-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Ayelet Gundar-Goshen opowiada historię nieźle prosperującego neurochirurga, który wracając nocą z dyżuru, potrąca pieszego. Ejtan ucieka z miejsca wypadku, zostawiając umierającego człowieka na poboczu. Od tego momentu staraja się żyć tak, jak do tej pory, mierząc się z poczuciem winy. To poczucie winy nie jest jednak wywołane jedynie wspomnieniem tragicznego wydarzenia na drodze.
Nie chcę tutaj rozwodzić się nad rozterkami moralnymi bohatera, mogę jednak śmiało powiedzieć, że pisarka niezwykle skrupulatnie przyjrzała się wszystkim demonom, jakie ścigają targanego rozterkami lekarza. Świat rodziny Ejtana, jego rodziny powoli eroduje, kruszy się i każdy z bohaterów przeczuwa nadchodzący kataklizm, jednocześnie starając się zbudować odpowiednio silną fasadę, by ową katastrofę odsunąć w czasie. To, czym szczególnie ujęła mnie autorka, to wyważona emocjonalnie, ubrana w proste słowa narracja, gdzie uczucia targające bohaterami budują gęstą, mroczną atmosferę, ale nie dominują nad przekazem. Rzecz nieczęsto spotykana w prozie psychologicznej.
Dla mnie „Budząc lwy” jest nade wszystko książką o współczesnym Izraelu. O kraju, w którym wielu mieszkańców żyje swoim życiem, nie zwracając uwagi na narastające problemy społeczne. Jednocześnie wielu z żyje z etykietką ‘darmozjadów’ gdyż nie pasują do wizerunku wzorcowego Izraelczyka, pochodzą z mieszanych małżeństw lub, co gorsza, ośmielili się nielegalnie osiedlić w Ziemi Obiecanej. Właśnie kwestii uchodźców, ich sytuacji materialnej, ich posiniaczonej psychice i okaleczonym ciałom Ayelet Gundar-Goshen poświęciła sporą część swojej powieści.
O tym, jak historyczna sinusoida funkcjonuje w dzisiejszym Izraelu i o tym, że nic nigdy nie jest czarno – białe. O tym, że niewiedza prowadzi do krzywdy a z kłamstw można zbudować całkiem solidną piramidę. Bardzo dobra rzecz. Szczerze polecam.
Ayelet Gundar-Goshen opowiada historię nieźle prosperującego neurochirurga, który wracając nocą z dyżuru, potrąca pieszego. Ejtan ucieka z miejsca wypadku, zostawiając umierającego człowieka na poboczu. Od tego momentu staraja się żyć tak, jak do tej pory, mierząc się z poczuciem winy. To poczucie winy nie jest jednak wywołane jedynie wspomnieniem tragicznego wydarzenia na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lektura książki Marcina Wilka wywołała masę sprzecznych uczuć. Temat niezwykle dla mnie pociągający, zapowiedzi wydawcy obiecujące, język opowieści potoczysty, bez zbędnych ozdobników i uproszczeń. Mam jednak wrażenie, że o ostatnim przedwojennym lecie za wiele tu nie napisano. Autor zaprezentował wspomnienia kilkorga małoletnich wówczas bohaterów, zajrzał do ówczesnej prasy oraz przytoczył fragmenty dzienników i listów, między innymi Marii Dąbrowskiej i Jarosława Iwaszkiewicza. Napomknął również o otwartej w maju 1939 roku Wystawie Światowej w Nowym Jorku. Jednak lata jest tu bardzo mało. Anonse reklamowe z IKCa nie nakreślą przecież czytelnikowi obrazu tych kilku ostatnich miesięcy przed wojenną zawieruchą. Struktura książki, w której rozdziały zakończono wycinkami prasowymi nie sprzyjała lekturze i potęgowała wrażenie chaosu. Fragmenty poświęcone Gombrowiczowi czy wyżej wspomnianej Wystawie Światowej nie komponują się w spójną całość ze rozdziałami skoncentrowanymi na przeżyciach młodych bohaterów. Narracja momentami przypomina tę, znaną w książek Małgorzaty Rejmer a to, niestety, nie dodaje powagi książce z założenia reporterskiej.
