Furia ludzi Północy. Dzieje świata Wikingów Philip Parker 7,1
Książka jest niebywale toporna i sucha. Bibliografię ma bogatą, ale pomijając oprawę graficzną i dwie wstawki ze zdjęciami, to nie ma niestety wiele do zaoferowania. Autor za bardzo się rozdrabnia co do pojedyńczych napaści i bitew wikingów, opisując dziesiątki drobnych wydarzeń i postaci, które nie miały większego znaczenia pomijając lokalny obszar.
W wielu miejscach w książce wygląda to niestety jak wyliczanka. Jest tutaj mnóstwo dat, nazw miejscowości, a także imion rozmaitych postaci, które pojawiają się tylko raz w książce i nie ma już do nich nawiązania nigdzie dalej. Często są przytaczani krewni danego wodza, czy też dzieci, którzy są znani tylko z tego, że są z nim spokrewnieni, a tak poza tym, to zmarli mając 6 czy 7 lat.
Dodatkowo rozdziały są bardzo długie, często w przedziale 44-60 stron. Są przy tym nieuporządkowane, gdyż autor najpierw na bieżąco opisuje wydarzenia z perspektywy ówczesnych lat, tylko po to żeby dwie strony później zmienić narrację i opisywać z perspektywy archeologicznej, opisując odkrycia w wykopaliskach, które nijak nie nawiązują do postaci czy bitew które wymienił wcześniej. W jednym rozdziale możemy mieć więc zarówno opis rodu królewskiego i dziedziczenia, bitew które się rozegrały, wykopalisk, jak wyglądał pochówek, kończąc na poszczególnych stylach w sztuce wikingów. To się po prostu nie klei, nie widać tutaj żadnej struktury i czyta się po prostu ciężko.
Kolejnym denerwującym aspektem jest brak podrozdziałów, a także rozdrabnianie się na drobne terytoria wielkości mniej więcej naszych powiatów. Autor opisuje wydarzenia na tym terytorium, a następnie bez żadnego oddzielenia, przeskakuje na inny obszar i cofa się o 120 lat wstecz, żeby opisać co się działo na tamtejszych ziemiach. Takie skakanie i "cofki" w czasie są nagminne w tej książce.
Najgorsze są jednak strony ze zdjęciami znajdujące się w 1/3 i 2/3 objętości książki. O ile zdjęcia są ładne i przedstawiają ciekawe obiekty, to nijak nie nawiązują do rozdziału w którym się znajdują. Ponadto przerywają tekst, który jest kontynuowany kilka stron dalej z kolejnym numerem strony, który był przed zdjęciami. Zdjęcia te wyglądają więc jak dodane do gotowego produktu, tuż przed wydrukiem. I niestety ciężko się czytało bogaty w opisy fragment o stylach w sztuce wikingów i tym jak ewoluowały na przestrzeni lat, bez żadnych zdjęć. Najważniejszy fragment pozostał, jak na ironię, bez żadnych przykładów na zdjęciach.
Uważam, że jak na tak bogatą bibliografię, ta książka jest niestety zmarnowanym potencjałem. Mogłaby być spokojnie uszczuplona o nic nie wnoszące wydarzenia i daty, z bardziej uporządkowanymi rozdziałami, lepszym umiejscowieniem zdjęć i ogólnie lepszą, bardziej sensowną strukturą. Mogłaby być nawet podzielona na dwie części, gdzie jedna dotyczyłaby bardziej kultury, sztuki i życia codziennego wikingów, a druga ścieżki wojennej i polityki w czasach ich największych podbojów. Tutaj wrzucono wszystko do jednego kotła i niedbale wymieszano niedbając o w ogóle o strukturę książki.
Kolejną rzeczą którą jest tutaj irytująca to przypisy. Potrafią zajmować większość strony, a jeden przypis potrafi się ciągnąć przez kolejne dwie. Wybija to z rytmu czytania. Autor zaś nie potrafi powstrzymać się od didaskaliów i oddalania się od tematu na poboczne tory. Za dużo jest w tej książce takiego meandrowania bez celu.
Na koniec jeszcze dodam, że czytając miałem ciągłe poczucie beznadziei i bezcelowości ludzkiego życia. Co rusz była w książce rozpoczynana nitka z jakimś mordobiciem, wyrzynaniem, szlachtowaniem czy wojnami. Za mało poświęcono codziennemu życiu wikingów i ich kulturze.