Gracjan

Profil użytkownika: Gracjan

Warszawa Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 1 godzinę temu
380
Przeczytanych
książek
449
Książek
w biblioteczce
379
Opinii
5 251
Polubień
opinii
Warszawa Mężczyzna
Dodane| 10 książek
Umieszczam tutaj notatki nt. lektur przeczytanych od roku 2013. Staram się by informowały o treści, o tym czym książka jest, zawierały jakąś ocenę i ewentualnie refleksje. Traktuję to jako hobby.

Opinie


Na półkach:

(1872)
[Le tour du Monde en quatre-vingts jours; przekład Mieczysławy Wójcik]

Klasyczna powieść przygodowa z dużą dawką humoru. Mimo przeszło 150 lat od premiery*, jest nadal wznawiana, choć obecnie pierwsze zetknięcie z Phileasem Foggiem odbywa się już częściej za pośrednictwem ekranu, którejś z mniej lub bardziej udanych adaptacji.

Wciąga i dziś. Pisana z przymrużeniem oka, w pogodnym duchu, tak, że raczej nie mamy większych wątpliwości, wierząc że wszystko się uda – a mimo to brniemy przez kolejne rozdziały, z dużym zainteresowaniem. Im bardziej wierzymy w powodzenie, tym lepiej odbieramy finalny twist**, obecnie powszechnie znany, ale z punktu widzenia konstrukcji całości świetny (choć raczej wątpliwy w przypadku realnego bicia rekordu, ciągłego odnotowywania czasu, zerkania w kalendarz i rozkład połączeń – wodnych i kolejowych).

Dziś szybka podróż dookoła świata, na pokładzie samolotu pasażerskiego, z przesiadkami, to kwestia kilku dni***. W drugiej połowie XIX stulecia, kiedy pokaźną część Ziemi okablowano, pokryto siecią połączeń kolejowych, kiedy otwarto Kanał Sueski (1969) i korzystano ze stałych połączeń obsługiwanych przez parowce – możliwość szybkich podróży stała się faktem. Świat się skurczył. Zgodnie z duchem czasów, Verne (1828-1905) pisze zabawną książkę**** w której daje szansę słabiej uposażonym, a może nawet zaciskającym pasa czytelnikom, poczuć się jak ekscentryczny gentleman.

Przekład Mieczysławy Wójcik (1974) czyta się świetnie. Nie ma tu żadnej świadomej archaizacji, tekst jest jasny, elegancki, konstruowany bez potknięć – z dobrym rytmem: fachowa robota. Za przekład 10/10, natomiast dla Verne mocne 7 (notę obniżają błędy merytoryczne i narracyjne, których nie poprawił ani autor, ani jego wydawca*****).

_______________________
* Stan na 2024 r.
** Nie pamiętam adaptacji którą oglądałem za dzieciaka, ale mam w pamięci miłe zaskoczenie kiedy Fogg trafia do Reform Club w ostatniej chwili.
*** „Kilka lata temu portugalski podróżnik Andrew Fisher trafił do Księgi Rekordów Guinnessa, okrążając Ziemię przy wykorzystaniu wyłącznie rejsowych połączeń w 52 godz. i 34 min”, Podróż dookoła świata. Jak okrążyć Ziemię i ile to kosztuje? [2023] (https://www.onet.pl/turystyka/adam-bialas/podroz-dookola-swiata-jak-okrazyc-ziemie-z-warszawy-i-ile-to-kosztuje/ebfe66y,30bc1058).
**** Pierwotnie publikowana w odcinkach, na łamach dziennika La Temps na jesieni 1872, tj. w tym samym czasie co akcja książki.
***** Verne pisząc robił różne błędy merytoryczne. Np. na str. 25 przypis informuje, że gazeta którą czyta Fogg, nie wychodzi o jakichś dziesięciu lat. Nie przeszkadza to w tym, aby była źródłem nowinek podczas rozmów o sensacyjnej kradzieży i podróży dookoła świata. Jest to błąd na który można machnąć ręką, gentleman mógłby czytać dowolny, fikcyjny periodyk, i nie miałoby to znaczenia. Ale autor myli się poważniej, w tym jako narrator, a biorąc pod uwagę fakt, że po publikacji w odcinkach całość trafiła do jednego tomu, można było temu zaradzić.



Introwertyczny Phileas Fogg jest nieco groteskowy, jakby podkradziony z dramatu Mrożka. W większości adaptacji był stereotypowym Anglikiem, ale nie sprawiał wrażenie osobnika autystycznego, a tutaj mamy postać nieco kreskówkową, mocno przerysowaną, bez uwiarygadniającego backgroundu.

Postać Audy została oddana realistycznie, jednak od momentu wybawienia staje się bierna, i choć Verne obmyślił dla niej rolę w grande finale, powinna mieć coś więcej do powiedzenia. Przydać się na coś. Ani feministki, ani przeciętni czytelnicy nie mają ani jednej szansy aby związać się z nią emocjonalnie. Jest zupełnie bezbarwna, a jedyne co odczuwa, to strach i wdzięczność. Może wówczas to był ideał kobiety, ale dziś nie wypada to najlepiej.

Kiedy Passpartout przemieszcza się pod pędzącymi wagonami, doświadczamy sceny jak z kina sensacyjnego. Tutaj autor przekombinował podobnie jak w przypadku sań z żaglem, lądowego wariantu bojera. (Ale może branie tej książki zbyt serio nie ma sensu?).

Verne regularnie wbija szpileczkę Anglikom, jednocześnie łechcąc ego Francuzów.

Verne komunikuje nam wprost, jak dzieciom, jacy są jego bohaterowie, zamiast pozwolić nam na własne oceny (budowane na przestrzeni całej lektury). Po trosze jest to konwencja i znak czasów, a częściowo łopatologia, która zmusza do klasyfikacji jego książek jako lektury dla dzieci i młodzieży.

