnie grających na emocjach”, czy Jakuba Żulczyka z „Dziennika” piszącego „Jeśli współcześnie powstają jeszcze powieści wybitne, Droga jest niewątpliwie jedną z nich”. Oprzeć się temu nie mogłam, wypożyczyłam książkę, odprawiłam swój czytelniczy rytuał czyli przygotowałam zapasy wody pitnej i jadła, i bez większego podekscytowania zabrałam się za czytanie. Początek książki nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia, był moment, że po przeczytaniu mniej więcej dwóch, trzech kartek zaczęłam zastanawiać się, o co chodzi z tym fenomenem „Drogi”. Krótkie zdania, liczne powtórzenia, nieporadność, wprawiły mnie w konsternację, bo o ile fabułę opowiadającą o podróży ojca z synem w postapokaliptycznym świecie, uważam za niezwykle interesującą, o tyle nie czułam zachwytu językiem, jednak z każdą kolejną stroną, z każdym kolejnym zdaniem, coraz bardziej zanurzałam się w niepojącą opowieść, aż w pewnym momencie, dość późno w nocy, ocknęłam się ze załzawionymi oczami i mocno wbitymi paznokciami w dłoń. Okazało się, że powieść, która w pierwszej chwili nie zrobiła na mnie wrażenia, zdemolowała moją psychikę.
Świat po nieznanym kataklizmie jest ponury, zimy i przykryty popiołem. Nie ma w nim życia i ciepła. „Zimno i cisza. Popioły umarłego świata niesione tu i tam przez posępny, ziemski wiatr. Niesione rozdmuchiwane, niesione dalej. Wszystko oderwane od podłoża. Zawieszone w popielatym powietrzu. Podtrzymywane przez tchnienie, drżące i krótkotrwałe. Ach, gdyby moje serce było z kamienia”[str.15] Miasta zostały zniszczone i splądrowane. Kiedy skończyła się żywność powstały bandy kanibali, „którzy zjadali dzieci na oczach ich rodziców”. Ci którzy ocaleli i nie przyłączyli się do gangów grabieżców, ukrywali się w umierających lasach. Wśród takich ludzi jest bezimienny mężczyzna i jego kilkuletni syn, ich celem jest dotarcie na południe. Nie jest to łatwe, zmarznięci i głodni słabną z każdym dniem, jednak to co ich napędza to wewnętrzny ogień, niesłabnąca miłość i dobro.
Historia tych wyjątkowych podróżników jest bolesna, brutalna, ale też piękna. Bezapelacyjnie jest to zasługa stylu, do którego na początku miałam obiekcje. Z czasem przekonałam się, że ten niezgrabny język, to pozór, jego poetyckość i siła tkwi w trafności nazywania rzeczy po imieniu, zaś powtarzanie pewnych zdań, zwłaszcza dotyczących krajobrazu zniszczenia, ma za zadanie ukazać beznadziejność sytuacji w jakiej znaleźli się ojciec z synem. Tak naprawdę w tej książce nie chodzi o kataklizm, służy on do ukazania natury człowieka. Dlatego też nie wiemy co się stało, że umiera życie na ziemi, nie znamy daty, ani imion, za to bardzo dokładnie została przedstawiona niezwykła relacja, to raz, a dwa, wśród tego mroku rewelacyjnie ukazano dobro i niewinność.
Postapokaliptyczna wizja dość realnie pokazuje degradację człowieka, wydaje się, że już nie ma nikogo kto miałby ludzkie odruchy. Na szczęście jest mężczyzna i dziecko - największy dar, niezbrukane złem, które w podłej rzeczywistości jest symbolem człowieczeństwa i które ojcu przypomina czym są pozytywne cechy, to w tej powieści jest najpiękniejsze, a także prostota i niezwykły klimat, przygnębiający, ale jakże wymowny. Dodatkowym atutem powieść, a zarazem elementem, który podbija mrok obecnego czasu są retrospekcje. Wspomnienia mężczyzn z czasu przed katastrofą - żona, namiętność, kolory, radość - które boleśnie pokazują upływ czasu i stratę tego, co było dobre i ważne. „Droga” jest powieścią wyjątkową, metaforyczną i niezwykle nastrojową, której czytanie, ze względy na emocje, może być trudne. Jednak uważam, że warto poznać historię dwójki podróżników, dlatego że ta niebanalna i niepokojąca historia zmusza do myślenia, porusza duszę i nie pozwala się zapomnieć.