Zwracam jednak uwagę na istotny walor „Pokoju z widokiem”. Autorowi udało się z pomocą przytoczonej bibliografii, umiejętnie zaprezentować panoramę dziejów społecznych w Polsce lat dwudziestych i trzydziestych. W dziecięcych wspomnieniach ujawniają się sąsiedzkie niepokoje, niepewność jutra, narastając antysemityzm, ogromne dysproporcje między regionami naszego kraju. Za ten portret Polski A i B Marcinowi Wilkowi należą się podziękowania.
To nie jest zła książka. Jednak osobom posiadającym już określoną wiedzę w tym temacie lub/oraz ceniącym reportaż w bardziej klasycznym i uporządkowanym stylu, „Pokój z widokiem" może nie przypaść do gustu.
Lektura książki Marcina Wilka wywołała masę sprzecznych uczuć. Temat niezwykle dla mnie pociągający, zapowiedzi wydawcy obiecujące, język opowieści potoczysty, bez zbędnych ozdobników i uproszczeń. Mam jednak wrażenie, że o ostatnim przedwojennym lecie za wiele tu nie napisano. Autor zaprezentował wspomnienia kilkorga małoletnich wówczas bohaterów, zajrzał do ówczesnej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niewielkie wydawnictwo Kwiaty Orientu częstuje czytelników pyszną literaturą już od kilku lat. W tym roku zdecydowali się wydać opowiadania nagradzanej chińskiej autorki Chi Zijian. Pisarka pochodzi z północnej prowincji Heilongjiang, zróżnicowanej topograficznie krainy, gdzie ciepłe lato bywa krótkie, a zima sroga i bardzo długa. Wspominam o tym, gdyż polskiemu czytelnikowi Chiny najczęściej kojarzą się zazwyczaj duszną i upalną atmosferą prozy Mo Yana, a Chi Zijian serwuje nam literaturę zupełnie inną, chłodną, podporządkowaną cyklowi pór roku i trudnemu do uchwycenia pięknu pogranicza rosyjsko – chińskiego.
Muszę pochwalić wydawnictwo i tłumaczkę za liczne i cenne przypisy, które pomogą niezaznajomionemu czytelnikowi oswoić się z tradycjami, obecnymi w chińskiej kulturze. Są cennym dodatkiem do lektury. „Łkające ryby i inne opowiadania” prezentuje całą gamę małych, pięknych historii z życia mieszkańców wsi prowincji Heilongjiang. Autorce w niezwykle czuły sposób udało się sportretować trudną codzienność wiejskiej społeczności. Wydawać by się mogło, że problemy tych ludzi będą nam obce. Nic bardziej mylnego. Czyż kwestia niedopasowania i ostracyzmu społecznego („Zbieracze jagód”, „Ości”) lub batalie z bezlitosnym systemem opieki zdrowotnej, walka o uczucie w obliczu nieuniknionego („Ukochane ziemniaki”), nie są nam bliskie? Chi Zijian pokazuje te kwestie w mikroperspektywie, nie poprawia, nie dodaje emocjonalnego kolorytu. W opowiadaniu „Miesiąc mgieł” przedstawia historie chłopca, który na skutek nieszczęśliwego wypadku, częściowo traci sprawność intelektualną. Na kilku stronach w subtelny, czuły sposób kreśli portret posklejanej rodziny, w której każdy na swój sposób mierzy się z innością syna i brata. To chyba najbardziej urzekające opowiadanie w całym zbiorze.
Wszystkie te małe cuda, zanurzone są w chińskiej tradycji i wszystkie namalowano pięknym, onirycznym językiem, oddającym w pełni urok górskich przełęczy, szelest spadających liści i skrzenie się szronu na zaoranych polach. Wysmakowana, delikatna i oniryczna proza, której warto posmakować. Jedna z moich książek roku.
