-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński4
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
2017-12-16
2017-12-16
2017-11-17
2017-10-02
Pisanie opinii o kontynuacji Millenium jest trudne, ponieważ nie da się uniknąć porównania z orginałem.
Spotykam się z tym zdaniem w każdej opinii krytyka.
Tylko zastanawia mnie, czy to takie złe? Podejrzewam, że sam pan David Lagercrantz doskonale o tym wiedział i teraz bierze całą krytkę "na klatę". Ponadto, orginalnemu tryptykowi spod pióra Stiega Larssona niewiele (w każdym razie według mnie) można zarzucić. To świetnie przemyślane, dopracowane w każdym calu, wciągające powieści. Porównanie z nimi nie jest wcale ujmą na honorze.
Po zastanowienu się na spokojnie, postanowiłam napisać opinię na tyle obiektwną, na ile jestem w stanie.
Nadając ogólne tło, "Mężczyzna, który gonił swój cień" dalej opowiada o perypetiach Lizbeth i Mikaela, dalej odsłaniają niesamowite intrygi a wokoło nich jest pełno barwnch postaci. Jednakże... I tu zacznę wyliczać problemy:
- Już na pierwszych stronach przeżyłam zawód, ponieważ zdałam sobie sprawę z... dziury fabularnej. Osoby zaznajomione z czwartą częścią wiedzą, że Lisbeth uratowała w niej chłopca. A od pierwszych stron piątej cczęści, siedzi za to w więzieniu. Dlaczego? Wytłumaczenie w kilku linijkach i dawaj, jedziemy dalej! Kogo obchodzi genialne dziecko, tylko Lizbeth Salander! Ech... Możliwe, że autor chciał tym nadrobić boleśnie odczuwalny brak Lisbeth w poprzedniej części. O chłopcu jest jedna linijka w całej książce, o jego ojcu, jednej z ważniejszych postaci z poprzedniej części, ani słowa. Zupełnie jakby ten temat został kompletnie zapomniany. I może pozwalam sobie na zbyt duże pofolgowanie fantazji, ale wątpię, czy Stieg Larsson przepuściłby okazję, aby znowu skonfrontować Lizbeth z prokuratorem Ekstromem.
- Coś, co odbieram najboleśniej: próżno w częściach Lagercrantza doszukać się pogłębionej psychologii postaci. Na tym braku cierpi najważniejsza persona Millenium: Lisbeth Salander. Bez swoich trafnch analiz jest ona pozbawiona elementu, który tak bardzo ją wyróżniał w całej powieści: tajemniczości. Orginalna Lizbeth potrafiła wciągnąć czytelnika w swój tok myślenia, potrafiła sprawić, żeby się z nią zgadzał, kibicował jej, był ciekaw każdej jej akcji i myśli, by później chłonąć każde wypowiedziane przez nią słowo, nawet jeśli był to bukiet k***w. Teraźniejsza Lisbeth dużo biega i nieporównywalnie więcej gada. Jej długi cień już nie jest taki ostry.
- Rzuca się w oczy również nierówność akcji. Być może wynika to z potrzeby oddania ksiązki w terminie, ale jednak widać, że w połowie fabuła nagle gwałtownie przyśpiesza. Nie ma wtedy miejsca na myśli postaci, czy charakterystykę. Wydarzenia następują szybko po sobie i nagle wszystko się rozwiązuje. Na dodatek jest drobny problem z postaciami trzecioplanowymi, a mianowicie: pojawiają się, coś tam zrobią i znikają, jakby ich w ogóle nie było i później nie ma o nich choćby słowa, choćby siostra Lizbeth - Camilla.
Jednak, trzeba oddać Davidowi Lagercrantzowi, że pomimo tych wad, widocznych również w poprzedniej części potrafił stworzyć bardzo ciekawą powieść kryminalną.
Charaktery wciąż są zróżnicowane, plastyczne i żywe, choć już nie możemy ich tak dobrze poznać. Powróciły główne postacie kryminału, takie jak Mikael, których było stanowczo za mało w "Co nas nie zabije". Intryga jest doskonale zbudowana, trudno mi było dopatrzeć się w niej dziur.