W 2007 roku powieść „Droga” amerykańskiego pisarza Cormaca McCarthy'ego otrzymała nagrodę Pulitzera i uznawana została za arcydzieło. Książka zbiera liczne pozytywne recenzje, chwalona jest m.in. za język i mądrość. Nie powiem, wszystkie te rekomendacje zadziałały na mnie jak woda na młyn, no jak nie ulec opinii Jacka Dukaja, który pisze, że „Niewiele zna książek tak silnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-02-01
Po przeczytaniu tej książki mój nastrój zrównał się z poziomem rozdeptanych bamboszy. „Droga do szczęścia" ma ciężki, przykry, duszący klimat z którym ciężko się pogodzić.
Jednak warto ją przeczytać, bo być może, zrodzą się w nas realne plany a może marzenia , które dodadzą skrzydeł a może po prostu trzeba przyjąć ,że ludzie są tylko ludźmi a o nich nigdy nic niewiadomo.
Po przeczytaniu tej książki mój nastrój zrównał się z poziomem rozdeptanych bamboszy. „Droga do szczęścia" ma ciężki, przykry, duszący klimat z którym ciężko się pogodzić.
Jednak warto ją przeczytać, bo być może, zrodzą się w nas realne plany a może marzenia , które dodadzą skrzydeł a może po prostu trzeba przyjąć ,że ludzie są tylko ludźmi a o nich nigdy nic niewiadomo.
2010-01-01
2011-08-24
„(…) wojna nie była czymś, w co się bawiły w dzieciństwie. Nie stroiły się w oficerki, nie chciały być żołnierzami. Nie interesowały ich stopnie, salutowanie, chłopięce sprawy. Wojna była jak zjazd po poręczy, który zaczęły dziewczyny, a skończyły kobiety wysadzające budynki, biorące udział w wykonaniu wyroków śmierci, prowadzące samoloty, noszące meldunki, ukrywające Żydów, uwodzące oficerów wroga, katorżniczki czy skazane czekające na śmierć. Dla nich historia nie ma w sobie patosu. Tak jak ich opowieść.” *
Ten cytat najlepiej obrazuje charakter książki. „Dziewczyny wojenne” to nie abstrakcja, to prawdziwe życie, bolesne, trudne, przelane łzami i przepełnione bólem. To co większość zna z lekcji historii, dla bohaterek książki było życiem, nie wytęsknionym, ale takim które nieproszone obróciło wszystkie plany i marzenia w proch. Te kobiety chciały dać coś z siebie, czas dla wszystkich był niesprzyjający, ale one walczyły i miały nadzieję, że za ciężkimi, mrocznymi chmurami czeka dla nich i dla narodu lepszy los.
„Dziewczyny wojenne” Łukasza Modelskiego, to historie jedenastu kobiet. Wojna zastała je kiedy były nastolatkami, albo dopiero wchodziły w dorosłe życie, najmłodsza miała 14 lat, najstarsza 21: Dzidzia Rajewska, Magda Rusinek, Hala Cieszkowska, Zenia Żurawska, Basia Matys, Jagoda Piłsudska, Irka Baranowska, Wanda Cejkówna, Lala Lwow, Ala Wnorowska, Zosia Wikarska.
Te dzielne kobiety, dziewczyny bez chwili wahania podjęły się zdań, prawie niemożliwych, przetrwały zdarzenia po których nic już nie jest takie samo, pomimo doświadczanego bólu i upodleń, w tych makabrycznych, okrutnych czasach pozostały kobietami, pragnącymi miłości, rodziny i spokoju. Nasze bohaterki pochodzą z różnych stron, domów, niekiedy dzieli je wszystko, szkoła, pasje, plany. Wojna, okupacja niemiecka i rosyjska powoduje, że muszą dojrzeć szybciej, ryzykują wiele, są dzielne – ratując najbliższych często korzystają z kobiecych sztuczek, uczą się kłamać patrząc wrogowi w oczy, znoszą tortury i upokorzenia, ich życiorys powoduje, że czytając czujemy gule w gardle, bo to nie fikcja, to historia kobiet które walczyły o nasza wolność.
