Lata ryżu i soli

Okładka książki Lata ryżu i soli
Kim Stanley Robinson Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie Seria: Behemot fantasy, science fiction
660 str. 11 godz. 0 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Behemot
Tytuł oryginału:
The Years of Rice and Salt
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania:
2007-11-05
Data 1. wyd. pol.:
2007-11-05
Liczba stron:
660
Czas czytania
11 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324585212
Tłumacz:
Łukasz Tabaka
Tagi:
lata ryżu i soli
Średnia ocen

                6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
106 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
381
380

Na półkach:

(2002)

Prawie 700 stron drobnym makiem, alternatywna wizja dziejów: „Autor maluje panoramę siedmiu wieków [...] historii świata [od epidemii Czarnej Śmierci która uśmierca prawie wszystkich mieszkańców Europy,] aż po czasy współczesne, widziane oczami różnych bohaterów – żołnierzy, niewolników, filozofów, władców. Pisarz porusza kwestie sensu życia i śmierci, wieczności, ludzkich wyborów”. Przybliża czytelnikowi orientalne cywilizacje, ich złożoność, charakter i perspektyw przed jakimi stoją, rolę jednostek i społeczeństw, wbrew temu co stoi na Wikipedii, to właśnie to, nie zaś kwestie egzystencjalne w wymiarze duchowym, mistycznym, stanowią istotę jego dzieła (choć tworzą rdzeń fabularny).

Książka wciąga. Język jasny, zdania nie są przesadnie rozbudowane, dość sugestywne, literacko wysmakowane. Raz na jakiś czas zdarzy się jakaś misterna konstrukcja albo poetycka metafora. W tłumaczeniu urok wypowiedzi i opisów niekiedy niknie, ale nie jest źle. To i owo trzeba by doszlifować, sporo poprawić, ale to potknięcia które powinien wyłapać sprawny redaktor, osoba czuwająca nad ostateczną formą tekstu. Czemu tego nie zrobił – to już inna para kaloszy. Ogólnie jest dobrze, i książki tłumaczyć na nowo raczej nie trzeba. Co zaskakujące, jak na prozę Kima mamy tutaj wyjątkowo mało opisów geologicznych, a przecież gór na Jedwabnym Szlaku czy na Zachodnim Wybrzeżu nie brakuje.

Dzięki powieści można zatopić się w cywilizacji Bliskiego i Dalekiego Wschodu, w świecie Orientu: realistyczne sceny, wiernie oddane wierzenia, popularne przekonania, poglądy typowe dla epoki oraz określonych warstw społecznych – tworzą wiarygodny obraz alternatywnej rzeczywistości.

Odbiór tekstu będzie tym lepszy im szerszą wiedzę ma czytelnik – wtedy można w pełni docenić misterną konstrukcję, ilość odniesień oraz realizm, przedstawione koncepcje filozoficzne, mity i wierzenia. Będzie też sprawniej kojarzył fakty. (Np. autor rzuca kilka słów, i już wiemy że Chińczycy są w Zatoce San Francisco, że dotarli do Imperium Inków, itd.). Paradoksalnie, najwięcej mogą wyciągnąć z niego ci którzy mają małą lub średnią wiedzę o świecie.

Mogłoby się wydawać że każdy rozdział będzie traktował o jednym wcieleniu, i będzie mieć taka samą konstrukcję – ale autor mile nas zaskakuje. Czytając nie popadamy w rutynę, i całkiem dobrze się bawimy.
Pośmiertne losy bohaterów, sądy bóstw i demonów, są odbiciem otoczki kulturowo-religijnej w jakiej bytowali za życia. Te w kolejnych etapach samsary zaczynają się ze sobą mieszać albo funkcjonować równolegle (!). Autor nie ma ambicji tworzenia jakiejś synkretycznej wizji religijnej, kreowania pseudo-filozofii w duchu new age, godzącej wszystkie wyznania. Wykorzystuje wędrówkę dusz jako sposób by pokazać kolejne społeczności, w kolejnych wiekach, i nadać książce formę powieści, z określonym rdzeniem, nie zbioru opowiadań. Jego pomysł na jati (grupę dusz) może kojarzyć się z francuskim serialem edukacyjnym z serii „Był sobie.../Byli sobie...” – który swego czasu bezboleśnie zapoznawał dzieciaki z historią naturalną, historią nauki, odkryć, biologią.
Trzy dusze których wcieleniom przyglądamy się w kolejnych inkarnacjach mają imiona zawsze na B (mądra, dobra, ciepła), I (inteligentna i opanowana) oraz K (impulsywna, odważna), i jest to jedynie ukłon w stronę czytelnika, aby ten mógł łatwiej zidentyfikować who is who, nie przekłada się to na prawidła fabuły. (Wychwytujemy to praktycznie od razu, a na str. 650 autor wykłada to już łopatologicznie).

