-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-12-17
2018-11-22
Szok, skandal, niedowierzanie! Trzymałam na półce kilka lat, a przeczytałam dopiero teraz. I dlaczego? Pewnie trochę dlatego, że nie wierzę opisom, a ten był aż nadto zachęcający. Nazwisko Austen i Bronte działa jak magnes, ale zazwyczaj okazuje się, że to były tylko obiecanki.
Nota bene w opisie porównanie do "Ziemi obiecanej". Nie wiem, nie czytałam, nie oglądałam. Ja tu widzę pewne podobieństwo do "Dumy i uprzedzenia" (i cokolwiek kojarzyło mi się z "Lalką" Prusa). O dziwo, nie przeszkadzało mi to, choć zazwyczaj uprzedzam się, gdy widzę lub podejrzewam najdrobniejszą nawet kalkę.
Oprócz słabości do pana Thorntona po lekturze zostaje mi wielka ochota na kolejne powieści Elizabeth Gaskell.
Po tych zachwytach może dziwić stosunkowo niska ocena. Mniej więcej do dwóch trzecich nie mogę jej nic zarzucić, ale później autorkę trochę ponosi. Leci na łeb na szyję. Za dużo tego wszystkiego próbuje upchnąć. Przy większej dozie samokontroli byłoby niekiedy spójniej i bardziej wiarygodnie. Ogółem jednak na plus, a o mojej sympatii do tej powieści najlepiej świadczy to, że trafiła na półkę "ulubione", a ja już bardzo dawno niczego tam nie dodawałam.
Szok, skandal, niedowierzanie! Trzymałam na półce kilka lat, a przeczytałam dopiero teraz. I dlaczego? Pewnie trochę dlatego, że nie wierzę opisom, a ten był aż nadto zachęcający. Nazwisko Austen i Bronte działa jak magnes, ale zazwyczaj okazuje się, że to były tylko obiecanki.
Nota bene w opisie porównanie do "Ziemi obiecanej". Nie wiem, nie czytałam, nie oglądałam. Ja tu...
2018-11-11
Miałam duże oczekiwania względem tej książki. To się przeważnie kończy rozczarowaniem. W tym przypadku na szczęście niedużym. Po kilku stronach zapowiadała się na mój hit roku. Ostatecznie była ok, ale to za mało.
Miałam duże oczekiwania względem tej książki. To się przeważnie kończy rozczarowaniem. W tym przypadku na szczęście niedużym. Po kilku stronach zapowiadała się na mój hit roku. Ostatecznie była ok, ale to za mało.
Pokaż mimo to2018-11-01
Co na plus?
Zeb. Podoba mi się od samego początku. Jego historia przetrwania jest najciekawsza.
Toby. Prawdopodobnie jedna z moich bohaterek życia. Czytając o niej, zawsze mam przed oczami twarz znajomej, tym bardziej lubię tę postać.
Podobał mi się rownież wątek budowania relacji między nimi. Cieszę się, że przeskoczyli przez to ognisko.
Co na nie?
Wątek cywilizowania Derkaczan. To nie było przekonujące.
Nie lubię też, gdy akcja przez większość książki toczy się wolno (a nawet bardzo wolno - bo tak moim zdaniem biegnie ta bieżąca odnoga akcji), a na koniec następuje gwałtowne przyśpieszenie, szast prast i po wszystkim. Jeśli "Maddaddam" ma być tylko trylogią, to jestem zawiedziona zakończeniem.
Co na plus?
Zeb. Podoba mi się od samego początku. Jego historia przetrwania jest najciekawsza.
Toby. Prawdopodobnie jedna z moich bohaterek życia. Czytając o niej, zawsze mam przed oczami twarz znajomej, tym bardziej lubię tę postać.
Podobał mi się rownież wątek budowania relacji między nimi. Cieszę się, że przeskoczyli przez to ognisko.
Co na nie?
Wątek cywilizowania...
2018-11-04
Pięknie wydane rozczarowanie. Stwierdzam z przykrością, bo Anchee Min widnieje wśród moich ulubionych autorów. Niezrozumienie dla niektórych decyzji bohaterki-autorki pomijam, w myśl zasady "nie oceniaj", ale zbyt często pobrzmiewała mi tu jakaś fałszywa nuta. Z jednej strony szczerość do bólu i ujawnienie najbardziej wstydliwych epizodów życia, z drugiej jednak delikatne plątanie się w zeznaniach, próby wybielenia siebie. Ogółem zgubiłam się w tym gąszczu i miałam problem z chronologią opisywanych wydarzeń.