Wpływ na odbiór książki ma fakt, że obcujemy z tytułem znanym, którego treść docierała do nas w ramach licznych przetworzeń, i akt lektury jest automatycznie próbą weryfikacji tekstu, ustalenia co do powiedzenia miał faktycznie sam Verne. Jest to też obcowanie z zabytkiem literackim, gdyby to trafiło na półki księgarń dziś, mogłoby utonąć pośród innych, bardziej dopracowanych autorów, albo faktycznie trafić do działu młodzieżowego. Obecnie stawiamy poprzeczkę wyżej, nie zmienia to jednak faktu że W osiemdziesiąt dni… jest sympatyczną pozycją, która mówi sporo o wieku pary i ówczesnej mentalności.



SUBIEKTYWNIE O VERNE’IE

Jakoś między 2010 a 2012 przeczytałem po raz pierwszy cztery książki Verne’a w nowych przekładach: Podróż do wnętrza Ziemi, 500 milionów hinduskiej księżniczki (Andrzej Zydorczak); Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi, w dwóch tomach (Agnieszka Włoczewska); Wąż morski (Barbara Supernat). To co mnie zaskoczyło w tych tytułach, to prostota fabularna i akcja pozbawiona zawiłości, gdzie główną atrakcją są opisy osobliwości oraz informacje dotyczące otaczającego świata.

Dla współczesnego czytelnika, który ceni dobrze opowiedziane historie: wiarygodnych bohaterów, mnogość wątków, suspens i cliffhangery – twórczość Verna’a, przynajmniej w przypadku wyżej wymienionych książek, może wydawać się nadmiernie uproszczona, pisana z pewnym przymrużeniem oka, stricte przygodowa*. Książki zatarły się już w mojej pamięci – minęło kilkanaście lat – więc jest to bardziej wspomnienie niż w pełni rzetelny, merytoryczny sąd (poza tym, dotyczy ledwie kilku pozycji). Czytało się je bardzo sprawnie, czego zasługą jest język dostosowany do dzisiejszych standardów (te z XIX stulecia i początków XX byłyby na pewno mniej przystępne), ale to co było najciekawsze, to zatopienie się w dawnej obyczajowości, ówczesnym stanie wiedzy, ograniczeniach i wizjach. Same fabuły nie były pasjonujące, choć miały potencjał na dobre historie i na pewno działały na wyobraźnię. Na tle wspomnień z tamtych lektur, W osiemdziesiąt dni dookoła świata wydaje się powieścią mocniej przemyślaną, gdzie autor bardziej stawia na fabułę trzymającą w napięciu, choć chyba nikt nie ma wątpliwości, że Anglikowi się uda.

Pisarz każdego roku publikował jedną powieść lub dwie – a niekiedy nawet trzy – chyba tylko w 1864 nie puścił nic w ramach cyklu Niezwykłe podróże, które pisał od 1863 aż do śmierci (1905). Przy takim tempie, ciężko o dopieszczanie starszych tytułów, nie mówiąc już o utrzymaniu poziomu czy uniknięciu chałturzenia. Verne był tytanem pracy, miał terminy i musiał utrzymać rodzinę. Stwierdzenie, że to co tworzył, to nie była wielka literatura, ale rzecz głównie rozrywkowa, dla mas, nie jest raczej odkrywcze. O ile lepsze mogły być poszczególne tomy, gdyby było ich mniej, i gdyby wychodziły w większych odstępach czasu?

W 80 dni dookoła świata zostawiłem sobie na później. Potem odkładałem lekturę, i finalnie przeczytałem ją przeszło dekadę od zakupu, mając 37 lat, a zatem trochę późno. Znałem fabułę z adaptacji, i choćby z racji tego, perspektywa wieczornego czytania nie wydawała mi się pociągająca. Chciałem po prostu odhaczyć klasyka, a jednocześnie mieć jakieś pojęcie o pisarstwie dziadka science-fiction: zapoznając się tymi głośniejszymi książkami, i tymi nieco już zapomnianymi, które wydawały się ciekawe.

To jest oczywiście tylko swobodne pitu-pitu, które mogłoby by paść podczas zwykłej rozmowy, proszę nie przywiązywać do tego większej wagi, chodzą po tej ziemi poważni vernolodzy, ludzie z pasją i tytułami, którzy mają wartościowsze sądy i więcej do powiedzenia. Prawdę rzekłszy, chętnie bym czegoś na ten temat posłuchał, np. w formie rozmowy opublikowanej na Spotify czy YouTube.

Mniej więcej w tym czasie, tj. te kilkanaście lat temu, czytałem książkę profesora Jana Tomkowskiego „Juliusz Verne – Tajemnicza wyspa?” – wydaną pierwotnie w roku moich urodzin (‘87) – o pisarzu i jego twórczości. Zapoznałem się ze wznowieniem z 2005, wydanym w setną rocznicę śmierci pisarza. Mimo lat, stanowi ciekawe spojrzenie na życie i karierę pisarską.

Wiek pary był okresem, w którym wierzono w technikę jako źródło dobrodziejstwa dla ludzkości, w progres i nową, lepszą przyszłość. Dla wszystkich. Sprawiedliwszą i dostatniejszą. Dziś dominują wizje katastroficzne, dystopiczne – niestety uzasadnione, i wynikające z bardziej realistycznego podejścia, bogatszego o dwie wojny światowe, dwie eksplozje atomowe w Hiroszimie i Nagasaki, kłopoty z dziurą ozonową, zanieczyszczeniem środowiska i nadmiernym rozrostem populacji, a wkrótce być może problemami z AI. Jednak rozwój nauki, to nadal najważniejsze czym powinniśmy się zajmować, a Verne, jako patron takiego podejścia, powinien być żywy w naszych sercach.