Przede wszystkim jednak, widać, że druga powieść w serii Millenium Lagercrantza jest lepiej napisana i bardziej przemyślana.
Z tą myślą będę oczekiwać kolejnej, bo na tej z pewnośćią się nie skończy. Nieważne, czy chodzi o pieniądze, czy nie.
Podsumowanie jest przyziemne: gdyby to nie było Millenium, powiedziałabym, że książka jest bardzo dobra... ale jednak jest, dlatego tylko dobra.
Klimatu, jaki wprowadził Stieg Larsson jak dla mnie nie da się oddać. Reaktywacja jego dzieła to niewdzięczna praca.
Pisanie opinii o kontynuacji Millenium jest trudne, ponieważ nie da się uniknąć porównania z orginałem.
Spotykam się z tym zdaniem w każdej opinii krytyka.
Tylko zastanawia mnie, czy to takie złe? Podejrzewam, że sam pan David Lagercrantz doskonale o tym wiedział i teraz bierze całą krytkę "na klatę". Ponadto, orginalnemu tryptykowi spod pióra Stiega Larssona niewiele (w...
2017-09-07
2017-08-14
2017-08-20
"Cmentarz w Pradze" jest niesamowity pod wieloma względami. Nieamowitej liczby informacji historycznych elegancko ubranych w fabułę. Bukietu zapadających w pamięć postaci, niekiedy dziwnych i szalonych, ale - oprócz garstki głównych bohaterów - prawdziwych, a także wciągającej, meandrującej fabuły.
Jednak, co najbardziej zapadło mi w pamięć, to paranoja, której można się nabawić, coraz to mocniej wgłębiając się w wynurzenia głównego bohatera o antysemityźmie, satanistach o ogólnej zgniliźnie tego świata.
"Cmentarz w Pradze" jest niesamowity pod wieloma względami. Nieamowitej liczby informacji historycznych elegancko ubranych w fabułę. Bukietu zapadających w pamięć postaci, niekiedy dziwnych i szalonych, ale - oprócz garstki głównych bohaterów - prawdziwych, a także wciągającej, meandrującej fabuły.
Jednak, co najbardziej zapadło mi w pamięć, to paranoja, której można się...
Książeczka lekka i cienka - jest jedynie podsuowaniem, stanem badań - aczkolwiek dużo się zniej można dowiedzieć. Dla fanów Tolkiena must have.
Książeczka lekka i cienka - jest jedynie podsuowaniem, stanem badań - aczkolwiek dużo się zniej można dowiedzieć. Dla fanów Tolkiena must have.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06-25
"Frida" prezentuje się doskonale, ale na samym początku popełniłam zasadniczy błąd: potraktowałam ją jako biografię , a nie powieść i rozczarowałam się ogromnie gdy dowiedziałam się, że wiele wydarzeń powstało w fantazji autorki.
Trochę też przestraszyłam się wtedy dawki emocji, jakie wywołała u mnie lektura. Obraz odmalowany przed moimi oczami mógłby równie dobrze pojawić się obok w postaci butnej, kolorowej Fridy lub paskudnego, ale w jakiś sposób czarującego Diego.
Oczarował mnie zwłaszcza pomysł przedstawienia słynnej i barwnej Fridy poprzez pryzmat jej przywiązanej do tradycji i skromnej, młodszej siostry: zawsze schowanej w cieniu. To dało możliwość zajrzenia w życie Fridy od zupełnie innej strony
"Frida" prezentuje się doskonale, ale na samym początku popełniłam zasadniczy błąd: potraktowałam ją jako biografię , a nie powieść i rozczarowałam się ogromnie gdy dowiedziałam się, że wiele wydarzeń powstało w fantazji autorki.
Trochę też przestraszyłam się wtedy dawki emocji, jakie wywołała u mnie lektura. Obraz odmalowany przed moimi oczami mógłby równie dobrze pojawić...
2017-06-18
Pozbawiona kolorów opowiastka.
