-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2017-11-08
2017-06-15
2017-01-21
"Moce wikingów. Światy i zaświaty wczesnośredniowiecznych Skandynawów"
"Moce wikingów. Światy i zaświaty wczesnośredniowiecznych Skandynawów" to pierwszy tom popularnonaukowej publikacji wchodzącej w skład serii Wikińska Europa, wydawanej w ramach kolekcji Europa Barbarzyńców przez Instytut Wydawniczy Erica. Profesor Władysław Duczko specjalizujący się w archeologii Skandynawii ze szczególnym uwzględnieniem epoki wikingów, autor licznych prac dotyczących m.in. stosunków skandynawsko - słowiańskich, korzystając z rosnącej fali fascynacji dawną Skandynawią z jej bogatą kulturą materialną i duchową, stawia sobie za cel zapoznanie czytelnika z rozmaitymi jej przejawami oraz zaprezentowanie charakterystycznego dla wczesnośredniowiecznych Skandynawów sposobu myślenia, postrzegania i pojmowania świata. W swojej pracy autor kładzie szczególny nacisk na analizę tego aspektu kultury materialnej, jakim są wszelkiego rodzaju ozdoby i biżuteria - będące manifestacją nie tylko statusu społecznego właściciela, ale również - a może przede wszystkim - magicznego sposobu myślenia, ideologii panujących w danej społeczności, trendów artystycznych, a nawet zjawisk społeczno - obyczajowych. Nieprzypadkowo autor określa tego typu artefakty mianem przedmiotów mocy - stanowiąc manifestację wyobrażeń magiczno - religijnych, nośnik treści kulturowych, wierzeniowych i społecznych, dają nam wgląd w mentalność oraz światopogląd mieszkańców wczesnośredniowiecznej Skandynawii.
Celem wprowadzenia czytelnika w omawianą tematykę, autor we wstępie nakreśla historyczne ramy epoki wikingów; opowiada o jej początkach, o różnorakim charakterze wypraw, ich przyczynach i skutkach. Następnie wyjaśnia kwestię tzw. przedmiotów mocy - znaczenie i rolę ozdób oraz biżuterii w świecie wikingów, ich związki z tradycją, odniesienia mitologiczne i magiczne oraz znaczenie, jakie ma prawidłowe zrozumienie ich symboliki dla naszej wiedzy o tym, co przez niemal cztery stulecia stanowiło sedno kultury wczesnośredniowiecznych Skandynawów.
Profesor Duczko omawia najpopularniejsze ówczesne motywy ozdobne, ściśle powiązane tak ze sferą sacrum, jak i profanum świata wikingów. Niezwykle wyczerpująco i dokładnie omawia symbolikę każdego z nich, osadzając w szerokim kontekście społeczno - kulturowo - mitologicznym, ilustrując konkretnymi przykładami znalezisk archeologicznych. I tak na przykład omawiając kwestię motywu łodzi w zdobnictwie, opowiada o roli, jaką odgrywały statki w epoce wikingów - nie tylko tej najbardziej oczywistej, ale również tej szczególnej, w obrządkach pogrzebowych. Analizując pochówki łodziowe zwraca uwagę na to, że statki były powiązane nie tylko z męskimi atrybutami - liczne pochówki kobiece (np. kobiety z Osebergu) świadczą o wyjątkowym prestiżu i znaczeniu bóstw kobiecych, a co za tym idzie - o wysokim statusie kobiet związanych z kultem: wieszczek, wiedźm, szamanek.
Z kolei omawiając motyw węża zwraca uwagę na jego ambiwalentną symbolikę: z jednej strony w nordyckiej mitologii występują gady takie jak Midgardsorm, który podczas Ragnaroku zabije Thora czy Nidhogg, podgryzający korzenie Yggdrasila, z drugiej zaś, wizerunek węża na monetach i amuletach świadczy o jego pozytywnych konotacjach. Innym popularnym motywem jest smok - stwór, którego magiczną moc utrwaliły sagi i mity (rola strażnika skarbów) oraz... zabytki kultury materialnej, jak chociażby wojenne łodzie z głowami smoków na dziobach zwane drakkarami. Innym ciekawym motywem jest głowa idola (swoją drogą czterogłowe słowiańskie bóstwa to... zapożyczenie ze Skandynawii) - męska twarz z zaszytymi wargami, która nawiązuje do popularnego mitu o Lokim. Autor, analizując rolę tricstera w nordyckiej mitologii, stawia ciekawą tezę o - nieuznawanym dotąd przez naukę - kulcie boga Lokiego.
Wśród innych omawianych przez autora motywów szczególnie interesujący wydaje się młot - najpopularniejszy obok statku i miecza symbol epoki wikingów - atrybut boga Thora, czczonego zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety, a wszystko dzięki szerokiemu zakresowi kompetencji bóstwa - od małżeństwa i spraw związanych z płodnością po kwestie wojny, wymierzania sprawiedliwości, męską siłę. A skoro już o kwestiach płodności mowa, to nie sposób nie wspomnieć o bardzo specyficznych motywach zdobniczych - męskich i żeńskich organach płciowych oraz związaną z ich symboliką parą bóstw: Freyem i Freyą. Profesor przy tej okazji omawia znaczenie rytuałów płodności dla społeczności wikińskich oraz roli tychże organów w wierzeniach nordyckich, w kwestiach dotyczących zarówno życia, jak i śmierci.
Ostatnim motywem, o jakim chciałabym wspomnieć, są figurki przedstawiające tańczących wojowników - w rogatych hełmach. Okazuje się, że wikingowie jednak posiadali rogate hełmy, służyły im one jednak tylko do celów ceremonialnych, kultowych, nie były używane w walce.
"Moce wikingów" to publikacja, która z całą pewnością zainteresuje czytelników zafascynowanych historią wikingów. Opiera się na ciekawym pomyśle - autor wyszedł bowiem poza symbole najlepiej rozpoznawalne, kojarzące się z epoką wikingów, czyli różnego rodzaju broń, a skoncentrował na znaleziskach niemal równie licznych: ozdobach. Autor udowadnia, że nie należy ich traktować jako nieistotne świecidełka, ale ważne, znaczące przedmioty odzwierciedlające nie tylko społeczny status ich posiadacza, ale idee, światopogląd, mentalność charakterystyczną dla konkretnej społeczności. Historia ozdób jest historią ludzi - nie sposób nie zgodzić się z autorem, tym bardziej, że profesor Duczko przekonuje o prawdzowiści tych słów na kartach swojej publikacji.
"Moce wikingów" to książka, która w przystępny, ciekawy sposób wprowadza czytelnika w świat kultury materialnej i duchowej mieszkańców wczesnośredniowiecznej Skandynawii. Autor ze swadą, znawstwem i pasją, a przy tym wyczerpująco i szczegółowo omawia rozmaite jej aspekty, swoje wywody ilustrując konkretnymi przykładami archeologicznych artefaktów, które osadza w szerokim kontekście mitologiczno - historyczno - kulturowym, konfrontując je z innymi zabytkami etnologicznymi i archeologicznymi oraz dotychczasową wiedzą o świecie wikingów. Jestem pewna, że drugi tom publikacji, "Władza, magia i sztuka wczesnośredniowiecznych Skandynawów", okaże się równie satysfakcjonującą lekturą, czego Wam i sobie życzę.
"Moce wikingów. Światy i zaświaty wczesnośredniowiecznych Skandynawów"
"Moce wikingów. Światy i zaświaty wczesnośredniowiecznych Skandynawów" to pierwszy tom popularnonaukowej publikacji wchodzącej w skład serii Wikińska Europa, wydawanej w ramach kolekcji Europa Barbarzyńców przez Instytut Wydawniczy Erica. Profesor Władysław Duczko specjalizujący się w archeologii...
2016-12-12
https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/12/tajemnicze-artefakty.html
https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/12/tajemnicze-artefakty.html
Pokaż mimo to2016-10-04
Opowieści o zmarłych wstających nocą z grobów i wysysających krew ze śpiących ludzi, zyskujących tym sposobem siły witalne i złudzenie życia, mają na Słowiańszczyźnie bardzo długą tradycję; choć na przestrzeni wieków oraz w zależności od obszaru występowania podlegały one licznym modyfikacjom, w swej podstawowej warstwie pozostawały niezmienne. Pomimo tego iż historie o istotach posiadających cechy wampiryczne znane są z różnych epok i zakątków świata, to właśnie Słowianie spopularyzowali ideę wampiryzmu, w dodatku na długo przed osiedleniem się w Europie. Wiara w nieboszczyków powracających do świata żywych i żywiących się ludzką krwią jest wypadkową pierwotnej, animistycznej wizji świata, w której ogromną rolę odgrywała magia, jak i przekonania o istnieniu życia pozagrobowego; to one dały początek ludowym przesądom i wierzeniom, które, wzbogacone o chrześcijańskie dogmaty oraz autentyczne wydarzenia wynikające z niewiedzy co do natury pewnych chorób, ukształtowały znany po dziś dzień wizerunek wampira.