Jeśli ktoś czytał „Roma Eterna” Silverberga, która realizuje podobny koncept (alternatywna wizja dziejów, Imperium Rzymskie nie upada, kolejne rozdziały przesuwają nas w czasie i prezentują nowych bohaterów), i trochę się nudził – to tu nudy nie uświadczy! A przynajmniej z rzadka.

To nie jest książka idealna, doskonała – ale tak jak w przypadku innych dzieł Robisona, czytelnika uwodzi rozmach jego wizji, wielowymiarowość, szerokie spojrzenie i spora liczba detali, która pozwala uwierzyć w to co pisze. Tych ostatnich pod koniec trochę niestety brakuje.
Etapy rozwoju rodzaju ludzkiego zubożonego o całe rzesze rozmodlonych, ciemnych Europejczyków przebiegają tymi samymi torami co u nas (no, prawie) – zmieniają się tylko aktorzy i miejsca, czas jest jednak ten sam. Wyjątkiem jest końcówka – mamy tu spory dysonans spowodowany jak się zdaje częściowo prawie 70-letnim ogólnoświatowym konfliktem. Kiedy wybucha, w tym samym czasie w którym w naszej rzeczywistości kończy się II wojna światowa, prowadzona jest tak, jakby działo się to w pierwszych dekadach XX wieku...

Sporo mankamentów polskiej wersji wynika z kiepskiej redakcji i drobnych potknięć tłumacza, jeśli zaś idzie o błędy samego Robinsona, niekiedy wypowiedzi jego bohaterów mogą brzmieć nieco idealistycznie, papierowo, jakby w oderwaniu od rzeczywistości. Czasami akcja przeskakuje o kilka lat naprzód, odbijając ujemnie na tempie powieści. Przydałoby się więcej tematów pobocznych, tworzących tło. I rozbudowa wątku mistycznego – ale wymusiłoby napisanie całego cyklu książek, z przynajmniej dwoma-trzema żywotem na tom. Tutaj niestety książka jest na gorsze pozycji niż film, który może w kilku kadrach pokazać to czemu psiarz musi poświecić całe akapity i strony. To, że o czymś autor nie wspomina, nie oznacza że tego nie ma – jednak w przypadki tego typu książki autor nie powinien sobie pozwalać na takie niejasności.



Na str. 341 – pojawia się sformułowanie „dni ryżu i soli” – czyli metaforyczne określenie prozy życia, codziennego znoju, na str. 378 pada już w formie tytułowej („lata ryżu i soli” – „The Years of Rise and Salt”).



TREŚĆ KSIĄŻKI (bez spoilerów):

Ksiega I – początek piętnastego stulecia. Tamerlan żyję trochę dłużej niż w rzeczywistości*, ale ginie rażony piorunem, a czarna śmierć wiek wcześniej doprowadza do niemalże całkowitej depopulacji Europy. Wraz z bohaterem z Azji Środkowej trafiamy do wymarłych Węgier, stamtąd na Bliski Wschód, do wschodniej Afryki (późniejszy Sułtanatu Zanzibaru), na chińskich okrętach przemieszczamy się na Sri Lankę, i przez Cieśninę Malakka udajemy się do południowych Chin, a potem na północ, do Pekinu.

* Na osi czasu zamieszczonej na początku książki śmierć Tamerlana przypada na rok 783 po hidżrze. Wedle naszej rachuby ucieczka proroka miała miejsce w roku 622.