Powieść podzielona jest na rozdziały, każdy rozdział to inny niewyobrażalnie przejmujący życiorys. Książka napisana jest prostym, potocznym językiem, krótkie zdania czasami nieskładne, powodują wrażenie, że czytelnik staje się bezpośrednimi odbiorcą, siedząc obok z milczącą zadumą słucha okrutnych, prawdziwych historii – jest to efekt narracji pamiętnikarskiej. Bohaterki opowiadają wydarzenia, w których są bezpośrednimi uczestniczkami, ich opowieść jest szybka, na kilku stronach pojawiają się wydarzenia z kilku lat, porwałabym się na stwierdzenie, że biografie spisane są językiem pozbawionym emocji, to czytelnicy muszą ustosunkować się do treści i uwierzcie mi, nie obejdzie się bez łez, wściekłości i bezradności. Momentami pojawia się narrator wszechwiedzący, który podaje garść informacji, przenosząc o miesiące, lata do przodu. Każdy rozdział kończy się krótką notatką poświęconą bohaterce opowiadania – są to wiadomości dotyczące życia po wojnie. „ Dziewczyny wojenne” to szybka podróż w czasie, do lat które dla większości są nierzeczywiste.
Czytając tę książkę zastanawiałam się jak ci dzielni ludzie walczący o każdy dzień, jedną bezpieczną chwilę, kromkę chleba, byli skonstruowani?, mam wrażenie że współczesne społeczeństwo jest ulepione z innej gliny. Jesteśmy delikatni, zbyt wrażliwi lub za mało uczuciowi. Pędzimy do przodu, nie doceniając dnia, lub szukając dziury w całym. Biografie tych niesamowitych kobiet spowodowały, że czułam się malutkim człowieczkiem.
Nasze bohaterki to kobiety takie jak my, nie miały innych marzeń, pragnęły kochać i być kochane, chciały domu, rodziny, pięknej sukienki, jednak los zgotował im bieg z przeszkodami, nieprawdopodobny, niesprawiedliwy i okrutny.
Książkę „Dziewczyny wojenne” trzeba przeczytać, choćby po to, żeby uzmysłowić sobie, że nawet kiedy niebo się wali, kiedy trzeba walczyć o życie, w ogniu i popiele to bez względu na wszystko pozostajemy kobietami. Tego nic nie zmieni.
„(…) wojna nie była czymś, w co się bawiły w dzieciństwie. Nie stroiły się w oficerki, nie chciały być żołnierzami. Nie interesowały ich stopnie, salutowanie, chłopięce sprawy. Wojna była jak zjazd po poręczy, który zaczęły dziewczyny, a skończyły kobiety wysadzające budynki, biorące udział w wykonaniu wyroków śmierci, prowadzące samoloty, noszące meldunki, ukrywające...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-09-28
„Klub Matek Swatek, operacja: Londyn” autorstwa Ewy Stec, kojarzy mi się z dobrym starym angielskim kryminałem, w którym główną rolę odgrywa seria pomyłek, dziwnych zdarzeń, a także wyjątkowo tajemnicze postacie.
Tym razem Klub Matek Swatek w skrócie KMS, dostaje zlecenie, które przysporzy naszym bohaterkom nie lada kłopotów. Z racji tego, że panie są rządne przygód, a i nic nie jest dla nich niemożliwe, podążają do Londynu. Ich klientką jest zdesperowana mama Alicji, która oczywiście pragnie szczęścia córki, według jej oceny idealnym kandydatem na zięcia ma być Igor, szkoda tylko, że Alicja bardziej oczarowana jest niedostępnym arystokratą Archibaldem niż kelnerem z chińskiej restauracji. KMS staje na wysokości zadania, nie przebierając w środkach planuje misje. Członkinie nie wiedzą, że ich plan ma kilka małych niedociągnięć i obfitować będzie w zaskakujące sytuacje i dziwne zbiegi okoliczności.
„Klub Matek Swatek, operacja: Londyn” to kontynuacja bestsellerowej powieści pod bardzo podobnym tytułem „Klub Matek Swatek”. W pierwszej części nasze bohaterki stawały na głowie żeby znaleźć męża, dla sympatycznej nauczycielki Ani, z racji tego że działały na swoim terenie, to ich macki wywiadowcze idealnie się spisywały, tym razem panie trafiają na całkowicie obce rewiry, muszą liczyć tylko na własną inwencję twórczą i zdolność do szybkiego reagowania.
Pierwsza część przygód przedziwnego klubu, zauroczyła mnie, jednak nie obyło się bez kilku zgrzytów, w przypadku tego tomu, nie mam się do czego przyczepić. Jest to nieprzyzwoicie dobra powieść kryminalna z minimalnym wątkiem miłosnym, co uważam za duży plus. Autorka skupia się na zagadkowej intrydze, którą rozplanowała z profesjonalizmem godnym pierwszoligowego gracza baseballu. Strzela celnie, zdobywa punktu i sprytnie dobiega do bazy myląc przeciwnika. Rozszyfrowanie fabuły graniczy z cudem, nikt w niej nie jest tym za kogo się podaje, rzeczywistość miesza się z abstrakcją, a dowcip z rozpaczą.