Jaka jest geneza zjawiska wampiryzmu, w jaki sposób przebiegał jego rozwój, jakie były jego uwarunkowania społeczno - kulturowe i psychologiczne, a także podejmowane zabiegi antywampiryczne, służące ochronie danej społeczności oraz ślady tychże działań badane przez współczesnych archeologów i antropologów kultury - próby odpowiedzi na te pytania podjął się autor niniejszej książki, dr nauk humanistycznych, archeolog i antropolog właśnie, Łukasz Maurycy Stanaszek. Jego publikacja "Wampiry w średniowiecznej Polsce" powstała jako praca magisterska, została wydana dzięki wsparciu Narodowego Centrum Kultury po uprzednich modyfikacjach, dzięki którym spełnia ona standardy publikacji popularnonaukowej i ma szansę trafić, a także rzecz jasna zainteresować, szersze grono odbiorców.
czytaj dalej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/10/wampiry-w-sredniowiecznej-polsce.html
Opowieści o zmarłych wstających nocą z grobów i wysysających krew ze śpiących ludzi, zyskujących tym sposobem siły witalne i złudzenie życia, mają na Słowiańszczyźnie bardzo długą tradycję; choć na przestrzeni wieków oraz w zależności od obszaru występowania podlegały one licznym modyfikacjom, w swej podstawowej warstwie pozostawały niezmienne. Pomimo tego iż historie o...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-13
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/09/furia-ludzi-ponocy-dzieje-swiata.html
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/09/furia-ludzi-ponocy-dzieje-swiata.html
Pokaż mimo to2016-06-03
"Herosi mitów germańskich" to dwutomowa publikacja popularnonaukowa Artura Szrejtera, w której autor przybliża dzieje najsłynniejszego rodu bohaterów z mitycznych opowieści starogermańskich - Wolsungów, analizuje treści mitów, wyjaśnia ich znaczenie i symbolikę w celu ukazania zmian społeczno - obyczajowych, jakim podlegały plemiona germańskie na przestrzeni wieków. Pierwsza część, "Sigurd Pogromca Smoka i inni Wolsungowie", koncentrowała się na wszechstronnym omówieniu biografii poszczególnych członków rodu w kontekście przeobrażeń opowieści o bohaterach starogermańskich, począwszy od protoplasty Sigiego, skończywszy na synach Sigmunda - z wyłączeniem najsłynniejszego z nich, Sigurda. Jego losy Szrejter szeroko omawia i dogłębnie analizuje już w tomie drugim, zatytułowanym "Sigurd bohater Północy".
Jako że syn Sigmunda był najsławniejszym herosem w tradycji Germanów tak skandynawskich, jak i kontynentalnych, powstały liczne warianty traktującej o nim opowieści. Autor siłą rzeczy ogranicza się do analizy najistotniejszych wersji, które przechowały najwięcej archaicznych treści, a więc pieśni o bohaterach z Eddy Poetyckiej, Sagi o Wolsungach, Opowieści o Norna - Geście. Sięga również do znacznie bardziej przetworzonej, wywodzącej się z tradycji niemieckiej, Pieśni o Nibelungach oraz utrzymanej w duchu parodystycznym niemiecko - skandynawskiej Sagi o Thidreku czy nawet dworskiej poezji minnesingerów.
Szrejter drobiazgowo, wyczerpująco i wszechstronnie omawia każdy aspekt biografii Sigurda, rozbierając poszczególne elementy mitu na czynniki pierwsze i poddając je gruntownej analizie, czym udowadnia, że nawet pozornie najbłahszy motyw, mało znaczące wydarzenie czy nieistotne słowo niosły ze sobą określone, ważkie treści kulturowe, dające nam wgląd w obyczajowość, światopogląd i warstwę religijną dawnych Germanów, rejestrując wszelkie zmiany, jakim podlegały one na przestrzeni wieków. Autor zwraca uwagę na elementy szamanistyczne w opowieści o Sigurdzie i obrazie samego herosa, kwestię kultu żeńskich bogiń płodności przy okazji omawiania postaci i roli Brynhildr oraz przemiany postaci bohatera będące odzwierciedleniem boskiej kariery Odyna (która z kolei jest odbiciem przekształceń religii germańskiej); wskazuje warstwy pierwotne mitu oraz elementy, które uległy modyfikacjom w wyniku zmian obyczajowych i światopoglądowych.
Opierając się na micie Sigurda i pozostałych Wolsungów, Szrejter przedstawia swoją wizję rozwoju wizerunku germańskiego herosa - od bohatera szamanistycznego, przekonanego o niezmienności przeznaczenia, poprzez wolnego, zindywidualizowanego wojownika zdolnego do kształtowania własnego losu epoki wikingów po jego zmierzch w okresie silnych władców zjednoczonych królestw, wskazując na ewolucję motywu przeznaczenia i zwracając uwagę na to, że przeobrażenia te są efektem przemian społeczno - obyczajowych plemion germańskich od późnej starożytności do końca wczesnego średniowiecza. Jednocześnie autor szeroko omawia proces powstawania sagi na przestrzeni stuleci, pochylając się nad wszelkimi kompilacjami i redakcjami tekstu, wynikającymi z tychże przemian.
Artur Szrejter, jak wspomniałam wcześniej, bierze pod lupę również tradycję niemiecką, tak bardzo odbiegającą od skandynawskiej, wskazując podobieństwa i różnice obu wersji oraz podkreślając zmiany, jakie zostały wprowadzone do opowieści o Sigurdzie pod wpływem chrześcijaństwa czy kultury dworskiej. Opowiada także o zabytkach archeologicznych związanych z herosem, podaje przykłady jego obecności oraz żywotności mitu we współczesnej kulturze i popkulturze, zamykając tę część publikacji krótkim biogramem trzyletniego syna Sigurda oraz obszernym podsumowaniem zawierającym wnioski, spostrzeżenia i główne hipotezy, a więc kwestie przekształcania wizerunku herosa dostosowane do etapów rozwoju społecznego dawnych Germanów, niejednorodności cyklu o Wolsungach i konsekwencji tego faktu, a także roli myślenia magicznego ukształtowanego w czasach pogańskich i długo obecnego w epoce chrześcijańskiej, mającego odbicie w Sadze.
Drugą część tomu stanowi dokonany przez autora przekład pierwszych 33 rozdziałów Sagi o Wolsungach, w którym Szrejter kładzie szczególny nacisk nie na podkreślenie walorów literackich tekstu, ale wierność pierwowzorowi, pozwalający na mitoznawczą i etnologiczną analizę utworu. Lektura przekładu jest dzięki temu może mniej płynna, ale z pewnością bogatsza i pełniejsza (również za sprawą obszernych i wyczerpujących przypisów), pozwalająca czytelnikowi pewniej i śmielej poruszać sie w świecie germańskich wierzeń.
Drugi, poświęcony Sigurdowi tom, stanowi integralną część z tomem pierwszym; tworzą one wszechstronną, gruntowną i wnikliwą publikację ukazującą bogactwo starogermańskich wierzeń i obyczajowości, rozmaite aspekty kultury - zarówno materialnej, jak i duchowej, z uwzględnieniem wszelkich zmian, jakim społeczności te podlegały na przestrzeni wieków. "Herosi mitów germańskich" to prawdziwa skarbnica wiedzy, rozległe i kompleksowe, a przy tym spójne i przystępne opracowanie, które jest w stanie usatysfakcjonować najbardziej wymagającego odbiorcę.
