-
ArtykułyHeather Morris pozdrawia polskich czytelnikówLubimyCzytać1
-
ArtykułyTajemnice Wenecji. Wokół „Kochanka bez stałego adresu” Carla Fruttera i Franca LucentiniegoLubimyCzytać2
-
ArtykułyA.J. Finn po 6 latach powraca z nową książką – rozmowa z autorem o „Końcu opowieści”Anna Sierant1
-
ArtykułyZawsze interesuje mnie najgorszy scenariusz: Steve Cavanagh opowiada o „Adwokacie diabła”Ewa Cieślik1
Biblioteczka
2019-07-07
2019-04-04
2019-01-19
2018-12-18
2018-12-10
2018-11-13
2018-10-28
2018-09-30
2018-07-14
2018-04-20
2018-03-18
2018-03-13
2017-10-25
2017-09-30
2017-09-19
Moja opinia dostępna również na moim blogu:
http://invisiblewoords.blogspot.com/2017/10/179-kim-holden-gus.html
Moja przygoda z Kim Holden rozpoczęła się zupełnie przypadkiem. W trakcie czytania "Promyczka" również zupełnie przypadkiem znalazłam w bibliotece "Gusa". W pierwszej części to właśnie ten chłopak okazał się być moim ulubionym bohaterem i ze względu na niego chwyciłam i wypożyczyłam drugą część. Wtedy jednak nie byłam jeszcze pewna, czy w ogóle go przeczytam, bo prawdę mówiąc "Promyczek" wtedy wydawał mi się być grubo przeciętny. Koniec końców okazał się być czymś fenomenalnym, więc z ogromnymi oczekiwaniami rozpoczęłam czytać "Gusa".
"Gus" to nic innego jak kontynuacja historii z Promyczka, tym razem opowiadania z punktu widzenia Gusa i później również Scout - dziewczyny, która poznała tego rockowego piosenkarza i gitarzystę przy okazji pracy podczas trasy koncertowej jego zespołu.
Naprawdę mocno trzymałam kciuki i miałam ogromne nadzieję, że ta książka się uda. Mało tego - że będzie po prostu lepsza (choć teraz sama nie wiem, co sobie myślałam, gdy rozpoczynałam ją czytać. Bo jaka kontynuacja mogłaby być lepsza od "Promyczka"?). Co się jednak okazało?
"Gus" to historia o zagubieniu, ogromnej stracie i rozpaczy. Te straszne, choć piękne i dające nadzieje słowa dla mnie nie okazały się jednak pewnikiem, że ta książka będzie cudowna. Zagubienie, strata, rozpacz - wszystkie te słowa opisują właśnie głównego bohatera i jego poczytania przez blisko pół książki. Bowiem po tym, co wydarzyło się w "Promyczku", Gus bardzo się zmienił. Według mnie niestety na gorsze. Wielokrotnie podczas lektury myślałam: "Co Ty człowieku najlepszego wyprawiasz?". I choć myśli te kierowałam właśnie do Gusa, równie dobrze mogłabym kierować je do autorki: "Kim, coś Ty najlepszego zrobiła?". Do czego dążę - pół książki było opowieścią o pozbawionych emocji i uczuć działaniach Gusa - o alkoholu, narkotykach, papierosach i seksie. Zabrakło muzyki - znowu - a przecież wszystko działo się podczas trasy koncertowej.
W pewnej chwili chciałam książkę po prostu oddać z powrotem do biblioteki i nie męczyć się z nią dłużej. Pojawiła się jednak tajemnicza i niepozorna z początku Scout, a jej znajomość z Gusem wydawała mi się jedyną szansą na uratowanie tej historii. I faktycznie tak się stało.
Jest więc to historia o zagubieniu, stracie i rozpaczy. To historia, którą steruje ból i bezmoc. W tym wszystkim znalazła się jednak odrobina miłości i ciepła, jaką zawsze miała w sobie chociażby mama Gusa oraz również inni bohaterowie, a także sam Gus. Kim dała mu szansę się zrehabilitować i w końcu - tak, w końcu - pokazała jak ważna w życiu Gusa okazała się być muzyka.
Bez tego tragicznego początku, książka ta pewnie zostałyby jedynie cukierkową miłosną historią. Patrząc całościowo, książka ta traktuje o sile przyjaźni i miłości. Opowiada o ludziach, którzy mają ogromny wpływ na życie - na życie nie tylko Gusa i Scout, ale również wielu innych bohaterów.
