-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2018
2019-01-20
2019-01-21
2017
2017
2018
Dziwią mnie te wszystkie pozytywne opinie i wysoka ocena tej niby autobiograficznej książki. Zdecydowanie za mało jest tutaj o życiu Roberta Biedronia, aby przypisywać tę książkę do tego gatunku. Niestety mało jest też tu informacji, jak wyglądało środowisko homoseksualistów w latach 90. w Polsce. Była dobra okazja, aby to opisać czytelnikom niezaznajomionym z tematem. Jedyną konkretną rzeczą, której się dowiedziałem to, jak nazywały się dwa gejowskie magazyny wydawane w tamtym czasie. Choć autor sam się zarzeka, że ta książka nie jest laurką wyborczą, to jednak co kilkanaście stron próbuje przypodobać się żeńskiej części elektoratu stwierdzając, że sytuacja homoseksualistów i kobiet w Polsce jest taka sama. Apogeum tego przymilania się następuje we fragmencie gdzie autor mówi, że kobiety, geje i Romowie mają tak samo źle w Polsce. Serio? Sytuacja kobiet w polskim społeczeństwie jest taka sama jak Cyganów !?! Książka jest ładnie wydana i dużo obiecuje, ale niestety jest to tylko dobrze zrobiony materiał do zwiększania kapitału politycznego.
Dziwią mnie te wszystkie pozytywne opinie i wysoka ocena tej niby autobiograficznej książki. Zdecydowanie za mało jest tutaj o życiu Roberta Biedronia, aby przypisywać tę książkę do tego gatunku. Niestety mało jest też tu informacji, jak wyglądało środowisko homoseksualistów w latach 90. w Polsce. Była dobra okazja, aby to opisać czytelnikom niezaznajomionym z tematem....
więcej mniej Pokaż mimo to2017
2017
2017
2017
2017
2017
2017
2017
2017
2017
2015
2012
2013
2015
Półtora roku temu zadawałem wielu osobom pytanie: dlaczego Szwedzi przyjmują tylu imigrantów? Nikt nie potrafił mi tego wyjaśnić. W tej książce znalazłem odpowiedź. Oto ona:
„(...) dochodzę do wniosku, że istnieje coś takiego jak dobroć narcystyczna. To forma próżności obecna w społeczeństwach, w których deklaracja wiary w dobro wywołuje szacunek, a nie pobłażliwość”. (Strona 55).
Oraz
„Źródłem otwartości szwedzkiej polityki było spotkanie się w tej kwestii dwóch nurtów ideowych. Jeden, o charakterze bardziej lewicowym, mówił o uniwersalizmie praw człowieka i o konieczności niesienia pomocy, a drugi, bardziej prawicowy o globalizacji i o tym, że przeprowadzanie się z kraju do kraju jest rzeczą naturalną. W ten sposób można było dojść do porozumienia w kwestii otwartości granic i bez względu na to, co się o tym dziś myśli, poziom otwartości Szwecji znacząco odstawał od tego, jak to wyglądało w innych krajach”. (Wywiad z C. Arvidssonem; strona 100).
Kiedy to się zaczęło i dlaczego:
„Okres do 1943 roku, kiedy kraj przyjął siedem tysięcy duńskich Żydów, wcale nie był okresem tęsknoty za dobrocią. Szwecja odmawiała wtedy schronienia Żydom, była pod tym względem jednym z najbardziej restrykcyjnych krajów w całej Europie. Dopiero potem Raoul Wallenberg został wysłany do Budapesztu, by ratować Żydów, a jeszcze późnej Szwecja posłała białe autobusy po więźniów obozów koncentracyjnych. I nagle bycie krajem dobra stało się ważne. Nie badałam tej przemiany, ale myślę, że był to rodzaj wstydu wynikającego stąd, że na początku wojny Szwecja była politycznie gotowa, by poprzeć Hitlera. Z chęci opowiedzenie się po jego stronie zaczęła się wycofywać dopiero po porażce Hitlera pod Stalingradem, kiedy stało się wyraźne, że Hitler może nie będzie zwycięzcą. Wsparcie dla nazistów nie wynikało stąd, że Szwecja była szczególnie nazistowskim krajem. Chodziło raczej o to, że wyższe klasy znajdowały się pod silnym wpływem niemieckiej kultury. Czytano niemiecką poezję, słuchano niemieckiej muzyki i studiowano na niemieckich uniwersytetach. Poza tym Szwecja znajduje się blisko Rosji i uważano, że Hitler ochroni kraj przed Stalinem. Kiedy wsparcie dla Hitlera zmalało, pojawił się wstyd. Nie podjęto jakiejś świadomej decyzji, to był raczej duch czasu, ale właśnie wtedy zaczęto tworzyć obraz Szwecji jako kraju dobroci, kraju, który czyni dobro i przyjmuje uchodźców. Dzieło Wallenberga czy białe autobusy to ikoniczne dobre uczynki stanowiące dziś część szwedzkiego obrazu własnej tożsamości”. (Wywiad z E. Asbrink; strony 183-184).
I chociażby ze względu na te kilkanaście zdań warto było przeczytać tę książkę. Oczywiście jest w niej poruszonych wiele innych ciekawych kwestii dotyczących szwedzkiego społeczeństwa i nie tylko. Na przykład pojawia się wzmianka o badaniach Emmy Neuman z Uniwersytetu Linneusza, która badała zjawisko white flight (ucieczka białych z dzielnic wielokulturowych). Wykazała ona, że Szwedzi zaczynają się wyprowadzać z danej okolicy, w której liczba imigrantów z krajów pozaeuropejskich wynosi od trzech do czterech procent. Książka jest napisana obiektywnie i nie unika trudnych tematów. W sposób racjonalny i rzeczowy stara się wyjaśnić parę kwestii, które są od jakiegoś czasu bardzo obecne w polskich mediach. Polecam.
Półtora roku temu zadawałem wielu osobom pytanie: dlaczego Szwedzi przyjmują tylu imigrantów? Nikt nie potrafił mi tego wyjaśnić. W tej książce znalazłem odpowiedź. Oto ona:
więcej Pokaż mimo to„(...) dochodzę do wniosku, że istnieje coś takiego jak dobroć narcystyczna. To forma próżności obecna w społeczeństwach, w których deklaracja wiary w dobro wywołuje szacunek, a nie pobłażliwość”....