"Herosi mitów germańskich" to dwutomowa publikacja popularnonaukowa Artura Szrejtera, w której autor przybliża dzieje najsłynniejszego rodu bohaterów z mitycznych opowieści starogermańskich - Wolsungów, analizuje treści mitów, wyjaśnia ich znaczenie i symbolikę w celu ukazania zmian społeczno - obyczajowych, jakim podlegały plemiona germańskie na przestrzeni wieków....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-04
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/05/nazistki.html
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/05/nazistki.html
Pokaż mimo to2016-01-19
"Ginekolodzy" to kolejna - po "Stuleciu chirurgów", "Triumfie chirurgów", "Krwi królów", "Pacjentach" czy "Kruchym domu duszy" - publikacja w dorobku Jurgena Thorwalda opowiadająca o historii medycyny. Jednocześnie, wedle słów autora, jest to najbardziej kontrowersyjna z jego książek; tym razem bowiem, zamiast podziwiać pionierów medycyny, a samą jej historię opisywać jako pasmo wielkich osiągnięć, Thorwald opowiada o "brutalności wielu lekarzy, ich wrogości do kobiet, kulcie macicy, któremu się oddawali, nawet jeśli kobieta musiała umrzeć z tego powodu".
Historia ginekologii, tak drobiazgowo i rzetelnie przedstawiona przez Thorwalda, ma to do siebie, że na przeszkodzie rozwoju tej gałęzi nauki stała chrześcijańsko - patriarchalna kultura i mieszczańska moralność, pozbawiająca kobietę prawa decydowania o własnym ciele, zdrowiu i życiu, traktująca łono jako siedzibę zła i tolerująca je jedynie, gdy służyło prokreacji, obejmująca intymne kobiece narządy i cud narodzin tematem tabu. Beztrosko szafowano kobiecym zdrowiem i życiem, traktując właścicielkę macicy w sposób przedmiotowy, skazując ją na rodzenie w bólach jako słuszną karę za grzech pierworodny. Dlatego też każdy szaleniec, który próbował ulżyć jej w cierpieniach porodu, badać, leczyć, ratować życie, proponować antykoncepcję - był winny wykroczeń przeciwko Bogu, naturze i etyce, narażał się na potępienie Kościoła i kolegów po fachu, utratę prawa do wykonywania zawodu i społeczny ostracyzm.
Pionierzy ginekologii to nie bohaterzy, którzy próbowali pomóc kobietom, ale strażnicy moralności, którzy nie służyli swoim pacjentkom, a byli posłuszni biblijnemu nakazowi rozmnażania, za wszelką cenę - nawet życia kobiety. Na szczęście wśród nich trafiali się lekarze, którzy ośmielili się przełamywać społeczne tabu i nie szczędząc wysiłków troszczyli się o kobiece zdrowie, komfort i długość życia, wprowadzali innowacje, dokonywali przełomowych odkryć, przecierali szlaki, zwiększali społeczną świadomość, walcząc z przeciwnościami losu, ludzkimi uprzedzeniami, konserwatyzmem i ciemnotą, które kosztowały tysiące kobiet na przestrzeni wieków zdrowie i życie.
„Ginekolodzy” to w istocie lektura bulwersująca – ale taka też jest historia tej gałęzi medycyny, niestety. Jej niesławnymi bohaterami są lekarze, którzy nad zdrowie pacjentek przedkładali nauki Kościoła i uprzedzenia, mające swe źródło w głęboko zakorzenionym mizoginizmie – obie te kwestie przeczyły nie tylko nauce, ale i zdrowemu rozsądkowi, nie wspominając o jakichkolwiek zasadach sprawiedliwości społecznej, humanitaryzmu czy zwyczajnym, ludzkim współczuciu i empatii. Mowa tu o lekarzach pokroju Osiandera, nazywanego „zakleszczonym Benjaminem”, który tak beztrosko używał kleszczy porodowych, że zostawił za sobą rzeszę dzieci z uszkodzeniami mózgu; lekarzach, którzy okrutnie okaleczali – czy to za sprawą braku umiejętności i niewiedzy wynikających z niechęci naruszenia tabu, czy to po prostu przez zaniechanie, byle pozostać w zgodzie z nakazami religii; lekarzach, którzy odmawiali stosowania znieczulenia, bo przecież „kobieta ma rodzić w bólach”, zabraniali antykoncepcji, nawet, jeśli kolejny poród stanowił dla pacjentki zagrożenie życia – a wszystko ze względu na własną karierę i zachowanie dobrego imienia – jednocześnie potępiając, rzucając kłody pod nogi, czy wręcz niszcząc kariery kolegów po fachu, którzy ośmielili się przełamywać społeczne tabu dla dobra swoich pacjentek.
Na szczęście jednak Thorwald pisze głównie o tych, którzy jako pierwsi odważyli się uśmierzać bóle porodowe, przeprowadzać cesarskie cięcia, zmniejszając tym samym śmiertelność wśród położnic, operować przetoki, usuwać cysty i mięśniaki, udoskonalać metody operacyjne; którzy kosztem własnej kariery, utraty dobrego imienia, zdrowia, a nieraz nawet życia, odważyli się opracowywać metody antykoncepcyjne czy wczesnego wykrywania i leczenia nowotworów (badanie cytologiczne, radioterapia). Thorwald ze swadą i niezwykle zajmująco kreśli życiorysy tych pionierów medycyny, omawia szczegółowo ich osiągnięcia i zasługi i opisuje dramatyczną walkę, jaką toczyli ze światem. W charakterystyczny dla siebie, pełen pasji sposób opowiada o historii ginekologii, jej rozwoju na przestrzeni wieków, ale też o moralnych dylematach, przed jakimi stawali jej adepci, o podejściu do kobiecego ciała i tego konsekwencjach – głównie dla samych kobiet.
„Ginekolodzy” to kawał znakomitej literatury faktu, a jednocześnie publikacja budząca bardzo silne emocje: szok, grozę, niedowierzanie, bezsilną złość, litość i głębokie współczucie – dla setek tysięcy kobiet, które umierały bądź żyły w cierpieniu z powodu niekompetencji, niewiedzy, niechęci i uprzedzeń długiego korowodu „lekarzy”. W trakcie tej lektury nieustannie włos się jeży na głowie, jednak nie można się od niej oderwać do samego końca – zwłaszcza, że i w dzisiejszych czasach mnóstwo kwestii znajdujących się w obrębie zainteresowań lekarzy ginekologów budzi kontrowersje i wywołuje gorące dyskusje. Gorąco polecam tę niełatwą i nielekką lekturę nie tylko kobietom – choćby tylko po to, żeby docenić fakt, jak wielkie mamy szczęście, że urodziłyśmy się w dzisiejszych czasach, nie sto lat temu.
"Ginekolodzy" to kolejna - po "Stuleciu chirurgów", "Triumfie chirurgów", "Krwi królów", "Pacjentach" czy "Kruchym domu duszy" - publikacja w dorobku Jurgena Thorwalda opowiadająca o historii medycyny. Jednocześnie, wedle słów autora, jest to najbardziej kontrowersyjna z jego książek; tym razem bowiem, zamiast podziwiać pionierów medycyny, a samą jej historię opisywać jako...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-14
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2015/11/herosi-mitow-germanskich-sigurd.html
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2015/11/herosi-mitow-germanskich-sigurd.html
Pokaż mimo to2015-10-30
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2015/10/ludzie-sredniowiecza-barwne-zywoty-z.html
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2015/10/ludzie-sredniowiecza-barwne-zywoty-z.html
Pokaż mimo to2014-03-26
Dżuma. Zwana czarną śmiercią ze względu na krwawe wybroczyny na całym ciele przybierające postać ciemnych plam, uznana za najgroźniejszą spośród wszystkich chorób i odpowiedzialną za największą pandemię w historii, która uśmierciła w średniowieczu jedną trzecią populacji Europy. Niemożliwa do całkowitego wyeliminowania z uwagi na jej endemiczność i fakt występowania w zbyt wielu rejonach świata.
Ospa. Choroba, której pierwsze ślady pojawiły się wśród starożytnych cywilizacji Mezopotamii i Egiptu i która zdziesiątkowała ludność Nowego Świata. Dzięki systemowi szczepień, który to wynalazek ludzkość zawdzięcza Edwardowi Jennerowi, dziś uważana za chorobę wymarłą.
Gruźlica. Choroba, która pojawiła się już w neolicie z chwilą udomowienia zwierząt. W średniowieczu nazywana "złem króla", gdyż wierzono, że może ją wyleczyć cudowne dotknięcie ręką monarchy, w epoce romantyzmu zaś - "białą śmiercią", ze względu na bladość cery i atrakcyjną w tamtych czasach wątłość, jaką powodował jej rozwój. Jej całkowite zwalczenie jest dziś wyzwaniem, nie tylko ze względu na szybkie mutowanie i uodparnianie się bakterii, ale także z tego powodu, że najczęściej rozwija się ona w środowiskach, w których panuje przeludnienie, niedożywienie i brak higieny, a więc w bardzo wielu rejonach świata.