_______________________
* Dziś patrzymy w przyszłość dalej, znacznie śmielej – terra incognita to już nie wnętrze Azji, Afryki, Ameryki Południowej, północne krańce kontynentów czy Antarktyda, ale egzoplanety i inne ciała niebieskie, rozproszone po miliardach galaktyk. Z tej perspektywy, myśl by zaglądać w głębiny, mniej lub bardziej poznane, jest już mniej pociągająca. Ale jeśli pokusimy się o zmianę punktu widzenia, spojrzymy na to oczami człowieka z XIX-tego wieku, uderzy w nas to, że mimo stuleci, wciąż myślimy tak samo. Wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi, choć mamy zupełnie inne pole manewru. Z jednej strony jest to krzepiące, z drugiej wywołuje niepokój, bo możliwości samozagłady są dziś znacznie większe. I tu powinien być przypis do przypisu: kiedy byłem dzieciakiem, i zamiast internetu był telewizor z ogromnym kineskopem, oglądałem na nim urywki adaptacji losów kapitana Nemo, ale śledziłem też starsze i nowsze nagrania Jacquesa Cousteau (1910-1997). Dla ludzi z tego pokolenia, Verne był inspiracją – robili to, o czym czytali z wypiekami na twarzy jako dzieci. Każda generacja pozostawia jakiś spadek, co jest zarówno przekleństwem jak i dobrodziejstwem.



UWAGI MERYTORYCZNE (wyd. Zielona Sowa, Kraków 2010, tłum. Mieczysława Wójcik): str. 82 (przypis Andrzeja Zydorczaka, wszystkie komentowane przypisy pochodzą od AZ) – warto dodać informację kluczową, Parsowie to potomkowie Persów którzy uciekli z ojczyzny przed radykalnym islamem, pozostając przy swoich wierzeniach (nieco dalej, autor dopowiada istotne informacje, nie ma natomiast przypisu czym jest toaleta, a młodszy czytelnik może być zaskoczony, że chodzi o suknię); str. 84 (przypis) – Salomon jest tutaj przedstawiony jako władca historyczny, a nie legendarny – jest to stanowisko przestarzałe, od którego już się odchodzi; str. 118 – gepardy w czasach Verne’a były w Indiach dość powszechne, ale wyginęły w połowie XX wieku i warto by tu dać przypis; str. 166 – ludność Andamanów to nie Papuasi, choć mają zbliżoną aparycje (mogącą wynikać bądź to ze zbliżonej drogi ewolucyjnej, bądź pokrewieństwa); str. 193/194 – port Viktoria (albo Wiktoria, albo Victoria); str. 242 – sake nie jest japońską wódką („W Polsce spotykane jest mylne przekonanie, że sake to japońska wódka”, https://pl.wikipedia.org/wiki/Sake, jak widać we Francji też); str. 244 – mamy jesień, środek listopada – ani wiśnie, ani śliwy czy jabłonie nie kwitną (nawet w kraju kwitnącej wiśni); str. 270 – San Francisco nie jest kalifornijską stolicą, co AZ trafnie prostuje w przypisie, jednocześnie komunikując, że w kolejnym rozdziale autor się poprawia – jak wiemy powieść była początkowo publikowana w odcinkach, w prasie (co było wówczas popularne, tak samo działał Sienkiewicz czy Reymont), dopiero potem wydano ją w jednym tomie… była sposobność do usunięcia kłopotliwego rzeczownika, co nie było trudne, i byłoby po sprawie, jednak autor się o to nie pokusił, nie zrobił też tego wydawca (a przeszło sto lat od śmierci pisarza tekst jest nadal wznawiany ze wszystkimi błędami!), mówi to sporo o podejściu Verne’a; str. 365 – Hudsonu (Hudson?).

+ wspomniane Morze Chińskie to de facto, współcześnie, Morze Południowochińskie (brak przypisu); słoń którego widzimy na ilustracjach nie jest słoniem indyjskim; (część wtop sensownie sprostowanych przez AZ, przy których nie było nic do dodania, pominięto w tym zestawieniu).

(1872)
[Le tour du Monde en quatre-vingts jours; przekład Mieczysławy Wójcik]

Klasyczna powieść przygodowa z dużą dawką humoru. Mimo przeszło 150 lat od premiery*, jest nadal wznawiana, choć obecnie pierwsze zetknięcie z Phileasem Foggiem odbywa się już częściej za pośrednictwem ekranu, którejś z mniej lub bardziej udanych adaptacji.

Wciąga i dziś. Pisana z przymrużeniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

(2018)
[Bruce Lee: A Life]

Od chuligana do ikony popkultury: krótkie, intensywne życie Bruce’a Lee (1940-1973).

Polly’emu (1971) nie brakowało materiałów*, dlatego nie poszerza tekstu opisem realiów, nie robi wprowadzenia historycznego ani rozbudowanych biogramów innych postaci, sprowadza to do absolutnego minimum. Jest skupiony na swoim bohaterze, tym kim był, na jego ambicjach i planach. Jak na zaledwie 32 lata życia, przerwanego w przełomowym momencie aktywności zawodowej, jest to dosyć pokaźny tom, przybliżający wszystkie etapy kariery – przy jednoczesnym unikaniu dłużyzn i niezdrowych sensacji.

Autor wykonał ogromną pracę zestawiając różne źródła, wspomnienia i korespondencje, dokonując weryfikacji poprzez liczne rozmowy i listy. Wyszła z tego drobiazgowa, obszerna biografia, napisana ze zdrowym dystansem i troską o fakty – wiarygodny portret aktora, wciąż żywego w umysłach milionów, mimo kilku dekad od swojej śmierci.