„Odgłosy rąbania ustały. Nastała straszliwa cisza.
- To przestaje być śmieszne - wydusiła nerwowo Beata,
chwytając torebkę.
- Śmieszne!? - parsknęła Danuta - ta historia
od samego początku nie była zabawna.
Zaśmiałaś się chociaż raz!?”
Zaśmiałam się i to nie raz, poza tym w tej książce wszystko jest takie jakie być powinno: żart nie kole w oczy, postacie się tajemnicze, sympatyczne, a także z tych, co to przyłóż do rany to zgangrenuje. Nie sposób nie pokochać tej powieści, brak w niej nachalności oraz mało lubianej nadmiernej ckliwości. Zabierając się za czytanie, trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie jest to zwykła powieść dla kobiet - zapychacz czasowy, który straszy romantyczną fabułą z sentymentalnymi tekstami, co to to nie.
Powieść Ewy Stec to wysmakowany kryminał, podszyty doskonałym dowcipem. Mało tego, jest napisany niebanalnym, ale też i nie frymuśnym stylem – taką pozycje literacką czyta się z zaciekawieniem i wielką przyjemnością.
„Klub Matek Swatek, operacja: Londyn” autorstwa Ewy Stec, kojarzy mi się z dobrym starym angielskim kryminałem, w którym główną rolę odgrywa seria pomyłek, dziwnych zdarzeń, a także wyjątkowo tajemnicze postacie.
Tym razem Klub Matek Swatek w skrócie KMS, dostaje zlecenie, które przysporzy naszym bohaterkom nie lada kłopotów. Z racji tego, że panie są rządne przygód, a i...
2010-01-01
2011-08-05
Wydaje się, że łatwo jest zinterpretować miłość do książek. Większość czytelników, bez wahania powie, że uwielbia szelest kartek, zapach tuszu i możliwość teleportacji do innego świata. Zgadzam się z tym, książka to przygoda, to interesujący sposób na zaistnienie w historii nie z tej ziemi, ale czytanie to też intymność, szczególna więź powstająca między piszącym, a czytającym, gdyż wszystkich nas łączy jedna namiętność, książki.
Z tej wielkiej pasji powstał e-book „Książki Moja Miłość”. Zbiór opowiadań został wydany z okazji Światowego Dnia Książki 2011, a jego autorzy to ludzie posiadający szeroki zakres zainteresowań, marzeń i planów. Opowiadania łączy motyw- słowo pisane, myśl ludzka, wyobraźnia, wszystko co zamyka się w pięknie brzmiącym słowie książka.
Na e–book składa się siedem historii o różnej tematyce i sile oddziaływania.
Przygodę rozpoczynamy opowiadaniem „Lubimy książki” Andrzeja Pilskiego. Jest to idealny początek. Ten krótki utwór, przypominający wywiad jest zbiorem ciekawych przemyśleń zabarwionych subtelnym, trafnym dowcipem, a ponadto znajdziemy w nim receptę na czytanie e-booków. W sposób płynny przechodzimy do twórczości Joanny Turczyn. „Pasażerka” to historia która trafiła do mojego serca, autorka w interesujący sposób przedstawiła rolę książki w naszym życiu. W tej krótkiej formie literackiej doskonałą metodą zostały opisane emocje - bardzo ulotne – które nienachalnie, trafiają do czytelnika i zmuszają do refleksji. Po tej nostalgicznej, szybkiej przejażdżce pociągiem , trafiamy w intrygę skrojoną na miarę Kojaka. „ W pogoni za mordercą” do akcji wkracza boskie trio, Aniołki Charliego, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Sylwia Szymkiewicz-Borkowska i Katarzyna Pessel. Łobuz nie bojący się kary boskiej, na podstawie wykradzionego rękopisu popełnia przestępstwo. Bohaterskie dziewczyny postanawiają zorganizować zasadzkę. Stresu przy tym co niemiara, dowcipu nie brakuje no i mamy ostrego detektywa, czegoż więcej potrzeba. Trwając w doskonałym nastroju, prosto z kryminalnej afery wpadamy w szkolne klimaty. Jolanta Kwiatkowska w „Światowym Dniu Książki” serwuje nam dowcipy ze szkolnych zeszytów, gafy piszących produkujących się nad wyjaśnieniem tego co autor miał na myśli. W myśl przysłowia, w zdrowym ciele zdrowy duch – śmiejmy się do woli. W piątym opowiadaniu ziszcza się marzenie każdego mola książkowego, Piotr Olszówka w swoim utworze „Uczeń czarodzieja”, pobudza zmysły czytelnika, bo co może być bardziej kuszące niż magiczna biblioteka. W kolejnej historii autorstwa Eweliny Staniszewskiej „Zaklinaczka zła” , przenosimy się w wizjonerski paranormalny świat, opowiadanie ma mroczny i ciężki nastrój, w tym utworze przeważają kwieciste mowy i ciekawie skrojone postacie. Ostatnim opowiadaniem e-booka jest utwór Andrzeja „ Nawet gołębie popełniają samobójstwo”. Autor w sposób bardzo prawdziwy przedstawił sytuacje ludzi borykających się z szarą, trudną rzeczywistością, niejednokrotnie doprowadzającą człowieka do skrajności. Opowiadana historia jest przygnębiająca, mocno telepie - brawo za autentyzm, który tkwi w tym tekście.