Cholera. Dla odmiany zwana "niebieską śmiercią" z powodu jednego z objawów - niepokojącego odcienia skóry będącego następstwem gwałtownego odwodnienia organizmu w wyniku działania toksyn bakteryjnych. Od chwili jej zidentyfikowania w XIX wieku, siedmiokrotnie przybierała postać pandemii i do dziś budzi przerażenie wyjątkowo odrażającymi objawami.
Grypa. Najbardziej zakaźna spośród znanych nam chorób. Pandemia hiszpanki z lat 1918-1919 była najbardziej zabójczym wybuchem choroby, przewyższając nawet czarną śmierć pod względem liczby ofiar śmiertelnych. W ostatnich latach za sprawą wirusa zdolnego do bardzo szybkich mutacji, wzrosło zagrożenie zarażeniem świńską lub ptasią odmianą grypy. Jedna z chorób, w której stosowanie szczepionek do dziś jest sprawą dyskusyjną.
AIDS. Zespół Nabytego Braku Odporności, wywoływany przez wirus HIV. Ze względu na zasięg i koszty społeczne celowe jest używanie w odniesieniu do tej choroby określenia pandemia. Pojawił się bezpośrednio po rewolucji seksualnej w latach 60-tych i 70-tych XX wieku, zmieniając definicję tego, czym jest choroba i zmuszając współczesnych badaczy do bardziej relatywistycznego podejścia do historii chorób.
Plagi i choroby nękające ludzkość od zarania jej dziejów są mało wdzięcznym tematem badań. Jest w nich jednak coś, co fascynuje - nie tyle ze względu na ich dramatyczny przebieg, fenomen pojawiania się i nagłego wygasania w różnych zakątkach świata, lecz głównie z powodu psychologicznych, kulturowych i społecznych reakcji i skutków, jakie możemy prześledzić na przestrzeni stuleci. Każda epidemia jako zjawisko kształtujące historię i wpływające na losy całych narodów, była nie tylko testem człowieczeństwa dla poszczególnych jednostek, ale również sprawdzianem dla cywilizacji. O analizę kilku najbardziej działających na masową wyobraźnię epidemii prześladujących ludzkość od najdawniejszych czasów pokusił się John Aberth - doktor historii średniowiecza i specjalista w zakresie czarnej śmierci w późnym średniowieczu. Charakterystyka chorób takich, jak dżuma, ospa, gruźlica, cholera, grypa i AIDS, stała się punktem wyjścia do rozważań nad społecznymi, historycznymi i psychologicznymi skutkami pandemii.
"Spektakle masowej śmierci" to publikacja popularnonaukowa, z naciskiem na drugi człon tego wyrażenia. W odróżnieniu od innej znanej mi książki podejmującej podobną tematykę - "Wirusy, plagi i dzieje ludzkości" Michaela Oldstone'a - jest napisana bardzo konkretnym, naukowym językiem, co też przełożyło się na suchy i nużący styl. Gdybym nie wiedziała, że można potraktować temat z lekkością nie umniejszającą tematowi ciężaru gatunkowego i rzetelności, który czynił lekturę fantastyczną przygodą, potrafił autentycznie zaciekawić i sprawić, że pochłaniało się ją z wypiekami na twarzy, nie mogłabym Johnowi Aberthowi niczego zarzucić. I choć "Spektakle masowej śmierci" zaskakują rozmachem oraz wszechstronnym i wieloaspektowym potraktowaniem omawianych kwestii, jednocześnie zbytnia drobiazgowość i rozwlekłość momentami nużą i zniechęcają do lektury.
Autor rozpoczyna analizę każdej z chorób w podobny sposób: omawia jej historię i pochodzenie, przytacza historyczne dowody na jej istnienie w różnych miejscach i czasie, dokonuje jej charakterystyki, wylicza objawy oraz odmiany, jakie pojawiały się na przestrzeni dziejów. I zdecydowanie jest to najciekawszy aspekt publikacji, najbardziej przystępny, dynamiczny i konkretny.
Problem pojawia się w momencie omawiania przebiegu poszczególnych pandemii - a przypomnę, że w ramach każdej choroby było ich co najmniej kilka - i jej obecności w źródłach historycznych, a także skutków, jakie powodowały. Teoretycznie brzmi to intrygująco, w praktyce wykonanie jest dalekie od doskonałości - rzeczone fragmenty są zbyt rozwlekłe, w związku z czym łatwo zgubić wątek, i mniej konkretne. Trzeba autorowi przyznać, że w naprawdę rzetelny i wnikliwy sposób przeanalizował zjawiska towarzyszące epidemiom i je same, czyniąc z publikacji nieocenione źródło informacji, niemniej jednak czyniąc przy tym lekturę monotonną i nudnawą.
Autor skupił się głównie na reakcjach społecznych i psychologicznych, jakie wywoływała każda epidemia - a były one bardzo zróżnicowane, często zadziwiające czy bulwersujące - w przypadku dżumy było to destrukcyjne rozluźnienie więzi rodzinnych i społecznych oraz moralna degrengolada czy też ruch biczowników, w przypadku AIDS - dyskryminacja środowiska homoseksualistów. Nie da się ukryć, że Aberth potraktował zagadnienie niezwykle drobiazgowo, co jednak wielokrotnie prowadziło do absurdalnych i moim zdaniem niepotrzebnych dywagacji - na przykład omawiając AIDS opisywał szczegółowo politykę zdrowotną poszczególnych prezydentów USA, czego spokojnie mógł czytelnikowi oszczędzić.
W wyjątkowo interesujący sposób autor analizuje skutki pandemii - zarówno te bezpośrednie, jak i długofalowe - w różnych dziedzinach życia, charakterystyczne dla różnych społeczeństw i czasów, w jakich miały miejsce. Możemy prześledzić zmiany w sposobach postrzegania zjawiska choroby (mniej więcej do XVIII wieku uważanej za dopust boży, karę za grzechy), poznać rozmaite metody zapobiegania (od modlitw i medytacji po szczepienia, kwarantanny, kordony sanitarne, dezynfekcję i izolację chorych) oraz leczenia podejmowane w różnych okresach historycznych i w zależności od choroby - od najbardziej barbarzyńskich (jak zatykanie odbytu chorym na cholerę) i szkodliwych (puszczanie krwi gruźlikom) po w najlepszym razie nieskuteczne (okadzanie i inhalacje substancjami aromatycznymi w przypadku dżumy).
Równie ciekawe są wywody dotyczące dalekosiężnych skutków pandemii o charakterze politycznym, gospodarczym, społecznym czy kulturowym - widać tu ogrom pracy, jaką wykonał autor, który nie tylko zebrał zaskakującą mnogość informacji z różnych źródeł, ale też dokonał ich syntezy, porównania i podsumowania. Wystarczy wspomnieć o roli, jaką odegrała epidemia dżumy w zniesieniu systemu lennego w Anglii czy ospy w przypieczętowaniu losu prekolumbijskich cywilizacji. Warto wspomnieć o wkładzie, jaką miała gruźlica w tworzeniu mitu wampira czy zmianach zachowań społecznych wywołanych przez AIDS. John Aberth nie waha się także przed przytoczeniem prognoz dotyczących chorób jeszcze nie wygasłych i stosunkowo nowych, wywołanych przez stale mutujące wirusy, będących największym zagrożeniem i wyzwaniem dla współczesnej medycyny i ludzkości w ogóle.
"Spektakle masowej śmierci" to publikacja bardzo wnikliwie, wyczerpująco i rzetelnie traktująca tematykę epidemii i jej roli w historii świata; choć autor omawia zaledwie kilka chorób, ich dobór jest nieprzypadkowy i bardzo wymowny: stanowią one rzeczywiście nie tylko jeden z największych problemów współczesności, ale też były nim w przeszłości, w niebagatelny sposób i wielokrotnie zmieniając bieg historii. Książka Johna Abertha to niezwykle ciekawa i wartościowa publikacja, szkoda tylko, że miejscami nużąca i rozwlekła, co utrudnia śledzenie wywodów autora i uporządkowanie informacji. Zainteresowanym polecam inną lekturę utrzymaną w podobnym duchu, a napisaną znacznie bardziej przystępnie, wspomnianą wyżej "Wirusy, plagi i dzieje ludzkości" Michaela Oldstone'a.