Wciągająca książka, także dla tych którzy nie są fanami Bruce’a Lee i sztuk walki (8/10).

______________________________________
* „Obejrzałem wszystko, co kiedykolwiek nakręcił Bruce, i zrobiłem obszerne notatki. Przeczytałem wszystko, co kiedykolwiek napisano o Brusie, i zrobiłem obszerne notatki. Potem przeprowadziłem wywiady ze wszystkimi, którzy kiedykolwiek znali Bruce’a i byli skłonni rozmawiać, i zrobiłem obszerne notatki. Następnie zestawiłem wszystkie te notatki w porządku chronologicznym w jednym dokumencie Worda. Ostatecznie plik miał ponad dwa tysiące pięćset stron i zawierał milion słów” (str. 518-519).



Tekst przekładu (Łukasz Müller, 2019) jest bardzo przystępny, prosty i zgrabny. Tylko nieliczne zdania przypominają, że obcujemy z tłumaczeniem. Od czasu do czasu, zamiast sformułowania formalnego, pojawia się kolokwializm (np. ochrzaniony zamiast zbesztany), ale zawsze jest dobierany ze smakiem i pasuje do całości. Biografia nie ma fabularyzowanych scenek, ale niektóre dialogi są rekonstruowane.



UWAGI (wyd. I, Kraków 2019, tłum. Łukasz Müller): str. 17 – Sowinski (Sowiński?); str. 19 – bawołu (bawoła?); str. 51 – buntowniczy teddy boys (boy); str. 88 – jego-jego (drugie do podmiany na „własnej”); str. 113 – Vancouverze (Vancouver – bez odmiany?); str. 282 – „Mało brakowało, żeby w ogóle nie wpadł do wody”, w ogóle („1. generalnie, w zasadzie; 2. zupełnie, w żaden sposób; ani trochę”, https://sjp.pl/w+og%C3%B3le) – co tłumacz miał na myśli, czy basen był częściowo pusty?; str. 376 – „Yellow Faced Tiger (Tygrys o żółtej twarzy)” – tj. Żółtolicy tygrys; str. 385/386 – „Czterej mężczyźni mieli kilka dni wolnych przed przylotem Nory Miao i reszty ekipy filmowej z Hongkongu”, na kolejnej stronie czytamy „Nora przyjechała z drugą ekipą kilka dni wcześniej” – wcześniej niż pierwotnie planowano?; str. 387 – powiedział-powiedział; str. 490/491 (i dalej) – świadek (biegły). Przypis na końcu: jeśli autor ma na myśli penis, to nie jest on mięśniem (może chodzi o masturbację?). Burdel w transkrypcji, np.: Jong Guo (str. 25, transkrypcja angielska, w pinyin Zhōngguó/Zhōnghuá); dżiu-dżitsu (str. 33, transkrypcja najbardziej rozpowszechniona – ju-jitsu, zapis japoński – jūjutsu); Mao Zedong (str. 35, oficjalny pinyin, dawniej Mao Tse-tung, tj. Ce-tung).

(2018)
[Bruce Lee: A Life]

Od chuligana do ikony popkultury: krótkie, intensywne życie Bruce’a Lee (1940-1973).

Polly’emu (1971) nie brakowało materiałów*, dlatego nie poszerza tekstu opisem realiów, nie robi wprowadzenia historycznego ani rozbudowanych biogramów innych postaci, sprowadza to do absolutnego minimum. Jest skupiony na swoim bohaterze, tym kim był, na jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

(1994*)
[Out of Egypt: A Memoir (Poza Egipt/Egiptem lub: Z Egiptu. Pamiętnik)]

„Co jakiś czas ktoś [z rodziny] powtarzał, że nasze dni w Egipcie są policzone i że kolejny Nowy Rok większość z nas spędzi zapewne w innej części świata, że nigdy już nie zasiądziemy w tym gronie w tym pokoju” (str. 173-174).

„Teraz zamierzałem […] rozmyślać o r ó ż n y c h sprawach, […] myśleć o czekającym nas wyjeździe, o ludziach, których nigdy już nie ujrzę i o mieście, które było nierozerwalnie związane z człowiekiem, którym wtedy byłem; o tym jak zapadnie się ono w otchłań czasu i stanie się czymś bardziej nierealnym od snu” (str. 294).

„W kawiarni ojciec przedstawił mnie bywalcom. Byli to biznesmeni, bankierzy i przemysłowcy, którzy schodzili się tu około jedenastej. Wszyscy albo już stracili wszystko, co posiadali, albo spodziewali się tego w najbliższym czasie” (str. 303-304)**.

Ludzie i miejsca – nostalgiczna, emocjonalna podróż wehikułem czasu: od obserwacji z perspektywy bardo, przed narodzinami, przez wczesne i późne dzieciństwo; galeria wspomnień ożywianych przez krewnych i fotografie, stare zapiski i przedmioty. Okruchy przeszłości, ocalone przed zapomnieniem: barwy, zapachy, smaki, gry świateł, a przede wszystkim plejada różnorodnych postaci tworzących wielokulturowy, wieloetniczny świat postkolonialnej Aleksandrii, w okresie który zapowiada kres dawnego prosperity***.

Zdecydowanie dobra lektura, którą chłonie się sercem: słodko-gorzka, zabawna i smutna, zachęcająca do kontemplacji życia, poszukiwania piękna w prozie codzienności, w drobnych radościach, obcowaniu z innymi ludźmi. Jest w niej wyraźny motyw przemijania: kolejni członkowie rodziny, przyjaciele domu, służba, wyjeżdżają lub żegnają się ze światem, adaptują się do nowych warunków, wracają myślami do przeszłości lub snują plany. Ówczesne tu i teraz jest niepewne, ale jak się głębiej zastanowić, nigdy takie nie było. Profesor Aciman (1951) pisze dojrzale, z dystansem i życzliwością, niekiedy ironicznie, nie idealizuje przeszłości, ale oddaje jej hołd, jego proza to mozaika różnych doświadczeń, które stanowią o tym, kim stał się w przyszłości.

