-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2014-07-24
2014-07-21
Dzięki drugiemu tomowi sagi o Wiedźminie przekonałam się do wszystkiego, co czytelnicy pana Sapkowskiego tak uwielbiają, czyli do fabuły, głównego bohatera i, oczywiście, autora. Opowiadania zawarte w tej części ukazują geniusz, rozmach i dokładność, a luźno powiązane ze sobą wątki i postacie w tej książce zacieśniają więzy, żeby dać czytelnikowi pełną przyjemność z czytania.
Dzięki drugiemu tomowi sagi o Wiedźminie przekonałam się do wszystkiego, co czytelnicy pana Sapkowskiego tak uwielbiają, czyli do fabuły, głównego bohatera i, oczywiście, autora. Opowiadania zawarte w tej części ukazują geniusz, rozmach i dokładność, a luźno powiązane ze sobą wątki i postacie w tej książce zacieśniają więzy, żeby dać czytelnikowi pełną przyjemność z czytania.
Pokaż mimo to2014-06-18
Jest to książka określana nie bez powodu mianem klasyki. Na pewno na długo zagości w mojej pamięci.
Jest to książka określana nie bez powodu mianem klasyki. Na pewno na długo zagości w mojej pamięci.
Pokaż mimo to2014-04-18
Na początku byłam do tej pozycji nastawiona sceptycznie, lecz teraz, po skończonej lekturze, wiem, że niepotrzebnie. Może było to spowodowane autorką, nie wiem. Po prostu zabierałam się za czytanie i zabrać się nie mogłam. Kiedy natomiast się przemogłam... żałowałam, że zgodnie ze starym powiedzeniem, oceniłam książkę po okładce, pochopnie. Opowieść ta naprawdę mnie wciągnęła. Co prawda od dłuższego czasu chodziła mi po głowie jakaś dobra powieść fantasy, ale "Intruz", będący jedną z niewielu przeczytanych przeze mnie dystopii, sprawił, że jestem pod wielkim wrażeniem. Książka ta bowiem spełniła wszelkie moje oczekiwania- żadnej cukierkowej miłości, rozwydrzonych nastolatek i świecących, półnagich, tysiącletnich mężczyzn. Jest za to wartka akcja i niebanalna fabuła oraz opis z punktu widzenia kogoś, kto nie jest człowiekiem. Przez to cała ta książka jest wielką tajemnicą trzymającą w napięciu. Nie jest to typowa powieść, bo przede wszystkim próżno w nim szukać, nazwijmy to, rzeczy jasnych jak słońce, ponieważ główna bohaterka nie jest człowiekiem, jest kimś więcej i zarazem mniej, więc działa i myśli nie tak, jakbyśmy się tego spodziewali, przyzwyczajeni do książkowych kanonów.
Moim zdaniem jest to dobra, wciągająca lektura, którą śmiało mogę polecić, szczególne fanom dystopii.
Na początku byłam do tej pozycji nastawiona sceptycznie, lecz teraz, po skończonej lekturze, wiem, że niepotrzebnie. Może było to spowodowane autorką, nie wiem. Po prostu zabierałam się za czytanie i zabrać się nie mogłam. Kiedy natomiast się przemogłam... żałowałam, że zgodnie ze starym powiedzeniem, oceniłam książkę po okładce, pochopnie. Opowieść ta naprawdę mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-01
Jest to druga książka pani Cherezińskiej, która trafiła w moje ręce. Muszę przyznać, że wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Wartka akcja, wspaniałe opisy Skandynawii, wyraziści bohaterowie, tajemniczość, zmysłowość, czary i seks. Przeczytałam tą książkę jednym tchem. Wspaniałe wrażenie estetyczne i literackie. Myślę, że dobrze zainwestowałam 37 złotych, kupując tą powieść.