Księga II – Indie pod panowaniem Wielkich Mogołów (XVI wiek po Joszua Ben Josefie), realia prowincjonalnych północnych Indii, tradycje hinduistyczne ustępują islamowi. Opuszczamy subkontynent i udajemy się do Persji, przez Bliski Wschód do Kairu, do Maghrebu, tam gdzie Słupy Herkulesa bohater przeprawia się do Al-Andalus, pokonuje Pireneje i osiada nad Zatoką Biskajską, w dawnym królestwie Franków. Początek kolonizacji wymarłej Europy. Refleksje o „prawdziwej” naturze nauk islamu.

Księga III – druga połowa XVII wieku – chiński cesarz Wanli przeżywa swojego odpowiednika z naszej rzeczywistości o trzy dekady i planuje zajęcie Japonii – flota inwazyjna traci jednak sterowność i trafia wraz z silnym prądem morskim do wschodnich wybrzeży Ameryki, do Zatoki San Francisco, a stamtąd wzdłuż wybrzeża dociera do Imperium Inków, nie robi tam aż tyle złego co Pizzaro, i wraca przez środkowy Pacyfik do Chin. (Według osi czasu ma to miejsce w 1030 r.p.h. – czyli 1652 r.n.e.).

Księga IV – XVII stulecie (rok 1020 po hidżrze) Azja Centralna, Turkiestan, lokalny rozkwit empirii (początek tamtejszego Oświecenia). Chiny zajmują Tybet, Junan oraz inne obszary na południe i wschód od swoich granic, ostrzą sobie zęby na Taszkient, Bucharę i Samarkandę, ale ich plany niweczy zaraza.

Księga V – koniec XVII albo początek XVIII wieku, Ameryka Północna – nieśpiesznie kolonizowana na zachodnim wybrzeżu przez Chińczyków, a na wschodnim i na południu –przez muzułmanów. Większość terenów pozostaje we władaniu autochtonów (górskie pasma zachodu, Wielkie Równiny, Wielka Kotlina, obszar Wielkich Jezior, Subarktyka i środkowy Meksyk), ale narracja sugeruje że ten czas dobiega kresu. Zbiegły z ojczyzny samuraj snuje plany rozwoju rzemieślnictwa, kopiowania technicznych zdobyczy Azji i budowy sprawnego organizmu państwowego w oparciu o lokalne tradycje.

Księga VI – środkowe Chiny, południowe Gansu i wschodni Tybet, okres panowania cesarza Qianlong z mandżurskiej dynastii Qing (1711-1799 r., rządy w latach 1735–1796 – w książce mowa jest o 43 i 44 roku panowania cesarza, pytanie czy u Robinsona te daty byłby zbieżne, pada też że mija ponad 1000 lat od objawienia Mahometa). Niepokój na zachodnich rubieżach Zhonghua, migracja ludności muzułmańskiej i sporo refleksji nt. cywilizacji, społeczeństw oraz praw rządzących światem.

Księga VII – podróż ze Stambułu (który pozostał w książce z niejasnych powodów Konstantynopolem) do Indii, później akcja toczy w chińskiej kolonii na zachodnim wybrzeżu Ameryki (rok 1903 wedle naszej rachuby), mowa jest o pociągach, tramwajach i telegrafach, parowcach oraz balonach na ogrzane powietrze – nasze XIX stulecie i początek XX-tego, wiek postępu.

Księga VIII – akcja toczy się w czasie Długiej Wojny, która trwa w różnych miejscach globu już czwartą dekadę (bliższych szczegółów nie poznajemy). Jest odpowiednikiem naszej Wielkiej Wojny (I wojny światowej) – żadne konkretne daty nie padają, ale analogie są oczywiste (np. walka w okopach, straceńcze szturmy; w użyciu są gazy bojowe, karabiny maszynowe, szrapnele, samochody, samoloty, transport szynowy, radio). Konflikt toczy się między Chińskim Imperium (które nie jest już cesarstwem, a dyktaturą wojskową) a cywilizacją islamu, potem dołączają Indie. Miejsce akcji to Korytarz Gansu oraz pogranicze Tybetu i subkontynentu indyjskiego (Himalaje).