Tekst wspomnień jest prosty, i wyjąwszy pewne nieporadności, wówczas czterdziestoparoletniego autora, przyswaja się go bardzo wartko, wciąga. Przy wielu fragmentach będziemy się mimowolnie uśmiechać, przy innych zakręci się łezka, zwłaszcza jeśli nasze prywatne doświadczenia mają punkty wspólne.

Pod kątem technicznym można książce trochę zarzuć, broni się jednak klimatem, szczerością, tym jak działa na emocje, pobudza ciekawość i sprawia, że nie mamy ochoty jej odkładać. Jeśli ktoś nie przykłada wagi do warsztatu, na pierwszym miejscu stawiając dobrą historię, sporo autorowi wybaczy. Całość sprawia wrażenie gotowego materiału na scenariusz; ma bardzo filmowy charakter, i szkoda, że nikt nie pokusił się o ekranizację. Solidne 7/10.

________________________________
* Internet podaje różne daty pierwszej publikacji: 1980 (https://www.goodreads.com/book/show/40940603-out-of-egypt); 1995/1996 (https://en.wikipedia.org/wiki/Andr%C3%A9_Aciman); 1994 (https://de.wikipedia.org/wiki/Andr%C3%A9_Aciman; https://www.heyalma.com/andre-acimans-out-of-egypt-is-a-love-letter-to-the-jewish-diaspora/).
** Młody André opuszcza Aleksandrię w wieku 14 lat (tj. w ‘65, str. 399). Fragment podobnej historii przeczytamy w książce Pogrzebana. Życie, śmierć i rewolucja w Egipcie (2019) Petera Hesslera, który w czasie swojego kilkuletniego pobytu w Kairze, przypadającego na okres po arabskiej wiośnie (której echa jeszcze nie ucichły), zamieszkuje wraz z rodziną w kamienicy opuszczonej przez miejscowych Żydów, w identycznych okolicznościach, za rządów Nasera. O wspomnieniach Acimana dowiedziałem się bezpośrednio po tej lekturze lub jeszcze w jej trakcie, słuchając wywiadu z redaktorem Okraszewskim, który polecał książkę jako perełkę sprzed lat. Maciej Okraszewski nagrywa podcast Dział Zagraniczny, każdy materiał to zestaw rzetelnych informacji „o wydarzeniach na świecie o których w polskich mediach słychać niewiele, albo wcale” (https://dzialzagraniczny.pl/; https://www.youtube.com/@DzialZagraniczny; https://open.spotify.com/show/7iyTVDyRmiGgNZsnU14dOs).
*** Jak na warunki egipskie – ale i europejskie – rodzina Acimana jest zamożna: jej członkowie żyją w dużych, zadbanych mieszkaniach, w dobrych dzielnicach blisko Centrum; mężczyźni mają prestiżowe stanowiska, kobiety wiodą próżniacze życie pań domu, w którym jest arabska służba, zajmująca się praniem, sprzątaniem i gotowaniem oraz obsługą przy stole; europejskie, tudzież zeuropeizowane guwernantki dbają o rozwój kulturalno-intelektualny a drogie słodycze, alkohole i wystawne posiłki to stały element prozy codzienności. Podobnie jak częste wypady do kina, rozbijanie się dorożkami i inne zbytki. Jest czas na czytanie i słuchanie muzyki, nie ma urabiania się po łokcie i pracy ponad siły. Wprawdzie nie mamy pełnego wglądu w życie wszystkich członków klanu, ale późniejsze losy kilku osób dają do myślenia: po przybyciu do Europy ich status się obniża. Nie ma już możliwości funkcjonowania na dawnym poziomie, w przestronnych metrażach, nie przy europejskich cenach, bez kapitału i sieci kontaktów. Najlepiej z opisanych osób żyje się chyba wujowi Wilemu, być może z uwagi na informatorską przeszłość i opiekuńczy parasol brytyjskich służb.



Przekład Elżbiety Jasińskiej z wydania I (2009), wymaga drobnych poprawek: to co czytamy, sugeruje, że w kilku miejscach tłumaczka się pogubiła, brakuje w nich sensu, ładu i składu (a może coś ginie w tłumaczeniu); warto by też poprawić stylistykę szeregu fragmentów i zadbać o jednoznaczne wskazanie, who is who, chociażby przez obranie perspektywy chłopca, który zamiast „tato” i „ojciec”, zaznaczałby wyraźnie, kiedy odnosi się do tego pierwszego, a kiedy do dziadka (w jednej ze scen, gdzie mamy obu panów, jest to problematyczne z punktu widzenia czytelnika); podobnie w przypadku innych członków rodziny (przydałby się jakieś zaimki dzierżawcze, imiona, doprecyzowania).

Początek, historia wujka Aarona vel Wilego, oraz opowieść o zaprzyjaźnieniu obu babć, od strony matki i ojca (sąsiadek z tej samej ulicy, mieszkających naprzeciwko), nie stanowią do końca gładkiego wejścia. W tej pierwszej mamy tłum bohaterów, a całość ma bardzo szkicowy charakter; tą drugą trzeba czytać uważnie, aby nie pogubić się o kim aktualnie mowa. Dalej zaś narracja się upraszcza. Po historii poruszamy się chronologicznie, ale niekiedy skaczemy w czasie, do Wenecji i Paryża, gdzie autor odwiedza samotnych, gasnących krewnych, żyjących skromnie, na niewielkim metrażu, w małych, ciasnych mieszkaniach.