Dżuma. Zwana czarną śmiercią ze względu na krwawe wybroczyny na całym ciele przybierające postać ciemnych plam, uznana za najgroźniejszą spośród wszystkich chorób i odpowiedzialną za największą pandemię w historii, która uśmierciła w średniowieczu jedną trzecią populacji Europy. Niemożliwa do całkowitego wyeliminowania z uwagi na jej endemiczność i fakt występowania w zbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-09
Spoglądając na dzieje Europy wydawać by się mogło, że rola kobiet w kształtowaniu historii była raczej znikoma - wszak prowadzenie wojen i uprawianie polityki stanowiło domenę mężczyzn. Jednak nic bardziej mylnego; mimo ograniczonych praw i zależności od mężczyzn kobietom udało się zaznaczyć swoją obecność na kartach historii i zapisać w pamięci potomnych. Czy to stojąc u boku swych królewskich małżonków i wpływając na ich decyzje czy też sprawując rządy samodzielnie, kobiety kształtowały losy narodów, wszczynały wojny bądź przynosiły pokój, zawierały sojusze czy knuły intrygi, doprowadzały kraj do rozkwitu lub upadku - a wszystko za sprawą własnej inteligencji, nieprzeciętnej osobowości czy po prostu osobistego uroku.
Iwona Kienzler postanowiła opowiedzieć o dwunastu niezwykłych kobietach, które szczególnie wyraźnie zapisały się w annałach europejskiej historii, wpływały na jej bieg, zmieniały ją - pośrednio lub bezpośrednio. Wybór autorki był całkowicie subiektywny, aczkolwiek w gronie bohaterek niniejszej książki znaleźć można zarówno władczynie powszechnie znane, stanowiące żelazny punkt wszystkich podobnych tematycznie publikacji, jak i kobiety, o których pamięć utonęła w mrokach dziejów.
Pierwszą bohaterką, o jakiej opowiada autorka, jest Klotylda, żona Chlodwiga, jednego z najwybitniejszych Merowingów, za której sprawą władca Franków przyjął chrześcijaństwo, co w efekcie zapoczątkowało dzieje francuskiej państwowości i sprawiło, że kraj miał w przyszłości zdobyć zaszczytne miano "najstarszej córy Kościoła". Następnie autorka przybliża losy naszej rodzimej Dobrawy, czeskiej księżniczki, żony Mieszka I, która wprowadziła nasz kraj w krąg kultury chrześcijańskiej oraz jej córki, siostry Bolesława Chrobrego - Świętosławy, bohaterki skandynawskich sag, energicznej królowej Danii, Szwecji i Anglii. Inną legendarną postacią średniowiecza jest kobieta o wyjątkowo burzliwym życiorysie - Eleonora Akwitańska, władczyni Anglii i Francji, która przyczyniła się do rozpętania wojny stuletniej czy też Agnes Sorel (jedyna w tym towarzystwie nie królowa, a królewska faworyta), która w czasie tejże wojny, wykorzystując swoją inteligencję i urok, zdołała pobudzić apatycznego Henryka VII do stawienia czoła angielskim najeźdźcom - to dzięki niej przeszedł on do historii pod przydomkiem Zwycięskiego.
Iwona Kienzler wspomina również o Izabeli Kastylijskiej, której Hiszpania zawdzięcza nie tylko zjednoczenie, ale późniejszy rozkwit i potęgę, czy inną wielką europejską władczynię, Elżbietę I Tudor, za której panowania Anglia stała się potęgą morską i niepokonanym imperium. Poznajemy także królową Małgorzatę, którą, ze względu na to, że udało jej się połączyć unią kalmarską Danię, Szwecję i Norwegię, można uznać za prekursorkę Unii Europejskiej, śledzimy losy królowej Nawarry Margot, córki Katarzyny Medycejskiej, która słynęła nie tylko z nieposkromionego temperamentu, ale i bardzo śmiałych poglądów. W polskiej historii natomiast zapisała się królowa Marysieńka Sobieska, czyli Maria Kazimiera d'Arquien, która miała ogromny wpływ na swego męża, a dzięki temu i na politykę zagraniczną Rzeczpospolitej, zaś pod koniec jego życia sprawowała niemal samodzielne rządy. Dwie ostatnie bohaterki publikacji to caryca Katarzyna Wielka, za której czasów Rosja stała się największą potęgą na kontynencie oraz królowa Wiktoria zwana babką Europy, której sześćdziesięcioczteroletnie panowanie odcisnęło się piętnem nie tylko na historii Anglii, ale i całego świata.
Książka Iwony Kienzler jest bez dwóch zdań publikacją interesującą i wartą uwagi - nic w tym dziwnego, wszak z opowieści o losach nieprzeciętnych, wyjątkowych kobiet nie może wiać nudą, a lektura nie powinna wywoływać znużenia, lecz dreszczyk ekscytacji. Tak też jest i w tym przypadku - ogromna w tym zasługa samej autorki, której swobodny, gawędziarski styl od pierwszych stron zjednuje sobie czytelnika, przykuwa jego uwagę i zachęca do pochłaniania kolejnych rozdziałów.
Rzecz jasna, jak to zwykle bywa w tego rodzaju publikacjach, dobór bohaterek okazał się bardzo subiektywny, niemniej jednak nie ma w tym doborowym gronie kobiety, która znalazłaby się tu przypadkowo. Oczywiście towarzystwo to nie mogłoby się obyć bez takich tuzów, jak Izabela Kastylijska, Elżbieta I, Katarzyna Wielka czy królowa Wiktoria, których wpływ na losy Europy jest nie do przecenienia, jednak Kienzler przywołuje także postaci nieco zapomniane i mniej popularne, jak choćby Eleonora Akwitańska, Małgorzata Skandynawska czy nasza Marysieńka lub też zgoła takie, które niemal nie funkcjonują w zbiorowej świadomości - jak Agnes Sorel, Klotylda czy Świętosława. Takie zróżnicowanie wyszło publikacji na dobre; trzeba bowiem przyznać, że czytanie po raz tysięczny o dokonaniach Elżbiety Tudor czy imperatorowej Rosji, w dodatku zaprezentowane przez autorkę w formie fragmentów z szerszych biografii, staje się w pewnym momencie jeśli nie nudne, to z całą pewnością nie tak interesujące, jak być powinno. Całe szczęście, że Kienzler pochyliła się także nad dziejami kobiet mniej znanych czy popularnych - choć to kryterium jest inne w każdym europejskim kraju, wystarczy wspomnieć niemal zupełnie zapomnianą u nas Świętosławę, bohaterkę skandynawskich sag - przypominając ich zasługi, dokonania i barwne życiorysy. W wielu przypadkach autorka skupia się nie tylko na samych bohaterkach, ale prezentuje ich losy w szerokim kontekście historycznym (oczywiście w stopniu, w jakim pozwalają na to zachowane materiały źródłowe), co jest dodatkowym walorem publikacji.
Siłą rzeczy nieco ponad trzysta stron "Europa jest kobietą" nie wyczerpuje tematu, a zawartość merytoryczna książki może budzić lekki niedosyt - należy jednak pamiętać, że publikacja nie rości sobie pretensji do miana biografii, ma raczej na celu niejako wprowadzić czytelnika w temat i zachęcić do dalszego jego zgłębiania we własnym zakresie. To przystępnie napisana, lekka, ale wartościowa pozycja popularnonaukowa opowiadająca o kobietach, które miały dość inteligencji, ambicji, siły i determinacji, by odcisnąć niezatarte piętno na losach swych krajów, zapisać się w historii Europy oraz ludzkiej pamięci, świadomości i wyobraźni.