Nie widzę żadnych negatywnych opinii, czuję się trochę dziwnie... Mnie tym razem Anchee Min nie zachwyciła.
Pięknie wydane rozczarowanie. Stwierdzam z przykrością, bo Anchee Min widnieje wśród moich ulubionych autorów. Niezrozumienie dla niektórych decyzji bohaterki-autorki pomijam, w myśl zasady "nie oceniaj", ale zbyt często pobrzmiewała mi tu jakaś fałszywa nuta. Z jednej strony szczerość do bólu i ujawnienie najbardziej wstydliwych epizodów życia, z drugiej jednak delikatne...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-31
Początek nudnawy, po chwili w miarę się rozkręca. Wątek Maude dużo ciekawszy, ratuje tę powieść. Joan to nieporozumienie. Naiwna, niewiedząca czego chce, dziw bierze, że ktokolwiek traktował ją poważnie. I nie tylko bohaterka na minus, bo cały wątek z lat pięćdziesiątych nie daje rady. Szkoda. Czytało się nieźle, ale po świetnych "Echach pamięci" liczyłam na trochę więcej.
Początek nudnawy, po chwili w miarę się rozkręca. Wątek Maude dużo ciekawszy, ratuje tę powieść. Joan to nieporozumienie. Naiwna, niewiedząca czego chce, dziw bierze, że ktokolwiek traktował ją poważnie. I nie tylko bohaterka na minus, bo cały wątek z lat pięćdziesiątych nie daje rady. Szkoda. Czytało się nieźle, ale po świetnych "Echach pamięci" liczyłam na trochę...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-20
Zawsze mam problem przy ocenie tego typu książek. To nie jest wielka literatura, ale kot absolutnie fantastyczny, więc nie godzi się postawić mniej niż sześć gwiazdek.
Zawsze mam problem przy ocenie tego typu książek. To nie jest wielka literatura, ale kot absolutnie fantastyczny, więc nie godzi się postawić mniej niż sześć gwiazdek.
Pokaż mimo to2018-10-22
Bardziej śmiałam się tylko przy pierwszym czytaniu Lesia. :)
Bardziej śmiałam się tylko przy pierwszym czytaniu Lesia. :)
Pokaż mimo to2018-12-15
Tylko trochę dłuższe od gazetki Lidla, ale nadal zabawne.
Tylko trochę dłuższe od gazetki Lidla, ale nadal zabawne.
Pokaż mimo to2018-12-13
Nic nadzwyczajnego, ale też nie najgorsze. Ot, jakby sobie obejrzeć odcinek Midsommer Murders. Można przeczytać w jeden dzień dla odprężenia po czymś ciężkim. Raczej jednorazowa sprawa, jeśli chodzi o tego autora.
Nic nadzwyczajnego, ale też nie najgorsze. Ot, jakby sobie obejrzeć odcinek Midsommer Murders. Można przeczytać w jeden dzień dla odprężenia po czymś ciężkim. Raczej jednorazowa sprawa, jeśli chodzi o tego autora.
Pokaż mimo to2018-05-29
2018-11-15
2018-11-12
Wydawnictwo oszczędzało na korekcie tak jak hrabia Kostka na papierze toaletowym.
Co do treści, trzyma poziom tomu pierwszego, a może nawet jest lepiej? ;)
Wydawnictwo oszczędzało na korekcie tak jak hrabia Kostka na papierze toaletowym.
Co do treści, trzyma poziom tomu pierwszego, a może nawet jest lepiej? ;)
2018-11-08
Jesienna lektura na zimne listopadowe wieczory. Słabsza niż inne Remarque'a, a i tak dobra. W snuciu opowieści i tworzeniu klimatu nie ma sobie równych. Widziałam każdą scenę, słyszałam każdy wspomniany podmuch wiatru i czułam na skórze każdą kroplę deszczu.
Jesienna lektura na zimne listopadowe wieczory. Słabsza niż inne Remarque'a, a i tak dobra. W snuciu opowieści i tworzeniu klimatu nie ma sobie równych. Widziałam każdą scenę, słyszałam każdy wspomniany podmuch wiatru i czułam na skórze każdą kroplę deszczu.
