-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-04-28
2024-04-26
2024-04-24
2024-04-23
To z pewnością przedstawiciel modnego ostatnio nurtu cosy crime. Jednocześnie jest to kryminał z klasą, czyta się go z prawdziwą przyjemnością. A i intryga nie należy do zbyt prostych, jest przestrzeń aby trochę pogłówkować. Polecam na poprawę nastroju.
To z pewnością przedstawiciel modnego ostatnio nurtu cosy crime. Jednocześnie jest to kryminał z klasą, czyta się go z prawdziwą przyjemnością. A i intryga nie należy do zbyt prostych, jest przestrzeń aby trochę pogłówkować. Polecam na poprawę nastroju.
Pokaż mimo to2024-04-21
2024-04-18
Pasłam oczy przez kilka dni. Znakomite zdjęcia, mnóstwo detali. Oczywiście głównie dla zainteresowanych tematem...
Pasłam oczy przez kilka dni. Znakomite zdjęcia, mnóstwo detali. Oczywiście głównie dla zainteresowanych tematem...
Pokaż mimo to2024-04-15
2024-04-08
Bardzo miłe zaskoczenie. Przyciągnął mnie dziwnie brzmiący tytuł, a sama książka nie rozczarowała. Wręcz przeciwnie. Świetnie się bawiłam podążając za grupą niestandardowych detektywów w średnim wieku, rozwiązujących zagadkę średniowiecznej antaby z bazyliki w Czerwińsku. Dobrze brzmiące dialogi, ciekawe smaczki socjologiczne i generalnie humor na poziomie. Polecam.
Bardzo miłe zaskoczenie. Przyciągnął mnie dziwnie brzmiący tytuł, a sama książka nie rozczarowała. Wręcz przeciwnie. Świetnie się bawiłam podążając za grupą niestandardowych detektywów w średnim wieku, rozwiązujących zagadkę średniowiecznej antaby z bazyliki w Czerwińsku. Dobrze brzmiące dialogi, ciekawe smaczki socjologiczne i generalnie humor na poziomie. Polecam.
Pokaż mimo to2024-04-04
2024-04-03
2024-04-01
Podobała mi się, bo lubię styl autora. Zupełnie szczerze - jednak mogłaby być krótsza, momentami lektura była męcząca.
Podobała mi się, bo lubię styl autora. Zupełnie szczerze - jednak mogłaby być krótsza, momentami lektura była męcząca.
Pokaż mimo to2024-03-27
2024-03-23
Preston & Child – ten duet znam nie od dzisiaj. Określani są w notkach biograficznych jako autorzy techno-thrillerów oraz horrorów. To jest literatura dla określonych czytelników.
Ich dłuuuuga seria o przygodach agenta FBI Pendergasta nie zdobyła na trwałe mojego serca. Wolę sensację leżącą jednak bliżej realnego życia. Ale…seria z Norą Kelly, archeolożką, bardzo mi się spodobała. Chociaż i tutaj mamy, szczególnie w drugiej części książki niestworzone obrazy, nieprawdopodobne sytuacje, takie bliższe przygodom Bonda czy Roberta Langdona. Jednak, biorąc książkę do ręki, właśnie tego się spodziewamy. Rozczarowania nie ma.
Już od początku wiemy, że ponieważ Nora ma kierować wykopaliskami w miejscu rzekomej katastrofy UFO w Roswell, to będziemy obracać się w tym – nadal i wciąż – kontrowersyjnym temacie.
Początkowo jednak trafiamy nie na UFO, tylko zwykłe morderstwo. Na miejscu wykopalisk Nora odnajduje dwa ciała ludzi zastrzelonych wiele lat temu. Czyli mamy zagadkę stricte kryminalną.
Wokół Nory zaczynają pojawiać się jednak dziwne postaci, których intencje wydają nam się tajemnicze. Narasta napięcie. Interesujące jest, że autorzy pokazują nam temat wiary w istnienie pozaziemskich cywilizacji z różnych punktów widzenia, nie są stronniczy. I – może poza końcowymi rozdziałami, kiedy akcja przyspiesza kapitalnie i jednak ociera się o fantastykę – mamy wciąż wrażenie, że opisane zdarzenia mogły wydarzyć się naprawdę.
„Diabelska góra” to bardzo dobrze skonstruowana powieść dla osób poszukującej rozrywki w dobrym wydaniu. To już trzecia część z tymi bohaterkami – Norą i jej dobrą znajomą, agentką FBI -Corrie Swanson. Polecam szczerze – dobrze się czyta, nawet jeśli ominęły cię poprzednie tomy.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca i PR art Media za egzemplarz recenzencki książki.
Preston & Child – ten duet znam nie od dzisiaj. Określani są w notkach biograficznych jako autorzy techno-thrillerów oraz horrorów. To jest literatura dla określonych czytelników.
Ich dłuuuuga seria o przygodach agenta FBI Pendergasta nie zdobyła na trwałe mojego serca. Wolę sensację leżącą jednak bliżej realnego życia. Ale…seria z Norą Kelly, archeolożką, bardzo mi się...