Na pochwałę zasługuje piękna okładka autorstwa Piotra Olszówki. Kapitalna grafika, narzuca wyśmienity nastrój , w tej sprzyjającej atmosferze wędrujemy przez wszystkie strony książki.
Mało które zbiory opowiadań są równe pod względem jakość, „Książki Moja Miłość” nie jest wyjątkiem, jednak nie sądzę, żeby czytelnik ubolewał nad tym. Idea postanie tegoż e-booka jest tak piękna, że teksy odbieramy sercem. Świadomość tego, że autorami utworów nie są tylko profesjonaliści dodaje uroku, wiedząc, że nad pisanymi historii pochylali się ludzie tworzący z pasją i chęcią podzielenia się swoim światem, zasługuje na uwagę i pochwałę. Może zabrzmi to trywialnie, ale łączmy się w miłości do książek.
Wydaje się, że łatwo jest zinterpretować miłość do książek. Większość czytelników, bez wahania powie, że uwielbia szelest kartek, zapach tuszu i możliwość teleportacji do innego świata. Zgadzam się z tym, książka to przygoda, to interesujący sposób na zaistnienie w historii nie z tej ziemi, ale czytanie to też intymność, szczególna więź powstająca między piszącym, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
Okrutna historia napisana bez sentymentów. Jest tak prawdziwa w opisach, że aż boli... Momentami nie mogłam czytać dalej, zastanawiałam się dlaczego McFadyen to robi; tworzy brutalny, koszmarny świat, pełen bólu. Co musi siedzieć jej w głowie, że "zmusza" czytelnika do przełknięcia brutalnej prawdy, że są na świecie popaprańcy którzy potrafią zmienić zwykły dzień w film grozy. Książka dla ludzi o mocnych nerwach, nie zapomina się jej szybko i łatwo.
Okrutna historia napisana bez sentymentów. Jest tak prawdziwa w opisach, że aż boli... Momentami nie mogłam czytać dalej, zastanawiałam się dlaczego McFadyen to robi; tworzy brutalny, koszmarny świat, pełen bólu. Co musi siedzieć jej w głowie, że "zmusza" czytelnika do przełknięcia brutalnej prawdy, że są na świecie popaprańcy którzy potrafią zmienić zwykły dzień w film...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-09-08
Żałuję, że tak późno ta książka wpadła mi ręce. Opowiadania są niesamowite, nie jest to przypadkowy zlepek słów, zdań...wszystko prowadzi do czegoś, czeka się na wielkie bum i jest... Autor wyśmienicie posługuje się metaforą, opowiadania dają do myślenia, człowiek zastanawia się, co by było gdyby było... Książka jest perełką, smaczkiem, a "Pięć minut przed końcem lata" rewelacyjne, chce się czytać bez końca...
Żałuję, że tak późno ta książka wpadła mi ręce. Opowiadania są niesamowite, nie jest to przypadkowy zlepek słów, zdań...wszystko prowadzi do czegoś, czeka się na wielkie bum i jest... Autor wyśmienicie posługuje się metaforą, opowiadania dają do myślenia, człowiek zastanawia się, co by było gdyby było... Książka jest perełką, smaczkiem, a "Pięć minut przed końcem lata"...
więcej Pokaż mimo to