Wedle osi czasu zamieszczonej na początku książki Wielka Wojna trwała między rokiem 1333 a 1400, czyli 1955-2022 n.e. – 67 lat. Narrator wskazuje że zachodzi w tym czasie jakiś postęp techniczny, wymuszony wojną, ale czytelnik ma wrażenie że czas stanął w miejscu, i rozwój cywilizacji drepta w martwym punkcie, co zresztą potwierdza Księga IX.

Księga IX – Wschódazja i Oceania pokonują Eurazję... nie, to nie ta książka... połączone siły Chin, Ligi Indyjskiej i Ludzi Długich Domów (Haudenosaunee/Houdenosaunee) niszczą wojska Dar al-Islam, który zostaje obłożony kontrybucjami, wycieńczona gospodarka ledwo zipie, nastroje społeczne są kiepskie. Przenosimy się do Europy (Firanii), na wiele lat po tych wydarzeniach, a kilka przed światową konferencją naukową w Isfahanie (1423 p.h. – 2045 n.e.) – autor chce nam chyba dość jednoznacznie przekazać że konflikty zbrojne nie służą rodzajowi ludzkiemu: wiele miast jest zniszczonych, wiele się odbudowuje, w użyciu są wszystkie wymienione wyżej zdobycze techniki (a więc między innymi transport szynowy), są telefony, prowadzi się teoretyczne prace nad rozszczepianiem atomu i myśli o stworzeniu bomby wodorowej, ale transport powietrzny obsługują nie samoloty, a sterowce. Nie ma ani słowa o komputerach, komórkach, datowanie radiowęglowe jest nowością, archeologia funkcjonuje na poziomie naszego XIX stulecia, wiele obiektów nadal jest pod ziemią lub skrywa je dżungla, na terenie Europy dochodzi właśnie do liberalizacji stosunków społecznych, tj. małej rewolucji obyczajowej, obserwujemy raczkujący feminizm i rozkwit tamtejszej bohemy, co kojarzy się z psychodelicznymi latami 70-tymi. Protesty, muzyka i seks.
Na osi czasu stoi że 1423 p.h. to 2002 n.e (data wydania amerykańskiego oryginału, pisanego jeszcze przed 11 września 2001) – ale kłóci się to kompletnie z matematyką, bo 2002 to musiałby być 1380...

Księga X – Chiny i „chińska Kalifornia”, Birma i Hawaje, narracja rozpoczyna się w roku 29 po konferencji w Isfahanie, czyli przypada na lata 70-te XIX wieku, potem padają jeszcze daty 31, 33, 35, 36, 87. Kiedy dzieci głównego bohatera są już dorosłe, ludzie korzystają z „kombinacji sterowca i samolotu, poduszkowca i katamaranu” (?), a w latach wcześniejszych (tak samo jak w „Człowieku z Wysokiego Zamku”) lata się z jednego krańca Ziemi na drugi kosmicznymi rakietami. Mowa jest o pulpitach z klawiaturami, które obsługują wiadomości tekstowe – a więc wreszcie wspomniane są jakieś komputery! Wieżowce w stylu tych z Hongkongu, wielkich miast USA i nowych Chin pną się w górę i tworzą wielkie śródmiejskie kaniony. Bomby atomowej jeszcze nikt nie zbudował, przynajmniej oficjalnie, a o eksploracji kosmosu nic nie wiadomo (jedna linijka sugeruje że lot na Księżyc jest póki co w sferze planów, marzeń, bliższych lub dalszych).



Jeśli na lekcji historii w podstawce intrygowały Cię świadectwa żydowskich i arabskich kupców podróżujących do kraju Mieszka i na dzikie ziemie Rusi, jeśli znasz takie nazwiska jak Ibn Batuta, Ibn Sina (Awicenna), Abulcasis, fascynowała cię wielka chińska flota i mity jakie wokół niej narosły, arabskie kolonie we wschodniej Afryce, brodaci zabijacy, baśnie z „Księgi tysiąca i jeden nocy”, Timurydzi, Abbasydzi i inne dynastie spod znaku półksiężyca, wschodnie wierzenia, mity i filozofie, nauki Konfucjusza oraz chińska technika wyprzedzająca dokonania europejskie, jeśli czytałeś „Opisanie Świata” Marco Polo i książki Davida Mitchella, to ta publikacja powinna przypaść ci do gustu.