Zawiodłam się jednak na końcówce. Czytając ją, ma się wrażenie, że miłość Ragnara i Bjorna została wymyślona na siłę. Nie pasowało mi to, coś tu nie grało. Nagle wyznali sobie miłość i zaczęli się kochać na plaży? To było tak niewpasowanie, niedoskonałe, że aż nie wierzyłam, że autorka tak po prostu pięknej książki mogła coś takiego wpleść w fabułę. Jest to jedynie zastrzeżenie, jakie mam do "Trzech młodych pieśni".
Jest to druga książka pani Cherezińskiej, która trafiła w moje ręce. Muszę przyznać, że wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Wartka akcja, wspaniałe opisy Skandynawii, wyraziści bohaterowie, tajemniczość, zmysłowość, czary i seks. Przeczytałam tą książkę jednym tchem. Wspaniałe wrażenie estetyczne i literackie. Myślę, że dobrze zainwestowałam 37 złotych, kupując tą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-27
Książki tego typu zasadniczo staram się omijać szerokim łukiem i nawet patykiem nie trącać. Dlatego też można było się domyślić, jak wielkie zdziwienie we mnie rosło, kiedy po prostu nie mogłam zasnąć, nie dokończywszy jeszcze jednego rozdziału czy też całej książki. Powieść ta bardzo mnie zaintrygowała, ale też pobudzała moją wyobraźnię. Nie widać w niej pompatycznego przerostu formy nad treścią; to co miało być powiedziane, po prostu zostało. Żadnych zbędnych ozdobników, co znacznie przyśpiesza akcję i pozwala się w nią wczuć. Czuję może lekki niedosyt, a spowodowane jest o tym, że po takich lekturach jak cykle "Pieśń Lodu i Ognia", "Dziedzictwo" czy nawet "Harry Potter", w książkach takich jak właśnie "Miasto Kości" ciągle doszukuję się czegoś większego, dokładniejszego, a szczególnie w świecie przedstawionym. Myślę po prostu, że w świecie Nocnych Łowców jest kilka luk, niedomówień, niedokładności. Mimo to książka ta trafia na półkę moich ulubionych.
Książki tego typu zasadniczo staram się omijać szerokim łukiem i nawet patykiem nie trącać. Dlatego też można było się domyślić, jak wielkie zdziwienie we mnie rosło, kiedy po prostu nie mogłam zasnąć, nie dokończywszy jeszcze jednego rozdziału czy też całej książki. Powieść ta bardzo mnie zaintrygowała, ale też pobudzała moją wyobraźnię. Nie widać w niej pompatycznego...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-01-20
Wiele godzin wspaniałej rozrywki. Chylę czoło przed panią Cherezińską za to, że historia Polski ożyła przede mną.
Wiele godzin wspaniałej rozrywki. Chylę czoło przed panią Cherezińską za to, że historia Polski ożyła przede mną.
Pokaż mimo to2013-12-06
Aleksander Kamiński- człowiek, dzięki któremu wielu z nas mogło poznać bohaterów. Tych, którzy są głównymi postaciami w książce, Alka, Rudego i Zośkę, ale też tych, którzy w tej wspaniałej opowieści byli tłem, zostali jedynie wspomniani.
"Kamienie na szaniec" uczą patriotyzmu. W dzisiejszych czasach już zapomnianego, lekko przykurzonego, zakrytego postępującą globalizacją, zanikiem świadomości narodowej i znajomości polskiej kultury i historii. Książka ta opowiada o niezwykłych czynach. Czasem głupich, czasem pochopnych, lecz bohaterskich i płynących prosto z serca, wychowania, potrzeby. Pośpiesznie rysowane znaki Polski Walczącej, uprzykrzanie życia Niemcom, ale też zabijanie- młodzi mężczyźni zmagają się z wieloma dylematami, dzięki którym czytelnikowi dane jest poznać wojenną codzienność. Sami przy czytaniu jesteśmy zmuszeni do refleksji, co bardzo cenię w "Kamieniach". Niejednokrotnie zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo roztrwoniliśmy naukę, która płynie z minionych lat, dlaczego ie potrafimy wyciągnąć wniosków... dlaczego nie uczymy dzieci szacunku do ojczyzny, dlaczego jesteśmy tacy a nie inni, jeśli idzie o nasz kraj, za który inny niegdyś oddali życie, a my dzisiaj robimy wszystko, aby wyjechać na zmywak do Londynu.