2024-03-22
2024-03-16
To jest książka o szpiegach. O wieloletnich poszukiwaniach zaginionych cenności i odkrywaniu tajemnic przeszłości. Autor – Marcin Faliński- korzysta ze swoich zawodowych doświadczeń oraz odwołuje do zachowań ludzi, którzy naprawdę pracowali „pod przykrywką”. Grupa bohaterów to ludzie pracujący w wywiadzie. Mamy tu Marcina Łodynę – alter ego Autora?, Caroline Godlewski – agentkę MI6 oraz Duńczyka – Larsa Holma. W tej historii pomagają oni wywiadom innych krajów w odnalezieniu skarbów zaginionych w czasie II wojny światowej. Konkretnie dokumentów niemieckich służb wywiadowczych oraz zrabowanych kosztowności. Oczywiście, gdzie ukrytych przed zakończeniem wojny? Na Śląsku.
Fabuła brzmi bardzo znajomo- prawie wszyscy świadkowie ukrycia skarbu giną, natomiast sam skarb zostaje znaleziony przez żołnierzy rosyjskich, wywieziony do Rosji i zakamuflowany na wiele lat. Po pierestrojce kosztowności pojawiają się na rynku i wywołują zainteresowanie wywiadów angielskiego, rosyjskiego i duńskiego.
Mamy tu wiele wątków i kilka przestrzeni czasowych. To wszystko się przeplata, nie zawsze łatwo odkryć w tym logikę.
Jest więc wyścig szpiegów – kto szybciej odnajdzie poszukiwane artefakty, analizując historie sprzed lat i działania innych misji wywiadowczych.
Wyścig szpiegów, ale krew nie leje się strumieniami. Ofiary oczywiście muszą być, ale autor nie epatuje opisami przemocy. I bardzo dobrze. Najbardziej przygnębiające są opisy rzeczywistości czasów wojny oraz powojnia, panoszenia się Rosjan, bezprawności bezpieki. Ta książka jest w dużej mierze opowiastką o środowisku bliskim autorowi.
„Ostatni azyl” - książka, w zamyśle sensacyjna nie jest lekturą szczególnie trzymającą w napięciu. Być może dlatego, że autor za bardzo skupia się na dobrze znanych mu detalach pracy wywiadowczej, przez co historia staje się trochę podręcznikowa. Autor potwierdza obiegowe opinie o środowisku wywiadowców w Polsce- że jest nieufne, zamknięte w sobie i rządzi się swoimi prawami.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca i PRart Media za egzemplarz recenzencki książki.
To jest książka o szpiegach. O wieloletnich poszukiwaniach zaginionych cenności i odkrywaniu tajemnic przeszłości. Autor – Marcin Faliński- korzysta ze swoich zawodowych doświadczeń oraz odwołuje do zachowań ludzi, którzy naprawdę pracowali „pod przykrywką”. Grupa bohaterów to ludzie pracujący w wywiadzie. Mamy tu Marcina Łodynę – alter ego Autora?, Caroline Godlewski –...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-10
2024-03-09
Martę Zaborowską poznałam jako autorkę kilka lat temu, wtedy była to jedna z jej pierwszych książek. Czytało mi się ją dość topornie. Potem rozpoczęła cykl z Julią Krawiec, ale coś nie składało się, bym go dobrze poznała. Byłam bardzo ciekawa, czy i jak zmienił się styl autorki- po sprawdzeniu – już dziewięciu książek.
W skrócie mogę napisać, że się nie zawiodłam. „Sześć powodów, by umrzeć” to zakręcony, dynamicznie napisany thriller, zagadkowa historia, którą czyta się z rosnącym zainteresowaniem i chęcią poznania prawdy.
Mamy tu dużo wątków, kilka osób z poplątanymi życiorysami, powoli odkrywanymi tajemnicami. O, dla mnie dobry początek w obcowaniu z nową książką.
Marta Zaborowska wybrała taki zabieg, że każdy z istotnych dla opowieści bohaterów opowiada nam historię w pierwszej osobie. Czyli trochę siedzimy w głowie każdego z nich. Jednocześnie te same wydarzenia opowiadane są różnych perspektyw. To jest dobre. Choć też potrafi zmylić nas, czytelników.
Powoli odkrywane tajemnice Miriam – młodej mężatki, która znika w czwartą rocznicę ślubu i której spalone ciało zostaje znalezione po pół roku – zaczynają w nas samych budzić mieszane uczucia. Ofiara, czy nie? Nie żyje, czy jednak to nie ona? Czy należy jej współczuć, czy jednak innym? Także pozostałe osoby zachowują się niejednoznacznie. Udało się Marcie Zaborowskiej zaciekawić i udało się jej stworzyć tę wielopiętrową intrygę dość wiarygodnie.