UWAGI (wydanie z 2007 – póki co w Lechistanie pierwsze i ostatnie): str. 12 – lecz (!?); str. 19 – zastawiał (zasadzał); str. 44 – mowa jest o ciastkach z mąki kukurydzianej, ale w czasach Timura nie było jej w Chinach (?!); str. 47 – kumis (kumys); str. 64 – częścią (część); str. 67 – „ludzie muszą czuć sprawiedliwość swoich decyzji” – tłumaczenie jak z komputerowego translatora; str. 90 – indyjska chłopka na stulecia przed przybyciem Brytyjczyków i nastaniem XIX wieku używa terminu „medycyna naturalna” – z jednej strony można to odbierać jako oczywisty błąd, bo medycyna była wtedy po prostu medycyną, w ramach tej sztuki zaliczyć można było dawniej i okłady z błota, i chleb z pajęczyną, ale z drugiej strony, jeśli podmienić ten termin na zielarstwo, to nabiera to sensu, bo obok tego mamy alchemię i magię – które przecież też mogły leczyć; str. 99 – kolczatka w Indiach (?!), dobrze że nie dziobak... może tłumacz pomylił to zwierzę z jeżozwierzem?; str. 130 – „kanibalistyczną” – skąd ten termin?!; str. 134 – Etiopia czy Abisynia? + sufiowie zamiast sufi (co brzmi lepiej, i przyjęło się szerzej niż wariant używany na kartach tłumaczenia), w dalszych partiach powieści to nazewnictwo jest kontynuowane (tekst powinien przepatrzeć arabista, sinolog, iranista i ktoś obeznany z kulturą Indii – albo licealista z dostępem do sieci, ktokolwiek) + bohater mówi dwa razy pod rząd że Al-Andalus jest opustoszała... z drugiej strony mowa potoczna daleka jest od poprawność, ale takiego hiper-realizmu pisarze zazwyczaj nam oszczędzają; str. 136 – sprzeczne info – Umajadzi zostali rzekomo pokonani przez chrześcijan, ale zaraz potem dowiadujemy się że to muzułmanie samie ze sobą wzięli się za łby – spory błąd narracyjny; str. 150 – królestwa taifa (taify?); str. 152 – ostatnie linijki nie mają sensu; str. 162 – „zabiła go na śnie” (we śnie); str. 162 – Katima CZARNOSKÓRA (?!) – wcześniej czytelnik był informowany że jest krwi tubylczej, tj. ibero-celtyckiej + coś za szybko poszła im budowa tego miasta za Pirenejami (to jest częste w prozie autora, kolonizacja Czerwonej Planety w trylogii marsjańskiej też przebiega błyskawicznie); w księdze III pojawia się dziewczynka z ludu Miwok, która chińscy marynarze „przechrzcili” wedle naszego tłumacza na Bagatelkę... w amerykańskim oryginale nosi imię Butterfly – gdyby przetłumaczono to dosłownie, jako Motyl, albo w formie zdrobniałej – Motylek – uszanowano by zamysł autora, i wszystko byłoby OK – drobiazg/głupstwo/pierdółka to nie to samo co motyl (coś małego, kruchego i pięknego), oczywiście wedle zamysłu autora główni bohaterowie w kolejnych wcieleniach noszą zawsze imiona na K, B i I, ale po chińsku motyl też nie jest na B, wystarczyłoby dać gwiazdkę i wyjaśnić; str. 169 – „Pozostając wierny własnym postanowieniom, cesarz upierał się przy swoim” – masło maślane, wcześniej w tekście też jest coś podobnego; str. 175 – Przyjezdni (Przybysze – wziąwszy pod uwagę że przypłynęli na statkach); str. 178 – dziwno (dziwnie); str. 181 – „Rozległy się bębny” – rozlec to się mógł chyba ich dźwięk (???); str. 210 – Zerawszan (Zarafszan), kalka z angielskiego Zeravshan River, w dalszych partiach tekstu błąd jest konsekwentnie powielany; str. 253 – całej grań (grani); str. 260 – podatek od niewierzących jako cena za niepewność ludzi sprawujących władzę – tłumacz się tu pogubił; str. 277 – „Uług-- Bega”; str. 283 – w czwartej linijce od końca pada zbędne „choćby”; str. 287 – opowieść (opowieścią); str. 306 – jeden-jednego – powtórzenie, błąd stylistyczny; str. 313 – mowa jest o „długich zimowych dniach” (!); akcja księgi V idzie w błyskawicznym tempie, wydarzenia z jednego dnia mógłby być rozciągnięte na całe tygodnie, albo i miesiące (24 godziny z hakiem, w czasie których wygrywa się mecz, zostaje wodzem, zażywa środki halucynogenne, wygłasza motywujący speech zawierający plany na kolejne dekady dla całego kontynentu i zyskuje małżonkę... to... trochę sporo); w Księdze V mamy bohaterów B oraz I, ale brakuje K – narracja wskazuje że jest nim Strażnik, co było w oryginalne nie