Niewielkie wydawnictwo Kwiaty Orientu częstuje czytelników pyszną literaturą już od kilku lat. W tym roku zdecydowali się wydać opowiadania nagradzanej chińskiej autorki Chi Zijian. Pisarka pochodzi z północnej prowincji Heilongjiang, zróżnicowanej topograficznie krainy, gdzie ciepłe lato bywa krótkie, a zima sroga i bardzo długa. Wspominam o tym, gdyż polskiemu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka Anny Tomiak to idealna książka na wakacyjne leniuchowanie. Opowieść o niewielkiej miejscowości na Półwyspie Helskim, stworzonej w latach dwudziestych by przyciągać pięknych, sławnych i bogatych, zapewni czytelnikowi kilka przyjemnych chwil, a jednocześnie wzbogaci jego wiedzę o kilka faktów z bałtyckiej historii.
Autorka, od zawsze związana z Juratą, z nostalgią, ale i rozwagą prezentuje nam historię uzdrowiska, które zrodziło się z miłości do morza i pięknego nadmorskiego krajobrazu. Od lat dwudziestych, kiedy to zdecydowano o charakterystycznej zabudowie Juraty ( z poszanowaniem dla panujących tam warunków przyrodniczych), aż po czasy współczesne, gdy architekci płaczą, projektując kolejne koszmarki, Tomiak stara się uchwycić ‘elitarność’ tego niezwykłego miejsca. Na przestrzeni minionych kilkudziesięciu lat – od oryginalnego przedwojennego pomysłu, poprzez peerelowski Fundusz Wczasów Pracowniczych aż po funkcjonujący dziś, nowobogacki Hotel Bryza - autorka swoje rozważania przedstawiła w ścisłym powiązaniu z zachodzącymi w Polsce zmianami społecznymi, politycznym i kulturalnymi, co niewątpliwie dodaje publikacji powagi. Czytelnik ma również okazję zapoznać się z historią prezydenckiej rezydencji na Helu i pospacerować po helskich lasach.
Do słabych stron zaliczam jednak nagromadzenie wspominek, opowiastek i plotek z życia elit kulturalnych kraju. Trudno byłoby skonstruować opowieść o Juracie bez tych relacji, jednak nie zachowano, moim zdaniem, równowagi między wspomnieniami szarego człowieka, a wspomnieniami celebrytów. Drugim, nieco irytującym punktem były utyskiwania autorki na swoistą swawolę architektoniczną, którą można obserwować od początku lat dziewięćdziesiątych. Utyskiwania męczące, ponieważ prawo nie reguluje kwestii estetycznych więc nie można niestety narzucić właścicielom parceli tego, co wolno im budować, a co nie. Przykre, ale prawdziwe.
W ogólnym rozrachunku lektura przyjemna, niezobowiązująca i słoneczna. Entuzjastom wypoczynku posezonowego w Juracie polecam. Z tym większą radością wypijecie herbatę w Kossakówce i pospacerujecie od małego do dużego morza.
Książka Anny Tomiak to idealna książka na wakacyjne leniuchowanie. Opowieść o niewielkiej miejscowości na Półwyspie Helskim, stworzonej w latach dwudziestych by przyciągać pięknych, sławnych i bogatych, zapewni czytelnikowi kilka przyjemnych chwil, a jednocześnie wzbogaci jego wiedzę o kilka faktów z bałtyckiej historii.
Autorka, od zawsze związana z Juratą, z nostalgią,...
Czytelniczy powrót do znanej powieści Milana Kundery okazał się być niejako problematyczny. Inaczej spogląda się na bohaterów mając lat naście, a inaczej będąc bogatszym o doświadczenia przeszło dwudziestu lat. Kwestie, które niegdyś wprawiały w zadumę czy zakłopotanie, teraz wywołują znużenie, miejscami wręcz zażenowanie.