Pokaż mimo to2018-11-09
2018-11-05
2018-10-20
Na fali uniesienia po wycieczce do Poznania i upragnionym zwiedzaniu Jeżyc, sięgnęłam po najnowszą "Ciotkę Zgryzotkę" i jakoś poszło. Odważyłam się więc spróbować również wcześniejszych tomów. "Wnuczka do orzechów" odpadła w przedbiegach, ale "Feblik" z początku nie był zły. Miałam dobre chęci, ale w połowie mi przeszło. Z nowszych tomów Jeżycjady ciepłe uczucia wzbudziła we mnie jedynie "Kalamburka", co do reszty, nie znajduję tu punktu zaczepienia dla siebie. Nie identyfikuję się już z nowym pokoleniem Borejków i spółki. "Starzy" bohaterowie pojawiają się wprawdzie, i to nierzadko, ale to już nie to samo.
Na fali uniesienia po wycieczce do Poznania i upragnionym zwiedzaniu Jeżyc, sięgnęłam po najnowszą "Ciotkę Zgryzotkę" i jakoś poszło. Odważyłam się więc spróbować również wcześniejszych tomów. "Wnuczka do orzechów" odpadła w przedbiegach, ale "Feblik" z początku nie był zły. Miałam dobre chęci, ale w połowie mi przeszło. Z nowszych tomów Jeżycjady ciepłe uczucia wzbudziła...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jestem najmłodsza w rodzinie i wiem jak to jest. Wszyscy mówią, że masz najlepiej, najwięcej i najłatwiej, a w rzeczywistości masz co najwyżej najbardziej... przesrane :P
I dlatego do "Pulpecji" sentyment mam wielki. Mimo że jest już trochę inna niż wcześniejsze tomy (Ogółem zmiana ustrojowa Jeżycjadzie nie posłużyła).
Najbardziej w pamięć zapadła mi scena nad jeziorem, to chyba zawsze będzie mój ideał romantycznej schadzki ;-)
Jestem najmłodsza w rodzinie i wiem jak to jest. Wszyscy mówią, że masz najlepiej, najwięcej i najłatwiej, a w rzeczywistości masz co najwyżej najbardziej... przesrane :P
I dlatego do "Pulpecji" sentyment mam wielki. Mimo że jest już trochę inna niż wcześniejsze tomy (Ogółem zmiana ustrojowa Jeżycjadzie nie posłużyła).
Najbardziej w pamięć zapadła mi scena nad jeziorem,...
Ach, Cielęcino, Cielęcino droga! Od Ciebie zaczęła się moja fascynacja Jeżycjadą. Czego nie udało się przebojowej Anieli Kowalik (Kłamczucha za pierwszym podejściem nie spodobała mi się wcale), taka cicha i uległa dziewczyna dokonała z łatwością. No bo jak tu jej nie współczuć i nie kibicować!? W końcu trafiła się nastolatka, która miała jeszcze gorzej niż ja ;)
Ach, Cielęcino, Cielęcino droga! Od Ciebie zaczęła się moja fascynacja Jeżycjadą. Czego nie udało się przebojowej Anieli Kowalik (Kłamczucha za pierwszym podejściem nie spodobała mi się wcale), taka cicha i uległa dziewczyna dokonała z łatwością. No bo jak tu jej nie współczuć i nie kibicować!? W końcu trafiła się nastolatka, która miała jeszcze gorzej niż ja ;)
Pokaż mimo to
Długo zwlekałam z dodaniem opinii, a to i tak nie pomogło. Pisanie idzie mi jak po grudzie. Dokładnie tak jak czytanie. Pal sześć 800+ stron, wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te potoki spermy, którymi spływa powieść. Sama obecność seksu nie przeszkadza mi tak jak jego ilość, a przede wszystkim szczegółowość opisu. Dlaczego? I dla kogo? Szkoda tak ciekawej opowieści i tak wielu interesujących postaci oraz wątków, które nie doczekały się rozwinięcia. Mimo zalet, po tej lekturze pozostaje mi głównie niesmak.
Długo zwlekałam z dodaniem opinii, a to i tak nie pomogło. Pisanie idzie mi jak po grudzie. Dokładnie tak jak czytanie. Pal sześć 800+ stron, wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te potoki spermy, którymi spływa powieść. Sama obecność seksu nie przeszkadza mi tak jak jego ilość, a przede wszystkim szczegółowość opisu. Dlaczego? I dla kogo? Szkoda tak ciekawej opowieści i tak...
więcej Pokaż mimo to