Spoglądając na dzieje Europy wydawać by się mogło, że rola kobiet w kształtowaniu historii była raczej znikoma - wszak prowadzenie wojen i uprawianie polityki stanowiło domenę mężczyzn. Jednak nic bardziej mylnego; mimo ograniczonych praw i zależności od mężczyzn kobietom udało się zaznaczyć swoją obecność na kartach historii i zapisać w pamięci potomnych. Czy to stojąc u...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-06
"Jakże słaba jest królowa i jak niewiele znaczy", mawiał Victor Hugo i spoglądając na historię Europy trudno w pierwszym odruchu nie przyznać mu racji. Los królewskich małżonek był nie do pozazdroszczenia - ich zasadniczą rolą było obdarzenie władcy następcą tronu ewentualnie gromadą córek, podobnych matkom zakładniczek polityki dynastycznej, które w przyszłości, wydane za mąż za monarchów ościennych państw, byłyby gwarantkami sojuszów zawieranych przez panów tego świata. Większość utytułowanych królowych wykluczano od sprawowania władzy motywując to niedoskonałością intelektualną, moralną i psychiczną właściwą ich płci; pomimo tego, że wiele z nich często było większymi indywidualnościami i silniejszymi osobowościami niż ich królewscy mężowie, nie dane im było wykazać się na polu dyplomacji i polityki. Kobieta, nawet jeśli była królową, musiała być podległa mężczyźnie. Te bardziej ambitne i inteligentne znajdowały w końcu sposób, by móc, jeśli nie sprawować władzę bezpośrednio, to przynajmniej wpływać na decyzje swoich królewskich małżonków. Wychodząc poza narzuconą im, utrwaloną tradycją rolę, postrzegane są dziś nie tylko jako ozdobny dodatek i rozpłodowa klacz panującego monarchy, ale jako silne, nieprzeciętne kobiety, które poprzez własne czyny, inteligencję czy po prostu urok osobisty naznaczyły swoje czasy wykuwając przymierza, knując intrygi lub stawiając im czoła, wszczynając wojny tudzież przynosząc pokój, doprowadzając swój kraj do rozkwitu i potęgi, stając się tym samym symbolem monarchii i obrastając nieśmiertelną legendą.
Autor niniejszej publikacji postanowił opowiedzieć o dwunastu takich władczyniach, począwszy od Katarzyny Medycejskiej po Elżbietę II, które w ciągu ponad pięciu stuleci zapisały się nie tylko na kartach historii, ale też w zbiorowej świadomości. Wiele z nich do dziś wzbudza żywą fascynację stanowiąc zarazem potwierdzenie innego spostrzeżenia Victora Hugo: "Kobieta ma wyjątkową władzę, na którą składa się rzeczywista siła i pozorna słabość".
Chronologicznie na pierwszy plan wysuwa się Katarzyna Medycejska, żona francuskiego władcy Henryka II, która została zapamiętana głównie dzięki potwornościom wojen religijnych i rzezi hugenotów w noc świętego Bartłomieja. Wcześnie owdowiała, nigdy nie posiadała jakiejkolwiek oficjalnej władzy i zaistniała tylko dzięki wpływowi, jakie miała na swe utytułowane dzieci: trzech królów Francji i królową Nawarry. Obdarzona nadzwyczajnym zmysłem politycznym potrafiła nie dopuścić do rozpadu królestwa pogrążonego w wojennym chaosie, choć do dziś jej rządy wzbudzają ogromne kontrowersje.
Des Cars opowiada również o Elżbiecie I Tudor, która stawiwszy czoło rodzinnej rywalizacji, religijnym konfliktom i politycznym zawirowaniom skupiła w swym ręku władzę absolutną i wykorzystała ją dla zapewnienia Anglii światowej potęgi. Wspomina o szwedzkiej królowej Krystynie, ostatniej z dynastii Wazów, która zasłynęła jako sawantka i kobieta zdecydowanie wyprzedzająca swoją epokę - jako jedna z niewielu przedstawicielek swojej płci zasłużyła sobie na pochówek w Watykanie. W tym panteonie nie mogło zabraknąć tak wybitnej osobowości, jaką była Maria Teresa Habsburg - nie tylko wielkiej reformatorki Oświecenia, ale i władczyni skutecznie walczącej o jedność i utrzymanie w granicach cesarstwa dwunastu narodów, jak i dominację w Europie oraz cesarzowej Katarzyny II, dzięki której Rosja stała się jedną z największych potęg, politycznych i kulturalnych, na kontynencie.
Autor prezentuje też losy ostatniej królowej Francji, lekkomyślnej i nieprzygotowanej na intrygi Wersalu, równie popularnej, co znienawidzonej Marii Antoniny, której tragiczny los i godność w obliczu śmierci do dziś poruszają zbiorową wyobraźnię oraz królowej Wiktorii do dziś stanowiącej ucieleśnienie i symbol brytyjskiej potęgi; wspomina sylwetkę ostatniej cesarzowej Francuzów, żony Napoleona III, Eugenii, wizytówki swoich czasów, a także legendarną już za życia, tragiczną postać cesarzowej Sisi, która odegrała wielką, a niedocenianą rolę w tworzeniu monarchii austro-węgierskiej. De Cars opowiada o burzliwych losach ostatniej cesarzowej Austrii, Zyty, która po abdykacji męża i sześćdziesięciu latach na wygnaniu, powróciła tryumfalnie do Wiednia, a także o krótkim życiu i tragicznej śmierci Astrid, królowej Belgów, podziwianej za życia i budzącej fascynację po dziś dzień. Publikację kończy prezentacja władczyni, która dwa lata temu obchodziła swój diamentowy jubileusz, uważanej za najlepiej poinformowaną kobietę świata - królowej Elżbiety II - podobnie jak jej wielka poprzedniczka Wiktoria stanowiąca symbol brytyjskiej monarchii.
Bez wątpienia książka Jeana des Carsa jest lekturą intrygującą - właściwie nic w tym dziwnego, skoro opowiada o losach najwybitniejszych, najbardziej wyjątkowych i popularnych kobiecych osobowości, jakie zapisały się na kartach historii. Co prawda nie da się ukryć, że dobór bohaterek jest niezwykle subiektywny, i - jak zwykle w takich przypadkach - mocno dyskusyjny, przynajmniej dla mnie. Zupełnie nie rozumiem decyzji autora o włączeniu do tego panteonu postaci takich, jak królowa Krystyna czy Astrid oraz cesarzowe Eugenia i Zyta - które niczym szczególnym się raczej nie zasłużyły, a już na pewno nie wpłynęły na losy krajów i narodów w takim stopniu, jak pozostałe protagonistki. Nie można zaprzeczyć, że były to postaci barwne, ale raczej zawładnęły nie Europą, jak chce tytuł, lecz ludzkimi sercami i wyobraźnią i tylko w takim kontekście należy je rozpatrywać. W każdym razie stawianie ich w jednym szeregu z Elżbietą I, Katarzyną Medycejską czy Marią Teresą jest co najmniej dziwne i bezzasadne.
Rzeczą zrozumiałą jest, że nieco ponad trzystu stronicowa publikacja nie wyczerpuje tematu (niestety, nie posiada również bibliografii, co jest rzeczą karygodną w przypadku tego rodzaju książki), niemniej jednak jej opracowanie świadczy o bardzo dobrym przygotowaniu merytorycznym autora (opiera się on nie tylko na bliżej niesprecyzowanych źródłach historycznych, ale czerpie wiedzę z pierwszej ręki - na przykład sylwetkę cesarzowej Zyty kreśli w oparciu o wywiad, jaki miał okazję z nią przeprowadzić na kilka lat przed jej śmiercią); na kilkunastu stronicach poświęconych każdej bohaterce potrafił ująć najbardziej istotne i ciekawe fakty biograficzne, a także wpleść w nie zapadające w pamięć anegdoty i opinie współczesnych znacząco wzbogacające lekturę. Proza de Carsa jest idealnie wyważona - nie trzyma się on kurczowo tematu, ale też zbytnio od niego nie odbiega, pozwala sobie na swobodne dywagacje, ale tylko te, które wnoszą coś ważnego do lektury i pozwalają lepiej zrozumieć ówczesne realia czy warunki, jakie ukształtowały charaktery bohaterek i wpłynęły na ich losy. Dzięki temu portrety bohaterek są wyraźnie bogatsze i pełniejsze, a to z kolei przekłada się na lepsze ich zrozumienie.
Sporą zaletą publikacji jest swobodny, gawędziarski styl znacząco uprzyjemniający czytanie - lekkie pióro autora sprawia, że czytelnikowi obce będzie uczucie przesytu, jakże częste w przypadku podobnej lektury cechującej się natłokiem faktów, nazwisk i dat. Prawdziwą gratkę stanowi natomiast to, że autor przedstawia nieznane dotąd, a często zaskakujące fakty historyczne i rozwiewa dotychczasowe, wciąż pokutujące mity na temat konkretnej postaci. Bez wahania mogę uznać, że "Kobiety, które zawładnęły Europą" to nie tylko przystępnie, wręcz atrakcyjnie podany zbiór informacji w pewnym stopniu wzbogacający wiedzę czytelnika, ale przede wszystkim wspaniała inspiracja i zachęta do dalszego zgłębiania tematu oraz pasjonująca, tętniąca życiem opowieść o niezwykłych kobietach, które miały dość inteligencji, ambicji, determinacji, odwagi i siły, by wyłamać się z obowiązującego schematu i odcisnąć swoje piętno na dziejach swych krajów, nadawać bieg wydarzeniom i kształtować losy narodów zapisując się tym samym w ludzkiej świadomości i wyobraźni.
