-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-07-10
2020-07-05
2020-04-27
2020-03-21
2020-07-06
2020-07-11
2020-03-06
Happily ever after - 7/10
The Death of Ivan Ilyich - 7.5/10
The Cossacks - nie skończyłam, bo mnie za bardzo nudziło 🤷🏻♀️
Happily ever after - 7/10
The Death of Ivan Ilyich - 7.5/10
The Cossacks - nie skończyłam, bo mnie za bardzo nudziło 🤷🏻♀️
2020-01-26
2020-05-27
2020-02-11
2020-06-06
2020-09-14
2020-03-09
Jeśli miałam jakieś wątpliwości czy książka owa jest literaturą niskich lotów, to po przeczytaniu tego idiotycznego epilogu wszystkie się rozwiały :)
Jeśli miałam jakieś wątpliwości czy książka owa jest literaturą niskich lotów, to po przeczytaniu tego idiotycznego epilogu wszystkie się rozwiały :)
Pokaż mimo to2020-12-31
Wyobraź sobie: bierzesz się za pisanie książki i nie możesz nawet pierwszego zdania poprawnie napisać. Całkiem imponujący wyczyn, to trzeba umieć!
Zawiodłam się i zaraz wypunktuję na czym i dlaczego. Od najmniejszej przewiny, po największą, czas, start!
1. Jak na coś co jest nazywane superprodukcją, to jest to bardzo, bardzo mało imponujące. Ot, leci sobie muzyka w tle, czasem jakiś dźwięk próżnię (stylistyczną) przeszyje, czasem wpadnie jakieś jedno zdanie nie od narratora, no, i w sumie tyle. Tak jak Mróz nie będzie czwartym polskim wieszczem, tak "Dary bogów" nie są za bardzo superprodukcją, bo nie wiem, co tam było tak super produkowane.
2. Nudziłam się miejscami. Tempo opowieści jest leniwe, akurat takie do niedzielnego nicnierobienia, ale czasami aż za bardzo. Chciałoby się już dowiedzieć "no i co dalej?", ale nie można. Bo wszystko się toczy swoim własnym rytmem. Jakby ścisnąć, to pewnie by ten audiobook wyszedł jednak nieco krótszy.
3. Wyimaginujcie sobie czytelnicy, tekst jest stylizowany na takie opowieści przy ognisku w dawnych zamierzchłych czasach. I polszczyzna jest starsza, miejscami prawie archaiczna, i wszystko to tak brzmi jakby sobie pan Zborowski siedział przy ognisku i czasem musiał przepłukać trunkiem gardło, bo za dużo opowiadania. No założenie super, myślę, że się tu zgodzimy. Tylko z wykonaniem coś nie wyszło i o ile jestem w stanie przymknąć oko na tę niby-archaiczną polszczyznę, która jednak jest bardziej nowoczesna niż nie, to nie mogę się zgodzić na cytowanie w tekście utworów z XIX wieku. Jak, JAK, pytam ja się, mogę utrzymać wiarę w to, że mi starożytny Słowianin opowiada legendy przy ognisku, jak ni stąd ni zowąd wyjeżdża z cytatem z wiersza Asnyka. Typie! Mógłbyś własnymi słowami, ale nie, zachciało ci się pokazać jaki to jesteś oczytany, w związku z czym poleciał fragment "Miejcie nadzieję", bo ci akurat pasował do kontekstu. To, że został napisany jakieś 900 lat później to niewaaażneee. Kto by się tam przejmował! Czy to już brak szacunku do czytelnika czy zwykłe liczenie na łut szczęścia, że ów czytelnik jest mniej oczytany od autora? Nie wiem, nie pytam!
4. Te niesławne pierwsze dwa słowa czynią "Dary bogów" w każdej mierze niewiarygodną książką. Otóż otwiera się ona słowami "Sława bogom!". Każdy, kto miał co nieco do czynienia z historią polskich Słowian powinien wiedzieć, że owo "sława" jest importowanym neologizmem, rozpropagowanym przez modernistów, którym zachciało się być f a j n y m. Od zarania, w polskim języku jest piękne słowo CHWAŁA. Chwała bogom. Chwała bohaterom. Cześć i chwała. Chwałę bogu oddać. To są wszystko autentyczne związki frazeologiczne, będące częścią polszczyzny o wiele dłużej, niż to durne, importowane do funkcji pozdrowienia, "sława" (które ma przecież inne znaczenie w języku polskim). To taki znak rozpoznawczy, pozwalający odróżnić tych bezrefleksyjnie uczących się o słowiańskiej kulturze i historii z facebooka od tych, co jednak sięgnęli trochę głębiej do rzetelniejszych źródeł. Niestety autor tego nie zrobił, no i mamy to, co mamy. A skoro pierwsze, złożone z zaledwie dwóch słów, zdanie nie jest zgodnie z wiedzą historyczną poprawne, to pozostaje tylko zgadywać ile z tych opisanych legend jest tylko autorską fantazją, bo tak akurat mu się zachciało i ma się nijak do autentycznych legend.