wiemy, może Keeper?; str. 341 – to że wdowa Kang pisze wiersze narrator zasygnalizował już na stronie 337; str. 380 – nie prawda (nieprawda); str. 383 – Kazahami (Kazachami) – mocno bezsensowna kalka z angielskiego, podobnie jak padający wcześniej Yemen (Jemen); str. 391 – kampanii prześladowczej (kampanii represyjnej?); str. 395 – Asoka (Aśoka); str. 396 – energią rzek (siłą?); str. 397 – druga linijka tekstu po wierszu – błąd interpunkcyjny; str. 398 – w szóstej linijce brak znaku interpunkcyjnego; str. 423 – tym czasem (tymczasem) + zachodni brzeg Indusu pomylono z wschodnim; str. 438 – Siam (Syjam); str. 443 – „powstają nowe stany, nowe religie i kontynenty” – KONTYNENTY?; str. 444 – zdania zaczynające się w 23 linijce nie ma sensu + Long Island, tłumacz powinien to przełożyć na Długą Wyspę, w świecie wykreowanym przez autora Anglicy nigdy nie popłynęli zakładać kolonii w Nowym Świecie, nie ma sensu zostawiać tego w oryginale; str. 447 – zdanie 8 linijce od końca jest źle przetłumaczone, brakuje tu sensu; str. 449 – „na tej części wybrzeża” (w tej); 455 – Black Fort, to samo co w przypadku Long Island, tłumacz powinien to przełożyć jako Czarny Fort; str. 456 – Japantown – jak wyżej, Japońskie Miasteczko, Mały Nippon... nie można tego traktować jak nazwy własnej; str. 469 – na końcu strony mowa jest o tym że dynastia Qing rozrastała się nie tylko na „własnym terytorium”, ale też „na północ”, „na zachód” i w „Nowym Świecie” – zdanie kuleje pod kątem sensowności, jeśli coś jest już częścią terytorium państwa, to można mówić jedynie o zagospodarowywaniu obszaru; str. 470 – „w Dahai” – na Dahai, idzie o ocean; w księdze VIII Benjing (Beijing) jest już określany jako Pekin – nieuzasadniona niekonsekwencja; str. 484 – „Bai spróbował się podnieść i obijał się o Iwa” – próbując się podnieść obijał się o Iwa?; str. 484 – w czwartej linijce od końca zbędne „jej”; str. 499 – „[dłoni] prawej Kuo nadal nie posiadał” – jednak kilkanaście stron wcześniej (485) przeczytamy – „Jego prawe ramię było kompletne, a dłoń na swoim miejscu”; str. 507 – jej i jej + kolejne zdanie – tragiczny pierwszy akapit + wdzieciństwie (w dzieciństwie); str. 510 – Nsara (Nantes) opisywana jest tutaj jako portowe miasto wysunięte najdalej na zachód Europy (Firanii), co wydaje się dziwne i fałszywe, nie powinno przecież brakować innych obszarów zurbanizowanych w Al-Andalus... na str. 512 pada informacja że wiele miast zniszczono, więc pewnie i te, ale wydaje się to być przesadą; str. 513 – też-też; str. 515 – kolejnej-kolejnej; str. 518 – Downbrook, kolejna nazwa własna która ma sens tylko dla anglofonów, z racji braku tychże w opisywanym świecie, logiczne jest że powinno być to przełożone na Dolny Potok; str. 523 – „W Białym Półksiężycu pracowały też inne lekarki” – była już o tym mowa na początku strony; str. 533 – rozwija-rozwija; str. 540 – „nie zaczynaj znów” (znowu); str. 542 – 11 linijka od końca, brak przecinka; str. 549 – Kirkwall (?!); str. 556 – mrugnięcie okiem do czytelników Trylogii Marsjańskiej; str. 561 – „cała rzecz polega to na tym” (?); str. 566 – „wpuszczała się w rozmowę” + określenie „Madame” w rzeczywistości w której język francuski jest martwy i zapomniany wydaje się błędem; str. 578 – sufickum (sufickim); str. 591 – jej (niej); str. 606 – jeden kompleks na dwóch kontynentach + Amazonia (?) – niby ostały się pisma Greków, ich mitologia zapewne także, ale czy muzułmanie nazwaliby tak te ziemie?; str. 616 – „przyszłym świecie” – kojarzy się to z zaświatami, lepiej brzmiałoby tu: świecie jutra, świecie przyszłości, przyszłości; str. 631 – Sechuan (Syczuan); str. 634 – ich-ich; str. 636 – miasto (Miasto, w domyśle Zakazane); str. 637/638 – ludzie-ludzie; str. 638 – trzeci akapit – dziwne ujęcie sprawy, forma narracji nieodpowiednia do komunikowanych treści; str. 642 – ostatnia linijka drugiego akapitu – szyk zdania; 643 – alkatalana (Alkatalana?); 654 – brak kropki na końcu zdania; 665 – Shark Point – kolejny przykład tego co powinno być przełożone, a co zostało w oryginale; str. 668 – czsem (czasem).