Najbardziej uderzyła mnie linia fabularna. Prosta i sięrmieżna, ale, co bardziej zwróciło moją uwagę odpływająca w wątki poboczne i rozterki głównego bohatera, nadając całości sentymantalnego marudzenia starej panny. Niekiedy też posmaku absurdu lub niechlujstwa w konstrukcji. Dla przykładu: 4 strony rozważań głównego bohatera o swoim problemie z cukrzycą, niedaleko następuje ważny dla rozwiązania sprawy morderstwa telefon - kilkadziesiąt linijek rozmowy, pół strony refleksji... I tyle z najważniejszego wątku. Zaraz potem cały rozdział o kompletnie nie istotnych problemach w pracy. Ogółem, fabuła nie może się zdecydować, czy chce opowiadać o osobistych dramatach bohatera, czy o morderstwie.
Boleję głównie nad postaciami. Wypadają płasko - można określić każdego jednym rzeczownikiem, lub w porywach dwoma, przeważnie przeciwstawnymi. Widać schemat. Np. ksiądz z parafii jest przyjazny. I tyle. Nawet wspomniane (zażagnane) uzależnienie nie jest w stanie zmienić tego wrażenia. Miły księżulo takim pozostaje. A co do głównego bohetera, jego logika czasami rzuca mnie na kolana. Przez słowo zupełnie obcej mu osoby przekreśla swojego przyjaciela, ale kiedy przychodzi do niego randomowy człowiek i mówi, że ma informacje na temat denata, które znalazł w jego telefonie (po morderstwie i na dowód ten telefon pokazuje) to ani przez myśl bohaterowi nie przejdzie, żeby zapytać, skąd ją ma i po co.
Nie mogę napisać, że to koszmarek, bo fabuła trzyma się kupy i idzie w miarę spójnie, brak jej jednie, lub aż, lekkości. Poza tym, co muszę oddać autor stworzył wiarygodną polską wieś. I to tyle. Reszta mnie nie przekonuje. Szarzyzna.
Pozbawiona kolorów opowiastka.
Najbardziej uderzyła mnie linia fabularna. Prosta i sięrmieżna, ale, co bardziej zwróciło moją uwagę odpływająca w wątki poboczne i rozterki głównego bohatera, nadając całości sentymantalnego marudzenia starej panny. Niekiedy też posmaku absurdu lub niechlujstwa w konstrukcji. Dla przykładu: 4 strony rozważań głównego bohatera o swoim...
2017-04-12
Ostatnia część "Pomnika cesarzowej Achai" spełnia swoją rolę - daje tyle ile może dać, tj. olbrzymią dawkę rozrywki i humoru, w dobrze skonstruowanej, choć w mojej małej opinii skończonej nieco na siłę, historii.
Ostatnia część "Pomnika cesarzowej Achai" spełnia swoją rolę - daje tyle ile może dać, tj. olbrzymią dawkę rozrywki i humoru, w dobrze skonstruowanej, choć w mojej małej opinii skończonej nieco na siłę, historii.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dostojewski fascynował mnie zawsze, głównie przez to, jak tworzyl swojej postacie. Z jednej strony dziwne i impulsywne, a jednocześnie tak ludzkie, że realne. "Biesy" przeczytałam trzhy razy, aby jak najlepiej poznać i zrozumieć tę książkę i bohaterów.
Szkoda tylko, że w najnowszym wydaniu postanowiono wyciąć 40% orginalnej fabuły... Odebrało mi to zupełnie radość czytania a przedewszystkim uczyniło całość mniej zrozumiałą.
Dostojewski fascynował mnie zawsze, głównie przez to, jak tworzyl swojej postacie. Z jednej strony dziwne i impulsywne, a jednocześnie tak ludzkie, że realne. "Biesy" przeczytałam trzhy razy, aby jak najlepiej poznać i zrozumieć tę książkę i bohaterów.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSzkoda tylko, że w najnowszym wydaniu postanowiono wyciąć 40% orginalnej fabuły... Odebrało mi to zupełnie radość czytania...