Przypatrując się bohaterom z dzisiejszej perspektywy dostrzegam w nich coraz więcej przywar, irytujących szczegółów. Trudno patrzeć nań z dystansem. Niegdyś z empatią przyglądałam się kolejom losy Teresy. Teraz, widząc w niej ofiarę nieporadności i nieprzystosowania matki, widzę głównie nieświadomą manipulantkę. A może świadomą... Tomasz - mężczyzna pozbawiony zahamowana, egocentryk, samozwańczy filozof, który chcąc przekuć własną marność w coś istotnego, realizuje się w seksualnym ujarzmianiu kolejnych partnerek. Franz, z kolei jawi się jako ofiara pogubionego Zachodu, gdzie krytyczne myślenie przynależne akademikom powoli zastępowane jest irracjonalną chęcią do natychmiastowej naprawy psującego się świata. Jest i Sabina – chyba jedyna postać, z którą wciąż jest mi nieco po drodze. Zawsze w drodze, byle dalej od Czech i przeszłości, ale wciąż z dozą realizmu wobec szaleństw rzeczywistości.
‘Nieznośna lekkość bytu’ to kopalnia niewygodnych pytań, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Bo czy życiem może rządzić przypadek? Czy dopisywanie głębokich treści filozoficznych do każdego aspektu naszego życia ma sens w pędzącej codzienności? Czy rozkładanie rzeczywistości na atomy i kwarki czyni nasz los pełniejszym? Czy ta zła lekkość naszego bytu może nas w końcu zmiażdżyć swoim ciężarem? Czy istnieje sztywna granica między fizycznością związku dwojga ludzi a jego stroną emocjonalną? I na koniec kwestia zdrady – zdrady bliskich, zdrady swojego kraju, zdrady samego siebie. Czy zdrada zawsze musi być jedną z opcji do wyboru?
Najciekawsza strona tej wciąż intrygującej powieści pozostają dla mnie spostrzeżenia Kundery dotyczące życia emigracyjnego. O tym, jak głębokie antagonizmy dzielą tych, pozostających w granicach swojej ojczyzny i tych, którzy swój kraj postanowili opuścić. O tym, jak mało zrozumienia wobec drugiej strony panuje w obu grupach i jak skrajnie odmienne postawy może rodzić niechęć do ‘dyktatury kiczu’.
Kundera oddał w swej powieści trudność, jaką sprawia człowiekowi doświadczenie wolności. Dla Teresy szwajcarska wolność okazała się być więzieniem o transparentnych ścianach. Więzieniem, w którym zamieszkało wielu jej rodaków i w którym prześcigano się w emisji kolejnych bezsensownych inicjatyw uwypuklających kompletny brak zrozumienia dla sytuacji za żelazną kurtyną. Świat zachodni i świat sowiecki okazały się być w gruncie rzeczy dwiema stronami tej samej monety, monety coraz bardziej zaśniedziałej.
‘Nieznośna lekkość bytu’ skłania do refleksji na wielu płaszczyznach choć czytając książkę w mniej zaawansowanym wieku, czytelnik prędzej da się uwieść ( być może omamić) urodzie rozważań Kundery.
Czytelniczy powrót do znanej powieści Milana Kundery okazał się być niejako problematyczny. Inaczej spogląda się na bohaterów mając lat naście, a inaczej będąc bogatszym o doświadczenia przeszło dwudziestu lat. Kwestie, które niegdyś wprawiały w zadumę czy zakłopotanie, teraz wywołują znużenie, miejscami wręcz zażenowanie.
Przypatrując się bohaterom z dzisiejszej...
W koło Macieju. Małecki wciąż przepisuje jedną i tą sama historię. Szkoda czasu.
W koło Macieju. Małecki wciąż przepisuje jedną i tą sama historię. Szkoda czasu.
Pokaż mimo to