Do czego mogłabym się przyczepić to duet policjantów, Neuman i Shi Lu – nie bardzo do mnie trafiła ta ich niby ekscentryczność. Byli najmniej wiarygodni w tej opowieści i najbardziej mnie irytowali.
Jednak z pewnością mogę powiedzieć, że Marta Zaborowska napisała wciągającą, interesującą powieść i na pewno sięgnę po kolejne książki. „Sześć powodów, by umrzeć” to dobra rzecz dla tych, którzy lubią podążać za meandrami skomplikowanych relacji międzyludzkich, zgadywać intencje i przyczyny decyzji, które czasem kosztują życie…
Dziękuję PRart Media oraz Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenzencki.
Martę Zaborowską poznałam jako autorkę kilka lat temu, wtedy była to jedna z jej pierwszych książek. Czytało mi się ją dość topornie. Potem rozpoczęła cykl z Julią Krawiec, ale coś nie składało się, bym go dobrze poznała. Byłam bardzo ciekawa, czy i jak zmienił się styl autorki- po sprawdzeniu – już dziewięciu książek.
W skrócie mogę napisać, że się nie zawiodłam. „Sześć...
2024-03-02
2024-02-29
Tak grube książki mogą drażnić, budzić podejrzenie, że są przegadane lub pełne nudnych opisów, wreszcie są po prostu niewygodne w czytaniu ( chyba, że ebook). Nic z tego nie dotyczy kolejnej części przygód Cormorana i Robin. Ta mogłaby być jeszcze grubsza. Już czekam co Rowling znowu wymyśli.
Tak grube książki mogą drażnić, budzić podejrzenie, że są przegadane lub pełne nudnych opisów, wreszcie są po prostu niewygodne w czytaniu ( chyba, że ebook). Nic z tego nie dotyczy kolejnej części przygód Cormorana i Robin. Ta mogłaby być jeszcze grubsza. Już czekam co Rowling znowu wymyśli.
Pokaż mimo to2024-02-23
Sklejanie prawdziwej historii wątkami fikcyjnymi tak, by nie było widać fastrygi, to wcale nie jest łatwa rzecz. Niejednokrotnie odrzucało mnie od podobnie skonstruowanej książki, bo drażniła mnie nieudolność zastosowanego zabiegu. Nie jest łatwo wpasować fikcyjnych bohaterów w często powszechnie znane i powtarzane wątki tak, by dialogi nie brzmiały sztucznie albo byśmy nie wyczuwali, że niektóre postacie są stworzone wyłącznie na potrzeby pociągnięcia fabuły. Joannie Jodełce bardzo sprawnie to poszło. Wprawdzie już sama historia ratowania wybitnego dzieła Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem” jest gotowcem na film sensacyjny, to wplatając ją w wymyśloną fabułę, udało się autorce napisać niezwykle wciągającą powieść.
Autorka stworzyła dwóch bohaterów działających po przeciwnych stronach. Zupełnie różnych, z innych światów – pospolitego cwaniaczka i złodziejaszka, zwanego Dziurawcem oraz potomka rodziny o krzyżackich korzeniach-Gerharda von Lossow. Co ciekawe, obaj nie są zbyt sympatyczni, ale jednocześnie tak interesujący, że chcemy śledzić ich przygody.
Także postaci poboczne są bardzo ciekawe. Joanna Jodełko w równie ciekawy sposób obrazuje środowisko warszawskich artystów, przedwojennych Żydów, jak i lubelski półświatek czy sposób życia i bycia nazistów.
Podoba mi się, że akcja posuwa się do przodu w dużym tempie, przeskakujemy pomiędzy Warszawą, Wiedniem, Krakowem, Lublinem, Berlinem bez kłopotu i pomimo mnogości wątków nie gubimy się wcale. Także to, że, mimo iż wiemy, że Niemcom nie udało się ostatecznie zniszczyć tego wielkiego dzieła, wcale nie zmniejsza to napięcia, jakie nam towarzyszy przy czytaniu. Sama złapałam się na tym, że przejmuję się i wręcz wątpię, czy uda się na czas ukryć to wielkie i tak strasznie ciężkie płótno. 😊
Joanna Jodełka musiała wykonać ogromną pracę, by tak sprawnie wprowadzać nas w realia ówczesnych czasów. Książka skrzy się od detali, drobiazgów, które łatwo wprowadzają nas w atmosferę przed- i wojennych czasów. Jest bardzo filmowo napisana. Gdzieś czytałam, jak autorka w wywiadzie mówiła, że Amerykanie już dawno stworzyliby ze trzy filmy na ten temat. A my? No właśnie!
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Sklejanie prawdziwej historii wątkami fikcyjnymi tak, by nie było widać fastrygi, to wcale nie jest łatwa rzecz. Niejednokrotnie odrzucało mnie od podobnie skonstruowanej książki, bo drażniła mnie nieudolność zastosowanego zabiegu. Nie jest łatwo wpasować fikcyjnych bohaterów w często powszechnie znane i powtarzane wątki tak, by dialogi nie brzmiały sztucznie albo byśmy...
więcej Pokaż mimo to