"Jakże słaba jest królowa i jak niewiele znaczy", mawiał Victor Hugo i spoglądając na historię Europy trudno w pierwszym odruchu nie przyznać mu racji. Los królewskich małżonek był nie do pozazdroszczenia - ich zasadniczą rolą było obdarzenie władcy następcą tronu ewentualnie gromadą córek, podobnych matkom zakładniczek polityki dynastycznej, które w przyszłości, wydane za...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-03
Czy przychodzi Wam na myśl choćby jedna cywilizacja - starożytna lub nie - która obchodziła się bez ofiar z ludzi? Zastanówcie się głęboko, może wpadnie Wam coś do głowy, bo ja niestety musiałam skapitulować przed faktem, że historia gatunku ludzkiego od jego zarania naznaczona jest okrucieństwem; co więcej - nie jestem w tym smutnym przekonaniu odosobniona, gdyż wielu badaczy uznaje, że to mord rytualny leży u podstaw człowieczeństwa, tworzył zręby kultury wielu cywilizacji, definiował i scalał wspólnotę, a także stanowił o jej przetrwaniu. Od początku ofiary z ludzi miały charakter religijny, były sposobem na kontakt z bóstwem, wyrazem jego czci, miały na celu jego przebłaganie, zjednanie lub obłaskawienie, wyproszenie łask niezbędnych dla przetrwania i pomyślności danej społeczności lub też były sposobem na zgłębienie tajemnic świata.
Ten pełen grozy, choć zarazem fascynujący proceder, praktykowany pod każdą szerokością geograficzną i na przestrzeni tysiącleci, stał się przedmiotem zainteresowania autora i tematem niniejszej książki. Jarosław Molenda sam przyznaje, że nie jest zawodowym historykiem, etnografem czy religioznawcą, a jego publikacja dziełem naukowym. To raczej pozycja popularnonaukowa, owoc dalekich podróży i wielu godzin spędzonych na stanowiskach archeologicznych, w bibliotekach i muzeach na całym świecie, a zarazem próba prześledzenia określonych wypadków składania ofiar z ludzi w czasie i przestrzeni oraz nakreślenia charakterystyki oddających się tym praktykom ludów.
"Ofiary z ludzi. Od faraonów do wikingów" zabiera czytelnika w ponurą podróż w czasie i przestrzeni śladem cywilizacji, których istotnym aspektem kultury były różnego rodzaju rytualne morderstwa. Nie sposób oprzeć się smutnej refleksji, że w tej właśnie kwestii wyobraźnia ludzka zawsze była bezgraniczna i szczególnie pomysłowa oraz że właśnie w tym krwawym akcie najpełniej wyrażało się wyjątkowe okrucieństwo człowieka. Jarosław Molenda ze swadą opowiada o Egipcie faraonów, gdzie zmarłemu królowi musiała towarzyszyć w zaświatach liczna świta pozwalająca utrzymać jego wysoką pozycję i w tamtym świecie. W starożytnych Chinach nie tylko grzebano domowników ze zmarłym władcą, ale też składano ofiary z ludzi w celu zaskarbienia sobie łaskawości przodków. Stosunkowo najlepiej nam znana mitologia, literatura i historia antycznej Grecji pełna jest śladów sugerujących składanie ofiar, czy to w celach przebłagalnych (Andromeda, Polyksena), czy proszalnych (Ifigenia). W przypadku cywilizacji mezoamerykańskich - Majów i Azteków - ceremonialne mordy poprzedzała rytualna gra w pelotę, która stanowiła metaforę zmagań sił dobra i zła, ludzi z bóstwami śmierci i jako taka miała na celu obłaskawienie i zjednanie tychże bóstw, zapewnienie ludziom dalszej egzystencji i przedłużenie trwania kosmosu. Celtowie zwykli składać ofiary podczas przepowiadania przyszłości i parali się wróżeniem z ludzkich wnętrzności, jak również oddawali się paleniu ludzi w ogromnych wiklinowych kukłach. Starożytne cywilizacje Wschodu składały dzieci w ofierze Molochowi i Baalowi wrzucając je w ogień. Historii człowieka towarzyszyło przekonanie, że ofiara ludzka jest najbardziej wartościowa i najmilsza bogom, czego dowody po dziś dzień znajdujemy w piaskach pustyni, grobowych kurhanach, północnoeuropejskich bagnach, jak również w sztuce, literaturze i mitologii różnych ludów z całego świata. Nawet słynne walki gladiatorów wywodziły się z tradycji rytuałów pogrzebowych Etrusków i stanowiły złagodzoną wersję krwawej ofiary mającej na celu przebłaganie zmarłego...
Jarosław Molenda stworzył wyjątkowo ciekawą publikację poruszającą nietypową tematykę w bardzo przystępny sposób. Główną jej zaletą jest przekazanie skondensowanej porcji obszernej przecież wiedzy, zaprezentowanie najbardziej istotnych kwestii związanych ze składaniem ofiar z ludzi w możliwie przejrzysty, treściwy i zrozumiały sposób. Autor przeplata narrację bogatymi nawiązaniami i cytatami z dzieł literackich, kronik i przekazów historycznych, a także opracowań naukowych, dzięki czemu książka bardzo zyskuje na wiarygodności i rzetelności oraz staje się po prostu ciekawsza. Sugestywny język - zwłaszcza w opracowaniu tak ponurego tematu - może być zarówno wadą, jak i zaletą publikacji, ja jednak poczytuję to za ogromny plus. Już sam tytuł książki nie pozostawia złudzeń co do jej zawartości merytorycznej, plastyczne i wyczerpujące opisy nie wynikają z chęci epatowania przemocą czy brutalnością, ale są w tym przypadku niezbędnym elementem treści. Gdyby nie one, książka straciłaby wiele z siły przekazu i wiarygodności.
Nie jest to publikacja naukowa, a więc czytelnik nie znajdzie w niej wnikliwych analiz i dociekań nad naturą ofiar z ludzi i rytualnych mordów, gdyż nie taka była intencja autora. I choć trochę brakowało mi takiego właśnie pogłębienia tematu, w dużym stopniu wynagrodziła mi to bogata bibliografia oraz liczne fotografie ilustrujące omawianą tematykę. Spora rozpiętość czasowo-przestrzenna w opracowaniu zagadnienia oraz szczegółowe jej omówienie - w ramach wyznaczonych przez autora - pozwalają na pełną grozy, choć fascynującą podróż śladem cywilizacji, których ważnym elementem kultury było składanie ofiar z ludzi. Serdecznie polecam tę zajmującą i intrygującą lekturę miłośnikom sekretów historii i wszystkim tym, którym nieobce jest zgłębianie jej ciemnych stron.
Czy przychodzi Wam na myśl choćby jedna cywilizacja - starożytna lub nie - która obchodziła się bez ofiar z ludzi? Zastanówcie się głęboko, może wpadnie Wam coś do głowy, bo ja niestety musiałam skapitulować przed faktem, że historia gatunku ludzkiego od jego zarania naznaczona jest okrucieństwem; co więcej - nie jestem w tym smutnym przekonaniu odosobniona, gdyż wielu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-15
"Na Wschodzie uprawianie miłości jest od zawsze czymś tak naturalnym, jak jedzenie czy picie. To nawet coś więcej, kochanie się jest odtworzeniem pierwszej czynności, jaką wykonywali bogowie, tj. aktu stworzenia świata."
Kultura japońska, mimo rosnącej popularności i coraz mocniej zaznaczającej się obecności w świecie Zachodu, nie przestaje zadziwiać swą egzotyczną odmiennością, a nieraz nawet szokować sposobem postrzegania pewnych zjawisk czy zachowań. Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni wytworzyli wiele specyficznych zwyczajów, tradycji i rytuałów determinujących każdą dziedzinę życia, tak kosmicznie odległych od europejskiej estetyki, filozofii, światopoglądu. Jednym z aspektów kultury, który od stuleci rozpalał wyobraźnię człowieka Zachodu, była sfera miłości i seksu, najbardziej fascynującym i intrygującym jej przejawem - instytucja gejszy - klasa wyrafinowanych, wykształconych kobiet podnoszących erotykę do rangi zrytualizowanej sztuki, odgrywających znaczącą rolę w procesie kształtowania się tradycyjnego japońskiego społeczeństwa.