Od czasu do czasu, pojawia się postać stricte epizodyczna, enigmatyczny gość, którego Aciman przedstawia z imienia lub nazwiska, co jest nieuzasadnione: po pierwsze dlatego, że wprowadza dość pokaźną pulę bohaterów, zbyt słabo zarysowanych, i dokładnie kolejnych nie jest dobrym pomysłem; po drugie pisze o nich tak, jakby byli już czytelnikowi znani. Z uwagi na to, że nie pozostają z nami na dłużej, a ich rola jest marginalna – pokrewna tej, jaką wykonują filmowi statyści – autor chcący zasygnalizować ich obecność powinien sprowadzić ją do pełnionej funkcji, roli w danym zdarzeniu (np. „pracownik taty”).

Kilkuletni dzieciak nie mógłby przechować w pamięci tych wszystkich faktów, detali. Nastolatek zachowa już nieco więcej, ale nie na tyle, by poradzić sobie bez wyobraźni. Jest to pamięć mocno wspomagana relacjami starszych członków klanu, opowieściami snutymi podczas spotkań rodzinnych, rozmów telefonicznych, wymiany listów itp.; na pewno pomagały fotografie i artefakty (np. kołatka). Można powiedzieć, że profesor Aciman nie tyle odtwarza czy rekonstruuje, co literacko „stwarza przeszłość”. Nie było go pośród żywych przed ‘51, a wielu z tych którzy przekazywali mu historie swojej młodości, i swoich krewnych, deformowało wspomnienia lub zaszczepiało w umyśle pisarza atrakcyjne fikcje. Jest to oczywiście świadomy zabieg pisarza, i kwestia dość oczywista.



„– Wstydzisz się, że jesteś Żydem? O to chodzi? Bo w takim razie, co z nas za Żydzi? [pyta z wyrzutem ciotka Elza, zgorszona tym, że nastoletni André, nie znający hebrajskiego, nie umie odczytać tekstu Hagady podczas ich ostatniego Pesach w Aleksandrii] […]
– Tacy, co nie obchodzą wyjścia z Egiptu, gdyż jest to ostatnia rzecz, jakiej pragną […]” (str. 311).

Polski tytuł jest rozwinięciem angielskiego, i nawiązuje do biblijnego, mitycznego exodusu*. Przekładający na inne języki, wybrali odmienne warianty, krótsze i dłuższe. Niemiecki jest rozbudowany: Damals in Alexandria – Erinnerung an eine verschwundene Welt, nie pozostawia wątpliwości; hiszpański brzmi jak odwrotność historii u ucieczce świętej rodziny (Huida a Egipto), tj. La huida de Egipto; a rosyjski jest prosty i najbliższy angielskiemu: Из Египта.

________________________________
* Exodus of the Israelites out of Egypt (and across the Red Sea) – wedle współczesnych badaczy ten epizod ma charakter legendarny, i nigdy nie miał miejsca (patrz. Historia Żydów w starożytności. Od Thotmesa do Mahometa – Łukasz Niesiołowski-Spanò, Krystyna Stebnicka, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2020). Do tej pory kontestowano tylko wątki fantastyczne, ale obecnie podważa się całość opowieści.



Wielopokoleniowa rodzina Acimana różni się w stopniu religijności. Wszyscy obchodzą żydowskie święta, jako element spajającej tradycji, ale mają też styczność z elementami religii chrześcijańskiej, która nie ma w ich przypadku wymiaru duchowego, a raczej kulturowy, stanowiąc część oswojonego, europejskiego dziedzictwa, które dostaje się w pakiecie z literaturą, muzyką poważną i modą (trochę jak mity greckie). Np. na str. 116 dziadek Albert, turecki Żyd, żartując odnośnie swoich pośmiertnych losów, przywołuje „Świętego Piotra”, a na str. 135 czytamy: „»Santa Madonna!«, krzyknęła babcia”.

Nieco dalej, profesor Aciman przywołuje zimowe, świąteczne wspomnienia (niechanukowe): „W brodę drapał mnie nowy sweter; ciepły i dziwnie kojący zapach świeżej wełny zapowiadał długie wieczory w herbaciarni, świąteczne zakupy i bożonarodzeniowe prezenty” (str. 143). Dalej pisze o przedświątecznych zakupach (str. 186-187), a następnie przytacza taki fragment: „W [domu handlowym] Hanaux brodaty Święty Mikołaj posadził mnie sobie na kolanach i spytał, czy jestem grzeczny. […] [Potem] Postawił mnie na ziemi, a moje miejsce zajął arabski chłopiec. Mikołaj mówił też po arabsku” (str. 187).

Przypomina to sceny z kosmopolitycznego Baku, bogacącego się w XIX stuleciu dzięki ropie. W biografii Lwa Nussimbauma vel Kurbana Saida wydawca umieścił zdjęcie, na którym dzieci o wschodniej aparycji, w kaukaskich strojach, pozują na tle choinki w towarzystwie dobrze odżywionych, wytwornych opiekunek. Podpis pod fotografią brzmi następująco: „Muzułmańsko-żydowskie przyjęcie bożonarodzeniowe w Baku, 1913 rok […]” (Tom Reiss, Orientalista, WAB, wyd. II, Warszawa 2016, str. 75)*. Z jednej strony brzmi to kuriozalnie, z drugiej zaświadcza o dużym dystansie, tolerancji i próbach koegzystencji (wprawdzie wmuszonej, ale mającej dobry wpływ na lokalne standardy).

Dodatkowo, warto wspomnieć, że mały Anciman towarzyszy swojej fanatycznej guwernantce podczas modlitw w cerkwi (str. 208), a jego matka, Gigi, mówi przyjacielowi rodziny, że spędzają czasem Boże Narodzenie w willi nad morzem (końcówka książki)**.