Można by wspomnieć że eunuch-admirał był muzułmaninem, to by dodało głębi wizji autora.

Niekiedy jest tak, że kiedy kończy się wypowiedź postaci a zaczyna opis narratora nie ma myślnika ani akapitu.

Błędów zapewne jest więcej, to tylko te które rzuciły mi się w oczy. Tłumacz (Łukasz Tabaka) – niestety zaliczył sporo wpadek, i nie miał szczęści do redakcji. Do korekty zresztą chyba też. To że książki szły w takiej formie do druku w latach 90-tych było normą, i każdy przymykał na to oko, na początku lat dwutysięcznych też się jeszcze niestety takie wydawnictwa zdarzały, zwłaszcza w przypadku czytadeł, ale w 2007 tak niechlujne wydanie to już skaza na wizerunku Dolnośląskiego.

(2002)

Prawie 700 stron drobnym makiem, alternatywna wizja dziejów: „Autor maluje panoramę siedmiu wieków [...] historii świata [od epidemii Czarnej Śmierci która uśmierca prawie wszystkich mieszkańców Europy,] aż po czasy współczesne, widziane oczami różnych bohaterów – żołnierzy, niewolników, filozofów, władców. Pisarz porusza kwestie sensu życia i śmierci, wieczności,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    223
  • Przeczytane
    130
  • Posiadam
    54
  • Fantastyka
    13
  • Teraz czytam
    7
  • Ulubione
    5
  • Literatura amerykańska
    4
  • Historia alternatywna
    4
  • Fantasy
    3
  • Science Fiction
    3

Cytaty

Więcej
Kim Stanley Robinson Lata ryżu i soli Zobacz więcej
Kim Stanley Robinson Lata ryżu i soli Zobacz więcej
Kim Stanley Robinson Lata ryżu i soli Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także