Aleksander Kamiński- człowiek, dzięki któremu wielu z nas mogło poznać bohaterów. Tych, którzy są głównymi postaciami w książce, Alka, Rudego i Zośkę, ale też tych, którzy w tej wspaniałej opowieści byli tłem, zostali jedynie wspomniani.
"Kamienie na szaniec" uczą patriotyzmu. W dzisiejszych czasach już zapomnianego, lekko przykurzonego, zakrytego postępującą...
Po raz kolejny odczuwam głód i niedostatek. Po przeczytaniu ostatniej wydanej części mojej ulubionej serii czuję się trochę dziwnie, bo znowu będę musiała czekać na powrót przyjaciół z Westeros i Wolnych Miast. Książka skończyła się tak, że rozpaliła moją ciekawość o wiele bardziej, niż pozostałe części. Mam nadzieję, że pan Martin dożyje momentu, żeby opisać nam chaos w Królewskiej Przystani, Meeren i na Murze. I oczywiście, aby wyjaśnić wciąż pojawiające się spiski wewnątrz spisków i powiązania między bohaterami.
Po raz kolejny odczuwam głód i niedostatek. Po przeczytaniu ostatniej wydanej części mojej ulubionej serii czuję się trochę dziwnie, bo znowu będę musiała czekać na powrót przyjaciół z Westeros i Wolnych Miast. Książka skończyła się tak, że rozpaliła moją ciekawość o wiele bardziej, niż pozostałe części. Mam nadzieję, że pan Martin dożyje momentu, żeby opisać nam chaos w...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-20
2013-01-21
Chociaż nie skończyłam jeszcze "Mgieł Avalonu" to postanowiłam wypowiedzieć się na temat tej książki. W czyjejś opinii przeczytałam, że to jest książka napisana przez kobietę, opowiada o kobietach i jest dla kobiet- całkowicie się z tym zgadzam.
Książkę czyta się lekko, chociaż pod względem gabarytów do lekkich nie należy ;) Przeraziłam się, gdy ujrzałam opasłe tomisko, jakim są "Mgły", bo nie lubię grubych książek, zazwyczaj dłużą mi się i chcę je jak najszybciej skończyć. Z tą tak nie jest, nie chcę kończyć przygody z Avalonem, Kamelotem, magią, Druidami i Kapłankami.
Najbardziej podobało mi się i podoba umiejętne przedstawianie wydarzeń w czasoprzestrzeni. Przy opisie koronacji Artura wiedziałam, że Igriana nie jest już tą samą osobą, jest inna, stara i słaba, ale jednocześnie nie mogłam uwierzyć w to, że to wszystko stało się tak szybko, Morgiana i Artur dorośli, zmarł Uther, a przecież niedawno te wszystkie wydarzenia miały swój początek. Nie mogę się nadziwić, że do końca książki pozostało mi tylko dwieście stron, ale z drugiej strony nie jest to dziwne, w końcu wszystko było, narodziny, małżeństwa, śmierć kolejnych bohaterów, następne plany. I to właśnie w "Mgłach Avalonu" urzeka najbardziej, że jest to opowieść na przestrzeni lat, ukazująca zmiany.
Przemyślenia i uczucia są głównym tematem książki. To nie jest opowieść o męstwie opancerzonych facetów, ale melancholijna i miejscami delikatna historia z punktu widzenia kobiet (Igriany, Morgiany, Viviany, Gwenifer, Niume), dlatego też uważam, że tytuł mówi o atmosferze opowieści.
