-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać1
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
Biblioteczka
2021-09-12
2021-08-13
2021-07-22
2021-03-08
2020-10-30
2020-10-28
2020-10-06
2020-09-03
Ni to śmieszne, ni to odkrywcze. Takie trochę silenie się na podróbkę stylu Chmielewskiej. Jakaś niby intryga była, ale w sumie to przez te durne nazwiska ciężko było zapamiętać. Ot czytadło, takie taki zapychacz czasu, gdzie to człowiek kilka razy głośniej powietrze wypuści.
Ni to śmieszne, ni to odkrywcze. Takie trochę silenie się na podróbkę stylu Chmielewskiej. Jakaś niby intryga była, ale w sumie to przez te durne nazwiska ciężko było zapamiętać. Ot czytadło, takie taki zapychacz czasu, gdzie to człowiek kilka razy głośniej powietrze wypuści.
Pokaż mimo to2020-08-25
2020-08-09
Ja tam się bawiłam przednio. To wciąż literatura nienajwyższych lotów, bohaterka dalej jest irytująca, a intryga mało wciągająca, ale co z tego? Na lato nadaje się idealnie. Polecam jako czytadło na urlop!
Ja tam się bawiłam przednio. To wciąż literatura nienajwyższych lotów, bohaterka dalej jest irytująca, a intryga mało wciągająca, ale co z tego? Na lato nadaje się idealnie. Polecam jako czytadło na urlop!
Pokaż mimo to2020-08-04
Niesamowicie wkurzająca główna bohaterka, ale książka przyjemna w odbiorze. Ot mile czytadło na sierpniowy wieczór. Jest trochę kryminału, trochę śmiechu, jakaś afera i morderstwo. Można sobie w wolnej chwili przeczytać.
Niesamowicie wkurzająca główna bohaterka, ale książka przyjemna w odbiorze. Ot mile czytadło na sierpniowy wieczór. Jest trochę kryminału, trochę śmiechu, jakaś afera i morderstwo. Można sobie w wolnej chwili przeczytać.
Pokaż mimo to2020-07-25
Fajne, lekkie czytadło, oswajające z problemem śmierci. Miejscami jednak bardzo smutne, kiedy uświadamiamy sobie ile osób odchodzi samotnie.
Fajne, lekkie czytadło, oswajające z problemem śmierci. Miejscami jednak bardzo smutne, kiedy uświadamiamy sobie ile osób odchodzi samotnie.
Pokaż mimo to2017-07-09
Pilipiuka kocham i w sumie trudno złe słowo powiedzieć na historie o Jakubie, ale jakoś tak lubię chociaż kilka słów napisać na temat przeczytanej książki. Najpierw podsumuje kilka pierwszych opowiadań:
Niebieskooki ninja - uśmiałam się. Poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie, wróciła do gimnazjum i znów pisała durne opowiadania o Japonii. Wspaniałe, lekkie, przyjemnie i całkowicie grafomańskie. No ale muszę przyznać, że na to, żeby Japończyk tak dobrze się po chlaniu trzymał... no nie wpadłabym ;)
Szkolne wspominki - uwielbiam takie odwołania do starych lektur czy Pottera. Zdecydowanie urocza historia, z całego serca współczuję Jakubowi, że nie dostał listu do Hogwartu.
Profesor Kramarz - troszkę nudnawe, ale nawiązania do Wiedźmina i Kthulu zdecydowanie na plus. No i kto by nie chciał mieć takiego Azorka? Wyobraźnia podpowiada mi, że oktofant musi być uroczym stworzeniem.
Budzik - Końcówki się nie spodziewałam, chociaż opowiadanie tyłka nie urwało.
Rurka - u Pilipiuka uwielbiam to, że historie Wędrowycza są totalnie od czapy - alternatywne rzeczywistości, poszukiwania idealnej rurki do pędzenia bimbru, ratowanie świata - tacy trochę super bohaterowie z komiksów, tylko zamiast tarczy jest flaszka.