________________________________
* Wspomniał o niej Wojciech Górecki, najprawdopodobniej w Toaście za przodków (2010), który miał już wiele wznowień, i który mogę serdecznie polecić (tak jak pozostałe książki reportera, a także wypowiedzi które można odszukać w serwisie YouTube). Autor zbiera do kupy to co najciekawsze, łączy historię, sprawy bieżące i kwestie kulturowe.
** Mam w głowię taką scenę: żydowska, amerykańska rodzina, końcówka lat 60. Nastolatka je śniadanie, towarzyszy jej matka. Coś, czego żąda, budzi w dziewczynie sprzeciw i rezygnację, w efekcie czego rzuca bezsilne: „Jesus Christ!”. (Najprawdopodobniej jest to fragment komediodramatu braci Coen, Poważny człowiek [A Serious Man] z 2009, o rodzinie w kryzysie; nawet jeśli nie – film jest genialny, z zapadającymi w pamięć postaciami i scenami, warto zobaczyć).



Kilka zabawnych cytatów, których w książce jest znacznie więcej (bawi kontekst, oraz silne podobieństwo do polskich przywar rozpowszechnionych wśród mas):

„No i jeszcze [została ci Ormianka] Arpinée Chaczadurian. Owszem, chrześcijanka, ale przynajmniej [nie jest głucha jak Gigi,] słyszy” (str. 71).

„Ci pobożni Żydzi z arabskich dzielnic próbują naśladować Europejczyków rozbijając się sportowymi samochodami i upijając koktajlami. Tymczasem to zwykłe arabstwo” (str. 71-72).

„– Monsieur Albert, ja nie chcę umierać.
– Niechże się pani nie zachowuje jak dziecko. Nie ma się czego bać. Umrze pani i nawet tego nie zauważy” (str. 76).

„– Nie powiesz mi, że chodzisz po plaży goły jak Arab.
– U nich w rodzinie to normalne. Przecież nie będę ich uczyła, jak żyć?
– Arabstwo! Trzeba coś z tym zrobić” (str. 122).



Kiedy małżonka austriackiego konsula, Anna Neumann przypływa do Aleksandrii w 1883 r., dziwi ją europejski sznyt, w tym obecność tramwajów (Anna Neumanowa, Obrazy z życia na Wschodzie 1879-1893 [1899], Wydawnictwo Naukowe PWN, wyd. II, Warszawa 2010; opis miasta – str. 65, wspomnienie transportu miejskiego – str. 70).

Podobne klimaty, jak te z Out of Egypt, odnajdziemy w biografii Lwa Nussimbauma Toma Reissa (Orientalista, 2005) czy w Wysokim Zamku Lema (1966) (nawet wziąwszy pod uwagę wszystko to, co z taką skrupulatnością Lem tam pominął, wszelkie zabiegi i przemilczenia, a co pojawia się dopiero u Orlińskiego i Gajewskiej, zwłaszcza u tej drugiej: Stanisław Lem. Wypędzony z Wysokiego Zamku. Biografia, 2021).

Jeśli miałbym wygrzebać z pamięci jeszcze jeden tytuł, pokrewny charakterem, byłaby to odwrócona perspektywa, w której to Wschód spotyka się z Zachodem, a nie odwrotnie: Na Złotej Górze (1995) Lisy See. Sprawnie napisane, a przy tym oferuje ciekawe tło historyczne.

Aleksandria, podobnie jak miasto wyrosłe pod murami starego Baku, Kalkuta, Hongkong, Bombaj czy Singapur, to odpryski Zachodu na Wschodzie, które nie funkcjonują na bezludziu, ale otoczone lokalnym kolorytem, stale odwiedzane przez nowych przybyszów, zachowują europejski charakter, europejskie normy dostosowane do lokalnych potrzeb i uwarunkowań, i oddziaływają na sąsiadów. Stanowią unikatową wartość – mimo przeobrażeń, mimo zmian politycznych, usamodzielniania się dawnych kolonii – pozostają centrami kulturowymi, o bogatej, nierzadko trudnej historii, a przede wszystkim silnym znaczeniu gospodarczym. Istotnymi punktami oświatowymi, kształcącymi nowe pokolenia i wabiącym złaknionych lepszego życia.



UWAGI (wyd. I, Wołowiec 2009, przekład Elżbiety Jasińskiej): str. 8 – sklecić słowa po włosku (zdania/ wymówić?); str. 10 – by (bo?); str. 42 – niejasna zbitka narracji i wypowiedzi (do zredagowania); str. 48 – tu coś ginie w tłumaczeniu (a zatem pozbawić mojej osoby?); str. 102 – cementem (betonem); str. 105 – głuchoniemi (głusi); str. 112 – czemu ojciec mówi synowi, że ten ma dość butów, skoro zakupy są dla niego (tj. dla ojca)?; str. 114 – narracja prowadzona jest z pozycji Acimana, wnuka i syna, zatem „ojciec” powinno być zastąpione przez „dziadek” – tak aby czytelnik miał pełną jasność o kogo idzie; str. 137 – to samo, dziadek idzie na grób dziadka (dziadek Jacques ze strony matki, odwiedza miejsce pochówku dziadka Alberta, ze strony ojca), mamy też zestawienie dziadka-dziadka (w tym drugim miejscu powinno być „swojego ojca”); str. 153 – Mama-mama (tj. Moja matka, Acimana, oraz mama-teściowa); str. 188 – drwi (drzwi); str. 200 – Po-Po (dwa krótkie zdania, jedno pod drugim, zaczynające się tak samo, które razem brzmią słabo) str. 210 – madame Marie się myli, Mahomet działał po Chrystusie (narrator nie powinien zostawić tego błędu bez komentarza); str. 211 – Pierwsze-pierwszego; str. 299 – jest rok ‘64 – babcia i jej siostra są 90-latkami, i są nimi również na początku lat 70., choć jednocześnie dowiadujemy się, że powoli myślą optymistycznie o setnych urodzinach (str. 196, opis spotkania po latach w Paryżu).