Co do bohaterów: najbardziej lubię Igrianę. Poczułam do niej sympatię od pierwszych stronic, bo też wtedy czytelnik ją poznaje. Jako młoda dziewczyna został poślubiona o wiele starszemu człowiekowi, któremu urodziła córkę. Było mi jej szkoda, jej losu i przeznaczenia, którego ona sama nie chciała zaakceptować. Doświadczyła wspaniałej miłości, takiej, która trwa przez kilka żyć. "I kocham ciebie. Miłością, która jest silniejsza niż życie i śmierć. I jeśli grzech jest ceną za połączenie nas ze sobą, życie po życiu, poprzez wieki, to będę grzeszył z radością i bez żalu, aby grzech przywiódł mnie znów do ciebie, ukochana!"...
Polubiłam też Morgianę, za jej upór, siłę i nieustanne dążenie do celu. Kurczowo trzymała się świata, który znała i była gotowa zrobić wszystko, by on nie zniknął z powodu chrześcijańskich wpływów.
Natomiast Gwenifer... najgorsza postać w całej książce. Te jej wątpliwości, czy aby na pewno jest wystarczająco cnotliwą żoną doprowadzały mnie do szału i wiele razy przerywałam czytanie, bo akurat ten rozdział był z jej punktu widzenia. Na początku mnie zaciekawiła, bo była "odskocznią" od silnych i wyzwolonych bohaterek, ale potem zorientowałam się, że w jej przypadku jest to wadą. Zbyt zdominowana i uległa, ot co. I głupia.
Oderwijcie się od rzeczywistości i zatopcie w mgłach unoszących się nad wczesnośredniowieczną Brytanią.
Chociaż nie skończyłam jeszcze "Mgieł Avalonu" to postanowiłam wypowiedzieć się na temat tej książki. W czyjejś opinii przeczytałam, że to jest książka napisana przez kobietę, opowiada o kobietach i jest dla kobiet- całkowicie się z tym zgadzam.
Książkę czyta się lekko, chociaż pod względem gabarytów do lekkich nie należy ;) Przeraziłam się, gdy ujrzałam opasłe tomisko,...
2009-01-01
Nietrafiony prezent na urodziny, zdarza się. Szkoda tylko, że ta książka jest nietrafiona.
W swoim życiu przeczytałam bardzo mało typowych książek dla nastolatek, ale od zawsze denerwowało mnie w nich jedno- gdy dorosły autor próbuje wczuć się kilkunastoletnią dziewczynę, wychodzi co najmniej śmiesznie.
Nietrafiony prezent na urodziny, zdarza się. Szkoda tylko, że ta książka jest nietrafiona.
W swoim życiu przeczytałam bardzo mało typowych książek dla nastolatek, ale od zawsze denerwowało mnie w nich jedno- gdy dorosły autor próbuje wczuć się kilkunastoletnią dziewczynę, wychodzi co najmniej śmiesznie.
2012-08-01
Pan Dębski jest mistrzem. Opowieść o Wilkozakach jest zabójczo niebezpieczna jak oni sami- ani się nie obejrzycie, a z poranka, kiedy zaczęliście czytać tą książkę, zrobi się wieczór. Gorąco polecam, pomimo kilku niedociągnięć, wychwytywalnych przez co bardziej doświadczonego czytelnika.
Pan Dębski jest mistrzem. Opowieść o Wilkozakach jest zabójczo niebezpieczna jak oni sami- ani się nie obejrzycie, a z poranka, kiedy zaczęliście czytać tą książkę, zrobi się wieczór. Gorąco polecam, pomimo kilku niedociągnięć, wychwytywalnych przez co bardziej doświadczonego czytelnika.
Pokaż mimo to2013-03-24
"Starcie Królów" jest drugą częścią cyklu Pieśni Lodu i Ognia. Po dwóch przeczytanych częściach muszę stwierdzić, że wspaniałego cyklu.