Książka Carmen Domingo pozwala przyjrzeć się z bliska światu kwiatów i wierzb - najbardziej atrakcyjnych i zmysłowych kobiet Kraju Wschodzącego Słońca. "Tajemnice sypialni gejszy" jest publikacją popularnonaukową, w przystępny, a zarazem wszechstronny, treściwy i wyczerpujący sposób przybliżającą tematykę japońskiej sztuki miłosnej oraz jej centralnej postaci. Rozpoczyna ją dość rzetelnie zaprezentowany rys historyczny traktujący o początkach instytucji gejszy, narodzinach legalnej prostytucji i funkcjonowania dzielnic rozrywki na przestrzeni stuleci, a także podkreślający różnice pomiędzy rozmaitymi kategoriami prostytutek, kurtyzan i gejsz wraz z uwzględnieniem zakresu świadczonych przez nie usług. Sporo miejsca poświęca autorka procesowi edukacji przyszłej gejszy, który obejmował zarówno dbałość o zewnętrzną atrakcyjność (np. sposób noszenia kimona, charakterystyczny makijaż, modulację głosu, odpowiednią postawę, uwodzicielskie ruchy), jak i wszechstronne wykształcenie w różnych dziedzinach sztuki - nie tylko miłosnej: muzyki, tańca, śpiewu, literatury, konwersacji, ceremonii parzenia herbaty, a nawet dyplomacji. Dużo uwagi autorka poświęca również tradycyjnym rytuałom i zwyczajom, jakie poprzedzały spotkania z gejszami - seks z kurtyzaną nigdy nie był przypadkowy i wiązał się z przestrzeganiem długiego i zrytualizowanego procesu, w którym nie mniejszą rolę od samego aktu odgrywał wyrafinowany, rozciągnięty w czasie ceremoniał podniesiony do rangi sztuki.
W jednym z najciekawszych rozdziałów Carmen Domingo przedstawia czytelnikowi japoński ideał piękna zawierający się w dziewięciu elementach oraz sposoby, jakie stosowały gejsze, ażeby mieścić się w jego kanonach. Sugestywny makijaż oczu i twarzy (nie wyłączając zębów), dbałość o nieskazitelnie białą skórę, fryzura podkreślająca atrakcyjność i "dostępność", sposób poruszania się, noszenia kimona, zachowanie odpowiedniej postawy, a nawet rytuały towarzyszące kąpieli i medytacja - wszystkie te praktyki służące osiągnięciu zewnętrznego i duchowego piękna stanowiły o uroku i atrakcyjności gejszy i w znaczący sposób uzupełniały jej wizerunek.
Ważną częścią publikacji są stronice poświęcone sztuce miłosnej i tajnikom uwodzenia stosowanym przez gejsze - opisuje seksualne praktyki i akcesoria służące zwiększeniu i przedłużeniu rozkoszy, a ich różnorodność jest doprawdy zdumiewająca. Tradycja związana z grami i zabawkami erotycznymi ma w Japonii długą tradycję - seks nigdy nie był w tym kraju tematem tabu i nie podlegał moralnym ograniczeniom charakterystycznym dla religii chrześcijańskiej. Autorka wspomina zatem o podejściu do masturbacji, striptizu i podglądactwa, seksu grupowego czy krępowania, a także japońskiej specjalności: erotycznej medytacji oraz uprawiania seksu do momentu całkowitego wyczerpania partnera. Barwnym i szczegółowym opisom towarzyszą sugestywne przykłady klasycznego erotycznego malarstwa japońskiego, trafnie oddające klimat publikacji.
Ostatni rozdział Carmen Domingo poświęciła zjawiskom charakterystycznym dla współczesnej japońskiej seksualności, istniejącym równolegle do wciąż popularnych postaw wywodzących się z tradycji świata kwiatów i wierzb. Mowa o powszechnym procederze prostytuowania się japońskich uczennic, fetyszyzmie mundurków szkolnych, handlu używaną bielizną czy gatunku hentai - erotyce mocno zahaczającej o twarde porno. Niestety, geneza tych zjawisk, ich sedno, jak i skutki dla japońskiego społeczeństwa zostały omówione dość pobieżnie, choć ich złożoność i różnorodność zdecydowanie są warte dokładniejszej i bardziej wnikliwej analizy.
"Tajemnice sypialni gejszy" to niezwykle ciekawa, a przy tym dość solidnie i przystępnie napisana publikacja przybliżająca czytelnikowi fascynujący świat japońskich kurtyzan i gejsz - ich stylu życia, wachlarza usług, tajemnic uwodzenia i sztuki miłosnej, sekretów ich piękna i odwiecznej obecności w kulturze Kraju Kwitnącej Wiśni. Carmen Domingo ujawnia szeroki kontekst życia i działalności gejsz w społeczeństwie japońskim na przestrzeni stuleci, ich wpływ na kształtowanie charakterystycznej japońskiej seksualności oraz innych zjawisk, które nas, ludzi Zachodu, fascynują i zadziwiają nie od dziś. Generalnie to bardzo udana, rzetelna publikacja, może nie w równym stopniu poruszająca wszystkie omawiane zagadnienia - niektóre rozdziały aż prosiły się o bardziej obszerne i dokładne opracowanie - niemniej jednak w znaczący sposób rozwijająca naszą wiedzę na temat stanowiący motyw przewodni książki. Przyjemna dla oka, wysmakowana szata graficzna urozmaicona artystycznymi fotografiami oraz odważnymi ilustracjami mającymi swe źródło w klasycznym japońskim malarstwie erotycznym, jest znakomitym dopełnieniem treści publikacji. Jedyne, co można jej zarzucić, to drobne literówki i błędy stylistyczne, które niestety łatwo wpadają w oko zakłócając harmonię lektury. Mimo to serdecznie polecam intrygującą książkę Carmen Domingo pod wielce obiecującym tytułem "Tajemnice sypialni gejszy" i zawartością niemal w stu procentach spełniającą oczekiwania zainteresowanego tematem czytelnika.
"Na Wschodzie uprawianie miłości jest od zawsze czymś tak naturalnym, jak jedzenie czy picie. To nawet coś więcej, kochanie się jest odtworzeniem pierwszej czynności, jaką wykonywali bogowie, tj. aktu stworzenia świata."
Kultura japońska, mimo rosnącej popularności i coraz mocniej zaznaczającej się obecności w świecie Zachodu, nie przestaje zadziwiać swą egzotyczną...
Artur Szrejter jest archeologiem i popularyzatorem nauki specjalizującym się w dziejach i wierzeniach dawnych Germanów i Słowian, autorem wielu publikacji związanych z tą tematyką - m.in. dwuczęściowego cyklu Herosi mitów germańskich, w którym zajął się rodem mitycznych bohaterów - Wolsungów oraz ich najsłynniejszym przedstawicielem - Sigurdem Pogromcą Smoka. W Legendzie wikingów Szrejter skupia się na innej legendarnej postaci świata dawnych Skandynawów - Ragnarze Lodbroku. Zarówno Ragnar jak i jego ród ucieleśniają wszelkie ideały wikińskiego etosu; opowieści o nich są efektem końcowym długiego procesu kompilacji nie tylko przekazów mitycznych, legendarnych i ludowych o wielu różnych herosach, ale też realnie istniejących wodzów i królów. Są bohaterami totalnymi, skupiając w sobie cechy postaci najistotniejszych dla wikinga i reprezentując postawy i osiągnięcia imponujące ludziom epoki, stanowiąc wzorzec postępowania dla dawnych Skandynawów.
czytaj więcej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2017/06/legenda-wikingow-opowiesci-o-ragnarze.html
Artur Szrejter jest archeologiem i popularyzatorem nauki specjalizującym się w dziejach i wierzeniach dawnych Germanów i Słowian, autorem wielu publikacji związanych z tą tematyką - m.in. dwuczęściowego cyklu Herosi mitów germańskich, w którym zajął się rodem mitycznych bohaterów - Wolsungów oraz ich najsłynniejszym przedstawicielem - Sigurdem Pogromcą Smoka. W Legendzie...
więcej Pokaż mimo to