Reszty opowiadań nie jestem już w stanie oceniać po kolei, bo za bardzo się rozpraszam podczas czytania :D Jednakże - tytułowe zdecydowanie trzyma poziom, fajnie, że nie jest to historia rozwleczona na bóg wie ile kartek. Szybka akcja, urocze zakończenie. Dokładnie to, czego potrzeba w dobrym opowiadaniu. Poza tym - o.b.r.a.z.k.i. A ten wąpierz Korwin to już 100% majstersztyk.
Podsumowując - książka jak zawsze trzyma poziom. Nie jest to może majstersztyk ale jako coś lekkiego do czytania sprawdza się perfekcyjnie.
Pilipiuka kocham i w sumie trudno złe słowo powiedzieć na historie o Jakubie, ale jakoś tak lubię chociaż kilka słów napisać na temat przeczytanej książki. Najpierw podsumuje kilka pierwszych opowiadań:
Niebieskooki ninja - uśmiałam się. Poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie, wróciła do gimnazjum i znów pisała durne opowiadania o Japonii. Wspaniałe, lekkie, przyjemnie i...
2019-09-19
A ja tam dam wysoką ocenę, a co! Książki o Jakubie Wędrowyczu poznałam w gimnazjum za sprawą mojej przyjaciółki. Już wtedy zapałałam do nich miłości serdeczną i całkowitą, a sympatyczny egzorcysta-alkoholik (znaczy przepraszam... Koneser!) stał się jednym z moich ulubionych bohaterów literackich. I wiadomo - nie są to pozycje wysokich lotów, a sam autor mówi o sobie, że jest grafomanem. Oj, żeby każdy był takim grafomanem to świat byłby piękny. I nie było by żadnych Blanek czy innych takich, a twóf!
W kolejnym tomie przygód starucha dostajemy to, co zawsze - głupie pomysły Semena i Jakuba, rozróby, spiski i niesamowite wydarzenia. Są wielkie karpie, jest śmierć, podróże małe i duże, pomoc wnukowi (swoją drogą - fajnie mieć takiego dziadka. A to klątwę rzuci, a to na wieś na wakacje weźmie, aż się łezka w oku kręci). Czy mnie to satysfakcjonuje? Jak najbardziej. Kocham te historyjki, chociaż wiele z nich jest... prosta? Ale człowiek się tak jakoś swojsko czuje. Poza tym - miło poczytać przerysowany obraz polskiego społeczeństwa, przedstawiony bez "kija w tyłku".
Dlatego ode mnie taka, a nie inna ocena i gorąco polecam.
A ja tam dam wysoką ocenę, a co! Książki o Jakubie Wędrowyczu poznałam w gimnazjum za sprawą mojej przyjaciółki. Już wtedy zapałałam do nich miłości serdeczną i całkowitą, a sympatyczny egzorcysta-alkoholik (znaczy przepraszam... Koneser!) stał się jednym z moich ulubionych bohaterów literackich. I wiadomo - nie są to pozycje wysokich lotów, a sam autor mówi o sobie, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-13
2019-07-16
2019-07-15
2019-06-01
To chyba najlepszy prezent na dzień dziecka i gorący okres przed-sesyjny! Książki z tej serii to zdecydowanie moje "guilty pleasure" na letnio-wakacyjne wieczory. To taka literatura idealna by sączyć przy niej słodkie wino, delektować się ciepłym wietrzykiem i odpłynąć do innego świata, wyciszając irytujące myśli. I może i mam ochotę użyć tego wyświechtanego frazesu, że "czyta się lekko, łatwo i przyjemnie", który tak wszystkich irytuje w Internecie, ale hej, nie wolno mi? Książki z tej serii ani nie są szkodliwe społecznie, pełne treści, które utrwalają niezdrowe stereotypy i powodują stygmatyzację prawie każdej grupy społecznej (vide autorKasia czy inne Blanki i ich „ileś tam dni”) ani w bzdurny sposób nie przedstawiają otaczającego nas wszystkich świata (a w szczególności tej części dotyczącej prawa, pracy adwokatów i innych takich, no nie Panie Mróz?), więc cóż też szkodzi mi przeczytać? Nie wszystko, po co w życiu sięgam, musi być poważne. Nie wszystko musi być wybitnym dziełem literatury, pisanym przepięknym językiem. I może nie dostanę tu skomplikowanego profilu psychologicznego bohaterów (a nawet mogę mieć wrażenie, że już gdzieś takie postacie się przewinęły – bo tak w sumie jest, ale zauważyłam to już w poprzednich tomach), więc wybaczam. Wybaczam, bo to był naprawdę fajnie spędzony dzień. Właśnie pod znakiem „lekki, łatwy i przyjemny”, wręcz letni.
