-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
Italo Calvino to autor jednogłośnie uwielbiany przez osoby, z recenzjami których co do za zasady się zgadzam. Kupując "Niewidzialne miasta" czułam ekscytację i gotowość do przeżycia wielkiej, płomiennej miłości.
Niestety, nie tylko nie ma miłości, ale nawet zauroczenia. Jest pewna nadzieja, że początkowa niechęć przerodzi się w coś więcej, zgodnie z zasadą, że od nienawiści (chociaż to słowo jest tutaj zdecydowanie zbyt mocne) do miłości jeden krok. Ta iskierka nadziei wiąże się z bardzo plastycznym językiem, który może urzec, oraz z nowatorskim pomysłem, który na poziomie intelektualnym podziwiam, ale na poziomie uczuć odrzucam. "Niewidzialne miasta" to bowiem powieść-eksperyment, składająca się z opisów 55 fikcyjnych miast. Każde miasto jest inne, wyjątkowe, w każdym tli się magia.
O "Niewidzialnych miastach" szybko nie zapomnę. Dawno nie spotkało mnie takie rozczarowanie, przy czym nie jest to rozczarowanie książką, a moim jej odbiorem. Nie poddam się, to nie będzie moja ostatnia książka Calvino.
Italo Calvino to autor jednogłośnie uwielbiany przez osoby, z recenzjami których co do za zasady się zgadzam. Kupując "Niewidzialne miasta" czułam ekscytację i gotowość do przeżycia wielkiej, płomiennej miłości.
Niestety, nie tylko nie ma miłości, ale nawet zauroczenia. Jest pewna nadzieja, że początkowa niechęć przerodzi się w coś więcej, zgodnie z zasadą, że od nienawiści...
Od najmłodszych lat lubiłam historię, a najbardziej fascynowało mnie poznawanie wpływu konkretnych postaci na określone wydarzenia historyczne. Szkoda, że w większości wypadków takie "smaczki" są niepewne, to raczej domysły niż niezaprzeczalne fakty historyczne.
Podobnie jest z książką Kamila Janickiego "Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę", którą, muszę przyznać, doskonale mi się czytało. Głównymi bohaterkami książki Kamila Janickiego są pierwsze władczynie Polski: Dobrawa, Oda, Emnilda. Trudny materiał, bo danych na temat IX i X wieku jest niewiele, a co dopiero o małżonkach władców. O odwadze autora niech świadczy chociażby fakt, że nikt tak naprawdę nie wie, czy pierwsza (chrześcijańska) żona Mieszka I naprawdę miała na imię Dobrawa, kiedy się urodziła i ile miała lat w chwili ślubu z Mieszkiem.
Mimo skąpych źródeł autor dwoi się i troi, żeby ze strzępków informacji (a niejednokrotnie z przemilczeń) zbudować sylwetki pierwszych polskich władczyń, które mogły mieć na swoich małżonków większy wpływ, niż się wydaje.
Czytałam tę książkę z ogromną ciekawością. Do stworzonych przez Janickiego postaci władczyń podchodzę z dystansem, jednak ogromnie fascynowało mnie podglądanie (na podstawie imponującej bibliografii), jak autor stworzył coś praktycznie z niczego.
Świetna pozycja dla miłośników historii.
Od najmłodszych lat lubiłam historię, a najbardziej fascynowało mnie poznawanie wpływu konkretnych postaci na określone wydarzenia historyczne. Szkoda, że w większości wypadków takie "smaczki" są niepewne, to raczej domysły niż niezaprzeczalne fakty historyczne.
Podobnie jest z książką Kamila Janickiego "Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę", którą, muszę przyznać,...
Rzadko, bo rzadko, ale bywają takie chwile, kiedy mam ochotę na coś lekkiego i niewymagającego. Nie jest mi jednak łatwo znaleźć takich książek! Wciąż bowiem oczekuję, że będą przyzwoicie napisane i nie będą zbyt głupie i żenujące. Te kryteria spełnił nietypowy kryminał "Nie to miejsce, nie ten czas" autorstwa Gillian McAllister.