Niestety ja w całości jej nie potrafię kupić... "Gus" miał w sobie ogromny potencjał, a momentami stawał się zwyczajnie mdlący, prosty, schematyczny. To nie tak, że ta książka jest zła. Po prostu nie porwała mnie tak jak Promyczek, a bohaterzy, których znałam wcześniej oraz ci nowi, nie zaskarbili sobie mojej sympatii. Pozostaje jednak wciągającą historią, którą mimo wszystko chce się czytać. Nie żałuję, że ją poznałam, ale z pewnością do niej nie powrócę.
Moja opinia dostępna również na moim blogu:
http://invisiblewoords.blogspot.com/2017/10/179-kim-holden-gus.html
Moja przygoda z Kim Holden rozpoczęła się zupełnie przypadkiem. W trakcie czytania "Promyczka" również zupełnie przypadkiem znalazłam w bibliotece "Gusa". W pierwszej części to właśnie ten chłopak okazał się być moim ulubionym bohaterem i ze względu na niego...
2017-09-23
2017-04-27
2010-02
2017-02-18
2017-02-17
https://invisiblewoords.blogspot.com/2018/05/206-jay-asher-swiato.html
Nigdy nie pomyślałabym, że świąteczną książkę przeczytam prawie, że latem (bo nie oszukujmy się - wiosnę w tym roku mamy wyjątkowo upalną).
W rodzinie Sierry od pokoleń prowadzi się farmę choinek. Dziewczyna co roku w grudniu pakuje się i wyrusza z rodzicami na drugi koniec Stanów, by sprzedawać tam bożonarodzeniowe drzewka. Zostawia dwie najlepsze przyjaciółki, by Święta spędzić w ciepłej Kalifornii z trzecią. Ten wyjazd ma być jednak inny. Po pierwsze - Sierra poznaje owianego złą sławą Caleba, a po drugie - ten rok prawdopodobnie będzie jej ostatnim w Kalifornii...
Po "13 powodach" w życiu nie spodziewałabym się, że Jay Asher napisze słodką love story dla nastolatków. Jednocześnie byłam nią zaintrygowana, bo wydawało mi się, że taki typ powieści nie może pasować do jego stylu pisania. "13 powodów" poruszało przecież naprawdę poważne tematy, a tutaj nagle mamy książkę, która w zamyśle ma nie chwytać czytelnika niczym konkretnym prócz "oklepanej historii miłosnej".
I faktycznie, sama historia miłosna taka była. Przewidywalna. Ale o dziwo, nie przeszkadzało mi to w jej czytaniu. Byłam ciekawa, jak potoczą się losy Sierry i Caleba, jak Caleb wytłumaczy krążące plotki na jego temat i jak Sierra postąpi. Kibicowałam im i o dziwo, wciągnęłam się w tę historię.
"Światło", moim zdaniem, miało opowiadać historię, w której wszystko powinno się dobrze skończyć. Bo przecież o to chodzi w Bożym Narodzeniu. Należy wtedy wybaczać, potrafić zrozumieć i darzyć się wzajemnie przyjaźnią i miłością. Wierzę, że właśnie ta idea miała być "poważniejszym" zamysłem dla tej książki.
Od "Światła" nie wymagałam zupełnie niczego. Nie spodziewałam się wciągającej i porywającej lektury, a ponadto nie oczekiwałam, że taką mogłabym w ogóle otrzymać. Być może ta historia jest oklepana i przewidywalna. Być może nie poczułam tu aż tak klimatu Świąt, a już tym bardziej nie zimy. Być może bohaterowie nie zapadli mi w pamięci. Ale na tę chwilę, podczas której czytałam "Światło", zaskarbili sobie moją sympatię. Autor podarował nam książkę, którą się naprawdę dobrze, szybko i przyjemnie czyta. Dostałam uroczą historię, której wtedy potrzebowałam. Nie żałuję jej lektury, a tym bardziej nie żałuję, że przeczytałam ją w kwietniu, a nie - jak być może powinnam - w grudniu. Chcę wierzyć, że otrzymałam odrobinę magii, która towarzyszy Świętom, w gorące dni.
Wam jej nie polecam, ale też nie odradzam. Na rynku jest mnóstwo tego typu pozycji, nawet lepszych. Ta nie wyróżnia się niczym szczególnym na ich tle i śmiem rzec, że nawet ginie w ich natłoku. Ale nie zawiodłam się i jeśli nie będziecie od niej oczekiwać fanfar, również będziecie zadowoleni.
https://invisiblewoords.blogspot.com/2018/05/206-jay-asher-swiato.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNigdy nie pomyślałabym, że świąteczną książkę przeczytam prawie, że latem (bo nie oszukujmy się - wiosnę w tym roku mamy wyjątkowo upalną).
W rodzinie Sierry od pokoleń prowadzi się farmę choinek. Dziewczyna co roku w grudniu pakuje się i wyrusza z rodzicami na drugi koniec Stanów, by sprzedawać tam...