„Jaga” to kolejna część tak lubianej przeze mnie serii „Kwiat Paproci” (i halo, mam nadzieję, że nie ostatnia). Ponownie przenosimy się do magicznych Bielin, by znów zagłębić się w życie szeptuch. Tym razem naszą główną bohaterką nie jest Gosia (i dobrze! Mięśniaka zamiast Boga wybrała, no jak tak można, ja naprawdę nie rozumiem [tak, tak, to moja niezdrowa fascynacja, proszę o wybaczenie]), a jej mentorka – Baba Jaga. Poznajemy losy Jarogniewy, gdy ta obejmuje schedę po swojej nagle zmarłej babuszce. Początki jej pracy nie należą ani do łatwych, ani do przyjemnych, brak płynności finansowej (tak samo jak i brak zamka w drzwiach) może dobijać i zdecydowanie spędza dziewczynie sen z powiek. Za to na nudy kobieta na bank nie może narzekać. Jest Mszczuj (tak uroczo nieporadny), jest w końcu Swarożyc (więc przepadłam i jestem kupiona, szczególnie, że jest wspaniały jak zawsze). W końcu jest i mnóstwo potworów i innego dziadostwa z naszych rodzimych lasów i cmentarzów, okolica pełna jest wiejskich ploteczek i intryg. Innymi słowy – to, co tygryski lubią najbardziej. I to, co powoduję, że książkę wciąga się w chwilę.
I tak jak już wcześniej pisałam, można odnieść wrażenie, że w kółko czytamy o tych samych bohaterach. Nie zmienia to faktu, że lektura była dla mnie bardzo miłą rozrywką i zwyczajnie w świecie, chociaż może to totalnie bezrefleksyjne, mi się podobało. Nie nastawiałam się na zbyt wiele, nie oczekiwałam arcydzieła. Chciałam rozrywki, śmiechu, zabawy – dokładnie to dostałam. Dlatego, przy dobrym nastawieniu i głowie otwartej na lekką zabawę - polecam. I mam nadzieję, że to nie koniec tych historii, bo naprawdę tęskniłam za tymi wszystkimi tajemnicami szeptuch i ich konszachtami z takim tam jednym. ;)
To chyba najlepszy prezent na dzień dziecka i gorący okres przed-sesyjny! Książki z tej serii to zdecydowanie moje "guilty pleasure" na letnio-wakacyjne wieczory. To taka literatura idealna by sączyć przy niej słodkie wino, delektować się ciepłym wietrzykiem i odpłynąć do innego świata, wyciszając irytujące myśli. I może i mam ochotę użyć tego wyświechtanego frazesu, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-06
2019-02-20
Super pozycja, z której można się naprawdę dużo dowiedzieć i bardziej oswoić z tematem śmierci. Polecam szczególnie rodzicom, których dzieci zadają ogromną ilość pytań. Bardzo przystępnie napisane, można się pośmiać i książka znika w chwilę.
Super pozycja, z której można się naprawdę dużo dowiedzieć i bardziej oswoić z tematem śmierci. Polecam szczególnie rodzicom, których dzieci zadają ogromną ilość pytań. Bardzo przystępnie napisane, można się pośmiać i książka znika w chwilę.
Pokaż mimo to