Listy Marek Hłasko 7,0
ocenił(a) na 67 lata temu Generalnie czytanie czyjejś korespondencji jest raczej mało kulturalne i ma w sobie posmak jakiejś niepoprawności i włażenia z butami w czyjeś życie. Dlatego każdorazowo, gdy na rynku wydawniczym pojawia się zbiór listów jakiegoś nieżyjącego już literata, aktora itp. - mam mieszane uczucia i zastanawiam się, czy autor tych listów chciałby, aby zostały one udostępnione szerokiej publiczności. Bez odautorskiego komentarza, często z mało obiektywnym komentarzem wydawcy, pozostawione do interpretacji czytelnika.
Z drugiej strony - taka korespondencja to świetny sposób na poznanie prawdziwej strony danego człowieka, jego prywatnych spraw, jego osobowości. Można taką postać skonfrontować z wizją, którą stworzył on w swoich kreacjach, w swoich wypowiedziach itp. Zbliżyć się do prawdy o człowieku, na tyle, na ile w ogóle jest możliwe poznanie drugiego człowieka... Kwestia wątpliwości moralnej nadal pozostaje, jednak można ją ubrać w pozłotko zabiegów ontologicznych, chęci poznania czyjejś osobowości, pogłębienia interpretacji jej dzieł itd. Mimo że chyba i tak na pierwszym miejscu zaspokaja się własną ciekawość, a nie ambicje poznawcze...
W przypadku korespondencji Marka Hłaski - na plan pierwszy wybija się jednak kwestia poznawcza. Wielka szkoda, że jest to korespondencja jednostronna, że kontekstu wielu wypowiedzi można się jedynie domyślać. Jednak to świetny materiał porównawczy dla odkrycia zupełnie innego obrazu pisarza, niż on sam wykreował w swoich utworach, szczególnie w "Pięknych, dwudziestoletnich". Jego zmagania pisarskie, rodzące się w bólu utwory - jakże bardzo inne jest to od tych lekkich anegdot, w których młody pisarz kreślił swoje opowiadania od niechcenia na desce do prasowania. Między wierszami jego listów można wyczytać samotność, rozpaczliwe poszukiwanie bratniej duszy (wielka przyjaźń z Andrzejewskim musiała skończyć się, gdy przekroczyła granice erotyzmu),świadomość, że wielu z ludzi go otaczających, za plecami go szkaluje i donosi na niego do UB, problemy z własną erotycznością, trudny związek z matką (w którym wielka miłość i przywiązanie biły się z umiłowaniem niezależności i z poczuciem braku zrozumienia),chęć bycia w centrum uwagi, walcząca z pragnieniem świętego spokoju, by móc skupić się na pracy; ciągła bezdomność, skazanie na banicję, konieczność poddania się prozie życia - gdy przyszło pracować fizycznie, aby przeżyć, konieczność ciągłej walki o pieniądz należący się za własny dorobek twórczy. Wszystkie te sprawy ukazują zupełnie innego Hłaskę, niż on sam chciał wykreować. Hłaskę bardziej ludzkiego, bardziej tragicznego, uciekającego w pozę, skrywającego się pod skorupą błazeństwa. Te listy są obowiązkową lekturą dla każdego, kto chce na podstawie tego, co po nim pozostało, sklecić sobie możliwie jak najbliższy prawdy obraz Hłaski - pisarza, ale i człowieka.
Pan Czyżewski wykonał kawał świetnej roboty, uzbierawszy tak wielką ilość ocalałej po pisarzu korespondencji. Zbiór ten może stanowić świetne uzupełnienie jego biografii Hłaski, ale na tym też polega problem tego wydania. Pewnie nie chcąc się powtarzać (a może również nie chcąc dodatkowo zwiększać objętości tego kilkusetstronicowego tomiszcza),komentarz odautorski i wszelkie uwagi, dotyczące kontekstu poszczególnych listów, ograniczone są w zasadzie do minimum. Dla tych, którzy co nieco wiedzą o kolejach losów Hłaski, nie powinno to sprawiać jakichś strasznych problemów we właściwym dopasowaniu korespondencji do etapów w życiu pisarza. Ale dla tych, którzy jego biografii nie znają - całość zleje się w jeden słowotok. Nawiasem mówiąc, nie zawsze jakoś szczególnie interesujący...
Tu bowiem pojawia się kolejny zarzut wobec pana Czyżewskiego: że nie dokonał on jakiejś ogólnej przynajmniej selekcji tych listów, tylko zamieścił w książce wszystko, co udało mu się znaleźć. Nie odmawiam, rzecz jasna, wartości takiej kolekcji, jednak nadmiar listów traktujących generalnie o tych samych sprawach (szczególnie tych, w których pisarz ciągle użera się ze swoimi wydawcami),może czytelnika przytłaczać i, co tu dużo mówić - nudzić. Nawet dla największego miłośnika Hłaski czytanie po raz kolejny o tych samych problemach, może stanowić niepotrzebny naddatek i budzić niepotrzebne skojarzenie z chęcią sztucznego zwiększenia objętości książki.
Niemniej jednak należy się panu Czyżewskiemu wielki szacunek i podziękowanie za jego wkład w dziedzinę Hłaskologii. Ten wybór listów stanowi doskonałe uzupełnienie do jego biografii "Piękny dwudziestoletni" i warto, aby był czytany właśnie w jej kontekście.