Podsumowując: ech, nie ma za bardzo czego polecać. Ani to super, ani angażujące, chyba najlepsze do takiego bycia w tle jak się zmywa naczynia czy podlewa kwiatki.
Wyobraź sobie: bierzesz się za pisanie książki i nie możesz nawet pierwszego zdania poprawnie napisać. Całkiem imponujący wyczyn, to trzeba umieć!
Zawiodłam się i zaraz wypunktuję na czym i dlaczego. Od najmniejszej przewiny, po największą, czas, start!
1. Jak na coś co jest nazywane superprodukcją, to jest to bardzo, bardzo mało imponujące. Ot, leci sobie muzyka w tle,...
2020-11-30
Niby lekka fantastyka, a przebrnęłam z trudem. Ta książka to w przeważającej większości dialog i ekspozycja poprzez bohaterów mówiących "jak jest". Ani to interesujące, ani wciągające. Na dodatek fabuła nudna i naiwna i sprowadza się w zasadzie do odhaczania questów na mapie.
Może i by się to sprawdziło jako kampania DnD albo jakiś jednoosobowy RPG ale jako książka... Cóż, jest tyle dobrej fantastyki, że szkoda czasu się akurat tym zapychać.
Niby lekka fantastyka, a przebrnęłam z trudem. Ta książka to w przeważającej większości dialog i ekspozycja poprzez bohaterów mówiących "jak jest". Ani to interesujące, ani wciągające. Na dodatek fabuła nudna i naiwna i sprowadza się w zasadzie do odhaczania questów na mapie.
Może i by się to sprawdziło jako kampania DnD albo jakiś jednoosobowy RPG ale jako książka......
2020-12-26
Jeżu, jaka to była kobyła!
Chyba z półtora miesiąca zajęło mi przesłuchanie w całości i mam trzy wnioski:
1. Pierwsza połowa będzie nudzić każdego, kto uważał na lekcjach biologii/czytał coś nie coś o Darwinie, Mendlu i spółce. Taka tam przypominajka z historii genetyki: krzyżowana fasola i tym podobne, wynudziłam się solidnie. Myślałam nawet, że moja końcowa ocena książki to będzie jakieś 6/10.
2. Druga połowa to mózg eksplodujący z wrażenia co pięć minut. Fantastyczna zabawa, dowiedziałam się tonę nowych rzeczy, a to co mi w głowie zostało spokojnie wystarczy na "a wiecie, że..." na kilka następnych (wideo)imprez :D
3. Żałuję, że kupiłam audiobooka. Nie dlatego, że jest zły, wręcz przeciwnie! Ale dlatego, że to jednak taki rodzaj materiału, w którym chciałoby się zaznaczać, podkreślać, notować na marginesie, wracać do konkretnych fragmentów w razie potrzeby. W formie słuchanej niestety nie mogę tego zrobić - mogę wyłącznie ubolewać.
Jeżu, jaka to była kobyła!
Chyba z półtora miesiąca zajęło mi przesłuchanie w całości i mam trzy wnioski:
1. Pierwsza połowa będzie nudzić każdego, kto uważał na lekcjach biologii/czytał coś nie coś o Darwinie, Mendlu i spółce. Taka tam przypominajka z historii genetyki: krzyżowana fasola i tym podobne, wynudziłam się solidnie. Myślałam nawet, że moja końcowa ocena...
2020-07-05
2020-07-06
2020-07-06
2020-07-08
Jako 11-latka dałabym pewnie 8 gwiazdek i uważała tę książkę za moją ulubioną :)
Dorosłą mnie drażni pomieszanie z poplątaniem, które jest celowo osią całej akcji książki.
Jako 11-latka dałabym pewnie 8 gwiazdek i uważała tę książkę za moją ulubioną :)
Pokaż mimo toDorosłą mnie drażni pomieszanie z poplątaniem, które jest celowo osią całej akcji książki.