Książki Martina trzymają w napięciu i wprowadzają melancholijną atmosferę wtedy, kiedy jest to potrzebne. Jest to niewątpliwie duża zaleta, bo nie da się ciągle czytać opisów dynamicznej akcji.
Kolejnym plusem jest to, że autor wspaniale radzi sobie z ilością bohaterów. Jest ich dużo i wielu można uważać za tych głównych, przy czym w drugim tomie jest ich troszkę więcej, przez co wzbogacają akcję i fabułę. Dzięki wspaniałym opisom czytelnik odczuwa dużo przeżyć estetycznych. Wspaniały pisarz, jakim jest George Martin, dobrze sprawdza się zarówno w narracji z puntu widzenia walecznej, dziewięcioletniej dziewczynki, wrednego, acz inteligentnego karła, jak i wiernego i prostego przemytnika. Dobrze i solidnie zrobione sceny erotyczne i walki. Słychać dźwięk oręża, to lubię! A co jeszcze słychać? Zgrzyt zębów Stannisa. Opisy są szczegółowe i czasami obszerne, ale nie toporne i męczące, przez co powieść czyta się lekko i z przyjemnością. Ilość bohaterów tylko pomaga w przeczytaniu tej książki- nie jest monotonnie. Skoro już jestem przy postaciach, to warto zauważyć to, że wszystkie są niezwykle realne. Wykreowani już od pierwszych stron "Gry o Tron" bohaterowie zachwycają też w drugiej części cyklu.
Zawiłość wątków jest niemal idealnie rozwiązana. Kryzys gospodarczy łączy się z kryzysem politycznym, wojny z walką o wolność Aryi i Sansy... jeśli wahacie się co do tej książki, to nie róbcie tego ani chwili dłużej, jeśli przeczytaliście "Grę o Tron" i się Wam spodobała.
"Starcie Królów" jest drugą częścią cyklu Pieśni Lodu i Ognia. Po dwóch przeczytanych częściach muszę stwierdzić, że wspaniałego cyklu.
Książki Martina trzymają w napięciu i wprowadzają melancholijną atmosferę wtedy, kiedy jest to potrzebne. Jest to niewątpliwie duża zaleta, bo nie da się ciągle czytać opisów dynamicznej akcji.
Kolejnym plusem jest to, że autor wspaniale...
Pozycja ta jest niewątpliwie jedną z moich ulubionych. Do przygód Mikołajka nie da się nie wracać, zapomnieć o nich i rzucić gdzieś w kąt. Są zabawne, napisane z wyczuciem, idealne dla młodszych czytelników. Jako dziecko uwielbiałam słuchać (a później sama czytać) o tym, co Mikołajek znów narozrabiał. Jest to niewątpliwie książka mojego dzieciństwa, dzięki której przeżywałam wspaniałe wieczory w świecie głównego bohatera i jego kolegów. Do dnia dzisiejszego wielokroć do niej wracałam, czytając wybiórcze opowieści czy też całą książkę. Polecam dużym i małym, żeby poczuć emanującą wręcz z kart książki beztroskę i wspaniały humor autorów.
Pozycja ta jest niewątpliwie jedną z moich ulubionych. Do przygód Mikołajka nie da się nie wracać, zapomnieć o nich i rzucić gdzieś w kąt. Są zabawne, napisane z wyczuciem, idealne dla młodszych czytelników. Jako dziecko uwielbiałam słuchać (a później sama czytać) o tym, co Mikołajek znów narozrabiał. Jest to niewątpliwie książka mojego dzieciństwa, dzięki której...
więcej mniej Pokaż mimo to
Co ja mogę napisać. Na publikacje ostatniej części cyklu "Dziedzictwa" czekałam z niecierpliwością. Kiedy w końcu się ukazała, kupiłam ją, pachnącą drukiem i papierem.