Historia rozpoczyna się, jak to w kryminale, od morderstwa. Todd, osiemnastoletni chłopak, zabija starszego od siebie mężczyznę na oczach przerażonej matki, Jen. Jen nie może tego zrozumieć, jej syn przecież nigdy nie sprawiał problemów wychowawczych. Gdy Jen w końcu zasypia, okazuje się, że nie nastało jutro, lecz wczoraj. I z każdym dniem cofa się coraz bardziej w przeszłość. Bohaterka znajduje się w pętli czasu, żeby dowiedzieć się, dlaczego jej syn zdecydował się na dokonanie tak strasznego czynu.
Lubię historie związane z zawirowaniami czasowymi, dlatego konstrukcja tej książki trafiła w mój gust. Dodatkowo, główna bohaterka nie zachowywała się zbyt histerycznie, co często się zdarza w tego typu książkach, co też było na plus. Sama intryga może nie była zbyt zaskakująca, ale nie przeszkadzało mi to śledzić jej z zainteresowaniem.
Książka zdecydowanie nie jest wybitna, ale bardzo dobra jako przerywnik lub do słuchania przy prasowaniu i sprzątaniu.
Rzadko, bo rzadko, ale bywają takie chwile, kiedy mam ochotę na coś lekkiego i niewymagającego. Nie jest mi jednak łatwo znaleźć takich książek! Wciąż bowiem oczekuję, że będą przyzwoicie napisane i nie będą zbyt głupie i żenujące. Te kryteria spełnił nietypowy kryminał "Nie to miejsce, nie ten czas" autorstwa Gillian McAllister.
Historia rozpoczyna się, jak to w kryminale,...
"Kiedy byliśmy sierotami" to podobno jedna ze słabszych książek Kazuo Ishiguro, mówi się, że sam Noblista wypowiada się o niej dość krytycznie. Nie do końca jednak mogę się z tym zgodzić, dla mnie jedynym nieporozumieniem w wykonaniu Ishiguro pozostaje "Pogrzebany olbrzym".
Z Ishiguro mam tak, że nie jest dla mnie ważne o czym pisze, bo to jak pisze zaćmiewa wszystko inne (przemilczę tutaj kwestię "Pogrzebanego olbrzyma", udajmy, że ta książka nie istnieje). Jego styl to dla mnie prawdziwa uczta. Bardzo formalny, wręcz staroświecki, z długimi zdaniami, z długimi opisami pozornie nieistotnych zdarzeń, które nie nudzą, a stanowią kwintesencję jego powieści. Czy jeśli ktoś tak pisze, pewne niedociągnięcia fabularne mogą mieć jakiekolwiek znaczenie?
"Kiedy byliśmy sierotami" to opowieść o brytyjskim detektywie, który dzieciństwo spędził w Szanghaju. Po zniknięciu rodziców chłopak wraca do Anglii, by wrócić do krainy dzieciństwa jako dorosły mężczyzna, w przededniu wybuchu II wojny światowej.
Trudno jednoznacznie wskazać, z jakim gatunkiem mamy do czynienia. Jest zagadka kryminalna, ale nie jest to kryminał, jest wątek miłosny, ale nie jest to romans. Bardzo przypadła mi do gustu ta niejednoznaczność, a jeszcze bardziej niezwykle subtelne niedopowiedzenia, książka pozostawia szerokie pole do interpretacji i zastawia na czytelnika wiele pułapek.
Nie powinna to być książka pierwszego wyboru jeśli chodzi o prozę Kazuo Ishiguro. Jeśli jednak już się w niej rozsmakujecie, czytajcie i to.
"Kiedy byliśmy sierotami" to podobno jedna ze słabszych książek Kazuo Ishiguro, mówi się, że sam Noblista wypowiada się o niej dość krytycznie. Nie do końca jednak mogę się z tym zgodzić, dla mnie jedynym nieporozumieniem w wykonaniu Ishiguro pozostaje "Pogrzebany olbrzym".
więcej Pokaż mimo toZ Ishiguro mam tak, że nie jest dla mnie ważne o czym pisze, bo to jak pisze zaćmiewa wszystko inne...