W książce nazwisko Naser pisane jest konsekwentnie przez dwa S (Nasser), tj. tak jak stoi w angielskim oryginale (niezgodnie z polską transkrypcją).

(1994*)
[Out of Egypt: A Memoir (Poza Egipt/Egiptem lub: Z Egiptu. Pamiętnik)]

„Co jakiś czas ktoś [z rodziny] powtarzał, że nasze dni w Egipcie są policzone i że kolejny Nowy Rok większość z nas spędzi zapewne w innej części świata, że nigdy już nie zasiądziemy w tym gronie w tym pokoju” (str. 173-174).

„Teraz zamierzałem […] rozmyślać o r ó ż n y c h sprawach, […]...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Gracjan

z ostatnich 3 m-cy
Gracjan
2024-04-22 10:53:56
Gracjan dodał książkę Nowa gra w Chińczyka na półkę Chcę przeczytać
2024-04-22 10:53:56
Gracjan dodał książkę Nowa gra w Chińczyka na półkę Chcę przeczytać
Gracjan
2024-04-21 21:49:46
Gracjan ocenił książkę W osiemdziesiąt dni dookoła świata na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-21 21:49:46
Gracjan ocenił książkę W osiemdziesiąt dni dookoła świata na
7 / 10
i dodał opinię:

(1872)
[Le tour du Monde en quatre-vingts jours; przekład Mieczysławy Wójcik]

Klasyczna powieść przygodowa z dużą dawką humoru. Mimo przeszło 150 lat od premiery*, jest nadal wznawiana, choć obecnie pierwsze zetknięcie z Phileasem Foggiem odbywa się już częściej za pośrednictwem ekranu, k...

Rozwiń Rozwiń
Gracjan
2024-04-17 15:00:47
2024-04-17 15:00:47
Gracjan
2024-04-16 17:58:37
Gracjan ocenił książkę Bruce Lee. Życie na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-16 17:58:37
Gracjan ocenił książkę Bruce Lee. Życie na
8 / 10
i dodał opinię:

(2018)
[Bruce Lee: A Life]

Od chuligana do ikony popkultury: krótkie, intensywne życie Bruce’a Lee (1940-1973).

Polly’emu (1971) nie brakowało materiałów*, dlatego nie poszerza tekstu opisem realiów, nie robi wprowadzenia historycznego ani rozbudowanych biogramów innych postaci, sprowad...

Rozwiń Rozwiń
Bruce Lee. Życie Matthew Polly
Średnia ocena:
8.1 / 10
191 ocen

Jeśli przychylasz się do bełkotu tego spamera, to znaczy że również masz nieprzepracowane problemy i kłopoty z samym sobą :) Sporo prymitywnych, nierozgarniętych userów popiera jego chamskie, z trudem klecone, przepełnione jadem pitolenie, ale w kraju gdzie przez osiem lat rządziła Sekta Smoleńska n...

więcej więcej

Rodzina już dawno powinna cię zaprowadzić do psychiatry. Ciebie będzie trzeba pojechać do tych Łosic poszukać.

Gracjan
2024-03-27 14:05:54
Gracjan ocenił książkę Wyjście z Egiptu na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-03-27 14:05:54
Gracjan ocenił książkę Wyjście z Egiptu na
7 / 10
i dodał opinię:

(1994*)
[Out of Egypt: A Memoir (Poza Egipt/Egiptem lub: Z Egiptu. Pamiętnik)]

„Co jakiś czas ktoś [z rodziny] powtarzał, że nasze dni w Egipcie są policzone i że kolejny Nowy Rok większość z nas spędzi zapewne w innej części świata, że nigdy już nie zasiądziemy w tym gronie w tym pokoju”...

Rozwiń Rozwiń
Wyjście z Egiptu André Aciman
Seria: Z Domem
Średnia ocena:
6.9 / 10
153 ocen
Gracjan
2024-03-24 14:51:25
Gracjan i Grac są teraz znajomymi
2024-03-24 14:51:25
Gracjan i Grac są teraz znajomymi
Gracjan
2024-03-19 04:15:57
Gracjan dodał książkę Sto kwiatów na półkę Chcę przeczytać
2024-03-19 04:15:57
Gracjan dodał książkę Sto kwiatów na półkę Chcę przeczytać
Sto kwiatów Genki Kawamura
Średnia ocena:
7.6 / 10
19 ocen
Gracjan
2024-03-19 03:16:27
Gracjan ocenił książkę Obrazy z życia na Wschodzie 1879-1893 na
5 / 10
i dodał opinię:
2024-03-19 03:16:27
Gracjan ocenił książkę Obrazy z życia na Wschodzie 1879-1893 na
5 / 10
i dodał opinię:

„Niechaj się więc nikomu [błędnie] nie wydaje, że my [tj. przybysze z Europy] tu w Egipcie żyjemy w towarzystwie dzikich Beduinów, murzynów, szakali lub hyen, wpośród starożytnych gruzów i za kratami haremów. Przeciwnie, przez całą zimę dźwięki walców i kadrylów odbijają się echem o granit...

Rozwiń Rozwiń

statystyki

W sumie
przeczytano
380
książek
Średnio w roku
przeczytane
32
książki
Opinie były
pomocne
5 251
razy
W sumie
wystawione
379
ocen ze średnią 6,3

Spędzone
na czytaniu
1 988
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
29
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
10
książek [+ Dodaj]