"Dziewdzictwo. Tom II" jest ukoronowaniem cyklu. Napisana o wiele lepiej niż poprzednie części, Paolini naprawdę poprawił swoje umiejętności pisarskie. Po raz kolejny czytelnik zagłębia się we wspaniałym świecie Alägesii, tym razem już w ostatniej części. Po raz kolejny wydarzenia porywają, akcja wciąga, bohaterowie i ich wybory poruszają.
Autor miał się w czym popisać i przyznam szczerze, że nie byłam pewna, czy sprosta temu wyzwaniu napisania ostatniej części tak, aby trzymała poziom. Jak już napisałam, zrobił o wiele więcej i wcale nie jestem rozczarowana tą książką. Są minusy, to wiadomo. Uważam jednak, że opinie mówiące o tym, jakoby ostatnia część cyklu była niespójna i w ogóle najgorsze ze wszystkich, są mocno naciągane. Fakt, podczas czytania ma się czasami wrażenie, że autor sam już nie wiedział co ma zrobić z tym czy innym wątkiem, ale moim zdaniem całkiem dobrze się ze wszystkiego wykaraskał, tworząc spójną, zapierającą dech w piersiach całość. Słabym punktem są też postacie. Momentami miałam ochotę udusić Eragona, ale postanowiłam, że dam mu szansę. Główny bohater dorósł i stanął na wysokości zadania. Inaczej, to Paolini stanął na wysokości zadania, kreując taką postać.
Bardzo dobrym pomysłem było dodanie Nasuady do "głównej obsady". Widać było, że to głównie na niej skupił się autor, i dobrze.
Co mam tu dużo pisać... książka jest naprawdę świetna. Idealnie kończy dzieło, które zaczęło się od znalezienia wielkiego, niebieskiego kamienia. Związałam się ze światem Eragona i na pewno nie raz do niego powrócę.
Co ja mogę napisać. Na publikacje ostatniej części cyklu "Dziedzictwa" czekałam z niecierpliwością. Kiedy w końcu się ukazała, kupiłam ją, pachnącą drukiem i papierem.
"Dziewdzictwo. Tom II" jest ukoronowaniem cyklu. Napisana o wiele lepiej niż poprzednie części, Paolini naprawdę poprawił swoje umiejętności pisarskie. Po raz kolejny czytelnik zagłębia się we wspaniałym...
Nie jest to książka oszałamiająca; nie ma w niej nic zaskakującego, żadnej uczty dla zmysłów. Akcja nie wznosi czytelnika na wyżyny czytelniczego raju. I to jest właśnie w "Gwiazd naszych winie"... najlepsze.
Nigdy nie czytałam czegoś o takiej tematyce. Nigdy też mnie do tego nie ciągnęło. Kiedy natknęłam się jednak na dobre opinie o książkach pana Greena, postanowiłam, że przeczytam tę najbardziej popularną i, co za tym idzie, najlepiej dostępną. Nie zawiodłam się i ani przez chwilę nie żałowałam swojej decyzji. Opowieść o Hazel i Augustusie pozwoliła spojrzeć mi na świat tak różny od mojego i tego, do którego uciekam w książkach. Jest to świat nie chorujących dzieci, ani też świat chorujących dorosłych, którzy w swoim życiu zdążyli przeżyć już to i owo. Jest to rzeczywistość nastolatków, którzy walczą z samym sobą (ponieważ w książce rak opisany jest jako część samego siebie). Chcą żyć, bawić się, kochać, przyjaźnić, lecz wiedzą, że wisi nad nimi widmo śmierci.
"Gwiazd naszych wina" wzruszyła mnie do łez.
Nie jest to książka oszałamiająca; nie ma w niej nic zaskakującego, żadnej uczty dla zmysłów. Akcja nie wznosi czytelnika na wyżyny czytelniczego raju. I to jest właśnie w "Gwiazd naszych winie"... najlepsze.
więcej Pokaż mimo toNigdy nie czytałam czegoś o takiej tematyce. Nigdy też mnie do tego nie ciągnęło. Kiedy natknęłam się jednak na dobre opinie o książkach pana Greena, postanowiłam,...